JustPaste.it

ADAŚ MIAUCZYŃSKI czyli „Achilles w dwudziestopiętrowym bloku"

Rysunek postaci w "Dniu Świra" Marka Koterskiego.

Rysunek postaci w "Dniu Świra" Marka Koterskiego.

 

           Adam Miauczyński, główny bohater „Dnia świra”, nie po raz pierwszy pojawia się w filmie Koterskiego. Jest to szósty film fabularny tego reżysera, w którym różni aktorzy (Marek Kondrat, Wojciech Wysocki, Zbigniew Rola, Cezary Pazura) grają postać o tym samym nazwisku[1]. Protagonista filmów Koterskiego to zazwyczaj przedstawiciel inteligencji o rozchwianym życiu psychicznym, który znajduje się na granicy szaleństwa. Przyczyny szaleństwa znacznie się jednak zmieniły w okresie blisko dwudziestu lat, jakie upłynęły od fabularnego debiutu Koterskiego. W filmach wcześniejszych jego źródłem jest zwykle sytuacja rodzinna, w późniejszym czynniki społeczne, ekonomiczne, a nawet polityczne.[2] Typowy bohater Koterskiego jest głęboko wyobcowany z otaczającego go środowiska, do którego jest nastawiony wrogo i agresywnie: [...] widzi tylko okropnych sąsiadów, widzi tylko te psy, które szarżują na niego, a nie te, które się łaszą.[3]

            Gdyby spróbować nanieść postać Adama / Michała Miauczyńskiego na mapę postaci kina polskiego, to niewątpliwie można uznać, iż jest on spadkobiercą postaci z filmów Andrzeja Munka. Pogląd taki uprawniony jest co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze bohater filmów Koterskiego stanowi element ciągu ewolucyjnego, który jest zauważalny w rozwoju męskiego bohatera powojennego kina polskiego. U podłoża zachowań tego bohatera, choć zachowania te mogą być różnorodne (od słabości i zakompleksienia aż po sadyzm), leży słabość fundamentalna i nieuleczalna – brak własnej tożsamości, co prowadzi do wielu tożsamości lub tożsamości rozszczepionej.[4] Ten ciąg ewolucyjny znajduje swój początek u Andrzeja Munka pod postacią Piszczyka z „Zezowatego szczęścia”. Rzec można, że Piszczyk narzucił polskiej kinematografii pewien wzór osobowy, że rozwija się ona, zazwyczaj nieświadomie i mimowolnie, w cieniu Piszczyka.[5] Niewątpliwie Adam / Michał Miauczyński dziedziczy po Piszczyku wiele fundamentalnych cech, m. in. potrzebę akceptacji i wiary w cokolwiek, co nadałoby sens życiu, które determinują jego zachowanie.

            Po drugie, zarówno film Munka jak i Koterskiego są realizacjami tego samego wzoru formalnego, w którym fabuła jest [...] pochodnią osobowości bohatera; niemal dosłownie spełnia on rolę „katalizatora” procesów implikujących akcję.[6] Akcja tych filmów jest niejako zakładnikiem tego, jaki bohater jest, a nie jak się bohater zachowa wobec postawionego przed nim problemu. Dodatkowym czynnikiem wspomagającym ten typ rozwoju fabuły jest ujawnianie myśli i stanów psychicznych bohatera poprzez monolog wewnętrzny, przeważający w narracji filmów Munka i Koterskiego. Za jeszcze jedno podobieństwo formalne można uznać kolistą zasadę konstruowania fabuły. Tak jak Munk w „Eroice” i „Zezowatym szczęściu”, tak Koterski niemal w każdym swoim filmie skazuje bohatera na powrót do punktu wyjścia.[7]

            Po trzecie wreszcie, główną kategorią estetyczną, która przeważa w filmach obu twórców, w mniejszym lub większym stopniu, jest groteska. Znajdujemy tu absurdalność wynikającą braku jednolitych zasad rządzących światem przedstawionym. Świat przedstawiony nie poddaje się logicznej interpretacji. Komizm miesza się z tragizmem, błazenada z rozpaczą i przerażeniem, patos z trywialnością, satyra z obiektywizmem.[8] To stwierdzenie Marioli Jankun – Dopartowej odnosi się wyłącznie do filmów Munka, jednak oglądając „Dom wariatów”, „Życie wewnętrzne” czy „Dzień świra” wyraźnie widać, że u Koterskiego światem przedstawionym rządzą te same zasady. Świat Adama / Michała Miauczyńskiego jest pozbawiony sensownych zasad, które mogłyby mu dać jakiekolwiek oparcie w rzeczywistości, zamiast tego miota się rozpaczliwie w świecie, którego całkowicie nie akceptuje.

            Niewątpliwie, chcąc w większym stopniu poznać postać Adama Miauczyńskiego z „Dnia świra” należy, choćby w niewielkim stopniu, usytuować ją na tle wcześniejszych perypetii bohatera filmów Koterskiego. W każdym przypadku jest to inteligent, który w zależności od filmu pracuje jako reżyser filmowy, krytyk literacki, bądź jego profesja nie jest ujawniona.[9] Za każdym jednak razem jest to postać rozczarowana wykonywanym przez siebie zajęciem. Jego wcześniejsze oczekiwania – poprzedzone zresztą szczerą fascynacją i miłością w stosunku do wybranego zawodu – w konfrontacji z rzeczywistością powodują, iż traci on całkowicie poczucie jakiegokolwiek sensu wykonywania swojej pracy. W „Dniu świra” Adam Miauczyński pracuje w liceum, gdzie trafił porzucając asystenturę na uniwersytecie, by, jak sam twierdzi, zostać nauczycielem zgodnie z powołaniem. I ta praca okazała się rozczarowaniem. Uczniowie go lekceważą „pierdząc” na jego lekcji, gdy on w tym czasie próbuje w nich zaszczepić miłość do poezji romantycznej; jego godność nauczyciela cierpi również z powodu marnej pensji, która ma się nijak do jego wykształcenia, sprawia mu ona niemal fizyczny ból: „I oto mi płacą. Czuję się jakby ktoś dał mi w mordę!”. Jego wykształcenie staje się również jedną z przyczyn braku porozumienia z innymi ludźmi, np. gdy Adaś w chwilowej poprawie nastroju pragnie porozmawiać z sąsiadem, to ten całkowicie nie wie, o co mu chodzi. Nawet znajomość języka angielskiego, która w teorii ma być pomocna w lepszej komunikacji, staje się jedynie przyczyną kłótni bohatera ze swoim synem.

            System polityczny, w którym żyją bohaterowie filmów Koterskiego, jest również powodem rozczarowania i braku możliwości zakorzenienia się w rzeczywistości. Michał Miauczyński z „Życia wewnętrznego” (1987) jest ofiarą i więźniem komunizmu, nienawidzącym tego systemu, a przynajmniej jego produktów, takich jak blokowisko.[10] Upadek komunizmu, tego stanu jednak nie zlikwidował, a wręcz pogłębił. W „Nic śmiesznego” (1995) pada nawet zdanie: „Komunizm zniszczył czterdzieści lat mego życia, a demokracja dopełniła destrukcji”. I tak siedem lat później w „Dniu świra” Adam Miauczyński dalej prowadzi nierówną walkę z systemem. W żaden sposób nie potrafi się przystosować do postkomunistycznej rzeczywistości. Nie widzi żadnej różnicy między komunizmem a demokracją, gdyż jak sam mówi: „Władza każdej maści ma mnie za nic”. Polityka „szarpie mu nerwy” i sprawia, że „już w nic nie wierzy”, a Polska staje mu przed oczami jako pociągowa „ojszczana” klapa sedesowa. Adaś to zatem weteran dyktatur (proletariatu, kościoła, mamusi, romantyzmu), zamulony „nowym wspaniałym światem” konsumpcji i byle jakiej demokracji.[11]  

            Jednak nieudana kariera i pogarda ze strony systemu politycznego, to nie jedyne czynniki, w których Adaś Miauczyński upatruje przyczyn swego złamanego życia. O swe porażki obwinia również rodzinę, zarówno matkę jak i byłą żonę. W „Dniu świra” matka jest dla niego uosobieniem dyktatorskiej władzy (porównuje ją nawet do Honeckera i Pinocheta), Którą najpierw sprawowała nad nim przy jego dorastaniu, a obecnie „terroryzuje” go swoim podeszłym wiekiem, który wywołuje w nim strach przed jej śmiercią. Oprócz tego między nim a matką istnieje całkowita pustka komunikacyjna, której symbolu można upatrywać w talerzu zupy krążącym nieustannie między nimi. Żona natomiast  przypomina mu tylko jego dawną utraconą miłość, od której uciekł i ożenił się bez miłości. W „Dniu świra” Adam Miauczyński jest już rozwiedziony, a jego była żona mieszka z ich synem. Jednak rozwód nie zakończył ordynarnych kłótni między nimi i przy każdej okazji skaczą sobie do gardeł. O tym jak mogło wyglądać małżeństwo Miauczyńskiego można się przekonać oglądając wcześniejsze filmy Koterskiego, a przede wszystkim „Życie wewnętrzne”. W filmie tym bohater praktycznie nie odzywa się do żony, a jeśli już się odezwie, to tylko po to, by ją pognębić psychicznie; ucieka się nawet do przemocy fizycznej i określeń typu „zdefektowana rura”. Warto zauważyć, że w „Życiu wewnętrznym” i „Dniu świra” żonę Miauczyńskiego gra ta sama aktorka, Joanna Sienkiewicz.

            Adaś Miauczyński, niezrozumiany przez społeczne środowisko, w którym się obraca, sam również nie potrafi i nie chce zrozumieć otaczających go ludzi; odnosi się do nich agresywnie i z nieukrywanym obrzydzeniem. Sąsiedzi doprowadzają go do szaleństwa, a jedyną obroną przed nimi jest dla niego zachowywanie się głośniej i agresywniej od nich. Jadąc pociągiem stara się całkowicie izolować od ludzi (nazywa ich „barachłem”) i wyszukuje różnego rodzaju metod, by jak najmniej się z nimi komunikować – jednak takie postępowanie doprowadza go jedynie do nieustannego zmieniania przedziałów. Pogarda Miauczyńskiego względem ludzi została w filmie zaakcentowana również poprzez jego rasizm, np. azjatycką lekarkę akupunktury nazywa „żółtą kukiełką”.

            Ciekawym rysem postaci „Dnia świra” jest język, którym się posługuje. Ujawnia się nim chorobliwy, obsesyjny perfekcjonizm, który sprawia, że nie będąc pewny używanej przez siebie formy odmiany pewnych słów, na wszelki wypadek woli wypowiedzieć je wszystkie w celu uniknięcia pomyłki (np. „tym, takim, taką” czy „tę, tą”). Jego chorobliwy perfekcjonizm, oprócz języka obejmuje również sferę jego zachowań, wyuczonej rutyny, która przejawia się w obsesyjnej precyzji wykonywanych czynności: siedem łyków wody mineralnej, siedmiokrotne mieszanie łyżeczką kawy, a nawet określenie swojego wieku jako siedem razy siedem.

            Język Miauczyńskiego jest przesycony wulgaryzmami, które niejednokrotnie wplata nawet w trzynastozgłoskowiec, którym często przemawia. Ordynarne przekleństwa Miauczyńskiego są jego rozpaczliwym buntem wobec życia. Bywają oznaką wściekłej furii, lub – jeszcze dalej idąc – rozpaczy.[12]  Próby przemawiania w sposób wyszukany czy wręcz poetycki, spotykają się ze wzgardą i niezrozumieniem, a chęć napisania wiersza kończy się jedynie nieustannym powracaniem do tego samego zdania („Pośród ogrodu siedzi ta królewska para”), które w filmie staje się leitmotivem całkowitej niemocy i otępienia postaci.

            Protagonista filmów Koterskiego podejmuje jednak, od czasu do czasu, próby wyzwolenia się ze swego szaleństwa i zerwania ze swym dotychczasowym życiem. Zwykle jednak jego ucieczka jest zaledwie ucieczką w marzenia: śnieniem albo wyobrażeniem. Jeśli zaś rzeczywiście opuszcza swój blok, ucieczka jest krótka i nie przynosi satysfakcji, jak nocny spacer Michała w „Życiu wewnętrznym”, który kończy się interwencją policji.[13] Przykładem takiej próby ucieczki w „Dniu świra” jest wyjazd bohatera nad morze. Ucieczka ta kończy się jednak całkowitym niepowodzeniem, spowodowanym niemocą uwolnienia się od własnych rozczarowań i niemożliwością odizolowania się od znienawidzonych przez Adasia ludzi.

            Koniec filmu „Dzień świra” przynosi jednak smutną konkluzję pod postacią autorefleksji Adama Miauczyńskiego, że tak naprawdę to on sam jest winien sytuacji, w jakiej się znalazł. Jako przedstawiciel inteligencji, który został wychowany na wzniosłych wzorach, nie może przejść do porządku dziennego nad zastanym rozziewem między ideałem a rzeczywistością. To, co go zabija to „najbliższe pięć minut”, z którym całkowicie nie może sobie poradzić. Jedyną reakcją, do jakiej jest zdolny w stosunku do otaczającego go świata, jest całkowita izolacja i dławiące rytuały, przyprawiające go o szaleństwo.

            Choć Koterski jest bezlitosny wobec swego protagonisty, jego środowiska, kultury i wszystkiego właściwie, co pojawia się czy przywołane jest na ekranie, w jego filmach nie znajdziemy śladu wyższości wobec widza. [14] To właśnie sprawia, że każdy z widzów może, w mniejszym lub większym stopniu, uosabiać się z Adamem Miauczyńskim. Tą drogą można dojść do głębszego zamysłu nad własnym życiem i oczyszczenia się z naleciałości tego wszystkiego, co uosabia tytułowy świr: zawiści, nienawiści, strachu przed życiem i śmiercią.

 

 

 


 

[1] Pominięty jest w tym artykule ostatni film Koterskiego: „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”.

[2] Ewa Mazierska, „Oswajanie szaleństwa, przyglądanie się polskości”, „Kino” nr 3/2003.

[3] Wywiad Magdy Sendeckiej z Markiem Koterskim, „Jestem jak jasna cholera!”, „Kino” nr 12/2002.

[4] Mirosław Przylipiak, „Kompleks Piszczyka”, „Kino” nr 12/2002.

[5] Tamże

[6] Mariola Jankun – Dopartowa, „Formy przestraszone ogniem i zapachem krwi”, w: „Człowiek z ekranu”, pod red. Marioli Jankun – Dopartowej i Mirosława Przylipiaka, Kraków 1996, s. 45 – 46.

[7] Ewa Mazierska, op. cit.

[8] Maciej Karpiński, „Niedoskonałe odbicie”, Warszawa 1995, s. 134.

[9] Ewa Mazierska, op. cit.

[10] Tamże

[11] Bartosz Żurawiecki, recenzja „Dnia świra”, „Film” nr 6/2002.

[12] Jerzy Płażewski, „Krokodyl a sprawa polska”, „Kino” nr 11/2002.

[13] Ewa Mizierska, op. cit.

[14] Tamże