JustPaste.it

Wyborca kontra rządzący

Jak to się robi czyli polityka....

Jak to się robi czyli polityka....

 

 

Spokojnie, tylko spokojnie, pomyślał Wyborca, stojąc przed gabinetem Rządzącego.

O audiencję starał się bardzo długo. W pewnym momencie zwątpił czy kiedykolwiek będzie mu dane ujrzeć jego oblicze. Termin spotkania był nieustannie przesuwany, za każdym razem bez uzasadnienia.

W końcu jednak nadszedł ten dzień, a on sam z trudem ukrywał zdenerwowanie. Towarzyszyło mu ono już od chwili przekroczenia progu siedziby Władzy i narastało z każdym, napotykanym punktem kontroli, przez który musiał przejść, by dostać się na kolejne piętro. Swoje apogeum osiągnęło jednak przed mahoniowymi drzwiami ze złoconą tabliczką z napisem „Władza”. Miał wrażenie, że w żyłach, zamiast krwi, płynie mu czysta adrenalina. Czuł nieodpartą chęć ucieczki, lecz zdawał sobie sprawę, że taka okazja może się długo nie powtórzyć. Teraz, albo nigdy, pomyślał, wziął głęboki oddech  i zapukał do drzwi. Z wnętrza rozległ się kobiecy głos.

- Proszę wejść.

Nacisnął mosiężną klamkę i wszedł do środka. Spartańskie warunki, jakie tam panowały wprawiły go w zdumienie. Pośrodku niemal pustego, pozbawionego okienpomieszczenia, skąpanego w zimnym świetle jarzeniówek, stało biurko, za którym siedziała kobieta wpatrująca się w ekran komputera. Wyglądała na bardzo zmęczoną.Jej blada, poszarzała cera mocno kontrastowała z ciemnymi obwódkami wokół oczu; drobną twarz,na której tkwiły wielkie okulary w grubych oprawkach, okalały matowe włosy, w kolorze ziemi.

- Niech Pan wejdzie, już na Pana czeka – rzuciła, nie odrywając wzroku od monitora.

Po lewej stronie znajdowały się ogromne, stalowe drzwi, nad którymi znajdowała się kamera. Niepewnym krokiem podszedł do nich, zapukał i po chwili wahania wszedł do środka.

- Dzień dobry – wydusił z siebie nieśmiało, oszołomiony widokiem, który mu się ukazał.

Pomieszczenie aż kipiało od przepychu. Na suficie pokrytym lustrami wisiał ogromny kryształowy żyrandol, ściany wyłożone były białym marmurem a podłogę otulał gruby, wzorzysty dywan;wokół stały meble antyki - wykonane z najszlachetniejszych gatunków drewna, bogato zdobione kunsztownymi złoceniami. Na luksusowej, skórzanej sofie, po prawej stronie, leżała młoda kobieta w zalotnej pozie, ubrana jedynie w czarną bieliznę i buty na oszałamiająco wysokim obcasie. Gdy wszedł, na jej twarzy pojawił się uwodzicielski uśmiech, lecz spojrzenie zdradzało obojętność i coś jeszcze... Jakby smutek, wręcz rozpacz.

Pośrodku pokoju stało imponujących rozmiarów biurko, na którym trzymał nogi zasiadający w skórzanym fotelu mężczyzna w czarnym garniturze. W jednej ręce miał cygaro, w drugiej szklankę z bursztynowym płynem.

-Witam szanownego Wyborcę – rzekł ów mężczyzna, wskazując na krzesło, stojące przed biurkiem. – Proszę, niech Pan się rozgości.

Wyborca ostrożnie przeszedł po dywanie, starając się omijać jasne elementy, by przypadkiem ich nie zabrudzić, po czym usiadł na wskazane miejsce. Krzesło było małe i ledwie się w nim zmieścił.

- Cóż to zasprawa wielkiej wagi, z którą nie poradziła sobie cała armia moich urzędników, sprowadziła Pana tutaj? Zdaje Pan sobie chyba sprawę jak cenny jest mój czas? - spytał Rządzący, nadal trzymając nogi na biurku. W tonie jego głosu słychać było rozbawienie.

- Otóż...yyy... Chciałbym się najpierw przedstawić. Nazywam się.....

- Nic mnie to nie obchodzi. Do rzeczy – przerwał mu Rządzącya następnie jednym haustem opróżnił szklankę. Z szuflady wyciągnął Macallana i położył na biurku. Widząc zdumienie w oczach Wyborcy na widok whisky, po pięćset dolarów za butelkę, dodał  - Napije się Pan czegoś? Może herbaty?

-Nie, dziękuję, ja....

- Spokojnie, nie musi się Pan krępować. To na koszt firmy – odparł Rządzący i roześmiał się. Chwilę później twarz mu spoważniała – Chyba płaci Pan podatki?

-Ależ oczywiście.

- To dobrze – odparł Rządzący, podnosząc słuchawkę interkomu – Przynieś herbatę – rzucił, po czym spojrzał z uwagą na Wyborcę.- Co więc sprowadza Pana do mnie?

- Mam do Pana, jako do przedstawiciela narodu, pewne pytanie.

- Słucham uważnie.

- Niestety jest tak, iż pomimo zapewnień władz o rychłej poprawie sytuacji w naszym kraju, ciągle jest tak samo lub jeszcze gorzej.Problemów przybywa, zamiast ubywać, ekipy rządzące zmieniają się jak w kalejdoskopie, za każdym razem obiecując zmiany na lepsze, lecz są to obietnice bez pokrycia.Kiedy więc zostaną wprowadzone zmiany, które uleczą nasz kraj i sprawią, że uczciwy, ciężko pracujący obywatel faktycznie odczuje, że ten kraj zmierza w dobrym kierunku? Krótko mówiąc – pytam, kiedy będzie naprawdę lepiej?

- Hmm.... tu mnie Pan zaskoczył. Naprawdę uważa Pan, że jest aż tak źle? – spytał powątpiewająco Rządzący.

- Tak – odparł zdecydowanie Wyborca. – Bezrobocie rośnie, sytuacja w służbie zdrowia jest dramatyczna, wysokość rent     i emerytur w większości przypadków to kpina, korupcja i nepotyzm szerzą się jak zaraza. Przykłady można mnożyć a nawet potęgować!

- Nie popadajmy w przesadę – rzucił Rządzący, przypalając cygaro. – Sądzi Pan, że tu jest źle? Istnieje mnóstwo krajów,    w których sytuacja jest znacznie gorsza, a ludzie jakoś żyją.

- Tak, to prawda. Ale są też państwa, w których obywatelom żyje się znacznie lepiej niż u nas – zaprotestował Wyborca.

- Skoro tam jest tak dobrze, to czemu się Pan tam nie przeprowadzi? Czy ktoś tu Pana na siłę trzyma? Granice są otwarte, droga wolna...

- Emigracja nie wchodzi w rachubę. Jestem patriotą i kocham swój kraj, a moim marzeniem jest by jego obywatele żyli w spokoju i dostatku – oburzył się Wyborca.

- Ja tam nie narzekam – oznajmiłRządzący i zachichotał.

Wyborca chciał coś powiedzieć, ale po tych słowach nic mu nie przychodziło do głowy. Gorączkowo zastanawiał się czy się nie przesłyszał.

Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Do gabinetu weszła kobieta, którą Wyborca widział przed gabinetem. Niosła herbatę. Bez słowa położyła ją przed Wyborcą, po czym wyszła.Z bliska wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną.

- Wie Pan kto to jest? – spytał konspiracyjnym szeptem Rządzący, nachylając się w stronę Wyborcy.To Młodzieżówka – kontynuował, nie czekając na odpowiedź. –Harują tacyna rzecz partii, licząc, że kiedyś znajdą się na listach. Kariera polityczna im się marzy. Może nawet posadka ministerialna. Część z nich ma głowy pełne ideałów, pomysłów, inicjatyw. Wydaje im się, że wystarczą dobre intencje, ciężka praca i zapał, by ich wizje mogły się urzeczywistnić.                                  Są bezkompromisowi i gotowi walczyć do upadłego, za swoje przekonania. Ale polityka to nie gra dla takich.Bo polityka to kompromisy, wzajemne zależności, układy oraz umiejętność rozpoznawania komu warto wchodzić w tyłek a kogo niszczyć. Prawdziwy polityk wyznaje bowiem jedną zasadę – „nigdy nie mów nigdy”. Jeśli to zrozumiesz, świat polityki stoi przed tobą otworem.

- A ta gra, jak Pan to ujął... – zaczął niepewnie Wyborca. Był wyraźnie zbity z tropu przebiegiem rozmowy. – O co się toczy?

- Jak to o co? – zdziwił się Rządzący – O władzę, wpływy irealizacje życiowych ambicji.

- A jest w niej również miejsce na urzeczywistnianie ideałów demokracji, takich jak wolność, równość czy sprawiedliwość? I czy gracze pamiętają, że ich zadaniem jest przede wszystkim wzięcie odpowiedzialności za losy społeczeństwa oraz troska o jego byt?

- Niech Pan pozwoli, że coś Panu wytłumaczę. Urok demokracji polega na tym, że po władze teoretycznie może sięgnąć niemal każdy. Trzeba jedynie, oprócz posiadania zaplecza politycznego,potrafić przekonać was – wyborców - że jest się lekiem na całe zło.

Pędzicie wtedy do urn, zwabieni wizją lepszego jutra stworzonego przez speców od marketingui wybieracie zwycięzcę konkursu na najlepszą ściemę. A dlaczego? Bo nie macie innego wyjścia. Tak to już jest na tym świecie urządzone, że ktoś rządzić musi, czy się to komuś podoba czy nie.Powierzacie swoje nadzieje, marzenia, a co najważniejsze – władzę, ludziom, którzy wykazali wystarczająco dużo determinacji by wdrapać się na sam szczyt góry łajna, zwanej karierą polityczną – a nieubrudzonych Pan tam nie uświadczy, zapewniam Pana - a potem się dziwicie, że miało być tak pięknie    a wyszło jak zawsze. Zresztą demokracja ma wiele innych zalet, prawda Demokracjo? – Rządzący skierował wzrok w stronę kobiety leżącej na sofie i uśmiechnął się lubieżnie. Niektóre twoje instytucje wspaniale służą mojemu...hmm...interesowi.

Wyborca z niedowierzaniem pokręcił głową.

- Chce Pan powiedzieć, że zajmując najwyższe funkcje w państwie kierujecie się wyłącznie dobrem osobistym                      i kompletnie wam nie zależy,aby w kraju zmienić coś na lepsze?!

- To zbyt duże uproszczenie – odparł Rządzący marszcząc brwi.-  Robimy tyle, ile jest konieczne, by słupki sondaży utrzymywały się na przyzwoitym poziomie. Trzeba się też czymś pochwalić podczas kampanii wyborczej.

Wyborca zwiesił głowę. Nie miał już nic więcej do powiedzenia. Czuł się zdradzony.

Drzwi gabinetu ponownie otworzyły się, a do środka wszedł mężczyzna. Już na pierwszy rzut oka było widać, że to, w co był ubrany, stanowiło równowartość wielu średnich krajowych. W ręku trzymał teczkę.

Na jego widok Rządzący szeroko się uśmiechnął.

-Witam Pana Lobbystę powiedział, po czym wstał i uścisnął mężczyźnie rękę. Można było dostrzec, że łączy ich zażyłość.

- Cześć stary. A to kto? - spytał Lobbysta, spoglądając podejrzliwie na Wyborcę.

Rządzący machnął ręką – Nikt. Nie przejmuj się nim.Opowiadaj lepiej jak poszło.Rozumiem, że sięzgodzili?

- A mieli inne wyjście?spytał Lobbysta. Na jego twarzy malował się triumf. – Trzymaj. Chciałeś w euro, nie? – dodał, wręczając Rządzącemu teczkę. – Muszę lecieć.

- Już?  - zdziwił się Rządzący.

- Mam jeszcze jedno spotkanie. Widzimy się wieczorem u Mecenasa, ok?

- Jasne. To do zobaczenia.

Gdy Lobbysta opuścił gabinet, Rządzący ponownie rozłożył się w fotelu. Był wyraźnie zadowolony.

- Doprawdy zadziwiający pokaz arogancji i cynizmu władzy - stwierdził zrezygnowanym głosem Wyborca po czym wstał.       – Pójdę już.

- Skoro Pan nalega – odparł Rządzący, wykrzywiając twarz w złośliwym uśmieszku.

Wyborca zaczął iść w stronę drzwi. Nagle stanął i odwrócił się.

- Kiedyś ludzie przejrzą na oczy – powiedział z przekonaniem i przestaną godzić się na bycie narzędziem w waszych rękach.Kiedyś zjednoczą się, rozerwą na strzępy tę zasłonę pozorów i dostrzegą prawdę, a wtedy....

- A wtedy co? – przerwał mu Rządzący. Był wyraźnie poirytowany – Cóż takiego się stanie? Opowiem Panu coś o społeczeństwie, w którego zdolności do masowej mobilizacji tak Pan wierzy. Jest tak, że zdecydowana większość z was kompletnie nie jest zainteresowana prawdą lub wręcz ją odrzuca. Choć to zabrzmi dość brutalnie, to dziś do szczęścia potrzebujecie jedynie trzech rzeczy – chleba, igrzysk i poczucia bezpieczeństwa. Po ciężkim dniu pracy ogląda Pan sobie na nowiutkiej plazmie wiadomości, o tym jak walczymy z korupcją czy łapiemy przestępców, by następnie przełączyć kanał i obejrzeć jakieś show czy inną, komercyjną papkę. Czy można chcieć więcej? Za obronę takiego stylu życia jesteście w stanie,bez mrugnięcia okiem, poświęcić swoje swobody obywatelskie, które i tak wydzieramy wam, kawałek po kawałku, pod pretekstem walki z terroryzmem i zapewnienia bezpieczeństwa. I gówno was obchodziczyje tak naprawdę interesy reprezentujemy, o ile umiemy zachować pozory.

-Czy to wszystko, co ma mi Pan do powiedzenia? – spytał przez zaciśnięte zęby Wyborca. Czuł narastającą wściekłość.

- Wszystko – odparł Rządzący, po czym uśmiechnął się szyderczo – I jeszcze jedno. Niech Pan nie zapomni oddać na mnie głosu w nadchodzących wyborach.

- Dlaczego niby miałbym to zrobić?!

- Bo po mnie mogą przyjść jeszcze bardziej pazerni, cwani i bezczelni.

- Tak się nie stanie – odparł Wyborca i otworzył drzwi.

Zanim je zamknął,usłyszał jak Rządzący się śmieje.

Coraz głośniej i głośniej....