JustPaste.it

Eksterioryzacja: Ku przestrodze podróżnikom

Kontakty z różnymi bytami, to nieodłączny aspekt związany ze zjawiskiem OOBE: Ku przestrodze, czyli uchylamy rąbka tajemnicy.

Kontakty z różnymi bytami, to nieodłączny aspekt związany ze zjawiskiem OOBE: Ku przestrodze, czyli uchylamy rąbka tajemnicy.

 

 

888da74b703538c51d089afeb477d254.jpg

 

 

 

Osobiście, od dawna interesowałem sie zjawiskami typu Out of Body Experience czy Lucid Dreaming - czyli kolejno podróże astralne i świadome sny.

 Nie wnikam w mechanikę działania powyższych, o ile świadomy sen to sen, o tyle OOBE znajduje wiele wytłumaczeń, każde inne. Od wrażeń w głowie zaczynając. na podroży w bliżej nieznanym planie astralnym, kończąc.  

 Jedno jest pewne, wiele teorii na temat świata astralnego jest zbieżnych i wielu podróżników astralnych twierdzi, iż mieli przeżycia, kontakty z rożnymi 'istotami' na 'duchowych opiekunach' zaczynając, idąc przez demony, szaraków, ufo, na półbogach i samym Bogu kończąc.

 Wertując zasoby Internetu łatwo jest natrafić na wiele absurdów, fora o tematyce OOBE czy LD są niezliczone wręcz. Jedno jest pewne - są zwolennicy, przeciwnicy i sceptycy. Ja należę do obserwatorów.

 Osobiście martwi mnie rozbieżność pomiędzy przeciwnikami a zwolennikami. Do tych pierwszych zaliczają sie często osoby które odbyły swoje podróże astralne i spotkały 'byty' które przepełniły ich grozą. Do przeciwników należą również próbujący przebić sie na 'drugą stronę' jednak zatrzymujących sie na "kurtynie strachu" - naturalnej barierze, bardzo często opisywanej przez podróżników.

 Zwolennicy natomiast zachwalają OOBE z uwagi na wspaniale, kosmiczne podróże i możliwości związane z ta 'rozrywka', wielu twierdzi iż czerpie nawet stamtąd wiedze, a istoty/byty które spotykają są przyjazne, pomocne... bardzo często pełne miłości i oddania.

 Zwolennicy bagatelizują doświadczenia przeciwników, ponieważ jak twierdza "No risk -> no fun" bagatelizują, bo albo nie wierzą, albo nie mieli sami złych przeżyć, bądź uważają przeciwników za zwyczajne ofiary losu, wypadek który im sie nie zdarzył ani nie przydarzy. To nie ich problem. Panuje także teza, iż w astralu nic złego spotkać cie nie może, ze jesteś niezniszczalny i nieśmiertelny.

 Ogólny zarys wychodzenia z ciała wygląda mniej więcej tak:

1) Zaczynamy od relaksacji, rozluźnienia, wprowadzenia ciała w stan sennego paraliżu, wsłuchanie sie w siebie. Ten krok jest nierzadko poprzedzony głęboką intencja wyjścia, czasem kierowana do nieznanych "przyjaciół" z astralu.

 2) Następnie należy osiągnąć stan wibracji - pulsującej energii, doznań dźwiękowych, powieki łatają, wydaje sie ze świat trzęsie sie i wiruje. To juz pierwszy krok do eksterioryzacji, idź na przód.

 3) Często podczas wibracji i chęci parcia do przodu pojawiają sie przeszkody,

A) Lęk - pojawia sie strach, często opisywany jako kurtyna strachu, nieważne jak bardzo chciałeś/łaś wyjść piec minut temu, teraz zaczynasz sie okropnie bądź, czujesz ze to co przed tobą jest niemal namacalne, jak bariera kurtyna, a próba zbliżenia sie bądź przebicia przez nią przeraza głęboko. Ba, częściej próba przejścia na druga stronę zatrzymuje sie na tym właśnie etapie. Entuzjaści OOBE zalecają parcie, parcie i jeszcze raz parcie na przód/w gore, uświadomienie sobie ze to tylko strach, a za nim raj.

B) pojawiają sie zwidy, gdy pojawia sie lek i jest silny, czasem urzeczywistnia sie i doznajemy halucynacji, zwidów, pojawia sie jakąś 'obecność' która obiecuje rożne okropne rzeczy, ba rzuca klątwy niekiedy.

 4) W końcu jednak udaje sie przedostać i znajdujesz sie w swoim najbliższym otoczeniu. Droga do eksploracji wolna.

 Tak wygląda OOBE wyuczone/wymuszone istnieje multum technik, np. najpierw osiągnąć świadomy sen, a potem wyrwać sie, prosić opiekunów o pomoc w wyjściu i wg. relacji będą cie ciągnęli aż nie wyjdziesz.

 Są tez eksterioryzacje spontaniczne, ni stad ni zowąd znajdujesz sie poza ciałem, albo budzisz sie w nocy aby skorzystać z łazienki, chwytasz za klamkę... i doznajesz czegoś niespotykanego. Oto twoja ręka przeszła przez klamkę!

 Jak by nie było, multum opisów doświadczeń z OOBE daje obraz świata, który znajduje sie poza... obraz często spójny, jednak zdecydowanie podzielony w postrzeganiu jako neutralny/pozytywny/negatywny.

 Mnie osobiście najbardziej zaciekawiły opisy bytów. Nie ma praktycznie podróżników którzy istot nie spotkali w 'astralu'. Niektórzy maja spotkania z nieprzyjaznymi, prymitywnymi istotami z 'niższych planów' inni z odległymi, bądź innymi podróżnikami, osobami zmarłymi a także z jaśniejącymi, miłującymi istotami.

 Z podkreśleniem na istoty miłujące.

 Jednym z podstawowych założeń OOBE jest posiadanie ciała astralnego którym to przemieszczamy sie w tamtym świecie, istnieje tez koncept porzucenia i tego ciała i parcia wyżej i wyżej w planach astralnych. Skoro zakładamy iż istnieje ciało astralne, naturalne jest ze pojawi sie ingerencja wen. Tak wiec istnieją i istoty które parają sie czepiania tych ciał. Czytałem kiedyś książkę Darka Sugiera której kopie można pobrać z http://www.obemaniak.pl/ . Autor podkreśla w niej ingerencje niefizycznych przyjaciół w jego ciało astralne.

 Wielu podróżników jednak budzi obawy i podnosi pytania odnośnie intencji tych bytów, niby bije od ich miłość, szczęście, spokój i radość, ale tak jak ludzie manipulują ludźmi, czy te istoty nie robią tego samego? Pokazując dobra twarz, mogą na prawdę mieć nikczemne intencje.

 Po powrocie do ciała wrażenie pozostanie, jeżeli kontakt był dobry, możemy uznać sie za 'usidlonych' będziemy próbować powrócić. Jeżeli 'niefizyczni przyjaciele' zaczną podsuwać nam pomysły, będziemy szukać ich realizacji w świecie rzeczywistym. A to rodzi szerokie i niebezpieczne pole do popisu.

Nie wnikam czy astral istnieje, możesz sie dowiedzieć z własnego doświadczenia jeśli chcesz, nikt nie wierzy póki sie tam nie znajdzie, jak dla mnie ok, świat jest pełen niedowiarków. OOBE zawsze sie fascynowałem, ale nigdy nie zagłębiałem w praktyce.

 Być może dla tego ze o ile można bagatelizować realność planu astralnego, o tyle nie można bagatelizować jego wpływu na doświadczenie ludzkie jakie będzie czerpał, czy to ze swojej wyobraźni, czy jak sie upierają inni z prawdziwych zaświatów.

 Odnalazłem w Internecie blog http://www.xara.blox.pl/ , na którym autorka opisała swoje doświadczenia z OOBE. Przeczytałem go po można powiedzieć wyczerpującej lekturze o OOBE rozłożonej na kilka lat. To co przeczytałem na blogu było inne. Nowe. Może to niesamowite pióro Xary stanowi tą różnice, a może tak na prawdę to informacje, które o OOBE zawarła przedstawiają relacje innych w nowym świetle. W świetle które to entuzjaści podroży astralnych bagatelizują, ponieważ czuja sie nietykalni, wierzą w szczere intencje swoich opiekunów, niefizycznych przyjaciół i innych bytów.

 Te historie radze przeczytać, bo ukazuje więcej niż mówi sie ogólnie, Autorka odkrywa ten sam spójny świat usłany światłem i przyjaciółmi... tyle ze...

 

 

"Miałam czternaście lat. Miałam niekontrolowane przebłyski jasnowidzenia i próbowałam nauczyć się kontroli nad tymi wizjami. Chciałam je opanować, chciałam je kontrolować. Nie chciałam już przebłysków zdarzeń, które następowały. Chciałam żeby to na mój wyraźny rozkaz się pokazywały a nie przypadkiem jak dotąd…

 Skąd przyszła mi ta myśl, nie wiedziałam. Po prostu tej nocy zaczęłam sobie wyobrażać swoje myśli, które przelewam z dzbana świadomości, do dzbana podświadomości a potem to wszystko do złotego kielicha nadświadomości. Nie znałam tych pojęć. One sobie przyszły i same się nazwały. Wyobrażałam to sobie, widziałam swoje dłonie, które dotykają naczyń i przelewają złoty puch. Widziałam to tak wyraźnie jakbym tam naprawdę była.

 I wtedy to się stało. Zaczęłam drżeć. Ale to nie było niepokojące drżenie. Raczej ciepłe i dotąd mi nieznane. Nie mogłam się ruszyć i pomimo, że byłam całkiem świadoma, nie przerażało mnie to. Poczułam jakby omdlenie i przez chwilę ucisk w gardle…Przez chwilę nie mogłam oddychać…potem zapadła na chwilę ciemność, a potem zobaczyłam siebie. Zobaczyłam siebie leżąca na łóżku z przymkniętymi oczami. I przyglądałam się sobie. I było mi dziwnie, bo osoba, którą widziałam, była tylko trójwymiarowa i wydawała mi się płaska i wszystko, co mnie otaczało było takie nieznane a jednak znane, choć tak inne. Pomimo, że byłam w swoim pokoju, to wydawał mi się on prymitywny, jak domek z kart. Jakbym patrzyła na świat pełen klocków, który można zdmuchnąć…

 Patrzyłam na siebie leżącą i pojęłam jaka jestem mała, jaka niedoskonała. A potem zobaczyłam to światło. Małe wątłe, ledwo zauważalne i zapragnęłam tam iść. I gdy tylko o tym pomyślałam już do niego podążałam. A kiedy stanęłam naprzeciw niego zobaczyłam, że to światło nie jest światłem. Że to światło tworzą trzy istoty mi podobne jednak większe i w jakiś sposób przygniatające mnie swoim jestestwem. Otoczyły mnie i zaczęłam rozumieć, co do mnie mówią, choć nie słyszałam ich głosu. Pomyślałam, widzę Anioły i kiedy to pomyślałam, a może nawet w tej samej chwili dostałam potwierdzającą odpowiedź…

 Powiedzieli, że czekali na mnie. Że wielu tu przychodzi, że nie jestem jedyna…

 Powróciłam tak nagle, jak się tam znalazłam. Tej nocy nie przespałam. Rozpatrywałam czy nie był to tylko sen. Powracałam myślami do tego wydarzenia także w dzień. Nie rozumiałam tego, bo było to tak rzeczywiste, tak prawdziwe, że nie mieściło się w kategorii snu. To były czasy gdzie o Internecie nie było mowy. W bibliotekach też nie było książek na taki temat. Nie wiem nawet czy istniało takie czasopismo jak „Wróżka”. Nie znałam nikogo, kto miałby podobne przeżycia. Zadzwoniłam na telefon zaufania. Rozłączyli się. Opowiedziałam mamie. Oczywiście nakazała mi iść do kościoła i się pomodlić. I oczywiście nie poszłam, choć udałam, że poszłam…

 To było dla mnie tak niesamowite doświadczenie, że chciałam przeżyć je jeszcze raz. Kładąc się spać, próbowałam sobie kolejno przypomnieć moje wizje przelewania myśli. Nie mogłam. Byłam rozkojarzona i chyba trochę poddenerwowana. Nie zdarzyło się nic.

 Dopiero kilka tygodni później, powróciłam tam po raz kolejny. Nie wywoływałam tego. Nastąpiło to w ciągu dnia. Siedziałam w fotelu, oglądałam Dynastię i nagle się to stało.

 Od tamtej pory zdarzało się to codziennie. Codziennie spotykałam te same jaśniejące istoty. Codziennie przez kolejne trzy lata.

Mówiły, że pochodzą wprost od Boga, że są przy mnie cały czas, nawet jak ich nie widzę. Zapytałam o ich imiona. Nigdy nie odpowiedziały. Nie niepokoiło mnie to wtedy, bo czułam od nich ciepło i miłość. Nie spostrzegłam nawet kiedy zaczęły kierować moim życiem…

 W swojej naiwności wierzyłam im. Przecież nie mogły być złe. Jaśniały, biło od nich to coś, czego opisać nie można. Absolutna, niewyobrażalna wprost potęga miłości. Czułam się przy nich tak bardzo bezpiecznie…Były dla mnie jak wyrocznia. Przestałam samodzielnie myśleć, zawsze podejmowałam decyzje zgodnie z ich sugestiami. Zawsze, nawet jeśli takie rozwiązanie było sprzeczne z moim własnym ja. I pomimo, że każda z podjętych przeze mnie decyzji była fatalna w skutkach, to nadal poddawałam się ich radom, ponieważ zapewniały mnie o ich słuszności i że taki jest Boski plan. Że Bóg chce dla mnie dobrze, bo mnie kocha. Jak więc miałam im nie wierzyć?

 Pytałam ich o wiarę. Pytałam o religię. Odpowiadały, że ludzie muszą wierzyć i Bóg jest zadowolony z tego, że ludzie wierzą. Mówiły, że dla Boga nie ma znaczenia jaką wiarę się wyznaje, byle oddawać mu cześć. Jemu i jego synowi. Pytałam o Marię, ale kiedy o nią pytałam, zawsze powracałam. Nigdy nie dostałam odpowiedzi.

 Ciągle jednak czułam, że jestem do czegoś przez nie przygotowywana.

 Któregoś razu powiedziały, że nadszedł już czas, że jestem gotowa.

 Nocą, tuż przed osiemnastymi urodzinami nie spotkałam już tych trzech istot. Czekał na mnie ktoś inny…

 Postać ta oślepiała mnie. Była potężna, pełna miłości, ale także w jakiś sposób sroga. Stałam przed nią i nie mogłam ogarnąć jej ogromu. Spytała, czy wiem kim jest. Odpowiedziałam zgodnie ze swoją wiarą- Jezusem????.

 „Jam jest”!

 Kolejne jej słowa były znamienne. Do dziś na samo wspomnienie mam gęsią skórkę…Chyba powinnam wymazać to z pamięci, ale nie potrafię…

 Zapytała- „Czy jesteś gotowa poznać Najwyższego i mu służyć w imię moje?

 I wtedy poczułam jakiś niepokój…Po raz pierwszy od trzech lat nie czułam się tu dobrze. Czułam, że jakaś niewidzialna siła odciąga mnie od tej postaci. Coś krzyczało za mną, coś co nie ujawniało się do tej pory. Coś nawoływało mnie do powrotu, do ucieczki. Byłam rozerwana, rozkojarzona, zaczęłam się bać. Postać, którą wzięłam za Jezusa zrobiła się nagle zimna. Zimna i narastała w niej złość. Złość wycelowana prosto we mnie. Powiedziała, że „on” nadchodzi. I zrobiło się czarno i wszędzie był krzyk. Wszystko stało się krzykiem i ciemnością. Coś szło, zbliżało się. Okrutne i straszne. Zło pomieszane z krzykiem jakby ludzi, choć nie wiem czym naprawdę było. Zbliżało się i otaczało mnie z każdej strony. Nie było światła, nie było miłości, nie było ciepła. Był krzyk, wrzaski, jęk i ciemność….

 Tego ranka nie obudziłam się...

 Obudziłam się ze śpiączki trzy dni potem. Leżałam w szpitalu. Przy moim łóżku siedziała mama.

 Lekarze nie byli w stanie podać diagnozy. Po kilku tygodniach i wielu badaniach oficjalna wersja brzmiała - Prawdopodobny chwilowy zanik cukru we krwi.

 Tamtej nocy straciłam dar jasnowidzenia. Straciłam też wiarę w Boga. Przestałam wierzyć. Byłam załamana. Może dlatego właśnie popchnęło mnie to do rzeczy, których robić nie powinnam a jednak żądza dowiedzenia się prawdy pchała mnie w tamtą, mroczną stronę…Ale to już inna historia…

 Dziś wiem, że istoty te nie były boskie. Nie spotkałam też Jezusa. Istoty te podszywały się pod to w co wierzyłam, co było mi znane. Gdybym była muzułmanką, podałyby się za Mahometa, gdybym była buddystką, spotkałabym Buddę. Gdybym wierzyła w Krisznę, spotkałabym Krisznę.

 Przez trzy lata manipulowały mną, podsuwając mi mylny obraz Boga i rzeczywistości. Ich rady, którym ulegałam, są znamienne w skutkach do dzisiaj. Dziś wiem, jak wiele osób im ulega. Jak wiele osób otrzymuje przekazy, które traktuje jako boskie. Jak wiele objawień i tzw. cudów pochodzi właśnie od tych istot. Ich siła jest przeogromna i zdominowała ludzi w sposób niepojęty. Nie ma znaczenia czy się doświadcza OOBE świadomie czy też nie. Tamtego czasu nawet nie wiedziałam czym jest OOBE i gdybym miała taką wiedzę jaką teraz mam, nigdy nie pozwoliłabym na to aby tam wrócić.

 Do dziś, kiedy tylko poczuje ten dreszcz, który oznacza jedno, natychmiast się przed tym bronię. I nie mówcie, że spotkałam złe, a inni spotykają dobre. Tak naprawdę nie wiecie, co spotykacie. Nie dowiecie się, ponieważ „prześwietlić” te istoty jest bardzo trudno. One dokładnie wiedzą w co wierzycie i czego oczekujecie i dają Wam właśnie to. Dają to tylko po to, aby móc Wami sterować. Tylko po to, aby powstawały Projekty typu Cheops lub tylko po to aby utwierdzić ludzkość, że dana religia jest prawdziwa. Czy naprawdę sądzicie, że objawienia Maryjne pochodzą właśnie od Maryji? Czy naprawdę sądzicie, że to prawdziwy Jezus przychodzi i objawia się ludziom? Po co prawdziwy Jezus miałby to robić? Jeśli macie choć trochę wątpliwości, choć odrobinę, nie wierzcie w to. Nie wierzcie tylko zastanówcie się przez chwilę, czy może ktoś inny za tym stoi i jaki ma w tym cel."

 

Powyższy tekst jest tekstem autorskim.
Kopiowanie, rozpowszechnianie tylko za zgodą autora tekstu.

 

 Ostatnich paragrafów nie byłbym w stanie ująć lepiej. Nie musisz wierzyć, nie uwierzysz zapewne póki tego nie zobaczysz, nie doświadczysz, póki tego nie dotkniesz. Póki nie znajdziesz sie pod własnym sufitem. Nie ważne czy uważasz podroż astralna za wymyśl swojej wyobraźni czy za rzeczywista eksterioryzacje, jeżeli myślisz ze to tylko sen, to wyciągnij choć jeden wniosek: "Tak naprawdę nie wiecie, co spotykacie.". We wszystkim kryć może sie podwójne dno, pod każdą intencją motyw, i z pewnością kryje sie tam gdzie pojawia sie ludzka wiara. Wiara wypełnia głód który budzi sie w momencie pojawienia sie ciekawości, pragnienia poznania prawdy. Wiara ta żądzę poznania zabija wypełniając ją byle jakim wytłumaczeniem - nie potrzebujesz juz odpowiedzi, dostałeś ja, i nawet jeśli nie wiesz czy jest prawdziwa, to co to za różnica, przecież juz myślisz ze wiesz, głód zniknął, nawet nie wiesz gdzie.

 

 

[Linki do wpisów Xary zamieszczonych powyżej:

http://xara.blox.pl/2008/08/Ku-przestrodze-I.html

http://xara.blox.pl/2008/08/Ku-przestrodze-II.html

http://xara.blox.pl/2008/08/Ku-przestrodze-III.html

http://xara.blox.pl/2008/08/Ku-przestrodze-IV.html ]

 

Drzeworyt - Flammarion znaleziony na: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/06/Universum.jpg