JustPaste.it
gun control – niezwykle rozciągliwe określenie oznaczające różne stopnie przeszkód prawnych na drodze obywatela do wejścia w posiadanie broni

gun control – niezwykle rozciągliwe określenie oznaczające różne stopnie przeszkód prawnych na drodze obywatela do wejścia w posiadanie broni

 

Nie poddając się euro-socjalistycznej paranoi Szwajcaria jest nie tylko oazą rozsądku w Europie. Jest także oazą kultury broni palnej. Wywodzi się to z długiej tradycji właściwie pojętej wolności i ze zrozumienia że państwo jest dobrem wspólnym należącym do wolnych obywateli. A nie odwrotnie, jak chcą tego socjaliści w euro-landzie. Skoro tak to wolni obywatele mają nie tylko prawo ale i obowiązek go bronić, broń palną w to włączając jak najbardziej. I czynią to wytrwale i z powodzeniem od roku 1292.

Rezultatem tego jest kraj który nie ma permanentnej armii ale w którym wszyscy mężczyźni w pewnym wieku są żołnierzami. Każdy obywatel płci męskiej ma obowiązek odbyć trwające 3-4 tygodnie w roku szkolenie wojskowe. I czemu nie? Od czasów pierwotnych pierwszym obowiązkiem mężczyzny była zawsze obrona ogniska domowego i rodziny, a zaraz potem obowiązek udziału w obronie szerszej wspólnoty.

Ku zgrozie zinfantylniałej reszty Europy, a przede wszystkim socjalistów dostających wypieków na sam widok broni która może czasem wystrzelić, w trwającym około dekady okresie aktywności wojskowej każdy Szwajcar trzyma broń w domu. Co gorsza, nawet z amunicją. A na końcu rzecz najgorsza i zupełnie dla euro-socjalistów niezrozumiała - po ukończeniu aktywności wojskowej delikwent może swoją broń zatrzymać. Jak to? - pytają. Po co? na co? A no po to aby miał bliżej po nią sięgnąć i czym wygarnąć gdy zobaczy obcych palantów w mundurach maszerujących jego ulicą! Ot, po co. I po to aby bez czekania na rządową instrukcję wiedział za co złapać gdy usłyszy łomotanie do drzwi o 2 w nocy. Co nie każdy lubi.

Wielu w zalewanej socjalistycznym sosem Unii Europejskiej zupełnie zatraciło zdolność do ogarnięcia o co w tym wszystkim w ogóle chodzi. Zatraciło zdolność do pojęcia prostych praw. A chodzi o rzecz wagi podstawowej – o wolność. O autentyczną gotowość wystąpienia z bronią w ręku w obronie tego co drogie - swojego domu i swojego kraju. Sami Szwajcarzy mówią o tym jako o doktrynie jeża – najeżyć się tak aby zniechęcić do ataku nie zawsze przecież życzliwych sąsiadów. Przekonać ich że nawet gdy się odważą, ich koszty i straty będą niewspółmierne do zysków. Prawo do trzymania broni i amunicji w domu, i prawo do swobodnego ich noszenia, jest słusznie uważane za gwarancję narodowej niepodległości. Jest też filarem wolności obywatelskiej.

Ta doktryna obronna Szwajcarów okazała się zdumiewająco skuteczna. Od prawie 200 lat kraj jest nienaruszony, i ściśle neutralny, mimo szalejących wokół niego nawałnic. Nie byłoby to do osiągnięcia jedynie przez groźne marszczenie brwi. Jest możliwe dzięki troskliwe oliwionej broni i amunicji przechowywanej w domu i dzięki determinacji jej właścicieli aby jej użyć gdyby zaszła potrzeba.

Jeżeli więc są w ogóle jacyś wracający z nart w Szwajcarii socjaliści, to gwarantujemy że nic z tego nie zrozumieją. Będą sobie łamać głowę jak to jest możliwe że 7.5 milionowy naród z 2 milionami sztuk broni palnej w prywatnym posiadaniu jeszcze się całkowicie nie wystrzelał. Jak to jest możliwe aby tego państwo nie kontrolowało, nie nakazywało, nie zakazywało. I nadal będą snuć swoje własne plany delegalizacji wszystkiego co strzela w EU. Snuć plany o euro-imperium które wkrótce zaobrączkuje swoich obywateli dla ich dobra i zainstaluje kamery w ich sypialniach. Oczywiście tylko w celu gun control. Bo przecież jakiś obywatel mógłby jeszcze ukryć broń pod łóżkiem. Albo, co nie daj Boże, przespać się z bronią. ;-)

 

 

 

Źródło: cynik9