JustPaste.it

Wojna Warszawsko-Polska.

Na jednej z ulic Warszawskiego Śródmieścia stoi granatowy Volkswagen, ma wyłamane lusterko i rysę na całej długości samochodu. Sprawdzam rejestrację – podlaska, wszystko jasne.

Na jednej z ulic Warszawskiego Śródmieścia stoi granatowy Volkswagen, ma wyłamane lusterko i rysę na całej długości samochodu. Sprawdzam rejestrację – podlaska, wszystko jasne.

 

Zjawisko niechęci do obcych jest czymś powszechnym. Napięcia Krakowsko-Warszawskie, Gdańsko-Białostockie czy Gorzowsko-Zielonogórskie były zawsze, ale nikt tak na dobrą sprawę nigdy nie traktował tego poważnie. Teraz jednak  spotykamy się z czymś zupełnie odmiennym, z nowym typem lokalnego patriotyzmu który możemy nazwać Warszawocentryzmem.


Na jednym z interne
towych forów użytkownikRumcajs pisze – Miałem dzisiaj sen. A w tym śnie, tak jak za okupacji po Warszawie jeździły tramwaje w których były oddzielne wagony dla Niemców, oddzielne dla Polaków – tak teraz jechałem tramwajem w którym w pierwszym wagonie było miejsce tylko dla rodowitych Warszawiaków, a w drugim dla napływu. I w tym pierwszym jedziemy my z kolegą, jeszcze jakaś uśmiechnięta pani i kierowca, a w drugim tłoczy się stado spoconych i śmierdzących wieśniaków.

 
Reakcja jest natychmiastowa, inni użytkownicy podejmują zmasowany atak i wywiązuje się wojna na słowa, ponieważ Rumcajs znajduje też swoich obrońców. Argumenty obu stron są zaskakująco trafne i nie można powiedzieć, że c
i warszawscy patrioci są znudzonymi życiem i niedoświadczonymi ludźmi, którzy lubią odreagować stres wyżywając się na innych. Są to zazwyczaj inteligentni młodzi ludzie z szeroką wiedzą i utartymi poglądami. Skąd więc w nich tyle złości i agresji.

 
Napływ – to ulubione słowo, jakiego używają młodzi mieszkańcy stolicy wobec ludzi, którzy przyjechali tutaj skuszeni większymi możliwościami na znalezienie pracy, czy edukację. Używane przez nich ma wydźwięk negatywny,
wręcz obraźliwy. Dla nich napływ to niższa klasa społeczna, to ludzie mniej wartościowi. Przyjeżdżają, kradną miejsca pracy, brudzą, niszczą a na koniec jeszcze narzekają - jak to źle im się tutaj mieszka i jak brzydkie jest to miasto. Do niedawna nikt nie zwracał większej uwagi na takie narzekanie. Często słyszało się ludzi którym przeszkadzała tak duża fala migracji do miasta. Nie miało to jednak żadnych głębszych pobudek ani intencji i było raczej objawem naszego polskiego zamiłowania do narzekania. Tymczasem, zaczęły tworzyć się grupy, które domagają się podjęcia odpowiednich kroków w celu walki z napływem. A pomysłów na tą walkę mają bez liku. Niektóre są niczym wyjęte z kabaretu, ale część z nich mimo, że brzmi dość groźnie – nie jest nie możliwa do urzeczywistnienia.

 
Mieszkańcy stolicy sami bardzo wysoko się oceniają. Widzą siebie jako ludzi przedsiębiorczych i gościnnych. I niemal wszyscy lubią miejsce, w którym mies
zkają. Reszta Polski może im więc tylko zazdrościć.Tymczasem, wśród ludzi reklamujących się czystą krwią Warszawską, wielu ma pradziadków, a nawet dziadków którzy pochodzą z prowincji. Badania pokazują, że liczba mieszkańców stolicy, których przodkowie od więcej niż trzech pokoleń związani są z miastem oscyluje w granicach 6%. Śmieszy więc trochę nagonka jaką starają się rozpętać młodzi ludzie, chcący mieć Warszawę tylko dla siebie. Z ich ust można usłyszeć postulaty wprowadzenia zakazu wjazdu do miasta dla samochodów których rejestracja nie zaczyna się na literę W, najciekawsze są jednak,radykalne pomysły ustawowego ograniczenia możliwości podejmowania pracy w stolicy przez ludzi spoza miasta. Przybyłym do miasta zarzuca się, że przyjeżdżają tu by wyssać z niego soki, poczym wyjechać zostawiając wszystkie zmartwienia i problemy innym.


- Warszawiak budzi niechęć, kojarzony jest z rozpychającym się łokciami gburem. Nie lubią go zwłaszcza mieszkańcy innych dużych miast, jak Kraków, Poznań czy Gdańsk
- mówi psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński.Można mówić, że w każdym mieście znajdzie się jakaś grupa osób, które będą zachowywały się agresywnie wobec obcych i będzie to zgodne z prawdą. Podłożem tego mogą być konflikty kibiców piłkarskich kochających do szaleństwa drużyny z ich miast, albo mogą to być jakieś spory jeszcze z przeszłości. Jednak widząc, że na założonym przez stołecznych nacjonalistów forum dotyczących walki z napływem aktywnie udziela się prawie pięćset osób, powinna się chyba włączyć czerwona lampka.

Globalizacja, kryzys ekonomiczny, bezrobocie, stres, depresje – wszystko to i jeszcze trochę więcej zdaniem socjologów składa się na nastawienie ludzi do rzeczywistości i podejście do innych osób. Patriotyzm o którym mówią jest raczej kwestia marginalną, a agresja wynika z obawy, że ludzie przyjeżdżający do Warszawy zajmą jej mieszkańcom miejsca pracy, a na dodatek spowodują jeszcze więcej zniszczeń i tłoku w i tak zatłoczonym mieście. Szczególnie młodzi ludzie są stanowczo nastawieni anty do obcych, a jest to prawdopodobnie skutkiem ciągłego powtarzania, że to właśnie niższe wymagania finansowe ludzi z prowincji obniżają standardy zatrudnienia dla wszystkich, że ludzie którzy nie są emocjonalnie związani z miastem nie dbają o nie, zaśmiecając i niszcząc, sytuacja zaczyna kierować się w stronę podobną do średniowiecznego stosunku wobec żydów, których obwiniano o wszelkie kataklizmy, wojny i całe zło tego świata.
Naprawdę tego nie rozumiem - z osób, które pracują u mnie w wydziale tylko ja urodziłam się w Warszawie. Reszta przyjechała tu pracować. I co? Potrafią tylko narzekać! Że kasa kiepska, a mieszkania drogie! W pracy trzymają się z kolegami ze swojej wsi, po robocie idą na piwo całymi wsiami - no naprawdę, żeby się tak zachowywać, nie musieli przyjeżdżać do Warszawy!
– pisze na swoim blogu Mirka.

 
Wszystko to tworzy
nie tylko napięcia, ale także podziały wśród mieszkańców. Studenci pochodzący spoza warszawy dużo częściej imprezują  z ludźmi mieszkającymi w akademikach ponieważ wiedzą, że nie zostaną tam wyśmiani, nazwani wieśniakami czy nawet pobici za to, że nie kibicują Legii czy Polonii. Na podziały wpływa też fakt,  że przyjeżdżając gdzieś na początku łatwiej nawiązać nam kontakt z innymi ludźmi, którzy nie znają nikogo w mieście, niż z jego rdzennymi mieszkańcami posiadającymi paczki znajomych, z którymi się trzymają. Jedno zjawisko napędza drugie i powstaje w ten sposób błędne koło.


Napięcia i podziały to jednak nic przy tym, co dzieje się na ulicach, szczególnie wieczorami. Parkując samochód w niestrzeżonym miejscu ryzykujemy, że
wróciwszyzastaniemy go porysowanego, z wyłamanym lusterkiem a nawet przebitą oponą. Skargi kierowców, których po przyjeździe do stolicy spotkała taka niemiła niespodzianka pojawiają się w Internecie kilka razy na dzień. Natomiast Warszawscy patrioci uważają, że to jest odpowiednia nauczka dla chamstwa ze wsi, które nie tylko powoduje korki, ale nie stosuje się do przepisów drogowych i utrudnia ruch. Nie tylko samochód może się stać ofiarą ksenofobii, ale zagrożone jest też nasze bezpieczeństwo. Praga, o której od zawsze krążyła opinia, że nocą nie powinno się tam wychodzić samemu na ulicę straciła swoją hegemonię na tym polu. Praktycznie na całym terenie miasta możemy dziś zostać zatrzymani przez kilku wyrostków, i zapytani skąd jesteśmy. Od udzielonej odpowiedzi zależy czy zostaniemy przepuszczeni, czy też przyjdzie nam pożegnać się z telefonem, portfelem, a czasem nawet ze zdrowiem.

 
W oczach warszawiaków - przyjazd na stałe do stolicy to społeczny i zawodowy awans.
Ludzie, którym się to udało powinni więc być wdzięczni za szansę jaką dostali od losu i z uniżeniem działać dla dobra miasta. Płacenie podatków to podstawa, ale wymagania są szersze aż do pełnej asymilacji. Natomiast mieszkańcy pozostałych rejonów kraju uważają, że zamiast wdzięczności za to, że kreatywni młodzi ludzie ciągną do miasta i sprawiają, że tak prężnie się ono rozwija – spotkać się można jedynie z niechęcią. Niewiadomo do końca jak można by było rozwiązać ten problem, ale getta dla osób pochodzących z zewnątrz, czy stworzenie jakiegoś muru warszawskiego  raczej nie przyniesie pozytywnych efektów. Natomiast jeśli wszystko będzie podążało w tym kierunku, kto wie czy w przyszłości nie czeka nas nowe rozbicie dzielnicowe.