JustPaste.it

Katarzyna Cegielska, Gratulował ambasador fiński, polski nie...

„kto zna prezesa Jana Kobylańskiego jest automatycznie źle widziany i izolowany przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych”

„kto zna prezesa Jana Kobylańskiego jest automatycznie źle widziany i izolowany przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych”

 

e82753fb9cb6091300a0630be543661b.pngZ Andrzejem Zabłockim, prezesem Zjednoczenia Polskiego im. Ignacego Domeyki, wiceprezesem USOPAŁ, Górnikiem Roku 2008/2009 w Chile, rozmawia Katarzyna Cegielska

Co dwa lata chilijskie ministerstwo górnictwa wraz z branżowymi związkami i organizacjami wybiera zasłużonego górnika i przyznaje mu prestiżowy tytuł. Na lata 2008/2009 na tytuł ten zasłużył Polak, właśnie Pan. Czym zajmuje się Pan w Chile i za jakie działania ministerstwo Pana doceniło?
- Od 27 lat mieszkam w Chile i dałem się w ciągu tego czasu poznać jako inżynier, który bardzo aktywnie działa w dziedzinie rozwoju przemysłu górniczego w Chile, szczególnie w sektorze mechanizacji górnictwa podziemnego. Pracuję dla szwedzkiej firmy Atlas Copco jako dyrektor do spraw górnictwa. Jestem często zapraszany na różne kongresy i sympozja górnicze jako ekspert w dziedzinie mechanizacji, miałem wiele publikacji w prestiżowych pismach górniczych, nie tylko w Chile, oraz wystąpień na międzynarodowych seminariach. Występowałem także na chilijskich i fińskich uniwersytetach. Tytuł Górnika, jaki nadaje chilijskie ministerstwo górnictwa razem z branżowymi związkami, został wręczony podczas największej w Ameryce Łacińskiej wystawy górniczej i drugiej na świecie po Minexpo w Las Vegas, EXPOMIN 2008 w Santiago de Chile.

Mimo tak zaszczytnego tytułu na gratulacje z ambasady polskiej Pan się nie doczekał?
- Niestety, od ponad pół roku nie ma żadnych kontaktów pomiędzy tutejszą Polonią i ambasadą. Podobno (i to wiadomo, tylko że ambasada oficjalnie do tego się nie przyznaje) jest to tłumaczone w ten sposób, że ja jako prezes Zjednoczenia Polskiego im. Ignacego Domeyki jestem również wiceprezesem Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, a ktoś, kto zna prezesa Jana Kobylańskiego jest automatycznie źle widziany i izolowany przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Dlatego trudno oczekiwać tego, iż ktoś z polskiej ambasady złoży gratulacje. Natomiast mam również paszport fiński, dlatego gratulował mi ambasador Finlandii. Stowarzyszenie Inżynierów Górnictwa w Chile zorganizowało specjany koktail na moją cześć i przykre jest to, że właśnie polskie władze nie zrobiły nic, i to właśnie w kraju górnictwa i sławnego Polaka Ignacego Domeyki. Źle rozumiana polityka widocznie jest ważniejsza dla polskiego rządu niż dobre imię Polski i Polaków za granicą.

To nie pierwsze wyróżnienie, jakie spotkało Pana ze strony Chile, wcześniej docenił Pana Chilijski Instytut Górnictwa...
- Chilijskie Stowarzyszenie Inżynierów Górnictwa wybrało mnie na dyrektora tej instytucji (już po raz drugi - kadencja trwa 2 lata). Dzięki temu mogłem doprowadzić do zbliżenia i współpracy polskich i chilijskich górników. Podpisaliśmy umowę o współpracy z polską organizacją - Stowarzyszeniem Inżynierów i Techników Górnictwa we Wrocławiu, jak również między uniwersytetami: wrocławskim i chilijskim. Warto dodać, że Ignacy Domeyko był trzykrotnie rektorem Uniwersytetu w Chile. Bardzo ciekawym wydarzeniem dla mnie było także wyróżnienie, specjalny medal, przyznany kilka lat temu przez tutejszy parlament (izba poselska) za rozpowszechnianie wiedzy o górnictwie chilijskim poza granicami tego kraju. Wówczas uroczystość odbyła się w obecności byłego ambasadora RP w Chile - Jarosława Spyry.

W ten sposób podtrzymuje Pan tradycje wielkiego Polaka, o którym Pan wspomniał - Ignacego Domeyki - ojca chilijskiego górnictwa...
- W skromnym zakresie podtrzymuję tradycje domeykowskie. Oczywiście jestem bardzo dumny z tego, że jestem Polakiem, tak jak Ignacy Domeyko. Podczas obchodów 200. rocznicy urodzin Ignacego Domeyki z naszej inicjatywy (Zjednoczenia Polskiego) odsłonięto pamiątkową tablicę w siedzibie Stowarzyszenia Inżynierów Górnictwa. Wydaliśmy również książkę na temat podróży Domeyki po Araukanii, z komentarzem prof. Jerzego Achmatowicza, który przebył tę trasę 150 lat później. Ogromną pracę na temat naszego rodaka napisał ambasador RP w Chile (później ambasador w Argentynie) prof. Zdzisław Jan Ryn, zawsze bardzo aktywny w sprawach polonijnych.

Czy to, że jest Pan Polakiem jak Ignacy Domeyko, którego wielką spuściznę naród chilijski bardzo ceni, wpływa na postrzeganie Pana przez Chilijczyków? Jaki jest ich stosunek do Polaka?
- Polacy mają bardzo dobrą opinię w Chile - wiadomo, komu to zawdzięczmy - przede wszystkim Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II. Ale tutaj do dziś ludzie pamiętają naszych piłkarzy - Latę, Dejnę, Bońka. Nazwisko Ignacego Domeyki wszyscy znają, jednak po tylu latach od jego śmierci wielu młodych nie wie, niestety, że był Polakiem, i my, jako Zjednoczenie Polskie, dużo pracujemy nad tym, aby o tym pamiętali. Organizujemy specjalne wystawy i wydawnictwa. W Chile mieszkało i mieszka wielu Polakow znanych też w innych dziedzinach, i zawsze byli dobrze widziani. Ostatnio przyjechało z Polski dużo młodych ludzi i trudno im wytłumaczyć (nie mówię o Chilijczykach, którzy mnie znają), dlaczego ambasada RP dzieli Polonię. Choć prawdę mówiąc, nie bardzo mogą to zrobić, bo w Chile obecnie nie ma innej polonijnej organizacji, mimo że na stronie internetowej ambasady do dziś figuruje nazwa drugiej - Koło Jana Pawła II).

W jaki sposób znalazł się Pan w tej części świata?
- W 1982 roku moja szwedzka firma zaproponowała mi wyjazd (wówczas pracowałem dla nich w Finlandii) na placówkę do Chile na 3 lata. Ponieważ znałem ten kraj ze względu na Ignacego Domeykę, od razu się zgodziłem, mimo że straszyli mnie dyktaturą Pinocheta. Dyktatura nie była aż tak straszna, bo już w tym czasie większość "prześladowanych" lewicowców mieszkała w Szwecji, Francji, niektórzy w NRD, a mnie bardzo interesował tutejszy przemysł górniczy, który robił ogromne postępy i dziś jest pierwszym na świecie eksporterem miedzi.

Oprócz pracy zawodowej, jak Pan wspomniał, działa Pan wśród chilijskiej Polonii, która co prawda nie jest liczna, ale z tradycjami...
- Od ponad 15 lat jestem prezesem Zjednoczenia Polskiego. Dziś rola polonijnych organizacji jest zupełnie inna niż kiedyś. Dlatego zawsze myśleliśmy, iż po upadku komunizmu w końcu będziemy wspólnie pracować z ambasadą - i tak było... Aż coś komuś w Polsce się nie spodobało. Dziś młodzież jest inna i staram się, jak mogę, aby ją zainteresować pracą społeczną, organizacją wspólnych spotkań na temat znanych Polaków, którzy dużo w tym kraju zrobili. A wielu jest takich, do dziś są znani i warto te tradycje podtrzymywać.
Mamy również polski kościół i polonijnego kapelana. Na koniec roku organizujemy tradycyjny obiad polonijny. Po raz pierwszy w historii naszej Polonii odbył się on w tym roku w restauracji, której właścicielem jest Polak - mój syn.

Mieszkając tak daleko od Ojczyzny, zachowuje Pan polskość w domu. Pana żona jest Finką. Dzieci, których rodzice należą do różnych narodowości, zazwyczaj uczą się języka matki. A Państwa syn mówi także po polsku...
- Pracuję społecznie, wiadomo, że tego się nie robi dla pieniedzy, i dzieci to obserwowały. Nie musiałem im wiele tłumaczyć, obserwując to, same zrozumiały, co to znaczy patriotyzm. Z moim synem często jeździliśmy do Polski na polonijne turnieje tenisowe, odwiedzaliśmy moją rodzinę. Automatycznie coś mu z polskiego jezyka zostało, bo w Chile nie ma polskich szkół. Żona też często mi towarzyszyła i do dziś uczestniczy w naszych polonijnych zebraniach i polskich Mszach Świętych. W tym roku organizuję spotkanie rodzinne - polsko-fińskie - na polskiej ziemi w Sopocie.

Serdecznie dziękuję
za rozmowę.

Zobacz też

 

Źródło: Katarzyna Cegielska