JustPaste.it

To tylko... realizacja utopii (skrót)

TO TYLKO... REALIZACJA UTOPII (skrót)

 

 

Istotą trudności zapobiegania problemom, łatwości ich powstawania, trudności ich rozwiązania jest brak rozumienia, posługiwania się rozumem, dedukcją, dogłębną, dalekowzroczną analizą, logiką; brak mechanizmów, w warunkach społecznych, skali lokalnej, globalnej, umożliwiających podejmowania decyzji, mających wpływ na innych, wyłącznie przez osoby wybitne.

WIEDZA, MYŚLENIE, INTELIGENCJA, DOGŁĘBNA ETYKA, KONSTRUKTYWNE ZDOLNOŚCI, ROZUMNE POSTĘPOWANIE, POŻYTEK, NIE SĄ W CENIE

3 kluczowe pytania odnośnie tzw. (w różnym sensie i w różnej formie) "działalności dobroczynnej": JAKIM KOSZTEM SIĘ ONA ODBYWA...; CO OTRZYMUJEMY W ZAMIAN...; - JAKI JEST TEGO ŁĄCZNY BILANS (czy w jej wyniku m.in. zatrucie powietrza, gleby, wody, erozja, pustynnie ziemi się zmniejsza czy zwiększa...; głodujących, chorych, upośledzonych ubywa czy przybywa...; poziom zdrowia, inteligencji się zwiększa czy zmniejsza...; jest lepiej czy coraz gorzej... - Więc co to jest tak naprawdę: POMAGANIE CZY SZKODZENIE, CZYNIENIE DOBRA CZY ZŁA...)...!!! Więc czy to jest postępowanie rozumne...

Czy m.in. nikotynizm, alkoholizm, narkomania, religijność, preferencje polityczne wynikają z przesłanek rozumowych...

Czy realizowanie utopii (przyczynianie się m.in. do skażania powietrza, gleby, wody, zatruwania, chorób, w tym psychicznych, degradacji, degeneracji, strat, zagłady; wydatków, długów; ogłupiania) ma rozumne przesłanki...!!!

Czy społeczeństwo,

m.in. nie wykorzystując mojego potencjału, np. politycy (wykorzystują tylko niewielką część), wyborcy (większość nie czyta, nie zna programu partii (a nawet gdyby czytali, to i tak przeogromna większość nie zrozumiała by jego pełnego, całościowego sensu (ich twórcy również nie zdają sobie sprawy z wszystkich konsekwencji...)(a poza tym co wspólnego ma program z rzeczywistymi działaniami, nie mówiąc o efektach...), podobnie z moim programem). Więc co to są za wybory (kolejny obraz demokracji)...),

media eksponując, wspierając świadomych, nieświadomych psychopatów, debili; kanalie, a zmilczając osoby wartościowe,

przymuszając, w dodatku tysiące razy (a w internecie psychopaci, debile jeszcze zasłaniają nimi przeglądaną treść, robią wersje migające - by ktoś nie skupił uwagi, nie zaczął MYŚLEĆ o czymś innym... Podobne zadanie mają świecące, migające tablice reklamowe w msh publicznych), do odbioru niechcianych, niepożądanych, szkodliwych intelektualnie, psychicznie, gospodarczo, ekologicznie, ekonomicznie, irytujących, stresujących, zatruwających życie, uszkadzających psychikę, ogłupiających tzw. reklam, wspierając w ten sposób konsumpcyjną, destrukcyjną, pogrążającą utopię,

banki, producenci wspierając, realizując konsumpcyjną utopię,

postępuje rozumnie...!!!

Czy unikanie za wszelką cenę... konstruktywnych zmian jest postępowaniem rozumnym...!!!

 

PS1

Więc czy przeciwne, bo rozsądne, konstruktywne, dalekowzroczne działania - zmierzające do stworzenia warunków, m.in. by dzieci rodziły się o wysokim potencjale zdrowotnym, intelektualnym, prospołecznym, urodziwe, by ludzkość koegzystowała z przyrodą, żyła w równowadze z otoczeniem, zapobiegające m.in. zadłużaniu, nędzy, degradacji, degeneracji, zagładzie - i konieczne do ich  realizacji, osiągnięcia założonego celu, sukcesu, środki są czymś czego należy unikać, złym... czy wręcz przeciwnie - KONIECZNYM, POŻĄDANYM!!!

 

PS2

Problemem jest wersyfikacja takich osób, bo zdolne do tego są właśnie tylko osoby wybitne. Więc najtrudniejszy będzie początek (pomocnymi przesłankami do weryfikacji może być sprawdzenie dotychczasowego postępowania kandydatów/ek na takie funkcje (z pominięciem ew. „potknięć, reperkusji demoralizującego działania biedy (głodu; skutków obrony zdrowia, życia)(w której często takie osoby żyją...))).

 

 

Chory system tworzy chorych ludzi; patologia – patologię; czynienie utopijnego dobra – powoduje PRAWDZIWE ZŁO!

BY MÓC DOPŁACAĆ np. do produkcji rolnej, trzeba zabrać pieniądze (w postaci podatków; opłacić biurokrację) konsumentom żywności...

By móc wypłacać renty, opłacać tzw. leczenie, w tym alkoholików, narkomanów, nikotynowców; degeneratów, dogorywanie w szpitalach, trzeba zabrać pieniądze (w postaci podatków; opłacić biurokrację) pracującym, zdrowym, dbającym o zdrowie abstynentom (dbasz o swoje, swojego potomstwa zdrowie, to do roboty za marne pieniądze, i płać, tak by tobie i twojemu dziecku nie wystarczało na zdrowe odżywianie (dzięki czemu zostanie rencistą, rodzicem rencisty). A jak nie ma pracy, to głodujcie, i na bruk. Nie dbasz o swoje, swojego potomstwa zdrowie, a, to proszę bardzo płatny urlop – renta dla Ciebie (byś miał za co się (innych) truć) i Twojego dziecka) i mieszkanko... Nie starcza też wówczas pieniędzy na leczenie ludzi pożytecznych, mających zająć się zdrową prokreacją, wychowaniem dzieci, pracą umożliwiającą normalne funkcjonowanie państwa, zapewniającą prawidłowe życie społeczeństwu...

Choroba, chore dzieci są więc, w takich warunkach, pożądane...

Jeżeli leczy się chorego tzw. lekami, to tysiące ludzi, zwierząt, roślin jest trutych m.in. podczas ich produkcji, a następnie substancjami, które dostały się do środowiska, tzw. wody pitnej, łańcucha pokarmowego, z wydalin tego człowieka. W wyniku czego kolejni ludzie są leczeni. Powstaje efekt lawinowy...

By dać mieszkania rencistom, to trzeba ich odmówić ludziom zdrowym (by mieli prawidłowe warunki do życia), pracującym (by mieli m.in. gdzie odpocząć po pracy), rodzicom i ich dzieciom (by miały normalne warunki rozwoju)...

By móc utrzymać więźniów, trzeba zabrać pieniądze (w postaci podatków; opłacić biurokrację) m.in. ich ofiarom...

By dać emerytom, trzeba nie dać dzieciom...

By dać górnikom, trzeba zrezygnować z elektrowni wykorzystujących energię odnawialną...; zapewnianie płatnych zajęć przyczynia się do strat (...), wydatków, biedy!

Jeśli przeznacza się pieniądze na konsumpcjonizm, to nie będzie ich na racjonalne inwestycje; będą długi, a nie zyski!

ITP...

Najprostszym, najtańszym, najskuteczniejszym sposobem, by zapobiec m.in. takim problemom jest zastosowanie się, powrót do rozwiązania jakie stosuje natura, od milionów lat, a mianowicie selekcji POZYTYWNEJ, REGULACJI WIELKOŚCI POPULACJI.

 

Przyczyny kryzysu na jednym przykładzie/utopijny konsumpcjonizm

4. TO TYLKO PROKONSUMPCYJNA (POJAZDOWA) EKONOMIA...

http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=162

 

7. DOPŁATY. M.IN. DO GÓRNIKÓW, ROLNIKÓW I PARLAMENTARZYSTÓW

http://www.wolnyswiat.pl/7h3.html

 

 

SELEKCJA NEGATYWNA; wyeksploatowywanie surowców, głód, nędza, przestępczość, choroby, ciemnota, wojny, zagłada życia itp.; realizacja utopii... CZY SELEKCJA POZYTYWNA, m.in. eutanazja – postępowanie rozsądne, dalekowzroczne, dogłębnie etyczne – racjonalne?

 

 

O OKAZYWANIU PRAWDZIWEJ WRAŻLIWOŚCI, PRZYCZYNIANIU DO PRAWIDŁOWEJ SELEKCJI, EUTANAZJI...:

 

– Według szacunków UNICEF, 1 mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy!

 

Codziennie umiera z głodu 110.000 osób, w ciągu roku zaś 40 milionów ludzi, w tym 7 milionów dzieci!

 

Każdego roku przeszło 12 milionów dzieci umiera na choroby związane z niewłaściwym odżywianiem!

 

www.o2.pl | Sobota [21.03.2009, 22:34] | Na świecie 2,5 miliarda ludzi nie ma dostępu do czystej wody.

 

W najbiedniejszych krajach do szkoły podstawowej uczęszcza mniej niż połowa dzieci i mniej niż 20 procent uczy się w szkołach ponadpodstawowych. Na całym świecie 114 milionów dzieci nie uzyskuje nawet podstawowego wykształcenia i 584 miliony kobiet jest analfabetkami!

 

www.o2.pl | Środa [01.04.2009, 16:47] 3 źródła

NASTOLATKI CORAZ CZĘŚCIEJ MIESZKAJĄ NA ULICY

Bezdomnymi zostają w Australii dziewczęta w wieku od 15 do 19 lat.

Nastoletnie dziewczęta tworzą największą grupę bezdomnych w Nowej Południowej Walii. Każdej nocy bez dachu nad głową w tej australijskiej prowincji pozostaje ponad 11 tysięcy młodych ludzi.

Tracą dom najczęściej przez konflikty rodzinne. Rocznie pomagamy ponad 4 tysiącom młodych kobiet - powiedziała Linda Burney, przedstawicielka australijskiego rządu.

Według ekspertów bezdomność grozi coraz większej grupie młodych Australijczyków. Powodem jest kryzys gospodarczy i rosnące bezrobocie. | TM

 

www.interia.pl | Sobota, 15 listopada (09:38)

SZOK! 5 MILIONÓW ROSYJSKICH DZIECI ŻYJE NA ULICY

W Rosji jest już 5 milionów bezprizornych, czyli bezdomnych dzieci. Te szokujące dane ogłosiła Federalna Agencja ds. Młodzieży. Większość z nich zajmuje się drobną przestępczością.

Tak wielkiej liczby bezprizornych nie było w Rosji ani po rewolucji, ani po II wojnie światowej. Wcześniej na ulicy żyły dzieci - sieroty. Teraz większość z nich ma rodziców. - Oni już nikomu nie są potrzebni. Machnęli na nich ręką i rodzice, i domy dziecka - opowiada korespondentowi RMF FM właściciel kawiarni przy Dworcu Kurskim w Moskwie.

To właśnie głównie wokół dworców i targowisk żyją bezprizorni. Zarabiają na drobnych kradzieżach, a alkohol i klej to typowe wśród nich używki. Pomoc trafia do nich niezwykle rzadko.

Historia bezprizornych sięga czasów carskich. Potem, w Związku Radzieckim oficjalnie dzieci ulicy nie było.

źródło informacji: RMF

 

„NEWSWEEK” nr 49, 09.12.2007 r.: Z badań Banku Światowego wynika, że około 45 proc. hinduskich dzieci do lat pięciu jest niedożywionych.

Blisko 80 proc. pracowników w Indiach żyje za mniej niż 20 rupii (około 50 centów) dziennie.

Z oficjalnych statystyk wynika, że w ciągu 10 lat, jakie minęły od powrotu Hongkongu pod zwierzchnictwo Chin, niemal podwoiła się liczba pracującej biedoty – czyli tych, którzy zarabiają poniżej minimum.

 

„NEWSWEEK” nr 3, 22.01.2006 r.: Współcześnie w niektórych krajach Unii Europejskiej 40 procent wszystkich osób mających zatrudnienie należy do grupy osób zagrożonych ubóstwem.

 

„NEWSWEEK” nr 50, 18.12.2005 r.: Około 15 proc. Amerykanów żyje poniżej progu ubóstwa.

 

ŻYCIE WARSZAWY: KULISY” nr 47, 26.11.2004 r.: Co dwudziesty Japończyk żyje dziś bez dachu nad głową i nie ma się z czego utrzymać.

 

www.o2.pl | Wtorek [24.02.2009, 20:47] 1 źródło

TYSIĄCE JAPOŃCZYKÓW UMIERA Z PRZEPRACOWANIA I STRESU

Przepracowanie i stres związany z pracą zabija rocznie tysiące Japończyków. Ze względu na kryzys gospodarczy, liczba ofiar Karoshi (tak nazwano zjawisko nagłej śmierci z przepracowania), jest jeszcze większa - twierdzą eksperci. TM

 

www.o2.pl | Środa [25.02.2009, 09:25] 1 źródło

PRACOHOLIKOM GROZI DEMENCJA

Ponad 55 godzin pracy w tygodniu uszkadza mózg.

Optymalna ilość godzin pracy, mierzona co prawda na Brytyjczykach, to 41. Każda chwila ponad to może grozić złą pracą mózgu. (...)

Dr Marianna Virtanen z Finnish Institute of Occupational Health ostrzega jednocześnie, że badania udowodniły bezpośredni związek między przepracowaniem a późniejszą zapadalnością na starczą demencję. | JS

 

www.o2.pl | Sobota [25.04.2009, 08:59] 2 źródła

PRACA - CICHY ZABÓJCA TWOJEGO MÓZGU

Alzheimer, demencja i ubogie słownictwo - to cię czeka, jeśli jesteś pracoholikiem.

55 godzin pracy tygodniowo to limit, którego częste przekraczanie negatywnie wpływa na funkcje poznawcze. Po osiągnięciu wieku średniego osoby, które pracują za dużo mają uboższe słownictwo, słabiej łączą przyczyny ze skutkami i są bardziej narażone na demencję lub chorobę Alzheimera - donosi serwis GazetaPraca.pl.

 

Takiej tezy dowodzą badania naukowców z fińskiego Instytutu Medycyny Pracy w Helsinkach. Uczeni u ponad 2 tys. brytyjskich urzędników i menedżerów zatrudnionych w pełnym wymiarze czasu pracy zbadali związek między liczbą godzin poświęcanych pracy zawodowej i ich sprawnością umysłową.

 

W formie specjalnych testów oceniono także funkcje poznawcze badanych, m.in. pamięć krótkoterminową, rozumowanie przyczynowo-skutkowe, słownictwo, płynność fonetyczną i semantyczną. Co się okazało?

Osoby pracujące 55 lub więcej godzin tygodniowo uzyskiwały w testach zdecydowanie gorsze wyniki niż osoby pracujące 40 godzin tygodniowo. I nie możemy zawężać skali problemu tylko do Wielkiej Brytanii.

W krajach członkowskich UE ponad 40 godzin tygodniowo pracuje 12-17 proc. wszystkich pracowników - dodaje serwis Pomorska.pl. | AB

 

www.o2.pl | Środa [25.03.2009, 19:12] 1 źródło

MŁODZI IRLANDCZYCY SĄ TOTALNIE ZAGUBIENI

75 procent z nich ma problemy psychiczne.

Według sprawozdania Krajowego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Młodzieży, tylko 38 procent młodych ludzi twierdzi, że mogą im pomóc dorośli. 10 procent pomimo problemów nigdy nie szukało pomocy. 47 procent ankietowanych stwierdziło, że są lub byli zastraszani.

Zdrowie psychiczne to obecnie największy problem młodych Irlandczyków - powiedział dr Tony Bates. - Dorośli powinni ich słuchać i zapewnić odpowiednie wsparcie.

Specjaliści są zgodni: trzeba zmienić podejście do młodzieży.

Lepsze wyniki osiągniemy tylko wówczas, gdy dorośli będą zauważać potrzeby i problemy młodych ludzi - uważa Bairbre Nic Aongusa, dyrektor Biura Niepełnosprawności i Zdrowia Psychicznego w Wydziale Zdrowia. TM

 

www.o2.pl | Niedziela [22.03.2009, 18:47] 2 źródła

CO TRZECI MŁODY POLAK BĘDZIE BEZROBOTNY

Tak twierdzi Główny Urząd Statystyczny.

Według wstępnych szacunków GUS stopa bezrobocia wśród młodzieży w wieku do 25 lat sięgnęła w lutym 21,4 procent - pisze "Dziennik". Wartość dla całego rynku to 10,9 procent.

Biorąc pod uwagę typową dla naszego rynku zależność (dwukrotnie więcej bezrobotnych jest wśród młodych), gdy stopa bezrobocia wzrośnie do 15 proc., bezrobocie wśród młodych wynieść może nawet 30 procent.

Największe problemy ze znalezieniem pracy będzie miała młodzież ze wsi i małych miast. Bez płatnego zajęcia zostać może co druga osoba między 16 a 25 rokiem życia - informuje gazeta. |JS

 

www.o2.pl | Piątek [17.04.2009, 08:45] 2 źródła

KONIEC PODWYŻEK. POLACY BĘDĄ CORAZ MNIEJ ZARABIAĆ

To przez kryzys i inflację.

Skończyła się złota era podwyżek. Teraz twarde warunki dyktują pracodawcy - pisze "Polska". W ciągu ostatniego miesiąca pracę straciło 17 tysięcy osób, a wielu pracowników musiało się zgodzić na niższe wynagrodzenia

Dynamika wzrostu płac spadnie do poziomu poniżej 2 procent pod koniec roku. Biorąc pod uwagę inflację, realnie będziemy zarabiali mniej - powiedziała Maja Goettig, główny ekonomista BPH.

W jeszcze gorszej sytuacji są ci, którzy starają się teraz o pracę. Kandydatom proponuje się dzisiaj wynagrodzenie niższe nawet o 15 procent od tego, które mogliby uzyskać jeszcze rok temu - mówi Izabela Kluzek-Duda z firmy SelectOne. TM

 

www.o2.pl | Wtorek [31.03.2009, 08:01] 1 źródło

CO NAJMNIEJ MILION POLAKÓW CIERPI NA DEPRESJĘ

Leki antydepresyjne stały się artykułami pierwszej potrzeby - ostrzegają psychiatrzy.

W ubiegłym roku z hurtowni farmaceutycznych trafiło do aptek ponad 13 mln opakowań leków przeciwdepresyjnych wypisywanych na receptę. Przyjmując szacunkowo, że jeden pacjent zużywa w ciągu miesiąca terapii średnio jedno opakowanie, może to oznaczać, że tego typu środki stosuje w naszym kraju ponad 1 mln osób - wynika z danych zebranych przez firmę IMS Health. | AB

 

"FAKTY I MITY" nr 39, 04.102007 r.

PISOFRENIA PARANOIDALNA

Na zaburzenia psychiczne cierpi w naszym kraju ok. 2,4 mln osób (1,5 mln dorosłych oraz 900 tys. dzieci i młodzieży, czyli w sumie dwukrotnie więcej niż w 1990 r.). Ze specjalistycznej opieki psychiatrycznej korzysta co 27 Polak (3,7 proc. populacji) (...).

Dominika Nagel

 

www.o2.pl | Środa [29.04.2009, 22:49] 1 źródło

W CHINACH ŻYJE 100 MLN CHORYCH UMYSŁOWO

Według psychiatrów - co najmniej tyle.

Według dr Huang Yueqina ta liczba jest i tak mocno zaniżona. Jego ośrodek od 2002 roku jest głównym autorem metod walki z rosnącym problemem zaburzeń psychicznych dotykających obywateli Chin - informuje "The Daily Telegraph".

Choroby psychiczne są obecnie na pierwszym miejscu na liście problemów dotykających ten naród. Wyprzedziły raka i choroby serca. Dotykając 7 proc. ludności, są największym obciążeniem zdrowotnym dla budżetu.

Większość chorujących cierpi na stany lękowe, depresje, uzależnienie od narkotyków i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Według dr. Huanga jeden na 20 chorych wie, że coś mu dolega i próbuje się leczyć. Narzeka on, że przez ostatnie 50 lat władza nie zauważała tego problemu i nie inwestowała w leczenie osób umysłowo chorych - dodaje gazeta.

W Pekinie powstaje właśnie sześć nowych klinik psychiatrycznych zdolnych obsłużyć 150 tys. pacjentów. W tej chwili w stolicy Chin na oddziałach psychiatrycznych jest jedynie 6,9 tys. łóżek. Brakuje jednak lekarzy. Psychiatrów w całych Chinach jest jedynie 4 tys. Nie ma też wydziałów psychiatrii w szkołach medycznych. | JS

 

http://bezkomentarza.eu/archives/4W Polsce różne organizacje podają, że około 10-25 % dzieci w wieku do 14 lat cierpi przez głód i spożywa najwyżej jeden posiłek dziennie. Według obecnych szacunków minimum egzystencji to około 350-390 złotych na osobę! (wikipedia.org)

 

GUS podaje, iż 60% (23 mln) polskiego społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego (z tego 5 mln w skrajnej nędzy)! 

 

„FAKTY I MITY” nr 7, 22.02.2007 r.: „Jak wynika z danych Eurostatu, Polska znalazła się po raz pierwszy na pierwszym msu w rankingu państw UE. Jesteśmy liderem... w biedzie. Przegoniliśmy nawet Rumunów i Bułgarów! Z 1/3 obywateli żyjących poniżej minimum socjalnego staliśmy się prawdziwą europejską potęgą!

 

[Przy takim odżywianiu to są przyszli renciści...; przyszli rodzice rencistów... itd...; psychopaci, debile; degeneraci (niezdrowo odżywiający się, nikotynowy, alkoholicy, narkomani, dewianci); kanalie, przestępcy! – red.]

 

www.o2.pl | Czwartek [16.04.2009, 13:38] 1 źródło

ZŁA DIETA MATKI MOŻE ZMIENIĆ GENY DZIECKA

Niedożywione matki rodzą słabsze i mniejsze dzieci - twierdzą lekarze.

Badania przeprowadzone na szczurach wykazały, że samice spodziewające się potomka i otrzymujące mniejsze ilości jedzenia wydawały na świat osobniki genetycznie przystosowane do życia w środowisku, w którym jest mniej pokarmu - czytamy w serwisie Livescience.

Nowonarodzone szczury źle odżywionych samic miały także inną budowę fizyczną niż te, które pochodziły od osobników dobrze odżywionych. Były mniejsze oraz bardziej podatne na problemy układu krążenia oraz defekty neurologiczne.

Chociaż nasze badania były przeprowadzone na szczurach, to wnioski z naszego odkrycia da się zastosować do gatunku ludzkiego, ponieważ mechanizmy rozwoju płodu są w obu przypadkach analogiczne - dodaje Robert Lane, profesor neonatologii z Uniwersytetu w Utah. | AB

 

www.o2.pl  Czwartek [19.03.2009, 21:55] 3 źródła

BIEDNIEJSZE DZIECI UCZĄ SIĘ CORAZ GORZEJ

Od 2007 roku różnica w poziomie wykształcenia wzrosła dwukrotnie. Ale Brytyjczycy nadrobią  ją w trzy miesiące.

Brytyjczycy porównali wyniki jakie osiągają uczniowie korzystający w szkołach podstawowych z bezpłatnych posiłków z tymi, którzy takiej pomocy nie otrzymują.

Dzieci z najbiedniejszych rodzin osiągały o 22 procent gorsze wyniki z języka angielskiego i o 20 procent z matematyki. W przypadku wszystkich przedmiotów różnica wyniosła 15 procent.

Zrobimy wszystko, aby uboższe dzieci nie miały takich zaległości - powiedziała Sarah McCarthy-Fry, minister szkolnictwa. - Wprowadzimy skuteczne programy, które pozwolą na nadrobienie zaległości już w ciągu trzech miesięcy - dodała. | TM

 

"WPROST" nr 12/2009 (1367)

Brytania na krawędzi

DOROŚLI ANALFABECI

Ponad 5 mln Brytyjczyków to analfabeci, a prawie 7 mln nie potrafi liczyć, mimo że rząd na walkę z tym zjawiskiem wydaje rocznie miliardy funtów. Raport rządowy pokazał, że wielu nastolatków kończy szkoły bez podstawowych umiejętności w zakresie języka angielskiego i matematyki. Oznacza to, że nie są w stanie czytać etykietek na produktach i liczyć drobnych w czasie zakupów. | MN

 

www.o2.pl | Poniedziałek [06.04.2009, 20:50] 1 źródło

BIEDA USZKADZA MÓZG

Najbardziej cierpią dzieci.

Nie od dziś wiadomo, że dzieci z biedniejszych rodzin częściej chorują i gorzej radzą sobie w szkole. Teraz jednak odkryto bezpośredni związek między ubóstwem a słabymi szansami na rozwój w wieku dorosłym.

Chroniczny stres wywołany dorastaniem w biedzie ma bezpośredni wpływ na pracę mózgu. Potwierdzono, że uszkadza ośrodek pamięci i utrudnia rozwój umysłowy - na wyniki badań z Cornell University w stanie Nowy Jork powołuje się "The Washington Post".

Kryzys ekonomiczny dla wielu dzieci oznacza dorastanie w biedzie. Wyniki ostatnich badań pokazują, że całe pokolenie będzie miało mniejsze szanse na rozwój i osiągnięcie sukcesu w życiu.

To ważne odkrycie, bo dotąd różnice w rozwoju dzieci biednych i bogatych porównywano pod kątem środowiskowym (jak np. częstszy kontakt z trującymi substancjami), genetycznym (różnice w genach odpowiedzialnych za inteligencję) oraz edukacyjnym (mniejsza stymulacja mózgu dzieci biedniejszych) - wylicza gazeta.

Stres wywołany dorastaniem w biedzie, którego dotąd nie brano pod uwagę, okazał się być kluczowym czynnikiem. | JS

 

www.o2.pl | Poniedziałek [23.03.2009, 20:11] 1 źródło

SANEPID CHCE CHRONIĆ PRZEDSZKOLAKI PRZED PAPIEROSAMI

Jak wynika z badań przeprowadzonych w Polsce jesienią 2007 r. przy udziale Światowej Organizacji Zdrowia, co trzeci chłopiec i co piąta dziewczynka w wieku 10 lat sięgnęli już po papierosa - donosi serwis "Moje Miasto Lublin". Codziennie palić zaczyna pół tysiąca maluchów, dużo więcej jest biernymi palaczami. Akcja lubelskiego sanepidu ma zwiększyć świadomość szkodliwości palenia nie tylko wśród dzieci, ale i ich rodziców - donosi "MM Lublin". Wpierw szkolone będą panie przedszkolanki, a później swoją wiedzę przekażą podopiecznym. Te mają prosić rodziców, by przy nich nie palili. |JS

 

www.o2.pl | Wtorek [24.03.2009, 18:30] 2 źródła |

W POLSKICH RODZINACH SZERZĄ SIĘ PROSTYTUCJA I NARKOMANIA

Od 10 do 20 proc. polskich rodzin funkcjonuje wadliwie. Jeśli rodzice nie dopełniają swoich ról ojca i matki, dzieci nie potrafią odróżniać dobra i zła oceniają specjaliści.

Według nich najpoważniejsze zjawiska patologiczne to samobójstwa, narkomania i prostytucja wśród dzieci i nieletnich.

Cały czas obniża się wiek sięgających po narkotyki. Problemy skłaniają też młodych do sięgania po papierosy i alkohol. Około połowa gimnazjalistów deklaruje, że już się upiła, część z nich, że po alkoholu straciła kontakt z rzeczywistością. Specjaliści ostrzegają też przed innymi zjawiskami - mówią lekarze. Dodają, że oparami kleju potrafią się odurzać nawet siedmiolatki. Podczas jednego takiego eksperymentu tracą nawet 400-500 tysięcy komórek mózgowych. Po paru latach pozostawania w nałogu młody człowiek nie ma szans na samodzielne funkcjonowanie, z powodu dramatycznych zmian zdrowotnych i intelektualnych - twierdzą lekarze.

Ale to nie wszystko. Problemy rodzinne pchają najmłodszych do prostytucji. Według badań, prostytuuje się ok. 5 tysięcy polskich chłopców i dwa-trzy razy więcej dziewcząt. A ci, którzy nie wytrzymują stresu popełniają samobójstwo

W 2009 r. 4,5 tys. osób w Polsce targnie się na życie, z czego 10 proc. stanowić będą ludzie bardzo młodzi - dzieci i nieletni do lat 17 - mówią eksperci. | JK

 

http://www.sciaga.pl/tekst/47930-48-wplyw_uzaleznien_na_patologie_spoleczna

Około 70-85% najgroźniejszych przestępstw kryminalnych (zabójstwa, rozboje, gwałty, uszkodzenia ciała, kradzieże z włamaniem ) oraz około 90% przestępstw przeciwko rodzinie i z pobudek chuligańskich popełnia się pod wpływem alkoholu. Pijani są nie tylko sprawcami przestępstw, ale i ich ofiarami. Prawie 70% ofiar zabójstw, gwałtów, rabunków i uszkodzeń ciała znajdowało się w stanie nietrzeźwym.

 

W Polsce około 4-6 milionów ludzi żyje w rodzinach alkoholowych. Małżonkowie i dzieci osób uzależnionych, wykazują nierzadko specyficzne postawy wobec występującego w rodzinie problemu, stają się osobami współuzależnionymi.

 

http://www.nowaruda.info/588.htm

PONAD MILION POLSKICH DZIECI PROWADZI DOROSŁE ŻYCIE

Przy polskich drogach prostytuuje się około czterystu dziewcząt, które nie ukończyły 15. roku życia - to oficjalne dane policji. Nieoficjalnie dzieci utrzymujących się z nierządu może być 5-7 tysięcy. Najmłodsza prostytutka, która trafiła do La Strady (organizacji pomagającej kobietom wykorzystywanym w seksbiznesie), miała trzynaście lat. Oprócz nieletnich prostytutek na polskich ulicach marnują się setki tysięcy tzw. dorosłych dzieci. Zwykle mają po 8-15 lat, ale są już głównymi żywicielami rodziny. Płacą czynsz, dbają o młodsze rodzeństwo, wypłacają \"rentę\" rodzicom. Na początku starają się zarabiać legalnie. Większość jednak szybko zaczyna się utrzymywać wyłącznie z kradzieży, handlu narkotykami i alkoholem, wymuszania haraczy od rówieśników, prostytucji. Według danych policyjnych izb dziecka oraz szacunków pomocowych organizacji pozarządowych, dorosłe życie prowadzi w Polsce około miliona dzieci. Większość z nich mieszka w dużych miastach.

 

Socjologowie alarmują: nad rozwojem fizycznym i społecznym 13 proc. dzieci w wieku 3-18 lat właściwie nikt nie czuwa. To dzieci ulicy. Tam pracują, bawią się, nawiązują znajomości, przechodzą  przyspieszony kurs dojrzewania.

 

Kontakt z alkoholem miało 85 proc. uczniów podstawówek. Ich ulubionym napojem jest piwo, ale 70 proc. chłopców i 42 proc. dziewcząt spróbowało już wódki. Coraz częściej eksperymentują też z narkotykami - z 50 tys. uzależnionych Polaków około 30 tys. nie ukończyło 18. roku życia.

 

Większość dorosłych dzieci już po roku przebywania na ulicy zaczyna się utrzymywać wyłącznie z działalności przestępczej. W ubiegłym roku dzieci popełniły w Polsce 63 tys. przestępstw, w tym 21 morderstw (najmłodszy zabójca miał 9 lat), 118 gwałtów i 9537 napadów rabunkowych. Do tego dochodzi około 10 tys. przestępstw popełnionych przez dzieci poniżej 13. roku życia, których nie odnotowuje się w policyjnych statystykach. - To często dzieci z patologicznych rodzin.

Sieroty Pana Boga, Tygodnik \"Wprost\", Nr 1060 (23 marca 2003)

 

www.o2.pl | Poniedziałek [06.04.2009, 08:55] 5 źródeł

NAUCZYCIELI CORAZ CZĘŚCIEJ ATAKUJĄ... RODZICE

40 proc. brytyjskich nauczycieli doświadczyło agresji ze strony opiekunów.

Natomiast co czwarty brytyjski nauczyciel został zaatakowany także przez swoich uczniów. Takiej formy przemocy doświadczyło ponad 30 procent pedagogów ze szkół podstawowych i 20 procent ze szkół średnich.

Uczniowie grożą pedagogom najczęściej nożami lub nożyczkami - informują stowarzyszenia nauczycieli.

Prawie 60 procent wykładowców uważa, że uczniowie zachowują się coraz gorzej. Każdego dnia w brytyjskich szkołach dochodzi do około 300 ataków na pedagogów.

Najgorzej, że o wiele częściej niż młodzież agresywni są rodzice i opiekunowie

To szokujące. Przecież oni powinni wspierać pedagogów w tworzeniu odpowiedniego środowiska nauki dla dzieci - powiedziała dr Marii Bousted ze stowarzyszenia nauczycieli ATL. | K

 

http://www.policja.pl

KOMENDA GŁOWNA POLICJI / statystyki

2008 r.

Przestępstwa stwierdzone ogółem: 1.082.057,

z tego:

kryminalnych było: 735.218

gospodarczych było: 135.305

 

Czyny karalne nieletnich: 74.219

Nieletnich sprawców było: 52.081

 

* Czyny zabronione nieletnich do lat 13, nie są uwzględnione w zestawieniu.

 

 

www.o2.pl | Wtorek [07.04.2009, 15:01] 6 źródeł

ZAMACHOWIEC SAMOBÓJCA JUŻ ZA PIĘĆ TYSIĘCY DOLARÓW

Talibowie kupują ich życie w Pakistanie.

To najczęściej kilkunastoletni chłopcy, można ich kupić od ich własnych rodzin. Cena wynosi od 5 do 15 tysięcy dolarów - powiedział Rehman Malik, pakistański minister spraw wewnętrznych.

Według władz Pakistanu młodzi zamachowcy często nie zdają sobie sprawy z konsekwencji eksplozji.

Terroryści kupują zamachowców przeważnie na pograniczu z Afganistanem oraz w Beludżystanie. Tutaj także sprzedawane są specjalne kamizelki i pasy służące do przeprowadzania zamachów.

Handel życiem ludzkim rozwija się z powodu zacofania i biedy miejscowej ludności - twierdzi Malik. | TM

 

[Dziwne, oj dziwne, dlaczego brodacze sami nie chcą iść do Allacha, tylko wysyłają tam dzieci i ciemniaków... – red.]

 

 

"WPROST' nr 9/2005 r.:SZACH SZACHIŚCIENawet po rozbiciu kartelu z Cali narkogangi mają większy wpływ na amerykańską gospodarkę niż Al-Kaida. Amerykanie przeznaczają rocznie na narkotyki 65 mld USD (PKB Ukrainy wynosi 77 mld USD). Według ocen administracji i Kongresu, w wyniku działań narkobiznesu gospodarka traci rocznie 100 mld dolarów. Do tego dochodzą koszty leczenia i opieki społecznej (45 mld USD). Tymczasem służby państwa przechwytują towar wartości miliarda dolarów, mniej niż 1 proc. całego biznesu.

Juliusz Urbanowicz

 

"WPROST" nr 33/34/2006:MAFIA TOTALNAZ opublikowanego we Włoszech raportu "SOS Impresa" wynika, że spółka akcyjna Mafia osiąga przychody w wysokości 75 mld euro rocznie, porównywalne z przychodami państwowego koncernu naftowego ENI i dwa razy większe niż przychody włoskiego Fiata!

Jolanta Kondraciuk

 

www.o2.pl | Piątek [20.02.2009, 13:56] 2 źródła

W RPA ŻYJE NAJWIĘCEJ NARKOMANÓW I ALKOHOLIKÓW

Tak wynika z ostatniego raportu ONZ.

Według jego autorów w sumie w Republice Południowej Afryki żyje 2,5 mln ludzi zażywających narkotyki, z czego co najmniej 237 tysięcy to osoby całkowicie uzależnione od narkotyków.

To dwa razy więcej niż wynosi średnia na świecie.

20 procent chłopców i 7 procent dziewcząt poniżej 16 roku życia pali marihuanę. 7 procent nastolatków nadużywa heroiny.

Podobna sytuacja jest z problemem alkoholowym. Według raportu w RPA żyje 2 miliony alkoholików.

W sumie uzależnieni od alkoholu i narkotyków kosztują rocznie gospodarkę RPA, w przeliczeniu na złotówki, około 7 miliardów. Na tę sumę składają się miedzy innymi koszty wypadków, leczenia i rozbojów.

RPA opanowały narkotykowe kartele - powiedział dr Jonathan Lucas z ONZ.

I raczej nic nie wskazuje, by sytuacja miała się szybko poprawić. Bo ośrodki odwykowe nie są w stanie poradzić sobie z chorymi. Mogą przyjąć jedynie 17,5 tysiąca pacjentów rocznie. | TM

 

www.o2.pl | Środa [04.02.2009, 19:53] 2 źródła

NARKOMANI RUJNUJĄ BUDŻET USA

W pierwszych badaniach tego typu obliczono, jakie obciążenie dla ekonomii generują uzależnieni. Jak wyliczyli eksperci, w 2005 roku zażywający metamfetaminę kosztowali budżet USA 23,4 miliarda dolarów.

RAND Corporation, potężny think tank naukowy, na pieniądze przeliczył koszt nałogu, przedwczesnych zgonów, leczenie i kilka innych czynników dotyczących osób biorących metamfetaminę.

Choć obliczenia dokonywano dla jednego z wielu typów narkotyków eksperci RAND twierdzą, że obciążenia dla budżetu generują także zjawiska towarzyszące zażywaniu innych substancji psychoaktywnych.

Niemal dwie trzecie kosztów dla budżetu wynika z samego faktu uzależnienia. Ma to związek ze zmniejszeniem produktywności i standardu życia narkomanów.

Na drugim miejscu są obciążenia związane z naruszaniem przez uzależnionych prawa i koniecznością odpowiedniego ich karania (proces, więzienie, szpital).

Do mniejszych, ale nadal znaczących kosztów zaliczono konieczność opieki państwa nad dziećmi odebranymi biorącym metamfetaminę rodzicom. J

 

 

www.o2.pl | Piątek [13.02.2009, 10:56] 5 źródeł

AUSTRALIJSKA POLICJA ARESZTOWAŁA PODPALACZA

Jest chory psychicznie. Zabił 21 osób - twierdzą funkcjonariusze.

Zatrzymanemu mężczyźnie postawione zostaną prawdopodobnie zarzuty podpalenia i spowodowania śmierci. Początkowo nie wykluczano, że może on stanąć przed sądem jeszcze dzisiaj.

Po przesłuchaniach został jednak skierowany na badania psychologiczne. Wiadomo, że podejrzewany jest także o posiadanie dziecięcej pornografii. Ma 39 lat, mieszkał w niewielkiej miejscowości na terenie stanu Victoria.

Według adwokata jest chory psychicznie. Zatrzymany mężczyzna podejrzewany jest o wywołanie pożaru w miejscowości Churchill. Zginęło tam 21 osób.

W pożarach nękających Australię zginęło co najmniej 181 osób. To była największa klęska żywiołowa w ciągu ostatnich 110 lat. TM

 

www.interia.pl | Wtorek, 18 listopada (07:05)

101 MLN DOLARÓW GRZYWNY DLA BEZDOMNEGO

Bezdomny mężczyzna został skazany w poniedziałek przez sąd w Los Angeles na karę czterech lat więzienia i grzywnę w wysokości 101 milionów dolarów za rozmyślne podpalenie lasu.

50-letni Steven Emory Butcher został uznany za winnego podłożenia ognia w lasach Kalifornii przed dwoma laty. Spłonęło wówczas ponad 66 tys. hektarów lasów, zarośli i wiele domów. Spowodowany przez niego pożar w rezerwacie leśnym Los Padres trwał przez ponad miesiąc a jego zdławienie kosztowało 78 mln dol. Rannych zostało 18 strażaków. Był to piąty największy w historii Kalifornii tego rodzaju pożar.

 

„FAKT” 09.06.2006 r.

POLAK SPALIŁ PÓŁ BROOKLYNU

NOWY JORK. Imigrant z Polski jest sprawcą największego od zamachu na WTC pożaru w tym mieście! Wczoraj Leszka K. (59 l.) aresztowała policja.

Mieszkający w USA od 15 lat bezdomny, uzależniony od alkoholu Leszek K. utrzymywał się ostatnio z żebraniny i ze sprzedaży miedzianego złomu. Pieniądze wydawał na wódkę. Złom uzyskiwał wytapiając kable. Feralnej nocy, 2 maja tego roku podpalił w pustym magazynie w dzielnicy Brooklyn osiem starych opon od ciężarówek, bo chciał szybciej spalić izolację na dużej ilości kabli. Ale ogień wymknął się spod kontroli. Błyskawicznie objął wiele budynków, 400 strażaków przez 36 godzin walczyło z pożarem. Doszczętnie spłonęły nabrzeżne magazyny.

PS

[Niektórzy bezdomni (w Polsce, za granicą) po prostu kradną, m.in. kable, dewastując pomieszczenia w msh prywatnych, użyteczności publicznej, co wiąże się z sporymi stratami finansowymi i kosztami napraw, remontów, a następnie je opalają (trując przy okazji ludzi), by następnie, po sprzedaży metalu, pieniądze przeznaczyć na truciznę alkoholową, nikotynową, narkotykową, a później są odwożeni do izb wytrzeźwień, szpitali i leczeni z powodu zatruć, chorób, wypadków - za kolejne ogromne pieniądze - by móc dalej dewastować, truć się, wciągać w to innych i chorować, po czym wypłaca się im za to jeszcze renty, które w znacznej części przeznaczane są na trucizny, czyli dalsze trucie się, by jeszcze bardziej chorować itd., a wszystko kosztem pożytecznej części społeczeństwa, z której znaczna część żyje, m.in. z tego powodu, w ubóstwie i z przyczyn ekonomicznych traci zdrowie, degeneruje się.

Trzeba zmniejszyć negatywne skutki alkoholizmu, narkomani, nikotynizmu(co m.in. udziela się i innym (są też wciągani)) np. organizując nie absorbujące zbytnio drobne prace (na rzecz ośrodka) dla zdeklarowanych, nie rokujących nadziei alkoholików, narkomanów, m.in. w zamian za nocleg, posiłek, alkohol, narkotyki, substytuty narkotyków. Można na to przeznaczyć jakiś pustostan, ośrodki* w odosobnionych msh, i mieć tam takie osoby pod kontrolą w 1-dnym msu. Obecnie tacy ludzie m.in. generują spore wydatki związane z interwencjami, przestępczością i dewastacją! Można też stosować obroże elektroniczne – by wymusić pozostawanie w wyznaczonym obszarze (za nieupoważnione opuszczenie go byłaby egzekwowana kara).

Trzeba też zalegalizować eutanazję.

Ci ludzie i tak popełniają, z tym że bolesne, powolne i kosztowne samobójstwo; i tak umarliby z powodu chorób, zatrucia się – jako samobójcy.

Do tego dodajmy zatruwanie środowiska, ludzi podczas produkcji dla nich trucizn, a następnie kolejne, podobne, skutki ich zażywania, po czym, analogicznie, ich leczenia.

* Ośrodek dla Uzależnionych, Zdeklarowanych Degeneratów – red.]

 

 

  •  

„ANGORA: ANGORKA” nr 36, 03.09.2006 r.: ILE KOSZTUJE PIJAK (...) WHO oblicza, że budżet państwa [z powodu osób pijanych] traci na leczenie, usuwanie skutków wypadków drogowych, wymiar sprawiedliwości, służbę zdrowia czy spadek wydajności pracy mniej więcej 2 do 3 proc. PKB. W Polsce wyniosło to np. w roku 2005 od 20 do 30 mld złotych.

 

Polacy na alkohol wydają ponad 20 mld zł rocznie.

A do tego dodajmy skutki, koszty leczenia, utrzymywania na rentach chorych, niedorozwiniętych, upośledzonych dzieci alkoholików – osób dokonujących prokreacji pod wpływem alkoholu.

 

"WPROST" nr 2/2007 r.

GERONTOKAPITALIZM

Tradycyjny konflikt między robotnikami i właścicielami zastąpi starcie "starych" z "młodymi"

Jeden pracujący utrzymujący dwoje emerytów? Żaden system ekonomiczny tego nie wytrzyma - mówią niektórzy ekonomiści. (...)

Obecnie osoby starsze (powyżej 60. roku życia) stanowią 17 proc. ludności Polski, 18 proc. ludności USA i 27 proc. ludności Japonii. Według prognoz ONZ, do roku 2050 odsetek ten będzie wynosić: w Polsce - 33 proc., w USA - 28 proc. i w Japonii - 38 proc. W dzisiejszej Japonii i we Włoszech na osobę w wieku emerytalnym (powyżej 65. roku życia) przypadają trzy osoby w wieku produkcyjnym. Jeśli sprawdzą się prognozy, w połowie XXI wieku starszych osób może być już tyle samo, a może nawet więcej niż osób w wieku produkcyjnym.

W Polsce na dwóch emerytów będą przypadać trzy osoby w wieku produkcyjnym, o ile w tym czasie cała młodzież nie wyemigruje, a kolejne grupy zawodowe nie wywalczą sobie (w ślad za górnikami) wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. (...) | Witold M. Orłowski

 

www.wp.pl | 02:15 17.07.2008 r.

CZY POLSKĘ CZEKA FINANSOWA KATASTROFA?

W 2030 roku czeka nas 120 mld zł deficytu budżetowego: 80 mld zł więcej będziemy musieli przeznaczyć z państwowej kasy na emerytury i 40 mld zł na służbę zdrowia - taki jest finansowy wymiar katastrofy demograficznej w Polsce - twierdzi "Nasz Dziennik".

Gazeta zamieszcza na ten temat obszerny wywiad z dr. Cezarym Mechem, finansistą, doradcą prezesa NBP. Według niego już za dwadzieścia lat, za sprawą błędnej polityki prowadzonej przez kolejne rządy, Polska stanie w obliczu ok. 10% deficytu budżetowego albo rozpadu systemów zabezpieczenia społecznego i zdrowotnego.

O ile dzisiaj 16% polskiego społeczeństwa jest w tzw. wieku poprodukcyjnym, to w 2030 roku będzie to już 30%, ponieważ na emeryturę przejdą roczniki powojennego wyżu demograficznego. Pociągnie to za sobą wzrost wydatków budżetowych na świadczenia emerytalne i zdrowotne o 120 mld zł rocznie.

Tę astronomiczną kwotę będzie musiało dostarczyć do budżetu w formie podatków pokolenie naszych dzieci i wnuków, które za 10-20 lat wejdzie na rynek pracy. Problem jednak w tym, że jest ono bardzo nieliczne. Żeby zatem zebrać wystarczające środki w budżecie, należałoby podnieść podatki w naszym kraju o 50%, co jest z punktu widzenia gospodarczego i społecznego niemożliwe. A skoro tak, to świadczenia emerytalne i zdrowotne będą musiały zostać drastycznie zredukowane.

 

www.wp.pl | czwartek, 17:14, 24.07.2008 r. | "GAZETA FINANSOWA" |

IDĄ CHUDE LATA DLA POLSKIEJ GOSPODARKI

(...) Jest nas mniej

Nadciąga też finansowa katastrofa związana z polską demografią. W 2030 r. czeka nas co najmniej 120 mld deficytu budżetowego, dodatkowo wydatek rzędu 80 mld z państwowej kasy na emerytury oraz 40 mld na służbę zdrowia. Polskie finanse z dnia na dzień wchodzą w pułapkę demograficzną, o czym słusznie ostrzega Cezary Mech, doradca prezesa NBP. Na emerytury w latach 2009 – 2013 zabraknie 158 mld zł, a młodych Polaków jest coraz mniej. Wielu wyjechało i nie wróci. Tych, którzy zostali nie stać na dzieci. W 2030 r., aż 2 mln Polaków będzie miało ponad 80 lat, a statystyczna para może mieć tylko jedno dziecko. Nic nie robimy z tym problemem. Społeczeństwo się starzeje lub emigruje. (...)

Janusz Szewczak

Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym

 

 

3,4 mld zł kosztowało w 2006 r. utrzymanieZakładu Ubezpieczeń Społecznych, z tego obsługa bankowego zadłużenia kosztowała 250 mln zł.

–  W Polsce było zarejestrowanych w 2005 r. jako renciści i emeryci, 7,2 mln osób (rencistów w 2007 r. było prawie 3 mln)!

W 2008 roku wypłaty dla rencistów i emerytów (ok. 80% sumy) przekroczyły sumę 100 mld zł.

 

Budżet Służby Zdrowia wynosił w 2005 r. prawie 37 mld zł(„WPROST” podaje (...) że łącznie wydatki wyniosły 65-70  mld zł)).

 

Zadłużenie Skarbu Państwa grubo przekroczyło 600 mld zł! Zadłużenie Polaków w kredytach hipotecznych wyniosło pod koniec 2008 r.150 mld zł, w kredytach gotówkowych 100 mld zł, na kartach kredytowych ok. 10 - 20 mld zł! Zagraniczne długi przedsiębiorstw działających w Polsce to już kwota 82 mld euro! Od wstąpienia do UE od 2004 r. zadłużenie to podwoiło się! Banki zagraniczne działające w Polsce są też zadłużone na łączną kwotę 35 mld euro, a wartość kredytów w złotych zaciągniętych przez polskie przedsiębiorstwa to 165 mld zł! Również potrzeby finansowania i pozyskiwania kapitału zagranicznego dla rolowania starych długów tylko w 2009 r. znacząco rosną. Wyniosą astronomiczną kwotę 120 mld dolarów. Jesteśmy w tej materii całkowicie uzależnieni od dopływu środków z zagranicy!

 

Wart 700 miliardów USD pakiet ratowania banków sprawił, że zadłużenie rządu federalnego przekroczyło 10 bilionów dolarów, osiągając 10,2 biliona. Dług USA wzrośnie w 2009 r. o kolejne 2 biliony dolarów.

 

Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że kryzys finansowy przyniesie 4 biliony dolarów straty i spowoduje, że światowy system finansowy będzie zniszczony przez najbliższe lata – podaje "BBC".

 

 

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

www.wp.pl | 03.07.2008 r.: W Polsce najwięcej można zarobić w górnictwie. W IV kwartale 2007 roku średnia pensja brutto w tej branży wyniosła 6,4 tys. złotych - wynika z opublikowanego w czwartek raportu Money.pl

 

www.o2.pl | Wtorek [31.03.2009, 08:33] 4 źródła

BONUSY DLA GÓRNIKÓW I HUTNIKÓW KOSZTUJĄ NAS PONAD 6 MLD ZŁ

Państwo płaci za trzynastki, czternastki, deputaty, zniżki i gwarancje zatrudnienia.

Na deputaty węglowe dla górników kopalnie wydają ponad pół miliarda złotych rocznie - pisze „Gazeta Wyborcza". - 120 tys. górników dostaje od 6 do 8 ton na głowę w zależności od lat pracy.

Górnicy otrzymują także „barbórkę" oraz czternastkę. W sumie ponad 10 tysięcy zł na osobę. Hutnikom z KGHM przysługują dodatkowo pieniądze na urlop; to około 1,8 tysiąca zł na osobę. Pracownicy firm energetycznych otrzymali natomiast gwarancje zatrudnienia do roku 2017. Kupują także prąd z 80-procentową zniżką.

Państwowe firmy wyciągają z naszych kieszeni pieniądze na inwestycje, a swoje przeznaczają na nagrody i podwyżki - powiedział Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan".

Zdaniem ekspertów odebranie przywilejów grozi utratą poparcia w wyborach, a rządy się tego boją. | TM

 

www.o2.pl | Środa [22.04.2009, 07:24] 2 źródła

GÓRNICY TO NAJBOGATSI EMERYCI

Dostają najwyższe emerytury w Polsce - wynika z raportu ZUS za 2008 rok.

Górnicy dostają średnio 2937 zł. To dwa razy więcej niż polska średnia, która wynosi 1471 zł, pisze „Gazeta Wyborcza".

Jak podaje gazeta, kolejarze pobierają emerytury w wysokości 1422 zł, a nauczyciele 1629 zł.

Wysokie uposażenia górnicze biorą się z wysokich dopłat budżetu państwa - mówi "Gazecie Wyborczej" Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS.

Dodaje, że budżet państwa, co roku, dopłaca górnikom do emerytur 4 mld zł. A górnicy nie finansują nawet połowy swoich świadczeń.

Osobny system emerytalny finansowany przez państwo mają rolnicy (ok. 730 zł), sędziowie i prokuratorzy (średnio 4-5 tys. zł), a także policjanci oraz żołnierze (ok. 2,5 tys. zł). | JK

 

www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)

Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.

 

 

Szacuje się, iż równowartość tego, co katolicka organizacja religijna rocznie wyłudza od państwa - czyli okrężną drogą od nas - sięga 5 mld zł! A do tego trzeba dodać bezpośrednie wyłudzenia - od... swoich ofiar - szacowane na ponad 3 mld zł rocznie!

 

6. ILE NAS KOSZTUJĄ, CO IM ZAWDZIĘCZAMY, CZYM SIĘ ZAJMUJĄ... PARTIE - RZĄD, SAMORZĄDY (CZ. 1)

http://www.wolnyswiat.pl/6h3.html 

 

6a). ILE NAS KOSZTUJĄ, CO IM ZAWDZIĘCZAMY, CZYM SIĘ ZAJMUJĄ... PARTIE - RZĄD, SAMORZĄDY (CZ. 2)

http://www.wolnyswiat.pl/6ah3.html 

 

7. DOPŁATY. M.IN. DO GÓRNIKÓW, ROLNIKÓW I PARLAMENTARZYSTÓW

http://www.wolnyswiat.pl/7h3.html 

 

4. M.IN. O KATOLICKIEJ ORGANIZACJI RELIGIJNEJ:

http://www.wolnyswiat.pl/15p4.html

 

 

Proszę zwrócić uwagę, że społeczeństwo woli płacić - tracić - , łącznie, miliardy, niż racjonalnie zainwestować choćby złotówkę od osoby...; pozwalać na pogrążanie się - trwać - niż wykazać się choćby minimalną, racjonalną aktywnością...

17. ELEKTRONICZNE ZBIERANIE PODPISÓW (pod inicjatywami ustawodawczymi, moją kandydaturą na prezydenta)

http://www.wolnyswiat.pl/17.php

 

21. WPŁATY I WYDATKI

http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?p=815#815

 

 

Równowartość tego, co ma 455 najbogatszych ludzi na świecie jest większa niż wynosi roczny dochód ludzkości.

Produkt Krajowy Brutto 48 najbiedniejszych krajów świata (czyli prawie 1% ludności świata) jest mniejszy niż łączny majątek trzech najbogatszych ludzi na świecie.

 

„FAKTY I MITY” nr 18, 08.05.2003 r.: Łączna wartość majątku pierwszej dwudziestki z listy 100 najbogatszychludzi w Polsce wynosi ponad40 miliardówzłotych, czyliwięcej niż roczny deficyt budżetowykraju (w 2003 r. – 38,7 mld zł).

 

Od tamtej pory sytuacja się nieco zmieniła, a mianowicie obecnie wartość majątku pierwszej 20 wynosi ponad 70 mld zł (czyli ponad 2,5 krotnie więcej niż tegoroczny deficyt budżetowy), a pierwszej setki najbogatszych 100 kilkanaście mld zł (czyli grubo ponad 1/3 dochodu państwa).

 

 

 

 

  •  

"NEWSWEEK" nr 51-52, 29.12.2002 r.: Ponad dwadzieścia dorodnych drzew zużywa się do produkcji pieluch jednorazowych dla jednego dziecka, zanim nauczy się ono korzystać z nocnika.

 

- Przeciętny człowiek spożywa przez całe swoje życie około 70 ton produktów spożywczych.

 

www.o2.pl | Piątek [20.02.2009, 20:37] 1 źródło |

GLOBALNE OCIEPLENIE TO WIĘKSZY PROBLEM NIŻ KRYZYS GOSPODARCZY

W samej Wielkiej Brytanii przemysł odzieżowy i tekstylny produkuje około 3,1 mln ton dwutlenku węgla, 2 mln ton śmieci i ok. 70 mln ton zanieczyszczonej wody w ciągu roku.AB

 

- Do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody, 1 kg bawełny 50 ton wody, a 1 kg wołowiny 100 tys. litrów!

 

- Świat zużywa co roku blisko 16 bln kilowatogodzin energii. Wypada średnio po 2500 kWh na osobę.

 

- 348 kg  emitowanych pyłów przypada rocznie na jednego człowieka. Źródło: dr Joyce E. Penner z Uniwersytetu Michigan

 

- 1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej. Źródło: EEC

 

- 1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce!

 

- 71 kg odpadów nuklearnych przypada na mieszkańca USA. Źródło: EEC

 

„PRZEKRÓJ” nr 41, 12.10.2006 r.: Waste Isolation Pilot Project (WIPP) to otwarte w 1999 roku składowisko odpadów radioaktywnych. Stworzono je w nieczynnej kopalni soli w Carlsbad, w stanie Nowy Meksyk. Zanim przechowywane tu odpady przestaną być zagrożeniem, minie około 300 tysięcy lat.

 

 

www.o2.pl | Niedziela [22.03.2009, 19:52] 1 źródło

SKAŻONE POWIETRZE ZABIJA CO ROKU MILIONY LUDZI

Tak twierdzi Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO).

Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie - informuje WMO.

Według tej agendy ONZ, zanieczyszczenie skraca życie Europejczykom o 4-36 miesięcy, a średnia wynosi 9 miesięcy.

Toksyczne gazy i cząsteczki emitowane do atmosfery mają bardzo szkodliwy wpływ na zdrowie ludzkie - podkreśla dyrektor generalny WMO Michel Jarraud.

WMO dodaje, że sytuację pogorszy globalne ocieplenie. Powietrze będzie bardziej skażone przez upustynnienie wywołujące liczne burze piaskowe. Będzie też mniej opadów. | JK

 

www.interia.pl | Poniedziałek, 27 października (06:44)

KAŻDY Z NAS ZOSTANIE ALERGIKIEM

Łzawienie oczu, ciągły katar, wysypka i problemy z oddychaniem - te nieprzyjemne dolegliwości odczuwa coraz więcej z nas. Dziś prawie co drugi Polak ma alergię - wynika z najnowszych badań ECAP ("Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce") przeprowadzonych przez Uniwersytet Medyczny w Warszawie, czytamy w dzienniku "Polska".

- W naszym kraju jest największy odsetek alergików na świecie. Każdy z nas prędzej czy później zachoruje na alergię - mówił na konferencji prof. Bolesław K. Samoliński, kierownik badania.

 

Wyniki badań są zatrważające - aż 40 proc. Polaków cierpi na alergię, u 35 proc. zdarzają się stany zapalne błony śluzowej nosa, a alergiczny nieżyt nosa, który może prowadzić do astmy, ma co czwarty badany.

 

Astma, czyli przewlekłe zapalenie oskrzeli wywołane przewlekłą alergią, jest dziś naszym największym problemem zdrowotnym. Choruje na nią aż 3 mln rodaków. - Przy tym aż 70 proc. astmatyków nie wie, że jest chorych - alarmuje prof. Samoliński.

 

Astma atakuje ludzi młodych. Z danych GUS wynika, że w grupie osób do 29. roku życia jest najczęstszą chorobą przewlekłą. To choroba cywilizacyjna. Dziś na świecie choruje na nią aż 300 mln ludzi, a w ciągu kolejnych 15 lat ich liczba wzrośnie o kolejne 100 mln. Astma jest chorobą śmiertelną. W jej wyniku w Europie co godzinę umiera jedna osoba. (...)

Źródło informacji: INTERIA.PL/Polska

 

www.o2.pl | 2008-10-30 20:02

POLACY NAJCZĘŚCIEJ MAJĄ PROBLEMY ZE WZROKIEM, NADCIŚNIENIEM I NADWAGĄ

Problemy ze wzrokiem (57 proc.), nadciśnienie tętnicze (56 proc.) oraz nadwaga lub otyłość (47 proc.) to główne dolegliwości, na które cierpią Polacy - wynika z europejskiego sondażu na temat zdrowia Europe Health 2008.

Europejczycy najczęściej borykają się z nadciśnieniem tętniczym (42 proc.), problemami ze wzrokiem i nadwagą (po 38 proc.). Mają problem także z wysokim poziomem cholesterolu (35 proc.) i cierpią na stres (31 proc.). Co trzeci badany zmaga się z bezsennością lub zaburzeniami snu. Za najzdrowszych uważają się Szwajcarzy i Belgowie. Najmniej ze swojego stanu zdrowia zadowoleni są Rosjanie.

(...)

Znaczna część badanych Polaków dotknięta jest chorobami cywilizacyjnymi, takimi jak stres (41 proc.) i bezsenność, zaburzenia snu (36 proc.) lub depresja (22 proc.). Ponad jedna trzecia (34 proc.) badanych Polaków cierpi na zbyt wysoki poziom cholesterolu.

Problemy ze słuchem ma 29 proc. polskich respondentów, a 24 proc. ma problem z zaparciami (częściej niż średnia europejska). Co piąty badany miał problemy z pamięcią, a 20 proc. badanych Polaków choruje na cukrzycę.

 

Polacy rzadko deklarowali, że zmagają się z zaburzeniami sprawności seksualnej (9 proc.), z menopauzą (14 proc.) i nietrzymaniem moczu (15 proc.). Stosunkowo rzadko też cierpią z powodu osteoporozy (17 proc.). | (PAP)

 

www.o2.pl | 2008-10-20 06:24

POLSKIE DZIECI SĄ ŹLE LECZONE

Przynajmniej co czwarte polskie dziecko do 14. roku życia jest dotknięte przewlekłą chorobą - np. alergią, astmą albo schorzeniem oczu. Co dziesiąte korzysta z aparatu słuchowego, okularów albo chodzi o kuli.

("Dziennik")

 

www.wp.pl | PAP  dodane 2008-11-13 (13:40)

RYZYKO ZGONU POLSKICH DZIECI O 40% WIĘKSZE NIŻ W INNYCH KRAJACH

Jak poinformował prof. Jerzy Bodalski z Kliniki Chorób Dzieci Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, co dziesiąte dziecko w Polsce dotknięte jest ułomnościami, które ograniczają jego aktywność: musi korzystać ze specjalnej pomocy jak aparat słuchowy, okulary, kula itp. Liczba dzieci zakwalifikowanych do grupy osób niepełnosprawnych, w ciągu 14 lat wzrosła piętnastokrotnie.

Badania przeprowadzone na Śląsku wykazały wady układu kostno- stawowego u 30% gimnazjalistów, a u 70% jedenastolatków próchnicę. W woj. łódzkim co czwarte dziecko w wieku poniżej 14 lat dotknięte jest chorobą przewlekłą (alergia, astma, choroby oczu). Rośnie problem zaburzeń zdrowia psychicznego. Co roku ponad 300 dzieci i młodzieży w wieku 8-19 lat odbiera sobie życie. | (ak)

 

 

 

 

PRZYKŁAD RACJONALNEGO I EMOCJONALNEGO (BEZMYŚLNEGO) POSTĘPOWANIA (JAK BY MOGŁO BYĆ)

Jest początek lat 80., stwierdzono pierwsze przypadki HIV. Zarządzono natychmiastowe, zbiorowe, obowiązkowe badania, kwarantanny. Zarażonych odizolowano od społeczeństwa. Efekt: nie stwierdzono dalszych przypadków zarażenia. Organizacje wolnościowe zażądały natychmiastowego wypuszczenia z oddzielonych obszarów zarażonych stwierdzając, że jest to bezprawie, ograniczanie praw, łamanie konstytucji itp. Nikt nie ugiął się pod presją żądań – pandemia została zażegnana/Rządy ugięły się pod naciskiem – efekt wiadomo...! Która z opcji P. odpowiada...

PS

Podobnie ma się sytuacja i z innymi problemami. Może więc i do nich warto podejść racjonalnie (chyba już znacie jakiegoś racjonalistę... – może więc warto postarać się by mógł zacząć działać na odpowiednią skalę)?

 

„NEWSWEEK” nr 48, 03.12.2006 r.: Każdego dnia wirusem HIV zakaża się na świecie 14 tys. osób. Ogólną liczbę chorych na AIDS i zakażonych szacuje się na ok. 40 mln osób.

Ok. 50% zakażeń dotyczy osób między 15. a 24. rokiem życia. Każdego dnia na świecie umiera z przyczyn związanych z HIV/AIDS około 8 tys. osób. W Polsce statystycznie każdego dnia dwie osoby dowiadują się, że są zakażone HIV.

 

Blisko co 3 Polak zarażony jest prątkami Koha, które mogą wywołać gruźlicę. Osoby zarażone nie prątkują, natomiast jeden chory zaraża, poprzez kichnięcie, kaszlnięcie itp. ok. 10-12 osób. Aż 30 % przypadków gruźlicy lekarze wykrywają nie w czasie badań, lecz dopiero na podstawie okresowo

wykonywanych zdjęć rentgenowskich, a do szpitali trafiają hoży z b. zaawansowaną chorobą. – Za „GW” nr 61 z dn. 12.03.1992 r.

 

W Polsce ok. 1 os. na 70 jest zakażona wirusem żółtaczki typu C (jest to bardzo zakaźna i nieuleczalna forma, która często prowadzi do zapalenia wątroby, następnie raka, śmierci. 1 gram zakażonej wydzieliny wystarczy do zakażenia 1 mln ludzi! – To nie pomyłka), a ok. 1 os. na 1000 HIV – ze stałą tendencją wzrostową zakażeń w obydwu wypadkach!!

 

"WPROST" nr 29/2006 (1232):Dziś krztusiec powraca, i to na całym kontynencie europejskim.

W Polsce w ciągu ostatnich ośmiu lat mimo masowych szczepień liczba osób cierpiących na tę chorobę zwiększyła się aż dziesięciokrotnie. Według Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie, co roku rejestruje się około 3 tys. zachorowań, ale rzeczywista liczba chorych jest znacznie większa.

W Stanach Zjednoczonych co roku setki tysięcy nastolatków i dorosłych chorują na tzw. słaby koklusz, zwykle rozpoznawany jako zapalenie oskrzeli - wykazały badania Center for Disease Control w Atlancie. - W ten sposób zarażeni krztuścem dorośli stają się rezerwuarem zarazków i przenoszą je na dzieci, u których szczepionka przestała już działać - wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.

Pałeczki bezdechu

Krztuścem, nazywanym także kokluszem, można się zarazić drogą kropelkową lub przez kontakt z wydzielinami górnych dróg oddechowych osoby zakażonej. Chorobę wywołują bakterie Bordetella pertussis, znane jako pałeczki krztuśca.

Niebezpieczne szczepy

W Wielkiej Brytanii aż 40 proc. dzieci, które zgłaszają się do lekarza z powodu uporczywego kaszlu, jest zarażonych krztuścem mimo otrzymanych szczepień.

Zarażone krztuścem osoby powinny być izolowane co najmniej trzy tygodnie od pierwszego napadu kaszlu. Dzieci mogą się kontaktować z rówieśnikami dopiero po ok. 4 tygodniach, kiedy całkowicie wyzdrowieją - mówi dr Grzesiowski. Dzieci do 6. roku życia chore na krztusiec muszą przebywać w szpitalu, ponieważ podczas napadu kaszlu często dochodzi u nich do zatrzymania oddechu. Tymczasem wiele osób nie tylko nie przestrzega podstawowych zaleceń, ale też próbuje leczyć uporczywy kaszel domowymi sposobami, sprzyjającymi roznoszeniu zarazków.

Monika Florek-Moskal

 

www.o2.pl | Niedziela [29.03.2009, 08:43] 1 źródło

Po 200 latach wyspom grożą epidemie szkarlatyny i kokluszu. W ciągu roku liczba zachorowań wzrosła o połowę.

 

"WPROST" nr 50(1046), 15.12.2002 r.:W Europie rozwija się utajona epidemia.

Problem dotyczy od 8 proc. do 70 proc. populacji. Są to osoby, które stały się nosicielami Toxoplasma gondii, pierwotniaka spokrewnionego z zarodźcem wywołującym malarię. Zarazić można się przez kontakt z chorym kotem, w którego odchodach znajdują się formy przetrwalnikowe pasożyta. Jednak aż w 80 proc. wypadków przyczyną toksoplazmozy jest zjedzenie niedogotowanego mięsa zwierząt hodowlanych.

Hanna Pasierska

 

http://www.magazyn.goniec.com/artykul/206_angielski_pacjent.html

Brytyjskie szpitale nie radzą sobie z gronkowcem.Każdego roku wirus zabija na wyspach co najmniej 5 tysięcy pacjentów.

Brytyjski National Health Service podaje, że każdego roku w angielskich szpitalach zaraża się 321 tysięcy pacjentów. Zainfekowanych może być jeszcze więcej.

 

"WPROST" nr 50/2005 (1202)

POŻERACZE CIAŁA

(...) Uczeni ostrzegają, że agresywne bakterie niewrażliwe na większość stosowanych dziś antybiotyków coraz częściej atakują osoby, które nie miały żadnego kontaktu z placówkami służby zdrowia. Najgroźniejsze szczepy gronkowca złocistego opornego na metycylinę (MRSA) jeszcze kilka lat temu spotykano niemal wyłącznie na oddziałach intensywnej terapii. Dziś nosicielem tej superbakterii jest już w USA co dziesiąte dziecko.

Szczepy niewrażliwe na antybiotyki wywołały epidemię w krajach azjatyckich - są tam przyczyną 70--80 proc. zakażeń wewnątrzszpitalnych. We Włoszech i Portugalii odsetek ten przekracza 50 proc. - Polska jest w europejskiej czołówce pod względem zużycia antybiotyków, więc spodziewamy się szybkiego narastania zjawiska antybiotykooporności. Największe zagrożenie stanowią dziś bakterie Pseudomonas i Acinetobacter - w ich wypadku liczba szczepów opornych podwoiła się w ostatnich dwóch latach - ostrzega dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Infekcje szpitalne zabijają rocznie 30 tys. Polaków, mimo że wydatki na antybiotyki pochłaniają ponad 10 proc. pieniędzy na refundację leków.

 

Martwica bakteryjna

Superbakterie znajdujące się na naszej skórze czy w jamie nosowej mogą przez wiele lat pozostawać w ukryciu, by zaatakować, gdy spadnie odporność organizmu. "MRSA potrafi się przedostać do wnętrza ciała przez bardzo małe zranienia, wywołując szybko postępującą martwicę tkanek miękkich. Dlatego nazywamy go pożeraczem ciała" - opowiada dr Loren Miller z University of California w Los Angeles. Gronkowce są również przyczyną ciężkich zapaleń płuc, a także wstrząsu toksycznego, który potrafi błyskawicznie zabić pozornie zdrową osobę. Coraz groźniejsze infekcje powodują także inne mikroby: pneumokoki, Haemophilus influenzae (szczególnie niebezpieczny dla dzieci), enterokoki i pałeczki jelitowe.

(...) Pojawiły się też gronkowce i enterokoki niewrażliwe na wankomycynę, uważaną za lek ostatniej szansy w ciężkich infekcjach. (...)

Jan Stradowski

 

www.o2.pl | Sobota [14.02.2009, 12:37] 1 źródło

GRONKOWCEM MOŻESZ ZARAZIĆ SIĘ W MORZU

Ostrzegają amerykańscy naukowcy.

Uczeni z Miami University odkryli, że kąpiele morskie mogą sprzyjać  rozprzestrzenianiu się gronkowca złocistego. Ten lekoodporny szczep bakterii - jak informuje "Daily Mail" - powoduje co roku śmierć około 1500 Brytyjczyków.

Jak się okazało, w ciepłych morskich wodach, w okolicach Hiszpanii, Portugalii i na Florydzie znaleziono gronkowca.

Naukowcy dowiedli, że na 100 osób, które przez co najmniej piętnaście minut zanurzą się w morzu, 37 zarazi się tą niebezpieczną bakterią. | BW

 

"WPROST" nr 50/2005 (1202)

TŁUSTY PASOŻYT

Bakterie zwane chlamydiami rzeczywiście są przyczyną miażdżycy - taki wniosek płynie z badań przeprowadzonych na Duke University. Mikroby te rozmnażają się wewnątrz naszych komórek, czerpiąc energię z drobnych kropelek tłuszczu. Okazało się, że przy okazji zmuszają nasz organizm do produkcji nadmiernych ilości takich kropelek, co prowadzi do odkładania się substancji tłuszczowych w ścianach tętnic i powstawania płytki miażdżycowej. Chlamydie są przyczyną m.in. infekcji przenoszonych drogą płciową, niepłodności, zapaleń płuc, chorób stawów i oczu. Zakażonych nimi jest prawie 10 proc. osób w krajach rozwiniętych (wśród ludzi młodych odsetek ten sięga 25 proc.). (JAS)

 

"WPROST" nr 994, 16.12.2001 r.: NIE CAŁUJCIE SIĘ! 

WIRUSY I BAKTERIE MOGĄ BYĆ PRZYCZYNĄ ZAWAŁÓW, CUKRZYCY, SCHIZOFRENII, SM, CHOROBY ALZHEIMERA, A NAWET RAKA!

Zbigniew Wojtasiński

 

"WPROST" nr 42, 19.10.2003 r. : FATALNY POCAŁUNEK

Całując się, możemy się nabawić wirusowego zapalenia wątroby typu C! W tym czasie pobrali 248 próbek śliny, aż w 52 z nich znaleźli wirus. Na zakażenie najbardziej narażeni są ludzie cierpiący na chorobę dziąseł, gdyż krwawienia w jamie ustnej ułatwiają zarazkowi przeniknięcie ze śliny do krwiobiegu - ostrzegają naukowcy. (PG)

 

„ANGORA: ANGORKA” nr 7, 13.02.2005 r.: POCAŁUNKI SĄ NIEHIGIENICZNE!

Całowanie się jest niehigieniczne! Tak twierdzą w swoim raporcie naukowcy ze Szwedzkiego Stowarzyszenia Farmaceutycznego. Z przeprowadzonych przez nich eksperymentów wynika, że podczas typowego pocałunku partnerzy wymieniają się około 40 tysiącami pasożytów i 250 typami bakterii oraz białkami, tłuszczami i innymi substancjami organicznymi. Ze względów zdrowotnych lepiej też nie cmokać ulubionych zwierząt.

M.K. na podst. „Ekspresu Ilustrowanego”

 

„WPROST”

POCAŁUNEK RAKA

Seks oralny może powodować raka jamy ustnej - twierdzą naukowcy Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem w Lyonie we Francji. Uczeni przebadali 1670 pacjentów z rakiem jamy ustnej i 1732 zdrowych ochotników z Europy, Kanady, Australii, Kuby i Sudanu. U osób cierpiących na ten rodzaj nowotworu trzy razy częściej niż u zdrowych uczestników badań stwierdzono obecność przenoszonego drogą płciową wirusa brodawczaka. Te same osoby trzykrotnie częściej przyznawały się do uprawiania seksu oralnego. „Wiedzieliśmy, że istnieje niewielka grupa chorych na raka jamy ustnej, u których schorzenie to nie jest spowodowane długoletnim piciem alkoholu i paleniem papierosów. Wirus brodawczaka i seks oralny to wiarygodne wytłumaczenie powstania choroby” – mówi Neweli Johnson z King’s  College London, współautor badań. (PG)

 

"WPROST" nr 2(1205), 15.01.2006 r.

POCAŁUNEK ŚMIERCI

SEKS ORALNY MOŻE WYWOŁAĆ RAKA!

Zarazki nie wywołują raka, a jakiekolwiek twierdzenia na ten temat to herezja" - uważał na początku XX wieku James Ewing, amerykański patolog. Według najnowszego raportu Harvard Center for Cancer Prevention, chorobotwórcze mikroby przyczyniają się do powstania co najmniej 25 proc. nowotworów złośliwych. - U niektórych osób groźne mogą być nawet wirusy wywołujące przeziębienie, grypę i inne infekcje dróg oddechowych - powiedział w rozmowie z "Wprost" dr Alan Cantwell, autor książki "The Cancer Microbe" (Rakotwórczy mikrob).

Wirusy grypy i odry po kilku latach od zakażenia mogą doprowadzić do rozwoju guzów mózgu - gwiaździaka i wyściółczaka. Prof. Jillian Birch z University of Manchester wykazała, że u dzieci urodzonych w czasie epidemii grypy ryzyko wystąpienia tych nowotworów jest ponad trzykrotnie wyższe niż u innych. Z kolei dzieci urodzone w czasie epidemii odry chorują dwukrotnie częściej niż te, które przyszły na świat w innym czasie.

- Wirus może "porwać" gen i rozregulować funkcje komórek. Jeśli mechanizm naprawczy organizmu nie zadziała, powstaje nowotwór - wyjaśnia prof. Cezary Szczylik z Wojskowego Instytutu Medycznego. Bakterie uwalniają cytotoksyny i enzymy powodujące stany zapalne, początkujące wiele nowotworów. Przykładem są przewlekłe zakażenia pałeczkami Helicobacter pylori, odpowiedzialnymi za większość zachorowań na raka żołądka. Z najnowszych badań wynika, że mogą one powodować nie kontrolowane namnażanie się białych krwinek w śluzówce żołądka, co prowadzi do rozwoju chłoniaka typu MALT. Nowotwór mogą też wywołać substancje wydzielane przez grzyby pleśniowe, znajdujące się w nieświeżej żywności. Toksyny grzybów powodują zaburzenia genetyczne prowadzące najczęściej do rozwoju raka wątroby lub nerek.

Na świecie z powodu raka wywołanego przez wirusy umiera prawdopodobnie co najmniej 15 proc. chorych na nowotwory. Aż 80 proc. pierwotnych guzów wątroby powodują wirusy zapalenia wątroby typu B i C. Szczególnie groźny jest wirus typu C, wywołujący raka u 70 proc. zakażonych nim pacjentów. U chorych na ten typ żółtaczki częściej występują też nieziarnicze chłoniaki złośliwe - informuje "Cancer Medicine". Przenoszony drogą płciową wirus brodawczaka jest przyczyną prawie wszystkich zachorowań na raka szyjki macicy (w Polsce z jego powodu codziennie umiera pięć kobiet). Podejrzewa się nawet, że mikroby mogą się przyczyniać do rozwoju raka sutka, z którym zmaga się ponad 370 tys. mieszkanek Europy. Uczeni z australijskiego The Prince of Wales Hospital u prawie połowy pacjentek z tym nowotworem wykryli wirus HHMMTV, wykazujący podobne działanie jak wirusy wywołujące raka sutka u myszy.

 

Wirus brodawczaka może się przyczyniać do rozwoju raka jamy ustnej (tak jak palenie tytoniu i nadużywanie alkoholu). Na działanie tego zarazka szczególnie wrażliwe są nabłonek i śluzówka pochwy, prącia i odbytu oraz ust, gardła, języka i migdałków. Niektórzy badacze podejrzewają, że wzrost zachorowań na raka jamy ustnej może być związany z rosnącą popularnością seksu oralnego. Jeszcze bardziej niepokoi to, że rozwój nowotworu może zapoczątkować pocałunek. Podczas głębokiego pocałunku do śliny może się przedostać wirus Epsteina-Barra, którego niektóre odmiany prawdopodobnie zwiększają ryzyko zachorowania na raka gardła, ziarnicę złośliwą, nieziarnicze chłoniaki złośliwe i chłoniaka Burkitta (objawiającego się guzem żuchwy). Wirus aktywuje limfocyty B, komórki układu odpornościowego, które rozrastając się bez ograniczeń, doprowadzają do rozwoju niektórych rodzajów białaczki.

W ślinie może też się znajdować wirus opryszczki HHV-8, odpowiedzialny za powstawanie raka sromu i mięsaka Kaposiego, nowotworu objawiającego się guzkami na skórze, błonach śluzowych, w węzłach chłonnych i narządach wewnętrznych. Przez kontakt ze śliną, moczem, nasieniem i wydzieliną pochwy rozprzestrzenia się wirus cytomegalii, który może się przyczynić do powstania raka jelita grubego. Jeśli te podejrzenia potwierdzą kolejne badania, szczepionki na zarazki będą wkrótce zapobiegać nowotworom, podobnie jak rzucenie palenia i przestrzeganie odpowiedniej diety.

Monika Florek-Moskal

 

„NEWSWEEK” nr 13, 02.04.2006 r., strona 68 LABORATORIUM

BAKTERIOLOGIA

POCAŁUNEK ŚMIERCI

Pierwszy pocałunek to dla nastolatka krok w dorosłość. Okazuje się jednak, że może być bardzo niebezpieczny. Częste całowanie się czterokrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia choroby meningokokowej, groźnej infekcji będącej najczęstszą przyczyną zapalenia opon mózgowych i związanych z nim groźnych dla zdrowia powikłań - wykazały badania publikowane w najnowszym numerze "British Medical Journal".

Na zarażenie meningokokami jesteśmy szczególnie narażeni najpierw w pierwszych latach życia, a potem w wieku 15-19 lat.

 

www.o2.pl | 2008-10-31 05:13

MATKA ZABIŁA NIEMOWLAKA SWOIM POCAŁUNKIEM

Pocałunki mogą być niebezpieczne, a nawet prowadzą do śmierci. Przekonała się o tym 32-letnia Charlotte, która pocałunkiem zabiła własne, nowonarodzone dziecko - donosi "Daily Mail". Matka przekazała dziecku wirus opryszczki, który uśmiercił niemowlaka. (...)

("Daily Mail")

 

www.o2.pl | Poniedziałek [06.04.2009, 07:33] 2 źródła

SEKS ORALNY WINIEN EPIDEMII RAKA MIGDAŁKÓW

Tak samo jak francuskie pocałunki - sugerują lekarze.

W latach 70. w życiu społecznym zaczęły zachodzić drastyczne zmiany. Ich rezultat widać szczególnie na przykładzie nawyków seksualnych. Społeczne przyzwolenie dla seksu oralnego, czy wręcz jego nobilitacja, dla francuskich pocałunków oraz przypadkowych stosunków seksualnych to już standard w większości krajów - mówi Tina Dalianis, profesor wirusologii z prestiżowego Instytutu Karolinska.

I ostrzega, że ta liberalizacja niesie ze sobą poważne konsekwencje zdrowotne. Lekarze w ciągu ostatnich 20 lat zauważyli niepokojący wzrost zakażeń wirusem brodawczaka ludzkiego (HPV) przyczyniającego się do powstawania różnych nowotworów.

Nasze badania wykazały, że HPV przekazywany drogą ustną, jak to ma miejsce np. podczas seksu oralnego, znacznie zwiększa ryzyko zachorowania na raka migdałków. Od lat 70. zanotowaliśmy 7-krotny wzrost zapadalności na tę chorobę u osób uprzednio zarażonych wirusem HPV. To jest już stan epidemiczny - tłumaczy prof. Tina Dalianis. |K

 

 

"WPROST" nr 32/2006 (1235)

PO 50 LATACH ZNÓW GROZI NAM PLAGA SYFILISU

 

SYFILIS JAK GRYPA

O zakażeniu kiłą mogą świadczyć pojedyncze nadżerki lub owrzodzenia, pojawiające się na narządach płciowych po trzech lub czterech tygodniach od kontaktu z zarazkiem. Po mniej więcej dwóch tygodniach owrzodzenie się goi, ale nie świadczy to o wyzdrowieniu. Jeśli pacjent nie podjął leczenia, wkrótce może się pojawić na całym ciele wysypka (plamki, grudki) oraz brodawkowate narośla na sromie. Często towarzyszą temu plamki i nadżerki w jamie ustnej, przebiegająca bez gorączki tzw. angina kiłowa i plackowata utrata włosów. Czasem objawy syfilisu przypominają grypę: powiększone węzły chłonne, zapalenie gardła i podwyższona temperatura. W wielu wypadkach zakażenie nie daje natychmiastowych objawów. Bakterie mogą pozostawać w fazie uśpienia nawet 10-20 lat. W tym czasie przedostają się do narządów wewnętrznych, m.in. serca, mózgu i narządów wzroku i słuchu i bezpowrotnie je uszkadzają.

 

W cieniu AIDS na całym świecie niepostrzeżenie rozprzestrzeniają się inne choroby przenoszone drogą płciową. Do niedawna można było mówić o epidemii, teraz to już sytuacja kryzysowa - alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia. Syfilisem jest zakażonych trzykrotnie więcej osób niż HIV, choć jeszcze kilka lat temu wydawało się, że w niektórych krajach tę chorobę będzie można całkowicie wyeliminować. W Wielkiej Brytanii jedynie w ostatnich pięciu latach liczba zakażeń wzrosła o 550 proc.! W Polsce pierwszy raz od 50 lat ponownie zaczęła ona gwałtownie rosnąć. Szacuje się, że kiłą od początku tego stulecia co roku zakaża się ok. 10 tys. osób, ale jedynie w tym roku liczba infekcji może się zwiększyć o 30 proc. - ostrzega prof. Sławomir Majewski z Centrum Diagnostyki i Leczenia Chorób Przenoszonych Drogą Płciową Akademii Medycznej w Warszawie.

Ponad 100 mln ludzi na świecie jest zakażonych wirusem opryszczki narządów płciowych (Herpes simplex virus). (...) Blisko połowa dorosłych jest nosicielami wirusa brodawczaka ludzkiego, przyczyniającego się do rozwoju raka szyjki macicy. W USA ten wirus został uznany przez Centrum Kontroli Chorób w Atlancie za najczęstszą infekcję przenoszoną drogą płciową. Wirus jest już tak powszechny, że wiele nastolatek jest nim zarażonych wkrótce po inicjacji seksualnej!

(...) W efekcie codziennie chorobami przenoszonymi drogą płciową zaraża się 1,5 mln osób (nie licząc HIV i wirusowego zapalenia wątroby typu B).

 

(...) na Białorusi większym problemem niż AIDS. Oficjalne dane mówią o 4 tys. zarażonych HIV i 42 tys. cierpiących na syfilis (w tym dzieci poniżej 14. roku życia). Na Ukrainie kiłą zakaża się co najmniej 12 tys. osób rocznie, w Rosji w ciągu minionych 10 lat zanotowano 260-krotny wzrost liczby zachorowań. Są to jedynie oficjalne dane. Faktyczna liczba osób zarażonych syfilisem może być nawet pięciokrotnie większa.

Z badań prof. Gordona Scotta z Edinburgh Royal Infirmary wynika, że w Wielkiej Brytanii co najmniej 9,8 proc. mężczyzn i 10 proc. aktywnych seksualnie kobiet jest zarażonych chlamydiami. To prawie pięciokrotnie więcej, niż sugerowały wcześniejsze analizy. Uczeni z Indiana University School of Medicine ostrzegli kilka dni temu, że nosicielami odmiany wirusa opryszczki HSV 1, powodującego opryszczkę warg, jest aż 59,6 proc. badanych przez nich dziewcząt między 14. a 18. rokiem życia, a 13,5 proc. jest zakażonych HSV 2, powodującym opryszczkę narządów płciowych. Tak jest od początku rozwoju cywilizacji. Zmieniają się tylko choroby przenoszone drogą płciową.

 

Mutanty przetrwalnikowe

(...) Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że choruje na kiłę lub jest nosicielami jej zarazków i może zarażać innych - mówi prof. Majewski. (...) Jednocześnie w ostatnich kilkunastu latach niemal dwudziestokrotnie zmniejszyła się liczba pacjentów zgłaszających się na badania serologiczne krwi, pozwalające wykryć bezobjawową postać kiły (opracowane już 100 lat temu przez Augusta Wassermanna).

Pierwsze objawy zakażenia, takie jak nadżerka czy owrzodzenie, są przez pacjentów lekceważone, bo na ogół po kilkunastu dniach mijają. Do poradni, niemal jak w XIX wieku, zgłasza się coraz więcej pacjentów z powikłaniami kiły. Z reguły te osoby są niewłaściwie leczone, bo nawet lekarze nie przypuszczają, że przyczyną dolegliwości może być infekcja narządów płciowych. Jeszcze bardziej niepokoi to, że zwiększa się oporność na antybiotyki niektórych bakterii wywołujących choroby weneryczne. "The Lancet" ostrzega, że oporność rzeżączki na te leki zwiększyła się z 3 proc. do 10 proc.

 

Ukryta epidemia

(...) W USA nosicielami wirusa opryszczki narządów płciowych jest 22 proc. dorosłych, a co roku rejestruje się pół miliona nowych przypadków! Za 20 lat w Ameryce Północnej zakażonych będzie 40 proc. mężczyzn i 50 proc. kobiet w wieku od 15. do 39. roku życia - prognozują specjaliści z McMaster University w Hamilton w Ontario. Tego rodzaju infekcję wywołuje zwykle wirus HSV-2, ale coraz częściej na narządy płciowe przenosi się drugi typ tego zarazka (HSV-1), wywołujący dotychczas wyłącznie opryszczkę ust. Choroby przenoszone drogą płciową wkrótce mogą się okazać kolejną "seksbombą" z opóźnionym zapłonem, której nikt już nie zdąży rozbroić.

 

NIEBEZPIECZNY SEKS

Kiła (syfilis) - choroba spowodowana zakażeniem krętkiem bladym (Treponema pallidum), w jej zwalczaniu stosuje się najstarszy antybiotyk - penicylinę. Uczeni z Children's Memorial Hospital w Chicago dowiedli, że obrzezani mężczyźni rzadziej zarażają się kiłą.

 

Rzeżączka - wywoływana przez dwoinki rzeżączki (na zdjęciu), kobiety mogą się nią zarazić nie tylko przez kontakt seksualny, ale nawet przez używanie pościeli czy ręczników zakażonej osoby. Najczęściej chorują na nią mieszkańcy miast między 15. a 29. rokiem życia.

 

Opryszczka - choroba wirusowa powodująca powstawanie na ustach i narządach płciowych niewielkich pęcherzyków, które przekształcają się w ranki i zwiększają ryzyko infekcji innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową. Opryszczka wargowa może spowodować u partnera opryszczkę narządów płciowych i odwrotnie.

 

Rzęsistek pochwowy (Trichomonas vaginalis) - pierwotniak z grupy wiciowców, powoduje chorobę zapalną dróg moczowo-płciowych - rzęsistkowicę. Występuje aż u 50 proc. osób często zmieniających partnerów seksualnych.

 

Wirus brodawczaka ludzkiego (HPV) - najgroźniejsze jego typy mogą prowadzić do rozwoju raka szyjki macicy i innych nowotworów narządów moczowo-płciowych. Na świecie jest nim zakażonych około 630 mln ludzi.

 

Chlamydia trachomatis - bakterie niezdolne do życia poza żywymi komórkami zaatakowanego organizmu, w niektórych regionach krajów rozwijających się jest nimi zarażone 90 proc. społeczeństwa. Atakują zarówno mężczyzn, jak i kobiety, ale u kobiet powodują bardziej dramatyczne skutki, takie jak niepłodność czy zapalenie stawów.

Zbigniew Wojtasiński, Monika Florek-Moskal

 

"FAKTY I MITY" nr 26, 03.07.2008 r.: 26 proc. nowojorczyków zarażonych jest herpesem genitalnym. To przenoszona drogą płciową nieuleczalna choroba, objawiająca się bolesnymi wrzodami na narządach płciowych. Dwukrotnie zwiększa ryzyko zarażenia się wirusem HIV. Więcej chorych jest wśród kobiet, alarmujący jest odsetek zarażonych murzynów - 49 proc. Ale nie tylko to. Dane statystyczne pokazują, że w Nowym Jorku jest znacznie więcej chorych na choroby weneryczne: kiłę, rzeżączkę i inne.

 

 

http://www.grabieniec.pl/pokaz_artykul.php?id_artykulu=559

SKUTECZNOŚĆ PREZERWATYWY:

Zazwyczaj pojedynczy por w prezerwatywie ma średnicę wielkości 5 um (mikrometrów), czyli jest ona większa niż wielkość plemnika, bakterii czy wirusa HIV!

W związku z tym zarówno plemnik, niektóre bakterie czy wirus HIV mogą swobodnie przedostawać się przez mikropory prezerwatywy!

Warto wiedzieć także, że prezerwatywa często zsuwa się z członka lub pęka podczas stosunku płciowego. Według badań przeprowadzonych w 1990 roku w Wielkiej Brytanii zdarza się to, co drugiemu mężczyźnie ( 52%), stosującemu ją systematycznie, a według badań amerykańskich - co siódmemu spośród wszystkich „użytkowników”.

Tak jak wszystkie wyroby gumowe również prezerwatywy mogą mieć wady fabryczne, a także defekty wynikające z nieprawidłowego przechowywania lub stosowania, przeterminowania czy rozpuszczenia pod wpływem różnych maści zawierających substancje oleiste.

Około 10 % ludzi wykazuje uczulenie na lateks, czego następstwem mogą być zaburzenia układu krążenia, oddechowego, uszkodzenie nabłonka narządów płciowych i skóry, co osłabia miejscową odporność, zwiększając ryzyko zakażeń bakteryjnych, wirusowych czy grzybiczych.

Jak do tej pory, pomimo usilnych starań koncernów nie udało się wyprodukować takiej prezerwatywy, która nie miałaby mikroporów i żadnych wad.

 

PREZERWATYWA W ZAPOBIEGANIU CHOROBOM WENERYCZNYM

Wiadomo obecnie, że prezerwatywa nie zapobiega wszystkim chorobom przenoszonym drogą płciową, gdyż wiele drobnoustrojów posiada mniejsze rozmiary niż mikropory (5 um). Należą do nich: bakterie kiły (1 um), rzeżączki (0,5 um), wirusy herpes (opryszczki – 0,3 um) i chlamydia (do 1,5 um).Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia osoby stosujące prezerwatywę mogą się czuć tylko o 1/3 bardziej zabezpieczone przed tymi chorobami w porównaniu z osobami jej nie używającymi. W Stanach Zjednoczonych każdego dnia jedną z powyższych chorób wenerycznych zaraża się około 7000 młodych ludzi, co daje liczbę 2,5 mln rocznie, mimo stosowania prezerwatywy.

lek. med. Anna Leśniewska- specjalista chorób dzieci.

Artykuł aktualizowano 26 lipca 2005              

 

 

www.o2.pl | Poniedziałek [27.04.2009, 15:13] 4 źródła

ŚWIŃSKA GRYPA MOŻE PRZEDŁUŻYĆ KRYZYS

To koniec nadziei na szybsze wyjście z recesji.

Ptasia grypa kosztowała świat 3 biliony dolarów, a obecny wirus wydaje się być znacznie groźniejszy - uważa Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.

Zdaniem ekspertów należy spodziewać się przede wszystkim zapaści w turystyce i transporcie.

Mogą się zmienić także przyzwyczajenia konsumentów. Ekonomiści przewidują ograniczenie wizyt w centrach handlowych, co wpłynie na ogólny spadek obrotów w gospodarce - pisze "Puls Biznesu".

Grypa odbiła się już na wynikach wszystkich giełd Starego Kontynentu, poza skandynawskim OMX.

Jest więcej niż prawdopodobne, że negatywny sentyment wywołały informacje o wirusie - uważają analitycy. | TM

 

[Przypominam też o poprzednich plagach: gąbczastym zwyrodnieniu mózgu krów, chorobach świń... poprzez dodawanie do karm wynalazków, jak np. antybiotyki, hormony, zwierzętom roślinożernym dodatków pochodzenia zwierzęcego. Kolejna sprawa to różne krzyżówki, i inne eksperymenty. Następna współprzyczyna to skażenie środowiska chemią, tzw. lekami, wydalinami po ich zażyciu, zawierającymi też pochodzące od chorych (uprzywilejowanych...) ludzi bakterie, wirusy, i w efekcie zatruwanie, zarażanie również zwierząt (wystarczy by doszło do skażenia któregoś elementu łańcucha pokarmowego, np. wody, ryb). Do tego wszystkiego trzeba też dodać osłabienie zwierząt (w wyniku zatrucia, wad rozwojowych, chorób wynikłych z skażenia środowiska, niedożywienia), co powoduje, iż są bardziej podatne na choroby. Następnie dochodzi jeszcze zakłócanie równowagi w środowisku zwierząt, oprócz że w całym ekosystemie, którym niezbędne są drapieżniki eliminujące m.in. chore zwierzęta. – red.]

 

 

TZW. LECZNICTWO (m.in. kolejne oblicze tzw. reklam)...

 

JAKA SŁUŻBA ZDROWIA?

– Racjonalna: powinna zajmować się - w pierwszej kolejności - leczeniem LUDZI POŻYTECZNYCH, i dopiero - po całkowitym wywiązaniu się z tej misji - można rozpatrywać realizację utopii...

 

OTO KOLEJNE OBLICZE, SKUTKI REALIZACJI UTOPII: SELEKCJI NEGATYWNEJ I WYNIKŁEGO Z TEGO TZW. LECZNICTWA; PROKOMERCYJNEJ EKONOMII:

 

"WPROST" nr 30/2004 (1130)

SZCZEPIONKA PANDORY

Skażoną małpim wirusem szczepionkę przeciw polio mogły dostać miliony Polaków

 

Problem w tym, że doustna szczepionka przeciw polio, która aż do 1981 r. była stosowana w krajach socjalistycznych, zawierała pochodzącego od małp wirusa wywołującego raka! - twierdzi dr Michele Carbone z Loyola University Medical Center w Chicago. Ile osób w Polsce mogło zostać zainfekowanych tym wirusem? Żaden z pytanych o to przez "Wprost" fachowców nie umiał odpowiedzieć.

Duże ilości zarazka znajdowały się w pierwszych partiach domięśniowej szczepionki przeciw polio, którą przed 1963 r. podano 98 mln Amerykanów i nie znanej liczbie osób z innych krajów zachodnich.

Czy szczepionka Koprowskiego była skażona SV40? Jego preparat podano 7 mln polskich dzieci na przełomie lat 1959-1960.

Materiał genetyczny wirusa wykryto w połowie guzów wyciętych pacjentom cierpiącym na tę chorobę - w Polsce zmarł na nią m.in. Czesław Niemen. Rocznie na chłoniaki choruje 287 tys. osób na świecie, średnio 60 proc. z nich udaje się wyleczyć.

Autor: Jan Stradowski

 

"WPROST" nr 14/2009 (1369)

MILIARD W SZCZEPIONCE

(...)

W lutym amerykańskie Narodowe Centrum Informacji o Szczepionkach (National Vaccine Information Center), istniejąca od 27 lat prywatna instytucja monitorująca bezpieczeństwo szczepionek, wydało raport, w którym porównano liczbę przypadków zgłaszanych pogorszeń stanu zdrowia w krótkim czasie po wzięciu silgardu oraz innej szczepionki. Z analizy wynika, że zanotowano 33 razy więcej zgłoszeń zakrzepicy i 15 razy więcej przypadków udaru mózgu. Urzędnicy nadzorujący rynek leków podważają jednak wnioski tego raportu. To tylko przykłady wątpliwości, jakie budzi silgard [szczepionka przeciw wirusowi wywołującemu m.in. raka szyjki macicy].

 

...były szef działu ekonomicznego „The Chicago Tribune”, w książce „Pigułka za 800 milionów dolarów” wskazuje, że największe amerykańskie koncerny farmaceutyczne na badania przeznaczają 14,1 proc. przychodów, a na reklamę – 30,8 proc. Przy tak wysokiej marży na silgardzie Merck ma mnóstwo pieniędzy na promocję leku. I robi wszystko, by zdobyć rynek, zanim pojawi się poważna konkurencja.

 

Na pierwszym planie wybija się informację, że rak szyjki macicy to druga największa przyczyna śmiertelności wśród kobiet na świecie. Tyle że za tę statystykę odpowiadają kraje wschodniego wybrzeża Afryki i zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej, gdzie albo nie ma w ogóle opieki medycznej, albo kobiety z niej nie korzystają. Nawet w Polsce, gdzie rak szyjki macicy uważany jest za relatywnie duży problem (regularnie cytologię robi tylko 15 proc. kobiet; w unii – 85 proc.), takie przypadki stanowią jedynie 3 proc. wszystkich nowotworów. Rocznie diagnozuje się w Polsce 130 tys. nowych przypadków nowotworów, z czego 4 tys. to rak szyjki macicy.

 

Skuteczność silgardu w walce z rakiem nie jest tak oczywista, jak twierdzą przedstawiciele producenta. „Nie ma żadnego naukowego dowodu na to, że szczepionka zapobiega rakowi" – napisał prof. Carlos Alvarez-Dardet, ekspert ds. szczepień z hiszpańskiego Uniwersytetu Alicante w dzienniku „El Pais". Pod jego apelem o wstrzymanie finansowanych z budżetu szczepień na raka szyjki macicy podpisało się 7 tys. hiszpańskich lekarzy.

Autor: Aleksander Piński

 

 

„WPROST” 4.11.2001 r.

LECZENIE NA ŚMIERĆ

Co roku w amerykańskich szpitalach więcej ludzi umiera po niewłaściwej kuracji i wskutek zaniedbań personelu, niż ginie w wypadkach samochodowych, lotniczych, z powodu samobójstw, zatruć i utonięć. Liczba śmiertelnych ofiar błędnych terapii i stosowania złych leków sięga w Stanach Zjednoczonych od 44 tys. do 98 tys. rocznie. Tylko z powodu niewłaściwego stosowania leków umiera więcej ludzi niż na skutek wypadków przy pracy. Ponadto co roku około miliona pacjentów doznaje w szpitalach ciężkich uszkodzeń fizycznych i psychicznych, choć nie kończą się one zgonem.

 

Leki nieskuteczne lub szkodliwe

Opublikowanie danych amerykańskiego Instytutu Medycyny wywołało wstrząs nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Przeprowadzenie podobnych badań zlecono także w Australii, Wielkiej Brytanii i Kanadzie. Okazało się, że w Australii odsetek ofiar kuracji i pobytu w szpitalu jest jeszcze wyższy niż w USA. W kraju liczącym 18 mln obywateli niewłaściwa kuracja i źle ordynowane leki powodują co roku około 18 tys. zgonów. Brytyjska Narodowa Służba Zdrowia przyznała, że pomyłki lekarzy i personelu szpitalnego są trzecią z kolei przyczyną zgonów. Podane liczby dotyczą tylko przypadków szpitalnych. Szacuje się, że jeszcze więcej zgonów powodują niewłaściwe medykamenty przepisywane w lecznictwie poza szpitalnym. Dwa lata temu we Francji przeanalizowano 23 tys. recept wypisanych przez lekarzy domowych. Od 30 % do 90% zalecanych leków okazało się nieskutecznych. W wielu chorobach były wręcz szkodliwe. Rok temu na polecenie francuskiego ministra zdrowia komisja ekspertów, złożona z profesorów medycyny i lekarzy największych francuskich szpitali, sprawdziła działanie 100 najczęściej przepisywanych preparatów. 27 z nich oceniono negatywnie, gdyż były nieefektywne lub szkodliwe.

 

Obłudni, kłamliwi, drapieżni

(...) Francuska Agencja Krwi sprzedała przecież tysiącom osób cierpiących na hemofilię krew, której nie  przetestowano na obecność wirusów HIV, choć istniały odpowiednie metody ich wykrywania. Zmarły tysiące osób. W tej samej Francji, która przoduje w Europie w ilości produkowanych leków i jest liderem w ich konsumpcji, setkomwolno rosnących dzieci zaaplikowano hormon wzrostu uzyskany w karygodnych warunkach higienicznych z przysadek mózgowych osób często cierpiących  na choroby zwyrodnieniowe mózgu. W efekcie osiemdziesięcioro dzieci zmarło.

 

Zdrowie na ołtarzu interesów

(...) Matki noworodków opuszczających kliniki wynoszą stamtąd recepty, leki, próbki i materiały promocyjne firm farmaceutycznych. Część tych środków jest pożyteczna, inne są niepotrzebne lub wręcz szkodliwe. Niemowlętom aplikuje się np. leki ograniczające odbijanie się pokarmów, choć wystarczyłaby odrobina zdrowego rozsądku, aby nie podawać im jednorazowo więcej płynów, niż może pomieścić niewykształcony jeszcze przewód pokarmowy. Lekarze ordynują drogie preparaty przeciwko biegunkom, nieskuteczne i toksyczne, od lat odradzane przez Światową Organizację Zdrowia. Nie zalecają tanich i prostych soli, ułatwiających nawadnianie organizmu. Sześcioletnie dzieci otrzymują środki nasenne i psychotropowe, które mają im ułatwić przystosowanie się do życia w szkole. W Kanadzie rodzicom zaleca się podawanie sześciolatkom leku psychostymulującego, ograniczającego ich ruchliwość. Ten sam lek w innych krajach jest na liście środków narkotycznych. Koncerny farmaceutyczne usiłują też zarabiać na ludzkich emocjach. Zwykły smutek kwalifikowany jako depresja jest leczony specyfikami, od których często trudno się później wyzwolić. Niepokój przed egzaminem, żałoba, separacja, niesprawność seksualna – stają się powodem do faszerowania nas niepotrzebnymi lekami.

 

Miliardy dolarów na promocje

Pośrednikiem w tym interesie są lekarze. Co roku firmy farmaceutyczne przeznaczają 11 mld USD na promocję swoich produktów. Na każdego lekarza – wg czasopisma Amerykańskiego Stowarzyszenia Lekarskiego – wydają 8-13 tys. USD. Na sumy te składają się prezenty, honoraria, stypendia, sponsorowane wyjazdy na konferencje i seminaria do atrakcyjnie położonych miejscowości, wystawne kolacje i lunche. W zamian fundatorzy oczekują, że obdarowani nie zapomną o wprowadzeniu produkowanych przez nich środków do szpitalnych spisów leków, a także nie pominą ich w wystawianych przez siebie receptach. Wg badań opublikowanych przez czasopismo medyczne „The Journal of the American Medical Association”, „dobroczyńcy” rzadko są rozczarowani.

 

Wszyscy ludzie koncernów

Powiązania między lekarzami a producentami leków coraz częściej prowadzą do konfliktu interesów. Terminem tym określa się sytuacje, w której czyjaś profesjonalna opinia jest zależna od zysku, jaki może dzięki niej osiągnąć. Lekarze często są współwłaścicielami firm farmaceuetycznych, właścicielami ich akcji, doradcami. Amerykańska Agencja ds. Leków i Żywności (FDA) ujawniła, że połowa biorących udział w ostatnich 150 spotkaniach, na których ważyły się losy nowych leków, czerpała korzyści finansowe od firm farmaceutycznych zamierzających te leki produkować. Trzy najbardziej cenione czasopisma medyczne na świecie ogłosiły we wrześniu, że coraz trudniej znaleźć im niezależnych ekspertów do oceny nowych medykamentów i terapii. Większość lekarzy i naukowców ma bowiem finansowe powiązania z koncernami farmaceutycznymi. Żeby uniknąć zarzutów o korupcję, wydawcy czasopism medycznych wymagają od autorów artykułów oceniających leki, by poinformowali o swych związkach z producentami farmaceutyków. Tygodnik Amerykańskiego  Stowarzyszenia Lekarskiego „JAMA” ujawnił, że niemal wszyscy autorzy artykułów na temat leków przeciw AIDS i otyłości mają finansowe powiązania z produkującymi je koncernami. Z kolei „New England Journal of Medicine” przyznał, że autorzy 19 artykułów przeglądowych o lekach prowadzą wspólne interesy z przemysłem farmaceutycznym. Nieograniczone zaufanie do leków i bezstronności zalecających je lekarzy zaczyna w tej sytuacji wyglądać na niebezpieczną naiwność.

Bożena Kastory

 

„WPROST” nr 32, 12.07.2001 r.

SZPITALE DO SZPITALA

PLACÓWKI ZDROWIA ZABIJAJĄ WIĘCEJ LUDZI, NIŻ GINIE ICH W WYPADKACH DROGOWYCH

(...) Tymczasem tylko ze szczątkowych danych Polskiego Towarzystwa Zakażeń Szpitalnych (badaniami ankietowymi objęto 120 szpitali) wyłania się obraz przerażający: w naszych szpitalach zaraża się prawdopodobnie niemal pół miliona osób, a umiera z tego powodu co najmniej 10-15 tys., a więc znacznie więcej, niż ginie w wypadkach drogowych!

(...) Bomba wybuchła latem tego roku, gdy okazało się, że w firmie Cormay dokonało zakupów aż 55 polskich szpitali. – Jeżeli włodarze tych placówek decydowali się na zakupy sprzętu i odczynników po cenach niekiedy 700% przekraczających wartość katalogową, to można to wyjaśnić tylko w jeden sposób: plagą korupcji – komentuje pragnący zachować anonimowość wysoki urzędnik NIK. (...)

Paulina Kaczanow, Janusz Michalak, współpraca: Donata Wancel

 

www.wp.pl | PAP | dodane 2008-11-13 (13:40)

RYZYKO ZGONU POLSKICH DZIECI O 40% WIĘKSZE NIŻ W INNYCH KRAJACH

W przypadku polskich dzieci ryzyko zgonu jest o 40% większe niż w innych krajach UE - alarmuje Polskie Towarzystwo Pediatryczne i przypomina, że opieka pediatryczna w Polsce od kilku lat przeżywa poważny kryzys.

 

"WPROST" nr 23(1175), 12.06.2005 r. : PLAGA BŁĘDÓW MEDYCZNYCH

PATRZ LEKARZOM NA RĘCE!

Ponad 36 tysięcy osób prawdopodobnie umrze w tym roku w Polsce z powodu błędów medycznych - dwukrotnie więcej, niż dotychczas szacowano.

Aż 11 proc. pacjentów ma poważne kłopoty zdrowotne z powodu uchybień podczas zabiegów, niewłaściwego dawkowania leków lub fatalnego stanu sprzętu medycznego.

Zbigniew Wojtasiński, współpraca Monika Florek

 

"PRZEGLĄD" nr 1 (315), 08.01.2006 r.: BŁĘDY MEDYCZNE

CO ROKU 45 TYS. OSÓB PADA OFIARĄ POMYŁEK LEKARSKICH

(...) Pewien lekarz opowiada mi dowcip: - Są wśród nas trzy grupy: interniści, którzy wszystko wiedzą i nic nie robią, chirurdzy, którzy wszystko robią i nic nie wiedzą, patolodzy, co wszystko robią i wszystko wiedzą, z tym, że za późno... Brzmi jak z horroru, ale to nie film.

W USA co roku z powodu pomyłek lekarskich umiera 100 tys. osób, to piąta przyczyna zgonów. Kolejne 200 tys. zostaje kalekami (raport Harvard School of Public Health). Porównując amerykańskie wyniki do kraju wielkości Polski, można obliczyć, że co roku z powodu (?!) leczenia może u nas umierać 15 tys. osób, a 30 tys. doznawać uszkodzeń ciała. Edyta Gietka

 

„WPROST” nr, 46(1094), 2003 r.: DIAGNOSTYKA ŚMIERCI

WYNIKI 30 PROC. BADAŃ USG MOŻNA W POLSCE WYRZUCIĆ DO KOSZA!

Paweł Górecki, współpraca Alicja Baranowska

 

„WPROST” nr 1(1306), 2008 r.: GENOWA FATAMORGANA

TESTY GENETYCZNE CAŁEGO GENOMU NIEPOTRZEBNIE STRASZĄ LUDZI

(...) – Takie testy mogą niepotrzebnie straszyć ludzi. Posiadanie pewnych mutacji genetycznych nie przesądza o chorobie, szczególnie jeśli mówimy o schorzeniach wieloczynnikowych. Jeśli takie wyniki nie zostaną przeanalizowane przez lekarza genetyka, narażają pacjenta na niepotrzebny strach – mówi prof. Janusz Limon, kierujący Katedrą i Zakładem Biologii i Genetyki Akademii Medycznej w Gdańsku.

Możemy założyć, że każdy z nas ma pewne predyspozycje genetyczne do najczęściej występujących schorzeń. Na dodatek są to choroby wieloczynnikowe, których wystąpienie zależy od wielu genów oraz od wpływu środowiska. Powiązania między nimi są wciąż słabo znane. Dopiero zrozumienie wszystkich czynników mogłoby dać prawdziwy obraz podatności na określone choroby. Takie badania wciąż nie są jednak możliwe do przeprowadzenia.

 

Choć wszystkie firmy deklarowały, że nie diagnozują predyspozycji do zapadania na choroby, wyraźnie podawały informacje dotyczące ryzyka zachorowania na cukrzycę, raka, choroby serca czy nadciśnienie. I to wszystko na podstawie badania zaledwie kilku lub kilkunastu genów. Sugerowano też skorzystanie z suplementów dobranych do profilu genetycznego, które potrafią naprawić uszkodzone geny. Koszt rocznej kuracji wynosił 1200 dolarów. Było to oszukiwanie klientów, ponieważ nie ma leków „naprawiających DNA", a skład suplementów nie różnił się od zwykłych preparatów multiwitaminowych.

Badania genetyczne już dziś mogą pomóc w poznaniu i wczesnym wykryciu wielu chorób. Ważne, żebyśmy podchodzili do nich z ostrożnością, a nie ślepą wiarą.

(...)

Aleksandra Postoła

 

"WPROST" nr 44, 03.11.2002 r.: OPERACJA NA OTWARTYM PORTFELU

Ponad 20 procent zabiegów medycznych i operacji wykonuje się niepotrzebnie!

Wyrywanie i operowanie bez ograniczeń

Brytyjczycy wydają rocznie miliony funtów na zbędne lub wręcz szkodliwe zabiegi dentystyczne. Prof. Aubrey Sheiham z University College w Londynie ocenia, że co piąty zabieg, taki jak wymiana plomby, usuwanie kamienia i wyrywanie zdrowych zębów mądrości, stomatolodzy wykonują jedynie dla zarobku. W Polsce dentyści naciągają majętnych pacjentów na zbędne lub droższe zabiegi, bo konkurencja między gabinetami jest tak duża, że coraz częściej brakuje im klientów.

Porody w niektórych krajach częściej odbywają się na stole operacyjnym niż w sali porodowej. Tak jest głównie w Ameryce Łacińskiej, gdzie w ubiegłym roku przeprowadzono prawie milion cesarskich cięć! W prywatnych klinikach Brazylii i Meksyku w ten sposób przychodzi na świat ponad 70 proc. dzieci. A jeszcze pod koniec lat 90. pod pręgierzem stawiane były ośrodki, w których ten zabieg stosowano częściej niż raz na 10-15 porodów (takie są wskazania Światowej Organizacji Zdrowia). W Polsce ponad 20 proc. dzieci rodzi się przez cesarskie cięcie, ale przewiduje się, że w ciągu kilku lat ten odsetek zwiększy się dwukrotnie. - Cesarskie cięcie może się okazać przyszłością położnictwa, bo coraz więcej kobiet chce w ten sposób rodzić, nawet jeśli zabiegu nie uzasadniają względy medyczne - mówi prof. Romuald Dębski, szef Kliniki Ginekologii i Położnictwa Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. Niektóre kobiety twierdzą, że robią to dla dobra dziecka, ale czasami to wygoda lekarzy powoduje, że takie zabiegi przeprowadza się bez potrzeby. Podejrzewa się, że co najmniej jedna piąta zapłodnień in vitro wykonywana jest u kobiet, u których szanse na powodzenie zabiegu są niemal zerowe.

"Dobrze założona plomba powinna wytrzymać piętnaście lat" - twierdzi prof. Sheiham.

Zbigniew Wojtasiński

Współpraca: Alicja Baranowska

 

"WPROST" nr 1160, 27.02.2005 r.: SKALPELEM PO KIESZENI

LEKARZE USUWAJĄ ZDROWE WYROSTKI ROBACZKOWE I WYRYWAJĄ ZDROWE ZĘBY

AŻ JEDNA PIĄTA PRZEPROWADZANYCH W POLSCE ZABIEGÓW I OPERACJI - SZCZEGÓLNIE W GINEKOLOGII, POŁOŻNICTWIE, STOMATOLOGII, KARDIOLOGII I LECZENIU NIEPŁODNOŚCI - JEST NIEPOTRZEBNA LUB ZBYT RYZYKOWNA

O TYM JEDNAK DOWIADUJE SIĘ NIEWIELU PACJENTÓW - I TO NAJCZĘŚCIEJ PRZYPADKOWO, GDY PO ZABIEGU DOJDZIE DO POWIKŁAŃ LUB GDY CHORY PÓJDZIE DO INNEGO SPECJALISTY. SKALA TEGO PROBLEMU MOŻE BYŚ ZNACZNIE WIĘKSZA NIŻ LICZBA EWIDENTNYCH BŁĘDÓW W SZTUCE LEKARSKIEJ.

Jan Stradowski, Zbigniew Wojtasiński Współpraca: Monika Florek

 

LECZENIE POZOROWANE

NAJCZĘSTSZE NIEPOTRZEBNIE STOSOWANE ZABIEGI MEDYCZNE W POLSCE 

 

ANTYBIOTYKOTERAPIA

lekarze pierwszego kontaktu przepisują antybiotyki pacjentom z infekcjami wirusowymi, takimi jak przeziębienie czy zapalenie gardła, na które te leki w ogóle nie działają

niepotrzebnie stosowane w 70% przypadków

 

PORÓD PRZEZ CESARSKIE CIĘCIE

wykonywany na życzenie kobiet, u których nie istnieją wskazania medyczne do takiego zabiegu, albo pod naciskiem lekarzy, którzy oferują "bezbolesny" poród za opłatę

niepotrzebny u ponad 60% Polek rodzących w ten sposób

 

USUWANIE WYROSTKA ROBACZKOWEGO

prosta operacja wykonywana często w wypadku trudnych do zdiagnozowania bólów brzucha, aby zapobiec ropnemu zapaleniu wyrostka i perforacji jelita

niepotrzebne u 25% kobiet i 10% mężczyzn

 

ZABIEGI STOMATOLOGICZNE

wymiana plomby, usuwanie kamienia i wyrywanie nie powodujących żadnych dolegliwości zdrowych zębów mądrości

niepotrzebne u 20% pacjentów 

 

Prof. Piotr Kuna, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 w Łodzi: "Największe oszczędności w szpitalu dają reorganizacja pracy i rezygnacja z nie sprawdzonych naukowo metod leczenia"

 

„WPROST” nr 12(1265), 25.03.2007 r.: NADOPIEKA MEDYCZNA

CO PIĄTA OPERACJA JEST NIEPOTRZEBNA, A NAWET MOŻE BYĆ SZKODLIWA

Zbigniew Wojtasiński, współpraca: Monika Borkowska

 

 

www.o2.pl | Piątek [24.04.2009, 18:36] 3 źródła

W BRUDNYCH POLSKICH SZPITALACH PACJENCI GŁODUJĄ

Tak twierdzą kontrolerzy NIK.

Chleb z masłem i herbata - takie kolacje serwowano pacjentom w szpitalu w Dąbrowie Górniczej. Nie lepiej było w 11 innych szpitalach z 6 województw, które skontrolowali inspektorzy NIK.

W żadnym ze szpitali stan wyżywienia pacjentów nie był właściwy. Serwowane posiłki miały niską wartość odżywczą, porcje były zbyt małe, wędliny niskiej jakości, a nabiału, warzyw i owoców podawano niewiele - pisze w swoim raporcie NIK.

Ale to nie wszystko. Wiele do życzenia pozostawia również czystość. Jak twierdzi NIK, w szitalach nie przestrzega się w nich procedur higienicznych, a personel nie jest odpowiednio przeszkolony. Do tego, zamiast profesjonalnych środków dezynfekujących często używa się tych zwykłych, przeznaczonych do gospodarstw domowych.

Decydujący wpływ na jakość żywienia i czystość szpitala ma nie tyle stan jego finansów, ale organizacja pracy i dobre zarządzanie wydatkami - mówi "Rzeczpospolitej" prezes NIK Jacek Jezierski.

Były miejsca, w których przy mniejszych nakładach wyżywienie było całkiem dobre. Tak jak w Dębicy, Busku Zdroju i Chorzowie.

Tak samo były szpitale (w Radomiu, Kaliszu i Białymstoku), gdzie mniej wydawano na sprzątanie i było bardziej czysto. Według NIK działo się tak, bo zatrudniono one firmy zewnętrzne.

Jednak jak zauważają kontrolerzy, w wypadku kiepskiego wyżywienia, nie miało znaczenia to, czy jest ono przygotowywane przez szpital, czy firmę zewnętrzną. | JK

 

 

www.o2.pl | 2008-10-16 15:04

CZY LEKARZE TO GŁĄBY?

Brak wiedzy, doświadczenia i umiejętności często idzie w parze z agresywną postawą wobec pacjenta i łapczywością na pieniądze. Im mniej lekarz wie, tym bezczelniej oszukuje swoich pacjentów. Szczególnie widać to w przypadku takich chorych, którzy muszą odwiedzić go kilkakrotnie, oraz w przypadku dzieci. Rodzice chorych i cierpiących na rozmaite zespoły zwyrodnieniowe dzieci są łupieni przez medyków bez miłosierdzia. Rozmaite przypadłości, które dadzą się opisać jako "rozwojowe" lub można się ich pozbyć za pomocą łagodnych terapii lub ćwiczeń, diagnozowane są jako ciężkie przypadki kwalifikujące się niemal do operacji. Lekarze potrafią także wymyślać choroby, których nie ma i których nigdy nie było. Łżą w żywe oczy, że skonstruowane przez ich mózg przypadłości istnieją, i przepisują na nie lekarstwa, każą pacjentom przychodzić na kilka wizyt i za każdą pobierają opłatę. Dla ludzi, którzy z medycyną nie mają do czynienia lub stykają się z nią sporadycznie, opinia lekarza to świętość. Szczególnie jeśli lekarz i pacjent pochodzą ze środowiska małomiasteczkowego lub wiejskiego.

Robert Grąd

 

 

www.o2.pl | Środa [08.04.2009, 09:33] 1 źródło

WOLIMY ZABOBONY OD PORAD LEKARZY

Nie słuchamy zaleceń specjalistów i nie zażywamy zapisanych leków.

Polacy bardziej cenią rady pani Goździkowej niż zalecenia lekarzy. Prawie połowa z nas nie stosuje się do zaleceń specjalistów, nie przyjmuje zapisanych leków i przerywa leczenie, gdy tylko poczuje się odrobinę lepiej - wynika z raportu naukowców Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Do tego 38 procent z nas nie w ogóle nie idzie do lekarza, gdy zaczyna chorować. Wybieramy się do niego dopiero, gdy choroba rozwinie się na dobre.

Naukowcy twierdzą, że przyczyną takiego zachowania jest silnie zakorzeniona w świadomości Polaków wiara w skuteczność tradycyjnych czy ludowych metod leczenia. Ale nie tylko. Nie chcemy się leczyć u lekarzy także z braku pieniędzy.

Klientów, którzy rezygnują z leków z powodu ich ceny, jest coraz więcej. Rośnie za to sprzedaż leków bez recepty, które często kupowane są bez żadnej konsultacji z lekarzem - mówi Zbigniew Solarz z łódzkiej izby aptekarskiej.

Koszty nieprzestrzegania zaleceń lekarzy można szacować na ok. 6 mld zł rocznie. Jest to suma, którą NFZ wydaje na całą podstawową opiekę zdrowotną - czytamy w "Polsce". | AB

 

 

SZTUCZNE ZAPŁADNIANIE (IN VITRO) MUSI BYĆ ZABRONIONE!

Najlepszym, najskuteczniejszym i najtańszym, licząc wszystko całościowo, sposobem zwiększenia szansy urodzenia, i to zdrowego dziecka jest: czyste powietrze, woda, niezanieczyszczona, niezatruta gleba, zdrowa żywność, zdrowe odżywianie, zdrowy tryb życia, pozytywna selekcja kandydatów na rodziców, regulacja liczebności populacji, by każde kolejne pokolenie było m.in. mądrzejsze, zdrowsze, urodziwsze, szczęśliwsze.

 

www.o2.pl | Niedziela [22.03.2009, 19:34] 1 źródło

DZIECI BIORĄ SIĘ Z DZIKIEGO SEKSU

A nie z planowania - twierdzą eksperci.

 

"NEWSWEEK" nr 49, 09.12.2007 r.:Wielu mężczyzn dotkniętych niepłodnością ratuje się dziś metodą wszczepiania nieruchliwych plemników wprost do komórki jajowej, która mają zapłodnić. Metodę tę zastosowano po raz pierwszy 15 lat temu. Ale to raczej zepchnięcie problemu na następne pokolenie. Jeśli bowiem niepłodność ojca spowodował chromosom Y, ten sam chromosom sztucznie przekazany synom, pozostanie nadal niesprawny.

Bożena Kastory

 

http://www.papilot.pl/diety-zdrowie/news/2008/11/2204-in-vitro-niebezpieczna-ostatecznosc.html | Niedziela, 23 listopada 2008 r.

IN VITRO - NIEBEZPIECZNA OSTATECZNOŚĆ

Zapłodnienie pozaustrojowe wygląda mniej więcej tak, że komórki rozrodcze pobiera się od pary. Aby cały proceder był jak najbardziej skuteczny, stosuje się kurację hormonalną (bardzo intensywną), która prowadzi do znacznego osłabienia organizmu kobiety. Forma hormonalna, zwana hyperstymulacją, prowadzi do rozlicznych powikłań, zagrażających zdrowiu i życiu kobiety. Dochodzi między innymi do zachorowań na raka jajnika lub trzonu macicy.

 

www.interia.pl | Wtorek, 25 listopada (11:00)

IN VITRO ŹRÓDŁEM KŁOPOTÓW?

Stosowanie technik wspomaganego rozrodu, takich jak zapłodnienie in vitro, znacznie zwiększa ryzyko licznych wad rozwojowych - alarmują amerykańscy eksperci. Szacuje się, że prawdopodobieństwo niektórych zaburzeń wzrasta aż czterokrotnie.

Autor: Wojciech Grzeszkowiak

 

www.o2.pl | Sobota [21.03.2009, 11:19] 1 źródło

DZIECI Z PROBÓWKI SĄ NARAŻONE NA CHOROBY GENETYCZNE

Dzieci przychodzące na świat dzięki metodzie in vitro są o 30 proc. bardziej narażone na różnego rodzaju wady genetyczne i późniejsze problemy zdrowotne niż dzieci poczęte w sposób naturalny - ostrzegają lekarze.

W raporcie przeprowadzonym przez lekarzy na zlecenie bryjskiej jednostki nadzorującej Human Fertilisation and Embryology Authority czytamy m.in., że:

Dzieci poczęte, dzięki metodzie in vitro częściej cierpią z powodu wad serca i problemów układu pokarmowego. Liczba przypadków rozszczepienia wargi i podniebienia też występuje u nich częściej niż u dzieci poczętych drogą naturalną.

Wśród chorób, na które są narażone dzieci z probówki raport wymienia także zespół Anglemana prowadzący do opóźnienia w rozwoju oraz zespół Beckwitha-Wiedemanna, czyli chorobę genetyczną charakteryzującą się m.in. przerostem języka i przepukliną pępowinową. | AB

 

 

http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=902&w=75845916&a=75846749 | 18.02.08, 08:17

PRAWDA O IN VITRO

ZAGROŻENIA DLA MATEK I POTOMSTWA

Profesor Alan Beer z Chicago Medical School stwierdza, że kobiecy

system immunologiczny traktuje wprowadzone do macicy embriony jako

obcą tkankę. Z grupy badawczej matek, które przeszły 3 nieudane

próby poczęcia metodą in vitro, 7 na 10 miało znacznie podwyższony

poziom czynnika, który występuje w przypadku chorób

autoimmunizacyjnych.

 

Badania genetyków pracujących pod kierownictwem dr. Kena McElreavey

z paryskiego Instytutu Pasteura dowiodły, że około 5 procent

mężczyzn z zaburzeniami płodności ma zmutowany chromosom Y w

niektórych komórkach, np. plemnikach. Z połączenia tak zmutowanego

plemnika z komórką jajową może urodzić się dziecko - chłopiec z

niedorozwojem płciowym, dziedzicząc przypadłość po ojcu.

U dzieci poczętych in vitro dochodzi także do rozwoju wad układu

moczowego, takich jak np. rozwój pęcherza moczowego na zewnątrz

organizmu. Naukowcy twierdzą, że prawdopodobieństwo wystąpienia wad

układu moczowego jest u nich 7 razy większe niż u pozostałych dzieci.

 

Waszyngtońskiej Akademii Medycznej w St. Louis - odkryli, że

zapłodnienie pozaustrojowe związane jest z występowaniem u dzieci

rzadkiej kombinacji wad wrodzonych przejawiających się w

niekontrolowanym rozroście różnych tkanek. Naukowcy dokonali analizy

danych statystycznych z krajowego rejestru osób chorych na zespół

Beckwitha-Wiedemanna (BWS - choroba uwarunkowana genetycznie,

prowadzi do rozwoju hipoglikemii oraz guzów nowotworowych). Okazało

się, że dzieci poczęte in vitro są sześciokrotnie bardziej narażone

na BWS niż poczęte siłami natury. U dzieci dotkniętych syndromem

Beckwitha-Wiedemanna dochodzi najczęściej do rozwoju tzw. guza

Wilmsa (nerczak zarodkowy), wątrobiaka zarodkowego, nerwiaka

niedojrzałego i innych nowotworów. Prawdopodobieństwo wystąpienia

zaburzeń jest wprost proporcjonalne do czasu przechowywania

embrionów w sztucznym środowisku przed przeniesieniem do organizmu

matki.

Magdalena Garbacz

 

http://www.dlapolski.pl/in-vitro

BEZDUSZNA TECHNIKA I BIZNES

Metaanaliza 15 niezależnych badań naukowych, przeprowadzona przez amerykańskich naukowców, wykazała 2-krotnie większą śmiertelność noworodków i 30-40-procentowe ryzyko występowania wad wrodzonych u dzieci poczętych w wyniku in vitro niż poczętych w sposób naturalny. Ponadto 51,3 proc. dzieci poczętych w wyniku in vitro rodzi się z ciąży mnogiej, 2-krotnie częściej występuje ciąża ektopiczna i 6-krotnie częściej występuje łożysko przodujące.

Obserwacje dzieci urodzonych w wyniku wykorzystania procedury in vitro wykazały 2,6-krotny wzrost ryzyka urodzenia dziecka z niską masą ciała i o 60 proc. większe ryzyko uszkodzenia mózgu w postaci porażenia mózgowego, zaś dla embrionów rozmrażanych aż 230 procent. Gorszy jest także rozwój fizyczny dzieci poczętych in vitro oraz częściej występują u nich trudności wychowawcze.

Szacuje się, że na świecie żyje około 2 milionów dzieci poczętych in vitro, które znajdują się w przedziale wiekowym do 5. roku życia, w tym wiele z nich zostało poczętych z użyciem komórek jajowych dawcy w wyniku "technicznego cudzołóstwa".

Ryzyko zdrowotne populacji kobiet poddających się metodom sztucznego wspomagania prokreacji nie jest do końca określone. Wiadomo na podstawie analizy przeprowadzonej w wielu ośrodkach europejskich i w USA, że pojawiają się powikłania w postaci zaburzeń wynikających z hormonalnej stymulacji jajeczkowania, że wzrasta liczba ciąż mnogich, wzrasta liczba cięć cesarskich, u ponad 40 proc. kobiet poddających się tym procedurom pojawiają się zaburzenia emocjonalne i psychiczne, podobne jak w zespołach poaborcyjnych.

 

Zjawisko niepłodności małżeńskiej, jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku, dotyczyło około 10 proc. małżeństw, w latach 80. mówiło się o 15 proc., a dzisiaj możemy mówić już nawet o 20 proc., z ciągłą tendencją wzrostową. Problem niepłodności może mieć swoją przyczynę w schorzeniach zarówno kobiecych, jak i męskich (po 50 proc.), natomiast w mniej więcej 15 proc. przypadków niepłodność uwarunkowana jest zaburzeniami zdrowia obojga małżonków.

 

Często również odsuwa się decyzję o rodzicielstwie do momentu zdobycia "środków do życia", mieszkania itp. Tymczasem wiek poniżej 25. roku życia jest najbardziej optymalny dla pierwszej ciąży, nie tylko ze względu na najwyższą płodność, ale też z uwagi na późniejsze ryzyko wystąpienia raka piersi, raka trzonu macicy czy raka jajnika. Nasze wybory życiowe skutkują konsekwencjami zdrowotnymi. Biologii nie da się "przeskoczyć".

(...)

Jeżeli prowadzący leczenie uzna, że nasienie nie spełnia wymagań jakościowych, proponuje się inseminację nasieniem dawcy - obcego mężczyzny, według wybranych cech. (...) W ten sposób uniemożliwia się dziecku poznanie swojej prawdziwej tożsamości, również tej genetycznej. Po latach może dojść do związku kazirodczego, jeśli zupełnie o tym nie wiedząc, spotka się rodzeństwo - z jednego dawcy spermy.

 

Niektóre z polskich ośrodków mogą pochwalić się tylko 10-procentową skutecznością, czyli 90 proc. zabiegów jest bez efektu. Komórki jajowe pobiera się poprzez nakłucie jajnika pod kontrolą USG, w krótkotrwałym znieczuleniu ogólnym lub w miejscowym. Plemniki poprzez masturbację lub w przypadku poważniejszych zaburzeń w spermatogenezie, poprzez biopsję najądrza lub jądra.

 

Niektórzy badacze sądzą, że ilość wykrywanych wad o charakterze rodzicielskiego piętna genowego jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, a konsekwencje dla przyszłości gatunku są trudne do przewidzenia.

W lutym ubiegłego roku Royal College of Obstetricians and Gynaecologists opublikował bardzo ciekawy raport. Według niego, po wprowadzeniu zabiegów in vitro w Wielkiej Brytanii ogromnie wzrosła liczba ciąż mnogich. Liczba ciąż trojaczych w 1998 roku była 5 razy większa niż w 1980, ze wszystkimi konsekwencjami dla gorszych wyników położniczych - zwiększonego ryzyka poronień i porodów przedwczesnych, nadciśnienia indukowanego ciążą, cukrzycy kobiet ciężarnych, cięć cesarskich, porażenia mózgowego i zgonów noworodków. W przypadku dzieci poczętych in vitro znacznie częściej występują nieprawidłowości genetyczne: anomalie chromosomowe, mikrodelecje, imprinting. Można mówić o zwiększonej zachorowalności matek, zwiększonej częstotliwości przedwczesnych porodów, zabiegów cesarskiego cięcia, niskiej i bardzo niskiej wadze urodzeniowej dzieci, o 70-procentowym wzroście ryzyka śmiertelności okołoporodowej noworodków i co najmniej 40-procentowym wzroście ryzyka wad wrodzonych. Dzieci urodzone po zabiegach wspomaganego rozrodu dwukrotnie częściej niż te z ciąż naturalnych trafiają w pierwszych latach po urodzeniu do leczenia szpitalnego. Mają zwiększoną podatność na infekcje, częściej występuje u nich astma, zaburzenia immunologiczne, zapalenia reumatoidalne stawów. Dzisiaj w krajach rozwiniętych porody, do których dochodzi po zastosowaniu ART, stanowią już 1 proc. wszystkich porodów. Badania dotyczące zdrowia tych dzieci są daleko niewystarczające.

 

W "Los Angeles Times" z 8 grudnia 2007 roku opublikowano specjalny raport dotyczący szczególnego przypadku związanego z procedurami ART. Na dziecko z probówki zdecydowała się para homoseksualistów: Bruce Steiger i Rick Karl. Zakupili dwie komórki jajowe od studentki chcącej opłacić naukę w college'u. Studentka Alexandra Gammelgard sprzedała więcej swoich komórek jajowych, z których urodziło się co najmniej 4 dzieci.

Nasi sympatyczni i niewątpliwie zamożni homoseksualiści zdecydowali o wymieszaniu swojej spermy, by dziecko było "wspólne". Następnie wynajęli matkę zastępczą, która miała donosić ciążę. Do macicy podano dwa zarodki, jeden z nich spontanicznie obumarł. Urodziła się natomiast zdrowa dziewczynka, dwaj "ojcowie" byli zadowoleni. Niestety, po roku ich dziecko zaczęło się źle rozwijać. Okazało się, że cierpi na rzadką chorobę neurologiczną o podłożu genetycznym, chorobę Taya Sachsa. Dlaczego? Zapłaciliśmy 250 tys. dolarów! Kto jest winny? Alexandra i jeden z "ojców" byli nosicielami. Dlaczego nie sprawdzono tego wcześniej? Niestety, umowa z "kliniką" była dobrze zabezpieczona, nie gwarantowała zdrowego potomstwa. Dziewczynka najprawdopodobniej nie dożyje 5. roku życia. Pojawił się postulat, że trzeba zmienić regulacje prawne i zabezpieczyć prawa "kupującego"!

 

PRZYCZYNY NIEPŁODNOŚCI U KOBIET:

- infekcje narządów miednicy mniejszej (zapalenie przydatków o różnej etiologii, np. rzeżączkowe, bakteryjne, chlamydia trachomatis i mycoplasma, przenoszone drogą płciową);

- zrosty pozapalne i po zabiegach "usunięcia ciąży", związane z obecnością wkładki wewnątrzmacicznej (IUD), przebyte operacje;

- zaburzenia hormonalne, szczególnie związane z zaburzeniami owulacji, np. zespół policystycznych jajników, endometrioza;

- choroby dotyczące całego organizmu - układowe (np. cukrzyca, anemia, zaburzenia odżywiania, choroby nerek i układu moczowego, wątroby, choroby tarczycy);

- zatrucia środowiskowe (np. ołowiem, arszenikiem, barwnikami anilinowymi, wpływ promieniowania jonizującego, kadmu, narażenie na przewlekły hałas);

- otyłość;

- przewlekłe nadużywanie niektórych leków, np. dużych dawek androgenów i kortykosteroidów, leków przeciwnowotworowych, morfiny, kokainy, cymetydyny, spironolaktonu, nitrofurantoiny, dużych dawek estrogenów (tabletka antykoncepcyjna!), neuroleptyków i antydepresantów, metoklopramidu;

- wiek powyżej 30. roku życia.

 

PRZYCZYNY NIEPŁODNOŚCI U MĘŻCZYZN:

- choroby infekcyjne (np. świnkowe zapalenie jąder, gruźlica);

- choroby przenoszone drogą płciową (kiła, rzeżączka, infekcje chlamydia trachomatis i mycoplasma);

- choroby dotyczące całego organizmu - choroby układowe (np. cukrzyca, anemia, zaburzenia odżywiania, choroby nerek i układu moczowego, wątroby);

- alkoholizm, uzależnienie od nikotyny;

- zatrucia środowiskowe (np. ołowiem, arszenikiem, barwnikami anilinowymi);

- wpływ estrogenów przyjmowanych przez matkę lub z zanieczyszczeń środowiska;

- przewlekłe nadużywanie niektórych leków, np. dużych dawek androgenów i kortykosteroidów, leków przeciwnowotworowych, morfiny, kokainy, cymetydyny, spironolaktonu, nitrofurantoiny i innych;

- sposób ubierania się (obcisłe spodnie i ubrania z tworzyw sztucznych prowadzą do przegrzewania jąder i obniżenia płodności);

- wiek powyżej 40 lat.

 

KŁAMSTWA O IN VITRO

(...) Zastosowanie manipulacyjnej techniki pozaustrojowego zapłodnienia nie leczy żadnych schorzeń ani występujących u mężczyzny, ani u kobiety. Sama nazwa "zapłodnienie pozaustrojowe" wskazuje, że przeprowadzany zabieg dokonuje się poza organizmem kobiety, a dopiero potem embriony są wszczepiane do jej macicy. Zapłodnienie in vitro nie sprawia, że małżonkowie stają się samodzielnie zdolni do poczęcia dziecka, nie usuwa żadnych wad anatomicznych, jak np. uniemożliwiające zajście w ciążę zrośnięcie jajowodów, a jedynie przy zastosowaniu określonej techniki próbuje omijać jakiś istniejący problem somatyczny. Używanie przez manipulatorów słowa "leczenie" jest celowe i nastawione na wywołanie społecznej aprobaty dla tego rodzaju działań. Jest bowiem naturalne, że człowiek chory budzi współczucie, chęć udzielenia mu pomocy, otoczenia troską. Jeżeli więc wmówi się społeczeństwu, że zabiegi in vitro są procedurą leczniczą, to w ten sposób uzyska się większą szansę na jej dofinansowanie. Domaganie się pieniędzy wprost, bez tej sztucznie stworzonej otoczki altruizmu, ma mniejsze szanse powodzenia i wydaje się mało eleganckie, stąd ten cały szum medialny wobec dobrodziejstwa in vitro i udzielanej w ten sposób "pomocy". Po raz kolejny sprawdza się powiedzenie: "Gdy niewiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze".

 

Zamiast omijania rzeczywistych problemów związanych z niepłodnością poprzez reklamowanie niosącej liczne negatywne skutki metody zapłodnienia in vitro warto zająć się faktycznym działaniem pomocowym, jakim jest: profilaktyka niepłodności poprzez eliminację czynników uszkadzających płodność. Do ważnych działań profilaktycznych należy: troska o zdrowy styl życia, odpowiednie ubranie (odrzucenie mody nakazującej dziewczętom prezentację nagich brzuchów, pleców, bioder), właściwe odżywianie, zakaz palenia tytoniu, odrzucenie innych używek, takich jak alkohol i narkotyki, zaniechanie stosowania eliminujących płodność środków antykoncepcyjnych, uczenie rozpoznawania płodności zamiast jej zaburzania, szerzenie oświaty zdrowotnej, kształtowanie postaw odpowiedzialnego ojcostwa i macierzyństwa. Faktyczną pomocą jest także wczesna diagnostyka niepłodności, zapobieganie i leczenie rozmaitych chorób, których skutkiem jest niepłodność. Szansą jest także usprawnienie procedur adopcyjnych pozwalających na realizację ojcostwa i macierzyństwa, któremu winniśmy szczególną cześć.

Czas wreszcie dotrzeć z prawdą na temat in vitro do okłamywanych reklamowanymi publikacjami ludzi. Reklama bowiem gloryfikuje zalety, skrzętnie skrywając mankamenty, milczy nawet o wkalkulowaniu śmierci w działanie mające owocować życiem. Czas odpowiedzieć na pytanie, komu faktycznie zależy na dobru człowieka: czy tym, którzy przestrzegają przed jego degradacją, czy pragnącym się bogacić na jego krzywdzie? (...)

Małgorzata Pabis

 

http://tygodnik2003-2007.onet.pl/1580,1355026,dzial.html | 2006-08-28

List prof. Zofii Bielańskiej-Osuchowskiej, emerytowanej kierownik Katedry Histologii i Embriologii SGGW

IN VITRO – ZAGROŻENIA

(...)

Dla biologa jest oczywiste, że jakiekolwiek zaburzenie normalnych warunków fizjologicznych odbija się niekorzystnie na procesach zachodzących w komórkach, zwłaszcza tych na poziomie molekularnym. W organizmie kobiety komórka jajowa jest najlepiej strzeżona przed takimi niekorzystnymi wpływami, znacznie lepiej niż komórka nerwowa w mózgu. Zapłodniona komórka jajowa i wczesny zarodek mają też specjalną ochronę zapewnioną w organizmie matki (postęp w naukach biologicznych przynosi coraz to nowe informacje na ten temat). Dojrzewanie komórek jajowych poza organizmem matki, a następnie rozwój wczesnego zarodka in vitro, wywołują zmiany w strukturach komórkowych i procesach molekularnych. Jakie są to zmiany i uszkodzenia, nie możemy przy obecnym stanie wiedzy szczegółowo określić. Że do uszkodzeń dochodzi, świadczy to, że zaledwie w kilkunastu procentach (maksymalnie 20) zabiegów zapłodnienia in vitro dochodzi do urodzenia dziecka.

(...) Monitorowanie rozwoju dzieci poczętych drogą in vitro jest trudne, bo niewielu rodziców chce ujawniać takie ich pochodzenie. Poza tym, brakuje danych o rozwoju tych dzieci w okresie dojrzewania, czy też jakim zdrowiem się cieszą jako dorośli (najstarsze dziecko „z próbówki" ma 30 lat). Prof. ZOFIA BIELAŃSKA-OSUCHOWSKA, emerytowany kierownik Katedry Histologii i Embriologii SGGW, Warszawa

 

www.wp.pl | Piątek, 10 października 2008 r. | Gość Niedzielny 10:52

IN VITRO JEST WYKLUCZONE

Jeżeli in vitro jeszcze bardziej się rozpowszechni, to być może w dalszej przyszłości ludzkość straci umiejętność reprodukcji w sposób naturalny. Dzieciom poczętym w probówce grozi bowiem odziedziczenie po rodzicach niepłodności.

 

Jednak nawet i lekarze popierający in vitro przyznają, że dzieci z probówki są częściej obciążone wadami wrodzonymi, na przykład wodogłowiem czy zrośnięciem przełyku.

 

Uważają, że mają prawo do dziecka, bo poprawia ich komfort życia, ich nastrój. To prowadzi do uprzedmiotowienia tego dziecka. Rodzice korzystają z in vitro, mimo że narażają swoje dziecko na choroby i niepłodność – dodaje.

Przemysław Kucharczak

 

[Do tego wszystkiego dodajmy, jak wykazuje praktyka, nieuniknione, zarażanie mikrobami podczas zabiegów matek, a następnie przez nie ich dzieci. – red.]

 

 

"NEWSWEEK" nr 48, 04.12.2005 r.

SZPITALE RZEKĄ ŁAPÓWEK PŁYNĄCE

Korupcja w polskiej służbie zdrowia sięga kwoty 5 miliardów złotych. W tym roku do dania lekarzowi w łapę przyznało się aż 68 procent ankietowanych Polaków, czyli o 10 procent więcej niż przed dwoma laty. (...)

Violetta Ozminkowski, Bernadeta Waszkielewicz

 

 

"WPROST" nr 8/2009 (1363): 2 mln zł zarobiło ośmiu lekarzy z Centrum Onkologii w ciągu ostatnich trzech lat za prowadzenie szkoleń dla lekarzy rodzinnych. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęła dochodzenie w tej sprawie.

 

 

www.o2.pl | 2008-11-27 11:11 (akt. 16:36)
Przez dwa lata w polskich szpitalach było aż 76 samobójstw - twierdzi dokument Prokuratury Krajowej, do którego dotarł "Dziennik".

Większość spraw umorzono, 14 jest w toku. Część osób odebrało sobie życie, nie mogąc wytrzymać bólu.

 

 

"WPROST" nr 13/2006 r.

PRUSAK ZE SKALPELEM

Insekty atakują w szpitalach nie tylko kuchnie, łazienki i sale chorych, ale też sterylizatornie i sale operacyjne

O opanowaniu przez szczury warszawskiego Szpitala Elżbietanek opinia publiczna dowiedziała się, gdy rodzinie zmarłego tam chorego wydano ciało poszarpane przez gryzonie. Prawie 90 proc. polskich szpitali nie radzi sobie ani ze szczurami, ani z insektami - wynika z najnowszych danych Państwowego Zakładu Higieny. Plagę prusaków stwierdzono w co drugiej placówce, a w co piątej - mrówki faraona, które przedostają się pod gipsowe opatrunki, do aparatów do transfuzji krwi, a nawet do leków. Insekty opanowały w szpitalach już kuchnie, łazienki i sale chorych, coraz częściej gnieżdżą się w sterylizatorniach i salach operacyjnych!

Gryzonie i owady mogą wywoływać groźne zakażenia. Gryzonie roznoszą w szpitalach aż 200 chorób, m.in. salmonellozę, włośnicę, bardzo trudną w leczeniu tzw. gorączkę szczurzą i chorobę Weila, czyli jedną z odmian leptospirozy nazywanej żółtaczką krwotoczną. Prusaki mogą być powodem alergii, astmy i zakażeń pokarmowych, przenoszą też tak groźne choroby zakaźne, jak gruźlica i cholera. Z powłok prusaków złapanych w polskich szpitalach wyizolowano aż 80 szczepów mikroorganizmów opornych na antybiotyki i środki dezynfekcyjne, a nawet na chemioterapię.

 

Epidemia owadów

Polska należy do nielicznych krajów, w których ani nie monitoruje się zagrożenia insektami, ani nie próbuje się ich zwalczać. Tymczasem badania międzynarodowe dowodzą, że insekty i gryzonie mogą być przyczyną nie tylko pojedynczych zachorowań, ale nawet epidemii. - Już 30 lat temu w Irlandii Północnej udowodniono, że falę zachorowań na czerwonkę wywołały bakterie Shigella dysenteriae przenoszone przez szpitalne prusaki, a w Kaliforni wykazano związek między obecnością owadów w szpitalach a zwiększoną liczbą zachorowań na wirusowe zapalenie wątroby - mówi dr Aleksandra Gliniewicz z PZH. W Szpitalu Uniwersyteckim w Brukseli stwierdzono, że szczep Salmonella typhimurium obecny w ciałach prusaków wywołał epidemię biegunki wśród pacjentów, był także przyczyną szerzenia się wśród niemowląt epidemii salmonellozy. W słowackich szpitalach źródłem gruźlicy okazały się odchody karaluchów. Prusaki są również jednym z podejrzanych o wywołanie epidemii SARS w Hongkongu.

W Polsce do podobnych zakażeń może dojść szczególnie na Opolszczyźnie, gdzie aż 75 proc. szpitali tonie w brudzie sprzyjającym insektom i gryzoniom. Według Państwowej Inspekcji Sanitarnej (dane z 2004 r.), kolejne na liście największych szpitalnych brudasów są województwo dolnośląskie (40 proc.) i wielkopolskie (37 proc.). W co drugim szpitalu w województwie dolnośląskim i w co piątym w województwie łódzkim stan sanitarny w kuchni uznano za skandaliczny. W najgorszym stanie są szpitale chorób płuc i placówki dla psychicznie chorych. Zabójczy dla osłabionych pacjentów brud znaleziono nie tylko w szpitalach powiatowych (w Radomsku, Tomaszowie Mazowieckim, Rawie Mazowieckiej i Pabianicach), ale także w renomowanych klinikach. Negatywną ocenę wystawiono aż sześciu akademickim szpitalom we Wrocławiu, m.in. klinice onkologii, chorób płuc, serca i pediatrii, a także Centrum Klinicznemu Akademii Medycznej w Gdańsku, w którym kilka oddziałów, m.in. intensywnej terapii, tonęło w brudzie! W województwie pomorskim negatywnie oceniono dziesięć placówek, m.in. Szpital Wojewódzki we Włocławku i Wojewódzki Szpital dla Psychicznie Chorych w Świeciu.

 

Plaster z insektami

W 95 proc. placówek służby zdrowia nie ma nowoczesnych komór do dezynfekcji, a w województwie opolskim i łódzkim jedynie dwa szpitale mają sterylizatornię. Tylko 6 proc. dyrektorów polskich szpitali zarządza dezynsekcję i deratyzację raz w miesiącu. W co drugiej placówce częstotliwość tych zabiegów określa się wyrażeniem "od czasu do czasu", a wszędzie przyznaje się, że wydatki na ten cel (około 3 tys. zł miesięcznie) z roku na rok są obcinane. W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki, gdzie pielęgniarki fotografowały się z wcześniakami z inkubatorów, sprzątaczki czyściły pomieszczenia, łazienki i kuchnię, jak chciały i kiedy chciały. Najchętniej pracowały w nocy, używając sobie tylko znanych chemikaliów. - To podstawowy błąd, bo insekty trzeba zwalczać wyłącznie najnowocześniejszymi preparatami - mówi doc. Krzysztof Kwiatek z Państwowego Instytutu Weterenaryjnego w Puławach.

Dyrektorzy placówek tłumaczą, że nawet na oddziałach o najwyższym reżimie sanitarnym, na przykład hematologii, mogą się zdarzyć insekty. Trudno jednak wyjaśnić, jak prusaki przedostają się do materiałów opatrunkowych, co wykazały badania Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach ("Szkodniki sanitarne w szpitalach województwa śląskiego w latach 2003-2004"). W rzeszowskim Szpitalu im. Chopina przyznano, że prusaki znaleziono na ortopedii i okulistyce. Podobne przypadki ujawniane były w szpitalach dziecięcych, m.in. w szpitalu przy ul. Litewskiej w Warszawie i w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie. (...)

Iwona Konarska

 

http://www.magazyn.goniec.com/artykul/206_angielski_pacjent.html

Angielski pacjent 06.07.2008

BRYTYJSKIE SZPITALE NIE RADZĄ SOBIE Z GRONKOWCEM.Każdego roku wirus zabija na Wyspach co najmniej 5 tysięcy pacjentów. Ofiarami angielskiej służby zdrowia coraz częściej stają się Polacy.

Brytyjski National Health Service podaje, że każdego roku w angielskich szpitalach zaraża się 321 tysięcy pacjentów. Zainfekowanych może być jeszcze więcej, bo, tak jak w przypadku Krzysztofa Łukomskiego, zdarza się, że rekonwalescent zostaje wypisany ze szpitala, zanim choroba w pełni się ujawni.

 

 

„WPROST” nr 37(1290), 16.09.2007 r.

ŁOWCY NEREK

NIELEGALNY HANDEL ORGANAMI W NASZEJ CZĘŚCI ŚWIATA DOPIERO ZACZYNA SIĘ ROZKRĘCAĆ

(...)

SUPERMARKET Z ORGANAMI

W globalnym supermarkecie nie sposób się oprzeć wrażeniu, że części ludzkiego ciała stały się towarem, jak każdy inny. W „Aktuellt", jednym z głównych programów informacyjnych szwedzkiej telewizji państwowej, wyemitowano reportaż, którego autorzy pokazali m.in. stronę internetową szpitala w Szanghaju, gdzie podano nawet cennik transplantacji organów: „nerka – 62 tys. dolarów, wątroba – 130 tys. dolarów, płuco – 150–170 tys. dolarów, serce – 130–160 tys. dolarów, nerka i trzustka – 150 tys. dolarów, rogówka – 30 tys. dolarów". O tym, że w Chinach działa przemysł pozyskiwania narządów od osób skazanych na śmierć, Human Rights Watch alarmuje od lat. Wśród dowodów zebranych przez tę organizację są m.in. zeznania lekarza, który widział, jak znieczulonemu więźniowi usunięto obie nerki i dopiero po kilkunastu godzinach zabito go strzałem w głowę. Równie łatwo zdobyć narządy w Rosji. Członkowie komitetu Polska – Czeczenia mają informacje m.in. o klinice, w której liczba przeszczepów wzrosła tak bardzo, że nie ma mowy, by organy zdobywano legalnie. Precyzyjnie udokumentowane raporty organizacji praw człowieka opisują dziesiątki przypadków, gdy pozbawione narządów ciała zabitych żołnierzy i partyzantów z Czeczenii są odsprzedawane ich rodzinom.

(...)

UKRYTY PROBLEM

Vermot-Mangold osobiście przekonała się, jak trudno walczyć z handlem organami dwa lata temu. Stanęła wówczas na czele delegacji Zgromadzenia Parlamentu Rady Europy, by zbadać tajemnicze zniknięcia noworodków w Charkowie w 2002 r. Chodziło o dwójkę dzieci, których ciał lekarze nie chcieli wydać matkom, choć twierdzili, że noworodki zmarły z przyczyn naturalnych. Według informacji, które dotarły do Vermot-Mangold nieco później, w tym samym szpitalu znaleziono ciała dzieci, od których pobrano organy. „Jedna z ukraińskich organizacji pozarządowych ocenia, że w latach 2001-2003 podobnych przypadków było na Ukrainie około 300" – podały przed jej wizytą w Kijowie służby prasowe zgromadzenia. Podczas czterodniowego pobytu na Ukrainie Vermot-Mangold pozwolono jednak tylko na wgląd do dokumentów prokuratury i specjalnej komisji Ministerstwa Zdrowia, które zajmowały się tą sprawą. Zgodnie twierdziły one, że doniesienia na temat porwanych niemowląt oraz handlu dziecięcymi organami nie znajdują potwierdzenia. I zamknęły śledztwa. To samo musiała zrobić pani Vermot-Mangold. Oficjalnie więc problemu na Ukrainie nie ma, podobnie jak nie ma go w innych częściach Europy. – Tylko czy jest ktoś, kto może powiedzieć, co się stało z ponad 6 tys. dzieci, które – wedle danych UNICEF – w 2006 r. padły ofiarami przemytu, albo z 50 tys. dzieci w Europie, które – wedle UNHCR – zostały pozostawione samym sobie? – pyta niezależna badaczka belgijska Lorne Walters. Nie ma ona wątpliwości, że część padła ofiarą handlarzy organami.

W Polsce problemu handlu organami oficjalnie także nie ma. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w ostatnich latach prowadzono około 20 takich spraw. Za sprzedawanie bądź kupowanie tkanek lub narządów oraz pośrednictwo w takim handlu grozi do trzech lat więzienia. A jeśli „sprawca uczynił sobie z popełnienia przestępstwa stałe źródło dochodu", kara może sięgnąć 10 lat. Jednocześnie za rozpowszechnianie ogłoszeń tego typu grozi grzywna do 5 tys. zł. Na ile te kary są skuteczne, pokazuje fakt, iż ogłoszeń typu „sprzedam nerkę", od których do niedawna roiło się na internetowych portalach, prawie już nie ma. Są za to inne. Bez trudu można znaleźć na forach anonse typu: „Oddam nerkę za długi. Mój dług, abym mogła dalej normalnie żyć, wynosi 45 tys". Poniżej podano numer telefonu. Sprawdziliśmy – ogłoszenie było aktualne.

Agata Jabłońska

 

 

"WPROST" nr 15, 16.04.2006 r.

SKALPELEM W DOKTORA

Lekarze i pielęgniarki mają bardziej niebezpieczną pracę niż policjanci

Emerytowany wojskowy w Zgierzu chciał zastrzelić lekarza, bo uważał, że karetka przyjechała za późno. W przychodni gliwickiego Centrum Onkologii niemal codziennie dochodzi do awantur. - Pacjenci są coraz bardziej rozwścieczeni i wulgarni - mówi prof. Bogusław Maciejewski, dyrektor ośrodka. W szpitalach i przychodniach pielęgniarki są atakowane strzykawkami, nożyczkami, a nawet przyniesioną przez chorego siekierą. "Zawód pielęgniarki jest dziś bardziej niebezpieczny niż zawód policjanta" - uważa prof. Elżbieta Krajewska-Kułak z Akademii Medycznej w Białymstoku, kierująca badaniem "Agresja i przemoc w pracy pielęgniarki". Dziewięć na dziesięć pracujących w izbach przyjęć pielęgniarek regularnie wysłuchuje od pacjentów gróźb i obelg, trzy czwarte musiało odpierać atak fizyczny, a co piąta była wielokrotnie szantażowana przez rodziny chorych.

 

Na agresję pacjentów są narażeni również lekarze. Do niedawna zdarzało się to głównie w zakładach psychiatrycznych i odwykowych, dziś zdarza się nawet na oddziałach kardiologicznych i pediatrycznych. Najgorzej jest w ratownictwie medycznym. Andrzej Bąk z łódzkiego pogotowia został pobity przez pacjenta, któremu odmówił wypisania recepty na insulinę. Jego koleżanka Ewa Bogulak miała pęknięte żebra i uraz czaszki, bo pacjentowi nie podobało się, jak zakładała mu opatrunek. Do dziś leczy stany lękowe. "Takiego nasilenia przemocy nie pamiętam od lat, ratownicy pogotowia są atakowani prawie codziennie" - mówi Bogusław Tyka, dyrektor łódzkiego pogotowia.

 

Blokada leczenia

59 proc. Polaków jest niezadowolonych ze służby zdrowia. Najwięcej frustracji wywołuje limitowanie usług medycznych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Pacjenci obwiniają jednak głównie lekarzy - uważają, że to oni blokują dostęp do leczenia. "Coraz więcej chorych próbuje siłą wymusić przyspieszenie zabiegu, szczególnie wtedy, gdy wyznaczono im wielomiesięczny termin czekania na operację i nie stać ich na wręczenie łapówki" - mówi dr Elżbieta Zdankiewicz-Ścigała ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Jeszcze kilka lat temu lekarze cieszyli się największym prestiżem pośród wszystkich grup zawodowych. Dziś aż 42 proc. Polaków uważa, że lekarze wypełniają swoje obowiązki nierzetelnie, medyków uznają za pracowników sektora usług, od których trzeba wymagać i nie dać się oszukać. Anna Bańkowska, gdy była posłanką SLD, przywiozła do bydgoskiego szpitala klinicznego AM swoją matkę z urazem ręki. Zażądała, by przy okazji prześwietlono staw biodrowy pacjentki. Dyżurujący dr Wojciech Lewandowski odmówił i odesłał chorą do lekarza pierwszego kontaktu. Mąż posłanki zagroził lekarzowi pobiciem, a Bańkowska wyjęła legitymację poselską i zapowiedziała, że lekarz zostanie zwolniony. W Radomiu syn kobiety z zawałem pobił lekarza, bo ten wypisał skierowanie do gorszego, w ocenie atakującego, szpitala. W Białymstoku rozwścieczony pacjent kazał zatrzymać karetkę, a następnie wywlókł z niej lekarkę za włosy. Z kolei chory z Włoszczowej uznał, że personel jest zbyt ślamazarny, i wyrwał z obudowy respirator, a potem tak zdemolował karetkę, że pojazd nadawał się na złom.

 

Pacjenci intruzi

Pacjenci są rozżaleni, ale i pracownicy służby zdrowia nie są bez winy. "Chorzy są często traktowani bez należytego szacunku i nie są informowani o stanie zdrowia. Również ich rodzinom nie udziela się informacji i traktuje jak intruzów" - mówi prof. Barbara Weigl, psycholog z Akademii Pedagogiki Specjalnej. W takich okolicznościach doszło do konfliktu między pielęgniarką Marią Macherą ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie i ówczesnym prezydentem stolicy Lechem Kaczyńskim. Gdy polityk, zaniepokojony złym traktowaniem znajomej, przyjechał do szpitala, pielęgniarka, jak mówią świadkowie, opryskliwie odpowiedziała: "Co pan sobie wyobraża?". Wzburzony prezydent stwierdził, że pielęgniarka "zapamięta ten dzień do końca życia". Kilka dni później pielęgniarkę zwolniono. Maria Machera wytoczyła szpitalowi proces (24 marca odbyła się kolejna rozprawa), bo uważa, że została zwolniona bezprawnie. Przed kilkoma dniami rozpoczęło się śledztwo przeciw studentom Wydziału Pielęgniarstwa Collegium Medicum UJ, którzy upokarzali pensjonariuszy domu opieki społecznej, rozbierając ich i naśmiewając się z nich. Każde takie doniesienie pogłębia nieufność pacjentów, szczególnie że nie reaguje na nie samorząd lekarski.

 

Wojna szpitalna

Na agresję pacjentów lekarze i pielęgniarki są narażeni niemal we wszystkich krajach europejskich. Z badań przeprowadzonych w tym roku przez brytyjski Royal College of Nursing wynika, że pacjenci grozili 40 proc. pielęgniarek. Podobne dane opublikowano w Szwajcarii i Kanadzie. Polska jest jedynym krajem, w którym nie przeciwdziała się przemocy w służbie zdrowia. W krajach, gdzie wprowadzono zainicjowaną przez Wielką Brytanię akcję "Zero tolerancji dla przemocy w służbie zdrowia", agresja wobec personelu medycznego spadła o 30 proc. Podobne kampanie powinny być przeprowadzone w Polsce, choć niewiele zmienią, jeśli nie zostanie zreformowana służba zdrowia, z której na razie nikt nie jest zadowolony. Pacjent nie będzie próbował wymusić leczenia siłą, jeśli będzie wiedział, co mu się należy w ramach opłacanej składki na ubezpieczenie zdrowotne.

Do agresji coraz częściej dochodzi między pielęgniarkami i lekarzami. Co druga pielęgniarka otrzymuje polecenia w wulgarnej formie lub jako pogróżki, niektóre są szantażowane, a nawet bite przez lekarzy! Jak wynika z analiz AM w Białymstoku, co piąty pracownik służby zdrowia był szantażowany przez kolegę z oddziału. Maria Winiarska, pielęgniarka z Lublina, zapytała swoje koleżanki, czy doświadczają w pracy mobbingu. Aż 78 proc. odpowiedziało, że wyżywa się na nich cały zespół lekarzy. Nikt się tym nie przejmuje. Trzy lata temu w Ministerstwie Zdrowia powstał program przeciwdziałania agresji w służbie zdrowia, ale dziś nikt o nim nie pamięta. Tymczasem, jak wynika z analiz Australijskiego Instytutu Zarządzania, stuosobowa instytucja, która toleruje agresję, traci rocznie 175 tys. dolarów. Warto policzyć, ile traci Narodowy Fundusz Zdrowia.

Iwona Konarska

 

 

DO JAKIEGO ZATRUCIA PRZYRODY, ŚRODOWISKA, LUDZI, do ilu chorób, śmierci przyczynia się m.in. produkcja tzw. leków, wydalanie ich składników z moczem, kałem, wyrzucanie ich do kanalizacji, z innymi  śmieciami?!

DO JAKICH ZMIAN GENETYCZNYCH (WPŁYW NA POTOMSTWO) dochodzi pod wpływem tzw. leków?!

– JAKI JEST TEGO ŁĄCZNY BILANS – KORZYŚCI DO STRAT...!!

 

OTO M.IN. KOLEJNE OBLICZE TZW. REKLAM...:

 

„WPROST” nr 48(887), 1999 r.: Co czwarty lek dopuszczony do sprzedaży we Francji uznano za nieskuteczny lub szkodliwy.

Bożena Kastory

 

"WPROST" nr 1098 (14 grudnia 2003 r.): PASTYLKIZŁUDZEŃ NA GRYPĘ I PRZEZIĘBIENIA

Witamina C chroni przed nowotworami, zawałami serca i wydłuża życie - przekonywał 20 lat temu Linus Pauling, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Pauling powinien jednak dostać także Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury - za dzieła science fiction. Nie ma bowiem żadnych przekonujących dowodów, że witamina C zapobiega choćby przeziębieniom - dowiodły najnowsze badania amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia. W ten sposób upadł jeden z największych, podsycanych przez firmy farmaceutyczne mitów, że witamina C to panaceum. Takim samym mitem są reklamy innych preparatów dostępnych bez recepty, najczęściej stosowanych na grypę i przeziębienia, m.in. rutinoscorbinu zawierającego witaminę C, polopiryny i aspiryny. W sezonie grypowym zażywa je 98 proc. Polaków, tymczasem nie ma żadnych dowodów, że te środki chronią przed grypą i przeziębieniem. - Tego rodzaju preparaty przeciwgrypowe pomagają jak umarłemu kadzidło: zmniejszają nasilenie objawów grypy, ale nie mają żadnego wpływu na wywołującego ją wirusa - powiedziała "Wprost" prof. Lidia B. Brydak, szef Krajowego Ośrodka ds. Grypy, ekspert Światowej Organizacji Zdrowia.

 

ANTYBIOTYKOMANIA

(...) Waleria Hryniewicz, przedstawiciel Polski w grupie roboczej Unii Europejskiej ds. racjonalnego stosowania antybiotyków. W Polsce ponad 90 proc. tych leków przepisują lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, głównie jesienią i zimą. - Świadczy to o tym, że najczęściej antybiotykami są "leczone" schorzenia wirusowe, takie jak przeziębienia i zakażenia grypopodobne, na które te farmaceutyki w ogóle nie działają - powiedział "Wprost" dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Warszawie. (...)

Zbigniew Wojtasiński, współpraca: Alicja Baranowska, Paweł Górecki, Jan Stradowski

 

„WPROST” nr 42(1142), 2004 r.

RYZYKO W TABLETKACH

FIRMY FARMACEUTYCZNE UKRYWAJĄ WYNIKI BADAŃ LEKÓW

Już ponad 16 mld dolarów odszkodowań wypłaciła pacjentom amerykańska firma Wyeth. Zrobiła to po wycofaniu z rynku leku na odchudzanie powodującego groźne dla zdrowia skutki uboczne (ten preparat - deksfenfluraminę - do 1998 r. sprzedawano w Europie jako isolipan). Jeszcze większe koszty może ponieść koncern MSD, który przed kilkoma dniami zrezygnował ze sprzedaży stosowanego od ponad czterech lat przez 84 mln osób vioxksu (rofekoksybu) - nowej generacji środka na chorobę zwyrodnieniową stawów. Wartość jego sprzedaży w ubiegłym roku przekroczyła 2,5 mld dolarów. W ciągu kilku godzin po ogłoszeniu tej decyzji kurs akcji MSD spadł o 27 proc. W ostatnich pięciu latach firmy farmaceutyczne wycofały ponad 20 leków, które okazały się niebezpieczne dla chorych. W przyszłości podobne wpadki producentów mogą się zdarzać coraz częściej, mimo że w ubiegłym roku na światowe rynki wprowadzono jedynie 15 farmaceutyków - trzykrotnie mniej niż przed 10 laty. "Coraz większe koszty i nasilająca się konkurencja sprawiają, że firmy farmaceutyczne są bardziej zainteresowane wykazaniem w badaniach klinicznych skuteczności leku niż bezpieczeństwa jego stosowania" - twierdzi Jeffrey Drazen, redaktor naczelny pisma medycznego "New England Journal of Medicine".

             

FABRYKOWANIE TESTÓW

(...) Komisja etyczna w Wielkiej Brytanii (COPE) skontrolowała ponad trzydzieści publikacji medycznych, których autorzy byli podejrzewani o sfabrykowanie wyników badań. Zarzut w pełni potwierdzono aż w 80 proc. zakwestionowanych prac badawczych finansowanych przez firmy farmaceutyczne. Niektórzy naukowcy podpisani jako autorzy publikacji nawet nie zapoznali się z wynikami badań leków. Jedynym źródłem ich informacji były tabele z badań spreparowane przez firmy farmaceutyczne.

(...) Nie wiadomo również, jak bezpieczne są inne farmaceutyki stosowane u dzieci, bo aż 40 proc. przepisywanych im leków nigdy nie było testowanych u osób poniżej 18. roku życia.

Zbigniew Wojtasiński, współpraca Paweł Górecki

 

„PRZEGLĄD” nr 43, 25.10.2005 r.: ŚMIERĆ W PASTYLKACH

Vioxx uśmiercił tysiące ludzi na świecie, a miliony pozbawił zdrowia. W Polsce złożono pierwszy pozew przeciw koncernowi.

 

„NEWSWEEK” nr 35, 04.09.2005 r. : VIOXX - CZY TYLKO ON ZABIJA

Lek koncernu Merck, vioxx, mógł spowodować śmierć ponad 70 tys. ludzi, w tym 300 Polaków. Firma zatrzymała produkcję preparatu po sześciu latach. Problemem pozostają inne podejrzane leki, z których wycofaniem producenci również zwlekają. (...)

Jolanta Zarembina Współpraca: Bożena Kastory, Paweł Górecki, Julia Linard, Joanna Kowalska-Iszkowska

 

"NEWSWEEK" nr 29, 24.07.2005 r.

WEŹ PIGUŁKĘ

Przegapiliśmy moment, kiedy w przemyśle farmaceutycznym zatarła się granica między medycyną a szarlatanerią. Wierzymy, że każdy lek pomaga, a producenci bez skrupułów wykorzystują naszą wiarę. Na każdą dolegliwość jedna pigułka (a pill for every ill) - to motto naszej cywilizacji. Leki przeciw nadmiernej ruchliwości u dzieci i przeciw depresji. Na zwiększenie pragnień seksualnych i zmniejszenie obwodu bioder. Leki na uśmiech i dobre samopoczucie. Życie bez pigułek wydaje się niemożliwe.

W Stanach Zjednoczonych w ubiegłym roku lekarze wypisali 3,4 mld recept - to daje powyżej 10 na każdą kobietę, mężczyznę i dziecko. Pacjenci kupili leki o wartości 216 mld dolarów - to jedna trzecia wszystkich wydatków Amerykanów na żywność. Francuzi, wydając na leki 460 dolarów na osobę rocznie, zażywają najwięcej leków w Europie. Mniej więcej tyle, ile przeznaczają na spożycie wina. Polacy też nie zostają w tyle - w konsumpcji antybiotyków wspięliśmy się już na piąte miejsce w Europie. Pieniądze przeznaczane na leki, choć znacznie mniejsze niż w innych krajach rozwiniętych, są u nas największą pozycją w ochronie zdrowia. W ubiegłym roku było to ponad 13 mld złotych.

 

Leki są - jak mówią niektórzy lekarze - albo skuteczne, albo bezpieczne. To znaczy, że każda pigułka ma swoje działanie lecznicze, ale też uboczne. Pacjent musi wiedzieć, co ryzykuje, zażywając lek.

 

Nieetyczną postawę niektórych producentów leków uświadomiła wielu ludziom historia metamfetaminy. To środek działający jak narkotyk, stymulujący uczucie przyjemności, ale też wywołujący brutalne morderstwa, zgony, "wypalenie" mózgu, nazywany narkotykiem diabła. Wśród młodzieży staje się coraz popularniejszy.

Metamfetaminę można wyprodukować z leków łatwo dostępnych na rynku. Na przykład przeciw alergii i katarom. Zawierają pseudoefedrynę, surowiec do wytwarzania narkotyku. Nielegalni producenci metamfetaminy kupują w aptekach preparaty, w których skład wchodzi ten surowiec. A firmy farmaceutyczne od 20 lat bronią swego prawa do nielimitowanej sprzedaży leków na katar. Zarabiają na nich 3 miliardy dolarów rocznie. W walce z biznesem farmaceutycznym Agencja Zwalczania Narkotyków okazała się bezsilna.

 

Produkcja leków stała się rzeczywiście najzyskowniejszym biznesem. Jak poinformowała 7 lipca agencja Reutersa, tylko na wspieranie poszczególnych polityków przemysł farmaceutyczny w Stanach Zjednoczonych wydał w ubiegłym roku 128 mln dolarów. Choć lobbing jest legalny, pozostaje pytanie, jak tego rodzaju związki z politykami wpływają na sytuację kupujących leki.

 

"Newsweek" już dwa lata temu opisywał, jakie formy "zachęt" stosowały w Polsce firmy farmaceutyczne. Koncerny wydają miliony złotych na kosztowne prezenty dla lekarzy - w tym egzotyczne wycieczki. Jesienią 2003 roku jeden z koncernów zaprosił setkę lekarzy na 10-dniowy Światowy Kongres Ginekologiczny do Santiago de Chile. Połowę z nich stanowiły sławy polskiej ginekologii. Podobnie postępują inni. W czasie akcji promocyjnej leku foradil na astmę wysłano setki pneumonologów i alergologów m.in. na Majorkę, Kretę, Maderę, Sycylię, Mauritius i do Singapuru. W 2001 r. stu onkologów poleciało na Maltę. W ciągu 4 dni przewidziano zaledwie sześć godzin wykładów na temat wprowadzanych na rynek leków na raka.

 

Ale jest nadzieja, bo rodzi się już nowy przeciwnik przemysłu chemicznych uzdrawiaczy. Ruch, który przybrał nazwę Clean Living, co można przetłumaczyć jako "czyste życie". Bo pójście na spacer czy bieg na przełaj działa często nie gorzej niż środki na lepsze krążenie. A rezygnacja z niektórych potraw zmniejsza poziom cholesterolu, niebezpieczeństwo cukrzycy i otłuszczenia.

- Odstawcie leki nasenne i środki przeciw pieczeniu w żołądku, zmieńcie dietę, wsiądźcie na rower, wędrujcie w góry - wzywają fani tego ruchu, wśród których nie brakuje lekarzy. I to chyba najlepsze, co możemy zrobić - znów poczuć się odpowiedzialnym za nasze zdrowie. Bo nikt nie zadba o nie lepiej niż my sami.

Bożena Kastory Współpraca Bernadeta Waszkielewicz

 

„POLITYKA” nr 32/33, 11.08.2007 r.

LEK À LA LEK

Zalewa nas fala podróbek. Po odzieży, kosmetykach, płytach i papierosach na rynku pojawia się coraz więcej niebezpiecznych imitacji leków.

(...) Podrabiane tabletki Viagry zawdzięczają swój niebieski kolor barwnikowi do dżinsów, a w innych znajduje się kwas borny i sproszkowana herbata. Odkąd jednak proceder przeniósł się z bazarów i ogłoszeń prasowych do sieci, walka z nim jest dużo trudniejsza.

 

Według Międzynarodowego Organu Kontroli Środków Odurzających ONZ, nielegalne apteki internetowe sprzedały na świecie w 2006 r. kilka miliardów dawek rozmaitych medykamentów, wartych kilkadziesiąt miliardów dolarów (rynek leków to ponad 350 mld dol.). (...)

Paweł Walewski

 

„WPROST” nr 25(1278), 24.06.2007 r.

RAK WPIGUŁCE

ZAŻYWASZ WITAMINY - RYZYKUJESZ ŻYCIE

Preparaty witaminowe mogą się przyczyniać do rozwoju raka, ale tylko u palaczy papierosów - wydawało się do niedawna. Badania prowadzone w USA i Finlandii wykazały, że palaczom po 50. roku życia i zawale serca nie pomagały ani preparaty zawierające wyłącznie beta-karoten, ani te łączące go z witaminą E. Po takiej kuracji wśród badanych nastąpił wzrost liczby zachorowań na raka płuc.

Jeszcze bardziej niepokojące są badania amerykańskiego National Cancer Institute. Wynika z nich, że chorzy na raka nie powinni przyjmować preparatów witaminowych, szczególnie w dużych dawkach. Może to wręcz przyspieszyć rozwój choroby. - Długie przyjmowanie suplementów wielowitaminowych w dawkach przekraczających te sugerowane na opakowaniu zwiększa ryzyko agresywnej odmiany raka prostaty - mówi "Wprost" dr Michael Leitzmann z NCI. Z jego badań wynika, że ryzyko rozwoju nowotworu płuc z przerzutami wzrasta wtedy o jedną trzecią, a kończącego się śmiercią - aż dwukrotnie.

(...)

WITAMINOWE POWIKŁANIA

Z badań prof. Lucjana Szponara z Instytutu Żywności i Żywienia wynika, że Polacy są najbardziej narażeni na nadmiar witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, czyli A, D, E i K, bo wzbogaca się nimi oleje i margaryny. Ale szkodliwy jest nadmiar wszystkich witamin. - Profilaktyczne zażywanie witaminy E, nazywanej do niedawna witaminą młodości, nie ma sensu. Im większa dawka witaminy E, tym większe ryzyko przedwczesnej śmierci - ostrzega dr Edgar Miller z Johns Hopkins University. Nie jest ona polecana szczególnie osobom, w których rodzinach występowały nowotwory i choroby układu krążenia, bo może stymulować rozwój tych schorzeń. Z kolei stosowany przez długi czas i w zbyt dużych ilościach beta-karoten może spowodować zniszczenie wątroby i stać się przyczyną rozwoju nowotworu. - Rzadko o tym myślimy albo nie zdajemy sobie z tego sprawy, pozwalając małym dzieciom na wypijanie nieograniczonych ilości soków marchwiowych, bogatych w beta-karoten - mówi prof. Marek Naruszewicz z Akademii Medycznej w Warszawie.

Zbigniew Wojtasiński, Aleksandra Postoła

 

A

Nadmiar witaminy A powoduje nadpobudliwość, choroby skóry, zaburzenia widzenia, uszkodzenia kości i powiększenie wątroby

B6

Witamina B6 w zbyt dużych dawkach może uszkodzić układ nerwowy i wywołać objawy przypominające stwardnienie rozsiane

C

Nadmiar witaminy C zakłóca działanie układu pokarmowego i może doprowadzić do kamicy nerkowej

PP

Przedawkowanie witaminy PP powoduje m.in. biegunki i zaburzenia pracy serca

E

Witamina E nie jest polecana osobom, w których rodzinach występowały nowotwory i choroby układu krążenia, ponieważ może stymulować rozwój tych schorzeń

B12

Osoby, które chorowały na raka, powinny unikać witaminy B12

 

 

www.interia.pl | Wtorek, 23 września (06:11)

DZIECI CHORUJĄ OD LEKÓW

Popularne leki bez recepty, pomagające dorosłym, mogą szkodzić dzieciom - ostrzega "Dziennik Polski", który podaje, że w ciągu sześciu miesięcy krakowski Ośrodek Monitorowania i Badania Niepożądanych Działań Leków zarejestrował 142 przypadki ciężkich skutków ubocznych, w tym dwa przypadki śmiertelne.

 

Aspiryna, polopiryna, pyralgina, diphergan i thiocodin - rodzice wciąż zapominają, że te leki nie nadają się do leczenia małych pacjentów. Liczba działań niepożądanych u dzieci wywołanych źle zastosowanymi lekami zwiększa się w okresie większej liczby zachorowań na przeziębienie i grypę. Od października ub. roku do kwietnia, do uniwersyteckiego ośrodka monitorowania dotarły 142 zgłoszenia dotyczące małych pacjentów. Dwójka z nich zmarła.

 

Badania przeprowadzone przez CBOS na zlecenie Reader's Digest wykazały, że nawet 26 proc. osób z wyższym wykształceniem podałoby dziecku aspirynę, gdyby miało ono gorączkę. - Preparaty kwasu acetylosalicylowego mogą wywołać u dziecka zespół Reye'a - rzadką, ale niebezpieczną chorobę powodującą nieodwracalne zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym i wątrobie. Aspiryna u dzieci poniżej 12. roku życia może wywołać też drgawki, obrzęk warg i języka, duszność i zaburzenia oddychania - wymienia dr Jarosław Woroń z Ośrodka Monitorowania i Badania Niepożądanych Działań Leków.

INTERIA.PL/PAP

 

www.o2.pl | Poniedziałek [22.12.2008, 06:37] 1 źródło

POLACY TRUJĄ SIĘ PRZECIWBÓLOWYMI LEKAMI

To nasze ulubione lekarstwo, więc zjadamy je bez umiaru.

Znieczulamy się na własną rękę, bo tak łatwiej i szybciej - czytamy w "Dzienniku". Bez recepty, bez lekarza - wystarczy wziąć któryś z popularnych leków i po bólu.

 

Jak wynika z danych, do działających w całym kraju dziesięciu ośrodków toksykologii klinicznej trafiło w tym roku niemal 1,5 tysięcy pacjentów z ciężkimi zatruciami tabletkami przeciwbólowymi. Kilku z nich nie udało się uratować.

 

Lekarze nie chcą mówić o pacjentach zatrutych lekami, bojąc się, że ktoś ich za to pociągnie do odpowiedzialności - uważa szef rządowej Agencji Oceny Technologii Medycznych Wojciech Matusewicz.

 

Leki przeciwbólowe - jak ibupofen, czy paracetamol, są, według Polaków, dobre na wszystko. Wykorzystują to producenci leków.

Zapewniają, że jedno lekarstwo jest najlepsze na ból stawów, inne na ból głowy, a jeszcze kolejne na bóle menstruacyjne. Jeśli pacjent powtórzy kurację cztery razy w ciągu doby, to zażyje maksymalną dzienną dawkę. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby takiego pacjenta zaczęły jeszcze boleć zęby - mówi toksykolog Anna Krakowiak z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. | AH

 

„WPROST” nr 43(1195), 30.10.2005 r.

WINDOWANIE LEKÓW

PRAWIE 2 MLD ZŁ WYDAJĄ NA LOBBING W POLSCE FIRMY FARMACEUTYCZNE

Ceny nowych leków muszą na całym świecie rosnąć, bo gwałtownie rosną koszty ich opracowania - twierdzi Joseph DiMasi, główny autor pierwszego od ponad 12 lat raportu dotyczącego kosztów badań nad farmaceutykami. Z jego wyliczeń wynika, że firmy farmaceutyczne muszą przeznaczyć na opracowanie jednego środka średnio aż 802 mln dolarów - tyle ile kosztuje czterdzieści zakupionych przez Polskę samolotów wojskowych F-16. Amerykański farmakolog zapomniał tylko dodać, że prace badawcze nad nowymi lekami pochłaniają jedynie 10-15 proc. kosztów, w dodatku wiele prac wykonywanych jest w uczelniach za pieniądze z budżetu. Kilkakrotnie więcej przeznacza się za to na lobbing i marketing, coraz bardziej windujące cenę leków.

Najnowszy raport amerykański mówi o 128 mld USD wydanych w ubiegłym roku przez amerykański przemysł farmaceutyczny na lobbing - to rekordowa suma, najwyższa wśród wszystkich branż przemysłowych! To właśnie te astronomiczne wydatki są jednym z głównych powodów wzrostu cen leków w ostatnich latach. Podobnie jest w Polsce. Z obliczeń Studium Farmakoekonomiki Politechniki Warszawskiej wynika, że firmy farmaceutyczne wydają w Polsce na lobbing około 2 mld zł rocznie. Cześć tych pieniędzy jest przeznaczana na pozyskanie przychylności lekarzy wypisujących recepty i zalecających stosowanie farmaceutyków. Przedstawiciele handlowi chwalą się, że na promocję jednego leku mają nawet 3 mln zł rocznie. Coraz większe kwoty pochłania też utrzymanie organizacji pacjentów, takich jak Polskie Stowarzyszenie Diabetyków. Andrzej Bauman z Bydgoszczy, prezes tej największej w Polsce, liczącej 110 tys. członków organizacji chorych, zarabia ponad 12 tys. zł, mimo że ze składek do kasy stowarzyszenia wpływa co roku jedynie około 20 tys. zł. Większość pieniędzy, w tym roku aż 3 mln zł, w postaci darowizn wpłacają do kasy stowarzyszenia firmy farmaceutyczne. Leki na cukrzycę są jednymi z najbardziej dochodowych, jedynie na insuliny co roku przeznacza się około 600 mln zł.

 

KARTEL MEDYCZNY

- Stowarzyszenia pacjentów rzadko powstają spontanicznie, z potrzeby samych chorych - mówi dr Grzegorz Luboiński, onkolog, ekspert Fundacji Batorego. Najczęściej z inicjatywą ich powołania występują firmy farmaceutyczne i związani z nimi lekarze. - Stowarzyszenia to najlepsza inwestycja firmy, na złotówce włożonej w stowarzyszenie można zarobić 10 zł, szczególnie gdy wymusi się w ten sposób refundację leku - mówi kardiolog doc. Tomasz Pasierski, ekspert Fundacji Batorego. Zainteresowanie organizacjami pacjentów jest coraz większe, bo coraz więcej przeznaczamy na leczenie. W zeszłym roku NFZ wydał około 6 mld zł na refundację leków, w tym roku ta suma wzrośnie o 22 proc.

Dzięki lobbingowi firm farmaceutycznych wzrost cen leków refundowanych jest w Polsce wyższy niż leków OTC (sprzedawanych bez recepty), których ceny są regulowane przez rynek i konkurencję. Z badań IMS Health wynika, że tylko w pierwszym półroczu 2005 r. ceny leków wzrosły o 8,7 proc. w stosunku do roku 2004 r. Co piąta złotówka z budżetu NFZ jest przeznaczana na refundację leków, ale i tak pokrywa to tylko 65 proc. wydatków. Pozostałe 35 proc., czyli jak wyliczają eksperci ze Studium Farmakoekonomiki, około 2 mld zł, płacimy my sami, a nasze wydatki na leki rosną o 10 proc. rocznie. Zdaniem ministra zdrowia Marka Balickiego, wynikiem lobbingu firm był na przykład upór, jaki przedstawiciele NFZ wykazywali, by na liście leków refundowanych pozostawić tylko jeden kardiologiczny preparat firmy Sevier, co podwyższyłoby koszt refundacji.

- O udziale w rynku leków decyduje nie tyle ich cena, ile pieniądze wydane na promocję - mówi prof. Tomasz Hermanowski, szef Studium Farmakoekonomiki. Tezę tę potwierdzają analizy NFZ, z których wynika, że najszybciej rosną koszty refundacji leków stosowanych w chorobach przewlekłych, takich jak cukrzyca. "British Medical Journal" ujawnił poufny program szkoleniowy dla firm na temat tego, jak utrwalić w świadomości pacjentów skojarzenia leków z odpowiednimi schorzeniami - na przykład to, że depresję należy leczyć prozakiem, a impotencję viagrą. Firmy farmaceutyczne próbują nas przekonać, że na wszystkie dolegliwości są leki, a nawet naturalny stan organizmu nazywają schorzeniem. Jak twierdzą Kurt Langbein i Bert Ehgartner w "Kartelu Medycznym", przemysł farmaceutyczny jest na najlepszej drodze, by z nas wszystkich zrobić pacjentów. (...)

Iwona Konarska

 

„WPROST” nr 25(1228), 25.06.2006 r.

APTEKA BLAGIERÓW

BADANIA NAUKOWE CORAZ CZĘŚCIEJ SĄ JEDYNIE NARZĘDZIEM MARKETINGOWYM FIRM FARMACEUTYCZNYCH

Kiedy okazało się, że środek przeciwbólowy vioxx (rofekoksyb), zwiększa ryzyko zawału serca i udaru mózgu, amerykański koncern MSD musiał wycofać go z aptek. Tyle że koncern dysponował wcześniej wynikami badań wskazującymi na zagrożenie, a mimo to sprzedał lek ponad 84 mln pacjentów na całym świecie. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Koncerny farmaceutyczne wciąż ukrywają niekorzystne dla siebie dane, bojąc się, że w wyniku ich ujawnienia spadnie sprzedaż leku lub trzeba będzie wycofać go z użycia - alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). "Branża farmaceutyczna intensywnie reklamuje swe produkty, ale nie wspiera tego rzetelnymi badaniami. W rezultacie pacjenci i lekarze mają nierealne oczekiwania wobec leków i często ich nadużywają" - twierdzi prof. Peter Ubel z University of Michigan.

(...)

SKALA OSZUSTW

Fałszerstwa naukowe, takie jak sprawa prof. Woo Suk Hwanga z Narodowego Uniwersytetu w Seulu, są nagłaśniane, ale stanowią margines nadużyć, jakich dopuszczają się uczeni. Z badań ankietowych opublikowanych przez tygodnik "Nature" wynika, że aż 15 proc. badaczy ulega presji finansowej ze strony sponsorów badań, a 6 proc. przyznało się do pomijania w pracy wyników, które nie pasują do założonej tezy. "Skala oszustw prawdopodobnie jest znacznie większa, ponieważ naukowcy niechętnie przyznają się do takiego postępowania nawet w anonimowych ankietach" - mówi Raymond de Vries z University of Minnesota, jeden z autorów raportu.

Nieuczciwe praktyki są nagminne w wypadku badań sponsorowanych przez firmy farmaceutyczne. Od ich wyników zależy dopuszczenie leku do sprzedaży, są też wykorzystywane w materiałach reklamowych kierowanych do lekarzy i pacjentów. Wiele danych nigdy jednak nie trafia do publicznej wiadomości. Z analiz amerykańskiej Food and Drug Administration (FDA) wynika, że firmy przeprowadzają tylko 30 proc. zaplanowanych badań klinicznych. Publikowane są niemal wyłącznie te wyniki, które są korzystne dla producenta. Gdy w 1994 r. dr Betty Dong z University of California w San Francisco chciała ogłosić, że wszystkie dostępne na rynku leki na niedoczynność tarczycy są równie skuteczne, sponsorująca jej badania firma Knoll blokowała publikację artykułu i straszyła uczoną sądem. Podobnie jest z wieloma innymi lekami. Z analiz przeprowadzonych przez naukowców amerykańskich i holenderskich wynika, że co piąty farmaceutyk wchodzący na rynek ma źle dobraną dawkę leczniczą, która musi być potem obniżana z powodu działań niepożądanych. Najgorzej pod tym względem wypadają leki kardiologiczne.

 

PRZEKUPSTWO NAUKOWE

Wszystko jest trucizną, decyduje tylko dawka - stwierdził już w XVI wieku Paracelsus, znany lekarz, przyrodnik i alchemik. Tę prawidłowość widać dziś w świecie nauki, który zdecydowanie przedawkował komercjalizację. Finansowanie badań przez firmy doskonale wpływa na kondycję uczelni czy instytutów, ale fatalnie odbija się na rzetelności naukowców. Analizy prof. Joela Lexchina z kanadyjskiego York University wykazały, że jeśli testy kliniczne są sponsorowane przez producenta leku, cztery razy częściej wykazują jego skuteczność niż badania niezależne.

"Wiele uczelni przymyka oko na przedsiębiorczość kadr naukowych, gdyż woli się cieszyć dotacjami, które na ogół towarzyszą tego typu relacjom" - pisze prof. Sheldon Krimsky z Tufts University w książce "Nauka skorumpowana?". Firmy farmaceutyczne sponsorują także kongresy i szkolenia dla naukowców, wynajmują ich jako konsultantów i biegłych sądowych. Gdy rok temu amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia sprawdziły status swych pracowników podejrzanych o naruszenie zasad etycznych, okazało się, że na 103 aż 44 było na garnuszku koncernów, a dziewięciu popełniło poważne wykroczenia.

 

PSUCIE RYNKU

Korupcja dotyczy także czasopism naukowych, które miały stać na straży wiarygodności publikowanych w nich badań. Periodyki medyczne, takie jak "Journal of the American Medical Association" czy "New England Journal of Medicine", są praktycznie uzależnione od ogłoszeń firm farmaceutycznych. Badania na ten temat opublikował jedyny magazyn, który w ogóle nie przyjmuje takich reklam - "PLoS Medicine". Prace naukowe trafiające do renomowanych magazynów powinny być weryfikowane przez niezależnych recenzentów, ale i ten system jest mało skuteczny. Czasopisma medyczne publikują prace o wątpliwej wartości naukowej, zwłaszcza w sponsorowanych przez firmy dodatkach. Rzadko wycofują fałszywe badania ze swych archiwów, a jeszcze rzadziej podejmują śledztwa w takich sprawach, tłumacząc, że to zadanie wymiaru sprawiedliwości.

Etycy obawiają się, że badania naukowe coraz rzadziej są inspiracją dla firm farmaceutycznych, a coraz częściej jedynie narzędziem marketingowym, co fatalnie wpływa na innowacyjność. Przez ostatnie 20 lat liczba nowych leków wchodzących na rynek nieustannie spadała - rok temu amerykańska FDA dopuściła do sprzedaży zaledwie 20 farmaceutyków. Co gorsza, w większości są to jedynie warianty preparatów z jednej grupy, na przykład obniżających poziom cholesterolu statyn, czyli tzw. leki "me too". Firmy najczęściej zlecają jedynie porównanie działania takiego farmaceutyku z placebo, czyli pigułką pozbawioną działania leczniczego, a nie z konkurencyjnymi preparatami. Do dziś nie wiadomo na przykład, jaka jest faktyczna skuteczność poszczególnych niesteroidowych leków przeciwzapalnych (takich jak paracetamol, ibuprofen czy naproksen), stosowanych do łagodzenia bólu i w chorobach reumatycznych. Firmy obawiają się, że bezpośrednie porównania mogłyby "popsuć" rynek, w tym wypadku wart globalnie co najmniej 20 mld dolarów.

 

MARKETING W KLINICE

Polski resort zdrowia planuje zmiany prawne, które m.in. zaostrzą kary za korumpowanie lekarzy przez przedstawicieli firm i ograniczą wydatki na reklamę. Firmy nie mogłyby wydawać na ten cel więcej niż 10 proc. rocznych przychodów ze sprzedaży leków, przy czym w grę wchodziłyby jedynie preparaty produkowane w Polsce. - Musieliśmy się wycofać z tego pomysłu, bo okazało się, że byłby niezgodny z polskim prawem. Nadal jednak widzimy potrzebę ograniczenia presji reklamowej, jaką producenci wywierają na lekarzy i pacjentów - mówi wiceminister zdrowia Bolesław Piecha. Takie ograniczenia są jednak mało skuteczne. Firmy farmaceutyczne od lat maskują reklamę jako działania edukacyjne lub badawcze. Częstą praktyką w Polsce jest prowadzenie badań klinicznych leków już zarejestrowanych, które są testowane na przykład w celu sprawdzenia, czy nie można nimi leczyć innych chorób. - Firma wydaje pieniądze na badania i dostarcza lek za darmo, ale dzięki temu może liczyć na to, że lekarz będzie potem przepisywał ten preparat swym pacjentom. Nikt nie sprawdza, czy takie badanie kliniczne ma sens z punktu widzenia nauki - mówi dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.

Tymczasem potrzebnych badań, na przykład dotyczących skutków ubocznych stosowania leków, w Polsce praktycznie się nie prowadzi. - Ten problem był od lat lekceważony przez resort zdrowia. Dlatego tak naprawdę nie wiemy, jak stosowane w Polsce leki działają na organizmy Polaków - ostrzega dr Józef Meszaros z Akademii Medycznej w Warszawie. Według optymistycznych szacunków, na świecie jest zgłaszanych 10 proc. przypadków wystąpienia skutków ubocznych leków. U nas ten wskaźnik to ułamek procenta - spośród wszystkich cywilizowanych krajów Polska zgłasza do WHO najmniej takich przypadków. W rezultacie wielu pacjentów wymaga podwójnego leczenia - najpierw z powodu choroby, potem z powodu powikłań po terapii. Ale to jedynie może cieszyć firmy farmaceutyczne.

Jan Stradowski

 

KARUZELA Z LEKAMI 

ŚRODKI PRZECIWBÓLOWE

Niesteroidowe środki przeciwbólowe, takie jak Ibuprofen i Naproksen, stosowane szczególnie często u chorych na reumatyzm, u osób starszych o 30 proc. zwiększają ryzyko hospitalizacji z powodu niewydolności serca (Źródło: „HEART).

 

"WPROST" nr 50(1046), 15.12.2002 r.

HORMONY ZŁUDZEŃ 

KURACJE ODMŁADZACE SKRACAJĄ ŻYCIE

Kilka milionów ludzi regularnie połyka "pigułki młodości", jak nazywane są preparaty zawierające melatoninę lub hormon oznaczony skrótem DHEA. Prawie 300 tys. osób codziennie wstrzykuje sobie syntetyczny hormon wzrostu, choć za miesięczną kurację trzeba zapłacić co najmniej tysiąc dolarów. Coraz więcej mężczyzn przyjmuje testosteron - liczba recept wypisywanych rocznie z tego powodu przez lekarzy amerykańskich w ostatnich pięciu latach zwiększyła się prawie dwa razy (z 800 tys. do 1,5 mln). Niestety, niepożądane skutki terapii hormonalnej są większe niż ewentualne jej korzyści - ostrzegają w najnowszym raporcie specjaliści Narodowego Instytutu Zdrowia (NIH) w Bethesda. Tymczasem po pigułki młodości coraz częściej sięgają również Polacy. Melatoninę regularnie zażywa już 70 tys. naszych rodaków. (...)

Zbigniew Wojtasiński                           

 

„WPROST” nr 35(1135), 2004 r.

APTEKA SAMOBÓJCÓW

PONAD OŚMIU MILIONOM POLAKÓW GROZI ŚMIERĆ Z POWODU NIEOSTROŻNEGO ŁĄCZENIA ZAŻYWANYCH LEKÓW

Próba oszacowania skutków złożonej kombinacji leków przypomina mierzenie do ruchomego celu, bo nigdy nie ma pewności, co z tego wyniknie" - ostrzegają farmakolodzy Joe i Teresa graedon, autorzy poradnika "niebezpieczne interakcje leków". Najprawdopodobniej w tym roku jedynie w naszym kraju zmarło co najmniej kilkaset chorych na serce osób, które oprócz przepisanego im leku przeciwzakrzepowego zażywały wyciąg z korzenia żeń-szenia. Dopiero niedawno opublikowane badania dr. Chun-Su Yuana z University of Chicago wykazały, że ten preparat hamuje działanie warfaryny, leku obniżającego krzepliwość krwi. Dotychczas opisano w literaturze medycznej ponad 20 tys. takich niekorzystnych zależności. W Polsce w swego rodzaju farmakologiczną ruletkę gra codziennie - stosując leki, których niewłaściwe łączenie może grozić nawet śmiercią - ponad 8 mln osób.

 

ZABÓJCZY KOKTAJL

Jeden z najbezpieczniejszych środków obniżających ciśnienie tętnicze krwi - tzw. inhibitor konwertazy angiotensyny (ACE) - może doprowadzić do zapaści, jeśli jest zażywany z preparatami zawierającymi potas, takimi jak popularny kalipoz (obniża ciśnienie krwi). Nawet tak pozornie niewinne środki jak preparaty na kaszel mogą wywołać śpiączkę, gdy są przyjmowane z tzw. inhibitorami MAO, lekami przeciwdepresyjnymi. Dwudziestosześcioletnia kobieta stosująca ten antydepresant zmarła po zażyciu zaledwie 4 łyżek stołowych jednego z najpopularniejszych syropów na kaszel zawierającego dekstrometorfan.

Ryzykowne jest nawet łączenie leków, które stosowane oddzielnie na ogół nie są szkodliwe. Chorzy zażywający warfarynę lub digoksynę, lek stosowany u cierpiących na niewydolność serca, mogą dostać zawału, jeśli jednocześnie popijają działający uspokajająco wyciąg z dziurawca. Te powszechnie stosowane i bezpieczne zioła, zalecane chorym na łagodną depresję, hamują wchłanianie w organizmie tego rodzaju leków przeciwzakrzepowych i wzmacniających serce - wykazały badania dr. Silkego C. Mźllera z uniwersytetu w Rostoku. Kobiety stosujące doustne środki antykoncepcyjne mogą zajść w ciążę, jeśli jednocześnie zażywają antybiotyki (na przykład penicylinę), leki przeciwpadaczkowe lub zawierające barbiturany tabletki od bólu głowy (fiorinal, femcet).

Co czwarta osoba zażywająca codziennie leki przepisane przez lekarza jednocześnie bez jego wiedzy stosuje specyfiki dostępne bez recepty (OTC) - wykazały badania dr Lindsay Smith z University of Liverpool. W Polsce aż 18 mln osób sięga co jakiś czas po napoje energetyzujące, środki pobudzające i wzmacniające odporność organizmu. Można zatem podejrzewać, że w naszym kraju co roku u co najmniej kilkudziesięciu tysięcy osób dochodzi do groźnych dla życia interakcji powstałych na skutek zażywanych garściami leków. W USA ocenia się, że co roku trafia z tego powodu do szpitala ponad 150 tys. osób, umiera 15-20 tys. z nich. W Wielkiej Brytanii około 10 tys. osób umiera każdego roku po zażyciu aspiryny, antydepresantów i leków przeciwzakrzepowych, takich jak warfaryna. Najczęściej są to chorzy w szpitalach, otrzymujący codziennie średnio dziewięć leków, oraz ludzie starsi, którzy zażywają co najmniej pięć środków dziennie. Wśród ofiar tej farmakologicznej ruletki nie brakuje ludzi młodych, bo do niekorzystnych interakcji dochodzi również między lekami a napojami i produktami spożywczymi.

 

GROŹNE SOKI

- Miliony ludzi zażywających pastylki przy porannej kawie nie zdaje sobie sprawy, że niektóre leki tworzą z tym napojem mieszankę piorunującą - ostrzega prof. Marek Naruszewicz z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie. Kawa w połączeniu z antybiotykami oraz lekami przeciwwrzodowymi (m.in. tagametem i zantekiem) u niektórych osób wywołuje drżączkę z napięcia nerwowego i podrażnienia żołądka (podobnie działają inne używki zawierające kofeinę, takie jak cola, oraz niektóre tabletki od bólu głowy). Kobiety zażywające doustne środki antykoncepcyjne już po wypiciu filiżanki kawy są zdenerwowane i roztrzęsione. Równie groźne mogą się okazać soki owocowe. Pacjent po przeszczepie nerki doznał rozstroju i drgawek po wypiciu soku grejpfrutowego i zażyciu środków zmniejszających ryzyko odrzutu narządu, m.in. cyklosporyny. Zaburzenia pracy serca powoduje popijanie tym napojem leków przeciwhistaminowych, zalecanych w chorobach alergicznych górnych dróg oddechowych i zapaleniu spojówek, takich jak allegra i benadryl.

Chorzy na astmę zażywający teofilinę powinni uważać na to, co jedzą. Ten lek rozszerza oskrzela, dlatego jest szczególnie przydatny u osób cierpiących na napadowy i przewlekły skurcz oskrzeli, zapalenie oskrzeli i rozedmę płuc. Zażywanie go przed zjedzeniem smażonych jajek, bekonu, pieczywa grubo posmarowanego masłem lub przed wypiciem tłustego mleka powoduje nudności, wymioty, kołatanie serca, bóle głowy i skurcze mięśni.

Czterdziestoletni mężczyzna, od miesiąca leczony tranylcyprominą z powodu depresji, zmarł na skutek niekorzystnej interakcji substancji chemicznych, do jakiej doszło po zjedzeniu na kolację sera cheddar!

W nocy mężczyzna obudził się oszołomiony, miał mdłości i wyjątkowo silne bóle głowy. Rano jak zwykle zażył kolejną porcję leku i zjadł na śniadanie kolejne trzy grube plasterki sera. Doznał krwotoku z nosa, temperatura jego ciała przekroczyła 40o C. Sekcja zwłok wykazała, że u chorego doszło do udaru mózgu wywołanego gwałtownym wzrostem ciśnienia krwi na skutek wyjątkowo niekorzystnego skojarzenia znajdującej się w serze tyraminy z antydepresantem (inhibitorem MAO).

 

SPALIĆ SIĘ

Nawet palacze papierosów inaczej niż niepalący reagują na niektóre środki, co może wpływać na skuteczność leczenia - ostrzega prof. Józef Drzewoski, kierownik Kliniki Chorób Przewodu Pokarmowego i Przemiany Materii AM w Łodzi. Wykazały to badania, które lekarze tego ośrodka przeprowadzili wśród chorych na tzw. przewlekłą zaporową chorobę płuc. Pacjentom podawano teofilinę. U nałogowych palaczy przenika ona do krwi w niższych stężeniach niż u innych osób, co osłabia skuteczność terapii. Jest to niebezpieczne, ponieważ w wypadku teofilliny różnica między dawką terapeutyczną a dawką wywołującą objawy toksyczne jest niewielka.

Na niekorzystne działanie leków jeszcze bardziej narażone są osoby nadużywające alkoholu. Szczególnie groźne są nawet umiarkowane ilości wina lub piwa w połączeniu z takimi farmaceutykami, jak powodujące uszkodzenia wątroby środki przeciwbólowe (panadol), leki przeciwlękowe (xanax, valium), przeciwdepresyjne lub przeciwbólowe (fiorinal, fioricet). Przed stu laty tego rodzaju interakcje, nazywane synergizmem addycyjnym, znakomicie wykorzystywali kapitanowie statków, którzy w ostatniej chwili chcieli skompletować załogę. W porozumieniu z barmanami portowej tawerny do rumu dodawali żeglarzom wodzian chloralu, środek uspokajający (prekursor powszechnie używanych barbituranów). Taka mieszanka o nazwie Mickey Finn do tego stopnia wzmagała działanie alkoholu, że zwalała z nóg najsilniejszych marynarzy. Dziś powszechnie stosowane preparaty powalają ludzi zdrowych, którzy nieostrożnie obchodzą się z lekami.

 

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI

KAWA I HERBATA potęgują działanie antybiotyków (ciproflokxacinu, penetreksu i noroxinu), powodując nadmierne pobudzenie

spożywane podczas przyjmowania pigułek antykoncepcyjnych powodują nerwowość i bezsenność

wraz z lekami stosowanymi przy wrzodach żołądka (np. tagametem) powodują długotrwałe pobudzenie i podrażniają śluzówkę żołądka

z lekami stosowanymi w leczeniu astmy powodują objawy takie jak przy przedawkowaniu leku

blokują wchłanianie leków podawanych przy anemii spowodowanej niedoborem żelaza

 

SOKI CYTRUSOWE

zaburzają wchłanianie i działanie antybiotyków, takich jak penicylina i erytromycyna

 

OTRĘBY, OWSIANKA, PRODUKTY BOGATE W BŁONNIK

zmniejszają wchłanianie leków regulujących rytm serca

 

MLEKO I NABIAŁ

niweczą działanie antybiotyków z grupy tetracyklin, takich jak achromycin V, ciprofloxacin, norfloxacin

blokują wchłanianie didronelu - leku przeciw osteoporozie

hamują działanie środków przeczyszczających, zawierających bisakodyl, które mają się rozpuścić w jelicie

 

SERY DOJRZEWAJĄCE AWOKADO, PEPPERONI, SALAMI, SOS SOJOWY, PRZEJRZAŁE BANANY, BÓB, CZEKOLADA, DROŻDŻE PIWOWARSKIE

zawarta w nich tyramina w połączeniu z lekami przeciwdepresyjnymi, takimi jak inhibitory monoaminooksydazy (IMAO), powoduje wzrost ciśnienia krwi, a nawet może być przyczyną udaru mózgu

 

BROKUŁY, KAPUSTA, BRUKSELKA, KALAREPA, SZPARAGI, ZIELONA SAŁATA, WĄTRÓBKI

zawarta w nich witamina K w interakcji z lekami przeciwzakrzepowymi powoduje powstawanie skrzepów krwi grożących udarem mózgu

 

MIĘSO Z GRILLA

zaburza działanie leków stosowanych przy astmie, co może doprowadzić do zaostrzenia objawów i napadu astmy

 

SOK GREJPFRUTOWY

zwiększa we krwi stężenie leków stosowanych w leczeniu nadciśnienia krwi, co może powodować bóle głowy, zaczerwienienie skóry, arytmię serca i zatrucia

Zbigniew Wojtasiński

Współpraca: Monika Florek

 

"WPROST" nr 43/2007 (1296)

EPIDEMIA LEKOMANII

Co drugą migrenę wywołuje zażywanie środków przeciwbólowych

Czy leki mogą być groźniejsze od choroby? Tak jest w wypadku dostępnych bez recepty środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych. Z badań przeprowadzonych w USA wynika, że co czwarty uporczywy ból głowy i co drugą migrenę wywołuje zażywanie leków przeciwbólowych. Podobne wnioski przyniosły badania prowadzone w Wielkiej Brytanii. Specjaliści alarmują, że pół miliona Brytyjek cierpi na codzienne bóle głowy tylko z powodu przyjmowania powszechnie dostępnych lekarstw, takich jak aspiryna, ibuprofen czy paracetamol.

W Polsce rynek leków bez recepty rośnie o 8-9 proc. rocznie. Polski rynek leków przeciwbólowych w 2006 r. był wart ponad miliard złotych. – Przeciętny Polak zjada pięć opakowań leków przeciwbólowych rocznie, co już powinno brzmieć jak ostrzeżenie – mówi dr Krzysztof Mucha z Kliniki Immunologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych AM w Warszawie. Nie chodzi o przedawkowanie leków, ale o długotrwałe przyjmowanie tabletek. Tak jest szczególnie w wypadku kobiet, które pięciokrotnie częściej niż mężczyźni padają ofiarami nadużywania tego typu medykamentów.

 

Wywoływacz bólu

Według raportu International Headache Society, niepokojące są bóle głowy pojawiające się przynajmniej 15 dni w miesiącu, które są uśmierzane tabletkami przeciwbólowymi przez co najmniej trzy miesiące. – Osoby, które stosują takie środki częściej niż dwa, trzy razy w tygodniu, są w grupie ryzyka – mówi dr Stephen Silberstein z Jefferson Headache Center w Filadelfii. Na chroniczny ból głowy najlepszym lekarstwem jest odstawienie tabletek. Niestety, zanim poczujemy ulgę, mniej więcej przez dwa miesiące będzie nam dokuczać ból.

Organizm po pewnym czasie staje się bardziej odporny na działanie preparatów przeciwbólowych, więc osoba cierpiąca na ból musi sięgać po coraz silniejsze leki. Kiedy dawka nie zostanie dostarczona, organizm reaguje powracającym silnym bólem głowy, domagając się podania leku.

Jeśli sporadycznie boli nas głowa, można zastosować lek. – Zalecałbym jedną tabletkę w chwili, gdy ból się pojawia. Im bardziej narasta, tym mniejsza jest skuteczność leku – mówi prof. Andrzej Członkowski, kierownik Katedry i Zakładu Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej AM w Warszawie. Ostry ból jest sygnałem alarmowym. Należy szukać przyczyny bólu, a nie tylko leczyć objawy. Źródłem bólu może być stres, zła dieta, alkohol.

 

Nałóg błyskawiczny

Pacjenci, którzy miesiącami, a nawet latami przyjmują preparaty nasenne, popadają w coraz większe problemy ze snem, a do tego uzależniają się od lekarstw. – Wystarczy niefrasobliwość lekarza przy zapisywaniu leków i niedoinformowanie pacjenta, by pojawiło się ryzyko szybkiego uzależnienia – ostrzega prof. Członkowski. Taka niefrasobliwość zdarza się coraz częściej. Badania Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie wskazują, że w latach 1997-2003 pięciokrotnie wzrosła liczba chorych nadużywających leków nasennych i uspokajających, którzy byli leczeni w poradniach lecznictwa uzależnień lekowych.

Środki nasenne nie wywołują snu fizjologicznego. Pacjent się uzależnia, bo lek kumuluje się w organizmie i zatruwa go. Tymczasem wiele osób zażywa preparaty nasenne latami. Ponieważ nie wytwarza się tolerancja na lek, pacjent nie musi sięgać po coraz większą dawkę i ma poczucie kontroli. To, że jest uzależniony, wychodzi na jaw, kiedy trzeba odstawić leki. Wtedy okazuje się, że organizm jest „na głodzie". Najbardziej niebezpieczne są tzw. benzodiazepiny. Powodują spadek sprawności umysłowej, problemy z pamięcią, osłabienie zmysłu wzroku, słuchu i zaburzenia koordynacji ruchowej.

– Trzeba szukać przyczyn bezsenności, a nie walczyć z nią – uważa prof. Członkowski. Lekarze sugerują terapię behawioralną, czasem leki antydepresyjne. Bezsenność może być powikłaniem związanym z wieloma chorobami i zażywaniem leków. Gdy się okaże, że środek nasenny jest jedynym rozwiązaniem, trzeba sięgnąć po leki o krótkotrwałym działaniu, do których należą zopiklon i zolpidem, nie powodujące dokuczliwych skutków ubocznych. Najlepszy wydaje się zaleplon, po którym budzimy się przytomni i możemy siąść za kierownicą. Najważniejsze, by nie stosować środków nasennych przez długi czas.

(...)

Trująca mieszanka

Nadużywanie leków sprawia, że coraz częściej dochodzi do niebezpiecznej interakcji zażywanych farmaceutyków. Nie należy przyjmować razem polopiryny bądź aspiryny i ibuprofenu. Ibuprofen zmniejsza krzepliwość krwi podobnie jak aspiryna, ale czyni to słabiej i zmniejsza skuteczność kwasu acetylosalicylowego jako leku zapobiegającemu tworzeniu się zakrzepów, a tym samym zawałom serca i udarom mózgu. Aspiryna zmniejsza efekt przeciwzapalny ibuprofenu i nasila ryzyko krwawienia z przewodu pokarmowego.

Wiele leków łatwo przedawkować, gdyż te same substancje czynne często występują w różnych preparatach. Paracetamol zawierają takie leki, jak Apap, Panadol czy Codipar, oraz środki na przeziębienia i grypę – Gripex, Coldrex, Fervex. Ibuprofen jest głównym składnikiem Ibupromu, Nurofenu, Ibumu czy Advilu. – Za milionami opakowań sprzedawanych co roku w Polsce leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych ukrywają się dziesiątki tysięcy działań ubocznych, często nie odnotowywane bądź przeoczane – twierdzi dr Mucha.

Najczęstsze i najłagodniejsze powikłania to krótkotrwałe dolegliwości żołądkowo-jelitowe: nudności, niestrawność, biegunka. Do najgroźniejszych, kończących się niekiedy śmiercią, należy krwawienie z przewodu pokarmowego, wywołane tym, że substancja czynna hamuje produkcję śluzu ochraniającego ściany żołądka. Dotyczy to głównie ibuprofenu i aspiryny. Paracetamol jest najłagodniejszym ze środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych. Możemy też mieć do czynienia z zakłóceniem produkcji szpiku kostnego, funkcjonowania nerek czy ośrodkowego układu nerwowego. Innym, sporadycznie występującym skutkiem ubocznym jest silna anemia.

 

Jak się uchronić przed niepożądanymi skutkami samoleczenia bądź mieszania leków? – Nie ulegać reklamom! Ani dobrym radom znajomych, którym jakiś środek pomógł – mówi prof. Andrzej Członkowski. Od wskazywania, czym i jak należy się leczyć, jest lekarz, a nie Goździkowa, o czym, niestety, wielu zapomina.

Aleksandra Postoła

 

„POLITYKA” nr 2 (2537), 14-01-2006; s. 4

LEKOŻERCY

Wychodzi na to, że jesteśmy narodem lekomanów: 35 proc. Polaków regularnie przyjmuje medykamenty przepisane przez lekarza, średnio po pięć tabletek dziennie. Co czwarty kupuje leki bez recepty na zapas. Jeśli chodzi o spożycie środków przeciwbólowych, mamy trzecie miejsce na świecie po Amerykanach i Francuzach. 20 proc. Polaków sięga po preparaty multiwitaminowe i wzmacniające. Przy czym świadomość, po co to wszystko kupujemy, jest raczej nikła. Łykamy na wszelki wypadek. W ubiegłym roku znów pobiliśmy własne rekordy. Padamy ofiarą agresywnego marketingu i... samotności.

Jesteśmy właśnie w kolejnym apogeum lekobrania, które zazwyczaj zaczyna się w listopadzie. Sprzedaż leków zwalczających objawy przeziębienia i przeciwgorączkowych rośnie wówczas czterokrotnie. Coraz więcej leków kupujemy bez recepty (tzw. OTC, od ang. over the counter). Od stycznia do listopada 2005 r. wydaliśmy na nie 3,2 mld zł, czyli o ponad 8 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Gdy chodzi o wydatki na OTC, mamy szóste miejsce w Europie po bogatych: Francji, Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Choć – jak zapewniają producenci – gdy trafi się dobra jesień i zima, wyprzedzimy Hiszpanów. Co więcej, według prognoz ten rynek będzie rósł do 2009 r. o 7 proc. rocznie.

 

Wrzuć tabletkę

– Preparaty dla biznesmenów, dla pokwitających dziewcząt, dla aktywnych umysłowo. Czekam, aż na rynku pojawi się multiwitamina dla mańkutów – mówi dr Józef Meszaros z Zakładu Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej Akademii Medycznej w Warszawie. – Nie ma pacjenta, u którego lista niedoborów byłaby zgodna ze składem takich preparatów. Gdyby zamiast to kupować, zaoszczędził na urlop, wyszłoby mu to na lepsze. Przykładem leku całkowicie zbędnego jest choćby Rutinoscorbin. Nie ma żadnych podstaw do twierdzenia, że poprawia odporność. Nigdy nie opublikowano badań, które by to potwierdzały. Dochody ze sprzedaży Rutinoscorbinu wynoszą około 70 mln zł rocznie.

 

A pill for every ill (tabletka na każdą chorobę) – ta amerykańska zasada w pełni już u nas działa. Reklama wytwarza odruch: coś ci jest? Weź pigułkę. Nic ci nie jest? Weź profilaktycznie. Trudno dziś wyobrazić sobie życie bez tabletki.

(...)

Sport, zmiana diety czy stylu życia – to wymaga wyrzeczeń i wysiłku. Tabletka jest łatwa. Stąd wiara w magiczną moc pigułek. Dr Piotr Matyjaszczyk z przychodni w Sowinie Błotnej opowiada, że coraz liczniejsza jest grupa pacjentów, którzy przychodzą np. z niestrawnością. Skarżą się, że jak zjedzą za dużo mięsa, to im szkodzi. „To proszę ograniczyć mięso” – radzi doktor. „Ale ja je lubię i nie zmienię przyzwyczajeń. Niech pan doktor coś wypisze” – proszą.

 

Lek na niepogodę

Marketing farmaceutyczny skutecznie zadbał, by wypromować cały szereg chorób, o których nikt wcześniej nie pomyślałby, że można je leczyć: starzenie, łysienie, roztargnienie, cellulit, kac, trema. Strategia kreowania problemów zdrowotnych po prostu się opłaca. W reklamie telewizyjnej – jak wynika z danych monitorującej ten rynek firmy AGB Nielsen – farmaceutyki wyprzedziły już usługi telekomunikacyjne i proszki do prania; ustępują tylko żywności.

 

– Zastanawiałam się, czy nie kupić do apteki telewizora, by na bieżąco móc śledzić reklamy. Codziennie ktoś chce kupić „proszki na ból z zygzakiem”, a ja nie wiem, o co chodzi! – opowiada Alina Fornal z apteki Bursztynowa na warszawskiej Pradze.

 

Aby nauczyć ludzi chorować, czyli zachęcić do kupna leku na wydumane schorzenie, najlepiej zbudować w nich przeświadczenie, że nie są z problemem osamotnieni. Dla potrzeb wypromowania tabletek Meteo („na dolegliwości pogodowe” – 10 zł za 10 pastylek zawierających kilka wyciągów roślinnych, witamin i mikroelementów) uruchomiono Ogólnopolski Program Edukacyjny Meteowrażliwi z udziałem socjologa i redaktora naukowego pisma „Essentia Medica”. „Naszą misją jest przełamywanie barier oraz świadome mówienie o meteoropatii, która jest dolegliwością nie mającą nic wspólnego z fanaberią czy hipochondrią. Celem i misją ludzi skupionych wokół Meteowrażliwych jest edukowanie Polaków, jak radzić sobie z tą dolegliwością” – napisano w oświadczeniu.

 

– Jakie edukowanie? – denerwuje się Mariusz Politowicz, właściciel apteki Pod Wagą w Pleszewie. – W połączeniu z obiegową opinią, że mamy w Polsce 38 mln lekarzy oraz bezsensownie szerokim dostępem do leków na poczcie, w kioskach, supermarketach, otrzymujemy niebezpieczny koktajl, który spece od PR nazywają samoleczeniem. Ileż to razy kasjerka w sklepie poleca klientom Apap zamiast Panadolu, bo usłyszała w reklamie, że „Apap mniej szkodzi”. A przecież oba specyfiki są identyczne.

 

Moda na leki OTC bierze się po części stąd, że traktujemy je jako nieszkodliwe – coś jak dropsy. Nie pomoże jedna tabletka na ból głowy, otwiera się opakowanie z inną, choć w środku jest identyczna substancja (na rynku jest 41 preparatów z kwasem acetylosalicylowym i 47 z paracetamolem). To samo dotyczy np. maści masowo stosowanych przy bólach stawów. Zdaniem reumatolog dr Małgorzaty Happach, potrzeba kilku dni, by sprawdzić, czy stosowana maść jest skuteczna. Pacjenci z reguły nie czekają i obstawiają się kilkoma specyfikami działającymi tak samo. Ile pieniędzy tracimy w ten sposób?

 

– Słyszałem o rekordziście zażywającym jednocześnie 19 leków, z których przynajmniej pięć kupił bez recepty – opowiada Mariusz Politowicz.

 

Według „Le Nouvel Observateur”, spośród 4750 zarejestrowanych we Francji leków tylko 100 ma według lekarzy istotne zastosowanie w terapii. U nas zarejestrowanych jest dwa razy więcej, a chorób przecież więcej nie mamy (dla porównania: w Szwecji zarejestrowanych jest 2 tys. leków i, aby dopisać nowy specyfik, trzeba skreślić jeden ze starszych). Ile pieniędzy tracimy na bezsensowną terapię? Tego nikt nie potrafi oszacować.

 

Choroba społeczna

Według lekarzy internistów spożycie leków w Polsce nakręcają przede wszystkim dwie grupy pacjentów. Młodzi, aktywni zawodowo, którzy mają pieniądze, a nie mają czasu się leczyć czy broń Boże położyć na trzy dni do łóżka. Kupują więc w aptekach co popadnie i łykają garściami. Druga – to ludzie starszego pokolenia, pamiętający dobrze czasy, gdy leki były właściwie za darmo. Ich nadużywanie mają we krwi. Wielka siata z lekami to nieodłączny element ich mieszkań. Oni liczą pieniądze, więc zamiast kupować drogie leki OTC, wysiadują godzinami w przychodniach.

 

W poczekalniach, na korytarzach przychodni, wśród starszych pacjentek trwa swoista licytacja: jak boli, gdzie strzyka, jaki cholesterol, ciśnienie, tętno, co doktor przepisał i na jakie badania skierował. Czasem dochodzi do ostrych sporów, kto jest bardziej chory. Po części to problem zdrowotny, ale w dużej mierze także społeczny. Na Zachodzie kobiety po przejściu na emeryturę angażują się w działalność wolontariatów, mają swoje kluby, podróżują. My mamy armię samotnych wdów, których energia nie jest w żaden sposób zagospodarowana. Kończy się praca, dzieci odchodzą, mąż umiera. Przy coraz bardziej zanikających więzach rodzinnych i międzyludzkich pozostaje w tej sytuacji morze wolnego czasu, z którym nie ma co zrobić. Tym socjologowie tłumaczą fenomen Radia Maryja, ale to też jedna z przyczyn zatłoczonych poczekalni, które często pełnią funkcję najważniejszego salonu towarzyskiego w okolicy.

 

– Samotność to pierwsze źródło chorych. Wizyta w przychodni to dla nich atrakcja, okazja do rozmowy. Leczenie zatyka jakąś dziurę w życiu – mówi dr Meszaros.

 

Inny lekarz twierdzi, że jest grupa pacjentów – głównie ludzi starych – która traktuje leczenie jako wyzwanie. – Z jednej strony trudny dostęp, numerki, wyczekiwanie, z drugiej – to jest za darmo. Dostać się znaczy pokonać system – opowiada. – W PRL tę rolę pełniły kolejki. Abstrahując od realnych braków na rynku, był to rodzaj narodowego sportu. Stawało się, bo coś rzucili, żeby pogadać, bo nie ma co robić. Dziś tę rolę przejęły poczekalnie.

 

Wbrew pozorom perygrynacje po przychodniach i gabinetach nie są całkiem niewinną rozrywką. Gdy pacjent czy pacjentka chodzi do pięciu specjalistów i każdy wypisze po kilka recept, skutki mogą być opłakane. Polscy lekarze mają na ogół mgliste pojęcie o geriatrii. A zawodowo czynnych geriatrów jest w całym kraju około 80 (dla porównania – w Niemczech jest ich 1800).

 

– Studentów uczy się leczenia ludzi młodych, a po studiach leczą głównie starych – mówi dr Meszaros. – Nie uczy się ich fizjologii starzenia, nie mają pojęcia, że po 60 roku życia działanie leków może być kompletnie odmienne. Co się dziwić, że wpędzają starych ludzi w lekomanię.

 

Według geriatry prof. Jarosława Derejczyka, najczęstsze błędy w leczeniu starych ludzi to stosowanie schematu: rano pobudzamy, a wieczorem tłumimy aktywność mózgu, czyli nadużywanie leków nootropowych i nasennych, co może doprowadzić do uzależnienia, upośledzenia pamięci, zwiotczenia mięśni. Złamania i urazy poupadkowe mogą być spowodowane nadużywaniem leków nasennych i przeciwnadciśnieniowych, krwawienia z żołądka – zbyt dużymi dawkami niesterydowych leków przeciwzapalnych. U osób po 80 roku życia 20 proc. przyjęć do szpitali pochodzi z interakcji lekowych.

 

Prof. Derejczyk opisuje przypadek 89-letniej pacjentki, która trafiła do szpitala geriatrycznego w bardzo ciężkim stanie – nie chodziła, źle widziała i słyszała, skarżyła się na duszności, bóle kolan, odmawiała jedzenia. Wcześniej była stale leczona przez trzech specjalistów i przyjmowała 22 leki dziennie (koszt takiej kuracji wynosił 800 zł miesięcznie). W szpitalu geriatrycznym stwierdzono m.in., że cierpi na znaczny niedobór sodu spowodowany zbyt dużymi dawkami leków odwadniających, polekowe zapalenie żołądka, przez które przestała jeść i przyjmować płyny, oraz depresję, będącą wynikiem zbyt dużych dawek leków przeciwnadciśnieniowych, które spowodowały niedokrwienie mózgu, a co za tym idzie apatię i osłabienie. Po zmianie leczenia dawkę leków udało się ograniczyć do 9 (miesięczny koszt kuracji zmniejszył się do 350 zł).

 

– W Polsce mamy ponad 2 mln osób uzależnionych od opiekunów w wieku powyżej 65 lat. Myślę, że co najmniej połowa z nich stosuje leczenie wielolekowe. Zakładając, że koszt takiego leczenia wynosi 150 zł miesięcznie, to jego racjonalizacja w oparciu o zasady geriatrii, która zaoszczędzi choćby 10 proc. z tej sumy, daje 17 mln zł rocznie – wylicza prof. Derejczyk. – Jeśli dodać do tego kosztowne konsekwencje niewłaściwego leczenia, to skutki braku geriatrów można by oszacować na kilkadziesiąt milionów złotych rocznie.

 

Drugi czynnik napędzający lekomanię u starszych ludzi to panujący w naszej kulturze kult młodości. – Ludzie nie aprobują faktu, że lata mijają i powinni pogodzić się z gorszym zdrowiem. Większość jest przerażona. Traktuje starość jak chorobę i faszeruje się tabletkami: na zgagę, na wzdęcia, na bóle krzyża, na palpitacje serca – wymienia dr Bogusław Habrat z warszawskiego Instytutu Neurologii i Psychiatrii.

 

Wymuszenie na receptę

Lekarze, którzy praktykowali w kraju i na Zachodzie, zgodnie przyznają, że polscy pacjenci są specyficzni. Polak, który opuszcza gabinet lekarski bez recepty, czuje się nieobsłużony, zlekceważony, spostponowany i obrażony. Taka wizyta się nie liczy. Zdarza się, że pacjenci próbują wymusić na doktorze wypisanie recepty czy skierowania. Ulegają im najczęściej młodzi, niepewni siebie lekarze, inni robią to dla świętego spokoju.

 

– Strasznie mnie denerwuje, gdy lekarz tłumaczy: a bo pacjent żądał – opowiada dr Meszaros. – Pytam: pan jesteś lekarzem czy sklepikarzem?

 

Przed gabinetem dr. Piotra Matyjaszczyka, lekarza rodzinnego z przychodni w Sowinie Błotnej, największy tłok jest w poniedziałki. Z grupy kilkudziesięciu pacjentów raptem kilkunastu jest naprawdę chorych, reszta przychodzi po receptę.

 

– Niedługo uwierzę, że sama recepta ma dla chorego wartość leczniczą – wyznaje dr Matyjaszczyk. – Są tacy, którzy zwykłą Polopirynę czy Aspirynę wolą kupić na receptę, jakby mój podpis i pieczątka dawały gwarancję pozbycia się gorączki. Myślę, że stąd taka popularność antybiotyków – są na receptę.

 

To właśnie antybiotyki są najczęściej przedmiotem wymuszenia. Wydawało się, że świadomość, iż jest to broń obosieczna, staje się coraz bardziej powszechna, że infekcji wirusowych się nie leczy, a jedynie łagodzi ich objawy i antybiotykom nic do tego. Ich sprzedaż systematycznie spadała, ale teraz znów zaczęła rosnąć. Wróciliśmy do europejskiej czołówki, jeśli chodzi o ich spożycie. Stosuje się je „na dzień dobry” w nieżytach dróg oddechowych, na grypę, na zbicie gorączki. Według dr. Meszarosa, jeśli chodzi o oporność bakterii, sytuacja w Polsce nie jest jeszcze tak dramatyczna jak we Francji czy Hiszpanii tylko dzięki temu, że nie stać nas na drogie antybiotyki. Te, które bierzemy, mają słabsze działanie.

 

– Wśród pacjentów wyraźnie widać podział na dwie grupy – opowiada pediatra dr Ewa Pietkiewicz-Rok. – Są rodzice, dla których podanie dziecku antybiotyku to ostateczność – i słusznie, ale jest też całkiem sporo matek, które już w drzwiach mówią: tylko proszę o dobry antybiotyk, bo nie mam czasu na syropki.

 

Najliczniejsza grupa pacjentów dr Ewy Pietkiewicz-Rok to dzieci, które przeszły już przez wiele gabinetów, były leczone miesiącami, zastosowano u nich kilka kuracji antybiotykowych, bywa, że trzy różne w ciągu jednego miesiąca. – Mają całkowicie zniszczoną odporność i zatruty lekami organizm – opowiada. – Leczenie należy zacząć od usunięcia skutków poprzednich terapii.

 

Ritalin ante portas

Lekomania i hipochondria siłą rzeczy dzieci nie dotyczy, ale mogą one być ofiarą tzw. zastępczego zespołu Münchhausena, gdy rodzice (najczęściej matka) na siłę szukają w nich choroby i poddają kolejnym terapiom.

 

– To się może skończyć tragicznie. Ogromne ilości leków brane latami powodują chaos i zatrucie organizmu, inwazyjne badania i gehenna ciągłych terapii mogą wywoływać nieodwracalne szkody – mówi dr Pietkiewicz-Rok. – Pamiętam przypadek dziewczynki z lat 80. Był stan wojenny, jej babcia pediatra dostawała z zagranicy mnóstwo leków i pakowała je w chorowitą wnuczkę. Dziewczynka trafiła do nas na oddział z ciężką niewydolnością wątroby, potem pojawiła się aplazja szpiku kostnego, ewidentnie polekowa. Nie udało się jej uratować.

 

Przypadki, gdy zespół Münchhausena kończy się śmiercią, są na szczęście rzadkością, nie ma jednak wątpliwości, że polskie dzieci biorą zbyt dużo lekarstw. Zaczyna się niewinnie od preparatów witaminowych. Są kolorowe, pachnące, mają kształt zwierzątek albo kosmitów i dzieci traktują je jak cukierki. Matkom dają poczucie dobrze spełnionego obowiązku: może dieta dziecka nie jest idealna, ale przecież dostaje, co trzeba.

 

– Brakuje świadomości, że przyswajalność sztucznych witamin i mikroelementów ma się nijak do tych czerpanych z pożywienia. Zapomina się, że tabletki to chemia spożywcza obciążająca organizm. Przedawkowanie witamin może w niektórych przypadkach prowadzić do sytuacji niebezpiecznych dla zdrowia, a podawanie bez potrzeby preparatów żelaza do spadku aktywności własnych ośrodków krwiotwórczych – tłumaczy dr Pietkiewicz-Rok.

 

Kolejne na liście są środki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe. Już u uczniów podstawówek widać wyniesiony z domu nawyk: boli głowa, łyka się tabletkę, którą można kupić na każdym rogu jak dropsy. Już przy najmniejszym skoku temperatury rodzice sięgają po leki przeciwgorączkowe.

 

– Gorączka uniemożliwia namnażanie się wirusów i bakterii, jest bardzo ważnym mechanizmem obronnym naszego organizmu i sygnałem, że system odpornościowy walczy, a my mu wytrącamy broń z ręki – mówi dr Pietkiewicz-Rok.

 

Nie bez winy są także lekarze, którzy nawet u małych dzieci alergie i astmę leczą od razu sterydami. Bywa, że są one podawane osłonowo na kaszel dzieciom kilkumiesięcznym! Nastolatkom cierpiącym na trądzik zapisują silne antybiotyki i hormony. Coraz częściej zdarzają się przypadki podawania dzieciom leków uspokajających.

 

– Hydroksyzyna w syropie, luminal, potem nawet relanium – wylicza dr Pietkiewicz-Rok. – To niewybaczalna ingerencja.

 

Strach pomyśleć, co się stanie, gdy dotrze do Polski moda na ritalin – wynaleziony w Ameryce cudowny lek na ADHD (w Polsce jest już zarejestrowany pod nazwą Concerta). Zaczęto go podawać masowo dzieciom pobudliwym, ruchliwym, nadaktywnym, mimo że może wywoływać halucynacje i psychozy, zwiększać ryzyko raka i nieodwracalnie uszkodzić mózg.

 

Pod płaszczykiem hipochondrii

Słowo „hipochondryk” ma wydźwięk negatywny – trochę symulant, trochę wariat maniacko wsłuchany w swój organizm, rozczulający się nad sobą i zamęczający otoczenie opowieściami o rozlicznych schorzeniach. W sensie medycznym hipochondria jest chorobą z gatunku nerwic i zaburzeń lękowych, którą diagnozują i leczą psychiatrzy. Problem w tym, że jest to ostatnia choroba, którą hipochondryk u siebie wynajdzie, dlatego kontakt z ofiarami tej przypadłości mają specjaliści wszystkich dziedzin medycyny. By mieć zdiagnozowaną hipochondrię, pacjent musi przez co najmniej 6 miesięcy być przekonany, że cierpi na poważną chorobę i nie reagować na zapewnienia lekarzy, że to nieprawda. Wyniki badań ani brak objawów nie są w stanie odwrócić uwagi hipochondryka od stanu zdrowia. Wyimaginowane guzki w piersiach obolałych od ciągłego samobadania, siniaki, które mają być symptomem białaczki, drobna wysypka jako preludium AIDS absorbują tak, że stają się treścią jego życia. – Smutnego życia – podkreślają psychiatrzy. – Hipochondrycy stanowią konglomerat bardzo przykrych cech charakteru. To neurotycy, introwertycy, depresanci z podwyższonym poziomem lęku i obniżoną wrażliwością na ból.

 

Według danych WHO, patologiczni hipochondrycy stanowią 4–7 proc. populacji. Hipochondryka w sensie potocznym każdy pewnie zna ze swojego otoczenia. To człowiek, który poranną kawą zapija garść tabletek, rozmowę towarzyską zmienia w drobiazgowy wykaz dolegliwości od migreny począwszy, a na haluksie w dużym palcu u stopy skończywszy. Jego odpowiedź na pytanie: co u ciebie?, brzmi jak opis przypadku klinicznego. Według dr Marii Turos z Zakładu Historii i Filozofii Medycyny Akademii Medycznej w Warszawie, także hipochondria w sensie potocznym jest płaszczykiem, pod którym skrywa się jakaś dysfunkcjonalność: samotność, brak akceptacji, wołanie o uwagę. – Lekarz starej daty rozpoznaje takich pacjentów na pierwszy rzut oka i wie, że potrzebują przede wszystkim rozmowy – tłumaczy. – W takiej hipochondrii jest coś dziecinnego. Doktor traktowany jest w kategoriach archetypowych jako ktoś, kto ma się zaopiekować. Tabletka jest nagrodą, trochę jak cukierek.

 

Do hipochondrii świetnie nadają się choroby mało konkretne: bóle reumatyczne, meteoropatia, migreny, alergie. Według prof. Pawła Górskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Alergicznego, aż 20 proc. pacjentów, którzy zgłaszają się do lekarzy jego specjalności, w ogóle alergii nie ma. – U dorosłych zaledwie pół procenta wysypek ma takie podłoże – mówi. – Ale ponieważ choroby alergiczne są modne w mediach i rośnie świadomość zagrożenia skażeniem środowiska, wielu ludzi uważa się za prawdziwie chorych. Na międzynarodowych kongresach są specjalne sesje, które uczą nas, jak takich pacjentów wydobyć z przeświadczenia, że są chorzy.

 

Hipochondrii sprzyjają także czasy. Możliwość wyszukiwania w sobie rozlicznych schorzeń i dolegliwości jest dziś nieporównanie większa niż kiedykolwiek.

 

– Dawniej człowiek z problemami emocjonalnymi, choćby depresją, musiał radzić sobie sam, a główną grupą wsparcia była rodzina i przyjaciele – zwraca uwagę dr Bogusław Habrat. – Dziś słyszy od nich: idź do specjalisty. Ludzie nauczyli się patrzeć na swój organizm jak na mechaniczne urządzenie, w którym fachowiec jest w stanie wymienić wszystko i przywrócić mu sprawność.

 

Medialna popularność niektórych chorób – ptasiej grypy czy choroby wściekłych krów – pomaga hipochondrykom rozszerzać wachlarz niedomagań. Inspiracją są także seriale medyczne, rubryki poradnicze w pismach kobiecych, popularna prasa medyczna, no i Internet – prawdziwa kopalnia diagnoz.

 

Wapory spod strzechy

Jednak te same czynniki działają we wszystkich społeczeństwach Zachodu – presja mediów, marketing farmaceutyczny, zanik więzi międzyludzkich, starzenie się populacji. Skąd więc – mimo relatywnego ubóstwa – nasze miejsce w czołówce, jeśli chodzi o sprzedaż farmaceutyków? Skąd upodobanie do konwersacji na temat schorzeń i boleści, które w innych społeczeństwach uchodzi za nietakt? Dlaczego celebrujemy swoje choroby jak przegrane powstania? Mówienie o narodowym charakterze bywa bałamutne i może prowadzić do zbytnich uproszczeń. Pewne tropy można jednak wskazać.

 

Pierwszy i najbardziej oczywisty – jeśli chodzi o spożycie leków OTC – to fatalny stan służby zdrowia. Pacjent słyszy zewsząd, że nie musi boleć, a do przychodni dostać się nie sposób, łyka więc garściami proszki przeciwbólowe. Wizyta w aptece bywa nie uzupełnieniem, ale alternatywą wizyty u lekarza.

 

Według dr Marii Turos, tropem drugim może być nasza historia i struktura społeczna. Jesteśmy społeczeństwem o wiejskich korzeniach. – Lubimy się leczyć, bo w naszej kulturze choroba przez wieki przynależała do klasy wyższej – tłumaczy. – To we dworach cierpiano na globusy, wapory, spazmy, migreny i podagry, wymieniano recepty na dekokty. Już wówczas stanowiła ulubiony temat konwersacji. Przy czym – jak zastrzega dr Turos – mówiono raczej o chorobach niepoważnych. Gdy trzeba było wzywać medyka albo księdza dobrodzieja, choroba stawała się tabu. To jak z ranami po bitwach czy powstaniach: o bliznach opowiadano chętnie, o amputacjach milczano. – Po II wojnie światowej choroba, razem z reprodukcjami „Słoneczników” i regałami na wysoki połysk, stała się rodzajem awansu społecznego.

 

W czasach transformacji ustrojowej choroba zaczęła służyć także jako wygodne alibi dla życiowych porażek, niepowodzeń i niemożności. Nie udało mi się, bo jestem chory – takie tłumaczenie brzmi lepiej i zamyka dyskusję. Dla całkiem sporej grupy społecznej chorowanie stało się wręcz sposobem na życie i źródłem stałego dochodu. Jeśli chodzi o liczbę rencistów na liczbę mieszkańców, mamy niekwestionowane pierwsze miejsce w Europie.

 

Z badań przeprowadzonych przez prof. Bohdana Wojciszke z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej wynika, że rozmowy afirmujące (pozytywne, na tak) Polacy postrzegają jako płytkie. Dopiero poprzez wspólne narzekanie nawiązuje się u nas głębokie relacje społeczne. Rozmowy o chorobach są częścią tego zjawiska.

 

– Epatowanie nieszczęściem, martyrologia, przekonanie, że choroba i cierpienie nadają człowiekowi rys szlachetności, to z jednej strony spuścizna po romantyzmie, z drugiej zaś element negatywizmu charakterystycznego dla Polaków – tłumaczy prof. Wojciszke. – Choroba to świetne wytłumaczenie dla porażek i rodzaj strategii obronnej przed światem. Trochę jak ciężkie dzieciństwo.

 

Człowiek, który osiągnął sukces, zdrowy, bogaty i szczęśliwy ciągle postrzegany jest jako moralnie podejrzany. Słowa jednej z amerykańskich piosenek brzmią: „Nobody likes You when You are down and out”, czyli – nikt cię nie lubi, gdy jesteś zgnębiony i nieszczęśliwy. My na odwrót, nadal wierzymy w wyższość uciśnionych.

Joanna Podgórska

Paweł Walewski

 

ZAGROŻENIA BEZ RECEPTY              

Każda substancja chemiczna wprowadzona do organizmu wywołuje dobre i złe skutki. Z działaniami niepożądanymi trzeba się liczyć zawsze. Każdy lek może być potencjalnie groźny. Okazuje się, że nawet uchodzące za całkowicie naturalne i bezpieczne preparaty ziołowe mogą wywoływać reakcje uboczne. WHO prowadzi monitoring ciężkich powikłań powodowanych przez naturalne leki roślinne i notuje ich kilkaset rocznie. Przy czym są to tylko przypadki oficjalnie zgłoszone, gdy wdrożone zostały procedury śledcze. Preparaty roślinne mogą wchodzić w reakcje krzyżowe z innymi lekami, zwłaszcza z substancjami używanymi przez anestezjologów do znieczuleń.

 

Dziurawiec – nazywany najgroźniejszym z ziół. Połączony z działaniem promieni słonecznych wywołuje silne podrażnienia skóry. U osób stale go zażywających w przypadku konieczności przeprowadzenia znieczulenia może wystąpić przedłużony stan nieprzytomności i inne powikłania, w tym zagrażająca życiu hipotermia złośliwa. Ponadto dziurawiec wchodzi w interakcje z lekami antydepresyjnymi, przeciwpadaczkowymi i doustnymi środkami antykoncepcyjnymi.

 

Echinacea – wpływa na wzrost toksyczności barbituranów i nasila działanie paracetamolu, co jest groźne, bo – podobnie jak

 

Miłorząb japoński – wchodzi w reakcje z Aspiryną i paracetamolem.

 

Dong quai – ostatni krzyk mody w przypadłościach kobiecych – wchodzi w reakcję z lekami przeciwzakrzepowymi, co może spowodować samoistne krwawienia wewnątrzmaciczne.

 

Paracetamol – jest jednym z najpopularniejszych leków przyjmowanych w przypadku przeziębień i infekcji.

 

Preparaty przeciwkaszlowe, zawierające Ephedrę, nazywaną roślinną ecstasy – mogą powodować zaburzenia rytmu serca i krążenia mózgowego, gwałtowne wahania ciśnienia.

 

Waleriana – przyjmowana przez dłuższy czas lub w dużych dawkach może prowadzić do zaburzeń rytmu serca, silnych bólów głowy, stanów lękowych.

 

Żeń szeń – przedawkowany może spowodować biegunki, krwawienia, bóle głowy, wzrost ciśnienia i zaburzenia miesiączkowania.

 

Witaminy – zaszkodzić mogą głównie te rozpuszczalne w tłuszczach, czyli A, D, E. Nadużywane mogą doprowadzić do uszkodzenia wątroby, nerek, zaburzenia gospodarki wapniowej, a co za tym idzie zwiększonej kruchości kości.

 

Preparaty przeciwbólowe i przeciwprzeziębieniowe zawierające kwas acetylosalicylowy lub paracetamol łatwo nieświadomie przedawkować, bo występują w sprzedaży pod różnymi nazwami. Najczęstsze powikłanie to uszkodzenie śluzówki przewodu pokarmowego i krwawienia przez nie powodowane. Inne skutki to uszkodzenia wątroby i nerek.

 

 

 

 

www.o2.pl | Środa [01.04.2009, 07:36] 1 źródło

BRUKSELA: POLSKA SŁUŻBA ZDROWIA OSIĄGNĘŁA DNO

Brak funduszy, gigantyczne kolejki, przeterminowane leki - oto polskie realia.

Osiem miesięcy w kolejce do neurologa czy endokrynologa, pół roku oczekiwania na proste zabiegi diagnostyczne. Pacjenci z nowotworami muszą miesiącami czekać na operację. Czasem może być już na nią za późno - taki obraz polskiej opieki zdrowotnej wyłania się z opublikowanego w Brukseli rankingu dostępności służby zdrowia, w którym Polska zajęła dopiero... 25. miejsce wśród krajów europejskich. Gorsi od nas są tylko Rumuni, Bułgarzy i Portugalczycy.

Niezależni eksperci z Brukseli już drugi raz miażdżą polski system zdrowotny swoim werdyktem. Pod koniec zeszłego roku równie źle wypadliśmy w tzw. konsumenckim rankingu.

Wasi pacjenci zbyt długo czekają na wizytę u lekarza specjalisty, a także na operację. Ogromnym problemem jest również dostęp do nowych leków, a szczególnie do zaawansowanych terapii przeciwnowotworowych. Na drodze do postępu stoi niechęć kolejnych rządów do zwiększenia nakładów na służbę zdrowia - mówi Johan Hjertqvist, jeden z autorów raportu.

Według autorów dokumentu, najlepiej jest leczyć się w Danii, Niemczech i Finlandii. Rajem dla pacjentów jest Dania, a także Niemcy i Finlandia, gdzie nakłady na służbę zdrowia są nieporównywalnie większe niż w Polsce. AB

 

www.o2.pl | Środa [01.04.2009, 06:59] 1 źródło

NFZ TONIE W DŁUGACH

Ograniczy finansowanie zabiegów?

Część świadczeniodawców wciąż nie otrzymała zapłaty za ponadplanowe zabiegi w 2008 roku, dlatego - z powodu niższych wpływów - NFZ może

w ogóle nie płacić za nadwykonania, które powstaną w tym roku - donosi "Gazeta Prawna".

Na pieniądze czekają placówki m.in. z województw, świętokrzyskiego, lubuskiego czy warmińsko-mazurskiego. NFZ zapewnia, że rozliczy świadczenia, ale nie podaje, kiedy to nastąpi.

W sumie NFZ jest nam winien ponad 2 mln zł za wykonanie świadczeń ponad limity. Trudno jest nie przyjmować pacjentów, bo kończy się kontrakt, gdy np. wymagają oni szybkiego leczenia - mówi Henryk Izdebski, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych w SP ZOZ w Łukowie.

Przeciw NFZ toczy się kilkaset spraw sądowych o zapłatę nadwykonań z poprzednich lat. Placówki medyczne domagają się od Funduszu w sumie kilkuset milionów złotych. | AB

 

 

  www.onet.pl | 25.09.2008 r.

GRUŹLICA I HIV - "TYKAJĄCA BOMBA" Z POLSKICH SZPITALI

Dziennik "Polska" pisze, że w ściekach wypływających z Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych w Gdańsku wykryto wirusy HIV i wirusowego zapalenia wątroby, prątki gruźlicy, bakterie coli oraz dziesiątki innych wirusów i bakterii.

Szpitali, które nie mają skutecznych oczyszczalni ścieków, są w Polsce dziesiątki. Epidemiolodzy nie mają wątpliwości: To tykająca bomba biologiczna - alarmuje dziennik "Polska".

Od początku roku nie było miesiąca, aby przynajmniej w jednej sieci wodociągowej w Polsce nie wykryto bakterii coli. Wody nie wolno było pić w Pleszewie w Wielkopolsce, Baranowie Sandomierskim, Nisku czy w Korczynie na Podkarpaciu. Ale niebezpieczeństwo, że bakterie zatrują wodę w dużych miastach - jak Warszawa, Gdańsk czy Kraków - jest ogromne. Bo drobnoustroje opuszczają szpitale w ściekach i niezabite trafiają do rzek.

 

W Polsce nikt nie bada tego, co szpitale wypuszczają do kanalizacji. Nikt nawet nie pilnuje, czy przepisy w tej sprawie są przestrzegane. W Gdańsku skażenie odkryto przypadkowo - tylko dlatego, że Pomorskie Centrum Gruźlicy samo zleciło zbadanie swoich nieczystości.

Więcej na ten temat - w dzienniku "Polska".

 

 

www.o2.pl | Piątek, 12.09.2008 13:40

ZDROWIE:LEKI WWODZIEPITNEJ. PROBLEM JEST CORAZ POWAŻNIEJSZY

W amerykańskiej "kranówce" wykryto m.in. leki uspokajające, przeciwdrgawkowe oraz obniżające poziom cholesterolu.

Woda pitna w USA zawiera więcej leków niż dotychczas sądzono. Problem dotyczy 46 milionów Amerykanów - wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Associated Press.

 

Sytuacja ulega systematycznemu pogorszeniu. W podobnym badaniu wykonanym w marcu, wykryto że 41 milionów Amerykanów pije wodę, w której są chemikalia z leków.

 

Zdecydowana większość amerykańskich miast nie przeprowadziła testów wody pitnej na obecność leków. Osiem z nich - w tym Boston, Phoenix i Seattle - pomimo zwolnienia z testów, zdecydowało się na przeprowadzenie badań. Mieszkańcy mogli odetchnąć z ulgą. Leków w wodzie nie wykryto.

 

Nie sądzę, byśmy mogli odkryć cokolwiek złego w naszej wodzie, ponieważ pochodzi ona z pierwotnych źródeł. Chcieliśmy jednak uspokoić mieszkańców naszego miasta i wykonaliśmy testy - powiedział Andy Ryan, rzecznik władz Seattle.

 

Jakie substancje wykryto w ostatnich badaniach? Środki przeciwbólowe i przeciwzapalne, hormony, antybiotyki, leki przeciwdrgawkowe, uspokajające i regulujące ciśnienie - to najczęściej występujące w amerykańskiej kranówce farmaceutyki. Ich stężenie jest bardzo niskie - kilka części na miliard. Nie wiadomo jednak, jaki wpływ ma regularne i trwające całe życie narażanie ludzi na ich działanie. Zdaniem specjalistów konsekwencje mogą się ujawnić nawet w kolejnych pokoleniach.

 

W niektórych miastach woda pitna zawierała ponad 50 farmaceutyków. W Chicago znaleziono leki obniżające poziom cholesterolu oraz pochodne nikotyny. Ponad 18 milionów ludzi w południowej Kalifornii narażonych jest na nieświadome przyjmowanie leków uspokajających oraz przeciwdrgawkowych. W New Jersey 850 tysięcy mieszkańców pije wodę ze środkami przeciwdrgawkowymi i stabilizującymi nastrój (karbamazepiną) oraz przeciwzapalnymi.

 

Podawane codziennie nawet śladowe dawki leków, mogą uszkadzać komórki mózgu, wpływać na zachowanie, zaburzać gospodarkę hormonalną człowieka - powołuje się na badania naukowców agencja AP.

 

Testy laboratoryjne na komórkach ludzkich dowiodły, że nawet małe ilości niektórych lekarstw mogą przyspieszać wzrost nowotworów. Obecność antybiotyków w wodzie sprawia też, że bakterie uodporniają się na nie i do terapii potrzebne są większe dawki lub zupełnie nowe leki. Powodują one też m.in. deformację ciał ryb i uszkodzenia ich organów rozrodczych.

 

Jaką drogą leki dostają się do wody pitnej? Część jest wydalana przez ludzi, część pochodzi od zwierząt, którym podaje się środki pobudzające wzrost i chroniące przed chorobami. Pozostałe są wynikiem wysypywania nieużywanych lub przeterminowanych leków do toalet. Oczyszczalnie nie potrafią usunąć wszystkich substancji - część z nich trafia z powrotem do wodociągów.

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

"WPROST" nr 1/2/2009 (1357)

KONIEC SAMCÓW

Męska płeć jest zagrożona – alarmuje raport organizacji ekologicznej CHEM Trust. Wszystkiemu są winne chemiczne substancje zakłócające działanie hormonów płciowych. Samce ryb, płazów, gadów, ptaków, a także ssaków i ludzi tracą męskość.

Naukowcy donoszą o deformacjach i niedorozwoju męskich narządów płciowych niemal na całym świecie. Niektóre niedźwiedzie polarne rodzą się jako obojnaki – mają penisy i pochwy, a te, które pozostają stuprocentowymi samcami, mają mniejsze penisy i produkują mniej nasienia niż zwykle. Deformację jąder zaobserwowano u antylop eland w Afryce i większości jeleni wirginijskich w Ameryce Północnej. Dwie trzecie samców mulaka, krewnego jelenia z Alaski, ma nietypowe rogi i wnętrostwo, czyli jądra umieszczone poza moszną.

 

Szczególnie narażone na oddziaływanie zanieczyszczeń są ryby. W brzuchach samców ryb w brytyjskich rzekach jest znajdowana ikra. Dzieje się tak z powodu żeńskich hormonów zawartych w pigułkach i plastrach antykoncepcyjnych, których pozostałości nie są eliminowane przez oczyszczalnie ścieków. Białuchy i orki w wodach skażonych polichlorowanymi bifenolami (PCB) słabo się rozmnażają, te same kłopoty mają delfiny, foki i morskie wydry.

Na rolniczych terenach Florydy 40 proc. samców ropuchy agi zmienia się w hermafrodyty. Aligatory narażone na działanie środków ochrony roślin mają mniej testosteronu, zdeformowane jądra, niewielkie penisy i nie są w stanie się rozmnażać.

Bieliki amerykańskie w ogóle się nie rozmnażają w mocno zanieczyszczonych rejonach. Na południu Anglii szpaki, które żywią się robakami w pobliżu oczyszczalni ścieków, mają zmienione mózgi i śpiewają w nietypowy sposób.

– Niektóre zanieczyszczenia najbardziej wpływają na męską część populacji, gdyż przypominają estrogeny (żeńskie hormony), inne blokują działanie androgenów (męskich hormonów).  Pod wpływem tych substancji zachodzi feminizacja albo demaskulinizacja. Właściwy poziom testosteronu jest warunkiem prawidłowego rozwoju jąder. Jeśli ten warunek nie jest spełniony, spada szansa na potomstwo – mówi „Wprost" Gwynne Lyons, autorka raportu.

Niektóre związki,  zwykle niegroźne, gdy wejdą w reakcję z innymi substancjami, tworzą koktajl będący skuteczną męską antykoncepcją. Prawdopodobnie także samice cierpią z powodu chemikaliów zaburzających równowagę hormonalną, ale do tej pory zauważono ten problem jedynie u fok. − Skala feminizacji samców zależy od rejonu, poziomu skażenia, a także genów. U osobników pochodzących z chowu wsobnego łatwiej dochodzi do zaburzeń − mówi  „Wprost" prof. Charles Tyler z University of Exeter. Zaburzenia hormonalne powodowane przez skażenie środowiska dotykają także ludzi. Na co dzień mamy kontakt z tysiącami syntetycznych substancji, pozostałościami pestycydów, ftalanami wchodzącymi w skład opakowań żywności, kosmetyków i polichlorowanymi bifenolami, których stosowanie jest co prawda zakazane, ale pozostałości PCB wciąż się znajdują w środowisku.

 

Ciężarne kobiety, w których organizmach stwierdzono wysoki poziom zanieczyszczeń, częściej rodzą córki niż synów – wynika z badań  Arctic Monitoring and Assessment Programme. Zwykle na 100 dziewczynek rodzi się 106 chłopców. W niektórych rejonach Rosji, Kanady i Grenlandii rodzi się dziś jednak dwukrotnie więcej dziewczynek niż chłopców. W jednej z grenlandzkich wiosek od pewnego czasu dzieci płci męskiej w ogóle nie przychodzą na świat.

 

Szybko wzrasta liczba bezpłodnych mężczyzn. Zawartość plemników w męskim nasieniu zmniejszyła się prawie dwukrotnie w ciągu ostatnich 50 lat (ze 150 mln/ml do 60 mln/ml). Nadal brakuje badań, które jednoznacznie wskazałyby przyczynę  tego zjawiska.

Ewa Nieckuła

 

http://www.hydropure.com.pl/informacje/czy_woda_pitna_moze_byc_trujaca

Polska należy w Europie do państw o najdalej posuniętej degradacji środowiska. Zaniedbania kolejnych rządów w Polsce powojennej doprowadziły do tego, że obecnie nie mamy praktycznie w ogóle wód I-szej klasy czystości (1% w roku 2000), które jako jedyne mogą być surowcem do produkcji wody pitnej w zakładach wodociągowych. Bowiem tylko z takiego surowca da się wyprodukować czystą, zdrową i bezpieczną wodę pitną. Z powodu braku wód I-szej klasy, ale także II-giej klasy czystości (6% w 2000 roku) zmuszeni jesteśmy przerabiać do picia ścieki w postaci wód III-ciej klasy (33% w 2000 roku) oraz wód pozaklasowych (60% w 2000 roku). Nie można się zatem dziwić, że w 1 litrze dzisiejszej wody kranowej mamy ponad 1 000 mg związków chemicznych, których nie da się z niej usunąć żadną z tradycyjnych metod.

 

Otóż to, Wisła - główne źródło wody pitnej dla Warszawiaków posiada od wielu, wielu lat wodę pozaklasową. Przez środek tego pięknego miasta płynie sobie po prostu największy polski ściek.

 

Nikogo zatem nie zdziwi, że produkowana z takiego "żuru" woda nie może nadawać się do picia. Wrażliwi ludzie nie mogą się w niej nawet kąpać, czego dowodem są istoty wrażliwe z definicji - dzieci. O tym wiadomo już dawno i oficjalnie - zabrania się wręcz kąpieli niemowląt i małych dzieci w warszawskiej kranówie.

 

Wisłą spływa rocznie między innymi około 175 ton ołowiu, 50 ton rtęci i 14 ton kadmu.

 

Nie inaczej ma się w Zbiorniku Zegrzyńskim, drugim "źródełku" wody pitnej dla Warszawa. Tutaj woda jest również pozaklasowa.

 

Ponieważ surowiec dostarczany zakładom wodociągowym jest tak tragiczny, stąd musi być poddany brutalnym procesom rewitalizacji, a to z kolei nie pozostaje bez wpływu na finalną jakość wody opuszczającej bramy tych zakładów.

 

Woda pitna w Warszawie zawiera do 110!!! razy większe stężenie chlorowanych węglowodanów, do 60 razy większe stężenie chlorobenzenów i do 50 razy większe stężenie chlorofenoli niż zezwala na to norma. Aktywny chlor używany do dezynfekcji wody surowej może wytworzyć w wyniku reakcji chemicznych ponad 250 (!!!) toksycznych i mutagennych chloropochodnych substancji.

 

Kolejną tragiczną sprawą jest fakt, że liczba organicznych związków chemicznych normowanych w Polsce w wodzie do picia jest znikoma. Natomiast liczba toksycznych związków chemicznych organicznych, które nie podlegają żadnej normie sięga tysięcy.

 

Dzisiaj nasze śmietniki wyglądają inaczej - era plastików z rakotwórczym polichlorkiem winylu, trujące baterie i akumulatory, farby i lakiery, lekarstwa i inne odpady szpitalne, popioły z pieców węglowych itd., itp. Nie ma sensu wymieniać tutaj wszystkiego, bo tak naprawdę to wszystko co produkujemy w fabrykach chemicznych, prędzej czy później wyląduje na śmietnikach. Nie zapominajmy również, że oprócz omawianych tutaj odcieków ze śmietnisk, do rzek dostają się bezpośrednio ścieki komunalne, przemysłowe oraz rolnicze (nawozy i pestycydy).

 

"Ryby w Tamizie nie potrzebują operacji zmiany płci. Na zlecenie BBC wykonano badania dowodzące, że same zmieniają płeć - na żeńską. Wody tej rzeki skażono bowiem żeńskim hormonem. Wszystkiemu winne są pigułki antykoncepcyjne z silną dawką estrogenu, który wraz z moczem przedostaje się do rzeki. Najgorsze jest to, że skażenie może mieć wpływ na rozrodczość Anglików. 1/3 wody pitnej w Wielkiej Brytanii pochodzi z rzek."

 

Artykuł tej treści pojawił się około pół roku temu w gazetach angielskich, a w ostatnich miesiącach pokazał się w kilku czasopismach w Polsce. Tylko wiedzieć należy, że opisany w powyższym artykule problem nie dotyczy wyłącznie Wielkiej Brytanii. Ten problem mamy wszyscy, bo również w innych krajach (nie wykluczając Polski) spożywane są pigułki antykoncepcyjne. Podobne badania przeprowadzono w 2001 roku w Niemczech - tam stwierdza się takie dawki antybiotyków w wodach kranowych (ich źródłem są również lekarstwa aplikowane tysiącom pacjentów), że zdrowi ludzie spożywający taką wodę stają się na pewne antybiotyki odporni.

 

Nasze polskie rzeki należą do najbardziej skażonych w Europie. Roi się w nich od trujących związków chemicznych, w tym również rakotwórczych. W krajach zachodnich już od dawna przestrzega się ludzi przed wodą z kranu, która nie nadaje się do picia. Tam już od wielu lat obywatele wiedzą, że ponad 80% współczesnych chorób ma bezpośredni związek z jakością wody pitnej. Tam już od dawna wiadomo, że w chwili obecnej istnieje tylko jeden sposób na usunięcie chemii z wody pitnej - osmoza odwrócona. Cieszmy się zatem, że urządzenia osmotyczne zdobywają u nas w Polsce coraz więcej zwolenników, szczególnie, że są one coraz tańsze.

 

www.o2.pl | Poniedziałek [20.04.2009, 17:32] 1 źródło

AMERYKANIE PIJĄ WODĘ SKAŻONĄ LEKAMI

Ponad 1000 ton farmaceutyków w rzekach i jeziorach.

Najnowszy odkryty przypadek skażenia wody pitnej lekami to zatrucie rzeki Delaware kodeiną (narkotyk, silny lek przeciwbólowy) wyrzucaną przez leżącą nad nią fabrykę farmaceutyków. Wysoki poziom kodeiny odkryto w oczyszczalni Wilmington.

Śledztwo w tej sprawie poprowadziła agencja Associated Press. W jej wyniku otrzymano liczbę ponad 1000 ton farmaceutyków rozpuszczonych w wodach śródlądowych Stanów Zjednoczonych. W badaniach pojawiają się setki środków chemicznych, w największej ilości lit ze środków uspokajających, nitrogliceryna z leków nasercowych i miedź ze środków antykoncepcyjnych.

Badanie szczegółowe zanieczyszczenia lekami jest utrudnione, uważa agencja prasowa, bo amerykańskie władze badają skażenia głównie pod kątem przemysłowym i wartość 1000 ton jest sporo zaniżona.

Uwzględniając dostępne dane, liczbę Amerykanów którzy w kranach mają wodę skażoną lekami można oszacować na co najmniej 51 mln - podaje "AP". |JS

 

www.o2.pl | Poniedziałek [19.01.2009, 11:28] 1 źródło

ZANIECZYSZCZONE RZEKI ZMIENIAJĄ PŁEĆ RYB

Trujące chemikalia powodem bezpłodności.

Do takich wniosków doszli naukowcy po trzech latach studiów prowadzonych na uniwersytetach Exeter i Brunel. Przebadano próbki z 30 zbiorników wodnych i ponad 1500 ryb.

W zanieczyszczonych rzekach odkryto chemikalia zwane antyandrogenami, które mogą pochodzić od pestycydów, ścieków przemysłowych lub farmaceutyków.

Ich działanie jest bardzo niebezpieczne. Substancje mogą blokować męskie hormony płciowe, takie jak testosteron.

Może być wiele powodów wzrostu problemów z płodnością u ludzi, ale te wyniki mogłyby ujawnić kolejny, wcześniej nieznany czynnik - powiedział zaangażowany w badania profesor Charles Tyler z Uniwersytetu w Exeter.

Zaobserwowano też, że ryby płci męskiej, pod wpływem antyandrogenów zmieniają się w ryby płci żeńskiej. | AH

 

 

"ANGORA" nr 25.18.06.2006 r.

PRZYCZYNĄ SPADKU URODZEŃ NIE JEST BIEDA, lecz skażenieśrodowiskatwierdzą członkowie zespołu badawczego przy Ministerstwie Nauki. Świadczy o tym m.in. rosnąca liczba przypadków bezpłodności i patologii ciąży. – W okresiepowojennym sytuacja ekonomiczna społeczeństwa była znacznie trudniejsza nobecnie, a pomimo tego następował szybki wzrost demograficzny – argumentują naukowcy.

B.M. i Z.N.

 

www.o2.pl | Wtorek [28.04.2009, 17:48] 1 źródło

PONAD 2,5 MLN POLAKÓW MA PROBLEM Z EREKCJĄ

To ponad milion więcej niż 10 lat temu.

Erekcja jest czułym barometrem ogólnego stanu zdrowia. Jej zaburzenia są pewną konsekwencją pogarszania się naszego zdrowia. Jeśli cokolwiek złego się dzieje, warto temu przeciwdziałać, zgłaszając się do lekarza - powiedział wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej dr Andrzej Depko.

 

Według seksuologa Polacy jedzą zbyt tłusto jedzą, palą, piją i rzadko uprawiają seks. Do tego za dużo pracują.

 

Jak udowadniają lekarze, zaburzenia erekcji mogą być pierwszym sygnałem choroby wieńcowej, nadciśnienia, cukrzycy, depresji, ale także wynikiem przyjmowania nadmiaru leków, np. na chorobę wrzodową.

 

Ale problem paradoksalnie dotyka nie tylko mężczyzn. Kobiety widząc, że ich partner nie ma ochoty na współżycie, przyjmują często, że nie są już atrakcyjne, bądź są zdradzane. Może

to być jednak wynik złego stanu zdrowia. Szkopuł jednak w tym, że tylko 30 procent polskich par rozmawia o swoich seksualnych problemach. | G

 

 

"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.: Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

 

www.o2.pl | Środa [10.12.2008, 08:22] |

OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN

Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

 

 

http://www.hydropure.com.pl/informacje/czy_woda_pitna_moze_byc_trujaca

Rolnikom bardzo opłaca się sypać na pola nawozy sztuczne oraz trujące pestycydy. Producenci żywności dużo zarabiają, dodając do niej konserwanty przedłużające jej trwałość. Producenci i handlowcy wód mineralnych zbijają niezłą kasę sprzedając zwykłą wodę kranową. Lekarze nie protestują kiedy rośnie liczba chorych, bowiem to chorzy ludzie, a nie zdrowi, dają im pracę. Producenci lekarstw i aptekarze zarabiają więcej, gdy przybywa im ciągle klienteli. Czy widzisz, że żaden sektor produkcji żywności i innych dóbr oraz służba zdrowia nie są zainteresowane zapobieganiem chorobom oraz przedłużaniem życia Polaków?

 

 

TZW. LECZNICTWO (JAKI JEST BILANS, KOSZTY (W TYM EDUKOWANIA PRZYSZŁYCH TZW. LEKARZY, PIELĘGNIAREK), SKUTKI, KORZYŚCI, SENS TZW. LECZENIA)...

Może jednak ekonomiczne, ekologiczne, rozsądne (całościowo – licząc wszystko) - racjonalne, naprawdę prozdrowotne - podejście?

 

 

 

 

Odwlekanie zagłady jest niemoralne (niezgodne z tradycją; to brak poszanowania dla trudu innych)!!!...

Trzeba więc kontynuować:

 

„NEWSWEEK” 09.02.2003 r.

NIEBEZPIECZNEŻNIWA

(...) Ekologów bardziej niepokoi trzebienie lasów tropikalnych południowo-wschodniej Azji, nazywanych – ze względu na zróżnicowanie tamtejszej flory i fauny – płucami ziemi. Nizinne obszary leśne Indonezji ulegają systematycznej degradacji na skutek niszczycielskiej działalności „gangów”, złożonych ze skorumpowanych oficerów wojska, potentatów przemysłu drzewnego i przedstawicieli międzynarodowych korporacji. Przy obecnym tempie wyrębu lasy na Sumatrze znikną z powierzchni ziemi do 2005 r., a w Kalimantanie (prowincji Borneo) do 2010 r. (...)

Około 40 proc. drewna sprowadzanego do Chin pochodzi z nielegalnego wyrębu.

Brook Larmer, Alexandra A. Seno

 

„PRZEGLĄD” 20.12.2005 r.

AGONIA AMAZONII

(...) Zdaniem ekspertów, jeśli wylesieniu ulegnie 40% zielonych płuc Ziemi, nic już nie powstrzyma procesu stepowienia. Wtedy dżungli amazońskiej nie uda się uratować. Konsekwencje dla klimatu planety okażą się katastrofalne. (...)

Marek Karolkiewicz

 

www.onet.pl | (Rzeczpospolita, dd/20.08.2008, godz. 09:10) |

WYŚCIG DO ZŁÓŻ ROPY I GAZU W AMAZONII

Rozpoczął się wyścig do kolejnych złóż ropy i gazu. W ostatnich dziewiczych lasach Ameryki Południowej wyrosną lada chwila platformy wiertnicze i powstanie sieć dróg. Zagrożeni są rdzenni mieszkańcy tych ziem oraz wiele gatunków zwierząt - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Firmie naftowej działkę w puszczy amazońskiej wynajmę – takiej treści ogłoszenia upubliczniły rządy Boliwii, Kolumbii, Peru i Brazylii. Cztery państwa, w granicach których leżą złoża ropy w zachodniej Amazonii, podzieliły swoje zasoby na 180 działek zajmujących obszar ponaddwukrotnie większy niż Polska. Do pośpiechu w rozdziale terenów ropo- i gazonośnych leżących w dziewiczych lasach skłonił je obecny kryzys naftowy oraz to, że stawką jest kilka miliardów baryłek ropy. Aż 35 firm naftowych stara się o dzierżawę tych terenów. Raport obnażający kulisy wyścigu po południowoamerykańskie płynne złoto opublikowało naukowe pismo "PLoS ONE".

 

W Ekwadorze i Peru działki roponośne zajmują już ponad dwie trzecie puszczy amazońskiej. W Boliwii i zachodniej Brazylii ich powierzchnia jest nieco mniejsza, ale państwa te czynią zabiegi, by szybko wzrosła. O tym, jak prędko postępuje ten proces, świadczy przypadek Peru, gdzie jeszcze w 2004 r. obszary przeznaczone pod wydobycie ropy stanowiły zaledwie 15 proc. lasów tropikalnych, dziś – aż 72 proc.

 

Wschodnia część Amazonii, zwłaszcza należąca do Brazylii, zdołała boleśnie odczuć ciężar wydobycia ropy. Tam puszcza już dawno przestała być dziewicza głównie z powodu wyrębu dużych połaci lasu pod platformy wiertnicze i sieć dróg.

 

- Ropa pozostanie pod ziemią, jeśli co roku dostaniemy 350 mln USD – mówi prezydent Ekwadoru. Kto miałby zapłacić? Społeczność międzynarodowa pragnąca ocalenia lasów amazońskich. Propozycję Ekwadoru, którego 45 proc. dochodów pochodzi z ropy i gazu ziemnego, poważnie rozważają rządy Niemiec, Hiszpanii i Włoch.

 

Temu planowi przyklaskują również organizacje ekologiczne z Save America's Forests na czele, które uważają go za jedyny sposób ocalenia Amazonii.

Więcej w "Rzeczpospolitej".

 

http://www.klimatdlaziemi.pl/

WYRĄB LASÓW TROPIKALNYCH

W wielu ubogich krajach Afryki, Azji i Ameryki Południowej lasy tropikalne są wycinane w zastraszającym tempie. Co 3 lata na świecie znikają lasy tropikalne o powierzchni Polski. Przewiduje się, że w Nigerii niekontrolowany wyrąb lasów tropikalnych doprowadzi do tego, że w 2010 roku, czyli już za 3 lata, w całym kraju nie będzie już ani jednego lasu. Na co dzień wyrębem lasów zajmuje się tam aż 70% mieszkańców, dla których często karczowanie lasów jest głównym źródłem dochodów. 60% wyciętych drzew przeznacza się na opał, karczuje się też pola pod nowe uprawy i pastwiska.

 

Uboga gleba lasów tropikalnych nie nadaje się do celów rolniczych i hodowlanych. W Amazonii, aby wyżywić jedną krowę, trzeba wykarczować na pastwiska prawie 7 hektarów lasu. Pola założone na takich terenach po 2-3 latach przestają dawać plony, po czym trzeba karczować las na nowe pole. Na wylesionych gruntach woda spływa bez przeszkód, unosząc ze sobą bryły ziemi i powodując osuwanie się terenu. W Azji Bangladesz jest regularnie pustoszony przez powodzie, gdyż ogołocono z lasów ściany Himalajów.

 

Konsekwencje mogą być dramatyczne. Wycinając lasy lokalne społeczności podcinają w ten sposób gałąź, na której siedzą. Jezioro Czad, będące rezerwuarem wody dla ponad 20 milionów ludzi, w wyniku nieracjonalnej gospodarki wodą, pustynnienia i burz piaskowych w połączeniu w ocieplaniem się klimatu, skurczyło się z 22 tysięcy kilometrów kwadratowych w 1960 roku do zaledwie 1,5 tysiąca km2 w 2000 roku. Jeśli nic nie uda się zrobić to przestanie ono istnieć już w ciągu kilkunastu lat, a wówczas z braku wody mogą zginąć miliony ludzi.

 

Lokalne społeczności niestety zazwyczaj koncentrują się na bieżących potrzebach, często nawet nie uświadamiając sobie konsekwencji swojego postępowania.

 

„WPROST’ nr 8, 26.02.2006 r.

ŚMIERĆ W BŁOCIE

Zaledwie 57 osób z około dwóch tysięcy udało się uratować spod lawiny błotnej, która zeszła na wioskę na filipińskiej wyspie Layte... zabitych może być znacznie więcej... Eksperci twierdzą, że do katastrofy mogło doprowadzić nielegalne wycinanie lasów... Niemal identyczne tragedie wydarzyły się w 2004 r. (1500 ofiar) i pod koniec 2003 r. (160 ofiar). W 1991 r. również na wyspie Layte pod lawiną błota zginęło ponad 5 tys. osób. | (AJ)

 

www.o2.pl | Piątek [23.01.2009, 09:06] 1 źródło

PRZEZ OCIEPLENIE WYGINĄ DRZEWA?

Zmiany klimatu zabijają przyrodę na zachodzie USA.

Według amerykańskich naukowców, wiele gatunków drzew wymiera dwa razy szybciej, niż miało to miejsce 30 lat temu - donosi "The Guardian".

Na skutek globalnego ocieplenia drzewa stały się bardziej wrażliwe. Zdaniem ekologów, którzy zbadali lasy północno-zachodniego Pacyfiku, Kalifornii i Kolumbii Brytyjskiej, zmiany te mogą poważnie zakłócić równowagę w przyrodzie i przyczynić się do jeszcze szybszych zmian klimatu.

Jak tłumaczą, wyższe temperatury sprawiają, że drzewa mają mniej wody. Dodatkowo, lasy pochłaniają zdecydowanie mniej dwutlenku węgla. W zamian za to emitują więcej gazów cieplarnianych.

Ekolodzy zauważyli, że zbyt duża ilość dwutlenku węgla szkodzi przede wszystkim lasom iglastym. Ale globalne ocieplenie dotyka też inne gatunki drzew.

Ocieplenie klimatu to poważne zagrożenie. Długie lato i brak zimy przyczynia się do większej ilości owadów i chorób, które atakują rośliny - mówi w "The Guardian" Phillip van Mantgem z amerykańskiej organizacji Geological Survey (USGS). | AH

 

 

Oceany pochłaniają 2 miliardy ton CO2 więcej niż emitują, rośliny i gleba 1,3 miliarda ton więcej niż emitują (wcześniej - przed wycięciem większości drzew i urbanizacją - dużo więcej). Nasza emisja stanowi stałą nadwyżkę, gromadzącą się w atmosferze, co widać w danych pomiarowych wykazujących stały wzrost stężenia CO2.

 

 

Opisane powyżej postępowanie, wywołujące zdumienie, niedowierzanie, szok, NICZYM NIE RÓŻNI SIĘ od postępowania innych debili, psychopatów; kanalii, np. rabunkowej eksploatacji i spalania ropy, węgla, zanieczyszczania powietrza, wód, gleby; ZATRUWANIA, PRZYCZYNIANIA DO CHORÓB, ZABIJANIA, POPEŁNIANIA SAMOBÓJSTWA, PRZYCZYNIANIA DO DEGENERACJI, ZAGŁADY ŻYCIA!!!

 

 

"ANGORA: ANGORA" nr 25.18.06.2006 r.

GINĄCA PRZYRODA EUROPY

Ponad połowa europejskich gatunków

roślin i zwierząt oraz siedlisk, w których one żyją,

jest źle chroniona i zagrożona wyginięciem.

Tak wynika z najnowszego raportu

światowego Funduszu na rzecz Przyrody

(WWF). Na podstawie zgromadzonych informacji

specjaliści obliczyli, że możemy

bezpowrotnie utracić 52% ryb słodkowodnych,

42% ssaków oraz 45% gadów i motyli.

Na liście znalazły się (występujące także

na terenach Polski) drapieżniki: niedźwiedzie

brunatne, wilki i rysie.

Niestety, główną winą za niszczenie natury

obarczany jest człowiek i jego działalność,

a w szczególności: odwadnianie gleby,

nadmierne używanieśrodków

owadobójczych i nawozów sztucznych w rolnictwie,

kłusownictwo, a także urbanizacja,

czyli rozwój i rozbudowa miast na terenach

jeszcze niedawno należących do przedstawicieli

dzikiej przyrody i stanowiących ich

naturalne środowisko.

Unia Europejska, co prawda, dysponuje

odpowiednimi przepisami prawa zapewniającymi

ochronę fauny i flory, ale stosowanie

go w praktyce nie zawsze jest skuteczne.

Oz na podst. www.interia.pl

 

„PRZEGLĄD” nr 26, 03.07.2005 r.

EKOLOGIA I PRZEGLĄD

(...) Podczas Konferencji Stron Konwencji o Bioróżnorodności, która odbyła się na początku roku w Kuala Lumpur, naukowcy doszli do wniosku, że w wyniku zmian klimatu i niszczenia środowiska naturalnego z powierzchni ziemi zniknie aż 34 tys. gatunków roślin i 5 tys. gatunków zwierząt. Jeszcze bardziej pesymistyczny był magazyn „Nature”, który napisał o milionie gatunków skazanych na wymarcie! Możemy więc być świadkami wyginięcia jednej trzeciej lub nawet połowy gatunków flory i fauny. (...)

Joanna Tańska

 

„PRZEGLĄD” nr 28, 17.07.2005 r.

RAJ W NIEBEZPIECZEŃSTWIE

(...) W ciągu ostatnich 50 lat wymarła połowa gatunków zwierząt i roślin występujących na Ziemi. Zdaniem naukowców to dopiero początek.

(...) Ciągnący się wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża atlantycki las deszczowy zajmuje obecnie 13% terytorium Brazylii (zachowało się tylko 7% stanu pierwotnego).

(...) Żyjące na Madagaskaże naczelne są uważane za najbardziej zagrożone wymarciem. Według naukowców, na wyspie wyginęło już 90% pierwotnej roślinności. Ponad 50 gatunków lemurów dożywa kresu swych dni.

(...) Z naturalnych lasów w południowo-zachodniej Australii zachowało się do dnia dzisiejszego zaledwie 10% stanu pierwotnego.

Aleksandra Zborowska

 

www.wp.pl | 22.10.2008 r.

MASOWE WYMIERANIE GATUNKÓW

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara są zdania, że w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat z powierzchni Ziemi zniknie około 50 proc. gatunków roślin i zwierząt. Naukowcy twierdzą, że na skutek zmian ekologicznych nasza planeta stanęła w obliczu wielkiego wymierania, przypominającego to, które 65 mln lat temu, po uderzeniu w Ziemię meteorytu, unicestwiło dinozaury.

 

"Obecne wymieranie to skutek działalności człowieka - zabetonowania planety, produkowania zanieczyszczeń i robienia wielu innych rzeczy" - mówi współautor badań Bradley J. Cardinale z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. - "Ziemia może stracić nawet połowę gatunków w ciągu naszego życia. Chcemy wiedzieć, które z nich zasługują na najwyższy priorytet ochrony".

 

Najnowsze badania dowodzą, że system ekologiczny, w którym jest mniej gatunków roślin, produkuje mniejszą ilość biomasy. Mniej biomasy oznacza, że mniej dwutlenku węgla zostanie przechwycone z atmosfery i mniej tlenu zostanie wytworzone. Wpłynie to też na załamanie łańcuchów pokarmowych, ponieważ mniej pokarmu będą miały zwierzęta roślinożerne.

(PAP) krx/ tot/

 

www.interia.pl | Poniedziałek, 27.10.2008 r., (06:21)

NAJWIĘKSZA ZAGŁADA OD CZASÓW DINOZAURÓW

Człowiek jest odpowiedzialny za największą zagładę gatunków od czasów wyginięcia dinozaurów. W ciągu ostatnich 35 lat biodywersyfikacja zmniejszyła się o 35 proc., jak wykazują najnowsze badania - czytamy w dzienniku "Polska".

 

Autorzy ostrzegają, że bezwzględna eksploatacja środowiska naturalnego przez ludzkość tworzy niemożliwy do utrzymania "dług ekologiczny".

 

- To destrukcja na wielką skalę. Jeżeli nie podejmiemy jakichś naprawdę drastycznych kroków i decyzji politycznych, to tempo strat będzie tylko rosło - mówi profesor Kerry Turner, dyrektor departamentu nauk ekologicznych na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.

 

Dla przykładu niszczenie lasów tropikalnych w celu pozyskania tarcicy może przynieść krótkoterminowe zyski producentom drewna, ale zagładzie ulega źródło, z którego, gdyby je zostawić w spokoju, cała planeta mogłaby czerpać w nieskończoność.

 

W maju konferencja ONZ na temat biodywersyfikacji ostrzegła, że niszczenie żywych zasobów naturalnych - w tempie czterech gatunków w ciągu godziny - będzie do 2010 roku kosztować około 440 mln funtów, a w 2050 roku sięgnie 11 mld funtów.

 

Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć.

 

Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety. - Wchodzimy w fazę masowej zagłady gatunków, która nie ma precedensu od milionów lat. Nasze konsumpcyjne społeczeństwo po prostu odmawia przyjęcia tego do wiadomości - mówi Tony Juniper, działacz ekologiczny i były dyrektor organizacji Friend of the Earth.

Źródło informacji: INTERIA.PL/Polska

 

 

www.o2.pl | Piątek [16.01.2009, 17:26] 4 źródła

OCIEPLENIE KLIMATU SPRZYJA EPIDEMIOM

Przykładem może być Belgia, która w 2007 roku "zaraziła" swoich sąsiadów nefropatią.

Wirus Puumala, wywołujący nefropatię, rozniosły nornice rude. A stało się tak dzięki ociepleniu klimatu.

Nornice żywią się głównie nasionami. Coraz cieplejsze lato i mniej mroźne zimy powodują, że gryzonie mają pod dostatkiem pożywienia i ich populacja rośnie. Ponieważ nornice żyją w sąsiedztwie osiedli mieszkalnych, o zarażenie nietrudno - tłumaczy dr Jan Clement z wydziału Mikrobiologii i Immunologii Uniwersytetu w Lowanium.

Zanalizował on ponad 2000 przypadków nefropatii u belgijskich pacjentów. Wedle jego ustaleń apogeum zapadalności na tę chorobę miało miejsce w latach 2005-2007. W tym samym czasie zapadalność na nefropatię rozszerzyła się na kraje sąsiadujące z Belgią: Holandię, Luksemburg, Francję i Niemcy.

Objawami nefropati są m.in. nadciśnienie, choroby nerek i krwiomocz. AB

 

www.o2.pl | Piątek [20.03.2009, 10:38] 4 źródła

GROZI NAM EPIDEMIA GŁODU?

Groźna plaga niszczy zbiory pszenicy na świecie.

Zarodniki rdzy źdźbłowej, która pojawiła się w Ugandzie w 1999 roku, przenosi na duże odległości wiatr. Epidemia zniszczyła już zbiory w Etiopii i Kenii oraz Jemenie. Teraz dotarła z Afryki do Iranu.

Według biologów epidemia może zaatakować zboża w Azji Środkowej i w Indiach. Zagrożone jest już około 80 procent upraw w Azji i Afryce, m.in. w Afganistanie, Pakistanie, Turkmenistanie, Uzbekistanie i Kazachstanie.

To zagłada dla producentów chleba pszennego na całym świecie. Wcześniej lub później dotrze do Ameryki Północnej, Europy, Australii i Ameryki Południowej - powiedział Norman Ernest Borlaug, laureat Nagrody Nobla, który zapoczątkował tzw. zieloną rewolucję w krajach Trzeciego Świata.

 

Rdze są pasożytami, które na częściach nadziemnych roślin wytwarzają skupienia zarodników - plamy o rdzawym lub żółtym zabarwieniu. Pochodzące z nich ziarno jest bardzo niskiej jakości. | TM

 

[To są skutki upraw monokulturowych, wylesiania, co umożliwia łatwe przenoszenie plag. – red.]

 

www.o2.pl | Środa [08.04.2009, 20:31] 2 źródła

MOŻE ZABRAKNĄĆ CZEKOLADY

Grzyb zagraża brazylijskim uprawom kakaowca.

Za rok na Wielkanoc w sklepach może już nie być czekoladowych króliczków. Chrześcijańskiego symbolu odrodzenia, jajek, wykonanych z kakaowej masy, w króliczym koszyczku też może nie być. Za ewentualny kryzys na rynku czekolady odpowiadać będzie grzybica.

 

Moniliophthora roreri oraz Crinipellis perniciosa już od kilku lat pustoszą uprawy kakaowca w Ameryce Środkowej i Południowej. Grzyby atakują wszystkie części kakaowca, a zaatakowane grzybem owoce stają się czarne. Zaatakowane przez pierwszego grzyba kakaowce wyglądają jak pokryte szronem. Drugi grzyb objawia się naroślami przypominającymi miotłę (stąd angielska nazwa witches broom - miotła czarownicy) - czytamy na serwisie "biolog.pl".

 

Najnowszym zagrożeniem jest wirus CSSV (wirus spuchniętej łodygi kakaowca). Jest on dużo groźniejszy i, niestety, atakuje w Afryce Zachodniej. Choć kakao pochodzi z Ameryki Południowej, 70 proc. upraw jest właśnie w Afryce. Tegoroczne światowe uprawy zmniejszą się o prawdopodobnie o jedną trzecią.

 

Coraz częściej kakao uprawia się jako monokulturę. To ułatwia przenoszenie się chorób. Drzewka rosną w rejonach coraz częściej dotykanych przez suszę. Brak wody dodatkowo je osłabia - tłumaczy Paul Hadley z uniwersytetu w brytyjskim Reading.

 

Sprawa CSSV stała się na tyle paląca, że za powstrzymanie wirusa wzięli się genetycy. Rozpoczęto niedawno przyśpieszone badania nad genomem kakaowca.

 

Poznając mapę genów rośliny będzie można zaszczepić ją skutecznie przed atakiem CSSV. Nim to się stanie jedyną formą obrony jest wycinanie milionów zdrowych drzewek, by stworzyć zaporę między chorymi a zdrowymi uprawami - czytamy w "New Scientist". | JS

 

www.o2.pl | Wtorek [17.02.2009, 22:24] 3 źródła

LUDZKOŚĆ BĘDZIE GŁODOWAĆ, BO WYMIERAJĄ PSZCZOŁY

A bez tych owadów nie będzie można zapylić wielu upraw.

Naukowcy alarmują. Pszczoły wymierają na całym świecie. Dla ludzkości oznacza to jedno - głód. A to dlatego, że jedną trzecią naszego pożywienia jemy właśnie dzięki pszczołom, które zapylają rośliny.

Za zbliżającą się zagładę całej populacji pszczół odpowiadają w równym stopniu infekcje bakteryjne, brak pożywienia, pestycydy i błędy w hodowli. Ale za osłabienie ich organizmów odpowiada jednak roznoszona przez roztocza warroza - donosi magazyn "New Scientist".

 

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii zginęła jedna trzecia pszczół. We Włoszech zginęła prawie połowa. Epidemia przeszła nad Europą i pierwsze doniesienia o śmierci pszczół dochodzą z Indii i Chin.

 

Warroza powoduje podatność na ataki wirusów. Jedynym kontynentem wolnym od roztocza "Varroa destructor" jest na razie Australia. Rozwiązaniem problemu wymierania kolonii zajmują się naukowcy z 36 państw, pracujący nad projektem COLOSS.

 

Bez pieniędzy nie będziemy wstanie niczego zrobić. W tej chwili nie możemy nawet ocenić sytuacji jaka panuje w koloniach w Europie, nie mówiąc już o całym świecie - martwi się Peter Neumann ze szwajcarskiego oddziału COLOSSa w Brnie. J

 

 

 

 

EKONOMIA RACJONALNAnie jest trudna, gdyż jest logiczna. Problem w jej pojęciu tkwi w tym, iż nie uczy, nie wykłada się logiki, myślenia, analizowania całościowego. Stąd umysły przeogromnej większości ludzi nie są przygotowane do przeprowadzania takiego procesu myślowego, logicznego wywodu, analizy, wnioskowania.

WIĘC OBECNIE ŚWIATEM WSPÓŁRZĄDZI SEKTA PROPRODUKCYJNYCH-, PROKONSUMCYJNYCH IDEOLOGICZNYCH TZW. EKONOMISTÓW, wykorzystująca wiarę, w służącą - wyłącznie im i ich - posiadających ogromny kapitał - mocodawcom - ideologię. Wymyślają sobie usprawiedliwiające ich działania, ich skutki, nośne hasła, np. o braku wolności gospodarczej (lasy są za wolno wycinane, powietrze, ziemia, woda za mało skażone...; za dużo roślin i zwierząt przeżyło...; ludzie są za mało chorzy...; surowce za mało wyczerpane...; jest za mało śmieci...; jest za mało wydatków, długów...), wyjaśniające sytuację teorie, o istnieniu jakichś cykli koniunktury/dekoniunktury (przy czym koniunktura ma mse wówczas, gdy się możliwie maksymalnie, totalnie marnuje, zużywa,skaża, truje, zadłuża i wydaje... A katastrofalna dekoniunktura jest wówczas, gdy następuje spadek takich działań...), wykazują fachową wiedzą, inicjatywą i zalecają pobudzanie popytu-podaży (np. by produkować, budować i sprzedawać jak najwięcej samochodów, domów, dupereli itp...)... A efektem działania tej sekty, realizowania jej utopii jest totalna katastrofa ekologiczno-ekonomiczno-zdrowotna!!!

 

KONSUMPCJA MUSI BYĆ ROZSĄDNA, ZASADNA, RACJONALNIE UŻYTECZNA!

Tak zalecana KONSUMPCJA przyczynia się - tak jak poprzedzający ją przemysł wydobywczy, transport, następnie wstępne przetworzenie surowców, transport półproduktów, po czym produkcja produktów finalnych, następnie ich transport, sprzedaż - do zużywania energii, surowców, powstawania śmieci, chorób zawodowych, skażania, degradacji środowiska, zagłady przyrody, zatruwania ludzi, chorób, wydatków! Więc produkcja-konsumpcja powinna być najpierw przemyślana całościowo; sensowna (m.in. ograniczona do rozsądnego minimum)! Bo inaczej tylko za nią płacimy i ponosimy inne jej negatywne konsekwencje!

 

Zadłużenie Skarbu Państwa w kwietniu 2009 r. grubo przekroczyło 600 mld zł! Zadłużenie Polaków w kredytach hipotecznych wyniosło pod koniec 2008 r. 150 mld zł, w kredytach gotówkowych 100 mld zł, na kartach kredytowych ok. 10 - 20 mld zł! Zagraniczne długi przedsiębiorstw działających w Polsce to już kwota 82 mld euro! Od wstąpienia do UE od 2004 r. zadłużenie to podwoiło się! Banki zagraniczne działające w Polsce są też zadłużone na łączną kwotę 35 mld euro, a wartość kredytów w złotych zaciągniętych przez polskie przedsiębiorstwa to 165 mld zł! Również potrzeby finansowania i pozyskiwania kapitału zagranicznego dla rolowania starych długów tylko w 2009 r. znacząco rosną. Wyniosą astronomiczną kwotę 120 mld dolarów. Jesteśmy w tej materii całkowicie uzależnieni od dopływu środków z zagranicy!

 

PRODUKCJA, KONSUMPCJA = ZUŻYWANIU ENERGII,WYCZERPYWANIU SUROWCÓW, EMISJI SZKODLIWYCH SUBSTANCJI, POWSTAWANIU ODPADÓW, ŚMIECI, ZAJMOWANIU MSA = SKAŻANIU, ZATRUWANIU = DEGRADACJI ŚRODOWISKA, DEGENERACJI GATUNKÓW = CHOROBOM (ŚMIERCI) = WYDATKOM:

 

 

„NEWSWEEK” nr 29, 2006 r., strona 62

ENERGETYKA JĄDROWA

ATOMISTYFIKACJA

(...) Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.

Rządy wielu państw radzą sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników. Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w Australii i w innych krajach.

Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe. (...)

W przypadku energetyki jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w sieciach przesyłowych.

Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?

Bożena Kastory

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł

 

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

 

www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)

Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.

 

http://www.klimatdlaziemi.pl

Koszt transportu samochodem osobowym jest w rzeczywistości wyższy niż płacą za to użytkownicy samochodów – bezpośredni koszt jednego kilometra jest pokrywany w zaledwie 25 procentach przez użytkownika samochodu, resztę kosztów ponosi społeczeństwo.

 

  •  

- 2,7% PKB – czyli równowartość 3 mld. dolarów (Instytut Transportu Samochodowego szacuje je na 30 mld zł), to roczne koszty wypadków samochodowych w Polsce, których w 2003 r. było 50 tys!! Ginie w nich rocznie około 6 tys. osób, a 50 tys. zostaje rannych. Światowa Org. Zdrowia (WHO) oraz Bank Światowy podają, iż rocznie w wypadkach samochodowych ginie na świecie ponad 1,2 mln osób, a ok. 50 mln odnosi obrażenia!!

- www.o2.pl | 25.05.2008 r.|: W całej Unii Europejskiej roczny koszt wypadków to 180 mld euro.

- www.money.pl | 2008.03.05 r. |: Na stłuczki na drodze Amerykanie wydają nawet 160 mld dolarów rocznie.

- www.o2.pl | Czwartek [05.03.2009, 06:15] 2 źródła |

KORKI KOSZTUJĄ WŁOCHÓW 40 MILIARDÓW EURO ROCZNIE

Tak wynika z badań Automobil Club.

Włoski Automobil Club przeprowadził badania w czterech miastach: Rzymie, Mediolanie, Turynie i Genui.

Mieszkańcy Rzymu i Mediolanu spędzają ponad 500 godzin rocznie jeżdżąc po swoich miastach, w tym połowę czasu w korkach - informują motoryzacyjni eksperci.

Roczne straty przeciętnego mieszkańca Turynu szacowane są na 440 euro, a mieszkańca Rzymu aż na 650 euro.

Eksperci uważają, że najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie usprawnień w ruchu ulicznym w miastach. To pozwoliłoby Włochom oszczędzić czas, którego wartość można przeliczyć na 16 miliardów euro. TM

- Wytworzenie samochodu to przykładowo emisja ~5 ton CO2.

- Do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody.

 

 

Jeden z setek przykładów:

 

„PRZEKRÓJ” nr 5, 01.01.2004 r.

DEZODORANT Z RAKIEM

Parabeny, związki stosowane jako konserwanty między innymi w dezodorantach, są obecne w próbkach pobieranych z ludzkich guzów piersi – donoszą naukowcy brytyjscy.

Obawy na temat udziału parabenów w rozwoju raka piersi pojawiły się w związku z obserwacją, że mogą one imitować działania żeńskich hormonów płciowych – estrogenów, które z kolei pobudzają wzrost niektórych guzów piersi. (...) Zespół doktor Philippy Darbre z uniwersytetu w Reading w Wielkiej Brytanii przeanalizował próbki raka piersi pobrane od 20 pacjentek. Parabeny wykryto we wszystkich, w średnim stężeniu 20,6 nanograma (jedna miliardowa grama) na gram tkanki. Związki te były obecne w komórkach raka piersi w niezmienionej formie (tj. w formie estrów), co oznacza, że przedostały się do nich przez skórę z pominięciem układu pokarmowego.

 

„ŻYCIE WARSZAWY: KULISY” nr 44, 05.11.2004 r.

GŁOWA W SPRAYU

Miewasz częste migreny i nie wiadomo z jakiego powodu popadasz w depresję? Twoje małe dziecko ma nagłe biegunki i bóle uszu? Wyrzuć do kosza wszystkie odświeżacze powietrza, dezodoranty, lakiery do włosów i środki czystości w sprayu. Według badaczy z Uniwersytetu w Bristolu, to one, za sprawą tzw. lotnych substancji organicznych, wywołują przykre dolegliwości. Potwierdziły to badania na 10 tysiącach kobiet, które niedawno urodziły dziecko.

Okazało się, że np. liczba niemowląt cierpiących na biegunkę była o 32 procent wyższa w domach, w których stosowano odświeżacze powietrza. Matki miały o 26 procent wyższe ryzyko wystąpienia objawów depresji, niż kobiety rzadziej stosujące kosmetyki w sprayu.

Prowadząca badania doktor Alexandra Farrow uważa, że zamiast stosować sztuczne odświeżacze można wycisnąć cytrynę. Efekt zapachowy będzie taki sam. | WOG

 

„PRZEKRÓJ”

GROŹNY ODŚWIEŻACZ

Masz małe dziecko? Zrezygnuj z dezodorantów. O 32 procent więcej małych dzieci cierpi na biegunki w rodzinach, które codziennie stosują odświeżacze powietrza (w aerozolu lub w postaci spryskiwaczy), niż w domach o niższym zużyciu tych środków. Bolą  je też częściej uszy. Winę za to ponoszą tak zwane lotne związki organiczne wchodzące w skład aerozoli. Źródłem tych cząsteczek w pomieszczeniach są również farby, rozpuszczalniki i środki czystości.

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:mG4ggwxmDagJ:www.tkk.pl/~matfiz/zan.doc+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=23&gl=pl&client=firefox-a

Problem pojawił się, gdy zaczęto używać związku CCl2F2, zwanego freonem 12 oraz innych fluoropochodnych metanu i etanu (nazwanych wspólnie freonami lub CFC) do produkcji aerozoli. Związki te wykorzystywane były w konstrukcji systemów chłodniczych:

* w sprężarkach lodówek

* chłodniach i urządzeniach klimatyzacyjnych

* do produkcji lakierów

* w przemyśle kosmetycznym

* w medycynie

* jako delikatne środki czyszczące w przemyśle komputerowym.

 

Po pewnym czasie stwierdzono, jak katastrofalne skutki przynosi używanie tych związków dla warstwy ozonowej. Cząsteczki freonów nie wchodzą w reakcję z innymi substancjami i nie rozpadają się, mogą więc żyć w atmosferze ponad 100 lat. Owa niezniszczalność freonów oraz lekkość pozwalająca na przenikanie aż do ozonosfery zaniepokoiły dwóch chemików. Z ich założeń wynikało, że w ozonosferze miliony ton lekkich freonów pod wpływem promieniowania ultrafioletowego rozkładają się na pierwiastki: węgiel, fluor i chlor. Wprawdzie węgiel spala się, ale fluor i jeszcze silniej chlor rozpoczynają reakcję łańcuchową z ozonem powodując tworzenie się tlenków i powstanie zwykłego tlenu dwuatomowego.

 

http://www.opracowania.info/readarticle.php?article_id=3392

SKUTKI NISZCZENIA OZONU

Dla atmosfery – warstwy ozonowej – zagrożeniem jest przemysłowa działalność człowieka. Głównymi czynnikami powodującymi zmniejszenie warstwy ozonowej są freony, a mniejszym stopniu inne gazy, takie jak metan czy tlenki azotu. Niszczenie ozonu jest groźne dla życia na Ziemi. Warstwa ozonowa jak tarcza chroni życie na Ziemi i zatrzymuje ogromnie niebezpieczne promieniowanie ultrafioletowe zwane UV-C i częściowo pochłania promieniowanie UV-B, którego nadmiar jest również szkodliwy dla żywych organizmów na naszej planecie. Likwidacja tej tarczy zagraża ludzkiemu zdrowiu. Spadek zawartości ozonu w atmosferze o 10% pociąga za sobą wzrost liczby przypadków raka o 26% (wg Raportu ONZ z listopada 1991) Ustalono także, że zmniejszenie warstwy ozonu chroniącej przed promieniowaniem UV-B, które powodują obniżenie odporności organizmu, wywołuje wiele uszkodzeń wzroku – zaćmę, nadwzroczność a nawet ślepotę. Spadek ilości ozonu zaburza także łańcuch pokarmowy i w niektórych przypadkach zmniejsza produkcję rolną. Gdy ryż, pszenica czy kukurydza otrzymają nadmierną dawkę promieniowania ultrafioletowego, to obniża się zarówno jakość i obfitość zbiorów. Nadmiar promieniowania ultrafioletowego oddziałuje też szkodliwie, choć w różnym stopniu, na organizmy żywe we wszystkich ekosystemach, zmieniając zależności pokarmowe, czego konsekwencją mogą być nawet katastrofa ekologiczna. Przerwanie łańcucha pokarmowego może stanowić zagrożenie dla zaopatrzenia świata w żywność – na przykład wyginięcie planktonu roślinnego i zwierzęcego w morskich wodach powierzchniowych przyczyniło się do zagłady ryb, które stanowią ważne źródło żywności dla większości mieszkańców Ziemi.

 

www.o2.pl  |Piątek [20.03.2009, 12:35] ostatnia aktualizacja: Pt [20.03.2009, 12:54] 4 źródła

TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU

Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.

W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.

To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.

Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.

Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.

Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie. | TM

 

"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.: Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

 

www.o2.pl | Środa [10.12.2008, 08:22]

OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN

Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

 

„WPROST” nr 13(1061), 2003 r.

ZAPACH MĘŻCZYZNY

Mężczyźni, nie używajcie dezodorantów! Wbrew powszechnej opinii, zapach męskiego potu ma bardziej kojący wpływ na kobiety niż najlepsze kosmetyki. Badania Charlesa Wysockiego z University of Pennsylvania wykazały, że naturalny zapach mężczyzny nie tylko poprawia samopoczucie pań, ale może nawet przyspieszyć wydzielanie hormonów płodności. Tak zachowywały się kobiety w wieku 25-45 lat, które otrzymywały do powąchania ekstrakt męskiego potu. Były przekonane, że uczeni testują nowe perfumy lub zapachowe środki czyszczące. | (ZW)

 

"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.

PRZEZ WĄCHANIE DO MIŁOŚCI

(...) "Wybierając partnera, powinniśmy go raczej powąchać" - przekonuje Martie G. Haselton z Center for Behavior Evolution and Culture przy University of California Los Angeles na łamach tygodnika "New Scientist".

Z badań Haselton wynika, że zapach dostarcza informacji o tym, czy potencjalny partner ma geny gwarantujące zdrowie naszemu wspólnemu potomstwu. To kolejny naukowy sposób pozwalający znaleźć najlepszą partię.

(...) Zapach jest tu znacznie lepszym doradcą.

Jednak sam test węchowy, choć przydatny, może okazać się złudny. Właściwie każdy teraz stosuje kosmetyki, nietrudno więc o pomyłkę. Co więcej, kobiety przyjmujące hormonalne środki antykoncepcyjne zmieniają swoje preferencje i wolą zapach partnerów o podobnym MHC. Jeśli więc wąchać potencjalnego partnera, to tylko bez kosmetyków i przed łyknięciem pigułki. (...)

Paweł Górecki

 

www.o2.pl | Wtorek [07.04.2009, 19:39] 1 źródło

KOBIETY LEPIEJ WYCZUWAJĄ POT

Wyłapują z niego genetyczny rysopis mężczyzny.

Przed kobietą pot trudniej ukryć. Jej nos działa jak radar dostrojony na odpowiedniego partnera - piszą autorzy badania z Monell Center w Filadelfii, opublikowanym w piśmie "Flavour and Fragrance Journal".

 

W pocie obecne są istotne dla kobiet informacje dotyczące potencjału partnera, m.in. genów odpowiadających za skuteczność układu immunologicznego - tłumaczą antropolodzy. | JS

 

 

 

 

 

 

 

 

 

NA ZAKOŃCZENIE

 

 

PROSZĘ DOGŁĘBNIE, NIE EMOCJONALNIE, PRZEMYŚLEĆ PONIŻEJ OPISANE SYTUACJE (jakie byłyby tego skutki w dalszej perspektywie)

Przykład pierwszy.

Najpierw trochę danych:

„METROPOL” 09.09.2004 r.

WIDMO HIV/AIDS NAD UNIĄ

W CAŁEJ EUROPIE ZACHODNIEJ ŻYJE OK. 580 TYS. OSÓB ZAKAŻONYCH HIV.

Krajom Unii i jej sąsiadom grozi epidemia AIDS, jeśli nie zostaną podjęte skoordynowane działania na rzecz jej przeciwdziałania. (...) Na początku lat 90. pojawiły się opinie, że epidemię AIDS w Europie Zachodniej udało się ustabilizować.

– Ta opinia okazała się przedwczesna. Liczba nowych zarejestrowanych zakażeń w Europie Zachodniej podwoiła się od 1995 r. – powiedział Teliczka. Należy też wziąć pod uwagę fakt, że wiele nowych zakażeń jest niezarejestrowanych i faktyczna liczba nosicieli HIV może być nawet kilkakrotnie wyższa. PAP

 

„FAKTY I MITY” nr 51/52, 05.01.2005 r.: Według opublikowanego przez ONZ raportu, liczba osób zakażonych wirusem HIV przekracza już 40 mln. Prawie 5 mln spośród nich zaraziło się w roku 2005. Epidemia szczególnie szybko narasta we wschodniej Europie oraz środkowej i wschodniej Azji. W roku 2005 ponad 3 mln ludzi zmarło z powodu chorób związanych z AIDS, w tym ponad 500 tys. dzieci.

Dominika Nagel, Marek Szenborn

[Czyli wkrótce zarażonych będzie 1% mieszkańców Ziemi! Najlepszym środkiem zaradczym jest racjonalne myślenie i w wyniku tego odpowiednie postępowanie zamiast emocjonalnego (np.: Co komu pisane... Będzie, co ma być... Jak ktoś ma umrzeć to i tak umrze... Będę uważać, a i tak cegłówka mi na głowę spadnie itp...) – red.]

www.aids.gov.pl

 

Jest początek lat 80-tych, stwierdzono 1000 przypadków zakażeń wirusem HIV (większość to młodzi ludzie, w tym matki i ich dzieci). Wszystkich zarażonych umieszczono na obserwację  w szpitalu. Na drugi dzień do szpitala wdarła się grupa zamaskowanych ludzi, i z broni palnej zabiła wszystkich zarażonych. Jak P. oceniacie ich czyn (postąpili dobrze czy źle)?

 

 

Przykład drugi.

Najpierw trochę danych:

– Według szacunków UNICEF, 1 mld młodocianych na świecie żyje w skrajnej nędzy!

– Codziennie umiera z głodu 110.000 osób, w ciągu roku zaś 40 milionów ludzi, w tym 7 milionów dzieci!

– Każdego roku przeszło 12 milionów dzieci umiera na choroby związane z niewłaściwym odżywianiem!

www.o2.pl | Sobota [21.03.2009, 22:34] | Na świecie 2,5 miliarda ludzi nie ma dostępu do czystej wody.

– W najbiedniejszych krajach do szkoły podstawowej uczęszcza mniej niż połowa dzieci i mniej niż 20 procent uczy się w szkołach ponadpodstawowych. Na całym świecie 114 milionów dzieci nie uzyskuje nawet podstawowego wykształcenia i 584 miliony kobiet jest analfabetkami!

 

Organizacja pomocy mieszkańcom zacofanych państw przyjechała do biednego państwa i przekazała lokalnej władzy 100 mln dolarów oraz żywność wystarczającą na pół roku dla wszystkich.

Na drugi dzień zamaskowani ludzie zabili z broni palnej wszystkich zarażonych HIV-em, trądem, i innych zarażonych nieuleczalnymi zarazkami, nieuleczalnie, psychicznie chorych, oraz narkomanów, ludzi starych, zniedołężniałych, łącznie połowę obywateli. Następnie odebrali pieniądze rządowi, i opłacili nimi budowę elektrowni wiatrowo-wodnych, kupili sprzęt do nawadniania pól, rolniczy, nasiona, instalacje do uzdatniania wody, opłacili wybudowanie kanalizacji, szkół, montaż sprzętu umożliwiającego korzystanie z internetu, itp. Jak P. oceniacie ich czyn (postąpili dobrze czy źle)?

 

 

Przykład trzeci.

Grupa racjonalistów przejęła siłą na parę godzin światowe środki przekazu i przedstawiła następujące zarządzenia:

Racjonalne - konstruktywne - Zarządzenia dla Świata

http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=74&sid=cdb9fbd2edd5f9499d890fd4e6a2cfa9

Jak by się żyło w takim systemie, jakie byłyby rokowania na przyszłość dla istnień na Ziemi, czy poparlibyście ich Państwo (postąpili dobrze czy źle)?

 

 

MAM NASTĘPUJĄCE PYTANIA Z PODTEKSTEM

Jaki jest lew, który zjada inne zwierzęta, a jaki jest lew, który ich nie zjada?

W jakim stanie jest stado zwierząt trzebionych przez lwa, a w jakim jest stanie nie trzebione?

ODP.: Pierwszy lew jest w dobrym stanie, a drugi martwy (to są analogie do praw natury)...

Pierwsze stado, z trzebionymi osobnikami, składa się z osobników inteligentnych, zdrowych, najedzonych, w dobrej formie.

Drugie stado składa się z osobników: umierających z głodu (z powodu niedostatku pokarmu w wyniku przerostu populacji, w tym starymi osobnikami), walczących między sobą o resztki pożywienia, zdegenerowanych, w tym niedorozwiniętych, tępych, chorych, w tym w wyniku łatwego rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych, oraz z powodu głodu, niedorozwoju, otrzymania genów o niskim potencjale.

Jak rysuje się przyszłość pierwszego stada, a jak drugiego...

Więc który („”) lew jest dobry...

PS1

Wy nie bronicie wyższego, ogólnego (też należycie do ogółu), dalekowzrocznego (też należycie do przyszłości), nadrzędnego interesu, nie kierujecie się wyższą, dogłębną etyką, logiką, dobrem, tylko instynktem stadnym, podporządkowaniem, bezmyślnością, krótkowzrocznym egoizmem objawiającym się konformizmem, koniunkturalizmem, wykorzystywaniem zastanej sytuacji (w tym nim dla innych gorszej tym lepiej...). Wspieracie, w tym biernością, tylko zastaną sytuację, ustrój, ideologię, moralne, obyczajowe normy, zasady, które są dobre, bo to wam wpojono (nie jesteście w stanie tego racjonalnie uzasadnić (np. w czym, jak objawia się dobro religijności (katolicyzmu), demokracji, rozmnażania się bez umiaru i jakości, rabunkowej eksploatacji surowców, konsumpcjonizmu, dbania o pasożytów kosztem potencjalnie pożytecznych, jeszcze... zdrowych, młodych ludzi, przyrody, przyszłych pokoleń, itp., itd...)). Stąd unikacie treści mogących zmienić wpojony wam system wartości, stosujecie wyparcie odebranych informacji, wynikających z nich wniosków, posługujecie się argumentacją emocjonalną, pomówieniami, insynuacjami, intrygami, paszkwilami, obelgami, krytykanctwem (najaktywniejsi mają objawy histerii, obłędu w zacietrzewieniu)). Więc próby wprowadzenia konstruktywnych zmian oznaczają, że ktoś chce źle...

Przeogromna większość ludzi nie ma wystarczających możliwości swojego mózgu, potencjału umysłu, by to przyjąć do wiadomości, zrozumieć, a co dopiero wyciągnąć trafne wnioski, zaakceptować, a gdzie tu jeszcze oczekiwać poparcia, a działania – to już fantastyka... Z powodu selekcji negatywnej (przez wiele tysięcy pokoleń (...)), nieodpowiednich warunków życia, w tym zatrutego środowiska, nieodpowiedniego odżywiania (głodowanie, współczesne wynalazki zwane żywością m.in. degenerują mózg (...)).

By to zakończyć to trzeba, na początek, przejść z irracjonalnych, utopijnych, na racjonalne, naturalne (zgodne z naturą), normalne, przynoszące korzyści systemy wartości. Niech postępowanie powodujące niekorzystne skutki będzie nazywane złym, a przynoszące korzyści nazywane dobrym, a nie odwrotnie! Jeśli np. pozbycie się kogoś, przeludnienia przyniesie korzyści, to to jest dobre, a nie złe. Trzeba ludzi, to co czynią nazywać zgodnie z prawdą, że np. przeogromna większość, łącznie, to: psychopaci, debile; kanalie; utopiści; zabójcy, barbarzyńcy, pasożyty, degeneraci, bezmyślni naśladowcy, trwacze; że są szkodliwi, destrukcyjni, plagą naszego gatunku, śmiertelną chorobą ekosystemu itp. M.in. dotychczasowe milczenie czy też, świadome bądź nie, okłamywanie, oszukiwanie w tej materii współprzyczyniło się do katastrofalnych skutków dla ludzkości i innych Istnień na Naszej Planecie już teraz, a co dopiero w przyszłości!!!

PS2

Moje dni są policzone, a drugiej okazji, przed zagładą, może nie być...

 

 

CZY DOCIERAJĄ DO P. FAKTY, ŻE:

- na Ziemi ma mse totalna zagłada życia (ginie przyroda, chorują i umierają ludzie; wszystko: powietrze, ziemia, woda; tzw. żywność - jest skażone, trujące, chorobotwórcze; ma mse rabunkowa eksploatacja zasobów, i ich utopijne marnotrawstwo)?!!

- ma mse totalna degeneracja naszego gatunku (intelektualna, zdrowotna, estetyczna)?!!

- wkrótce zaczną się kończyć surowce mineralne i inne zasoby?!!

- długi osiągnęły niebotyczne wartości (są nie do spłacenia za naszego życia)?!!

- ludzie nie tylko nie bronią się przed tym, ale wręcz przeciwnie –  kontynuują, a nawet przyspieszają te procesy!!!

- jestem (w przeciwieństwie do AUTORÓW tych osiągnięć... (a oni są dobrzy, bo nazywają to ratunkiem, czynieniem dobra, okazywaniem wrażliwości, a ja jestem zły – bo twierdzę, że jest to realizacja utopii)) przez wszystkich zmilczany (czyli mają w tych osiągnięciach udział również media (które o mnie wiedzą od lat) wspierające utopistów; egoistycznych psychopatów, debili; obecną sytuację)?!

- najsilniejszym instynktem ludzi jest trwactwo (silniejsze nawet od instynktu ochrony zdrowia, życia; ludzie wolą być zadłużani, chorować, umierać; destrukcyjnie niż konstruktywnie działać)!

- większość ludzi niemal kompletnie nic, bądź niewiele rozumie, myśli absurdalnie, alogicznie, irracjonalnie – odwrotnie; to utopiści (w tym zajmujący się tzw. rządzeniem)?!! Naprawdę rozumne na świecie są tylko jednostki, w skali globu!

- Pan/Pani przeczyta to (większość tylko zerknie), a następnie dalej będzie czekać na bieg wydarzeń (media będą opisywać Lepperów, Giertychów, Olejniczaków, Millerów, Kwaśniewskich, Rydzyków, Lisów, Dody itp.)...; nic się nie zmieni... (a ja wskazuję rozwiązania, wystarczy mnie wesprzeć, poprzeć)!

 

Lub jeszcze inaczej:

NASUWAJĄ SIĘ TUTAJ NASTĘPUJĄCE PYTANIA:

Czy człowiek, ludzkość, jest, generalnie, przeogromna większość, mądry, dobry, przewidujący, dalekowzroczny, etyczny; pożyteczny dla istnień na ziemi, a nawet dla własnego gatunku, dokonuje mądrych wyborów...; czy do władzy dochodzą ludzie wybitni, prawi, etyczni, mądrzy; pożyteczni...; czy stosowane dotychczas rozwiązania, systemy rządzenia, w tym demokracja, przyniosły korzyści istnieniom na Ziemi, ludzkości...; czy te rozwiązania, systemy promują ludzi dobrych, mądrych, dalekowzrocznych, etycznych...; czy ludzie są coraz zdrowsi, mądrzejsi, ładniejsi...; bezpieczniejsi...; szczęśliwsi...; czy przyroda jest w coraz lepszym stanie...; czy te rozwiązania zapobiegają katastrofom, plagom, nieszczęściom; zagładzie...; czy media pośrednio, bezpośrednio eksponujące, promujące obecne rozwiązania, systemy, dotychczas rządzących dobrze spełniają swoją misję, możemy być im wdzięczni (oni sami są zadowoleni z skutków sowich działań)...; czy patrzymy na swoją historię, czasy współczesne z dumą, czy przyszłość jawi się nam optymistycznie...; moglibyśmy stanowić wzorzec dla innych cywilizacji w kosmosie; czy gdybyście mogli zacząć wszystko jeszcze raz, od początku, to postąpilibyście tak samo..; czy zwycięża dobro, czy zło...; CZY ODPOWIEDZIALNI ZA TO WSZYSTKO LUDZIE POWINNI DALEJ DZIAŁAĆ...; CZY SPRZYJAJĄCE IM ROZWIĄZANIA, SYSTEMY POWINNY BYĆ DALEJ STOSOWANE (CZY DALEJ NALEŻY SŁUCHAĆ, WIERZYC MEDIOM)...

 

Jeszcze inaczej:

Mimo dobitnego wykazania, iż obecne postępowanie jest alogiczne, absurdalne, nonsensowne, bardzo szkodliwe, złe, bo przyczynia się do wszelkich możliwych plag, klęsk, katastrof, zagłady, tego zrozumienie jest minimalne (a w całości bliskie 0)... A sytuacja ze rozumieniem, zaakceptowaniem koniecznych, dalekowzrocznych przeciwdziałań przedstawia się jeszcze gorzej...

PS

Proszę się zastanowić, z jakim zrozumieniem spotkałbym się np. 100 lat temu...

Kim więc są zwolennicy demokracji, co to jest demokracja...

 

 

Czy

PRAWO KATZA:LUDZIE I NARODY BĘDĄ DZIAŁAĆ RACJONALNIE WTEDY I TYLKO WTEDY, GDY WYCZERPIĄ JUŻ WSZYSTKIE INNE MOŻLIWOŚCI...

było, jest i będzie aktualne do końca...!!!

 

 

Proszę przekazać to innym (w tym w wersji drukowanej), zamieścić linki na forach (z około 8 na 10 for moje wpisy są usuwane, i często mam blokowany do nich dostęp (np. do: www.ateista.pl (nawet otrzymałem inf., iż zarządzający zablokował swoją skrzynkę pocztową przed mailami ode mnie...), www.racjonalista.pl ...). A treść komentarzy moich tekstów dowodzi kompletny brak ich rozumienia, zainteresowania działaniem. Za to niektórzy zajmują się bezmyślną, bo też i na swoją szkodę, krytyką). Czyli ludzie nie chcą nawet niczego wiedzieć, rozumieć, i chcą, by inni też nie (masy ludzkie chcą emocjonalnie porywającej ideologii, demagogi, a nie wiedzy, rozumienia. A zamiast konstruktywnego programu działań wolą interesujący program telewizyjny. Czy ktoś rozsądny, w takiej sytuacji, będzie bazował na demokracji...). Wolą destrukcję, zagładę, niż konstruktywną zmianę.

 

 

1. ZAGŁADA ŻYCIA. CZY WYGINIEMY

http://www.wolnyswiat.pl/1h2.html 

 

6. ZMIANY KLIMATYCZNE - ZAGŁADA ŻYCIA!!!

http://www.wolnyswiat.pl/6h2.html

 

 

OŚ. CYWILIZACJI (CZ. 3)

OSTATNIE OFIARY WŁASNYCH ZMIAN

I rzekł tedy On: W pozytywnych zmianach ratunku szukajmy!

A pora na zmiany była już ostatnia.

I odezwali się siewcy strachu przed zmianami, a imię ich Trwacze, by w trwactwie pozostać bo wszelkie Trwactwo jest święte, a do zmian tylko zwodnicy zawołują! 

I nadejdzie dzień, gdy mędrcy głupcami, a głupcy mędrcami się okażą; a zwodnikami ci, którzy przed nimi ostrzegali.

I plaga plagę wydawać zacznie. I plagom wszelakim końca nie będzie. I nie będzie wolnej od niej ni jednej ziemi, wody, powietrza, i z czego pobudować.

I brat bratu będzie powietrza, wody, ziemi i strawy żałował.

I umierać zaczną oszukani, zwodzeni i wiedzieni przez głupich, ślepych i zaprzedanych. A głupcy i w godzinie śmierci dziękować będą zwodnikom za ustrzeżenie ich od zmian wszelakich.

I przebudzą się ludzie i przeklną siebie, zwodnikuw, a zwodnicy siebie. I zamilczanych będą słuchać chcieli; i ratunku w zmianach szukać zaczną. Lecz będzie to późna pora, bo zmiany już zajdą, nieodwracalne! 

I nadejdzie dzień końca tych, którzy chcieli się zmian ustrzec, a nie widzieli że sami zmiany powodują. Bo zmiany są zawsze, i kto nie umie nimi pokierować; kto za nimi nie podąża – ten znika.

 

 

Racjonalne - konstruktywne - Zarządzenia dla Świata

http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=74&sid=cdb9fbd2edd5f9499d890fd4e6a2cfa9

 

Ja zrobiłem co mogłem. Teraz Wasz ruch (...)...