JustPaste.it

Sklepy cynamonowe

Przechadzałem się ostatnio po jednym z krakowskich molochów handlowych. Z każdej strony będąc bombardowanym milionem promocji, których nie mogę przegapić...

Przechadzałem się ostatnio po jednym z krakowskich molochów handlowych. Z każdej strony będąc bombardowanym milionem promocji, których nie mogę przegapić...

 

...milionem okazji, których nie mogę zmarnować i milionem produktów, bez których pewnikiem zginę w męczarniach, o mało nie zwariowałem. Kup majtki, a w promocji dostaniesz drugie, większe!” „Kup siedem piw w cenie sześciu!” „Kup pralkę, a dostaniesz gratis rower!” I tak bez końca. „Nie dla idiotów” – głosi sztandarowe hasło sklepu, obok którego przechodzę. Nawet nie wchodzę. Bo właśnie tak się czuję. Jak idiota.

Poszedłem po koszulkę. Taką zwykłą, z krótkim rękawem, bo się ciepło robi. I kupiłem. Tylko, że oprócz niej zakupiłem także: sandały, ręcznik, kubek do herbaty, cztery pomarańcze i kąpielówki. „Boże! Na co mi kąpielówki? Przecież chyba z pół roku nie byłem na basenie…” – olśnienie przychodzi dopiero po fakcie. Człowiek, będąc tam w środku, widząc te wszystkie cuda, autentycznie głupieje i nie ma na to mocnych.

Wracając do domu zacząłem się zastanawiać, w jakich czasach ja żyję. Jak to możliwe, że otaczający mnie świat bije po oczach prymitywizmem i głupotą, a ja, mimo iż za głupiego się nie uważam, daję się od czasu do czasu w ten wir głupoty wciągnąć?

Żyjemy w czasach komputeryzacji, informatyzacji, miniaturyzacji, digitalizacji, masturbacji i Bóg wie czego jeszcze. Mam w telewizorze tyle kanałów, że aż czasem nie mam co oglądać. Mam w komórce tyle dzwonków, że aż nie wiem, który wybrać. Mój komputer obsługuje mp3, jpg, avi, Java, gg i tak dalej. Szkoda, że nie drapie mnie po plecach, jak swędzi. Oglądam TV. Facet właśnie oświadcza się kobiecie na antenie. Wyłączam. Przesiadam się na komputer. Sensacja – Doda znowu powiększyła piersi. Bosko. Wychodzę z domu. W autobusie na niedawno zainstalowanych monitorach reklamują podpaski.

Żeby nie było wątpliwości. Nie jestem przeciwny nowoczesnym technologiom. Rozumiem także, że świat musi się iść z duchem globalizacji. Wiem także, że te wszystkie głupawe reklamy są po to, żebym kupił ten, czy inny produkt, zostawił trochę grosza, za którego ktoś wykarmi rodzinę. Nie to mi się nie podoba. Nie podoba mi się tylko to, że zasuwając pomiędzy półkami w hipermarketach i wgapiając się w ekran telewizora przez pół dnia, gdzieś zapominamy, że po drodze mijamy drugiego człowieka. W szkołach uczą, że w średniowieczu w centrum zainteresowania był Bóg, w renesansie człowiek. A teraz? Towar…          

A ja pamiętam jeszcze, że można inaczej. Jakieś dziesięć lat temu, jako brzdąc, nie posiadałem ani komórki, ani kabla internetowego, ani nawet odtwarzacza mp3. I jakoś żyłem. Po południu po szkole chodziliśmy z kolegą od drzwi do drzwi po bloku i zbieraliśmy dzieci. Jak już był nas kilku, brało się piłkę i biegło na boisko pokopać. Po drodze wstępowaliśmy do osiedlowego spożywczaka, gdzie pani Zosia za parę groszy częstowała nas oranżadą „na miejscu”...

„Dziś sam jestem dziadkiem…” – mówi reklama. Wiem, że proces „głupienia” społeczeństwa jest nieodzowny i nieodwracalny. Może jednak ktoś zastanowi się nad tym, dokąd zmierzamy, zanim ktoś inny wynajdzie megafantastyczny gadżet, który zastąpi nasze mózgi…

Krzysztof Barcik, 16 kwietnia 2009