JustPaste.it

„Religijność” tow. Hitlera i socjalizmu narodowego

ce12eb7077c4890183381409d3086644.jpgRodzina Hitlerów nie była pobożna. Tylko matka uczęszczała regularnie na niedzielną mszę. Antyklerykalnie nastawiony ojciec towarzyszył rodzinie najwyżej w święta. Nauki papy nie poszły w las. W szkole realnej w Linzu młody Adolf upodobał sobie dręczenie konserwatywnego nauczyciela religii nazwiskiem Schwarz. Jak sam wspomina, w szkole panował duch rewolucyjny.[1]

Kolejny etap życia przyszłego Fuehrera odegrał się w Wiedniu. Tutaj Adolf zapoznał się z dziełami ówczesnych guru nurtu rasowego: Guido Lista, Lanza von Liebenfelsa, Hansa Goldziera, Hansa Hoerbigera, Otto Weiningera i Artura Trebitscha. Brednie opowiadane przez tych dżentelmenów znalazły łatwe i szybkie dojście do wnętrza czaszki syna prowincjonalnego austriackiego urzędnika. Szczególne wrażenie wywarł na Hitlerze Guido List, pod wpływem którego przyjął w przyszłości swastykę jako znak rozpoznawczy ruchu narodowosocjalistycznego. Nauki Lista nie ograniczały się do czysto teoretycznych rozważań o nad- i podludziach, wizjoner ów wskazywał także na całkiem konkretne wrogie środowiska, wśród których obok Żydów za największego nieprzyjaciela poczytywał kościół katolicki, prowadzący niszczycielską wojnę z rasą aryjską. Za pomocą kłamstw i gwałtów rzymski kler i opanowana przez niego arystokracja uciskali i niszczyli niemiecki obyczaj i styl życia, niemiecki sposób myślenia i niemieckie prawo. Prawie wszyscy naoczni świadkowie z tego okresu wspominają o nienawiści Adolfa do kościoła katolickiego. [1]

Hitler nigdy nie był człowiekiem religijnym, jego stosunek do kościołów określić należy jako wrogi pragmatyzm. Nie mógł ignorować religiantów i ich obecności w życiu społecznym, dlatego oficjalnie prowadził ostrożną, lisią taktykę salami. Powody takie postępowania wyjaśnił już na początku swej kariery politycznej:

Ruch ogólnoniemiecki mógł osiągnąć sukces tylko wtedy, kiedy zrozumiałby od pierwszej chwili, że jego celem jest stworzenie nowego światopoglądu […] Ciężką walkę, którą ruch ogólnoniemiecki stoczył z kościołem katolickim, można wyjaśnić tylko brakiem zrozumienia psychologicznych cech ludzi.

Dlatego:

Partie polityczne nie powinny mieć nic wspólnego z problemami religijnymi, dopóki nie podrywają moralności narodu; tym samym religia nie powinna być włączana w partyjne intrygi. […] W trakcie moich studiów nad ogólnoniemieckim ruchem, jego walką przeciwko Rzymowi, doszedłem do następującej konkluzji […] walka przeciwko kościołowi zdyskredytowała go w wielu kręgach niższych i średnich klas i pozbawiła go wielu najlepszych elementów[2]

Autor tych słów był zdecydowany nie powtórzyć błędów swoich poprzedników, dlatego swój stosunek do kościołów starannie na zewnątrz ukrywał, w odpowiednich momentach stwarzając po prostu fakty dokonane. Na potrzeby walki wyborczej stosunek partii do religii został ujęty w programie NSDAP następująco:

24. Żądamy wolności dla wszystkich wyznań religijnych; jej granice stanowić będą bezpieczeństwo państwa oraz wystąpienia naruszające poczucie moralności narodu niemieckiego. Partia, jako taka, popiera chrześcijaństwo, ale nie wiąże się w kwestii wiary z żadną religią. […]

Mała marchewka w wyciągniętej dłoni i potężna maczuga za plecami. A jednocześnie dobitny przykład, że religia była w oczach socjalistów narodowych jedynie podzbiorem państwa.

To dekoracje dla poczciwych. W gronie zaufanych, najbliższych osób towarzysz Hitler lubił sobie ulżyć:

Zawsze, gdy rozmowa schodziła na tematy duchowe, w sposób cyniczny występował przeciw chrześcijaństwu, którego dogmaty zwalczał z gwałtowną wulgarnością. Jego zapatrywania streszczały się w kilku zdaniach, które często powtarzał: „Chrześcijaństwo o dwa tysiące lat opóźniło naturalny rozwój świata. Ludzkość była skandalicznie eksploatowana i pozbawiona swych najbardziej podstawowych praw. Wiara w tamto, lepsze życie oderwała człowieka od rzeczywistości ziemskiej i jego zobowiązań, które zaciąga wobec ludzkości wraz ze swymi narodzinami”. […] Historia Maryi Dziewicy […] była dla Hitlera ulubionym tematem kpin. […] Hitlera nie dziwił upór, z jakim starsze osoby były ciągle związane z wiarą ich przodków. „Ale młodzież – obwieszczał z dumą – na szczęście jest z dala od tych głupot”. Zarzucał Kościołowi przede wszystkim jego statyczną postawę przeciwstawiającą się każdemu rewolucyjnemu rozwojowi.

Innym razem ubolewał, że Biblię, ów wytwór Żydów, w ogóle przełożono na niemiecki:

Każdy Niemiec o zdrowych zmysłach może się jedynie dziwić, w jaki sposób to żydowskie ględzenie, ten kapłański bełkot, mogły skłonić jego rodaków do wyczynania łamańców na podobieństwo wyszydzanych przez nas tańczących derwiszów tureckich czy murzyńskich plemion. [6]

Jednak:

Hitler był wystarczająco sprytny, aby zrozumieć, że nie może brutalnie usunąć podpory moralnej, jaką stanowi wiara. […] wiedział, że w tej dziedzinie nie można ludziom wyrywać czegoś bez dania im w zamian innego ideału. Nie wiedział jeszcze, co zaproponuje swemu ludowi zamiast myśli chrześcijańskiej, ale był przekonany, że prędzej czy później […] wymyśli jakąś szczęśliwą formułę. [3]

Owa formuła zaczęła się kształtować w środowiskach wierchuszki NSDAP oraz jej bojówek – SA i SS. W tych kręgach wykluwała się i tworzyła transcendentalną Nową Formułę. Przybierała ona formy cynicznych kpin z chrześcijańskich świąt, świeżo wykreowanych neopogańskich rytuałów lub tworzenia liturgii państwowej na bazie negacji tradycyjnych pojęć. Uroczystości bożenarodzeniowe w SS obchodzono 21 zamiast 25 grudnia w domach udekorowanych na tę okazję rzeźbionymi formami runicznymi; modnym prezentem gwiazdkowym dla żon wyższych oficerów SS była współczesna replika germańskiej broszki. Już w trakcie wojny wszelkie religijne konfirmacja zastąpiono z inicjatywy działaczy Hitlerjugend pogańską ceremonią Reichsjugendweihe – święceń inicjacyjnych dla młodzieży. A propos Hitlerjugend – podczas zlotu norymberskiego w 1934 roku jego członkowie śpiewali taką oto wzruszającą pieśń:

Żaden podły ksiądz nie wydrze z nas uczucia,
Że jesteśmy dziećmi Hitlera.
Czcimy nie Chrystusa,
Lecz Horsta Wessela.
Precz z kadzidłami i wodą święconą.
Kościół nie rozumie, co dla nas jest cenne.
Ta swastyka przynosi zbawienie światu;
Chcę podążać za nią krok w krok.

Neopogańskie rytuały zastąpiły także tradycyjną ceremonię małżeńską w SS: zaślubiny odbywały się w salach wyłożonych dębową boazerią i udekorowanych runami życia, słonecznikami (symbol koła słonecznego) i gałązkami jedliny. Narzeczeni stawali przed niskim postumentem zwieńczonym misą, w której płonął wieczny ogień symbolizujący ognisko domowe. Z kolei głównym motywem na chrzcinach w SS stanowiły runy życia. „Ojciec przenosił dziecko na starej teutońskiej tarczy, zawinięte w koc z niefarbowanej wełny, z wyhaftowanymi liśćmi dębowymi, runami i swastykami. Imię i datę urodzenia dziecka wpisywano na pierwszej stronie jego „księgi życia”, a oboje rodzice kładli ręce na dziecku i wymawiali jego imię”. [4] Takie obrzędy obowiązywały wśród elity…

Do czasu umocnienia swojej władzy Hitler w sprawach religijnych lawirował, starając się unikać zdecydowanych posunięć, zadowalając się pełzającym Kulturkampfem. Jeszcze w 1937 roku oświadczał dwukrotnie, że na razie nie życzy sobie wzbudzać w kraju niesnasek na tle wyznaniowym, wsadzając tym samym łom w szprychy rozpędzanego przez Goebbelsa antykatolickiego wozu – wściekłość ministra propagandy wzbudził minister poczty Eltz von Ruebenach, który odrzucił członkostwo NSDAP, gdyż, jak tłumaczył, partia ta prześladuje Kościół. [5] Sytuacja się szybko zmieniła, ponieważ w tym samym roku papież wydał antynazistowską encyklikę Mit Brennender Sorge. Reakcja Hitlera była szybka i bluźniercza – 23 listopada zarządził, żeby Kościołom wolno było przedstawiać Boga w dowolny sposób, ponieważ ani one, ani NSDAP nie wiedzą, jak On naprawdę wygląda. Hitler poprzestał na złośliwościach wierny swej taktyce: Partia nigdy nie powinna dążyć do zastąpienia swojej doktryną religii. Z religią nie powinno się walczyć, ale należy pozostawić ją własnemu losowi – aż zdechnie. [6] Słowa te wypowiedział w 1941 roku, powtarzając niemal słowo w słowo swój własny tekst z Mein Kampf; jedyna różnica między oboma passusami polega na tym, że w wersji z 1924 roku Hitler nie ujawnił kart – nie wspomniał o konieczności pozostawienia religii własnemu losowi…W rezultacie Fuehrer nigdy nie doprowadził do ostatecznego rozwiązania kwestii Kościołów, jako że zamierzał zająć się tym po wojnie: gdy tylko będzie miał wolne ręce, rozliczy się raz na zawsze za buntowniczymi klechami. Goebbels wyczekiwał z utęsknieniem tej nowej batalii, która, wedle jego przewidywań, będzie jednym z największych konfliktów ideologicznych wszechczasów. [5]

W oczekiwaniu na ostateczne zwycięstwo socjaliści narodowi poprzestali na półśrodkach, których i tak inaczej jak wojną z kościołem, religią i tradycją nazwać nie można. Nic dziwnego – linię NSDAP wobec religii wyrażał Rosenberg w swym pseudofilozoficznym Micie dwudziestego wieku, oczerniającym chrześcijaństwo i jego Kościoły z niecodzienną zajadłością. Pod takim patronatem duchowym antykościelna polityka rozwijała się w najlepsze bez bezpośredniego udziału samego dyktatora.

Kalendarium – rozwój sytuacji:

1934-1938 – zastępowanie świąt katolickich świecko-partyjnymi z wyjątkiem Wielkanocy i Bożego Narodzenia (choć i Wielkanoc skarykaturowano tworząc Narodowy Dzień Żałoby oraz obchody rocznicy puczu monachijskiego 9 listopada). Uwieńczeniem kalendarza nazistowskich świat był zlot w Norymberdze, gdzie parodie obrzędów chrześcijańskich przeplatały się z bardziej atawistycznymi rytuałami: kiedy Hitler co roku poświęcał nowe sztandary partyjne, dotykając ich jedną ręką, podczas gdy w drugiej ściskał podziurawiona kulami materię Blutfahne – krwawej chorągwi poplamionej rzekomo krwią nazistowskich męczenników z nieudanego puczu – zachowywał się jak kapłan-medium, przepuszczający przez swoje ciało magiczny fluid ze starego symbolu na nowe.

1935 – likwidacja obowiązku modlitwy w szkołach. W marcu gestapo aresztuje 700 kapłanów za potępianie z ambon neopogaństwa. Jakiś czas później podobną liczba księży spotyka ten sam los za obrażanie instynktu moralnego niemieckiej rasy czyli wspomnienie w kazaniach o Abrahamie, Józefie i Dawidzie. W cenzurkach szkolnych przedmiot „religia” przesunięto z pierwszego miejsca na ostatnie, zamieniając w dodatku jego nazwę na „szkolenie wyznaniowe”.

1936 – wprowadzenie obowiązkowej przynależności do Hitlerjugend dla wszystkich dzieci od 10 roku życia. Episkopat poprzestał na apelu do katolickich rodziców, aby przestrzegali swe pociechy przed zbytnią ufnością wobec działaczy HJ, znanych z aktywnej wrogości wobec Kościoła.

1937 – święta kościelne przestały być chronione przez rząd, co oznaczało, że wolno się było bez ograniczeń bawić teatrach, kinach i dancingach. Pierwszy proces pokazowy duchownych – w rewanżu za papieską encyklikę sądzono kilkuset oskarżonych o zboczenia seksualne franciszkanów.

1938 – zakaz śpiewania w szkołach kolęd i organizowania widowisk jasełkowych

1941 – zaprzestanie nauczania religii dla wszystkich uczniów powyżej 14 lat. Zamknięcie niemal całej prasy katolickiej. [4]

Sądzę, że tyle materiału wystarczy. Czy jakiś Gejopek zechce po przeczytaniu powyższego nadal twierdzić, że towarzysz Hitler „robił dobrze religii, Kościołom i tradycji”?

[1] Brygida Hamann Wiedeń Hitlera. Lata nauki pewnego dyktatora, Warszawa 1999
[2] Adolf Hitler, Moja walka, Kraków 1992
[3] Zeznania sekretarki. 12 lat u boku Hitlera 1933-1945, Warszawa 2005
[4] Richard Grunberger Historia społeczna Trzeciej Rzeszy, Warszawa 1987
[5] Dawid Irving Goebbels. Mózg Trzeciej Rzeszy, Gdynia 1998
[6] Dawid Irving Wojna Hitlera, Warszawa 2005

Wszystkie wytłuszczenia moje.

Zobacz też:

 

Źródło: xiazeluka