JustPaste.it

Folwark jednomandatowy

czyli swąd powyborczy

czyli swąd powyborczy

 

 

Oj, coś się od swądu szopki eurowyborów nie możemy jakoś odczepić... Pewnie dlatego że buldogi które walczyły pod dywanem na śmierć i życie o premiowane intratnymi synekurami w Brukseli czołowe miejsca na listach gryzą się nadal. Tym razem na dywanie, chociaż pociąg do Brukseli już odszedł.

Bohaterką najnowszych walk jest nie tyle buldog ile buldożka, posłanka na sejm RP Masłowska. Posłanka Masłowska musiała mieć nie lada chrapkę na wynoszącą ok. 12 tysięcy euro miesięcznie (z kosztami reprezentacyjnymi) fuchę europosła. Niestety, nie udało się. Nie dostała się na czoło listy i przepadła. W związku z tym posłanka tak się wkurzyła że postanowiła opuścić PiS.

Nie mamy pojęcia czy rzucenie z trzaskiem legitymacji PiS jest aktem szaleńczej odwagi czy też tylko takiej sobie. Przypuszczamy jednak że jest to gest dużo tańszy w wykonaniu niż np. ciepnięcie mandatem poselskim RP. Na to ostatnie oczywiście znacznie mniej osób stać. I wprawdzie fucha na Wiejskiej nijak się ma do apanaży posady na rue Wiertz w Brukseli, ale zawsze. Stąd też chyba dla pewności posłanka Masłowska wybrała tą pierwszą formę protestu.

Cóż, baba z wozu koniom lżej, Debet skwitował całą tą powyborczą przepychankę. Na uwagę zasługuje jednak uzasadnienie tej decyzji. Rzuca ono ciekawe światło na głębokość motywacji W.Cz. pani posłanki oraz na jej porywającą bezinteresowność w służbie tym którzy ją wybrali.

Jak donosi tvn24 w artykule Dość mam folwarku, odium gniewu posłanki Masłowskiej spadło na jej partyjnego szefa Brudzińskiego który jej zdaniem „podejmował wszelkie ważne decyzje jednoosobowo, a ona nie miała żadnego wpływu na obsadę stanowisk, na przykład wojewody zachodniopomorskiego, czy prezesa PiS w Szczecinie”. Wnioskujemy stąd że esencją ofiarnej służby posła społeczeństwu nie jest, jak ktoś mógłby naiwnie sądzić, ani służba, ani ofiara, ani społeczeństwo. Jest nią wpływ na synekury. Kroplą, która przepełniła czarę goryczy posłanki Masłowskiej, pisze dalej tvn24, okazało się przydzielenie "jedynki" na liście do europarlamentu "koledze pana Brudzińskiego" Markowi Gróbarczykowi. Masłowska dostała dopiero miejsce piąte i w efekcie Gróbarczyk mandat wziął, a ona nie.

No więc czysty skandal! Jak można komuś zasłużonemu przydzielić „piątkę”? Nie mamy żadnych powodów aby nie wierzyć rozgoryczeniu posłanki Masłowskiej i rozumiemy że jest wkurzona. Potwierdza ona w całej rozciągłości to co podkreślaliśmy w komentarzach dotyczących tzw. eurowyborów. Przede wszystkim to że „eurowybory”, jak każde wybory polegające na głosowaniu na ustalone wcześniej listy partyjne, są po prostu ponurą farsą. O wyniku tej farsy decydują zaradne buldogi i buldożki gryzące się pod dywanem o czołowe miejsca na listach. Wynik gryzienia znany jest na miesiące przed „wyborami”. Same „wybory” służą jedynie jako kosmetyczna oprawa do odprawienia rytualnych demokratycznych modłów. Właściwych wyborów dokonuje zawczasu regionalny boss partyjny który, niczym ojciec chrzestny mafii, namaszcza zaufanych zaradnych pocałunkiem w czoło. Jedynka tu, dwójka tam, i ekipa gotowa do odlotu. Podpadnięci natomiast oraz młódź dostają na przykład piątkę, jak Masłowska, czy też, broń Boże, jeszcze dalsze miejsce. I gimza. Dostąpią w związku z tym jedynie zaszczytu robienia za tło dla starszych i bardziej zaradnych kolegów. Może się im kiedyś też powiedzie, jak będą grzeczni i nie podpadną bossowi

Zaradni zatem długo przed wyborami wiedzą kogo boss, tfu, oczywiście lud, wybierze. Pozostaje tylko pogonienie bezradnego ludu wyborczego raz na parę lat do odbębnienia demokratycznego rytuału i wrzucenia nie zmieniającej niczego kartki do pudełka. Nic dziwnego że demokrację tak praktykowaną J.Raspail nazwał trafnie kultem szakala praktykowanym przez osły.

Co nas prowadzi w końcu do pytania podstawowego. Czy nie czas w końcu, jak to mówią Amerykanie, stand up and get counted? Czy nie czas zakończyć wreszcie ten wyborczy nonsens? Skoro ma być już demokracja to niech będzie przynajmniej z minimum czegoś co przypomina wybór, a nie z jednym wielkim przekrętem głosowania na listy.

Są jedne i tylko jedne wybory warte fatygi myślącego obywatela – wybory w jednomandatowych okręgach wyborczych. Jeden mandat, jeden gość, kropka. Tylko w takich wyborach idzie coś wybierać. Każde wybory na partyjne listy zaradnych są natomiast mniej lub bardziej zawoalowaną manipulacją a udział w nich uwłacza inteligencji nawet średnio rozgarniętego wyborcy. Łudzenie się przez niektórych że poprzez udział w takich wyborach coś można zmienić nawet w minimalnym stopniu jest zupełnym nonsensem. Wykazał to R.Gwiazdowski publikując niedawno na swoim blogu fragment ordynacji wyborczej do „eurowyborów”. Lektura tego zjeżyła nawet grzywę na Debecie.

Czas najwyższy skończyć ten chocholi taniec zaradnych i bezradnych. Czas najwyższy powiedzieć nie kultowi szakala w jego najbardziej jaskrawej, groteskowej postaci. Czas zmienić ordynację wyborczą.

Do czasu zmiany ordynacji na uczciwą – powiedział kiedyś Cejrowski - głosowanie nie ma sensu. Howgh. Ma całkowitą rację.


©2009 TwoNuggets

 

 

autor: cynik9

 

.

 

Źródło: cynik9_