JustPaste.it

Hańba dla polskiej sztuki i Temidy!

Gazeta Wyborcza tryumfuje 5 czerwca 2009 - "Wczoraj toast za wolność został wzniesiony w gdańskim sądzie. Dorota Nieznalska została uniewinniona. Po ośmiu latach!".

Gazeta Wyborcza tryumfuje 5 czerwca 2009 - "Wczoraj toast za wolność został wzniesiony w gdańskim sądzie. Dorota Nieznalska została uniewinniona. Po ośmiu latach!".

 

0300c3190fdd1d0cd04e4f4db972adc3.jpg

 

I dalej - "Ten wyrok to święto wolności i rozumu. Zwycięstwo sztuki krytycznej, ale bez intencji krzywdzenia kogokolwiek, nad polityką - taką, która oczernia przeciwnika, przypisuje mu najgorsze intencje". Jakiego rozumu? Czyjego? Przypomnijmy, że w 2003 roku, "artystka" (przepraszam, ale po wyroku uniewinniającym, to zapewne za ten cudzysłów niżej podpisany może zostać aresztowany?) otrzymała wyrok pół roku ograniczenia wolności za to, że w galerii "Wyspa" wystawiła instalację "Pasja" ukazującą krzyż z umieszczonymi męskimi genitaliami. Przez 6 miesięcy miała wówczas pracować społecznie.
.
.

 

Wyrok uniewinniający mógłby zaowocować dalszymi pomysłami innych "artystów". Wolność to także ufność a nawet pewność, że nie wyrządzimy innym krzywdy. Także odpowiedzialność za następstwa wynikłe z naszych wolnościowych działań. Następne pomysły byłyby w rodzaju - krzyż na drzwiach wychodka, krzyż pod podniesioną łapką pieska, krzyż na hałdzie jedynie przez grzeczność nazwaną nawozem naturalnym.
.
.

 

 

 

A gdyby zamiast krzyża ustawić gwiazdę Dawida albo symbol innej religii? A ileż możliwości daje hostia? Sąd położył tamę i ustalił granicę przy mizernej karze. A Nieznalska znana kilku tysiącom ludzi jest teraz całkiem znalską kilku milionom... W USA pewien grafik (także artysta) naszkicował Busha w sytuacji nawiązującej do zastrzelenia wietnamskiego partyzanta na ulicach Sajgonu i miał kłopoty. A też pewnie powołał się na wolność sztuki, wyrazu, słowa...
.
.

 

 

 

A pisanie to nie dziedzina sztuki? I można pisać, co ślina przyniesie na papier? Zapewne w domu każdy może sobie instalować co chce, nawet kaloryfery pod sufitem (skoro zabrakło oleju pod własnym deklem), ale pod warunkiem, że sąsiad nie wpadnie mu do mieszkania, bo powała nie wytrzyma obciążenia tego szykownego szmelcu. Winni są oczywiście także wszyscy współorganizatorzy wystawy, którzy doskonale wiedzieli, że będzie rozróba. Jest i trzeba wypić to piwo, które się nawarzyło... Inni sławni artyści także szokowali, choćby taki Picasso, ale nie posuwali się aż do takich prostactw.
.
.

 

 

 

Prawdziwa sztuka to dzieło, którego autor nie powinien się wstydzić przed swoimi rodzicami, dziećmi, znajomymi. Takie, które będzie często (ale i sympatycznie!) wspominane przez następne pokolenia. Takie, które następni artyści będą starali się usilnie naśladować i rozwijać, a jeśli im to nie będzie wychodzić, to będzie świadczyć o naszej wielkiej sztuce... Takie, które wszyscy będą chcieli zamieścić w podręcznikach i encyklopediach. Takie, które niemal każdy z nas chciałby zainstalować u siebie w domu.
.
.

 

 

 

O co chodzi w sztuce i "sztuce"? O sensację za wszelką cenę. Im mniejszy talent, tym bardziej można to nadrobić skandalem i to obrzydliwym? Każdy taki wyczyn obliczony jest na zamęt i w każdym znanym przypadku osoby (nie)odpowiedzialne recytują wyuczone formułki typu - "nie było i nigdy nie będzie naszym celem obrażanie niczyich uczuć religijnych czy jakichkolwiek innych" (i tak było w tym przypadku). Oczywiście, każda z tych osób doskonale wie, że wywoła skandal i obrazi tysiące osób, ale z udawaną inteligencją "pali głupa".
.
.

 

 

 

Istotnie - każdy może tworzyć cokolwiek mu ślina na język przyniesie albo farba na płótno. Kwestia upowszechnienia, a ta leży w gestii osób publikujących dzieła i "dzieła" - dyrektorów galerii i mediów. Tak było w sprawie Nieznalskiej i nie tylko, bo także na przykład na okładce pisma 'Machina' (2006) ukazano przeinaczenie słynnego obrazu z Jasnej Góry - zamiast Madonny Jasnogórskiej, zamieszczono wizerunek piosenkarki Madonny z jej córką (o imieniu... Lourdes) zamiast dzieciątka.
Przecież można sobie wyobrazić nawet, że podobną wizję obrazu przedstawiliby podczas lekcji studenci teologii a nawet przyszli księża w seminarium duchownym. Jako żart i forma dyskusji - dlaczego nie? Trzeba jednak wiedzieć - gdzie i kiedy z czymś takim "wyjeżdżać".
.
.

 

 

 

Gdyby omawiana przeróbka ukazała się choć wewnątrz numeru, ale nie - to miało szokować na całego i od samego początku, zatem dano na okładkę! Ważne też są intencje autorów - jeśli ktoś sobie nasmaruje dziełko na ścianie w piwnicy, w brudnopisie na wykładach to takie działanie ma inny wydźwięk, a inny, jeśli czyni to świadomie dla kasy. A komercyjne rozpowszechnianie w katolickim jednak kraju, to po prostu prowokacja.
.
.

 

 

 

Może szlachetna i szalenie inteligentna p. Nieznalska zorganizuje wystawę w Izraelu, gdzie na gwieździe Dawida postawi nasz krzyż, zaś w oddali, na tle krematoryjnego pieca, niech zawiesi reklamę substancji 'Zyklon B' (nazwa handlowa insektycydu wynalezionego przez Fritza Habera, niemieckiego chemika i noblistę; z pochodzenia... Żyda). Od razu niech redakcja "Gazety Wyborczej" wyśle swojego redaktora, specjalistę od dzieł sztuki na rozprawę przed izraelskim sądem...
.
.
Jakie byłoby najrozsądniejsze rozwiązanie w wolnym kraju? Podjęcie przez dziennikarzy bojkotu rozprzestrzeniania informacji o takich skandalach. To same media donoszą o wszelkich odstępstwach od normy i nakręcają skandal, a przecież o to właśnie chodzi prowokatorom! A co było z rozszyfrowaniem nazwy PZPR albo z piosenką opiewającą alkoholowe zapędy księdza? Podanie sprawy do sądu jedynie roznosiło wieści, które - zdaniem powoda - powinny być ocenzurowane. Zatem, jeśli komuś autentycznie zależy na spokoju, to nie powinien nagłaśniać sprawy. Ale w towarzystwie plotkarzy (tu media) - kto solidarnie przemilczy niemiłą aferę? Wystarczy jeden wyłom, a zaraz ruszy cała lawina, zatem w praktyce jest to niemożliwe, wszak dziennikarze w znakomitej większości to roznosiciele, donosiciele i skandaliści, którzy żyją z grzebania w śmietniku i z rozrzucania jego zawartości...
.
.

 

 

 

Gdzie jest kres profanowania? Czy nasz ZUS może na swym portalu i na ulotkach wyrażających szacunek dla emerytów (a jakże!) dodawać słynne hasło "Arbeit macht frei" w ramach roztrząsania sensu pracy w aspekcie nauki języka naszych sąsiadów? Najlepiej owe ulotki skierować do byłych więźniów niemieckich obozów na ziemiach nie tylko polskich i obserwować - o ile owa sztuka zmniejszy budżetowe wydatki...
.
.

 

 

 

A jeśli można dać na imię Lourdes, to może i dajmy Auschwitz lub Birkenau? Wszak to krwią uświęcone miejsca, choć - niestety - zapomniane przez Boga. A nieograniczone możliwości rolki okołosedeskowego papieru? Tam można wszystko zamieścić? Motywy religijne, flagę państwową, słowa hymnu, lubianych i nielubianych polityków, znane świątynie?No i co z tego, że po miesiącach prawnych i medialnych bitew okaże się, że jednak popełniono występek? Autorzy mają to wkalkulowane w koszty. Czy jest granica wolności (ordynarnego) słowa tudzież obrazu? Nie ma - jutro "twórca" przyoblecze w stringi symbol Państwa albo Kościoła i powie, że nie chciał nikogo obrazić...
.
.

 

 

 

"Gazeta Wyborcza" dodaje - "Lokalni posłowie LPR poszli do prokuratury z donosem, że Nieznalska obraziła ich uczucia religijne. Bo jest taki zapis w kodeksie karnym. Prokuratura zaczęła artystkę ścigać. I to dopiero był ewenement! Nie samo doniesienie, takich LPR-owcy składali wtedy wiele, ale właśnie decyzja prokuratury cofająca nas do średniowiecza".
.
.
No tak - oto jacyś "katole" donieśli na wolną postkomunistyczną artystkę, zaś ciemni prokuratorzy dali się cofnąć do czasów inkwizycji i chcieli upiec (medialnie) na stosie (pod krzyżem i przed Orłem w koronie) naszą eksportową sławę.Sądzę, że nie tylko "nawiedzeni katole", ale większość rozsądnie myślących ludzi, także ateiści czy agnostycy oraz wyznawcy innych religii (ci fundamentalni, ale także swobodnie związani z aksjomatami wiary) są oburzeni jako zwykli i normalni ludzie - tak po ludzku, bez odwołań do mniej czy bardziej tradycyjnej interpretacji kodeksu karnego oraz do mniej czy bardziej nowoczesnej definicji sztuki.
.
.

 

 

 

Zwykle w sprawach sztuki obscenicznej panie są delikatniejsze. Należy zatem oczekiwać, że po wyroku "otwierającym szerokie możliwości twórcom", do dzieła ruszą panowie - ci to dopiero zrobią"pożytek" z wolności wywalczonej przez omawianą artystkę i niezawisły sąd...
.
.

 

 

 

Pani Nieznalska powinna wyjść ze swoją sztuką naprzeciw nowoczesnemu społeczeństwu - niech wyda owo dzieło (Pasja) z komercyjną pasją, czyli w wielkim nakładzie i to w dwóch wariantach. Pierwszy, wg obecnej fotografii, czyli wersja penisowa oraz drugi - wersja waginalna (może nawet autowaginalna; taki - jakby to ująć - autoportret). Wszystkie arkusze miałyby format kwadratu, ale byłyby naniesione nań dyskretne linie do ewentualnego wycięcia przez nabywcę dziełka. Linie te miałyby kształt nie tylko naszego krzyża, ale także prawosławnego a ponadto gwiazdy sześcioramiennej oraz najpopularniejszej - pięcioramiennej.
.
.
Uniewinniona pani artystka powinna wejść w artystyczne konszachty ze znanym Niemcem, von Hagensem, który ochoczo plastyfikuje ochotników płci obojga. Mogliby wespół spróbować upchać wybrany przedmiot kultu w solidniej splastyfikowanym miejscu, co zapewniłoby większą stabilizację artystycznej instalacji w naturalnym ufundamentowaniu.
.
.
Artystka o nazwisku sugerującym kompleksy, staje się coraz bardziej znaną Polką i jest chyba jedyną wygraną w tej sądowej batalii - przechodzi po raz kolejny do historii (jednak) "sztuki". Przegrani są ci wszyscy, co uważają, że powinna być granica w publicznym głoszeniu swej sztuki/"sztuki". Hańba dla polskiej sztuki i dla Temidy!

 

Pasja - http://nieznalska.art.pl/foto.html#foto