JustPaste.it

Zaprzysiężenie i przemowa inauguracyjna Baracka Obamy

Poniżej przedstawiam link do wideo z nagraniem inauguracji wraz z dołączonymi napisami, oraz pełną transkrypcję z języka angielskiego.

Poniżej przedstawiam link do wideo z nagraniem inauguracji wraz z dołączonymi napisami, oraz pełną transkrypcję z języka angielskiego.

 

Zobacz na YouTube

 

Transkrypcja przemówienia Baracka Obamy - za New York Times'em.
 

- Czy jest pan przygotowany na złożenie przysięgi senatorze?

- Jestem.

- Ja Barack Hussein Obama uroczyście przysięgam, że będę piastował wiernie urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych i do granic moich możliwości będę zachowywał, chronił i bronił konstytucji Stanów Zjednoczonych. Tak mi dopomóż Bóg.

- Gratulacje panie prezydencie.

- Jest dla mnie wielkim osobistym zaszczytem przedstawienie 44-go prezydenta tych Stanów Zjednoczonych, Baracka Obamę.

- Dziękuję

- Moi współobywatele. Stoję tu dzisiaj, pełen pokory przed zadaniem, jakie jest przed nami. Wdzięczny, za zaufanie, jakim mnie obdarzyliście. Mając w pamięci ofiary ponoszone przez naszych przodków. Dziękuję prezydentowi Bushowi za służbę dla naszego narodu, oraz za hojność i współpracę, jaką okazał podczas przekazywania władzy. 

Czterdziestu czterech amerykanów złożyło już teraz prezydencką przysięgę. Mówiono podczas wzrastających fal dobrobytu i spokojnych wód pokoju. Jednak tak często przysięga ta składana jest pośród zbierających się chmur i szalejących burz. W takich chwilach Ameryka radzi sobie nie jedynie dzięki umiejętnościom i wizji tych, którzy są na urzędzie. Lecz dlatego że my, ludzie, pozostaliśmy wierni ideałom które nieśli nasi przodkowie i żarliwi wobec dokumentów założycielskich. Tak było dotąd, tak musi być i z tym pokoleniem Amerykanów. To, że jesteśmy w środku kryzysu jest teraz dobrze rozumiane. Nasz naród jest na wojnie przeciwko daleko sięgającej sieci przemocy i nienawiści. Nasza gospodarka jest mocno osłabiona w wyniku chciwości i nieodpowiedzialności niektórych. Lecz także naszej zbiorowej niezdolności do dokonywania trudnych wyborów i przygotowania narodu na nową erę. Domy były zabierane, praca tracona, interesy zamykane. Nasza opieka zdrowotna jest zbyt kosztowna, szkoły są porażką dla wielu. I każdy dzień przynosi nowe dowody, że sposoby w jaki używamy energii wzmacnia naszych przeciwników i zagraża naszej planecie. To są wskaźniki kryzysu. Poddawalne danym i statystykom. Mniej mierzalne, lecz nie mniej głębokie jest podkopywanie pewności na naszej ziemi. Dokuczliwy strach, że upadek Ameryki jest nieunikniony. Że następne pokolenie będzie musiało zmniejszyć swoje widoki. Dziś mówię wam, że wyzwania przed jakimi stoimy są realne. Są poważne i jest ich wiele. Nie będzie łatwo im sprostać i nie w krótkim okresie czasu. Lecz wiedz Ameryko, że sprostamy im. W tym dniu, zebraliśmy się, gdyż wybraliśmy nadzieję ponad strach, wspólnotę celu ponad konflikt i niezgodę. W tym dniu przyszliśmy ogłosić koniec małostkowym żalom i fałszywym obietnicom, obwinianiu się nawzajem i znoszonym dogmatom, które o wiele za długo dusiły naszą politykę. Pozostajemy młodym narodem, lecz słowami pisma "Nadszedł czas by odłożyć na bok dziecięce sprawy". Nadszedł czas by ponownie potwierdzić naszego trwałego ducha. Wybrać naszą lepszą historię, nieść ten cenny dar, tą szlachetną ideę przekazywaną z pokolenia na pokolenie, daną przez Boga obietnicę, że wszyscy są równi, wszyscy są wolni i wszyscy zasługują na szansę by uczestniczyć w swej pełnej mierze szczęścia. 

Potwierdzając wielkość naszego narodu, rozumiemy, że wielkość nigdy nie jest dana. Trzeba na nią zasłużyć. Nasza droga nigdy nie była skrótami, czy zadowalaniem się czymś mniej. Nie była to droga tchórzliwych, tych którzy wolą odpoczynek od pracy czy szukających jedynie przyjemności bogactwa i sławy. Była to raczej droga podejmujących ryzyko, ludzi czynu, twórcy rzeczy, czasem uczczonych lecz częściej mężczyzn i kobiet nieznanych w swej pracy, którzy prowadzili nas na długiej wyboistej drodze do dobrobytu i wolności. Dla nas spakowali swój niewielki ziemski dobytek i przebyli oceany w poszukiwaniu nowego życia. Dla nas, mozolili się w źle opłacanych pracach i zasiedlili zachód, znosząc trzask bata i orali twardą ziemię. Dla nas walczyli i umierali, w miejscach jak Concord, Gettynburg, Normandia, Khe Sahn. Raz po raz ci mężczyźni i kobiety walczyli i poświęcali się i pracowali potąd, aż ich ręce stwardniały, tak byśmy mogli prowadzić lepsze życie. Widzieli Amerykę jako większą od sumy naszych indywidualnych ambicji. Większą od wszelkich różnic urodzenia, zamożności, czy frakcji. To jest podróż, którą dziś kontynuujemy. 

Pozostajemy najbardziej prosperującym, najpotężniejszym narodem na Ziemi. Nasi pracownicy nie są mniej wydajni niż wtedy gdy rozpoczął się kryzys. Nasze umysły nie są mniej pomysłowe, nasze dobra i usługi nie mniej potrzebne niż były w zeszłym tygodniu, zeszłym miesiącu, czy zeszłym roku. Nasze możliwości pozostają nieumniejszone. Lecz czas pata, chronienia wąskich interesów i przekładania nieprzyjemnych decyzji - ten czas z pewnością minął. Zaczynając od dzisiaj musimy się podnieść, otrzepać się z kurzu i rozpocząć na nowo pracę odnawiania Ameryki. Gdyż gdziekolwiek nie spojrzymy jest praca do wykonania. Stan naszej gospodarki wzywa do działań, śmiałych i szybkich. I zadziałamy. Nie tylko by stworzyć nowe miejsca pracy, lecz by położyć nowe fundamenty pod wzrost. Zbudujemy drogi i mosty, sieci elektryczne i linie cyfrowe, które napędzą nasz handel i nas połączą. Przywrócimy nauce jej prawowite miejsce i użyjemy cudów technologii by podnieść jakość opieki zdrowotnej i obniżyć jej koszt. Zaprzęgniemy słońce, wiatry i glebę do napędzania naszych samochodów i fabryk i przekształcimy nasze szkoły, koledże i uniwersytety by sprostały wymaganiom nowego wieku. To wszystko możemy uczynić. To wszystko uczynimy. Są tacy, którzy kwestionują skalę naszych ambicji. Którzy sugerują, że nas system nie może znieść zbyt wielu wielkich planów. Ich pamięć jest krótka, gdyż zapomnieli co ten kraj już dokonał. Co wolni mężczyźni i kobiety mogą osiągnąć, kiedy wyobraźnia łączy się ze wspólnym celem, a konieczność z odwagą. To czego nie rozumieją cynicy, to że ziemia się pod nimi zmieniła. Że zwietrzałe polityczne argumenty, które pochłaniały nas tak długo, już dłużej nie mają zastosowania. Pytaniem, które dzisiaj zadajemy nie jest czy nasz rząd jest zbyt duży, czy za mały, lecz czy działa. Czy pomaga rodzinom w znalezieniu pracy i godziwych zarobków, dba by było ich stać na godną emeryturę. Gdzie odpowiedź brzmi 'tak' zamierzamy pójść do przodu. Gdzie odpowiedź brzmi 'nie' programy się zakończą. Ci z nas którzy zarządzają publicznymi dolarami będą rozliczani by wydawali mądrze, zmieniali złe nawyki i prowadzili nasze interesy w świetle dnia. Gdyż tylko wtedy możemy przywrócić żywotne zaufanie pomiędzy ludem i ich rządem. Nie ma przed nami pytania czy rynek jest siłą ku dobremu bądź złemu. Jego siła tworzenia dóbr i rozszerzania wolności jest nieporównywalna. Lecz ten kryzys przypomniał nam, że bez uważnego oka, rynek może wymknąć się spod kontroli. Naród nie może długo prosperować, kiedy faworyzuje jedynie zamożnych. Powodzenie naszej gospodarki zawsze zależało nie tylko od wielkości naszego produktu narodowego brutto, lecz od zasięgu naszego powodzenia; na możliwości rozszerzenia sposobności na każde chcące serce. Nie z powodu dobroczynności, lecz dlatego że jest to najpewniejsza droga prowadząca do wspólnego dobra. 

Co do powszechnej obrony: odrzucamy jako fałszywy, wybór pomiędzy naszym bezpieczeństwem a naszymi ideałami. Nasi 'Ojcowie Założyciele' mierzyli się z niebezpieczeństwami, które z trudnością sobie wyobrażamy. Naszkicowali kartę praw by zapewnić rządy prawa i prawa człowieka. Kartę praw rozszerzoną przez krew pokoleń. Ideały te są wciąż oświetlają świat i nie zrezygnujemy z nich w imię oportunizmu. Więc niech wszyscy pozostali ludzie i rządy, którzy nas dzisiaj oglądają, od największych stolic do najmniejszych wiosek - w jakiej urodził się mój ojciec; wiedzą, że Ameryka jest przyjacielem każdego narodu i każdego mężczyzny, kobiety i dziecka, którzy szukają swej przyszłości pokojowej i godnej i jesteśmy gotowi raz jeszcze poprowadzić. 

Wspomnijcie, że poprzednie pokolenie zwalczyły faszyzm i komunizm nie tylko rakietami i czołgami, lecz przez solidne sojusze i trwające przekonania. Rozumieli, że sama nasza siła nie może nas obronić, ani nie upoważnia nas do robienia na co tylko mamy ochotę. Wiedzieli natomiast, że nasza siła wzrasta przez rozważne jej używanie. Nasze bezpieczeństwo emanuje ze słuszności naszej sprawy, siły naszego przykładu, z powściągających cech pokory i umiarkowania. Jesteśmy strażnikami tego dziedzictwa. Raz jeszcze prowadzeni tymi zasadami możemy sprostać tym nowym zagrożeniom, które wymagają nawet jeszcze większego wysiłku, jeszcze większej współpracy i zrozumienia pomiędzy narodami. 

Zaczniemy odpowiedzialnie opuszczać Irak oddając go jego ludziom i wykujemy mocno zasłużony pokój w Afganistanie. Ze starymi przyjaciółmi i byłymi wrogami będziemy pracować niestrudzenie by zmniejszyć zagrożenie nuklearne i cofnąć widmo ocieplającej się planety. Nie będziemy przepraszać za nasz sposób życia, ani nie zawahamy się w jego obronie. A tym którzy chcą osiągnąć swe cele wzbudzając terror i masakrując niewinnych, mówimy wam dziś, nasz duch jest silniejszy i nie może zostać złamany. Nie możesz nas przetrwać i pokonamy cię. Gdyż wiemy, że nasze patchworkowe dziedzictwo jest siłą, nie słabością. Jesteśmy narodem chrześcijan i muzułmanów, żydów i hindusów i niewierzących. Jesteśmy kształtowani przez wszystkie języki i kultury, przyniesione z każdego zakątka tej ziemi i ponieważ spróbowaliśmy gorzkiego smaku wojny domowej i segregacji rasowej i wyłoniliśmy się z tych mrocznych rozdziałów silniejsi i bardziej zjednoczeni, nie mamy innego wyjścia jak wierzyć, że dawne nienawiści pewnego dnia przeminą, że rozproszą się wkrótce różnice plemienne, że w miarę jak świat staje się mniejszy, dzielone przez nas wszystkich człowieczeństwo ukaże się i że Ameryka musi odegrać swą rolę w wprowadzaniu nowej ery pokoju. 

Do świata muzułmanów: szukamy nowej drogi, opartej na wspólnocie interesów i wzajemnym szacunku. Tym przywódcom na świecie, którzy chcą siać konflikty albo choroby swoich społeczeństw przypisują wpływom zachodu, mówimy: Wiedzcie, że wasi ludzie ocenią was po tym co możecie zbudować, a nie za to co możecie zniszczyć. 

Tym którzy dążą do władzy przez korupcje i oszustwo i uciszanie decydentów, wiedzcie że jesteście po niewłaściwej stronie historii, lecz my wyciągniemy do was dłoń, jeżeli będziecie chcieli otworzyć wasze pięści. 

Do ludzi biednych narodów: przyrzekamy wam, że będziemy wspólnie pracować by uczynić wasze farmy kwitnącymi i by płynęła czysta woda. By odżywić wygłodzone ciała i nakarmić głodne umysły. 

A krajom takim jak nasz, które cieszą się względnym dobrobytem, mówimy: nie możemy sobie dłużej pozwolić na obojętność na cierpienie poza naszymi granicami, ani konsumować zasobów świata nie zważając na skutki. Gdyż świat się zmienił, a my musimy zmienić się wraz z nim. 

Kiedy rozważamy drogę która jest przed nami, pamiętamy ze pokorną wdzięcznością, o tych dzielnych Amerykanach, którzy właśnie w tej godzinie patrolują odległe pustynie i odległe góry. Mają nam coś do powiedzenia. Tak jak polegli bohaterowie, którzy leżą na Arlington szepczą poprzez wieki. Poważamy ich, nie tylko dlatego, że są strażnikami naszej wolności, lecz dlatego że ucieleśniają ducha służby. Wolę znalezienia znaczenia w czymś większym niż oni sami, a jest to w tej chwili, chwili która określi pokolenie, jest to dokładnie ten duch, który musi zamieszkać nas wszystkich. Gdyż pomimo tego co może uczynić ten rząd i co musi uczynić, ostatecznie to wiara i determinacja Amerykanów jest tym na czym ten naród polega. Jest to uprzejmość przyjęcia pod swój dach nieznajomego, gdy pęka wał przeciwpowodziowy. Bezinteresowność pracowników, którzy raczej zmniejszą ilość swoich godzin, niż zobaczą że przyjaciele tracą swoją pracę, co przeprowadza nas przez naszą najczarniejszą godzinę. To odwaga strażaków szturmowania schodów wypełnionych dymem, lecz też ochota rodziców do wychowywania dzieci, ostatecznie decydują o naszym przeznaczeniu. Nasze wyzwania mogą być nowe, instrumenty którymi sobie z nimi radzimy mogą być nowe, lecz te wartości od których zależy nasz sukces: uczciwość i ciężka praca, odwaga i fair-play, tolerancja i ciekawość, lojalność i patriotyzm - te sprawy są stare.  Te sprawy są prawdziwe. Były one cichą siłą rozwojową w naszej historii. To co jest więc potrzebne, to powrót do tych prawd. To co jest teraz wymagane to nowa era odpowiedzialności, dostrzeżenia przez każdego Amerykanina, że mamy obowiązki wobec siebie, wobec narodu i świata. Obowiązki, których nie przyjmujemy z urazą, lecz raczej podejmujemy z zadowoleniem, mocni wiedzą, że nie ma niczego tak satysfakcjonującego dla ducha, tak określającego nasz charakter, jak oddanie się w całości trudnemu zadaniu. To jest cena i obietnica obywatelska. To jest źródło naszej pewności: wiedza, że Bóg nas wzywa do ukształtowania niepewnego przeznaczenia. To jest znaczenie naszej wolności i nasze kredo, dzięki którym mężczyźni i kobiety i dzieci każdej rasy i każdej religii mogą dołączyć do świętowania na tym wspaniałym placu. Dzięki którym mężczyzna, którego ojciec niecałe 60 lat temu nie mógł być obsłużony w lokalnej restauracji, stoi teraz przed wami by złożyć najbardziej świętą przysięgę. Więc pamiętajmy w tym dniu kim jesteśmy i jak daleko zaszliśmy. 

W roku narodzin Ameryki, w najzimniejszym z miesięcy, mała grupa patriotów skuliła się przy dogasających ogniskach na wybrzeżu lodowatej rzeki. Stolica została opuszczona. Nieprzyjaciel postępował. Śnieg zabarwiony był krwią. W momencie w którym wynik naszej rewolucji był najbardziej wątpliwy, ojciec naszego narodu rozkazał by przeczytano ludziom te słowa: 

"Niech będzie wiadome przyszłemu światu, że w środku zimy, kiedy nic prócz wiary i cnoty nie może przetrwać, że miasto i kraj, zatrwożone jednym wspólnym niebezpieczeństwem, wyszło by mu sprostać". 

Ameryko, w obliczu wspólnych niebezpieczeństw, podczas tej zimy naszych trudów, zapamiętajmy te ponadczasowe słowa; z nadzieją i cnotą, stawmy czoła raz jeszcze mroźnym prądom i znieśmy to co mogą przynieść burze. Niech dzieci naszych dzieci mówią, że gdy byliśmy doświadczani, nie pozwoliliśmy by ta podróż się skończyła, że nie zawróciliśmy, ani nie osłabliśmy i z oczami zwróconymi na horyzont i łaską Bożą nad nami nieśliśmy dalej ten wielki dar wolności i dostarczyliśmy go bezpiecznie przyszłym pokoleniom. Dziękuję wam. Bóg z wami. Niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki.

 

Autor: Jon Favreau, Barack Obama

Licencja: Domena publiczna