JustPaste.it

O przyczynach konwersji na islam i dogmacie o Trójcy Świętej w Europie

O postępach islamu, przyczynach konwersji na islam i o dogmacie Trójcy Świętej, która upowszechniła się w Europie niejako w opozycji do tej religii

za: Franco Cardini, Europa a islam - Historia nieporozumienia, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2006

...jest rzeczą niewłaściwą mówić o ekspansji islamu w okresie od VII do X wieku jako o inwazji. Arabowie (!) nie mogli wówczas dysponować we własnej społeczności taką liczbą wojowników, aby podbić w ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat terytorium rozciągające się od Słupów Heraklesa do Indusu i do Syr Darii oraz od Kaukazu do Nubii. Począwszy od kampanii kalifów - bezpośrednich następców Proroka - czyli od lat trzydziestych VII wieku, ekspansja islamu nigdy nie przypominała gwałtownej, niepowstrzymanej inwazji zbrojnej - ani tym bardziej Völkerwanderung - ale była raczej nie zawsze koherentnym i ciągłym procesem zdobywania, czy też nigdy nie prowokowaną, ani tym bardziej narzucaną, konwersją grup, należących do społeczeństw znużonych bądź pozostających w stanie kryzysu - niezależnie czy byli to chrześcijańscy monofizyci z Syrii czy Egiptu, traktowani surowo za rządów bizantyńskiego basileusa, czy też społeczności podporządkowane szachom z dynastii Sasanidów, pragnące się uwolnić od starych i skostniałych struktur władzy oraz określić na nowo swoją tożsamość, skupiając się wokół nowego katalizatora, jakim stało się słowo wyrażające podporządkowanie Bogu, które szerzył jego rasul Muhammad. I chociaż wielu wolało pozostać wiernymi swojemu wyznaniu, płacąc z tego powodu podatek pogłówny (dżizja) i uiszczając opłatę od ziemi (charadż), nakładaną na niemuzułmanów, oraz godząc się z tym, iż uważano ich za dhimmi - czyli „chronionych”, ale również „podporządkowanych”, mimo to uznawali rządy niewiernych za lepsze od tych, które sprawowali ich współwyznawcy.
W każdym razie mit Poitiers przetrwał, czego sugestywny obraz zawierają strony autorstwa Edwarda Gibbona, i przyczynił się w pewnym sensie do zracjonalizowania historii Europy, rozumianej jako dzieje konfrontacji z islamem. Powiadano, że bez Poitiers i heroizmu Karola Młota imię Allaha byłoby głoszone przez muezinów z wysokości wież Oksfordu, w sławnym uniwersytecie studiowano by Koran, zaś dzieje świata przybrałyby inny obrót.
Bezcelowe jest sprowadzanie do właściwych proporcji bitwy pod Poitiers, chociaż zasadne jest zachęcanie do rozwagi przy próbach minimalizowania i „demitologizowania” - należy powiedzieć, że nikt już nie wierzy w jej decydujące znaczenie. „Mit” owego starcia zbrojnego funkcjonuje dzisiaj przede wszystkim jako frazes, typowy dla środków masowego przekazu; z drugiej strony - nie ma rzeczy trudniejszej, aniżeli pozbycie się takiego właśnie powszechnego przekonania. Wiemy dobrze, że gloryfikacja zwycięstwa odniesionego na drodze między Tours i Poitiers, kilka kilometrów na północny wschód od wideł Yienny i Creuse, była dziełem propagandy frankijskiej i papieskiej, a jej celem było utrwalenie chwały narodu, któremu nadano miano „pierworodnej córy Kościoła rzymskiego”. Kryła się za tym również intencja przyćmienia sławy basileusa Leona III Izauryjskiego, który w 718 roku zmusił muzułmanów do odstąpienia od rozpoczętego rok wcześniej oblężenia Konstantynopola i zagroził poważnie ich panowaniu na morzach, utrzymując kontrolę nad Morzem Czarnym, Egejskim i środkową częścią Śródziemnego, oraz na wiele lat odwiódł ich od dalszych prób przenikania w głąb Półwyspu Anatolijskiego. Wierni Kościoła łacińskiego nie mogli oczywiście honorować Leona III, ikonoklasty; później zarzucano mu również przynależność do cywilizacji bizantyńskiej, która ze względu na głęboko zakorzenione przesądy świata zachodniego długo opisywana była jako nikczemna, dekadencka i zdegenerowana. Mit Poitiers ukrył przed nami, ludźmi współczesnymi, jeśli nie milczenie, to nieliczne i mało precyzyjne informacje, pochodzące ze źródeł europejskich, współczesnych islamowi. Skądinąd jest rzeczą znaną, że okres wielkiej eksplozji podbojów muzułmańskich był również czasem długiej i głębokiej depresji świata zachodnioeuropejskiego; przyczyną bowiem milczenia lub nieadekwatnych informacji jest przede wszystkim dezinformacja lub ignorancja.

[str. 13-14]

Wydaje się, że już na początku X wieku dzięki kontaktom handlowym islam dotarł do wielu obszarów Azji centralnej: tą drogą ulegli islamizacji Bułgarzy z magna Bulgaria - w zakolu Wołgi - a także Chazarowie, którzy przyjęli uprzednio religię hebrajską (a przynajmniej zrobiła to ich klasa rządząca). Ruski mnich Nestor w swojej kronice z XII wieku utrzymuje, że w 986 roku muzułmańscy Bułgarzy stawili się przed Włodzimierzem, księciem kijowskim, wówczas jeszcze poganinem, i zaproponowali mu przejście na islam, czego zresztą książę nie brał pod uwagę, bowiem obrzezanie i powstrzymywanie się od picia wina i jedzenia mięsa wieprzowego zupełnie mu nie odpowiadało. Włodzimierz (nazwany później „Wielkim") dwa lata później, po otrzymaniu propozycji bizantyńskiej, przyjął chrześcijaństwo obrządku greckiego.
Przyczyny takiego wyboru mogą się wydawać prymitywne; bądź też naiwnością ze strony kronikarza jest przedstawianie ich w ten sposób. Jednakże, pomijając kwestię jego horyzontów myślowych i publiczności, do której skierowana była kronika, należy rozważyć, jakie konsekwencje mogłoby mieć dla historii Europy ewentualne przyjęcie przez Ruś islamu? Chrześcijańska Europa znalazłaby się w potrzasku: na Morzu Śródziemnym flota Waregów-Słowian nie walczyłaby dla Greków, lecz dla Arabów, a islam zbudowałby swoje bastiony na wschodnich krańcach Europy, skąd mógłby przeniknąć do Skandynawii, zanim pojawiliby się tam chrześcijańscy misjonarze.
Jest to jeszcze jeden dowód na to, że o historii nie tylko można, ale wręcz należy mówić, posługując się trybem warunkowym, stosując wszystkie możliwe »jeśli” oraz „gdyby”. Tylko wówczas ciężar rzeczywistych wydarzeń jawi się w całym swoim realnym wymiarze, wraz ze wszystkimi konsekwencjami, przy czym należy brać pod uwagę wszystkie możliwości, które nigdy nie doszły do skutku ze względu na grę, jaka toczy się między wolą jednostek i grup, między uwarunkowaniami przeszłości i związanymi ze środowiskiem; wreszcie ze względu na splot nieprzewidzianych przypadków.

[str. 37; zob. również: Z przyczyn niezrozumienia islamu w Europie]

Jednak wyżsi rangą duchowni mozarabscy skłonni byli koegzystować z muzułmanami: można z dużym prawdopodobieństwem tak właśnie potraktować wybór dokonany przez arcybiskupa Toledo Elipranda, który w końcu VIII wieku przyjął doktrynę „adopcyjną” jako niewyrażone wprost przyzwolenie na rygorystyczny monoteizm islamski. Zgodnie z ową doktryną Chrystus był „Wybrańcem”, „adoptowanym” przez Boga, jednak Osoba Boska pozostawała jedna. W odpowiedzi, w północnej części półwyspu, niepodatnej na wpływy błyskawicznie przeprowadzonego przez muzułmanów podboju, silnie upowszechnił się dogmat Trójcy Świętej, w czym niewątpliwie można dostrzec element zdecydowanego oporu wobec islamu.
[str. 43]

 

Źródło: http://www.islam-in-poland.org/index.php/weblog/more/9189/