JustPaste.it

Czy język polski jest trudny?

Albo: jaka jest różnica między Polakiem i Papuasem?

Albo: jaka jest różnica między Polakiem i Papuasem?

 

Czy  język  polski  jest  trudny?

To zależy od tego, kto się za ten język bierze. Przykładowo Chińczyk albo Papuas, czy nawet jakiś Buszmen, mogą się nauczyć polskiego całkiem świetnie nawet już po dziesięciu latach, bywa zaś, że i po pięciu znają go wystarczająco. Więc dla nich ten język polski nie jest aż tak bardzo trudny. Osobiście znam jednego z Viet-Congu, który nauczył się po polsku w ciągu trzech lat. Ale to nic, ja wiem, że komunistów nie wolno brać pod uwagę. Pod obcas brać - owszem.

Chociaż, ten komunista zachowywał się całkiem nietypowo, właśnie jak kapitalista, ponieważ handlował prywatnie różnistym badziewiem na Stadionie Dziesięciolecia przez te trzy lata. Zanim się obejrzał, potrafił szprechać po warszawsku nie do odróżnienia. Ale tego, co robił przed tymi trzema laty, o które chodzi, to nie wiem. Wobec tego mniejsza z nim.

W ogóle to chciałem powiedzieć, że ten Chińczyk i Papuas – niech tam, nawet i ten komunista z Viet-Congu – mówią po polsku wprawdzie nieśmiało, ale znacznie lepiej od naszych polityków i dziennikarzy. Przede wszystkim zaś, oni rozumieją dokładnie to, co się do nich mówi, a nie to, co w trakcie tego mówienia przychodzi im do głowy. Dlatego rozmowa z nimi zawsze jest łatwiejsza i nie prowadzi do kłótni.

Kiedyś, gdy jeszcze wolno było opowiadać kawały, pytano o różne różnice: między krową i portfelem, między nocnikiem i fortepianem. No, o różne.

Przykładowo, różnica między nocnikiem i fortepianem była taka, że jeśli ktoś jej nie znał, nie wolno go było zapraszać do domu, żeby fortepianu sikami nie napełnił.

To ja się zapytam, jaka jest różnica między Polakiem i Papuasem? Ano taka: Papuas uczy się kilka lat języka polskiego i zna go niby Polak. Natomiast Polak przez całe życie języka polskiego się nie uczy i zna go jak Papuas. Przykładu polityków i dziennikarzy nie muszę chyba podawać.

Ale jest inny przykład. O różnicy między goleniem i strzyżeniem jeden poeta cały wiersz napisał. Tym wierszem narobił w polskich łbach okropnego zamętu. Teraz żaden Polak nie potrafi odróżnić, kiedy fryzjer go strzyże, a kiedy goli. Na dobitkę, fryzjerowi nie wolno już używać brzytwy.

Weźmy inny przykład. Tego przykładu ani polityk, ani dziennikarz, nawet niejeden lingwista z bożej łaski za żadne skarby nie potrafi odróżnić. Sam widziałem w kilku słownikach takie właśnie skarby.

„Warzywo przeznaczone na sałatkę jarzynową”. Ludzie, czy naprawdę potrzeba idioty, żeby tę różnicę pojąć i udowodnić?

Mój tata, który nie był Papuasem ani Chińczykiem (co prawda, był trochę komunistą, ale o tym cicho), wbijał mi w łeb od przeciwnej strony, że warzywo jest gotowane, jarzyna surowa. Że jest wielka różnica między sałatką warzywną i jarzynową. No i, że nie ma wyraźnego podziału…

Marchew, żarta na surowo, jest jarzyną, uwarzona – warzywem. Ale sałata jest wyłącznie jarzyną, bo nikt jej nie żre gotowanej. Co do tego Papuasa na wstępie, on to łatwo pojmie - co do Polaka, oczywiście będzie się kłócił. Ale Papuas uczył się polskiego, a Polak nie musi. Właśnie na tym polega różnica.