JustPaste.it

Kocham- nienawidząc

Na wszystkie pytanie brak mam odpowiedzi!

Na wszystkie pytanie brak mam odpowiedzi!

 

 

Jak to jest, nie słyszę cie, nie widzę cie, nie czuje cie a tęsknie.

Widzę cie, czuje cie i też tęsknie.

Nie wyobrażam sobie jak to będzie. Jak uśmiechać się do słońca kiedy ono na mnie nie świeci. Jak zasłaniać głową parasolem kiedy na mnie nie padają krople deszczu? Jak zakładać rękawiczki na zimne dłonie , kiedy moje nie czują już zimna? Jak wstawać z łóżka i żyć kiedy nie ma się do tego siły? Możesz mi to jakoś wytłumaczyć? Możesz mi w tym pomóc?

Nie ma dnia, żebym do ciebie nie czuła nienawiści, żalu , smutku, złości. Codziennie chce cie zniszczyć i patrzeć z dumą jak cierpisz! Chce widzieć twój strach, ból, łzy. godzina, minuta, dnia, miesiąca, roku jest czasem nienawiści i jednocześnie tęsknoty za tobą. Każdą chwilą jesteś ze mną. A ja z dnia na dzień coraz bardziej chce cie zniszczyć, chce się zemścić na Tobie za każdą łzę którą wylałam przez ciebie, za każdą nie przespaną noc, za każdy dzień, w którym nie chce mi się żyć. Nienawidzę cie za to jaką się przez ciebie stałam. Nie śmieje się, nie tańczę, nie sypiam, nie wychodzę. Zamknąłeś mnie w świecie w którym tylko ty masz do niego dostęp, tylko ty masz do niego klucz. Nawet nie wiesz jak pragnę żebyś otworzył ten zamek. Chce wyjść z tej klatki, chce nadal szaleć, śmiać się żartować, ale sama nie dam rady.

Mam już plan. Widzę w głowie jak spadasz na dno tak jak ja przez ciebie upadłam. I nie wiem już sama czy się nawet z tego ciesze. Nie da się opisać bólu którym mnie zamknąłeś, chciałabym być go kiedyś poczuł, ale wiem też, że nie wiem czy będę umiała cie zranić. Za bardzo wtargnąłeś w moje życie. A ludzi bliskich sobie nie powinno się ranić. A ty jesteś dla mnie bliski. Za bliski. Patrząc jak cierpisz cierpiała bym i ja. Wiem , kłóci się to ze mną samą. Ale tak jest kocham cie nienawidząc cie za razem.

Nienawidzę naszych wspomnień, nienawidzę naszych dni. Nawet siebie nienawidzę za to że nie potrafię żyć bez ciebie, że nie potrafię normalnie funkcjonować bez ciebie. Nienawidzę siebie za to że nadal do ciebie jadę, nie umiem nie odebrać od ciebie telefonu,że nie umiem odejść, zamknąć twój etap- nasz etap.

Tak naprawdę nas nie ma już. A czy kiedykolwiek byliśmy My.?

A miało być tak piękne. Tak kolorowo, tak radośnie. I tak się zapowiadało. Niby ogólna tajemniczość która była z nami od początku dawała adrenalinę ale finał tego był dość bolesny. Pamiętasz nasz pierwszy całus. W policzek pod moim domem. Wydawało się że od tego momentu wszystko się zmieniło. Skrzydła u ramion rosły, i niosły nas coraz wyżej, fruwałam tak przez cudne 3 lata.

Dzięki Tobie poczułam się piękna, szczęśliwa, spełniona, potrzebna. To ty dawałeś mi satysfakcje z samego tego że jestem , że jestem obok Ciebie. To ty tłumaczyłeś, kpiłeś z moich kompleksów. To ty pozbawiłeś mnie wstydu, obudziłeś uczucia atrakcyjności, oraz wiele wiele innych rzeczy- dziękuje choćby za to. Dziękuje za poranki, za wycieczki za miasto, za upojne wieczory, noce. Za rozmowy w łazience i na parkingu pod domem, za śmiejące oczy kiedy było ci dobrze. Dziękuję za czas, czas tylko nasz.

Chciałabym wiedzieć że tam gdzie ty jest mój dom! Mój azyl! Twoje ramiona dawały taki azyl. W nich czułam spokój, spełnienie, bezpieczeństwo i wydawało mi się że czułam i miłość. Z dnia na dzień, zmieniło się wszystko, nasze życie stało się przeszkodą dla innych.

Niestety runęły mury szczęścia, tak nagle, szybko...Choć minął już rok ja nadal jestem pod ich gruzami. Jesteś i ty ale nie pomagasz m wyjść spod nich.

Chciałabym powiedzieć ci że cie kocham ale to nie możliwe, ponieważ nie można kochać – nienawidząc zarazem. Więc jak to ze mną jest, czy jesteś moją zjawą czy snem.? Moją radością czy nieszczęściem? Kim jesteś? Może trucizną która mnie pomalutku zabija.

Czemu nie dałeś nam szansy stawiania kroku w tą samą stronę? Czemu nie pozwoliłeś odmierzać tych samych minut i dlaczego pozwoliłeś się kochać? Dlaczego pozwoliłeś na wybudowanie dla nas domu i życia , i czemu pozwoliłeś aby wszystkie te marzenia i plany pękły jak bańka mydlana? Nienawidzę cie za to...