JustPaste.it

Bo Yin Ra - Modlitwa

Wam , którzy chcecie się MODLIĆ

Wam , którzy chcecie się MODLIĆ

 

 

narodziny kosmosu

MODLITWA

 

Wam , którzy chcecie się MODLIĆ

 

Tak należy się modlić.

Według wiekami uświęconej wieści, uczniowie mądrego Cieśli, wysokiego "Rabbi" z Nazaretu przyszli nieg­dyś doń z prośbą :

Panie naucz nas modlić się.

Na to, - tak mówi dawna wieść - zjednoczony z Bogiem Nauczyciel życia nauczył ich, by na przyszłość nie papla­li wzorem prostaków zwykłych długich litanii, lecz używali tych pięknych prostych słów jakie i dziś są jeszcze na ustach wszystkich tych, którzy wed­ług tej lub innej formy wiary, wyznają lub sadzą, że wyznają pełną miłości nauką boskiego Człowieka.

A jednak po dziś dzień jeno bardzo nieliczni ludzie umieją naprawdę, "modlić" się a rzadziej jeszcze można spotkać kogoś, kto zrozumiał co znaczymodlić się” na ów święcie wzniosły sposób, jak to za­lecał Wielki Miłujący. - -

Wprawdzie i dziś znane są słowa, które zgodnie z dawnym podaniem naka­zał swym uczniom używać - ale paple się te słowa dziś tak samo, jak przed­tem inne, niezbyt przez niego cenione modlitwy. -

Bynajmniej nie zmniejsza się profanacji, jeśli się te słowa wymawia w pełnym namaszcze­nia tonie a nawet bardzo pobożne odczuwanie rozwierającego się w myślach sensu , nie czyni zgoła z powtarzania tych wzniosłych słów -prawdziwej "modlitwy " .

A więc konieczność zmusza nas do pouczenia, co to jest w rzeczywistości prawdziwa "modlitwa" - jak ze słów mowy ludzkiej może powstać "modlitwa", i jaka głęboka tajemnica kryje się w modlitwie !

Święta sztuka kapłańska tworzenia "modlitw" i prawdziwego "modlenia się" dziś prawie zaginęła a gdzie jeszcze jest w użyciu, tam się ją uprawia mechanicznie, bez życia lub zabobonnie.-

Ale nawet wówczas, gdy lu­dzie sądzą iż się modlą, widzą w modlit­wie jedynie prośbę do Bóstwa, wyraz dziękczynienia lub uwielbienia i nie widzą już, że to wszystko mo­że się wprawdzie znaleźć w modlitwie, ale bynajmniej nie stanowi istoty modlitwy.

Ludzie nie przeczuwają, że zestawienie najwspanialszych słów uwielbienia , dziękczynienia lub prośby wpierw musi być rzeczywiście "wymodlone" zanim może stać się "modlitwą" . - - -

Że Bóg jest osiągalny dla nas tylko w nas samych - że jedynie w najgłębszych głębiach naszych serc nieskalanego wiekuistego Bytu może się ponownie narodzić „w nieskończonokrotnym” indywidualnym płodzeniu siebie: - oto pierwsze i najniezbędniejsze poz­nanie jakie wyrobić sobie musi każdy, kto chce się naprawcie uczyć "modlić" ! –

Jednocześnie ów wierzący musi wie­dzieć, ze odwieczny "ojciec" jakkolwiek by sobie to słowo tłuma­czył nie pożąda na ludzką modłę ani dziękczynienia ani uwielbienia - i że bluźnierstwem byłaby myśl, że serce Bytu oczekuje ludzkiego błagania, by dzięki takiej "proś­bie" dać się wreszcie "zmiękczyć" - gdyż prośba w sensie prawdziwej "mod­litwy" jest rzeczywiście czymś zgo­ła innym niż chęcią wyżebrania, z którą tak wielu występuje wobec "Boga" swej wyobraźni.- -

Kładę tu nacisk na "Bóg" wyobraźni, gdyż niestety większość ludzi nie dochodzi dalej niż do takiego tworu włas­nej wyobraźni, gdyż wskutek niedostatecz­nego lub błędnego pouczenia sądzi, że droga do Boga musi prowadzić hen wzwyż, ale zawsze na zewnątrz.-

Tacy ludzie naturalnie nigdy nie mogą odczuć żywej boskości ,gdyż nie szukają tam, gdzie by jedynie mogli dot­rzeć do swego wiekuistego Boga Żywego.- -

Atoli zgodnie z owym dawnym podaniem powiedziano również:

Szukajcie a znajdziecie”

Proście a będzie wam dane”

Kołaczcie a będzie wam otworzono”

------------------------------------------------------------------------

Zatrzymajmy się tutaj i w pełnym spokoju oczekujmy, aż tajemnica ukryta w tych słowach zechce się odsłonić naszemu oku wewnętrznemu. Ja zaś w tym czasie będę usiłował przedstawić słowami to, co się wskazać daje!

***

"Szukanie" wtedy tylko rzecz jasna może doprowadzić do "znalezie­nia" ,gdy się szuka tam gdzie rzeczy­wiście jest ukryty przedmiot poszukiwany !

Prośba” w rozumianym tu znacze­niu wyłączającym wszelką "żebraninę" może uzyskać "otrzymanie" tylko wtedy, gdy człowiek w ten sposób proszący jest uprawniony do otrzymania ! –

Kołatanie” wreszcie, aby uzyskać wstęp do domu, ma wtedy tylko wi­doki powodzenia, gdy ten co kołacze jest całkowicie pewny dokąd kołacze i potra­fi tak zakołatać, że w domu go usłyszą jako tego, kto ma do wstępu prawo !-

Wszelako nie należy tu rozdzielać „szukania”, „prośby” i ”kołatania”, gdyż tylko z ich połączenia powstaje „modlitwa”! - - -

Szczęście tego kto potrafi tak się "modlić".

Będzie "wysłuchany" gdy tylko „zakołacze” !

Otrzyma niezwłocznie jeszcze w czasie gdy „prosi” .

Z całą pewnością "znajdzie" to, co w należyty sposób "szuka", tak że można to znaleźć !

W najgłębszych swych głębiach dowie się ów proszący, co oznaczają słowa wielkiego Dawcy Żywota, które kiedyś wypowiedział do swych uczniów, zdaniem Jego dostatecznie rozwiniętych:

"O cokolwiek będziecie prosić „ojca” w imię „Moje” da wam!”

Jasno objawi się proszącemu, co oz­naczają słowa uwielbienia :

Święć się Imię Twoje” -

i wreszcie pozna dlaczego Mistrz zale­cał ongi prosić w "imię swoje": gdyż "wszystko co ma "ojciec", moim jest !”.

Proszący w ten sposób pozna w prze-jasnym świetle Ducha, że wszystko "o co­kolwiek można prosić „Ojca” w "imię jego samo wyjawienia , już od całej wiecz­ności dane jest i darowane aczkolwiek wymaga "prośby" aby uka­zać się w doczesnym "zjawisku" - aby stać się po ziemsku uchwytne ...

Ale nikt w ten sposób nie nauczy się, modlić prócz tych, którzy swą W ł a s n ą wolę potrafią zjednoczyć całkowicie z wolę „Ojca”...

Kto zaś zjednoczony z wolą wieku­istego "Ojca" potrafi się "modlić" - dla tego cała jego modlitwa - o co­kolwiek mógłby się modlić - będzie modlitwą o "skrzydła" : - o skrzydła, które zaprawdę „wyżej wznoszą niż skrzydła orle”!

"SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE"

Szukanie” niezbędne do modlitwy jest doprawdy wszystkim innym raczej, byle nie dociekaniem rozu­mowym ! -

Już sama obietnica, że szukający - samo przez się zrozumiałe - "znajdzie" wskazuje w swej lapidarnej prostocie tak nagląco na to, że chodzi tu o coś innego niż powszechne t zw. "szu­kanie wewnętrzne" co jednak przeważnie nie jest niczym innym niż grzebaniem się i chęcią dociekania w rozumie mózgowym na chybił trafił i bynajmniej nie pewnym tak stanowczo obiecanego znalezienia. - -

"Szukanie" , tak jak się zwykle czegoś w sobie samym szuka, jest zaw­sze wyrazem wewnętrznego niepoko­ju - i niezależnie od tego, co może być przedmiotem szukania : zawsze będzie się go szukać, by przez zna­lezienie osiągnąć spokój . -

Mógłby więc niejeden sądzić, że i to inne „szukanie” któremu z całą stanowczością obiecano „znalezienie” ma również za przyczynę niepokój, który chciał się zmienić w spokój ?

Ale „szukanie” niezbędne do należytej „modlitwy stawia jako warunek ów wielki spokój w samym sobie ugruntowany i nie ulegający żadnym wpływom zewnętrznym.- -

To "szukanie" wymaga zawsze człowieka całego, a nie tylko jego rozumu wciąż nies­pokojnie jak wyżeł węszącego !

Jest to spokojne pogrążanie się w najgłębszych głębiach duszy bez żadnych wzruszeń bez wielkich pożądań i bez wszelkiej trwożliwej niecierpliwości.

Skrajną niedorzecznością byłoby sądzić, że przez gorącą, gwał­towną chęć wymuszenia, można by było prędzej znaleźć rzecz po­szukiwaną !

W ten sposób można tylko siebie samego oszukiwać, by wreszcie w zmęczeniu i rozczarowaniu zaniechać niezwłocznie wszelkich usiłowań "szu­kania" . . .

Szukający powinien tu raczej wie­dzieć, iż w swoim szukaniu sam sobie stoi na przeszkodzie, dopóki nie szu­ka jako ktoś pewny znalezienia - jako ten, co wie, że w określonym miejscu przechowany jest pewien przedmiot i że musi go tam znaleźć, jeśli uprzątnie wszystko, co ten przedmiot pokrywało.

Nie należy upatrywać podstaw do takiej pewności jedynie w obietnicy, że szukający „znaj­dzie” !

Tutaj szukanie samo przez się zawiera konieczność znalezienia ,gdyż nie ma tu szukania, za którym nie postępowałoby niezwłoczne znalezienie.- -

Przy tym "szukaniu" Szukający jest sam dla siebie przedmiotem szukania !

Im mniej jednak pożąda siebie,

tym prędzej siebie odnajdzie - !

Nie powinien sobie tworzyć żadnego obrazu ani podobieństwa tego, co się spodziewa znaleźć !

Sobie samemu musi dać się zapaść w swe bezdenne głębie bez lęku i bez oporu !

Prosto stojąc musi się pogrążyć w siebie i nie wolno mu tracić spokoju, choćby jego stopy traciły zwyk­łe oparcie !

Z ufnością musi się dać wciągnąć w swe najgłębsze głębie pełen pewności, że tu nie może znaleźć zagła­dy, lecz tylko siebiesamego !

Żadne z góry powzięte wyobrażenie nie mu mącić wzroku powin­no!

Nie wolno mu się spodziewać, że teraz wewnątrz lub zewnątrz ujrzy "o b r a z y " jakich jeszcze nigdy nie oglądał : wizje innych istot i uk­rytych światów !

Nie powinien się spodziewać zjawisk ze świata duchów.

Pogrążając się w swe głębie początko­wo ujrzy wokół siebie wszystko w ciemności - ale im głębiej pogrąży się w sobie, tym bardziej owa ciemność ustępować będzie nowemu cudownemu światłu aż wreszcie w najgłębszej otchłani własnej stanie się krystaliczną jasnością . - -

Tak oto jego pogrążanie się będzie ciągłym od pierwszej chwili znajdo­waniem, aż wreszcie znajdzie w sobie to, co nie daje się wyrazić w słowach, lecz można tylko odczuć, gdyż najjaś­niejsze słowo wydaje się ciemnym w porównaniu z taką niewysłowioną jasną wewnętrzną światłością. . .

Kto więc w taki sposób chce "szukać" by znaleźć, ten najpierw powinien swe ciało ziemskie doprowadzić do zupełnego spokoju, tak żeby prawie nie uświadamiał sobie, że jego ciało ziemskie jest "siedliskiem" jego świadomości.

Wtedy niech szukający zamknie powoli oczy i założy ręce aż zacznie odczu­wać jak w tym jego spokoju krąży w nim prąd żywej siły.

W jaki sposób najłatwiej osiągnąć ów stan intensywnego ożywione­go spokoju każdy sam wkrótce pojmie ...

Jeden osiąga go leżąc, - inny siedząc lub klęcząc - a znów inny może go osiągnąć jedynie prosto stojąc.

Skoro się osiągnie stan pełne­go życia spokoju nie trzeba się już troszczyć o zewnętrzną postawę ciała !

Teraz należy tylko odczuwać sie­bie w swych głębiach.

Po pewnym czasie będzie się siebie co raz bardziej odczuwało w głębiach własnych, aż stopniowo przeniknie do świa­domości uczucie, jakby się było wewnątrz całkowicie „napełnionym” .

Myśli powinny przy tym pozosta­wać w spokoju i nie wolno im w żadnym razie pozwalać na gadatliwe zaprzątanie się tym odczutym stanem...

Dopóki trwa jeszcze poszum myśli nie należy nań zwracać uwagi aż się stopniowo sam uspokoi.

Gdy wreszcie odczuwanie siebie sa­mego we własnych głębiach stanie się zamkniętą w sobie całoś­cią, wówczas ustaje wszelkie dalsze myślenie , gdyż nowa świado­mość siebie pochłania całą uwa­gę.

Na początek dobrze byłoby zadowolić się osiągniętą możliwością odczuwania siebie we własnych głębiach jako doprawdy bardzo doniosłym wynikiem. -

Gdy tylko odczuwanie zaczyna słabnąć ,należy niezwłocznie z radością powracać do swych codziennych obowiązków !

Nigdy również nie należy przy zmęczeniu siłą go utrzymywać!

Gdy się wreszcie stopniowo dojdzie choćby to wymagało tygodni a nawet mie­sięcy do tego, by można było o każdym czasie bez szczegól­nych wysiłków, w ciszy obranej przez siebie samotności odczuwać i przeżywać siebie samego w opisany wyżej sposób jako "zawartość" swego ciała ziemskiego -przybierającą jego kształt, tak jak ja­kiś płyn przybiera kształt naczynia do którego się go wlewa - jest się wtedy godnie przygotowanym do rozpoczęcia "szukania" wymaganego przez prawdziwą "modlitwę"...

Teraz powinien Szukający wyraźnie odczutą wolą oddać się w ręce swego najwew-nętrzniejszego życia i odczu­wając siebie pogrążyć się w bezdenne głę­bie tego wyczutego życia - stale w pełni świadomości i przytomności umysłu, nigdy się nie oddając ani na chwilę półprzytomnym marze­niom ! –

Jeśli wynurzają się w głębiach pos­tacie i obrazy nie należy ich darzyć najmniejszą uwagą, w szczególności zaś należy się wystrzegać chęci ich "wyjaśnienia" !

Jeszcze nie rozsądniej byłoby je zwalczać, gdyż przez to umacnia­łoby się je i przytrzymywało. . .

Jeśli jednak przez nie zwracanie na nieuwagi nie uda się od nich uwolnić, to zaleca się na ten czas i w tej godzinie przerwać pogrążanie się i oddać się wytężonej działalności w świecie zewnętrznym, do­póki znów innego dnia nie będzie się czuło zdolnym do zakończenia bez przerywanego pogrążenia się.

Dopiero, gdy odczuwanie pogrążenia się we własne wewnętrzne głębie będzie całkowicie wolne od obrazów, można mu się spokojnie oddawać.--

Niewysłowiona ciemność przera­żająca początkowo duszę znika i przede wszystkim należy ją wytrzymać bez najmniejszego lęku ,chociaż często­kroć trzeba będzie ją znosić, zanim będzie można odczuć pierwszy promień światła w najgłębszych głębiach !

Skoro tylko ciemność zaczyna się rozjaśniać, rozwija się coraz bardziej nowa wewnętrzna - świadomość i to w sposób jaki człowiek przedtem nigdy nie był świa­dom. –

Teraz staje się ta nowa świadomość coraz jaśniejsza, aż wreszcie ukazuje wolę Szukającego w niepodzielnej jedności z wolą wiekuistego Prabytu.

Kto tak daleko dojdzie, ten będzie wiedział z własnego doświadczenia co znaczy "znaleźć" i tak oto spełni pierwszy warunek prawdzi­wej "modlitwy" . –

Jeśli teraz człowiek wypowiada owe wspaniałe a tak proste słowa, którymi ongi Wysoki Mistrz z Nazaretu polecił swym uczniom "modlić się" , to wtedy osiągnięta nowa świadomość będzie odczuwała każde z tych słów jako pot­wierdzenie i wzmocnienie własnej woli . –

Cała "Modlitwa Pańska" nie będzie dla Szukającego niczym innym, tylko najdoskonalszym przyz­naniem swej własnej niepodziel­nej jedności z wolą wiekuiste­go Bytu.

To, co się wewnętrznie przeżyło znajduje w tej modlitwie ukształtowanie w słowach mowy ludzkiej i działa z tego ukształtowania z powrotem na własną duszę, gdzie samo przez się staje się "prośbą" za­wierającą w sobie spełnienie.-

Od tej chwili Szukający uwolni się od nierozsądnego urojenia , jakoby modlitwa była środkiem do "nastrajania" bóstwa...

Teraz już wie, że "modlić się" znaczy to: swą własną wolą chcieć w woli wiekuis­tego Prabytu tego, co tam od wieczności już jest przeznaczone, aby wyzwolone dzięki należytej "prośbie" mogło się ukazać działać i świadczyć o sobie . - -

Jego szukanie stało się rzeczywiście znalezieniem !

Po wieki wieczne nie może już utracić tego, co w ten sposób znalazł w samym sobie ---

"PROŚCIE

A BĘDZIE WAM DANE"

Tu się okaże, czy Szukający, który do­szedł do drugiego wymagania modlitwy jest rzeczywiście upraw­niony do „prośby”!

"Prośba" nie jest tu błaga­niem o przychylenie się do niej, któ­re by miało niejako "z zewnątrz" nastąpić:

"Prośba" jest tu wyzwoleniem pewnej si­ły duchowej sprawiającej, że zjawia się to, co już się osiąg­nęło dzięki "szukaniu" i "znalezieniu".

W prawdziwej "modlitwie" nie można o nic innego "pro­sić" tylko o to, co już od wie­ków; dane jest z woli Prabytu.

Ale i ten dar można osiągnąć na własność, gdy przy pogrą­żaniu się w sobie wyzbę­dzie własnej samowoli i da się jej zapaść w wolę wiekuistego Bytu .--

W ten sposób „prawdziwie modlący się” z góry już ma zapewnione to, o co prosić może . . .

Rzeczywiście prawdziwa "modlit­wa" może być skierowana w pewnych wypadkach na coś określone­go i szczególnego - ale działanie "prośby" nie jest w żadnym razie bezgra­niczne !—

Zasięg działania jest ściśle określony przez to, co proszą­cy potrafił - ze wszystkich darów - naprawdę osiągnąć na własność, oczywiście nie by­ło to niedorzecznością, jeśli ongi w czasach żarliwej wiary ludzie przyszli do przekona nią, że mod­litwa niektórych ludzi sprowadza niechybne działanie, podczas gdy wszelka modlit­wa innych nic sprawić nie może...

Bez znaczenia przy tym pozosta­je, czy ci których modlitwę uważano za bardziej skuteczną , znali tajemnicę prawdziwej modlitwy, czy też jeno niejasno przeczuwali prawdę.

A nawet jeżeli , powodowani nie­dorzecznym zabobonem, nieś­wiadomie postępowali jak należy mogli istotnie rozwinąć skuteczność swej modlitwy do takiej siły dzia­łania, że w innych czasach wydawało się to "cudem" .- -

A jednak często opowiadano i o tych mistrzach prawdziwej "modlitwy", że w tym lub innym wypadku ich modlitwa nic zdziałać nie mogła - czy to z braku w i ary i oziębłości serca tych na których intencje zanosili modły, czy też usiłowali "wymodlić" nie mogli ...

Byłoby to doprawdy powiedzieć zbyt wiele , gdyby człowiek chciał nazwać prawdziwą "modlitwę" wszechmocną, albowiem nawet moc wiekuistego Prabytu ma w sobie na­kreślone własne granice, gdyż wiekuista boskość nie może sa­ma działać przeciw sobie.-

Wszelako w czasach dzisiejszych bardzo niewiele ludzi wie z własnego doświadczenia, co jednak zdziałać może prawdziwa "modlitwa ".---

Niektórzy jednak znali potęgę "modlitwy" choć nie domyślali się dlaczego zostali "wysłuchani" i wyjaśniali to sobie na swój sposób, gdy nie mogli osiągnąć pełnego zrozumienia sprawy .

W ciężkiej niedoli duszy zupełnie nieświadomie dochodzili do pogrążania się w swe najprzepastniejsze głębie a dzięki temu do znalezienia tak, że stawał tu ich własnością to, co następnie tak samo nieświadomie zdołali należycie prosić oraz w ten sam sposób nauczyli się należytego kołatania, dla którego drzwi świątyni musiały się rozewrzeć.- -

Każdy człowiek tu na ziemi może w pełni świadomości tego doniosłego działania w należyty "modlić się" jeśli tylko zechce nauczyć się "modlenia" nie czeka, aż niedola ciała ciężkie udręki duszy nauczą go kiedyś nieświadomie. Gdyby więc każdy, kto otrzymał należyte pouczenie, nie chciał od tej chwili do postępowania w myśl tej nauki znaczyło, że pogardza pomocą boską.

Wielu zapewne wyda się bardzo dziwne, że uczyć się "modlenia" i że można się go nauczyć, jak każdej innej umiejętności.

Ale wszyscy, którzy tu na ziemi niegdyś uprawiali świadomie "modlitwę" jak świętą sztukę niebiańską, doszli do tego tylko dzięki wskazówkom i dzięki uczeniu się.—

A nawet owe uświęcone wiekami podanie wskazuje, że uczniowie Wielkiego Miłującego, którzy go prosili, aby zechciał ich nauczyć modlić się, musieli osiągnąć w tych sprawach wielkie zrozumienie, gdyż tylko ich wiedza, że można się nauczyć modlenia się skłoniła ich zwrócić się z tą prośbą do Mistrza.

Wszak uczniowie ci doprawdy znali dostateczną ilość formułek modlitewnych i przecież nie prosili : "Panie naucz nas nowej modli­twy " - lecz powiedzieli jasno i wyraźnie : "Panie naucz nas modlić się"!

Gdyby nawet całe to starożytne było podanie po prostu wymysłem, autor jego okazał by się wiedzącym, gdyż tylko wiedzący mógł włożyć w usta uczniów Wysokiego Mistrza owe jednoznaczne jasne słowa.-

A teraz należy pouczyć jak trzeba "prosić" by "Otrzymać".

Z całym naciskiem powtarzam jeszcze raz, że taka "prośba" jakiej wymaga praw­dziwa "modlitwa" daleka musi być od wszelkiej żebraniny lub wybłagania daru nie należącego się żebrzącemu!

Kto przez należyte "szukanie" i "znale­zienie" pozyskał uprawnienie do proś­by", ten musi baczyć na to, aby mówiąc obrazo­wo prosić zrozumiale : - by zachować należytą postawę wyzwalającą siły, dzięki któ­rym "otrzymanie" staje się rzeczywistością.

Ta "prośba", to bezwolne zupełnie spokoj­ne i pewne ukształtowanie w wyobraźni dokładnego obrazu, niby "wzoru" tego o co się „prosi”. -

Skoro wola modlącego się tworzy ten obraz w wyobraźni i jak można utrwali, musi on wraz ze swym dziełem oddać się i powierzyć całkowicie i bez zastrzeżeń wiekuistej woli Prabytu .

Chodzi tu o to, by własna wola modlącego się wraz ze swym "wzorem" przez nią stworzonym tak zatonęła w woli Prabytu, iżby się nawet najlżejszy odruch woli nie wynurzał z morza wiekuistej woli - iżby nawet najdrob­niejsza część "wzoru" nie pozostawała na zewnątrz, nie pokryta i nie przeniknięta falami tego morza.

Jeżeli więc teraz to, co się w ten spo­sób prosi w "modlitwie" w ogóle "dane jest" w wiekuistej woli Prabytu, proszący zaś przez swe" szukanie" i "znalezienie" zdobył to na własność wówczas spełnienie prośby następuje w tej samej chwili, w której nastąpiło pogrążenie w Prawoli i wy­maga tylko jeszcze niezbędnego w ziemskości czasu, aby na skutek modlitwy mógł się ujawnić pod warunkiem ,ze proszący pot­rafi jednocześnie w należny sposób "zakołatać "- - -

Jedyną, ale też doprawdy nie do poko­nania przeszkodą w samym człowieku z jaką się może spotkać taka prośba jest zwątpienie!- -

Co się tyczy możliwości uzna­nia, to oczywiście zanoszący modły może tylko przeczuwać i niejasno spodziewać się.

Nie może z całą pewnością wiedzieć czy to, o co się modli należy do rzeczy które w Prą woli od wieków są dane, podobnie jak nie wie z całą pewnością, czy jest już "uprawniony" do tego by jego prośba została uznana w całej rozciągłości.

Nie można również wiedzieć, czy w każdym poszczególnym wypadku uzyskał już uznanie swej prośby, a byłoby to zarozumiałym zuchwalstwem oczekiwać tego we wszelkich okolicznościach...

A jednak nie wolno modlącemu się ani na chwilę zwątpić w to, że musi się dlań spełnić to wszystko o co w danych warunkach może być przyznane !

Musi on całkowicie usunąć ze swych myśli i uczuć pytanie : - czy aby otrzyma to o co prosi ! - -

Wszelkie pragnienia i nadzieje musi poniekąd w sobie "zneu­tralizować" !

Musi się bez zastrzeżeń zjednoczyć z wolą Prabytu - musi się stopić z tą wolą nie dopusz­czając najlżejszego nawet zwątpienia co do pewności spełnienia, o ile tylko istnieje możliwość tego ! -

I tego trzeba się '"nauczyć" i tylko ten, kto się tego nauczył będzie panował nad wszelkimi wątpli­wościami ! - -

Oczywiście, im więcej z biegiem czasu zbierze się dowodów na to, że należyta „prośba” zawiera już w sobie spełnienie, o ile może ono nastąpić, tym łatwiej będzie przezwyciężyć wszel­kie wątpliwości zanim jeszcze powsta­ną i zaczną hamująco oddziaływać.

A chociażby nawet modlący przezwyciężył zwątpienie, nie wolno mu jednak stać się zarozumiałym w swej ufności.

Przede wszystkim nie powinien sądzić iż sam może określać sposób, w jaki należy spełnić jego prośbę oraz nie powinien się ośmielać niejako wyduszać dogodny dla siebie czas spełnienia.

Wszystko to mu nie przystoi !

Musi te wszystko pozostawić tym wy­sokim m o c om, którym wiekuista Prawola zleciła utrzymywać pod wpływem duchowym losy w ten sposób, aby łańcuch wydarzeń nawiązywał zawsze ogniwa niezbędne do przeprowadzenia działań, które zostały wywołane w królestwie ducha -królestwie prapierwotnych przyczyn - nie naruszając ziemsko fizycznych praw. . .

Zdarzyć się, że powstaje wrażenie iż jakaś prośba nie zostaje wysłuchana, podczas gdy są już w ruchu wszystkie siły, by wywołać speł­nienie, które oczywiście nastąpi w inny sposób niż się tego spodziewał modlący.

Często po długim czasie dopiero nastaje dla zanoszącego modły dzień, w którym wreszcie pozna j e, że już od dawna uzyskał spełnienie swej prośby i to w sposób lepszy, niż mógł się spodziewać...

Obietnica, że ten co prosi z ca­ła,, pewnością „otrzyma”, oczy­wiście nie powinna" być brana pod uwagę tylko "przy sprawach tego bytowania ziemskiego, kto zaś rozpatruje ją jedynie ze stanowiska ziemskiego, ten zgodzić się musi, że może ona się urzeczywistnić nawet, gdy proszą­cy otrzymuje coś innego niż prosi.- -

Ale w powyższej obietnicy "tak dalece pouczającej dla nauki, której tu udzielam, przede wszystkim mowa jest o tym , że rzeczy od wieków zastrzeżone dla człowieka ziemi, mogą „być „uzyskanena wieki całe dzięki należytej prośbie.

Trzeba jedno czynić i drugiego niezanie-dbywać!

A że dla syna ziemi sprawy jego życia ziemskiego są najbardziej pilne i palące, może doprawdy wyzyskać potęgę „modlitwy”, by sobie ułatwić sprawy ziemskie, albo przyjść swym bliźnim z pomocą w tych wypadkach, gdy od dawna się wyczerpała lub okazała się niedostateczna wszelka zewnętrzna możli­wość pomocy. –

Przede wszystkim jednak „modlitwa" dana jest człowiekowi, aby wszedł ponownie w po­siadanie swej spuścizny wiekuistej : - by „uzyskał" to, co język t. zw. teologów określa bardzo dwuznacznym wyrazem - łaska. - -

Ale to, co w rzeczywistości rozumieli przez ten wyraz ci, którzy wiedzieli, o co tu chodzi, było raczej wszystkim innym, tylko nie darem samowoli !

Pramiłość wiekuista, z której bierze początek wszystko co istnieje i żyje nie może zmienić swej włas­nej "struktury" - nie może gwoli miłości przeczyć „pra­wu” ściśle związanemu z jej własnym bytem wiekuistym, lecz musi żądać spełnienia odpowiednich warunków, żeby miała możność wchłonąć w siebie to, co stało się jej obce. - -

Tak oto należyta „prośba” umożliwia prądowi wiekuistej miłości, przenikanie do świadomości człowieka ziemi.

"Prośba" - to nie jakaś żebranina i chęć wytargowania czegoś, lecz spokojne ofiarowanie siebie z niezachwianą pewnością, że uzyskanie prądu miłości boskiej nie będzie jej zatrzymane - nie może być jej zatrzymane.- - -

Mamy tu do czynienia ze swego ro­dzaju praworządnością duchową, której zadość czynić należy zanim nastąpi działanie !

Tak więc jak szukający do­piero w sobie samym znalazł to, czego przedtem na próżno szukał w zewnętrzności tak teraz proszący otrzymuje w sobie niezbędny życiodajny prąd miłości.—

Przedtem można go było porównać z elektromotorem wypróbowanych wprawdzie we wszystkich swych częściach i zdatnym do wykonania pracy, przez który jednak nie przepływa jeszcze prąd centrali.

Oto włączono kontakt :- motor porusza się dzięki prądowi - ale teraz oczekuje na użycie swej pracy, gdyż na próżno by przepływał prąd, gdyby nie istniała możliwość wykorzystania jego ruchu. -

W tym porównaniu widać w przenośni trzy wymagania prawdziwej "modlitwy".

Z "szukaniem” i „znalezieniem” można porównać technicz­ne wypróbowanie motoru aż do jego najprostszej części .

"Prośba " i "otrzymanie” porównać można z włączeniem kontaktu i przepływem prądu elektryczne­go.

"Kołatanie" i „otworzenie" podobne jest przyłączeniu motoru do poruszanej przezeń maszyny i osiągniętej dzięki temu działalności.

Jednak to porównanie zapożyczone z dziedziny techniki z czasów dzisiej­szych powinno być jedynie wskazówką mogącą poprzeć moje słowa.

Kto tej wskazówki nie potrzebuje, albo też czułby się dotknięty przez to, że pozwalam sobie wybrać porównanie z życia codziennego, ten spokojnie może nie zwracać uwagi na to, co ja jednak pragnąłbym wpleść w moje słowa.

Sądzę, że już przerzuciłem most od drugiego wymagania prawdziwej modlitwy do trzeciego i wam nadzieję, że wszyscy do których przemawiam będą mi dalej towarzyszyć w przej­ściu przez ten most.

KOŁACZCIE A BĘDZIE WAM OTWORZONE”

Nie jest to samowola, jeśli w dawnej obietnicy występuje obraz „kołatania”- -

Jeśli „szukanie” jest pog­rążaniem, by tam znaleźć najgłębsze głębie własne, jeśli „prośba” jest pragnieniem połączonym z niez­łomną ufnością w otrzyma­nie - to „kołatanie” - pukanie by wstęp uzyskać -jest zewnętrz­nym czynnym postępowaniem dają­cym wyraz żądaniu.

Jest tu niejako powiedziane temu kto pragnie nauczyć się „modlić", że ma prawo żądać i wymagać - choćby to pozornie brzmiało tak zuchwale i że to wysokie prawo zyskuje tylko wtedy, gdy również czynnie potrafi się modlić : - jeśli i czyny jego odpowiadają warun­kom prawdziwej „modlitwy”.

Dotyczy to całego nastawienia przy wszelkim modleniu się – jeśli nawet chodzi o sprawy życia zewnętrznego.

Ten tylko będzie wysłuchany, kto rzeczywiście „kołacze”- rzeczywiście „puka”, kto swą słuszną prośbę, swe oczekiwanie popiera odpowiednimi czynami, a dzięki temu samo przez się podnosi ją do żądania, które z konieczności pociąga za sobą spełnienie.

Człowiek modlący się, nie powinien się dziwić, jeśli nie będzie wysłuchany, pomimo że jego "szukanie" i „prośba wydaje mu się zupełnie bez zarzutu, dopóki nie będzie umiał również należycie zakołatać.

Brak wówczas jeszcze trzeciego warunku doskonałej „modlit­wy” !

Może zanosi modły o rzeczy niezbędne dla siebie samego - ale palcem nawet nie poruszy tam, gdzie modlitwa liczy na niego samego - gdzie by było konieczne jego własne zakrzątnięcie się około tych właśnie spraw .. .

Może usiłuje za sprawą swych modłów przyjść z pomocą jakiemuś innemu człowiekowi, ratować go w materialnej potrzebie, ale na myśl mu nie przyjdzie własnymi środkami coś dla niego uczynić lub też wyzyskać okoliczności które mogły temu lub innemu człowiekowi przynieść praktyczną pomoc .

Pragnąłby sobie lub innym przez swą modlitwę pomóc w chorobie, ale odrzuca lekarza i nie zakrzątnie się w poszukiwaniu jakiego innego sposobu leczenia.

We wszystkich tych i w tysiącach innych wypadków brak spełnienia tego trzeciego podstawowego warunku prawdziwej "modlitwy" przedstawionego w obietnicy pod postacią człowieka, który nie stoi na zewnątrz i nie czeka aż go zaproszą, lecz "kołacze" by muotworzono” . - - -

Nawet i w tym sposobie pobożnej żebraniny u niebios powszechnie uważanej za "modlitwę" , ludzie szukający pomocy popełniają błąd przeważnie przez to ,że poczytują za zbędne zupełnie popieranie czynem "modlitwy".-

Nie jednemu zresztą można by było przyjść z pomocą, chociaż pojęcia nie ma o tym, co znaczy naprawdę "modlić się”, gdyż omackiem i nieświadomie dociera ten lub ów dzięki żarliwości, do pewnego aczkolwiek niedoskonałego "znalezienia" i "otrzymania ". . .

A choćby jego "kołatanie" również było niedostateczne, mogłoby jednak sprawić, że byłoby daremne to, co według powszechnego zwyczaju w dobrej wierze za "modlitwę", - -

Pośród tych którzy nie zrozumieli jeszcze, co znaczy prawdziwe i „modlenie" się znaleźć można dostateczną ilość takich ludzi, którzy dzięki wewnętrznemu wyczuciu:, zadość uczynili wszystkim tym warunkom, chociaż mogliby znacznie więcej zdziałać, gdyby znali w całości tajemnicę należytego modlenia się.-

A jednak zawarte w owej tajemnicy nale­żyte." kołatanie" dotyczy również 'modlenia się" nie tylko o rze­czy ziemskie - lecz służy przede wszystkim do uzyskania wstępu do świętej wzniosłej Świątyni: Wiecz­ności by przeżyć tam z drżeniem, mis­terium człowieka - jego wyjście ze Światła i jego powrót, do Światła...

Nikt nie może uzyskać wstępu do tej świątyni, kto uprzednio nie wyka­zał się "szukaniem" i „znalezieniem”, kto przed­tem nie nauczył się tak prosić, że miał prawo otrzymać.- -

Wiadomo "wewnątrz" - a wnętrza tej świątyni należy szukać w samym człowieku- kto jest ten, który "kołacze" z zewnątrz i nie wcześniej mu otworzą, aż zdoła wypełnić obydwa warunki należytego "modlenia" się.

" Kołatanie” oznacza tu takie czynne ukształtowanie życia, że każdy postępek stanowi uprawnione żądanie do wpu­szczenia do wnętrza świątyni i doprawdy, kto w ten sposób "kołacze" temu będzie ”otworzono’ gdyż sam stworzył po temu warunki. - -

Z biegiem wieków domyślano się i doszukiwano najosobliwszych tajemnic ukrytych w słowach o „kołataniu” i "otwieraniu" ,tak, że puste lub też przemądrzałe głowy tu i ówdzie powymyślały najbardziej cudackie "ćwicze­nia '" ,mające rzekomo stanowić należyte kołatanie.

Nawet dziś jeszcze znam ludzi, którzy z najwyższą czcią przechowują niby najcen­niejszą świętość wyrocznie pomylonych fantastów a są dostatecznie skromni by winę za fakt, że wszelkie tego rodzaju "ćwiczenia" nie dawały im żadnych wyników zwalać na to, że pomimo całych usilnych starań „nienależycie poczynali sobie”, gdy kapłan ich wyroczni musiał dla siebie osiągnąć takie wyniki, w przeciwnym bowiem razie nie mógłby napisać -Sancta simplicitas - tych ociekających głupotą wskazówek. –

Wciąż spotyka się nowych wierzących w tego rodzaju głupstwa jak te i coraz to znajdują się mistagodzy, bądź sami odurzeni, bądź też dla zrobie­nia kariery, którzy z tajemniczymi gestami pełnią rolę naganiaczy dla najgorszej głupoty..

Ze tego rodzaju rzeczy są moż­liwe, daje się tylko tym wytłumaczyć, iż bardzo wielu szukającym wydaje się to co się od nich wymaga zbyt proste i mało niedorze-czne gdyż dopiero wtedy zostają poruszeni i skłonni do uwierzenia, gdy się żąda od nich wiary w coś absurdalnego.-

Przerażenie ogarnia przyjaciela ludzkości na widok takiego obałamucenia jak wasze i pragnąłby ze wszystkich sił ratować uwiedzionych, lecz gotowość niesienia pomocy na nic się tu nie zda.

Można tylko ostrzegać osoby jeszcze nie otumanione: i nazwać im i nazwać im po imieniu rzeczy które może znają już ze słyszenia. Można tylko : usiło­wać wskazać, że obietnica nie" ma nic wspólnego ze wszystkimi tymi osobliwymi "ćwiczeniami" łatwego do przejrzenia zmyślenia.

"kołatanie " wspomniane w obietnicy znaczy "modlić się' czynem i działaniem a kto nie jest skłonny tego wykonać, ten napróżno będzie czekał by mu "otworzo­no!" - -

Nie należy jednak puścić cugli bujnej wyobraźni jakoby „otworzenie” w znaczeniu naszej obiet­nicy - było raptownym roz­warciem się niespo­dziewanej wspaniałości duchowej - niezwłocznym objawieniem najbardziej tajemnej mądrości, - otwarciem na oścież wszystkich drzwi świątyni wraz z niezw­łocznym odsłonięciem zasłony chroniącej najwyższą świętość przed nieprzygotowa­nymi spojrzeniami !

Świątynia Wiecznoś­ci ma również swoje przedsionki i neo­fita doprawdy będzie mógł się uważać za szczęśliwego, jeśli mówiąc obrazowo będzie mu wolno wkroczyć do najzewnętrzniejszego z tych przedsionków . . .

Kto tam przychodzi z wielkimi ambicjami i uważa się za godnego wstąpienia jeśli nie od razu do najświętszego przybytku, to przynajmniej do jednego z okalających go sanktuariów temu oczywiście nie będzie "otworzone" by mógł oglądać choćby dziedziniec.- -

A jednak nikt tu nie będzie niesprawiedliwie„potraktowany”

Tu nic nie zależy od jakiejś samowoli !

Wszystko jest tu ustawione zgodnie z prawem duchowym, to zaś "prawo" nie jest dziełem wymysłu lecz konsekwentnym działaniem życia duchowego, niezmienne jak sama boskość, której rodzaj i istotę objawia wiedzącym, skoro staną się "wiedzącymi" na skutek przestrzegania tego prawa! - -

Wprawdzie boskość jest w samym człowieku - wprawdzie w najwew-nętrzniejszych głębiach człowieka znajduje się jej przenajświętsza ś w i ą t y n i a - wprawdzie '"Bóg", nie za­leżnie od tego jak sobie tłumaczyć to słowo, daje się osiągnąć i odczuć człowiekowi jedynie w najgłębszych głę­biach duszy ludzkiej !

Ale większość ludzi nie wie jakie nieskończone dale obejmuje ich własna dusza, w wiecznym rytmie falująca ! -

Lecz większość ludzi, nie zdaje sobie sprawy jakie nieskończone dale leżą między ich świadomością a świadomym bytem Boga, chociaż Bóg ich napełnia - i swoje życie zawdzięczają tylko „Bogu--

W swej wyobraźni są z Bogiem na tym bynajmniej nie uświadamiając sobie bluźnierstwa zawartego w tym wyobra­żeniu, - -

Doprawdy trudno mi wytłumaczyć, że Bóg zgodnie z życzeniem boskim jest dla nich wprawdzie czymś najbliższym - lecz zgodnie ze świadomym bytem boskim jest czymś najdalszym - że musi w nich samych powstać "drabina Jakubowa" po której szczeblach wpierw wstąpić muszą wszystkie stopnie światła hierarchii duchowych i podać sobie ręce, by ziemska świadomość człowieka mogła przeżywać żywe połączenie z wiekuistym, nie dającym się wyobrazić świadomym bytem boskim, nie obawiając się zagłady. - - -

Dumna a głupia pycha kapłanów twierdzi, iż nic nie powinno stawać pomiędzy Bogiem a człowiekiem, ale jedyną słuszną odpowiedzią jest tu prośba: "Panie przebacz im , gdyż nie wiedzą jak ci bluźnią " ! - -

Kto zatem istotnie chce, by mu "otworzono " jeśli odważy się "zakołatać" całym życiem swoim, wszelkim swym czynem i działaniem ziemskim, ten niechaj nie oczekuje, że "Bóg" - niezależnie od postaci jego wiary w Boga - jako wiekuisty Prabyt będzie stał u furty by mu "otworzyć" ! - -

Kto pragnie należycie "zakołatać" ten musi mieć w sobie przede wszystkie tyle czci głębokiej wobec boskości, że mówiąc obrazowo - zechciał mu "otworzyć" choćby ostatni ze sług świątyni boskiej...

Inaczej człowiekowi naprawdę się modlącemu nigdy nie będzie otworzone, co tylko w nim samym może być "rozwarte”!

ODNOWIENIE DUCHOWE

Gdyby człowiek miał w sobie wiarę, że na skutek prawdziwej "modlit­wy" cała ludzkość tej ziemi mogłaby uzys­kać odnowienie duchowe, by­najmniej nie pozostawałby w błędzie !

A że „ludzkość” na tej ziemi składa się z wielu poszczególnych ludzi, toteż takie od­nowienie może nastąpić tylko dzięki jed­nostkom, dlatego chcielibyśmy tu mówić tylko o pojedynczym człowieku, miast gubić się w całości, przy czym jednostka musiałaby zbyt wiele stracić.

Jeśli gdziekolwiek na tej ziemi znajduje się jeden jedyny człowiek gotowy i chętny odnowić się dzięki prawdziwej "modlitwie” to wskutek tego cała "ludzkość" już wiele zyskuje, gdyż my ludzie nie przebywamy odosobnieni w pustej przestrzeni, lecz to co dobrego lub złego przepływa przez jednost­kę, płynie dalej przez wszystkie dusze ludzkie, choć by w tym właśnie czasie pełniły swe dzieło na naj­dalszych krańcach ziemi, choć by o tym wie­działy lub nie wiedziały . . .

Jeśli w poprzednich rozdziałach tak szcze­gółowo wyłożyłem ,na czym polega prawdziwa "modlitwa" i o co cho­dzi przy należytym "modleniu się'", to sta­ło się to przede wszystkim dlatego, że tak wielu ludzi nie może sobie wyobrazić nic bardziej wygodnego niż modlenie się - że tak wielu ludzi sądzi iż już się pomodlili, gdy w swej wyobraźni w aroganckiej wprost poufałości rozmawiają z jakimś wyśnionym swym" bogiem" a przy tym auto sugestywne oddziaływanie na swe uczucia przyjmują jako tanią pociechę .-

Z tego sposobu rzekomego modlenia się oczywiście może wy­niknąć tylko samo złudzenie oraz chwilowe, fałszywie brzmiące uczucie wzniesienia się - nigdy zaś istotne odnowienie ducho­we którego by tak bardzo potrzebował człowiek modlący się.

Ale nie było by nic bardziej opatrznego , jak uczuć się przez moje wywody choćby w naj­mniejszym stopniu zrażonym.

Można by było wprawdzie pomyśleć, że ten lub ów byłby skłonny powiedzieć sobie : -jeśli należyta modlitwa jest związana z tymi wszystkimi założeniami, to nigdy się jej nie nauczę. Chcę otworzyć serce przed Bogiem swoim i pocieszyć się myślą, że będę usłyszany a może nawet wysłu­chany! "

Kto jednak przeczytał tę księgę do tego miejsca trzeźwo i uważnie a jednak może tak mówić, ten doprawdy nie zupełnie zro­zumiał moje słowa !

Jeśli, usiłowałem wykazać wymagania nale­żytej "modlitwy" powołując się na obietnicę o „szukaniu” „prośbie” i „kołataniu”, to przez to musiałem wniknąć w pewne szczegóły, aby czytelnik nie miał już wątpliwości, że przy prawdziwej '"modlitwie" chodzi o coś innego niż o pobożne powtarzanie określonych formułek modlitewnych.

Wszelako każdy rozsądny człowiek, w ten sposób pouczony, bardzo prędko stanie się pewny sie­bie i będzie wiedział, co dlań z tego wynika. –

Ujrzy, że dopiero wtedy można prawdziwie " modlić się", gdy uprzednio nastąpi całkowite przestawienie myślenia, odczuwania i postępowa­nia tak, iż spełni wszelkie warunki przedwstępne prawdziwej "modlitwy", zanim przystąpi do "modlenia się”. - -

Jedynie gwoli zbyt "trwożliwych ludzi zaznaczam tu wyraźnie, że opisałem wprawdzie jakie skutki ma praw­dziwa "modlitwa", lecz to wszystko nas­tępuje samo przez się, skoro całe życie zostanie tak ułożone, że jest zawsze gotowe do modlitwy.-

Tym zaś, którzy modlenie się wyobraża­ją sobie: jako sprawę świętoszków i ludzi w smutku pogrążonych muszę powiedzieć, że gotowe do modlitwy ży­cie zaprawdę nie ma potrzeby wyrzekać się żadnej szlachetnej radości, przeciwnie, może stać się rękojmią stałej pogody ducha - stałej gotowości do szczęścia.—

Co się zaś tyczy " otworzenia serca" to człowiek odczuwający po­trzebę tego ma szczególnie silne wyczu­cie prawdy a mianowicie, że nie jest czymś całkowicie odosobnionym i zdanym na samego siebie tylko, we wszechświecie - że pomimo swej kosmicznej izolacji i ucieczki woli z ducha, wciąż jeszcze choćby nawet biernie powiązany jest ze swoją praojczyzną i z królestwem ducha i że pomoc jaka może stamtąd spłynąć, ogarnia daleko szerszy zakres działania, niż wszelka pomoc, pochodząca ze świata zmysłów fizycznych.

Myli się tylko w ocenie swego uczucia sądząc, że bez stopni poś­rednich czuje się w bezpośrednim zetknięciu z Wiekuistym Prabytem, jako osobowym partnerem i nie m­niej myli się uważając za modlitwę to wyznanie wobec nie widzialnych światów swojej niedoli : wyznanie to jest praw­dziwą, słuszną i świętą "spowiedzią".- - -

Tego rodzaju „spowiedź" od­powiada jednak wrodzonej potrzebie, natury ludzkiej i stanowi dzieło wyzwolenia duszy o nie dającym się ocenić znaczeniu dla życia, tak, że każdy człowiek bez względu na to kim jest, powinien się wyspowiadać od czasu do czasu przed: niewidzia­lnymi prawdziwymi "kapłanami", aby stać się zdolnym do odbierania z niewi­dzialnych dziedzin wciąż nowych sił. –

Nie powinno się czekać aż na nas spad­nie najcięższa niedola duszy raby się zdecy­dować na taką prawdziwą '"spowiedź" zawierającą w sobie "rozgrzeszenie" mająca wiekuistą wartość...

Dopiero po takiej "spowiedzi" i uzys­kanym dzięki niej wyzwoleniu duszy, powinno się w prawdziwej "modlitwie" prosić o to, co się chce "wymodlić - - -

Człowiek który się wówczas modli tak jak się modlić należy, osiągnie naprawdę odnowienie duchowe a to odnowienie "bywa wciąż na nowo potrzeb­ne, gdyż życie powszednie ogłusza czujki duszy.

"Odnowienie duchowe" nie jest bynajm­niej odnowieniem duchowym iskry życia w człowieku, lecz odnowieniem zdolnoś­ci duszy do odbierania wpływów, jakie mogą i chcą jej dosięgnąć z kró­lestwa czystego ducha przez „antenę" jej własnego ośrodka bytu. –

Prawie, że niemożliwością jest przedstawić w słowach mowy ludzkiej tego jedynego w swoim rodzaju połączenia pomiędzy "iskrą ducha" a '" d u s z ą " w człowieku tej ziemi, albo chcieć to wyjaśnić za pomocą obrazu i podobieństwa Chociaż nasza „d u s z a” jest dla mas „jedyną „rzeczywistością” co znaczy: że jedyną rzeczą , którą możemy postrzegać w naszych głębiach jako tam czynną, jest sama przez się organiczną postacią, zbudowana zgodnie z określonymi rytmi-cznymi prawami wiekuistego oceanu sił duszy, która w pogrążonej w tym czasie iskrze ducha ma niejako swój ośrodek krystalizacyjny.

Postrzeganie w sobie własnej iskry ducha jest dla nas o tyle tylko możliwe o ile jesteśmy "duszą" i tylko za pomocą szczególnych, przenikających aż do sfer czysto duchowych sił duszy, które można by było uważać za "czujki duszy". . .

Wszystkie rzeczy duchowe chcące przeniknąć do naszej świadomości ziemskiej muszą się kierować przez wiekuistą "iskrę ducha " w nas, gdzie będą przejęte przez "czujki duszy" a znów z "duszy" za pomocą określonych organów duszy będą podane naszej membranie mózgowej. - - -

A że odwrotnie wszystkie donośne wrażenia zewnętrznego życia ziemskiego za sprawą świadomości mózgowej poruszają duszę, więc niewymownie subtelny organizm "duszy" raz wraz doznaje wstrząsów, które nie tylko mniej lub więcej zmniejszają jej zdolność przyjmowania rzeczy duchowych, lecz czasami mogą wywołać nawet na czas dłuższy swego rodzaju "bezwład" "duszy".

Kto tego już doświadczył na sobie, a nie­wielu znajdzie się takich, co by tego nie doś­wiadczyli, - temu nie potrzebuję mówić, jak wówczas taki bezwład duszy oddziaływuje z powrotem na świadomość mózgową...

Istnieje więc stała wymiana oddzia-ływań w głębiach a higie­na duszy jest doprawdy nie mniej ważna niż higieniczne utrzymanie ciała ziemskiego i jego organów. - -

Wciąż potrzebujemy „odnowienia duchowego” znaczeniu odnowienia sprężystości duszy” aby „dusza” była zdolna do wchłaniania i oddawania rzeczy duchowych tak samo, jak nie możemy się obyć bez odna­wiania naszych sił cielesnych, jeśli chcemy sprostać życiu ziemskiemu. - -

Wszelako nie ma skuteczniejszego spo­sobu do osiągnięcia ciągłego odnawia­nia duchowego niż stała go­towość do modlitwy, niż wyni­kające z tej gotowości "modlenie się bez przerwy".

Kto jest stale gotów do mod­litwy przez całe nastawienie swego wewnętrz-nego czyli kontemplacyjnego oraz zewnętrznego czyli czynnego życia, dla tego prawdziwa "mod­litwa" jest taką samą koniecznością życiową, jak odżywianie jego ciała ziemskiego i nie pot­rzebuje on już żadnych - szczególnych okazji które by go miały skłaniać do "modlenia się, choć z drugiej strony nigdy mu nie braknie i takich właśnie okazji.

A życie jego uświęcają nie tylko nanizane jed­no na drugie złote ogniwa łańcucha świadomych, ukształtowanych aktów modlitewnych ! -

Jest to nieustanna chęć „modlenia się”, która niejako zamiast niego "modli się nawet wtedy, gdy obowiązki dnia powszedniego oraz zewnętrzne przeszkody uniemożliwiają świadomie ukształtowaną modlitwę . - -

Skoro ktoś wzniesie się do tego poziomu, wtedy nie do pomyślenia jest żadna praca, którą by mógł rozpocząć lub zakończyć bez prawdzi­wej "modlitwy".

Atoli powiedziano "gdy chcesz się modlić, zamknij się w ko­morze swojej.

Bynajmniej nie jest konieczne, - a nawet byłoby występkiem przeciwko "wstydliwości duszy"- gdyby otoczenie modlącego wiedziało o jego modlitwie, chyba, że zbiera się więcej ludzi ożywionych jedna­kową, chęcią modlitwy a jeden z nich usiłuje dać wy­raz tej chęci w słowach. –

Z jednakowym skutkiem może się trzymać istnieją­cych formułek modlitewnych, które może już od dzie­ciństwa stały się dlań miłe i swojskie, jak również może sam z pełni swych uczuć ukształtować wyrazy - choćby nawet taka modlitwa pod względem doboru słów była tylko wzruszającym bełkotem. Ale wtedy musza to być ludzie, z których każdy wie, czym jest prawdziwa modlitwa i każdy musi wznieść swoje życie do nieu­stannej gotowości do modlitwy - w przeciwnym razie wspólne modlenie się będzie czczym gestem lub w naj­lepszym razie hołdowaniem pobożnemu zwyczajowi jak np. wspólna modlitwa przed jedzeniem, która bez wątpienia bierze początek ze wspólnego zanoszenia modłów przez takich ludzi, którzy znali tajemnicę należytego modlenia się i nawet odżywianie ciała ziemskiego nie chcieli pozostawić bez modlitwy - -

Dziecku jednak można spokojnie dawać formułki modlitewne dostosowane do jego możliwości czucia i wczucia się, nie oczekując odeń początkowo nastawienia wewnętrznego, przekraczającego skupienie sił jego duszy.

Z całą ostrożnością należy obznajomić dorastają.. go młodzieńca najpierw z wykonaniem prawdziwej "modlitwy", zanim się mu wyjaśni, w jaki sposób wszystko zazębia się duchowo.

A więc ten kto już nauczyć się w praktyce modlić się, będzie musiał tylko zbadać to z czym się już oswoił by opanować całość tej nauki w szczegółach.-

Układ słowny nadawany każdorazowo w "modlitwie" przez prawdziwego znawcy modlenia się należy wyłącz­nie do niego samego.

Z jednakowym oddziaływaniem może on trzymać się takich samych form modlitwy które są mu bliskie i dobrze znane z okresu dzieciństwa - jak również w pełni swych odczuć może sam dobierać słów, oceniając według kolejności wymawianych wyrazów, choćby była wyrażona tylko przez jąkanie się.

Aczkolwiek, doprawdy nawet taki beł­kot może stać się modlitwą, nie należy popeł­niać błędu sadząc, jakoby prawdziwa modlitwa miała być raczej jakimś "bełkotem" niż ukształtowaną kolejnością wy­razów.

Chodzi tu o najwyższe działanie praw duchowych i wyzyskania tego działania tak, że już sam szacunek dla ducho­wości nakazuje dążyć według wszelkiej możliwości do doskonałości formy przy zanoszeniu modłów ...

Możliwe są daleko sięgające układy słów, które ustawione zgodnie z duchową wartością dźwięków, oddziaływują nader zbawiennie na duszę, tak, że ich "modlitwa" wznosi się niejako z podwójną siłą.- - -

Wprawdzie każdemu, kto się może rzeczywiście "modlić" wydaje się, iż wie o co się modlić należy a jednak jest koniecznością powiedzieć tu jeszcze słów kilka, aby ludzie nie popełniali do nieskończo­ności tego samego błędu, który popełnia tak wielu nie znających wprawdzie miste­rium prawdziwego "modlenia się" ,ale na swój sposób w dobrej wierze sądzą, iż się modlą, tak, jak ich na to stać.

A więc prawie dla każdego z tych rzekomo modlących się jest samo przez się zrozumiałe, że najpierw ma się modlić o własne dobro oraz swych - jak to się zwykło mówić bliskich w życiu ziemskim. - - -

Otrzymano wprawdzie upomnienie : "módlcie się za tych, co was mają w niena­wiści i was prześladują."

W dniu męki Pańskiej ze szczególnym naciskiem modli się w kościołach rzymskich nawet za heretyków, żydów oraz pogan, ale nie myśli się o tym, że ze stano­wiska obudzonych w duchu, nawet nasi wrogowie i gardziciele, jak również najdalej od nas stojący ludzie, których nigdy jeszcze na oczy nie widzieliśmy są z nami tak samo duchowo powiązani jak nasi najbliżsi krewni, chociaż nawet oczywiście nie jes­teśmy w możności darzyć tych nam nieznanych, oraz tych, którzy nam sprawili ciężkie cierpienia, tym samym rodzajem i tym samym stopniem miłości, czego doprawdy nie żąda od nas żadne prawo duchowe, gdyż samo ono ustanawia i przestrzega zróżnicowania.

Kto się jednak nauczył prawdziwie "modlić" ten będzie musiał odtąd rozszerzyć horyzonty, by przede wszystkim i najpierw modlić się za wszystko, co się pragnie na ziemi stać człowiekiem i stara się być człowiekiem: - co cierpi pod uciskiem zwierzęcości i usiłuje poskromić zwierzęcość! - - -

Dopiero wtedy modlący się ma prawo myśleć o określonych środowiskach ludzkich - następnie o swych przyjaciołach i krewnych i dopiero na samym końcu również o sobie samym!- - -

Jest to wręcz odwrotna kolejność w stosunku do kolejności właściwej przy spełnianiu obowiązków życiowych w świecie zewnętrznym, gdyż tu człowiek sam musi naprzód zdobyć trwałe stanowisko, zanim będzie mógł ponosić odpowiedzialność za założenie rodziny - musi najpierw dbać o swoją ro­dzinę, zanim będzie mu wolno nieść pomoc krewnym i przyjaciołom i wreszcie dla nich musi już nie być więcej potrzebnym, jeśli chce pomagać dalszym środowiskom ludzkim, lub też oddawać swe siły do dyspozycji całej ludzkości.–

Rzeczy mające niewymownie -wiel­ką wagę dla całej ludzkości zależą od tego, kto się nauczył rzeczywiście "mod­lić" -W ten sposób zanosi swe "modły" najpierw za wszystkich, zanim zacznie się "modlić" za swoje dalsze lub bliższe "prywatne" sprawy, pomi­jając zupełnie sprawy czysto osobiste, do których chce użyć pomocy swojej "modlitwy".

W ten sposób doprawdy dojść może z biegiem czasu dojść duchowego odnowienia coraz większej ilości ludzi jedynie dzięki działaniu "modlitwy" nielicznych jednostek.

Ale to działanie nie ogranicza się tu do tych niewielu jednostek, gdy siła prawdziwej modlitwy" potrafi wkrótce dosięgnąć wszystkich dostatecznie już dojrzałych i umocnionych, by mogli uczyć się "modlić". . .

Tych zaś doprawdy wielu można znaleźć w czasach dzisiejszych ! - -

A ci, co znoszą jeszcze brzemię i mozoły tej ziemi niech nie zapominają również tych, którzy przed nimi przewędrowali ten padół obciążeni tymi samymi mozołami i brzemieniem. - -

Nie należy sobie wyobrażać, że nie ulegają oni tęsknocie pomocy albo też są tak dalece usunięci od pomocy ludziom na ziemi pozostającym, że pomoc taka na nic by im się zdała !

Ach ! bardzo wielu byłaby pilnie potrzebna pomoc wynikająca z prawdziwej "modlitwy", gdyż znajdują się w pewnym stadium rozwoju duszy, nie pozwalającym im samym czynnie wspierać swego losu ! - - -

Jeśli w pewnej starożytnej świętej księdze znaj­dują się słowa :" świętą i zbawienną jest myśl modlenia się za umarłych, by ich zbawić!" -to można tu doprawdy być pewnym, że te słowa mógł napisać tylko człowiek, który zajrzał za gęsta zasłonę unie­możliwiającą nie przygotowanemu do tego synowi ziemi zapuszczenie wzroku do "krainy bez powrotu"...

A jeśli tu proszę każdego, kto się chce nauczyć "modlić", by jak tylko będzie mógł zanosił swą prawdziwa "modlitwę" również za tych którzy się z tą ziemią rozstali, to mówię na mocy mej niezbitej "wiedzy" a bynajmniej nie pod wpływem jakichkolwiek ludzkich wyobrażeń o życiu po śmier­ci na ziemi!

Ale i tu należy mieć na uwadze, że najpierw się trzeba " modlić" za wszystkich, zanim się skieruje siły prawdziwej „modlitwy" za poszczególne jednostki ! - -

I niechaj nikt się nie obawia, że jego modlitwa za poszczególne osoby mogłaby się okazać daremną, gdyż te osoby już więcej pomocy nie potrzebują.

Tu raczej nadmienić należy, że pośród tych, których znał ktokolwiek dziś jeszcze żyjący na tej ziemi, lub których pamiętali jego rodzice , nie ma ani jednej duszy, która by na swej drodze nie witała z wdzięcznością pomocy, choćby nawet nie należała do rzędu tych, dla których taka pomoc za sprawą prawdziwej "modlit­wy" mogła stać się wręcz "zbawieniem.” -- -

W takim stanie duszy, w jakim się znaj­duje dusza wyzwolona z ciała ziemskiego, zwanym w mowie potocznej "zaświatem" odnowienie du­chowe, ujmowane w tym samym znaczeniu, jak to uprzednio wyjaśniłem, jest stałą koniecz­nością, ponieważ związana z ziemią świado­mość wciąż jeszcze porusza duszę zacho-wa­nymi wspomnieniami, podczas gdy w niej jednocześnie pulsują nowe przeżycia, które dusza musi biernie przyjmować, ale nie będąc w możności czynnie brać udziału w nich, jak ongi to było na ziemi dzięki ciału ziemskiemu. - -

Nieliczni natomiast pośród tych, którzy opuś­cili ziemię a byli czynnie zadomowieni w świecie ducha już za swego życia ziemskiego, doskonale potrafią zużytkować pomoc dla innych płynącą z prawdziwej "modlitwy", jeśli tylko będzie im podana. . .

Każdy powinien ufać, że nic nie ginie z tego, co kiedykolwiek śle miłość w„zaświaty" poza granice zmysłów fizycznych.

A jeśli dotyczy to nawet każdego przepojonego miłością uczucia - każdej pełnej miłości myśli, to cóż dopiero mówić o cudownej zaiste pomocy za sprawą prawdziwej "modlitwy”! - -

A wiec należyty sposób "modlenia" się ,jakiego nauczam w księdze niniejszej ,działa nie tylko na całą kulę ziemską, lecz znacznie dalej poza ten świat zjawisk uchwytnych dla zmysłów fizycznych.

Prawdziwa "modlitwa" łączy wszyst­kie dusze posiadające w sobie iskrę ducha tak w widzialnym jak i w niewidzialnym wszechświecie i porusza prądy sił przechodzące przez wyznaczone im stacje i sięgające wreszcie serca wiekuistego absolutnego Bytu, by stamtąd niejako "naładowane łaską" spływać z powrotem na modlącego się oraz na wszystko, za co zanosił swe "modły". . .

Prawdziwa modlitwa daje możność powstania "drabiny niebieskiej” wznoszącej się w głębiach człowieka wzwyż, aż do najgłębszej woli Prabytu -"drabiny" umożliwiającej Wysokim Hierarchiom Ducha zsyłanie wiecznie jaśniejącego światła aż do ziemskich przeżyć człowieka ziemi -

Prawdziwa modlitwa - to najwyższe uwielbienie wiekuistej miłości - to miłośnie darowana możność zjednoczenia się z Wiekuistą twórczą Wszechpotęgą płodzącą z pramiłości wiecznie nowe życie.

A więc dla syna ziemi usiłowanie nauczenia się należytego "modlenia się" jest doprawdy speł­nieniem najświętszego obowiązku!

Szczęście i błogosławieństwo wykwitną z takiej "modlitwy" dla niego i dla każdej duszy i coraz bardziej będzie się kształtowało duchowe obli­cze ziemi dzięki takiej prawdziwej modlitwie", dla dobra tych którzy kiedyś po nas przyjdą.- - -

Twórcami przyszłości są wszyscy umiejący się prawdziwie "modlić!

Są oni zwiastunami i przygoto-wującymi drogę dla nowego człowieka z niecierpliwością pożądającego życia na ziemi, który jednak dopiero wtedy zjawić się może, gdy znajdzie ziemię przygotowana dla swego nowego sposobu stania się człowiekiem! - -

Dla niego prawdziwa modlitwa stworzy na ziemi ojczyznę, dla niego, nowego człowieka, który połączy wszystko, co przedtem było rozdrobnione i rozszczepione i będzie żył tylko w miłości ! - - -


W CHWILI PRZEBUDZENIA

Święty Zastępie

Miej dziś w swej opiece

Mój nowy dzień !

 

Niech pełnię swe dzieło,

Ufnością przepojon

w pomoc Waszą

o Pomocnicy dostojni !

 

Uczucia moje – jeśli czyste :-

Czystymi niech zostaną !

 

Myśli moje – jeśli rozumne :-

Takimi niech zostaną !

 

Mowa moja jeśli jasna

Jasną niech zostanie !

 

Myśli swoje

poświęcam

Miłości !

 

 

Autor: Bo Yin Ra

Licencja: Domena publiczna