JustPaste.it

Może poprawić stronę WWW?

 015f00ef3a4f1771bd27e26b469bed43.jpg
Jakiś czas temu napisałem w DI kilka słów o dzieciach zalewających rodzimy rynek hostingowy "firmami", których wiarygodność nie ma nic wspólnego z użytym właśnie terminem. Komentarze do tegoż artykułu były podzielone: część osób podkreślała fakt, iż ktoś w końcu o tym napisał, inne z kolei nic niestosownego i (o zgrozo) nic złego w tym nie widziały. Dziś chcę zwrócić uwagę naszych Czytelników na kolejny problem związany z usługami internetowymi. Chodzi mianowicie o tzw. webmasterkę.

Na adres e-mail pewnej firmy nadeszła "oferta", której treść przytoczę w całości (zachowano oryginalną pisownię przytaczanych fragmentów):

Witam
Widzialem PAnstwa www nie jest ona profesjonalna wiec ja z taka propozycja moge wykonac lepsza www wam jesli zainteresowani prosze ODPISAC CZEKAM.


Już na pierwszy rzut oka widać, że osoba pisząca w/w słowa nie jest pracownikiem żadnej szanującej się firmy oferującej usługi webmasterskie. Wiadomości e-mail zawierające taką treść zazwyczaj wędrują bezpośrednio do kosza. Jednak tym razem zdecydowano podjąć korespondencję, a w odpowiedzi napisano:

Prosze zaprezentowac swoje wybrane prace i okreslic warunki. Czy elementy flasha wchodza w gre? Prosze rowniez o wstepna wycene jak również prosze napisać swoje uwagi, abym mogla przedyskutowac zaplacona juz prace z obecnym webmasterem. Na co zwrocic uwage.

Odpowiedź była prawie natychmiastowa, a czytamy w niej:

Wiec Pani strona jest zbyt inna od innycj sa dziwne kolory i nie ma zadnych dodatkow , ale my to mozemy zmienic bedzie miala Pani ladna i mila dla oka strone www zrobimy animacje flash itp. Co do ceny ja nigdy nie wyceniam zawsze klijenci psiali ile sa w stanie dac. Czekamy.

Dodatkowo dowiadujemy się z korespondencji, iż przyszły usługodawca nie posiada jeszcze portfolio, ale wykonał już usługi dla innych firm, których nazwy podano, a elementy flash "oczywiscie wchodza w gre nawet bardzo profesjonalne".

No tak, to już kolejny e-mail, po którym należałoby korespondencję zakończyć, ale skoro powiedziało się "a" należy powiedzieć "b". Kolejny e-mail wysłany do oferenta zawierał następującą treść:

Dobrze, jestem zainteresowana, ale aby uwiarygodnic w jakis sposob nasza umowe prosze o przeslanie skanow dokumentow Pana Firmy, celem uwiarygodnienia kontrahenta. Jest to warunek zawarcia umowy. Fakture VAT, po ewentualnym wykonaniu zlecenia, prosze wystawic na (i tu nazwa firmy, adres + NIP). Z chwila przedstawienia w/w dokumentow, okresle, co mialo by byc zawarte na stronie WWW.

Niestety, tego było już za dużo - oferent zniecierpliwiony przedłużającą się korespondencją zamilkł na zawsze. Może jednak to nie o przedłużającą się korespondencję chodziło? Może to fakt żądania dokumentów firmy postawił kropkę na przysłowiowym "i"?

Odpowiedź na powyższe pytanie jest prosta - część dzieci z firm hostingowych przerzuciła się na usługi webmasterskie.

W opisanym wyżej przypadku nie doszło do transakcji, ale co wtedy, gdy nasz "profesjonalny webmaster" napisze e-mail korzystając ze słownika ortograficznego i da rodzicom do przeczytania, by ci poprawili styl listu? Wtedy oferta może wydać się kusząca. Styl i ortografia będzie w normie, do tego zachęcająca cena... i kłopot gotowy.

Tak się niestety zdarzyło, a na uwagę zasługuje fakt, iż nie jest to odosobniony przypadek. Pan "X", osoba będąca właścicielem jednego z serwisów poświęconych fotografii, zleciła wykonanie witryny internetowej pewnemu webmasterowi. Zlecenie zostało wycenione na niemałą kwotę, a zabezpieczeniem były jedynie, podane w wiadomości e-mail dane osobowe wykonawcy.

Prace trwały około dwóch miesięcy, po czym "stanął w Sieci" ładny graficznie, funkcjonalny i cieszący się z biegiem czasu dużą oglądalnością serwis. Oglądalność była na tyle duża, że trafił na ową stronę internetową... właściciel grafiki, której użyto do wykonania strony dla Pana "X". Ewentualne reklamacje okazały się niemożliwe, gdyż dane osobowe webmastera okazały się dalekie od rzeczywistych. Dopiero wnikliwe poszukiwania dały efekt i pomyślne zakończenie tej niemiłej dla pana "X" sprawy.

Wniosek nasuwa się sam. Tylko zawarcie umowy, poprzedzone uzyskaniem wiarygodnych informacji o usługodawcy gwarantuje, że nie zostaniemy oszukani. Warto poprosić o stacjonarny numer telefonu, czy choćby dokumenty firmy (zaświadczenie o wpisie do ewidencji działalności gospodarczej, zaświadczenie o numerze identyfikacyjnym REGON, NIP i/lub KRS), których jako klienci mamy prawo się domagać. Nie dajmy nabijać się w przysłowiową butelkę!

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Artykuł napisany dla Dziennika Internautów (www.di.com.pl), opublikowany 28.09.2005r.
 
 
Artur Woyciechowsky, WebLion.pl