JustPaste.it

Proprodukcyjna-, prokonsumpcyjna ekonomia... Dążenie do bogactwa...

  

PROPRODUKCYJNA-, PROKONSUMPCYJNA EKONOMIA...

DĄŻENIE DO BOGACTWA...

 

 

PROPRODUKCYJNA-, PROKONSUMPCYJNA EKONOMIA...

 

PRODUKCJA, KONSUMPCJA = ZUŻYWANIU ENERGII,WYCZERPYWANIU SUROWCÓW, EMISJI SZKODLIWYCH SUBSTANCJI, POWSTAWANIU ODPADÓW, ŚMIECI, ZAJMOWANIU MSA = SKAŻANIU, ZATRUWANIU = DEGRADACJI ŚRODOWISKA, DEGENERACJI GATUNKÓW = CHOROBOM (ŚMIERCI) = WYDATKOM:

 

 

"WPROST" nr 11/2009 (1366)

INDEKS MARILYN MONROE

Marilyn Monroe twierdziła, że pieniądze szczęścia nie dają, ale dają  je zakupy. Trafiła w sedno. Dla zwykłego obywatela nie ma znaczenia, ile towarów wytworzyła nasza gospodarka, czyli o ile wzrósł PKB. Liczy się to, ile tych dóbr może on faktycznie kupić. Gdy zastąpimy wskaźnik wzrostu PKB indeksem Marilyn Monroe, okaże się, że wzrost gospodarczy, odczuwalny dla każdego z nas, jest inny niż oficjalny.

Zalewa nas potok informacji o spadku PKB w różnych krajach. To najważniejszy dziś wskaźnik dla ekonomistów i analityków prognozujących rozmiar kryzysu gospodarczego i skalę zubożenia społeczeństw w wyniku tegoż kryzysu. Czy jednak wskaźniki, którymi się posługujemy, są adekwatne do rzeczywistości, którą chcemy opisywać?

 

Produkt krajowy brutto to wartość wszystkich dóbr finalnych wytworzonych na terenie danego kraju w określonym czasie. To takie dobra, które są kupowane przez końcowego konsumenta i w danym kraju nie podlegają już przetworzeniu. Z punktu widzenia statystyki – jeżeli produkt finalny został wytworzony, to powinien on znaleźć nabywcę wśród ostatecznych konsumentów. Jeśli tak się nie stało, to powiększa on zapasy gromadzone w przedsiębiorstwach.

 

PKB możemy zatem określić jako sumę ostatecznych wydatków nabywców końcowych na dobra i usługi w danym kraju oraz zmianę stanu zapasów w firmach. Ostateczni nabywcy to gospodarstwa domowe, przedsiębiorstwa, państwo kupujące dobra i usługi na swoje cele, podmioty zagraniczne, które kupują produkty wytworzone u nas. Nabywcy ci mogą kupować również wyroby sprowadzone z zagranicy, należy więc o tę wielkość skorygować cały rachunek.

 

Wyobraźmy sobie, że państwo zwiększa zakup czołgów. Przy niezmienionych pozostałych parametrach PKB w wyniku tego wzrośnie. Podobnie przy niezmienionych pozostałych parametrach oficjalny PKB wzrośnie także wtedy, gdy producenci wytworzą więcej towarów, ale ich nie sprzedadzą, tylko zmagazynują, albo gdy firmy zainwestują więcej w zakup nieruchomości lub gdy producenci sprzedadzą swoje wyroby za granicą, ale uzyskaną w ten sposób walutę będą gromadzili, a nie wydawali. W każdej z powyższych sytuacji cieszyć się będą politycy mogący się pochwalić wzrostem gospodarczym. Ale w żadnej z nich dobrobyt obywateli nie wzrasta. Przeciwnie, pracownicy muszą więcej pracować na konsumpcję kogoś innego – firm inwestujących w zapasy czy nieruchomości, mieszkańców innych krajów lub zbrojącego się państwa.

 

Od wskaźnika PKB lepszy jest indeks Marilyn Monroe obrazujący, w jakim stopniu ludzie naprawdę korzystają z wytwarzanych dóbr i usług. Indeks MM określa sumę wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych w danym kraju w określonym czasie. Weźmy przykład Chin przedstawianych jako tygrys rozwijający się w dwucyfrowym tempie. PKB Chin w roku 2007 stanowił aż 1500,7 proc. PKB uzyskanego w roku 1978, czyli produkcja dóbr i usług zwiększyła się w tym czasie 15-krotnie. Ale chiński indeks MM wzrósł w tym czasie jedynie nieco ponadośmiokrotnie. Wydatki konsumpcyjne chińskich rodzin w 2007 r. stanowiły bowiem 824,1 proc. wydatków z roku 1978. Zupełnie inaczej indeks MM wygląda w USA. Wydatki konsumpcyjne Amerykanów w roku 2007 stanowiły realnie 258 proc. ich wydatków w roku 1978. Amerykański PKB w roku 2007 wynosił natomiast 230 proc. PKB uzyskanego w roku 1978. Wzrost zamożności obywateli był zatem znacząco szybszy niż wzrost produkcji wyrobów i usług.

 

W Polsce PKB w roku 2008 wzrósł realnie w stosunku do roku 1999 o 37 proc. W tym samym czasie indeks MM wzrósł o 31 proc. Produkcja dóbr i usług przyrosła więc bardziej niż konsumpcja. Na tę różnicę wpłynął przede wszystkim przyrost zapasów w przedsiębiorstwach, czego konsumenci nie odczuli. Jeśli więc przestawimy nasze myślenie ze wzrostu PKB na wzrost indeksu MM, to powinniśmy także zmienić cele polityki gospodarczej. (...) Czy państwo nie powinno zatem kupować na przykład czołgów? Powinno, ale niech nie mami nas, że to zwiększa zamożność społeczeństwa. To nie jest nasz dochód, tylko koszt.

Autor: Mariusz Świetlicki

 

 

[Ja proponuję w mse prokonsumpcyjnych stosować wskaźniki prozdrowotne, proekologiczne, etyczne (i może się okazać, że kolidują z tamtymi). - red.]

 

 

CZY ABY NA PEWNO WZROST M.IN. PONIŻEJ WYKAZANEJ PRODUKCJI, SPRZEDAŻY, KONSUMPCJI, ZWIĘKSZA, OPRÓCZ PKB, DOBROBYT (POWINNIŚMY JĄ NIE TYLKO KONTYNUOWAĆ, ALE I JESZCZE ZWIĘKSZAĆ)...:

 

Przykład myślenia, analizowania, całościowego:

UWAGA NA, M.IN., ASY... EKONOMII!!!

KOLEJNYM PRZYKŁADEM WYDATKÓW, STRAT, MOŻE BYĆ NP. PRODUKCJA TRUCIZNY NIKOTYNOWEJ, ALKOHOLOWEJ, NIEZDROWEJ ŻYWNOŚCI, JEJ ZAŻYWANIE, SPOŻYWANIE I TEGO SKUTKI, W TYM KOSZTY. Uwzględniając wszystkie tego aspekty. Począwszy od zatruwającej środowisko, trującej ludzi, zużywającej energię (a produkcja energii także powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi), budowy samych zakładów chemicznych, fabryk maszyn, co powoduje też wydatki. Następnie, zatruwającej środowisko, trującej ludzi, zużywającej energię (...), produkcji w tych zakładach nawozów, fabrykach maszyn rolniczych, co powoduje też wydatki,. Następnie produkcję rolną, która również powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. Po czym produkcję produktów finalnych, co także powoduje zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. Po czym budowę i eksploatację sklepów, co również wiąże się z zatruwaniem środowiska, truciem ludzi, zużywaniem energii (...), co powoduje też wydatki. A następnie zażywanie, konsumpcję trucizn, na co wydawane są pieniądze, czego skutkiem są choroby, renty, wydatki na lecznictwo, a lecznictwo także powoduje zużywanie surowców, zatruwanie środowiska, trucie ludzi, zużywanie energii (...), co powoduje też wydatki. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze tego wszystkiego transport, a więc i budowa fabryk produkujących pojazdy, rafinerii dostarczających paliwo, co powoduje też wydatki, co również wiąże się z zatruwaniem środowiska, truciem ludzi, zużywaniem energii (...), co powoduje też wydatki. Następnie samą eksploatację pojazdów, co powoduje też wydatki, co również wiąże się zzużywaniem surowców, zatruwaniem środowiska, truciem, okaleczaniem, zabijaniem ludzi, co powoduje też wydatki i inne negatywne skutki związane z lecznictwem (...), itd... Kolejnym aspektem tego wszystkiego są negatywne skutki samej pracy dla pracowników, chorób zawodowych, wypadków. Do tego dodajmy skutki, w tym koszty, odurzania się (m.in. przemocy, przestępstw, wypadków), trucia się (wpływ na własny intelekt, zdrowie i intelekt potomstwa, czyli rodzenie chorych, upośledzonych, niedorozwiniętych dzieci (w tym debili, psychopatów; przestępców, rencistów)), wciągania w nałóg następnych (w tym uczenia takiego traktowania własnego i innych zdrowia. Rodzenie dzieci z predyspozycjami do nałogów, a niekiedy już na głodzie (skutki zdrowotne, intelektualne, ekonomiczne, społeczne powstawania rodzin patologicznych)). Następnie indywidualne ekonomiczne skutki wydawania pieniędzy na takie rzeczy. Do tego dochodzą też skutki wyjaławiania gleby przez produkcję rolną. Konsekwencje zużywania bezcennych, kończących się surowców. Skutki powstawania śmieci.

Ilokrotnie korzystniej, taniej byłoby tych wszystkich ludzi utrzymywać z podatków na zasiłku, zamiast z opisanych wydatków...!

PODSUMOWANIE:

Produkcja trucizn nie jest zyskiem, TYLKO OGROMNĄ, TOTALNĄ STRATĄ (mimo, iż, dzięki niej, tysiące ludzi ma tzw. pracę, otrzymuje wypłatę, płaci podatki, składki itp.)!!!

PODSUMOWANIE ALTERNATYWNE:

Kim trzeba być, by tego nie rozumieć, by coś takiego propagować, wspierać, wmawiać/,uważać że jest korzystne dla gospodarki, ludzi...!!!

 

 

GÓRNICTWO

www.o2.pl | Wtorek [31.03.2009, 08:33] 4 źródła

BONUSY DLA GÓRNIKÓW I HUTNIKÓW KOSZTUJĄ NAS PONAD 6 MLD ZŁ

Państwo płaci za trzynastki, czternastki, deputaty, zniżki i gwarancje zatrudnienia.

Na deputaty węglowe dla górników kopalnie wydają ponad pół miliarda złotych rocznie - pisze „Gazeta Wyborcza". - 120 tys. górników dostaje od 6 do 8 ton na głowę w zależności od lat pracy.

Górnicy otrzymują także „barbórkę" oraz czternastkę. W sumie ponad 10 tysięcy zł na osobę. Hutnikom z KGHM przysługują dodatkowo pieniądze na urlop; to około 1,8 tysiąca zł na osobę. Pracownicy firm energetycznych otrzymali natomiast gwarancje zatrudnienia do roku 2017. Kupują także prąd z 80-procentową zniżką.

Państwowe firmy wyciągają z naszych kieszeni pieniądze na inwestycje, a swoje przeznaczają na nagrody i podwyżki - powiedział Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan".

Zdaniem ekspertów odebranie przywilejów grozi utratą poparcia w wyborach, a rządy się tego boją. | TM

 

www.o2.pl | Środa [22.04.2009, 07:24] 2 źródła

GÓRNICY TO NAJBOGATSI EMERYCI

Dostają najwyższe emerytury w Polsce - wynika z raportu ZUS za 2008 rok.

Górnicy dostają średnio 2937 zł. To dwa razy więcej niż polska średnia, która wynosi 1471 zł, pisze „Gazeta Wyborcza".

Jak podaje gazeta, kolejarze pobierają emerytury w wysokości 1422 zł, a nauczyciele 1629 zł.

Wysokie uposażenia górnicze biorą się z wysokich dopłat budżetu państwa - mówi "Gazecie Wyborczej" Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS.

Dodaje, że budżet państwa, co roku, dopłaca górnikom do emerytur 4 mld zł. A górnicy nie finansują nawet połowy swoich świadczeń.

Osobny system emerytalny finansowany przez państwo mają rolnicy (ok. 730 zł), sędziowie i prokuratorzy (średnio 4-5 tys. zł), a także policjanci oraz żołnierze (ok. 2,5 tys. zł). | JK

 

www.wp.pl | 03.07.2008 r.: W Polsce najwięcej można zarobić w górnictwie. W IV kwartale 2007 roku średnia pensja brutto w tej branży wyniosła 6,4 tys. złotych - wynika z opublikowanego w czwartek raportu Money.pl

 

„WPROST” nr 1046, 15.12.2002 r.: 500 miliardów złotych wyłudzili (w ciągu 12 lat) od nas górnicy, kolejarze, rolnicy i politycy.

Tylko w latach 1990-2005 dopłaty do górnictwa wyniosły 65 mld zł.

 

„NEWSWEEK” nr 34, 28.08.2005 r.: Według wyliczeń rządu w ciągu 15 lat z podatków będziemy musieli dołożyć górnikom 97 mld zł.

 

www.interia.pl | Czwartek, 27 listopada (17:05)

Dodatkowy koszt stosowania węgla w gospodarce to 354 mld euro rocznie - wynika z raportu organizacji ekologicznej Greenpeace, zaprezentowanego w czwartek na konferencji.

 

 

ENERGETYKA JĄDROWA

3. O BEZPIECZNEJ, EKOLOGICZNEJ, TANIEJ ENERGETYCE NUKLEARNEJ...

 

Energetyka nuklearna, która towarzyszy zbrojeniom, a mająca jedynie polityczno-biznesowe podstawy...,  to niestety nie tylko nonsens ekonomiczny, ekologiczny, ale też kolejne ogromne zagrożenie związane z materiałami promieniotwórczymi (mogą być wykorzystane w tzw. brudnych bombach), bronią nuklearną (najprawdopodobniej, jeśli terroryści jeszcze nie mają materiałów promieniotwórczych, przynajmniej mini bomb jądrowych, to prędzej czy później zdobędą je! Podobnie jest z niebezpiecznymi krajami, z których część już ma broń jądrową!)!

 

„NEWSWEEK”nr 29, 2006 r., strona 62

ENERGETYKA JĄDROWA

ATOMISTYFIKACJA

LOBBY ATOMOWE TWORZY MIT BEZPIECZNEJ, CZYSTEJ I TANIEJ ENERGII Z ATOMU. JAK POKAZUJE PRAKTYKA, ŻADNE Z TYCH OPTYMISTYCZNYCH STWIERDZEŃ NIE JEST PRAWDZIWE.

W górskiej wiosce Kara Agach w Kirgistanie niemal wszystko, co wyrasta z ziemi, jest promieniotwórcze. Ziemniaki, owoce, trawa. Radioaktywne jest też mięso kurcząt i kóz.

Katastrof takich jak w Kara Agach nie uwzględnia się w raportach międzynarodowych agencji atomowych. Podkreślane są zalety energii z atomu, pomijane wady. Dziś, kiedy lobby atomowe zwiastuje renesans elektrowni jądrowych, warto przyjrzeć się nie tylko zyskom, ale i kosztom.

Ziemia w Kara Agach, w Czkałowsku, w Kara Balta i w dziesiątkach innych miejsc zawiera uran. Bardzo dużo uranu. Ale to nie złoża zalegające głęboko pod powierzchnią stały się przyczyną tragedii. W dwudziestu kilku miejscowościach Kirgistanu przez 20 lat wyszarpywano z ziemi rudę uranu, mielono ją, rozdrabniano, płukano i odcedzano z tego szlamu "żółte ciasto" - główne źródło energii w elektrowniach jądrowych. Zbędne resztki to zawarte w rudzie pierwiastki niestabilne, rozpadające się z czasem, promieniotwórcze jak rad czy tor. Pierwszy z nich pozostaje aktywny przez około 3 tys. lat, drugi potrzebuje aż 150 tys. lat, aby przestał wysyłać przenikliwe promieniowanie. Z łatwością przechodzi ono przez tkanki ludzkiego ciała, od czasu do czasu siejąc spustoszenie, np. gdy trafi w któryś z genów i wywoła mutację prowadzącą do nowotworu.

 

Wieś Kara Agach żyła wśród hałd kamieniejącego, radioaktywnego szlamu. Pasano na nim kozy, wykorzystywano jako materiał budowlany. Nikt nie mówił ludziom, że siedzą na beczce prochu. Dawka promieniowania, jaką otrzymują od lat, jest 40 razy wyższa od dopuszczalnej - policzyli belgijscy i kirgiscy naukowcy. Bank Światowy, Stany Zjednoczone, Japonia, Szwecja i kilka innych krajów pospieszyły z pomocą finansową. Co jednak zrobić ze skamieniałym szlamem, który pozostanie aktywny przez dziesiątki tysięcy lat?

Na obszarze byłego Związku Radzieckiego takich miejsc jest więcej niż gdziekolwiek na świecie. Jak powiedział niedawno jeden z szefów rosyjskiego Zarządu Odpadami Radioaktywnymi Siergiej Brykin, w tym kraju stosuje się zasadę: wyrzuć i zapomnij. Dopiero teraz Rosja przymierza się do tworzenia bezpiecznych składów materiałów radioaktywnych. Nie zacznie ich jednak budować wcześniej niż za 10-15 lat.

Podobnie jest w Chinach. Największa kopalnia uranu oznaczona numerem 792 zrzucała płynne odpady promieniotwórcze do rzeki. Zakład zamknięto w roku 2002. Oficjalny powód: wyczerpanie złóż. A naprawdę dlatego, że doprowadził do katastrofy zdrowotnej i ekologicznej. Ludzie mieszkający w pobliżu kopalni zaczęli umierać na raka. Przyczyną połowy wszystkich zgonów młodych ludzi i dzieci stały się nowotwory, najczęściej białaczki. Noworodki przychodzą na świat z wadami wrodzonymi. Często zdarzają się poronienia. Kwitnący region zmienił się w jałową ziemię, kompletny nieużytek. Nawet budynki są tam napromieniowane w stopniu wielokrotnie przekraczającym dopuszczalne normy. Ponure informacje utajniono. Raporty lekarzy o tym, że połowa zgonów jest wynikiem jakiejś formy raka, ukrywano jako tajemnice państwowe. Pracowników alarmujących, że skażenie otoczenia jest katastrofalne, oskarżono o działalność wywrotową. Sąd skazał ich najpierw na więzienie, a potem na areszt domowy.

Nie tylko w krajach byłego Związku Radzieckiego czy Chinach unika się informowania opinii publicznej o ryzyku związanym z energetyką jądrową. We Francji, gdzie prawie 80 procent elektryczności pochodzi z elektrowni atomowych, kolejne skandale ujawniały nie powołane do tego instytucje kontrolne, a niezależne organizacje pozarządowe. Greenpeace zorganizował kilka lat temu nocne czuwanie w pobliżu kompleksu fabryk w La Hague. Ze zużytego paliwa jądrowego odzyskuje się tam między innymi pluton, najbardziej radioaktywny pierwiastek we wszechświecie. Dla człowieka zabójczy nawet w minimalnych ilościach.

Zarządzający fabryką zaprzeczali, że płynne odpady z La Hague wpuszczane są do morza. Nurkowie Greenpeace pobrali próbki odpadów spuszczanych potajemnie do kanału La Manche nocą. Ich promieniotwórczość okazała się 17 mln razy większa niż naturalna promieniotwórczość wody morskiej. Oznacza to, że wiele stworzeń morskich zostało skazanych na zagładę, a konsumenci owoców morza na nowotwory.

Przez wiele lat zaprzeczano też, że fabryka przetwarzająca paliwo jądrowe w La Hague może stanowić ryzyko dla zdrowia mieszkańców tych okolic. Prof. Jean-Fran?ois Viel, epidemiolog, stwierdził jednak dwukrotny wzrost liczby białaczek u dzieci z tego rejonu Francji.

Kilka lat temu wykryto chroniczne skażenie promieniotwórcze wód Rodanu, nad którym działa 20 reaktorów jądrowych. W mchach nad Sekwaną znaleziono kobalt, bo przeciekał zbiornik reaktora elektrowni w Nogent, w winie produkowanym w pobliżu kompleksu nuklearnego Marcoule wykryto tryt, mleko na półwyspie Cotentin zawierało cez. Francuskie pismo popularnonaukowe "Science et Vie" zamieściło wówczas listę baronów przemysłu nuklearnego, którzy ukrywają wypadki zdarzające się w elektrowniach i blokują niezależne badania skażeń radioaktywnych.

Raport Unii Europejskiej sprzed czterech lat wymienia około 7 tysięcy starych kopalń uranu, hałd, zbiorników wodnych i elektrowni jądrowych, które wymagają oczyszczenia w 11 krajach europejskich. "To przerażający spadek po beztrosce producentów energii z atomu" - ocenia Mike Thorne, brytyjski konsultant do spraw promieniowania. Wielu ludzi otrzymuje w tych rejonach dawki promieniowania 10, 20, 30 razy wyższe niż dopuszczalne bez szkody dla zdrowia.

 

Gdy się to wszystko podsumuje, prawdziwe zdumienie budzi najnowszy raport Agencji Energii Jądrowej (Nuclear Energy Agency). Opublikowany 1 czerwca w Paryżu, wygląda na część akcji reklamowej przemysłu atomowego. Jego autorzy twierdzą, że przemysł ten jest jedynym, który "bierze pełną odpowiedzialność za wszystkie odpady powstające przy produkcji energii elektrycznej". Ilość tych atomowych śmieci jest zdaniem agencji niewielka, a ich promieniotwórczość "zmniejsza się z upływem czasu".

Rzeczywiście, promieniotwórczość odpadów zmniejsza się z czasem. Jest to jednak czas liczony w setkach, tysiącach i milionach lat. Dlatego problem składowania tych odpadów niepokoi wszystkich, którzy mają z tym do czynienia. W maju tego roku państwa kupujące uran od Australii zażądały, aby kraj ten przyjmował wszystkie odpady z produkcji energii elektrycznej z uranu. Rząd australijski dyplomatycznie oświadczył, że nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie. Wygląda jednak na to, że będzie się musiał ugiąć przed żądaniami swoich klientów.

Jak wynika z listy Nuclear Energy Agency, trwałe zbiorniki na zużyte paliwo z reaktorów jądrowych ma zaledwie kilka krajów, wśród nich Finlandia, Francja, Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania i Szwajcaria. W innych państwach to pieśń przyszłości. Kanada planuje budowę trwałego podziemnego zbiornika na rok 2025, Belgia i Japonia przewidują rozpoczęcie budowy na rok 2035, Hiszpania na rok 2020. Stany Zjednoczone borykają się z koniecznością przewiezienia 10 mln ton szlamu uranowego z brzegów rzeki Kolorado w stanie Utah w miejsce oddalone stamtąd o 50 km, aby zapobiec skażeniu wody pitnej dla południowej Kalifornii.

Równie prawdziwe jak mit o ekologicznej i czystej energii jądrowej jest stwierdzenie, że jest ona tania. We wszystkich krajach prąd z atomu jest o wiele droższy niż uzyskiwany z węgla czy nawet z siły wiatru. Jego cena za kilowatogodzinę wynosi w USA ponad siedem centów, tymczasem energia ze źródeł tradycyjnych jest prawie o połowę tańsza.

Rządy wielu państw radzą sobie z tym problemem w najprostszy sposób - sięgają do kieszeni podatników. Budżet dopłaca do elektryczności z atomu. Robi to, by opłata za prąd z elektrowni atomowych nie była wyższa niż z innych źródeł energii. Gdy w Wielkiej Brytanii prywatyzowano produkcję elektryczności, rząd narzucił dodatkowy podatek na paliwa kopalne, aby dochodami z niego wesprzeć energię z atomu. Subsydia dla energetyki jądrowej do 2000 roku wynosiły w Wielkiej Brytanii około 1,2 miliarda funtów rocznie. Podobnie wygląda sytuacja w Australii i w innych krajach.

Choć nikt nie zabrania prywatnym firmom budowania reaktorów jądrowych, żadne konsorcjum na świecie nie zrobiło tego bez wyciągania ogromnych sum z budżetu państwa. Nawet Bank Światowy nie chce pożyczać pieniędzy na tego rodzaju inwestycje. Bieżące koszty produkcji są wysokie, a przyszłe wydatki związane z rozmontowywaniem reaktorów i składowaniem odpadów jeszcze większe.

 

Około 440 reaktorów jądrowych na świecie wytwarza 16 procent zużywanej na ziemi energii elektrycznej. A także miliony ton odpadów promieniotwórczych, które pozostaną groźne dla ludzkiego zdrowia przez tysiące lat. Ten bilans trudno uznać za pozytywny.

 

Pozostaje pytanie, co stało się powodem wzmożonej akcji reklamowej prowadzonej przez lobby atomowe? Jest nim prawdopodobnie wzrost ceny uranu. Jego wydobycie to jedna z największych gałęzi światowego przemysłu. Dotychczas 40 procent zapotrzebowania na uran pokrywały istniejące zapasy z programów militarnych i z przetwarzania raz już użytego paliwa jądrowego. Te zapasy się wyczerpują. Cena kilograma uranu poszła w górę, a jego produkcja wzrosła o kilkanaście procent w ciągu ostatnich dwóch lat. I prawdopodobnie podwoi się do roku 2010. Ale na świecie powstaje tylko jedna nowa elektrownia atomowa - w Finlandii. Żeby zarobić na sprzedaży energii, trzeba więc nakręcić koniunkturę, zachęcić do wznoszenia następnych reaktorów. Na tym polega interes właścicieli kopalń uranu i zarządzających elektrowniami atomowymi. Czy nasz interes jest zbieżny z ich celami?

Można mieć wątpliwości.

Jeśli elektrownie jądrowe nie spełniają pokładanych w nich nadziei, nie są tanie ani bezpieczne, jaka jest alternatywa? Gdzie szukać nowych źródeł energii? Coraz więcej specjalistów uważa, że powinny to być energie odnawialne: słońca i wiatru. Panele słoneczne na dachach i turbiny wiatrowe. Niewielkie bojlery wytwarzające elektryczność mają wejść na rynek europejski w przyszłym roku. Już teraz na dachach wysokościowców pojawiają się wiatraki. 50 procent elektryczności w Danii i 40 procent w Holandii produkowane jest w systemie zdecentralizowanym, nie w wielkich elektrowniach, a w mniejszych urządzeniach korzystających między innymi z ciepła słońca i z siły wiatru.

98 procent budynków w Helsinkach jest ogrzewane przez sieci lokalne. Unika się dzięki temu ogromnych strat energii podczas transportu. W przypadku energetyki jądrowej ponad 60 procent energii ucieka z elektrowni w postaci ciepła i w sieciach przesyłowych.

Czy jednak starczy rozsądku, aby oszczędzać energię, nie liczyć na węgiel i atom, a zwrócić się ku słońcu i wiatrakom?

Bożena Kastory

 

http://www.greenpeace.org/poland/wydarzenia/wiat/awaria-atomowa-w-szwecji

Sierpień 04, 2006

AWARIA W ELEKTROWNI ATOMOWEJ W SZWECJI

Szwecja — 40% szwedzkich reaktorów atomowych jest wyłączonych ze względów bezpieczeństwa.

Szwecja zamknęła cztery z dziesięciu reaktorów atomowych, po wykryciu poważnej wady w systemie bezpieczeństwa. Groźna wada została wykryta w elektrowni Forsmark.

 

Podczas przerwy w dostawie energii elektrycznej z zewnątrz, w elektrowni Forsmark nie zadziałało zasilanie awaryjne. Gdyby nie naprawiono problemu, w ciągu kilku godzin mogło dojść do bardzo poważnego wypadku. Były dyrektor elektrowni powiedział: „To czysty przypadek, że nie doszło do stopienia rdzenia reaktora. Brak zasilania z sieci mógł doprowadzić do katastrofy”.

 

Winę za nieprawidłowe działanie awaryjnego systemu zasilania ponoszą generatory zainstalowane w 1993 roku. Dopiero po 13 latach wykryto usterki w urządzeniach, które stanowią podstawę ochrony przed stopieniem rdzenia reaktora! Te same wadliwe urządzenia zainstalowano w trzech innych szwedzkich reaktorach, dlatego je również zamknięto.

 

Jednoczesne zamknięcie czterech reaktorów zmniejszyło ilość produkowanej energii elektrycznej w Szwecji o 20 procent.

 

Ochroni przed blackoutem?

Zwolennicy elektrowni atomowych przekonują, że energia jądrowa zabezpieczy nas przed przerwami w dostawie prądu. Tymczasem okazuje się, że przerwy w dostawie energii elektrycznej stwarzają zagrożenie dla samych elektrowni, w których dopływ prądu jest gwarancją bezpieczeństwa. Jeśli brakuje zasilania, włącza się system awaryjny, który podtrzymuje system chłodzenia reaktora. Za dostarczanie energii odpowiadają wówczas własne generatory elektrowni, które wielokrotnie okazały się wadliwe lub niezabezpieczone przed burzami, czy powodziami.

 

„Problem ten nie dotyczy tylko czterech reaktorów w Szwecji, gdyż odkrywamy podobne przypadki w kilku krajach, w różnych typach reaktorów - niezwłocznie trzeba sprawdzić wszystkie z 443 działających reaktorów atomowych.” – mówi Jan Van de Putte, koordynator kampanii przeciwko energii nuklearnej - „Przerwa w dostawie prądu, która zdarzyła się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie w 2003 roku i wymusiła zamknięcie ponad 20 reaktorów, mogłaby - przy wadliwym systemie generatorów awaryjnych - doprowadzić do stopienia rdzenia reaktora. Obecnie taka sytuacja jest realnym zagrożeniem.”

 

Kiedy robi się gorąco, reaktory przestają pracować

Problemy szwedzkich elektrowni nastąpiły tuż po kłopotach innych elektrowni atomowych w Europie, będących następstwem upalnego, suchego lata. W Niemczech dwie elektrownie musiały ograniczyć produkcję energii, gdyż brakowało wody w rzekach do chłodzenia. Jeśli susza będzie trwać, elektrownie chłodzące swoje reaktory wodą z rzek, będą musiały ograniczyć produkcję energii lub w ogóle przerwać pracę.

 

Na szczęście zarówno Szwecja, jak i Niemcy należą do krajów, które podjęły decyzję o rezygnacji z energii atomowej (w tej grupie są też Belgia i Hiszpania).

 

„Energia nuklearna jest nie tylko niebezpieczna, ale też zawodna” – podsumowuje Van de Putte -  „Po ostatnich problemach z produkcją energii w czasie fali upałów w Europie, stało się jasne, że nie możemy polegać na reaktorach atomowych i ich systemach generatorów awaryjnych, ani tym bardziej uważać je za bezpieczne. Produkcja czystej energii ze źródeł odnawialnych oraz zmniejszanie energochłonności to jedyne rozsądne rozwiązanie dla produkcji energii i zachowania bezpieczeństwa energetycznego”.

 

http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=35329

28 marca 1979

AWARIA W ELEKTROWNI ATOMOWEJ THREE MILE ISLAND

W marcu 1979 r. na ekrany amerykańskich kin wszedł głośny swego czasu film „Chiński Syndrom”. Jego pomysł wziął się ze slangu techników atomowych - w wyniku awarii systemu chłodzenia reaktora atomowego dochodzi do przegrzania i stopienia się rdzenia, a następnie do przetopienia betonowego fundamentu reaktora. Gdy coś takiego się stanie, możliwe jest wszystko – nawet to, że stopiony rdzeń reaktora zagłębi się w ziemię (uran ma bardzo wysoki ciężar właściwy) i przejdzie przez nią na wylot… aż do Chin.

 

Treść filmu jest raczej absurdalna, ale czegoś podobnego właśnie obawiano się w Ameryce, kiedy zaledwie 12 dni po premierze „Chińskiego syndromu” doszło do awarii w położonej 16 km od stolicy Pensylwanii, Harrisburga, elektrowni atomowej Three Mile Island.

 

Zepsuty zawór

Awaria zaczęła się od wadliwego działania automatycznego zaworu, co spowodowało zaburzenie obiegu wody chłodzącej rdzeń reaktora nr 2 elektrowni. Zgodnie z przewidzianym na taki wypadek planem awaryjnym, przestał działać sam rdzeń, w którym zawarty w prętach paliwowych uran ulega rozszczepieniu, produkując w ten sposób energię.

 

Groźba wybuchu

Zanik reakcji łańcuchowej spowodował pozorne uspokojenie się sytuacji. W rzeczywistości jednak był to dopiero początek prawdziwych problemów. Wskutek całego szeregu błędów doszło bowiem do dużego wycieku chłodziwa z rdzenia reaktora. Zanim technicy zdali sobie sprawę z tego, co się stało, silnie radioaktywne i wciąż potężnie rozgrzane pręty paliwowe zostały częściowo odsłonięte. Powodowało to groźbę ich stopienia. Na domiar złego, wskutek wysokiej temperatury używana do chłodzenia rdzenia reaktora woda uległa chemicznemu rozkładowi i w reaktorze powstała chmura wodoru zmieszanego z tlenem, co mogło spowodować nieobliczalną skutkach eksplozję.

 

Stopiony rdzeń

Z zagrożonego skażeniem radioaktywnym terenu uciekły tysiące ludzi. Kryzys trwał 12 dni – wystarczająco długo, by miliony ludzi na całym świecie uznały, że energetyka jądrowa może prowadzić do nieobliczalnych w skutkach zagrożeń. W końcu jednak sytuacja została opanowana. Badania rdzenia, w którym temperatura sięgnęła niemal 2760 C wykazały, że stopiła się ponad połowa paliwa reaktora. Gdyby awaria potrwała pół godziny dłużej, rdzeń stopiłby się prawdopodobnie kompletnie.

 

Szczęście w nieszczęściu

Awaria w elektrowni atomowej Three Mile Island była największym wypadkiem w energetyce jądrowej do czasu słynnej katastrofy w Czarnobylu w kwietniu 1986 r. Jednak, w odróżnieniu od Czernobyla, jej skutki ograniczały się właściwie do strat materialnych. Specjalna obudowa, w jaką wyposażony był amerykański reaktor (a której nie było w Czernobylu) spowodowała, że radioaktywne substancje nie wydostały się na zewnątrz i nie spowodowały skażenia środowiska. Jedyny skutek awarii, jaki mieszkańcy okolic elektrowni rzeczywiście odczuli, był skutkiem pośrednim – był nim stres wywołany doniesieniami o awarii i potencjalnej groźbie katastrofy.

Bartłomiej Kozłowski, 2005

 

www.interia.pl | Środa, 19 listopada (18:17)

FRANCUSKA ELEKTROWNIA JĄDROWA MOGŁA WYBUCHNĄĆ

Elektrowni jądrowej w Carcassonne na południu Francji groziła eksplozja! Inspektorzy francuskiej Agencji Bezpieczeństwa Nuklearnego alarmują, że rury z płynnym gazem są tam przerdzewiałe. Na szczęście, zaczęła się już ich wymiana.

 

Wprawdzie - jak zapewniła Agencji Bezpieczeństwa Nuklearnego - wybuch nastąpiłby w najbliższym czasie, gdyby rury nie zostałyby szybko wymienione. Dodatkowo zwróciła uwagę na fakt, że w ciągu niespełna dwóch lat odnotowano tam aż 18 awarii. Na szczęście, nie doszło do radioaktywnego skażenia środowiska.

 

Co więcej, inspektorzy informują, że normy bezpieczeństwa są łamane

źródło informacji: RMF

 

http://www.archiwum.ekologika.pl/2002/elektrownie_atomowe.html

CZY ELEKTROWNIE ATOMOWE SĄ BEZPIECZNE

(...) Jedną z głównych wad reaktorów tego typu, obok specyficznej grafitowej struktury, jest brak szczelnej obudowy bezpieczeństwa (containment), mocnej, sferycznej konstrukcji o żelbetonowych ścianach grubości ponad 120 cm, która osłania wszystkie zachodnie elektrownie z ciśnieniowymi reaktorami wodnymi. Jej głównym zadaniem jest zapobieżenie - w przypadku awarii - uwolnienia się radioaktywnych skażeń na zewnątrz elektrowni. Najcięższemu doświadczeniu, konstrukcja tego typu poddana została w roku 1979, podczas awarii elektrowni Three Mile Island (TMI), w USA. Aczkolwiek w wyniku osuszenia rdzenia reaktora stopiła się prawie połowa stutonowej masy paliwa, to właśnie dzięki tej obudowie jedynie względnie niewielka cześć promieniotwórczych substancji (poprzez budynki pomocnicze, systemy filtracyjne i kanały wentylacyjne) przedostała się na zewnątrz. Złudne jest wszakże przekonanie, iż obeszło się bez niepokojów i stresów. Jak podawały wówczas czynniki oficjalne, skutki radiologiczne były względnie niewielkie: np. z opublikowanych informacji wynikało, iż mieszkańcy Harrisburga, położonego w odległości kilkunastu kilometrów od elektrowni, otrzymali dawki zbliżone do tych, jakie pochłaniają od żródeł naturalnych, a dawki pracowników siłowni nie przekroczyły - dozwolonych rocznych. Niestety, parę lat później wyszło na jaw, iż pod wpływem silnego atomowego lobby, władze USA skrywały rozmiary awarii. Dobitnym tego dowodem jest informacja przekazana przez Jane Rickover, synową admirała Hymana G. Rickovera (1900-1986), twórcy atomowej, morskiej potęgi USA. (Urodzony w polskim Makowie admirał, podczas wizyty w Polsce na początku lat sześćdziesiątych, perswadował Władysławowi Gomułce, żeby nie wydawał pieniędzy na budowę statków o napędzie atomowym. Zapewne z pozytywnym skutkiem, gdyż po pewnym czasie, planów budowania w Polsce atomowych korabiów na szczęście zaniechano.) 18 czerwca 1986 r. zeznała ona przed notariuszem, co następuje.  W maju 1983 r. mój teść, admirał Hyman Rickover mówił mi, iż na polecenie prezydenta Jimmy Cartera sporządzone zostało pełne sprawozdanie na temat awarii elektrowni jądrowej  Three Mile Island . On (mój teść) mówił, iż gdyby to sprawozdanie było opublikowane w całości, zrujnowałoby cywilny, atomowy przemysł, gdyż awaria TMI była nieskończenie bardziej niebezpieczna niż wynika z opublikowanych o niej informacji. On mi powiedział, że zmuszony był wykorzystać cały swój ogromny, osobisty wpływ na prezydenta Cartera, aby przekonać go do opublikowania sprawozdania jedynie w formie  rozcieńczonej ( diluted ). Prezydent chciał opublikować sprawozdanie w całości. W październiku 1985 r., teść mój powiedział mi, że głęboko żałuje swego postępowania, iż namówił prezydenta Cartera do usunięcia najbardziej niebezpiecznych aspektów tego sprawozdania. (www.radical.org/radiation/TMIcoverup.html) Dodajmy, iż obaj panowie znali się jeszcze z czasów, gdy przyszły prezydent, pod kierunkiem kapitana Rickovera, szkolił się w dziedzinie technologii reaktorów, na pierwszej w świecie atomowej łodzi podwodnej:  Nautilus. Opinia publiczna nie była i nadal nie jest świadoma faktu, iż jak pisze prof. Jadłokow  w okresie zimnej wojny, elektrownie jądrowe stanowiły najważniejsze cele dla amerykańskich i sowieckich rakiet. Nic w tym dziwnego, gdyż w wyniku awarii lub zniszczenia reaktora, skażenia promieniotwórcze są wielokrotnie większe niż w przypadku wybuchu bomby atomowej. W owym czasie w ZSRR, siłownie jądrowe przed powietrznym uderzeniem ochraniały specjalne eskadry samolotów bojowych. Dzisiaj, po terrorystycznym ataku na Stany Zjednoczony, elektrownie jądrowe, a także inne obiekty jądrowe, znalazły się w sytuacji wyjątkowej. Pod tym względem, chyba Rosji, jako pierwszej przyszło stawiać czoła grożącemu niebezpieczeństwu. W wyniku serii terrorystycznych ataków w różnych miastach w1999 r., Ministerstwo Energii Atomowej i MSW przedsięwzięły szereg kroków dla ochrony elektrowni jądrowych. Jak można przypuszczać największe zagrożenie stanowiły liczne w tym kraju elektrownie typu czarnożylskiego, wielkie, z ogromną ilością łatwopalnego grafitu, i o najmniejszej odporności na atak. Na wszystkich elektrowniach przeprowadzone zostało szkolenie personelu w zakresie przeciwdziałania aktom terroru. Wkrótce po 11 września, rzecznik  Nuclear Regulatory Commission (NRC) stwierdził, iż elektrownie jądrowe nie są obliczone na uderzenia takich samolotów pasażerskich, jakie zaatakowały Nowy Jork i Waszyngton. W podobnym przypadku mogłoby dojść do przebicia obudowy bezpieczeństwa, powstania pod nią pożaru paliwa lotniczego, wybuchu (uszkodzenia układu chłodzenia) i stopienia paliwa. Aczkolwiek trzeba przyznać, iż nie jest to takie proste, gdyż do pokonania są trzy bariery: gruba obudowa, masywny zbiornik reaktora, (grubość jego stalowych ścian wynosi ponad 20 cm) i wreszcie stalowa, szczelna rurka, z upakowanymi w niej ceramicznymi, uranowymi pastylkami. Jednocześnie Edwin Lyman, dyrektor naukowy w  Nuclear Control Institute  przyznał, iż połowa ze 103 reaktorów istniejących w USA, nie przeszła pomyślnie testu na zbrojny atak. Podjęto, jak oświadczył Spencer Abraham, szef Departamentu Energetyki, dodatkowe środki ochrony w odniesieniu do najważniejszych ośrodków badawczych, (w tym Livermore Lab., Los Alamos Lab.), a także przechowalników materiałów jądrowych oraz arsenałów broni jądrowej. (Associated Press,USA, 18 Sept.,2001). Wszystkie 65 elektrownie jądrowe postawione zostały w stan alertu, którego nigdy dotąd w USA nie wprowadzano. Nasze poprzednie obliczenia i założenia odnoszące się do możliwości terrorystów, z technicznego i moralnego punktów widzenia, powinny ulec rewizji, oświadczył Ed Lyman. NRC zarządziła nieujawnione przedsięwzięcia, jakie powinny być podjęte na wypadek terrorystycznego ataku.Wokół każdej siłowni przewidziana jest ponad piętnastokilometrowa strefa ewakuacji. Antyterrorystyczna strategia opracowana przez tę komisję, nakierowana była dotąd na ochronę reaktorów przed bombami na ciężarówkach, atakiem z lądu i nawet upadkiem samolotu, lecz nikt nie rozpatrywał uderzenia w reaktor porwanego pasażerskiego Boeinga 757 lub767. Przeto nikt też nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o wytrzymałość w takim przypadku - obudowy bezpieczeństwa. Przed atakiem z powietrza elektrownie ochrania wojsko, a w pogotowiu są także siły policyjne. NRC postanowiła zrewidować wcześniejsze zapewnienia, że elektrownie jądrowe są w stanie wytrzymać uderzenie jumbo jet a. (Orlando Sentinel,18 Sept. 2001;Boston Globe,23 Sept.,2001; Times Environmental,22 Sept.,2001) Zakłady przerobu paliwa wypalonego w Sellafield (W. Bryt.) i Cap de la Hague (Francja) mogą się stać bezpośrednim celem ataku terrorystycznego, ostrzegali eksperci Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), na jej dorocznej, generalnej konferencji. A autor tajnego raportu Unii Europejskiej, na temat bezpieczeństwa jądrowego, po 11 września zalecał, by w Sellafield pilnie zostały ustanowione baterie przeciwlotnicze. W zakładzie tym bowiem, rozerwanie zbiorników z radioaktywnymi odpadami mogło by spowodować większą masakrę niż jakikolwiek inny pojedynczy cios zadany temu krajowi przez terrorystów. W raporcie organizacji  World Information Service on Energy  stwierdzono, że w przypadku uderzenia jumbo jet a, nastąpiłoby uwolnienie do atmosfery około dwóch ton śmiercionośnego radioizotopu cezu 137, czyli blisko stokrotnie więcej niż w Czarnobylu. Spowodowałoby to śmierć setek tysięcy ludzi, a ogromne połacie kraju nie nadawałyby się do zamieszkania przez wiele dziesiątków lat. Przedstawiciel firmy  British Nuclear Fuels  przyznał, że wytrzymałość zakładu była projektowana przy założeniu spadku nań lekkiego samolotu, a nie pasażerskiego odrzutowca, z pełnymi zbiornikami paliwa. W takim przypadku, skutków nie dałoby się przewidzieć. Mohamed AlBaradei, dyrektor generalny MAEA , zwrócił się do delegatów (zgromadzonych ze 132 krajów), ze słowami:  Tragiczne wydarzenia w USA powinny się stać dla nas wszystkich sygnałem do działania. Nie możemy być wobec nich obojętni.  I dodał:  W każdym razie ryzyko oczywiście istnieje... Ludzie ze zbrodniczymi pomysłami mogą zadać cywilizacji znaczne straty w każdej dziedzinie. Nie możemy się obwarować murami i przemienić (nasze kraje) w państwa policyjne. Technologie jądrowe, tak samo jak inne, posiadają słabe miejsca; gwarancji stuprocentowej dać nie można. Wszakże nie wolno nam nie dostrzegać tego faktu, że obiekty atomowe należą do najbardziej chronionych na naszej planecie.  (NucNet,nr.284-A,21 Sept.2001; Guardian,18 Sept.,2001; The Observer,23 Sept.,2001)

Jerzy Kubowski

 

71 kg odpadów nuklearnych przypada na mieszkańca USA. Źródło: EEC

 

„PRZEKRÓJ” nr 41, 12.10.2006 r.: Waste Isolation Pilot Project (WIPP) to otwarte w 1999 roku składowisko odpadów radioaktywnych. Stworzono je w nieczynnej kopalni soli w Carlsbad, w stanie Nowy Meksyk. Zanim przechowywane tu odpady przestaną być zagrożeniem, minie około 300 tysięcy lat.

 

„WPROST” nr 43(1245), 2006 r.

ATOM DLA KAŻDEGO

JUŻ 30 PAŃSTW MOŻE SIĘ UZBROIĆ W BROŃ NUKLEARNĄ

Daniel Pearl był Amerykaninem, Żydem i dziennikarzem. Każdy z tych powodów z osobna wystarczyłby, aby pakistańscy fundamentaliści chcieli go zabić. Reporter "The Wall Street Journal" zginął jednak najpewniej z zupełnie innego powodu. W styczniu 2002 r. wszedł w drogę handlarzom najpotężniejszej broni na świecie. Teraz historia rechoce nad jego grobem: ujawnienie nazwiska zabójcy dziennikarza zbiegło się z atomowym kryzysem w Korei Północnej.

 

ŚWIATOWA TAJEMNICA POLISZYNELA

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) w ostatnich dziesięciu latach zarejestrowała 540 prób handlu substancjami radioaktywnymi. Kolejnych 344 podejrzeń o dokonywanie tego typu transakcji nie udało się udowodnić. Jednocześnie raporty MAEA nie zawierają informacji o "źródłach radiacji", które zostały skradzione, zginęły lub zostały porzucone. Codziennie odnotowuje się co najmniej jeden taki wypadek. Nie ulega wątpliwości, że zakup na czarnym rynku uranu czy plutonu do bomby atomowej jest możliwy. Żadnego kraju nie czyni to jednak mocarstwem jądrowym. Kluczem jest umiejętność wzbogacania tych pierwiastków tak, by nadawały się do użycia przy produkcji bomby. Zdobycie wiedzy na ten temat zazwyczaj poprzedzają lata badań, których choćby z powodu liczby zaangażowanych naukowców nie da się utrzymać w sekrecie. Chyba że technologię się kupi lub ukradnie.

Ta wiedza była dotychczas jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic na świecie. Jej strażnikiem był strach, który narodził się 44 lata temu, gdy Biały Dom i Kreml podczas kryzysu kubańskiego stanęły u progu wojny atomowej. Zagrożenie, które odczuł świat, było dostateczną motywacją, by nie dzielić się wiedzą o produkcji najniebezpieczniejszej broni. Doktryna wzajemnego trzymania się w szachu wizją zagłady (Mutually Assured Destruction - MAD) była jednak daleka od szaleństwa. Zimnowojenne mocarstwa, świadome konsekwencji odpalenia bomy A, zachowywały się nadzwyczaj racjonalnie (to między innymi z powodu obaw o impulsywne zachowanie Nikity Chruszczowa koledzy z Kremla podczas kryzysu kubańskiego dyskretnie odsunęli go na boczny tor). Sześć lat później, w 1968 r., wydawało się, że świat znalazł rozwiązanie problemu - traktat o nierozprzestrzenianiu broni nuklearnej (NPT). Od tego czasu tylko pięć państw miało prawo legalnie posiadać broń A (USA, Chiny, Wielka Brytania, Francja, ZSRR, a później Rosja). Przez kolejne dekady tylko dwa kraje, Indie i Pakistan, odważyły się jawnie złamać zakaz. Prawdopodobnie uczynił to też Izrael, choć nigdy oficjalnie tego nie potwierdził.

John F. Kennedy, przeciwnik Chruszczowa w atomowej rozgrywce i jeden z pomysłodawców traktatu, powtarzał, że myśl o świecie, w którym 20 lub więcej państw mogłoby posiadać broń jądrową, napawa go przerażeniem. Choć traktat, którego sygnatariuszami jest 187 państw (przed trzema laty wycofała się Korea Północna), wciąż obowiązuje, sytuacja niebezpiecznie zbliża się do czarnych wizji KennedyŐego. W ubiegłym tygodniu Mohamed ElBaradei, dyrektor generalny MAEA, poinformował, że nawet 30 państw można uznać za "wirtualnie nuklearne", czyli takie, które w ciągu kilku miesięcy mogą zmienić swe programy nuklearne służące pozyskiwaniu energii jądrowej w programy zbrojeń. Sekretna wiedza okazała się tajemnicą poliszynela. Strażnik, którym był strach, że bomba A wpadnie w niepowołane ręce, zniknął. Koreański reżim, przeprowadzając test nuklearny, rozpoczął nową erę zbrojeń.

(…)

EFEKT DOMINA

W wypadku programu nuklearnego Saddama Husajna wiadomo, że Khan niewiele mógł mu zaoferować, bo iracki dyktator wolał polegać na własnych naukowcach. W wypadku Libii MAEA wciąż prowadzi dochodzenie. Co dokładnie Khan sprzedał Irańczykom, nie wiadomo. Nie jest też jasne, co przekazał reżimowi Kima. Jasne jest, co z tego wynika. Iran może się wkrótce stać mocarstwem nuklearnym, którego - podobnie jak Korei Północnej - nikt do klubu nie zaprasza. - Irańskie elity polityczne są przekonane, że nastał najlepszy moment, aby kontynuować pracę nad programem jądrowym. Nawet sankcje wymierzone w Koreę Północną nie zmienią zamiarów Teheranu - mówi "Wprost" Ian Anthony ze Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem.

Uzbrojony w bombę A szyicki Iran byłby zbyt dużym zagrożeniem dla Egiptu i Arabii Saudyjskiej, by i one nie chciały się zbroić. Zresztą Egipt i Arabia prowadzą już programy nuklearne do celów pokojowych. Nuklearne domino po teście Phenianu rozsypuje się też w Azji. Mimo zapewnień o przestrzeganiu zobowiązań Japonia wobec rosnącego zagrożenia ze strony nieobliczalnego reżimu Kima byłaby w stanie szybko stać się państwem nuklearnym. Tokio przed dwoma laty przyznało się do posiadania zapasów plutonu wystarczających do wyprodukowania bomby. Atomowy wyścig zbrojeń dotarł też do Ameryki Południowej. W maju fabrykę wzbogacania uranu uruchomiła Brazylia. Podobne plany ma Argentyna.

 

KONIEC ILUZJI

Czy dziennikarz "The Wall Street Journal" odkrył tajemnicę powiązań pakistańskiej ISI, terrorystów i państw uważanych za zbójeckie? Francuski pisarz i filozof Bernard-Henri Lévy przez ponad rok podróżował jego śladami, próbując odkryć prawdę. W książce "Kto zabił Daniela Pearla" odpowiada na to pytanie. Skoro Pearl czy Lévy doszli do takich wniosków, to niemożliwe, by nie wiedziały o tym wywiady najważniejszych państw. Jeśli wiedziały, kto i jak łamie traktat NPT, i nie podniosły alarmu albo go podniosły, ale rządzący tymi państwami nie mieli dość determinacji, by zatrzymać błędne koło, to znaczy, że system bezpieczeństwa międzynarodowego się rozsypał. I to nie w chwili, gdy wybuchła koreańska bomba nuklearna. I nie wtedy, gdy dr Khan dokonywał śmiertelnie niebezpiecznych transakcji. Jeśli nie można było z powodu nieudolności szpiegów lub braku woli polityków zapobiec rozprzestrzenianiu broni nuklearnej, to system bezpieczeństwa był jedynie zbiorową iluzją. Nie jest pewne, czy to dobrze, że świat się jej pozbył, jeśli efektem ma być nowy nuklearny wyścig zbrojeń.

Agata Jabłońska

Współpraca Paweł Białobok

 

www.o2.pl | Piątek [02.01.2009, 12:45]

HAMAS OSTRZELA IZRAELSKI REAKTOR JĄDROWY?

Skutki byłyby tragiczne dla całego Bliskiego Wschodu.

Instalacje nuklearne i tajny ośrodek badań jądrowych znajdują się w Dimonie, odległej zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów od rejonu konfliktu w Strefie Gazy.

Palestyńskie ugrupowanie prawdopodobnie posiada już pociski, które mogą dosięgnąć Dimony. Eksperci twierdzą, że Hamas szmuglował irańskie rakiety dalekiego zasięgu Fajr-3. Ale czy zaatakuje?

Wrogowie Izraela doskonale wiedzą, jaką katastrofę mogliby wywołać, dlatego wręcz starają się uniknąć przypadkowego ostrzału Dimony - twierdzi na łamach "Dziennika" Zaki Szalom, izraelski ekspert ds. wojskowości. | AH

 

www.o2.pl | Czwartek [12.02.2009, 14:23] 1 źródło

Z OŚRODKA BADAŃ JĄDROWYCH ZNIKNĘŁO 80 KOMPUTERÓW

11 udało się odnaleźć, ale wciąż brakuje 69 maszyn.

Departament Bezpieczeństwa Narodowego Energii Jądrowej ogłosił, że w Laboratorium Los Alamos w Nowym Meksyku brakuje kilkadziesiąt komputerów.

Nie wiemy co się z nimi stało - twierdzą urzędnicy.

Trzy komputery zostały skradzione z domów pracowników laboratorium w zeszłym miesiącu. | AH

 

www.wp.pl | PAP | dodane 2008-11-11 (16:55)

USA ZGUBIŁY NAD GRENLANDIĄ BOMBĘ ATOMOWĄ

Amerykański B52 rozbił się w 1968 r. nad Grenlandią z czterema nieuzbrojonymi bombami atomowymi na pokładzie. Mimo intensywnych poszukiwań, szczątków jednej z nich nigdy nie zdołano odnaleźć - ustalił korespondent BBC Gordon Corera.

Według Gordona Corery żadna z bomb nie wybuchła, choć w zderzeniu z ziemią eksplodowały konwencjonalne ładunki wybuchowe, które były do nich podwieszone. Po katastrofie przeprowadzono akcję oczyszczania terenu na dużą skalę, usuwając tony skażonego lodu mogącego zawierać radioaktywne odłamki.

 

Szczątków jednej z bomb, o seryjnym numerze 78252, nie udało się odnaleźć mimo wysłania do akcji okrętu podwodnego. Niewykluczone, że zagubiona bomba, zawierająca uran i pluton, wypaliła dziurę w powłoce lodowej, spadła na dno morza i do dziś znajduje się pod lodem. Poszukiwań zaprzestano z braku wyników.

 

Miejscowa ludność mówi o deformacji ciał fok i morsów w okolicach katastrofy oraz o negatywnych skutkach dla zdrowia ludności. U czterech osób wykryto chorobę popromienną, dwie z nich zmarły. Przeciwko rządowi Danii wniesiono sprawę do sądu. | (zel)

 

  •  

348 kg  emitowanych pyłów przypada rocznie na jednego człowieka. Źródło: dr Joyce E. Penner z Uniwersytetu Michigan

 

71 kg odpadów nuklearnych przypada na mieszkańca USA. Źródło: EEC

 

„PRZEKRÓJ” nr 41, 12.10.2006 r.: Waste Isolation Pilot Project (WIPP) to otwarte w 1999 roku składowisko odpadów radioaktywnych. Stworzono je w nieczynnej kopalni soli w Carlsbad, w stanie Nowy Meksyk. Zanim przechowywane tu odpady przestaną być zagrożeniem, minie około 300 tysięcy lat.

 

1,3 mld ton odpadów rocznie powstaje w Unii Europejskiej. Źródło: EEC

 

1,6 mln ton rocznie niebezpiecznych odpadów powstaje w Polsce

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ TZW. SZPILEK(dla idiotek)

OBUWIE

TZW. SZPILKI.

Jakiś idiota wymyślił taką bzdurę, a jeszcze większe idiotki w nich chodzą.

Obuwie nie powinno być narzędziem tortur, przyczyną deformacji stup, stawów, kości śródstopia, kolan, kręgosłupa, przyczyną wad postawy i tego skutków w całym organizmie (m.in. nieruchliwego trybu życia, z kolejnymi skutkami). Poza tym stopy powinny być ozdobą a nie koszmarnym widokiem.

W średniowieczu używanopodobnych rzeczy jako srogą karę...

 

www.o2.pl | 2008-10-04 12:51

SZPILKI - KOCHANE, ALE SZKODZĄ

(...) Jednak nawet jeśli ty kochasz swoje niebotyczne szpilki, pamiętaj, że twój organizm ich nienawidzi. Stopy zemszczą się za lata balansowania na cienkich obcasach - ostrzega internetowy "Dziennik".

 

Jak podaje serwis "Dziennika", tylko na leczenie schorzeń stóp będących konsekwencją noszenia butów na wysokich obcasach Brytyjki wydają 29 mln funtów rocznie. Problem jest jednak globalny, gdyż kobiety na całym świecie uwielbiają szpilki.

 

Także coraz więcej kobiety zgłasza się do ortopedów z haluksami, odciskami, naciągniętymi ścięgnami, skurczami i zerwanymi połączeniami nerwowymi. Do powstania tych schorzeń niewątpliwie przyczyniło się noszenie butów na wysokim obcasie. Z kolei, jak podaje internetowy "Dziennik", koszt leczenia jednej takiej dolegliwości poza publiczną służbą zdrowia to średnio 1200 funtów. Jeśli wszystkie pacjentki wymagające operacji zgłosiłyby się na prywatne leczenie, dałoby to w ciągu roku kwotę 10.4 mln funtów.

 

Nie powstały jeszcze statystyki mówiące o ilości operacji plastycznych, którym poddają się kobiety, aby było im wygodniej chodzić na obcasach! "Pompowanie" pięt i podeszew stóp specjalnym wypełniaczem, mające uczynić chodzenie na szpilkach bardziej komfortowym, to jednak popularna praktyka.

(dziennik.pl)

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ BIŻUTERII, ITP. (również...)

„GAZETA WYBORCZA” 22.07.2003 r.

TRUJĄCETATUAŻE

Fani tatuażu wstrzykują sobie w skórę trujące chemikalia – ostrzega Komisja Europejska. Jej eksperci alarmują, że większość substancji używanych podczas robienia tatuaży to barwniki przemysłowe, takie jak np. farby samochodowe czy tusz atramentowy. Ponadto obecne przepisy wymagają jedynie zadbania o jednorazowe rękawiczki i igły, natomiast nic nie mówią o barwnikach. Tymczasem zanieczyszczone groźnymi substancjami farby mogą przyczyniać się do rozwoju raka skóry, łuszczycy, a nawet wstrząsu toksycznego. Komisja Europejska planuje wprowadzenie ostrzejszych przepisów regulujących wykonywanie tatuaży.Reuters, WOM

 

„PRZEGLĄD” nr 41, 14.10.2007 r.

RYZYKOWNETATUAŻE

(...) Podczas porodu kobieta otrzymuje bowiem znieczulający zastrzyk w rdzeń kręgowy. A w raz z igłą do wrażliwego rdzenia mogą przedostać się toksyczne cząstki farby tatuażowej. (...)

 

[A do tego trzeba dodać interakcje z słońcem, kremami, skutki skaleczenia się, itp.! To naprawdę b. głupie i niebezpieczne postępowanie, udzielające się też innym – wynikłe, jak zwykle, z naśladownictwa (a jeśli chodzi o estetykę, to przynajmniej dla mnie, ohydne)! Podobnie ma się sytuacja z wszelkim żelastwem, czy czymkolwiek, wbijanym w skórę! – red.]

 

 

www.interia.pl | Piątek, 28 listopada (11:28)

TWÓJ ZDROWY UŚMIECH

KOLCZYKUJESZ - RYZYKUJESZ

Kolczykowanie języka niesie ze sobą poważne zagrożenia dla zdrowia, takie jak:

- możliwość wystąpienia miejscowych i ogólnych zakażeń, spowodowanych mikroorganizmami, które w normalnych warunkach znajdują się w jamie ustnej, a w miejscu przekłucia języka mogą przedostać się do głębiej położonych tkanek i wywołać różnego rodzaju groźne dla zdrowia stany zapalne,

 

- ryzyko zakażenia wirusowym zapalenia wątroby typu B i C oraz wirusem HIV, których znaczna część związana jest wizytami w gabinetach kosmetycznych przeprowadzających zabiegi w nieprawidłowych warunkach higienicznych przy zastosowaniu niewłaściwie przygotowanych narzędzi,

 

- uszkodzenie naczyń krwionośnych w momencie kolczykowania, jak i podczas dalszego noszenia kolczyka,

 

- występowanie epizodów bólowych i obrzęku,

 

- uszkodzenie czuciowe nerwu językowego i objaw drętwienia,

 

- reakcje alergiczne związane z rodzajem użytego materiału do wytworzenia ozdoby tkwiącej w języku,

 

- brak możliwości usunięcia ozdoby przy pomocy domowych sposobów, konieczna jest wówczas interwencja chirurgiczna,

 

- trudności w utrzymaniu prawidłowej higieny jamy ustnej,

 

- ryzyko połknięcia lub aspiracji niewłaściwie założonej ozdoby do układy oddechowego,

 

- uszkodzenie wypełnień i uzupełnień protetycznych zębów,

 

- utrudnione żucie i połykanie, a także artykulacja słów,

 

- przedłużające się w czasie gojenie rany, nawet do kilku tygodni,

 

- zaburzenia smaku, metaliczny smak potraw,

 

- stymulacja wypływu śliny.

 

Specjaliści zalecają jednak wszystkim miłośnikom piercingu, by decydując się na umieszczenie ozdoby, starali się zminimalizować wystąpienie groźnych dla zdrowia powikłań i unikali przypadkowych studiów tatuażu, gdzie często podobne zabiegi wykonywane są przez osoby bez należytego przygotowania.

opr. mz

 

Źródło informacji: DENTONET

 

 

ZASPOKAJANIE ZACHCIANEK BOGACZY

Czy ktoś, kto kupuje kawałek obrobionego kryształu, który tylko specjaliści potrafią odróżnić od szkła zastanowił się nad tego sensem, jaka jest tego cena?!

W celu wydobycia diamentu 1 karatowego (0,2 grama) trzeba przesiać co najmniej 250 ton skał!! A jego obróbka trwa niekiedy 2 tygodnie (!), by zmienił wygląd z matowego szkiełka na brylant. Już od dawna wytwarza się sztuczne diamenty, ale one nie zaspokajają  ludzkiej próżności.

Zaspokajanie bezmyślnej, niszczącej próżności.

Krajobraz księżycowy, pustynnienie gleby, dewastacja środowiska, ogromne ilości marnowanej energii, czasu, inwencji, utrzymywanie całej rzeczy ludzi (biżuteria, to też ogromne koszty związane z jej ochroną, przestępczością)...

Czy ci, którzy prowokują cały przemysł do zaspokojenia swojej prymitywnej, bezmyślnej chciwości zastanowili się kiedyś: po co to robią?!; jak wysoka jest cena takiego postępowania (m.in. manifestowania: mam tyle pieniędzy, że kupuję to co inni (a nie jest mi to niezbędne); że nie muszę mieć ambicji, a i tak będą mnie podziwiać (a przynajmniej dobrze to udawać; że nie muszę myśleć – mogę bezmyślnie naśladować...!)?!

 

 

alt

"ANGORA" nr 43, 22.10.2006 r.

CHYBA NAJWIĘKSZA SZTUCZNA DZIURA W ZIEMI. Niedaleko miasteczka Udacznyj w Jakucji znajduje się gigantyczna odkrywkowa kopalnia diamentów.

Fot. AP/Ag. Gazeta

Opracował: Andrzej Berestowski

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ AEROZOLI (także...)

„PRZEKRÓJ” nr 5, 01.01.2004 r.

DEZODORANT Z RAKIEM

Parabeny, związki stosowane jako konserwanty między innymi w dezodorantach, są obecne w próbkach pobieranych z ludzkich guzów piersi – donoszą naukowcy brytyjscy.

Obawy na temat udziału parabenów w rozwoju raka piersi pojawiły się w związku z obserwacją, że mogą one imitować działania żeńskich hormonów płciowych – estrogenów, które z kolei pobudzają wzrost niektórych guzów piersi. (...) Zespół doktor Philippy Darbre z uniwersytetu w Reading w Wielkiej Brytanii przeanalizował próbki raka piersi pobrane od 20 pacjentek. Parabeny wykryto we wszystkich, w średnim stężeniu 20,6 nanograma (jedna miliardowa grama) na gram tkanki. Związki te były obecne w komórkach raka piersi w niezmienionej formie (tj. w formie estrów), co oznacza, że przedostały się do nich przez skórę z pominięciem układu pokarmowego.

 

„ŻYCIE WARSZAWY: KULISY” nr 44, 05.11.2004 r.

GŁOWA W SPRAYU

Miewasz częste migreny i nie wiadomo z jakiego powodu popadasz w depresję? Twoje małe dziecko ma nagłe biegunki i bóle uszu? Wyrzuć do kosza wszystkie odświeżacze powietrza, dezodoranty, lakiery do włosów i środki czystości w sprayu. Według badaczy z Uniwersytetu w Bristolu, to one, za sprawą tzw. lotnych substancji organicznych, wywołują przykre dolegliwości. Potwierdziły to badania na 10 tysiącach kobiet, które niedawno urodziły dziecko.

Okazało się, że np. liczba niemowląt cierpiących na biegunkę była o 32 procent wyższa w domach, w których stosowano odświeżacze powietrza. Matki miały o 26 procent wyższe ryzyko wystąpienia objawów depresji, niż kobiety rzadziej stosujące kosmetyki w sprayu.

Prowadząca badania doktor Alexandra Farrow uważa, że zamiast stosować sztuczne odświeżacze można wycisnąć cytrynę. Efekt zapachowy będzie taki sam. |WOG

 

„PRZEKRÓJ”

GROŹNY ODŚWIEŻACZ

Masz małe dziecko? Zrezygnuj z dezodorantów. O 32 procent więcej małych dzieci cierpi na biegunki w rodzinach, które codziennie stosują odświeżacze powietrza (w aerozolu lub w postaci spryskiwaczy), niż w domach o niższym zużyciu tych środków. Bolą  je też częściej uszy. Winę za to ponoszą tak zwane lotne związki organiczne wchodzące w skład aerozoli. Źródłem tych cząsteczek w pomieszczeniach są również farby, rozpuszczalniki i środki czystości.

 

http://209.85.129.132/search?q=cache:mG4ggwxmDagJ:www.tkk.pl/~matfiz/zan.doc+akumulatory+toksyczne+truj%C4%85ce+szkodliwe+niebezpieczne+zwi%C4%85zki+ska%C5%BCenia&hl=pl&ct=clnk&cd=23&gl=pl&client=firefox-a

Problem pojawił się, gdy zaczęto używać związku CCl2F2, zwanego freonem 12 oraz innych fluoropochodnych metanu i etanu (nazwanych wspólnie freonami lub CFC) do produkcji aerozoli. Związki te wykorzystywane były w konstrukcji systemów chłodniczych:

* w sprężarkach lodówek

* chłodniach i urządzeniach klimatyzacyjnych

* do produkcji lakierów

* w przemyśle kosmetycznym

* w medycynie

* jako delikatne środki czyszczące w przemyśle komputerowym.

 

Po pewnym czasie stwierdzono, jak katastrofalne skutki przynosi używanie tych związków dla warstwy ozonowej. Cząsteczki freonów nie wchodzą w reakcję z innymi substancjami i nie rozpadają się, mogą więc żyć w atmosferze ponad 100 lat. Owa niezniszczalność freonów oraz lekkość pozwalająca na przenikanie aż do ozonosfery zaniepokoiły dwóch chemików. Z ich założeń wynikało, że w ozonosferze miliony ton lekkich freonów pod wpływem promieniowania ultrafioletowego rozkładają się na pierwiastki: węgiel, fluor i chlor. Wprawdzie węgiel spala się, ale fluor i jeszcze silniej chlor rozpoczynają reakcję łańcuchową z ozonem powodując tworzenie się tlenków i powstanie zwykłego tlenu dwuatomowego.

 

 

http://www.opracowania.info/readarticle.php?article_id=3392

SKUTKI NISZCZENIA OZONU

Dla atmosfery – warstwy ozonowej – zagrożeniem jest przemysłowa działalność człowieka. Głównymi czynnikami powodującymi zmniejszenie warstwy ozonowej są freony, a mniejszym stopniu inne gazy, takie jak metan czy tlenki azotu. Niszczenie ozonu jest groźne dla życia na Ziemi. Warstwa ozonowa jak tarcza chroni życie na Ziemi i zatrzymuje ogromnie niebezpieczne promieniowanie ultrafioletowe zwane UV-C i częściowo pochłania promieniowanie UV-B, którego nadmiar jest również szkodliwy dla żywych organizmów na naszej planecie. Likwidacja tej tarczy zagraża ludzkiemu zdrowiu. Spadek zawartości ozonu w atmosferze o 10% pociąga za sobą wzrost liczby przypadków raka o 26% (wg Raportu ONZ z listopada 1991) Ustalono także, że zmniejszenie warstwy ozonu chroniącej przed promieniowaniem UV-B, które powodują obniżenie odporności organizmu, wywołuje wiele uszkodzeń wzroku – zaćmę, nadwzroczność a nawet ślepotę. Spadek ilości ozonu zaburza także łańcuch pokarmowy i w niektórych przypadkach zmniejsza produkcję rolną. Gdy ryż, pszenica czy kukurydza otrzymają nadmierną dawkę promieniowania ultrafioletowego, to obniża się zarówno jakość i obfitość zbiorów. Nadmiar promieniowania ultrafioletowego oddziałuje też szkodliwie, choć w różnym stopniu, na organizmy żywe we wszystkich ekosystemach, zmieniając zależności pokarmowe, czego konsekwencją mogą być nawet katastrofa ekologiczna. Przerwanie łańcucha pokarmowego może stanowić zagrożenie dla zaopatrzenia świata w żywność – na przykład wyginięcie planktonu roślinnego i zwierzęcego w morskich wodach powierzchniowych przyczyniło się do zagłady ryb, które stanowią ważne źródło żywności dla większości mieszkańców Ziemi.

 

www.o2.pl  |Piątek [20.03.2009, 12:35] ostatnia aktualizacja: Pt [20.03.2009, 12:54] 4 źródła |

TAK SIĘ BĘDZIE ŻYŁO BEZ OZONU

Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar.

W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.

To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.

Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów). Symulacja uwzględnia efekty atmosferyczne, chemiczne, zmiany wiatru i zmiany promieniowania.

Możemy już dokładnie monitorować sytuację i wreszcie poczuć pełną odpowiedzialność - powiedział kierujący projektem prof. Paul Newman.

Dziurę w otaczającej Ziemię powłoce ozonowej odkryto w 1985 roku nad Antarktydą. Badania stężenia tego gazu w atmosferze wykazały, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmniejszało się ono średnio o 0,2 procent rocznie. | TM

 

"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.: Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

 

www.o2.pl | Środa [10.12.2008, 08:22]

OTO ŚWIATOWY ZABÓJCA NUMER JEDEN

Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

 

„WPROST” nr 13(1061), 2003 r.

ZAPACH MĘŻCZYZNY

Mężczyźni, nie używajcie dezodorantów! Wbrew powszechnej opinii, zapach męskiego potu ma bardziej kojący wpływ na kobiety niż najlepsze kosmetyki. Badania Charlesa Wysockiego z University of Pennsylvania wykazały, że naturalny zapach mężczyzny nie tylko poprawia samopoczucie pań, ale może nawet przyspieszyć wydzielanie hormonów płodności. Tak zachowywały się kobiety w wieku 25-45 lat, które otrzymywały do powąchania ekstrakt męskiego potu. Były przekonane, że uczeni testują nowe perfumy lub zapachowe środki czyszczące. |(ZW)

 

"NEWSWEEK" nr 20, 21.05.2006 r.

PRZEZ WĄCHANIE DO MIŁOŚCI

(...) "Wybierając partnera, powinniśmy go raczej powąchać" - przekonuje Martie G. Haselton z Center for Behavior Evolution and Culture przy University of California Los Angeles na łamach tygodnika "New Scientist".

Z badań Haselton wynika, że zapach dostarcza informacji o tym, czy potencjalny partner ma geny gwarantujące zdrowie naszemu wspólnemu potomstwu. To kolejny naukowy sposób pozwalający znaleźć najlepszą partię.

(...) Zapach jest tu znacznie lepszym doradcą.

Jednak sam test węchowy, choć przydatny, może okazać się złudny. Właściwie każdy teraz stosuje kosmetyki, nietrudno więc o pomyłkę. Co więcej, kobiety przyjmujące hormonalne środki antykoncepcyjne zmieniają swoje preferencje i wolą zapach partnerów o podobnym MHC. Jeśli więc wąchać potencjalnego partnera, to tylko bez kosmetyków i przed łyknięciem pigułki. (...)

Paweł Górecki

 

www.o2.pl | Wtorek [07.04.2009, 19:39] 1 źródło

KOBIETY LEPIEJ WYCZUWAJĄ POT

Wyłapują z niego genetyczny rysopis mężczyzny.

Przed kobietą pot trudniej ukryć. Jej nos działa jak radar dostrojony na odpowiedniego partnera - piszą autorzy badania z Monell Center w Filadelfii, opublikowanym w piśmie "Flavour and Fragrance Journal".

 

W pocie obecne są istotne dla kobiet informacje dotyczące potencjału partnera, m.in. genów odpowiadających za skuteczność układu immunologicznego - tłumaczą antropolodzy. | JS

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻKOSMETYKÓW(ponownie...)

„WPROST” nr 28(1281), 2007 r.

SZPECĄCY MAKIJAŻ

Permanentny makijaż, rodzaj tatuażu, który podkreśla kolor i kształt ust, powiek i brwi, może oszpecić na wiele lat. Badania opublikowane w "New England Journal of Medicine" dowodzą, że u osób z alergią mogą one wywoływać opuchlizny, swędzenie i zgrubienia skóry. Te dolegliwości mogą się utrzymywać nawet przez trzy lata. Office of Cosmetics and Colors amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków przekonuje co prawda, że alergiczne reakcje na sztuczne pigmenty zdarzają się rzadko. Jeśli jednak wystąpią, trudno się ich pozbyć. Lekarze zalecają więc ostrożność, zwłaszcza że na alergie cierpi coraz więcej osób. Reakcje alergiczne mogą się pojawić nagle, nawet po wielu latach od wykonania tatuażu. | (MF)

 

 

www.o2.pl | Wtorek [28.04.2009, 10:34] 1 źródło

DZIEWCZĘTA DOJRZEWAJĄ WCZEŚNIEJ PRZEZ KOSMETYKI

Wzrost piersi wywołują związki chemiczne, a nie hormony - twierdzą naukowcy.

Duńskim dziewczynkom, które nie weszły jeszcze w okres dojrzewania zaczynają rosnąć piersi o około rok wcześniej niż to miało miejsce jeszcze kilka lat temu. Powodem nie są zmiany hormonalne, ale środowiskowe, informują lekarze z duńskiego Oddziału Wzrostu i Reprodukcji w narodowym szpitalu Rigshospitalet.

Otaczają nas substancje, które potrafią wywołać rośnięcie piersi u dziewczyn, które nie zaczęły jeszcze pokwitać. Takie związki jak parabeny i ftalany, które są głównym sprawcą tego stanu rzeczy, znajdziemy nie tylko w kosmetykach, fabrach, środakch czystości, lecz także w pożywieniu - pisze w  "Journal of Pediatrics" Lise Aksglade, jedna z autorek raportu.

 

Badanie lekarzy z Rigshospitalet objęło ponad 2 tys. dziewcząt z Kopenhagi w wieku od 5 do 20 lat. Połowa z nich została zbadana w latach 1992-1993, a reszta w latach 2006-2008. | AB

 

 

„WPROST” nr 23(1123), 2004 r.

OSZUSTWOW KREMIE

KOSMETYKI WYSZCZUPLAJĄCE ODCHUDZAJĄ JEDYNIE PORTFELE

Żel wyszczuplający z proteinami i minerałami z głębi mórz i oceanów już po dwóch tygodniach stosowania zmniejszy obwód bioder nawet o 2 cm". "Relaksujący krem ujędrniający, aktywny w dzień i w nocy sprawi, że cellulitis zniknie bez śladu" - takie obietnice składają producenci kosmetyków. Niestety, tych cudownych zalet nie potwierdzają badania. "Kremy działają tylko na powierzchnię skóry, więc nie mogą wyszczuplać" - twierdzi dr Nick Mann z North Middlesex Hospital. Przeprowadził on badania na zlecenie francuskiego pisma "Consommateurs". Wzięło w nich udział 220 kobiet, które w dwudziestoosobowych grupach testowały dziesięć środków (jedna z nich jako placebo otrzymała zwykły krem nawilżający). Po dwóch tygodniach u żadnej z kobiet nie zauważono "efektu wyszczuplającego".

 

PLACEBO NA CELLULITIS

Badania kremów mających likwidować cellulitis, zwany też skórką pomarańczową, zleciła niemiecka fundacja Stiftung Warentest. Uczestniczyło w nich 140 kobiet w wieku 30-50 lat z zaawansowanym cellulitis II i III stopnia (widocznym na pierwszy rzut oka lub po uszczypnięciu). Każda z pań otrzymała dwie tubki: jedną z placebo, a drugą z kremem mającym zlikwidować "pomarańczową skórkę". Sprawdzono działanie siedmiu kosmetyków renomowanych firm z tzw. średniej i wyższej półki, w tym sześciu dostępnych w Polsce. Uczestniczki dwa razy dziennie w prawe udo wcierały placebo (nie wiedząc o tym), a w lewe - właściwy krem. Po dwóch miesiącach uda zmierzono. Wyniki okazały się jednoznaczne: nie ma żadnej różnicy między działaniem placebo a kremami na cellulitis.

- Jeśli producenci kosmetyków zapewniają, że po trzech tygodniach cellulitis zniknie, to jest to kłamstwo - mówi dr Barbara Walkiewicz-Cyrańska, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych. Nierówna i gąbczasta "skórka pomarańczowa" tworzy się u 80 proc. kobiet na skutek nieprawidłowego gromadzenia się komórek tłuszczowych. Pojawia się nawet u szczupłych zawodowych tancerek.

 

SKÓRA NIEWARTA WYPRAWKI

Segment preparatów do pielęgnacji skóry to najszybciej rozwijająca się część rynku kosmetyków. Europejczycy przeznaczają na kremy, mleczka, toniki i peelingi 31 mld euro rocznie, o ponad 21 proc. więcej niż trzy lata temu. Te kosmetyki stosują również mężczyźni. Kuracje odmładzające stały się obsesją kobiet przed 30. rokiem życia. Z badań firmy Estée Lauder wynika, że w USA i Europie kosmetyki do pielęgnacji skóry stosuje 40 proc. kobiet w wieku 25-29 lat. - Niestety, efekt gładkiej skóry utrzymuje się tylko tak długo, jak długo stosujemy krem - mówi dr Elżbieta Szymańska. - Żaden preparat nie cofnie procesu starzenia się, może tylko cerę nawilżyć, a przez to trochę spłycić zmarszczki. Na pewno nie odmłodzi skóry o kilkanaście lat.

Reklamowane kremy liftingujące zawierają białko pszenicy, które wysychając, kurczy się i napina skórę. Efekty takiego "liftingu" znikają już po kilku godzinach. Równie mało skuteczne są popularne kremy z botoksem, które wbrew nazwie nie zawierają botoksu, czyli jadu kiełbasianego używanego w zabiegach medycyny estetycznej, lecz białka, peptydy i kwas boswelinowy. Te składniki docierają co prawda do głębszych warstw skóry, ale tylko ją nawilżają i uelastyczniają, a nie porażają mięśni twarzy tak jak botoks, co na pewien czas wygładza zmarszczki mimiczne: bruzdy między brwiami, wokół oczu i ust.

- Jedynymi środkami niwelującymi zmarszczki na twarzy, co potwierdziły badania, są kremy zawierające witaminę A, czyli retinol i powstające z niego produkty - retinal i kwas retinowy, oraz alfa-hydroksykwasy, beta-hydroksykwasy i prowitaminę C - twierdzi prof. Lidia Rudnicka, kierownik Kliniki Dermatologii Szpitala MSWiA w Warszawie. Najaktywniejszy z nich, tzw. wolny retinol, jest stosowany w produkcji kosmetyków zaledwie od kilku lat. Przyspiesza cykl odnowy naskórka przez stymulowanie podziałów komórkowych. Pochodne witaminy A pobudzają odnowę włókien skórnych i uszkodzonych naczyń krwionośnych. Dzięki właściwościom złuszczającym zmniejszają również przebarwienia skóry. Efektem jest wygładzenie drobnych zmarszczek, zmiękczenie skóry i poprawa jej kolorytu.

 

DIETA W RUCHU

- Od kosmetyków i zabiegów w salonach piękności ważniejsze jest właściwe odżywianie, przede wszystkim przestrzeganie lekkostrawnej i niskokalorycznej diety, oraz aktywny tryb życia - podkreśla Irena Eris, właścicielka znanej firmy kosmetycznej. Należy unikać przede wszystkim potraw mięsnych i obfitych w tłuszcz, zwłaszcza hamburgerów i hot dogów, gdyż podejrzewa się, że zawarte w mięsie hormony mogą się przyczyniać do powstawania "pomarańczowej skórki". Zmarszczki tak szybko nie pokryją twarzy, jeśli codziennie wypijemy co najmniej 2,5 litra wody i zjemy pięć porcji warzyw i owoców (połowę na surowo). Wszelki ruch - gimnastyka, pływanie, jazda na rowerze, skakanie na skakance oraz piesze wycieczki - ogranicza odkładanie się komórek tłuszczowych powodujących cellulitis. Pomaga również masaż, prysznic oraz częste nawilżanie skóry. Nie trzeba kupować drogich kosmetyków i specjalistycznego sprzętu do masażu. Wystarczą niedrogie toniki do skóry i szczotka do masowania ciała.

Monika Florek, Monika Florek

 

 

SKÓRA

Mazidła służą przede wszystkim do zarabiania na nich producentom i realizatorom wypłocin reklamowych itp., kosztem skóry – zdrowia.

Skóra musi m.in. oddychać (60% tlenu dostarcza skóra), wydalać produkty przemiany materii. Jak będzie wyglądać po latach maskowania - niszczenia - jej, m.in. zatykając pory?! Pielęgnacja skóry to m.in. prawidłowe odżywianie, czyli dostarczanie jej substancji odżywczych, a nie toksyn, higiena – umożliwienie jej normalnego funkcjonowania.

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻPROSZKÓW DO PRANIA

"NEWSWEEK" nr 34, 26.08.2007 r.

EKOPRANIE

Zdawałoby się, że żadne gospodarstwo domowe nie obejdzie się bez proszku do prania. Można go jednak nie używac, a chodzić w czystych ubraniach. Najnowsza pralka firmy Haier o nazwie WasH20 rozbija cząsteczki wodyna jony wodorotlenowe o ujemnym ładunku (OH-) oraz jony wodorowe naładowane dodatnio (H+).

Cząsteczki te czyszczą zabrudzenia, a nawet wybawiają plamy. Cena ekologicznej pralki, sprzedawanej na razie tylko we Francji, to w przeliczeniu na złotówki około 3 tys. zł.

 

"NEWSWEEK" nr 38, 23.09.2007 r.

PRANIE BIO

Wcale nie trzeba wymieniać pralki na ekologiczną (jak np. ta, o której pisaliśmy w nr. 34/2007 r.), by prać bez użycia proszku. Wystarczy kupić Ekokule. System rozbija cząsteczki wody na nietrwałe jony wodorotlenowe o ładunku ujemnym (OH-) i jony wodorowe naładowane dodatnio (H+). Cząstki te, dążąc do połączenia się z innymi cząstkami i stworzenia bardziej stabilnych wiązań, usuwają wszelkie zabrudzenia. Jak zapewnia producent, tak uprane ubrania są równie świeże i pozbawione plam, jak poddane działaniu proszku. Zestaw trzech kul (w znaleźności od stopnia zabrudzenia tkanin należy wrzucić jedną, dwie lub trzy kule) kosztuje 139 zł i wystarcza na 400 prań. | (DR) | www.ekoboom.pl

 

www.o2.pl | Wtorek [24.02.2009, 06:33] 2 źródła

CUDOWNY PŁYN DO ZMYWANIA NACZYŃ

Kranówka poddana elektrolizie lepsza niż każdy chemiczny środek czyszczący.

Jest zbawieniem dla wielu hoteli, które na płyny do naczyń i środki do podłóg wydają miliony. Jest nieszkodliwa dla człowieka (mieszanina kranówki i soli kuchennej potraktowana prądem), świetnie zmywa tłuszcz i zabija bakterie. I najważniejsze - jest tania - donosi "Los Angeles Times".

Amerykanie odkrycia tu wielkiego nie dokonali, bo jak zauważa gazeta, owego "eliksiru" jako środka odkażającego od dawna używa się w Japonii czy Rosji.

Zresztą nawet w USA stosuje się ją w więzieniach, gdzie każda chemia to potencjalna trucizna. Teraz jednak odkrywają ją hotele, które szukają każdego sposobu, by zaoszczędzić. | J

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ DREWNIANYCH MEBLI

„POLITYKA” nr 13, 02.04.2005 r.HEJ, KTO POLAK NA PALETY:Połaniec kupuje „papierówkę”, czyli drewno doskonałej jakości – przyznaje Janusz Dawidziak, dyrektor generalny Lasów Państwowych. Rocznie puszcza z dymem 400 tys. m. sześć. Elektrownia zwróciła się do lasów w 2002 r.

Rocznie wycina się w kraju ok. 26 mln m sześc. drewna, więc jeśli chodzi o ilość, jesteśmy drewnianą potęgą.

Joanna Solska

 

Codziennie znikają lasy przeznaczane m.in. na wytworzenie mebli, których wycinanie, a następnie wykonywanie z nich mebli wiąże się z zużywaniem ogromnych ilości energii, po czym lądują one na hałdach śmieci, bądź są spalane emitując (uwalniając) CO2!!

 

 

Odwlekanie zagłady jest niemoralne (niezgodne z tradycją; to brak poszanowania dla trudu innych)!!!...

Trzeba więc kontynuować:

 

„NEWSWEEK” 09.02.2003 r.

NIEBEZPIECZNEŻNIWA

(...) Ekologów bardziej niepokoi trzebienie lasów tropikalnych południowo-wschodniej Azji, nazywanych – ze względu na zróżnicowanie tamtejszej flory i fauny – płucami ziemi. Nizinne obszary leśne Indonezji ulegają systematycznej degradacji na skutek niszczycielskiej działalności „gangów”, złożonych ze skorumpowanych oficerów wojska, potentatów przemysłu drzewnego i przedstawicieli międzynarodowych korporacji. Przy obecnym tempie wyrębu lasy na Sumatrze znikną z powierzchni ziemi do 2005 r., a w Kalimantanie (prowincji Borneo) do 2010 r. (...)

Około 40 proc. drewna sprowadzanego do Chin pochodzi z nielegalnego wyrębu.

Brook Larmer, Alexandra A. Seno

 

„PRZEGLĄD” 20.12.2005 r.

AGONIA AMAZONII

(...) Zdaniem ekspertów, jeśli wylesieniu ulegnie 40% zielonych płuc Ziemi, nic już nie powstrzyma procesu stepowienia. Wtedy dżungli amazońskiej nie uda się uratować. Konsekwencje dla klimatu planety okażą się katastrofalne. (...)

Marek Karolkiewicz

 

www.onet.pl | (Rzeczpospolita, dd/20.08.2008, godz. 09:10)

WYŚCIG DO ZŁÓŻ ROPY I GAZU W AMAZONII

Rozpoczął się wyścig do kolejnych złóż ropy i gazu. W ostatnich dziewiczych lasach Ameryki Południowej wyrosną lada chwila platformy wiertnicze i powstanie sieć dróg. Zagrożeni są rdzenni mieszkańcy tych ziem oraz wiele gatunków zwierząt - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Firmie naftowej działkę w puszczy amazońskiej wynajmę – takiej treści ogłoszenia upubliczniły rządy Boliwii, Kolumbii, Peru i Brazylii. Cztery państwa, w granicach których leżą złoża ropy w zachodniej Amazonii, podzieliły swoje zasoby na 180 działek zajmujących obszar ponaddwukrotnie większy niż Polska. Do pośpiechu w rozdziale terenów ropo- i gazonośnych leżących w dziewiczych lasach skłonił je obecny kryzys naftowy oraz to, że stawką jest kilka miliardów baryłek ropy. Aż 35 firm naftowych stara się o dzierżawę tych terenów. Raport obnażający kulisy wyścigu po południowoamerykańskie płynne złoto opublikowało naukowe pismo "PLoS ONE".

 

W Ekwadorze i Peru działki roponośne zajmują już ponad dwie trzecie puszczy amazońskiej. W Boliwii i zachodniej Brazylii ich powierzchnia jest nieco mniejsza, ale państwa te czynią zabiegi, by szybko wzrosła. O tym, jak prędko postępuje ten proces, świadczy przypadek Peru, gdzie jeszcze w 2004 r. obszary przeznaczone pod wydobycie ropy stanowiły zaledwie 15 proc. lasów tropikalnych, dziś – aż 72 proc.

 

Wschodnia część Amazonii, zwłaszcza należąca do Brazylii, zdołała boleśnie odczuć ciężar wydobycia ropy. Tam puszcza już dawno przestała być dziewicza głównie z powodu wyrębu dużych połaci lasu pod platformy wiertnicze i sieć dróg.

 

- Ropa pozostanie pod ziemią, jeśli co roku dostaniemy 350 mln USD – mówi prezydent Ekwadoru. Kto miałby zapłacić? Społeczność międzynarodowa pragnąca ocalenia lasów amazońskich. Propozycję Ekwadoru, którego 45 proc. dochodów pochodzi z ropy i gazu ziemnego, poważnie rozważają rządy Niemiec, Hiszpanii i Włoch.

 

Temu planowi przyklaskują również organizacje ekologiczne z Save America's Forests na czele, które uważają go za jedyny sposób ocalenia Amazonii.

Więcej w "Rzeczpospolitej".

 

www.o2.pl | Wtorek [09.06.2009, 15:15] 3 źródła, 2 wideo

KONCERN PALIWOWY ZLECAŁ MORDERSTWA?

Shell się nie przyznaje, ale odszkodowania zapłaci.

Gigant naftowy Royal Dutch Shell ma zapłacić 15,5 mln dolarów rodzinom Ken Saro-Wiwa i ośmiu innych zabitych, którzy protestowali przeciw rabunkowej polityce koncernu w Afryce - donosi "Financial Times".

Mężczyźni zostali powieszeni przez wojsko w 1995 roku. Obrońcy praw człowieka na całym świecie wskazywali, że junta działała na zamówienie Shella. Nawoływano nawet do bojkotu stacji paliw koncernu.

Ugoda zawarta została przed sądem w Nowym Jorku po 13 latach sporów prawnych. Shell, choć zgodził się wypłacić odszkodowanie, nie wziął na siebie odpowiedzialności

za śmierć Nigeryjczyków i łamanie praw człowieka w delcie Nigru.

Podpisanie ugody to właściwie przyznanie się do winy. To również kolejny krok w stanowieniu na świecie prawa, które nie pozwoli łamać praw człowieka, gdziekolwiek to następuje - stwierdził prawnik reprezentujący nigeryjskie rodziny Paul Hoffman.

Malcolm Brinded, dyrektor działu poszukiwań i produkcji Shella, powiedział, że ugoda wynika z chęci "pojednania", a nie ze świadomości odpowiedzialności za śmierć nigeryjskich aktywistów.

Ugoda nie zamyka jednak kofliktu Shella z plemionami z Nigerii. Ich prawnicy nadal chcą pozwać koncern za rzekome inne zbrodnie popełnione w czasie eksploatacji złóż w Afryce. | AJ

 

www.o2.pl | Niedziela [07.06.2009, 07:35] 6 źródeł

RZEŹ W AMAZONII

Bronimy naszej ziemi, lasu i tradycji - twierdzą.

20 policjantów zginęło w starciach z Indianami, protestującymi w Amazonii przeciwko wydobyciu ropy naftowej i gazu - poinformował Antero Flores Araoz, minister obrony Peru.

Zginęło również co najmniej 25 Indian. 100 osób zostało rannych.

Funkcjonariusze zginęli, kiedy wojsko odzyskiwało kontrolę nad instalacją wydobywającą ropę. Protestujący przetrzymywali tam jako zakładników 38 policjantów.

Indianie obawiają się utraty kontroli nad znajdującymi się na ich ziemiach surowcami naturalnymi. Chcą zmusić rząd do unieważnienia przepisów zachęcających zagraniczne firmy

do zainwestowania w dżungli miliardów dolarów. | TM

 

www.o2.pl | Poniedziałek [01.06.2009, 10:19] 1 źródło

LASY TROPIKALNE GINĄ PRZEZ SUPERMARKETY

Brytyjskie sieci odpowiedzialne za niszczenie Amazonii.

Sprzedawane na Wyspach mięso oraz produkty skórzane pochodzą z farm rolniczych, które powstały w miejscu nielegalnie wyciętych lasów tropikalnych - donosi "Guardian".

 

Raport wymienia m.in. sieci Tesco, Sainsbury's, Asda, Morrisons and Marks and Spencer. Sieci handlowe zaprzeczają jednak, aby wołowina na ich półkach oraz produkty z niej wytwarzane miały pochodzić z Brazylii.

W brytyjskich supermarketach dostępne są także inne towary pochodzące ze skór bydła hodowanego na farmach w Amazonii. Takie buty i torby sprzedają chociażby Nike czy Adidas - przekonują działacze Greenpeace.

 

Tropikalne lasy deszczowe nazywane są płucami świata, gdyż odgrywają kluczową rolę w produkcji tlenu na Ziemi. Co roku mogą wchłonąć blisko 20 proc. dwutlenku węgla wyprodukowanego przez człowieka. Chociaż zajmują zaledwie 6 proc. powierzchni ziemi, są środowiskiem życia ponad połowy wszystkich gatunków roślin i zwierząt. | AJ

 

http://www.klimatdlaziemi.pl/

WYRĄB LASÓW TROPIKALNYCH

W wielu ubogich krajach Afryki, Azji i Ameryki Południowej lasy tropikalne są wycinane w zastraszającym tempie. Co 3 lata na świecie znikają lasy tropikalne o powierzchni Polski. Przewiduje się, że w Nigerii niekontrolowany wyrąb lasów tropikalnych doprowadzi do tego, że w 2010 roku, czyli już za 3 lata, w całym kraju nie będzie już ani jednego lasu. Na co dzień wyrębem lasów zajmuje się tam aż 70% mieszkańców, dla których często karczowanie lasów jest głównym źródłem dochodów. 60% wyciętych drzew przeznacza się na opał, karczuje się też pola pod nowe uprawy i pastwiska.

 

Uboga gleba lasów tropikalnych nie nadaje się do celów rolniczych i hodowlanych. W Amazonii, aby wyżywić jedną krowę, trzeba wykarczować na pastwiska prawie 7 hektarów lasu. Pola założone na takich terenach po 2-3 latach przestają dawać plony, po czym trzeba karczować las na nowe pole. Na wylesionych gruntach woda spływa bez przeszkód, unosząc ze sobą bryły ziemi i powodując osuwanie się terenu. W Azji Bangladesz jest regularnie pustoszony przez powodzie, gdyż ogołocono z lasów ściany Himalajów.

 

Konsekwencje mogą być dramatyczne. Wycinając lasy lokalne społeczności podcinają w ten sposób gałąź, na której siedzą. Jezioro Czad, będące rezerwuarem wody dla ponad 20 milionów ludzi, w wyniku nieracjonalnej gospodarki wodą, pustynnienia i burz piaskowych w połączeniu w ocieplaniem się klimatu, skurczyło się z 22 tysięcy kilometrów kwadratowych w 1960 roku do zaledwie 1,5 tysiąca km2 w 2000 roku. Jeśli nic nie uda się zrobić to przestanie ono istnieć już w ciągu kilkunastu lat, a wówczas z braku wody mogą zginąć miliony ludzi.

Lokalne społeczności niestety zazwyczaj koncentrują się na bieżących potrzebach, często nawet nie uświadamiając sobie konsekwencji swojego postępowania.

 

www.o2.pl | Wtorek [26.05.2009, 17:48] 1 źródło, 1 wideo

ZMIANY KLIMATYCZNE ZAGRAŻAJĄ MIESZKAŃCOM AMAZONII

Po długich okresach suszy przychodzą powodzie.

Eksperci, tacy jak Carlos Nobre z Brazylijskiego Instytutu Badań Kosmicznych, są bezsilni i twierdzą, że przewidywanie kataklizmu to pytanie za milion. Zmieniająca się temperatura oceanów i masowa wycinka lasów sprawiają, że stale zmieniające się schematy pogodowe stają się absolutnie nieprzewidywalne.

Te same rejony Amazonii, które dziś zatopiła powódź, cztery lata wcześniej zniszczyła długa susza. Dziś pod wodą znalazły się drzewka owocowe, wcześniej tony ryb dusiły się w wysuszonych rzekach. Klimatolodzy sądzą, że tak skrajne zmiany klimatu będą w tej części świata zdarzały się częściej - Nobre mówi telewizji MSNBC.

Tegoroczna powódź w Brazylii, która zniszczyła domy 400 tys. osób to efekt nietypowych zjawisk meteorologicznych nad Atlantykiem. Deszczowe chmury powinny usunąć się już w marcu, ale zostały aż do maja. W tym samym czasie południowe dzielnice kraju dotknęła susza. Tę wywołała La Niña, wysuszający kontynent i ochładzający Pacyfik prąd oceaniczny, który sprawił, że pasaty wiały silniej niż zazwyczaj. | JS

 

„WPROST’ nr 8, 26.02.2006 r.

ŚMIERĆ W BŁOCIE

Zaledwie 57 osób z około dwóch tysięcy udało się uratować spod lawiny błotnej, która zeszła na wioskę na filipińskiej wyspie Layte... zabitych może być znacznie więcej... Eksperci twierdzą, że do katastrofy mogło doprowadzić nielegalne wycinanie lasów... Niemal identyczne tragedie wydarzyły się w 2004 r. (1500 ofiar) i pod koniec 2003 r. (160 ofiar). W 1991 r. również na wyspie Layte pod lawiną błota zginęło ponad 5 tys. osób. | (AJ)

 

"WPROST" nr 5/2009 (1360): KRES EWOLUCJI CZŁOWIEKA?

Nie byłoby problemu malarii, gdyby ludzie masowo nie wycinali lasów, na których miejscu powstawały środowiska idealne dla komara przenoszącego pierwotniaki powodujące malarię. Rozprzestrzenienie się genu anemii sierpowatej jest więc skutkiem zmian przeprowadzanych na wielką skalę w naturze przez samego człowieka – mówi prof. Bogusław Pawłowski z Zakładu Antropologii PAN we Wrocławiu i Uniwersytetu Wrocławskiego.

 

Homo sapiens jest 10 tys. razy bardziej liczny, niż powinien według reguł rządzących światem zwierząt. Bez upraw i hodowli zwierząt populacja ludzka liczyłaby obecnie nie więcej niż pół miliona osobników – twierdzi prof. Steve Jones.

Rosnące zagęszczenie ludności i rolnictwo sprzyjały rozpowszechnieniu się chorób zakaźnych, bo kontakt ludzi z patogenami zwierzęcymi stał się intensywniejszy.

Ewa Nieckuła

Współpraca Bogusław Pawłowski

 

Na malarię choruje co roku około 300 mln ludzi, z czego 1 mln umiera.

 

www.o2.pl | Piątek [20.03.2009, 10:38] 4 źródła

GROZI NAM EPIDEMIA GŁODU?

Groźna plaga niszczy zbiory pszenicy na świecie.

Zarodniki rdzy źdźbłowej, która pojawiła się w Ugandzie w 1999 roku, przenosi na duże odległości wiatr. Epidemia zniszczyła już zbiory w Etiopii i Kenii oraz Jemenie. Teraz dotarła z Afryki do Iranu.

Według biologów epidemia może zaatakować zboża w Azji Środkowej i w Indiach. Zagrożone jest już około 80 procent upraw w Azji i Afryce, m.in. w Afganistanie, Pakistanie, Turkmenistanie, Uzbekistanie i Kazachstanie.

To zagłada dla producentów chleba pszennego na całym świecie. Wcześniej lub później dotrze do Ameryki Północnej, Europy, Australii i Ameryki Południowej - powiedział Norman Ernest Borlaug, laureat Nagrody Nobla, który zapoczątkował tzw. zieloną rewolucję w krajach Trzeciego Świata.

 

Rdze są pasożytami, które na częściach nadziemnych roślin wytwarzają skupienia zarodników - plamy o rdzawym lub żółtym zabarwieniu. Pochodzące z nich ziarno jest bardzo niskiej jakości. | TM

 

[To są skutki upraw monokulturowych, wylesiania, co umożliwia łatwe przenoszenie się plag. – red.]

 

www.o2.pl | Środa [08.04.2009, 20:31] 2 źródła

MOŻE ZABRAKNĄĆ CZEKOLADY

Grzyb zagraża brazylijskim uprawom kakaowca.

Za rok na Wielkanoc w sklepach może już nie być czekoladowych króliczków. Chrześcijańskiego symbolu odrodzenia, jajek, wykonanych z kakaowej masy, w króliczym koszyczku też może nie być. Za ewentualny kryzys na rynku czekolady odpowiadać będzie grzybica.

 

Moniliophthora roreri oraz Crinipellis perniciosa już od kilku lat pustoszą uprawy kakaowca w Ameryce Środkowej i Południowej. Grzyby atakują wszystkie części kakaowca, a zaatakowane grzybem owoce stają się czarne. Zaatakowane przez pierwszego grzyba kakaowce wyglądają jak pokryte szronem. Drugi grzyb objawia się naroślami przypominającymi miotłę (stąd angielska nazwa witches broom - miotła czarownicy) - czytamy na serwisie "biolog.pl".

 

Najnowszym zagrożeniem jest wirus CSSV (wirus spuchniętej łodygi kakaowca). Jest on dużo groźniejszy i, niestety, atakuje w Afryce Zachodniej. Choć kakao pochodzi z Ameryki Południowej, 70 proc. upraw jest właśnie w Afryce. Tegoroczne światowe uprawy zmniejszą się o prawdopodobnie o jedną trzecią.

 

Coraz częściej kakao uprawia się jako monokulturę. To ułatwia przenoszenie się chorób. Drzewka rosną w rejonach coraz częściej dotykanych przez suszę. Brak wody dodatkowo je osłabia - tłumaczy Paul Hadley z uniwersytetu w brytyjskim Reading.

 

Sprawa CSSV stała się na tyle paląca, że za powstrzymanie wirusa wzięli się genetycy. Rozpoczęto niedawno przyśpieszone badania nad genomem kakaowca.

 

Poznając mapę genów rośliny będzie można zaszczepić ją skutecznie przed atakiem CSSV. Nim to się stanie jedyną formą obrony jest wycinanie milionów zdrowych drzewek, by stworzyć zaporę między chorymi a zdrowymi uprawami - czytamy w "New Scientist". | JS

 

www.o2.pl | Piątek [23.01.2009, 09:06] 1 źródło

PRZEZ OCIEPLENIE WYGINĄDRZEWA?

Zmiany klimatu zabijają przyrodę na zachodzie USA.

Według amerykańskich naukowców, wiele gatunków drzew wymiera dwa razy szybciej, niż miało to miejsce 30 lat temu - donosi "The Guardian".

Na skutek globalnego ocieplenia drzewa stały się bardziej wrażliwe. Zdaniem ekologów, którzy zbadali lasy północno-zachodniego Pacyfiku, Kalifornii i Kolumbii Brytyjskiej, zmiany te mogą poważnie zakłócić równowagę w przyrodzie i przyczynić się do jeszcze szybszych zmian klimatu.

Jak tłumaczą, wyższe temperatury sprawiają, że drzewa mają mniej wody. Dodatkowo, lasy pochłaniają zdecydowanie mniej dwutlenku węgla. W zamian za to emitują więcej gazów cieplarnianych.

Ekolodzy zauważyli, że zbyt duża ilość dwutlenku węgla szkodzi przede wszystkim lasom iglastym. Ale globalne ocieplenie dotyka też inne gatunki drzew.

Ocieplenie klimatu to poważne zagrożenie. Długie lato i brak zimy przyczynia się do większej ilości owadów i chorób, które atakują rośliny - mówi w "The Guardian" Phillip van Mantgem z amerykańskiej organizacji Geological Survey (USGS). | AH

 

 

http://www.klimatdlaziemi.pl

    * „Do końca wieku połowa Hiszpanii będzie leżeć na Saharze”

    * „Wg rządu hiszpańskiego 1/3 kraju może zamienić się w pustynię”

    * „ONZ szacuje, że ryzyko zamienienia się w pustynię dotyczy 30-60% terytorium Hiszpanii i 12% terenu Europy” „Straty spowodowane zmianami klimatycznymi we Włoszech szacuje się na 50 mld euro rocznie - oświadczył minister ds. ochrony środowiska Alfonso Pecoraro Skanio”

 

Opublikowany przez "Independent" raport Centrum Prognoz i Badań Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. powierzchni naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.

 

 

  •  

Oceany pochłaniają 2 miliardy ton CO2 więcej niż emitują, rośliny i gleba 1,3 miliarda ton więcej niż emitują (wcześniej - przed wycięciem większości drzew i urbanizacją - dużo więcej). Nasza emisja stanowi stałą nadwyżkę, gromadzącą się w atmosferze, co widać w danych pomiarowych wykazujących stały wzrost stężenia CO2.

 

 

Opisane powyżej postępowanie, wywołujące zdumienie, niedowierzanie, szok, NICZYM NIE RÓŻNI SIĘ od postępowania innych debili, psychopatów; kanalii, np. rabunkowej eksploatacji i spalania ropy, węgla, zanieczyszczania powietrza, wód, gleby; ZATRUWANIA, PRZYCZYNIANIA DO CHORÓB, ZABIJANIA, POPEŁNIANIA SAMOBÓJSTWA, PRZYCZYNIANIA DO DEGENERACJI, ZAGŁADY ŻYCIA!!!

 

 

www.wp.pl | 2008-08-30 (11:30)

NIESPOTYKANE ZJAWISKA ATMOSFERYCZNE NAD POLSKIM MORZEM

Nad wodami Bałtyku w pobliżu plaż Ustki i Jarosławca przeszły w piątek późnym wieczorem trąby powietrzne. Były doskonale widoczne na tle ciemnych chmur burzowych. Podobne zjawiska jak dotąd nie występowały nad polskim morzem.

(...)

Jednak - jak niedawno przekonywali specjaliści z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Polska musi się przygotować, że ekstremalne zjawiska atmosferyczne będą się zdarzać coraz częściej. Wszystko z powodu zmian klimatycznych. | (zel)

 

www.onet.pl | 29.10.2008 / www.tygodnikpodhalanski.pl, PG/08:37

Wczoraj podmuchy dochodziły do 130 km na godz.

TO BYŁ HALNY STULECIA!

Gdy wychodziłem na taras, trzymałem się rękami metalowej poręczy, żeby mnie nie zwiało. Dodatkowo przywiązałem się liną taternicką do kaloryfera. Wiatr był tak silny, że nad obserwatorium latały kamienie wielkości pięści. Wiatr zrobił trąbę wodną. Wyssał część wody z jednego ze stawków na Gąsienicowej. Trąba leciała na zachodnią ścianę Kościelca i tam się rozprysnęła.

Rozmawiała: Agnieszka Szymaszek

 

www.o2.pl | Poniedziałek [22.12.2008, 15:14]

TRĄBA POWIETRZNA ZRYWAŁA DACHY NA MAZOWSZU

Choć wiała bardzo krótko, uderzyła z wielką siłą w powiecie radomskim.

Trąba zerwała dachy z kilku domów budynków gospodarczych w Woli Goryńskiej. Siła wiatru była tak wielka, że po prostu fruwały w powietrzu.

Jeden dach, z budynku mieszkalnego przeleciał, nawet 50 metrów, zerwał linię energetyczną, a następnie wpadł na sąsiednią posesję i na pobliską drogę - mówi TVN24 Paweł Frysztak rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu.

Na szczęście nikomu nic się nie stało. Mieszkańcy Woli Goryńskiej nie mają jednak prądu, a niektóre rodziny będą zmuszone spędzić święta poza domem.

 

www.o2.pl | Sobota [24.01.2009, 14:35] 4 źródła, 1 wideo

DACH HALI SPORTOWEJ ZABIŁ CZWORO DZIECI (WIDEO)

SZESNAŚCIE OSÓB JEST RANNYCH. WICHURA SZALEJE WE FRANCJI I HISZPANII.

(...)

W wielu regionach Hiszpanii nie działają lotniska, drogi są nieprzejezdne. Wiele domów pozbawionych jest prądu.

 

Równie dramatyczna sytuacja jest we Francji. Jedna osoba nie żyje, 1,2 miliona gospodarstw domowych nie ma prądu. Wiele dróg w południowo-zachodniej Francji jest nieprzejezdnych. A silny wiatr nadal nie słabnie.

 

Wichura o wdzięczniej nazwie Klaus, sparaliżowała wiele regionów Francji i Hiszpanii. Meteorolodzy twierdzą, że takie zjawiska zdarzają się raz na 30-40 lat. Tymczasem, od 1999 roku, to już siódmy czerwony alert, ogłoszony przez synoptyków we Francji. | AB

 

www.o2.pl | Czwartek [04.06.2009, 19:16] 2 źródła, 2 wideo

ZOBACZ ATAK TORNADO POD MOSKWĄ (WIDEO)

Huragan nawiedził miasta Siergijew Posad i Krasnozawodsk, leżące kilkadziesiąt kilometrów od rosyjskiej stolicy. Internauci piszą o wietrze, który łamał drzewa, zrywał dachy domów, wybijał okna i przewracał samochody. Z burzowych chmur wyrastały powietrzne wiry, które zmiatały wszystko co stanęło na ich drodze - słowa jednej z rosyjskich blogerek cytuje "Gazeta Wyborcza".

Najbardziej dotknięty przez wichurę był Krasnozawodsk. Bloki mają uszkodzone dachy, w większości okien nie ma szyb. Lokalny bazar został zmieciony z powierzchni ziemi. | JS

 

www.o2.pl | Niedziela [07.06.2009, 10:16] 4 źródła

TORNADO WE WŁOSZECH. DZIESIĄTKI RANNYCH

Wiatr zrywał dachy.

Zniszczenia, jakie wichura spowodowała w rejonie Treviso na północy Włoch, media porównują do skutków ciężkiego bombardowania.

Najgorzej jest w miejscowościach Castelfranco i Riese Pio X, przez które przeszła trąba powietrzna. Wiatr zrywał dachy. Zawaliła się m.in. sala gimnastyczna, z której w ostatniej chwili uciekła grupa dzieci z rodzicami. Do szpitali trafiło 28 osób.

Jedna kobieta jest w ciężkim stanie. Runął na nią słup wysokiego napięcia.

Według wstępnych szacunków prawie 200 osób straciło dach nad głową.

Silny wiatr szalał również w regionie Friuli Wenecja Julijska i w Lombardii, a także w Rzymie. W Mediolanie ranne zostały trzy osoby. | BW

 

 

www.o2.pl | Poniedziałek [29.12.2008, 22:37] 1 źródło

NATURA ZABIŁA W 2008 ROKU 220 TYSIĘCY OSÓB

Katastrofy przyniosły straty rzędu 144 miliardów euro.

Katastrofy naturalne w 2008 roku należały do najbardziej niszczycielskich w skutkach. Mimo że było ich mniej niż w ubiegłym roku (750 - w 2008 i  970 - w 2007), zginęło w nich o wiele więcej osób. Większe były też szkody materialne spowodowane przez huragany, trzęsienia ziemi i powodzie.

Wzrosły także, i to znacząco, sumy wypłaconych odszkodowań z tytułu strat spowodowanych przez katastrofy naturalne. Oszacowano je na 45 miliardów dolarów. | BW

 

www.o2.pl | Piątek [29.05.2009, 16:05] 1 źródło

GLOBALNE OCIEPLENIE ZABIJA CO ROKU SETKI TYSIĘCY LUDZI

A państwa na całym świecie tracą z tego powodu 125 mld dol. rocznie.

Niekorzystne zmiany klimatu dotykają każdego roku niemal 300 mln ludzi na świecie, a zabijają 300 tys. z nich.  To wnioski z pierwszego raportu na temat wpływu zmian klimatu na życie człowieka.

Globalne ocieplenie powoduje wzrost temperatury, powodzie, pożary lasów i wiele innych kataklizmów - stwierdził były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, który przedstawił raport.

Jak twierdzi sytuacja z roku na rok będzie się pogarszać. Według prognoz zmiany klimatu w 2030 roku zabiją 500 tys. osób, a dziesiątki milionów ludzi zostanie bez dachu nad głową. Państwa będą tracić wtedy blisko 600 mld dolarów rocznie.

To duże wyzwanie dla ludzkości. Trzeba działać, by zapobiec katastrofie. Obecnie 500 mln ludzi jest zagrożonych tragicznymi skutkami ocieplania się klimatu - twierdzi Kofi Annan. | JK

 

http://www.klimatdlaziemi.pl

WPŁYW GLOBALNEGO OCIEPLENIA NA GOSPODARKĘ

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

 

 

www.klimatdlaziemi.pl

WZROST MOCY HURAGANÓW

W katastrofie życie straciło 1836 osób, straty przekroczyły 100 miliardów dolarów. Odbudowa Nowego Orleanu potrwa 25 lat.

*  W marcu 2004 pojawił się pierwszy w historii huragan na południowym Atlantyku.

* Statystyki wykazują wzrost mocy huraganów na Pacyfiku. W ciągu ostatnich kilku dekad, występowanie huraganów kategorii 4 i 5 prawie się podwoiło.

* W 2007 roku, po raz pierwszy w historii, sezon zainaugurowały dwa huragany najwyższej, 5-tej kategorii.

Przewiduje się, że globalne ocieplenie zwiększy intensywność występowania huraganów. Ponieważ woda w oceanach staje się coraz cieplejsza, tropikalne sztormy mogą pobierać więcej energii i stawać się dużo mocniejsze.

Przewiduje się, że szczególnie znacząco wzrośnie liczba najmocniejszych cyklonów. Nie jest wykluczone, że pojawi się konieczność rozszerzenia skali i dodania nowej, 6-tej kategorii.

Nowym, prognozowanym przez klimatologów zjawiskiem są hiperkany.

Wyższa energia hiperkanu pozwoliłaby mu na osiągnięcie prędkości wiatru na poziomie 500 km/h (niektóre teorie mówią nawet o ponad 700 km/h).

Wiatry, przewyższające mocą tornado klasy F5 (o rozmiarach hiperkanu nie wspominając), zrywałyby drzewa, budynki, drogi, a nawet ziemię. W skrajnym scenariuszu, szalejące hiperkany byłyby w stanie w rejonach przybrzeżnych zedrzeć ziemię do gołej skały i cisnąć ją do oceanu...

http://en.wikipedia.org/wiki/Hypercane

 

 

PRODUKCJA, SPRZEDAŻ BRONI

 

„FAKTY I MITY” nr 4, 24.01.2003 r.

USA – TWÓJ PRZYJACIEL

(...) Trudno jest dokładnie ustalić, ile

razy i gdzie USA interweniowały militarnie.

Oblicza się jednak, że

w krótkim czasie swego istnienia Stany

Zjednoczone od 1776 r., jako niepodległe

państwo, przeprowadziły

ponad 400 wielkich akcji militarnych

i blisko 6000 „zakamuflowanych”

interwencji w ponad 100 krajach.

Tylko od czasu drugiej wojny światowej,

USA zbombardowały aż 19

krajów, w tym tak małe i biedne

jak Gwatemala i Grenada, żeby nie

wspomnieć o zmasakrowaniu Wietnamu,

Iraku czy ostatnio Afganistanu.

Nikt też nie wie – i chyba nigdy

nie będzie dokładnie wiedział – ile

milionów ludzi straciło życie w wyniku

zbrojnych interwencji USA.

W Kambodży lotnictwo amerykańskie

zrzuciło na ten biedny kraj ponad

pół miliona ton bomb. Zginęło

około 600 tys. ludzi. W Laosie,

pół miliona. Na Filipinach, ćwierć

miliona. W wojnie koreańskiej – milion.

W Wietnamie – największym

horrorze made in USA – Amerykanie

zabili prawdopodobnie ponad

2 miliony Wietnamczyków (z tego

połowa to cywile).(...)

Kazimerz Dziamka

[A co oznacza konflikt zbrojny, wojna?! To oznacza kalectwo, śmierć przede wszystkim młodych, zdrowych ludzi (ludzie chorzy, którzy się wtedy rozmnażają..., oraz starzy są, na ogół, chronionymi cywilami). A przeżywają w nich najczęściej najokrutniejsi, mający najmniej skrupułów psychopaci – czyli jest to podwójna selekcja negatywna!!! – red.]

 

www.o2.pl | Czwartek [16.04.2009, 14:12] 2 źródła

CYWILE GINĄ W EGZEKUCJACH I ZAMACHACH

Powstał raport na temat przyczyn śmierci Irakijczyków.

Spośród 60 481 cywilów, którzy zginęli od początku wojny w Iraku 33 procent to ofiary egzekucji. 29 procent z nich było wcześniej torturowanych. To wyniki analizy przygotowanej przez King's College i Royal Holloway University of London oraz organizacji

Iraq Body Count.

Ludność cywilna ginie też w nalotach, przeprowadzanych głównie przez siły amerykańskie, a także w ostrzałach lotniczych i lądowych - piszą autorzy raportu.

W każdym z takich incydentów ginie przeciętnie 17 cywilów. Średnio 16 osób staje się natomiast ofiarami każdego zamachu samobójczego. Według raportu w takich zamachach zginęło 14 procent cywilnych ofiar wojny.

Natomiast jedna piąta cywilów w Iraku zginęła od strzałów z broni ręcznej podczas wymiany ognia i strzelanin. Raport opublikowano w „New England Journal of Medicine". | TM

 

www.o2.pl | Piątek [02.01.2009, 15:20]

Ponad połowa zabitych w strefie gazy to dzieci

 

  •  

"WPROST" nr 23(1226), 11.06.2006 r.

ZABAWY Z BRONIĄ

W Wielkiej Brytanii, Australii czy Japonii liczba osób zastrzelonych w ciągu roku nie przekracza 70, w USA przekracza 30 tysięcy

(...)Miliony strzelb

Statystyki kryminalne wskazują na to, że z drugiej poprawki do konstytucji robi się w USA bardzo nieszczęśliwy użytek. W 1999 r. w Ameryce zostało zastrzelonych 30 tys. osób. W 2000 r. 75 tys. ludzi zostało postrzelonych w wypadkach i napadach z bronią. 70 proc. tych wypadków zdarzyło się wskutek użycia legalnie nabytej i zarejestrowanej broni. Dla porównania, w krajach, w których obowiązują rygorystyczne prawa dotyczące posiadania broni, jak Wielka Brytania, Australia czy Japonia, liczba osób zastrzelonych w ciągu roku nie przekracza 70. Specjalna grupa ekspertów, wyznaczona przez prezydenta Clintona, obliczyła, że rocznie w USA dostępnych jest 4 mln sztuk broni pochodzącej z przemytu lub nielegalnej produkcji.

Osobnym problemem jest to, że do broni mają dostęp dzieci. W stanie Teksas, który słynie z literalnego traktowania drugiej poprawki, w 1998 r. w szkołach publicznych skonfiskowano ponad 8 tys. sztuk broni. W tym samym okresie szkoły były miejscem ponad 63 tys. incydentów z jej użyciem. W USA liczba dzieci, które co roku giną w wypadkach związanych z bronią palną, jest 12-krotnie wyższa niż w innych 25 krajach rozwiniętych razem wziętych. (...)

Marta Fita-Czuchnowska

 

www.o2.pl | Piątek [27.02.2009, 00:15] 1 źródło

USA ZBROJOWNIĄ KARTELI Z MEKSYKU

Przygraniczne sklepy w Arizonie zaopatrują narkotykowych dilerów.

Trzeciego marca przed sądem w Phoenix stanie jeden z właścicieli setek sklepów z bronią, którzy zaopatrują narkotykowe gangi w Meksyku.

George Iknadosian sprzedał meksykańskim kartelom setki karabinów, między innymi 550 AK-47 i jednen karabin snajperski kalibru 0,5 cala. Agentom ATF (Bureau of Alcohol, Tobbaco and Firearms) udało się namierzyć kilka kałasznikowów, z których w maju 2008 roku zastrzelono ośmiu meksykańskich policjantów - donosi "International Herald Tribune".

Sprawa sklepu X-Caliber Guns jest jedną z niewielu, jakie udało się doprowadzić do końca. Choć podobnie działających sklepów jest więcej

(ogółem wzdłuż całej granicy amerykańsko-meksykańskiej jest 6600 sklepów z bronią), ciężko złapać kogoś za rękę.

Dilerzy wynajmują osoby nienotowane przez policję, by te kupowały na własne konto po kilka sztuk broni palnej. Zakupów dokonują wiele razy, zmieniając sklepy. Później przemycają broń przez granicę - opisuje "IHT" sposób zbrojenia się meksykańskich gangów.

W zeszłym roku wojna gangów narkotykowych z meksykańską policją kosztowała życie ponad 6 tys. niewinnych osób. | K

 

www.o2.pl | Piątek [05.06.2009, 18:00] 1 źródło

KARTELE NARKOTYKOWE KUPUJĄ BROŃ OD WOJSKA

Armia Gwatemali handluje z przestępcami z Meksyku.

Amunicję i ładunki wybuchowe pochodzące z wojskowych magazynów gwatemalska policja odkryła w tajnej zbrojowni należącej do meksykańskich karteli - pisze Associated Press.

W skrzyniach znaleziono 3800 naboi i 563 granaty. Widniał na nich emblemat armii gwatemalskiej. Prokuratura bada właśnie, czy broń kupowana jest od wojska przez pośrednika.

Nie wydaje się, by była kradziona - twierdzi prowadzący sprawę prokurator Leonel Ruiz.

W podobnym magazynie, odkrytym jeszcze w kwietniu, znaleziono osiem min przeciwpiechotnych, 11 karabinów maszynowych M-60, kamizelki kuloodporne i dwa opancerzone samochody terenowe, jakimi poruszają się Zetas, płatni zabójcy na usługach kartelu z rejonu Zatoki Meksykańskiej. Jeszcze nie ustalono, czy owa broń także pochodziła ze składów armii.

W Stanach Zjednoczonych kartele kupują maszynową broń wysokokalibrową a w Ameryce Południowej granaty, amunicję czy wyrzutnie rakietowe - tłumaczy Associated Press. | JS

 

 

www.o2.pl | Poniedziałek [08.06.2009, 15:48] 2 źródła

CZY WIESZ, ŻE WYDAŁEŚ 217 DOLARÓW NA ZBROJENIA?

Tyle pieniędzy przeznaczył na ten cel w ubiegłym roku każdy mieszkaniec świata.

Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI) opublikował doroczny raport dotyczący zbrojeń. Wynika z niego, że świat pobił kolejny niechlubny rekord w tej dziedzinie.

W 2008 roku, jak wynika z wyliczeń Instytutu, świat wydał na zbrojenia 1,46 biliona dolarów. 41 proc. tej kwoty wydano w USA.

Stany Zjednoczone dozbroiły się za kwotę 607 mld dolarów. Drugie w niechlubnym rankingu są Chiny, które jednak pozostają daleko w tyle za Amerykanami - z wyliczeń SIPRI wynika, że wydały na zbrojenia 84,9 mld dolarów.

Kolejna w rankingu jest Francja - 65,7 mld dolarów, Wielka Brytania - 65,3 mld dolarów, Rosja - 58,6 mld dolarów, Niemcy - 46,8 mld dolarów, Japonia - 46,3 mld dolarów, Włochy - 40,6 mld dolarów, Arabia Saudyjska - 38,2 mld dolarów oraz Indie - 30 mld dolarów.

Według SIPRI wydatki na zbrojenie wzrosły od 1999 roku o 45 proc., tylko od 2007 roku wydano na ten cel o 4 proc. więcej. Dlaczego świat się tak zbroi? To "efekt wojny z terroryzmem", którą zainicjował poprzedni prezydent USA George W. Bush. | WB

 

www.o2.pl | Wtorek, 09.06.2009 14:53

ŚWIAT: WYDATKI NA ZBROJENIA MOGĄ POGŁĘBIĆ KRYZYS

Od wielu lat rośnie suma wydana na broń.

Globalne wydatki na zbrojenia wzrosły w 2008 roku o 4% do rekordowej kwoty 1,46 miliarda dolarów. W ciągu 10 lat suma ta powiększyła się o 45% - informuje szwedzki instytut Sipri.

 

Największym odbiorcą broni na świecie pozostają Stany Zjednoczone. Odpowiadają one 58% wzrostu kwot przeznaczanych na zbrojenia w ciągu ostatniej dekady. Największy wzrost wydatków odnotowały Chiny i Rosja, oba kraje trzykrotnie zwiększyły budżetna zbrojenia w ciągu ostatnich 10 lat - podaje "BBC".

W ujęciu realnym Stany Zjednoczone przeznaczają na uzbrojenie najwięcej od II wojny światowej. Gwałtowny wzrost wydatków zanotowano w czasie ośmiu lat prezydentury Georga W. Busha.

 

Wysoki poziom wydatków wojskowych może spowodować trudności ekonomiczne nawet najbogatszych państw. Już teraz w wielu krajach są odpowiedzialne za rosnący deficyt budżetowy - ostrzega Sipri.

 

W 2008 roku spadły sumy na zbrojenia na Bliskim Wschodzie, zdaniem Sipri jest to chwilowe. Jedynym wyjątkiem jest Irak, kraj ten w 2008 roku przeznaczył na broń o 133% więcej niż 2007 roku.

 

100 największych firm przemysłu obronnego sprzedało w 2007 roku broń wartą 347 miliardów dolarów. Niemal wszystkie z nich są zlokalizowane w USA (61%) lub w Europie (31%). Pozostałe spółki są z Rosji, Japonii, Izraela i Indii. Od 2002 roku wartość sprzedaży 100 czołowych producentów broni wzrosła o 37% z uwzględnieniem inflacji.

 

Największym producentem broni na świecie jest amerykański Boeing, w 2007 roku sprzedał uzbrojenie o wartości 30,5 miliarda dolarów, nieco mniej sprzedał brytyjski BAE Systems (29,9 mld dol.) i amerykański Lockheed Martin (29,4 mld dol.). Piątkę największych wytwórców broni zamykają amerykańskie koncerny Northrop Grumman (24,6 mld dol.) i General Dynamics (21,5 mld dol.)

 

Rosnące kwoty na zbrojenia pozostają w kontraście do sytuacji cywilnych linii lotniczych oraz programów kosmicznych. W tych sektorach kryzys spowodował cięcie wydatków.

 

KRAJE WYDAJĄCE NAJWIĘCEJ NA BROŃ:

USA 607 mld dol.

Chiny 84,9 mld dol.

Francja 65,74 mld dol.

Wielka Brytania 65,35 mld dol.

Rosja 58,6 mld dol.

Niemcy 46,87 mld dol.

Japonia 46,38 mld dol.

Włochy 40,69 mld dol.

Arabia Saudyjska 38,2 mld dol.

Indie 30,0 mld dol.

Źródło: Sipri. Dane

za rok 2008.

 

Bartosz Dyląg

bartosz.dylag@hotmoney.pl

 

 

www.o2.pl | Piątek [26.12.2008, 22:10] 1 źródło

RACHUNEK ZA WOJNĘ Z TERRORYZMEM: BILION DOLARÓW

Decyzje Georga Busha sporo kosztują gospodarkę USA.

Początek amerykańskiej wojny przeciwko terrorystom wyznacza atak na World Trade Center i Pentagon z 11 września 2001 roku. Od tej pory Stany Zjednoczone wydały ponad bilion dolarów na wojnę z państwami "osi zła".

 

Jest to już kwota 10 razy większa niż np. ta, którą USA zainwestowały w wojnę w zatoce perskiej. Samo wysłanie amerykańskiego żołnierza do Afganistanu kosztuje gospodarkę Stanów Zjednoczonych 775 000 dolarów. Jest to suma trzy razy większa niż w przypadku innych operacji wojennych prowadzonych przez USA.

 

Specjaliści z Center for Strategic and Budgetary Assessments obliczyli, że za samą wojnę w Iraku USA zapłaciły 687 miliaród dolarów, za wojnę w Afganistanie - 184 miliardy i za bezpieczeństwo własnego kraju - 33 miliardy. Rachunek za przedsiębrane przez USA projekty militarne wymierzone przeciwko terrorystom specjaliści z CSBA oszacowali na 1,3 biliona dolarów. | AB

 

 

www.wp.pl | PAP | aktualizowane 2008-10-03 (12:19)

ROSJANIE ZNACZNIE ZWIĘKSZAJĄ WYDATKI NA WOJSKO

Komisja Obrony w Dumie Państwowej, izbie niższej parlamentu Rosji, przygotowała poprawki do projektu budżetu na rok 2009, które przewidują zwiększenie wydatków wojskowych o kolejne 68 mld rubli (ok. 2,6 mld dolarów).

 

19 września Duma zatwierdziła w pierwszym z czterech wymaganych czytań projekt budżetu na 2009 rok i na okres do 2011 roku. Zakłada on, że w przyszłym roku wydatki na obronę wzrosną o 260,8 mld rubli (10 mld dolarów), czyli o 25,6% w porównaniu z rokiem 2008.

(...)

Zgodnie z przyjętym w pierwszym czytaniu projektem budżetu wydatki wojskowe w 2009 roku mają wynieść 1 bln 277,5 mld rubli (około 50 mld dolarów), podczas gdy w 2008 roku sięgną 1 bln 16,7 mld rubli (około 40 mld dolarów).

 

Koszty utrzymania sił zbrojnych będą stanowić około 14% wydatków państwa w przyszłym roku.

 

Ustalone na najbliższe lata plany budżetowe przewidują stały wzrost wydatków na obronę: w 2010 roku do 1 bln 390,7 mld rubli (około 53,9 mld dolarów), tj. o 8,86% w stosunku do 2009 roku, a w 2011 roku - do 1 bln 480,5 mld rubli (57,3 mld dolarów), co stanowi 6,45% wobec 2010 roku.

(...)

Zapisane w projekcie budżetu wydatki wojskowe w 2009 roku będą stanowiły 2,48% PKB, w 2010 - 2,53%, a w 2011 - 2,3%.

 

Wytyczne Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, przyjęte w sierpniu 2000 roku, czyli już pod rządami Władimira Putina, zakładają, że w latach 2009-11 wydatki na obronę powinny stanowić 3,21% PKB.

 

Projekt budżetu Rosji na rok 2009 przewiduje wpływy w kwocie 10 bln 927 mld rubli (429 mld dolarów) oraz wydatki w łącznej wysokości 9 bln 24 mld rubli (354 mld dolarów). Zakładany wskaźnik przyszłorocznej inflacji to 8,5%. (jks)

Jerzy Malczyk

 

 

Do tej pory przeprowadzono ponad 2 tys. wybuchów jądrowych.

LICZBA PRÓBNYCH WYBUCHÓW

USA: 1030,

ZSRR: 715,

Francja: 210,

Wielka Brytania: 45,

Chiny: 45,

Indie: 6,

Pakistan: 6,

 

Najpotężniejsza bomba miała moc równą 4 tys. bomb zrzuconych na Hiroszimę. Grzyb atomowy miał wysokość 60 km i szerokość 30-40 km, Poparzenia 3-go stopnia odnieśliby ludzie znajdujący się w promieniu 100 km od wybuchu. Część skalistych wysepek, w otoczeniu których detonowano ładunek nuklearny, wyparowała. (Na podstawie „WPROST” nr 42, 22.10.2006 r. ATOMOWE DOMINO)

 

  •  

www.o2.pl | Wtorek [16.12.2008, 20:33]

WEDŁUG BADACZY, W TYM ROKU NA ŚWIECIE PROWADZONO 345 KONFLIKTÓW, W TYM AŻ 9 WOJEN.

Okazuje się, że przyczyną jednej trzeciej z nich były spory o ustrój państwa i ideologię. Aż połowa takich konfliktów rozwiązywanych jest przemocą.

 

Próby secesji, walki o autonomię, kłótnie na tle narodowościowym, lub walki o regionalną dominację wywołały kolejne 109 konfliktów z użyciem przemocy i 107 rozstrzyganych bez użycia siły.

 

Jeśli wierzyć badaniom niemieckiego instytutu, na świecie niezbyt chętnie walczy się o zasoby naturalne. Naukowcy znaleźli 30 takich konfliktów z użyciem przemocy. Natomiast kolejnych 41 rozwiązywanych jest droga pokojową.

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ SAMOCHODÓW

Przyczyny kryzysu na jednym przykładzie/utopijny konsumpcjonizm

4. TO TYLKO PROKONSUMPCYJNA (POJAZDOWA) EKONOMIA...

http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=162

 

 

– PRODUKCJA, SPRZEDAŻ TZW. LEKÓW (...)

14. TO TYLKO... REALIZACJA UTOPII (plik uniwersalny)

http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=120&sid=903f34b0acc8f374c7bb286e57329166

 

 

TZW. REKLAMY

7. WYPŁOCINOREKLAMOWY ŚWIAT

http://www.wolnyswiat.pl/7h1.html

 

9. WYPŁOCINY REKLAMOWE – POSTULATY

http://www.wolnyswiat.pl/9h1.html

 

11. WYPŁOCINY REKLAMOWE

http://www.wolnyswiat.pl/11h1.html

 

 

DZIAŁALNOŚĆ RELIGIJNA

4. M.IN. O KATOLICKIEJ ORGANIZACJI RELIGIJNEJ:

http://www.wolnyswiat.pl/15p4.html

 

 

- budowa, sprzedaż mieszkań (budownictwo)(...)

- budowa, sprzedaż jachtów dla miliarderów

- produkcja, sprzedaż ogłupiających pism, książek, filmów

- produkcja, sprzedaż zniczy

- produkcja, sprzedaż wieńców

- produkcja, sprzedaż sztucznych, organicznych kwiatów (na wiązanki)

- produkcja, sprzedaż torebek na zakupy (miliardów sztuk dziennie)

- produkcja rolna, przemysłowa, sprzedaż szkodliwej, przyczyniającej się do chorób żywności (...) (...)

- produkcja, sprzedaż papierosów (...)

- produkcja, sprzedaż alkoholu (...)

- usługa hazardu

ITP.,ITD...

 

I to jest właśnie dobrobyt – tego zwiększanie (jak jest tego spadek to jest źle, a jak jest wzrost to dobrze...), dzięki pobudzaniu popytu-podaży, czyli konsumpcji-produkcji, zwiększa PKB, a więc stajemy się bogatsi...

 

PS

Od tego ekonomiczni eksperci... udzielający na to pożyczek bankowcy... są utrzymywanymi z naszych pieniędzy milionerami (cieszą się uznaniem, prestiżem, są podziwianymi wzorami dla następnych)...

 

 

DĄŻENIE DO BOGACTWA...

My już byliśmy bogaci:

- mając nieskażone, zdrowe powietrze (w tym z odpowiednią ilością tlenu)

- mając nieskażoną, urodzajną ziemię (w tym czarnoziem)

- mając czystą wodę i jej zasoby (można było dokarmiać ryby m.in. w Wiśle, Odrze np. ugotowanymi nasionami zbóż, je łowić, kapać się w tej wodzie, pobierać ją do nawadniania pół, do celów spożywczych. Podobnie było z akwenami morskimi)

- mając nieskażone lasy i ich zasoby

- mając ogromne zasoby minerałów (z których można było wykonywać produkty wielokrotnego użytku, z możliwością ich przetworzenia i ponownego wykorzystywania, i tylko do racjonalnie użytecznych celów)

 

A obecnie m.in. mamy:

Zanieczyszczenie powietrza powoduje śmierć dwóch milionów osób rocznie - informuje Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO), i dodaje, że sytuację pogorszy globalne ocieplenie. Powietrze będzie bardziej skażone przez upustynnienie wywołujące liczne burze piaskowe. Będzie też mniej opadów.

 

Dziś prawie co drugi Polak ma alergię - wynika z najnowszych badań ECAP ("Epidemiologia Chorób Alergicznych w Polsce") przeprowadzonych przez Uniwersytet Medyczny w Warszawie, czytamy w dzienniku "Polska".

Wyniki badań są zatrważające - aż 40 proc. Polaków cierpi na alergię, u 35 proc. zdarzają się stany zapalne błony śluzowej nosa, a alergiczny nieżyt nosa, który może prowadzić do astmy, ma co czwarty badany.

Astma, czyli przewlekłe zapalenie oskrzeli wywołane przewlekłą alergią, jest dziś naszym największym problemem zdrowotnym. Choruje na nią aż 3 mln rodaków. - Przy tym aż 70 proc. astmatyków nie wie, że jest chorych - alarmuje prof. Samoliński. Astma jest chorobą śmiertelną. W jej wyniku w Europie co godzinę umiera jedna osoba.

 

 

Dziennik "Polska" pisze, że w ściekach wypływających z Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych w Gdańsku wykryto wirusy HIV i wirusowego zapalenia wątroby, prątki gruźlicy, bakterie coli oraz dziesiątki innych wirusów i bakterii.

Szpitali, które nie mają skutecznych oczyszczalni ścieków, są w Polsce dziesiątki. Epidemiolodzy nie mają wątpliwości: To tykająca bomba biologiczna - alarmuje dziennik "Polska".

Od początku roku nie było miesiąca, aby przynajmniej w jednej sieci wodociągowej w Polsce nie wykryto bakterii coli. Wody nie wolno było pić w Pleszewie w Wielkopolsce, Baranowie Sandomierskim, Nisku czy w Korczynie na Podkarpaciu. Ale niebezpieczeństwo, że bakterie zatrują wodę w dużych miastach - jak Warszawa, Gdańsk czy Kraków - jest ogromne. Bo drobnoustroje opuszczają szpitale w ściekach i niezabite trafiają do rzek.

 

Wisłą spływa rocznie między innymi około 175 ton ołowiu, 50 ton rtęci i 14 ton kadmu.

Woda pitna w Warszawie zawiera do 110!!! razy większe stężenie chlorowanych węglowodanów, do 60 razy większe stężenie chlorobenzenów i do 50 razy większe stężenie chlorofenoli niż zezwala na to norma. Aktywny chlor używany do dezynfekcji wody surowej może wytworzyć w wyniku reakcji chemicznych ponad 250 (!!!) toksycznych i mutagennych chloropochodnych substancji.

Kolejną tragiczną sprawą jest fakt, że liczba organicznych związków chemicznych normowanych w Polsce w wodzie do picia jest znikoma. Natomiast liczba toksycznych związków chemicznych organicznych, które nie podlegają żadnej normie sięga tysięcy.

 

Woda pitna w USA zawiera więcej leków niż dotychczas sądzono.

Problem dotyczy 46 milionów Amerykanów - wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Associated Press.

Sytuacja ulega systematycznemu pogorszeniu. W podobnym badaniu wykonanym w marcu, wykryto że 41 milionów Amerykanów pije wodę, w której są chemikalia z leków.

Jakie substancje wykryto w ostatnich badaniach? Środki przeciwbólowe i przeciwzapalne, hormony, antybiotyki, leki przeciwdrgawkowe, uspokajające i regulujące ciśnienie - to najczęściej występujące w amerykańskiej kranówce farmaceutyki.

W niektórych miastach woda pitna zawierała ponad 50 farmaceutyków. W Chicago znaleziono leki obniżające poziom cholesterolu oraz pochodne nikotyny. Ponad 18 milionów ludzi w południowej Kalifornii narażonych jest na nieświadome przyjmowanie leków uspokajających oraz przeciwdrgawkowych. W New Jersey 850 tysięcy mieszkańców pije wodę ze środkami przeciwdrgawkowymi i stabilizującymi nastrój (karbamazepiną) oraz przeciwzapalnymi.

Podawane codziennie nawet śladowe dawki leków, mogą uszkadzać komórki mózgu, wpływać na zachowanie, zaburzać gospodarkę hormonalną człowieka - powołuje się na badania naukowców agencja AP.

Testy laboratoryjne na komórkach ludzkich dowiodły, że nawet małe ilości niektórych lekarstw mogą przyspieszać wzrost nowotworów. Obecność antybiotyków w wodzie sprawia też, że bakterie uodporniają się na nie i do terapii potrzebne są większe dawki lub zupełnie nowe leki. Powodują one też m.in. deformację ciał ryb i uszkodzenia ich organów rozrodczych.

 

Ponad 1000 ton farmaceutyków w rzekach i jeziorach.

Najnowszy odkryty przypadek skażenia wody pitnej lekami to zatrucie rzeki Delaware kodeiną (narkotyk, silny lek przeciwbólowy) wyrzucaną przez leżącą nad nią fabrykę farmaceutyków. Wysoki poziom kodeiny odkryto w oczyszczalni Wilmington.

Śledztwo w tej sprawie poprowadziła agencja Associated Press. W jej wyniku otrzymano liczbę ponad 1000 ton farmaceutyków rozpuszczonych w wodach śródlądowych Stanów Zjednoczonych. W badaniach pojawiają się setki środków chemicznych, w największej ilości lit ze środków uspokajających, nitrogliceryna z leków nasercowych i miedź ze środków antykoncepcyjnych.

Badanie szczegółowe zanieczyszczenia lekami jest utrudnione, uważa agencja prasowa, bo amerykańskie władze badają skażenia głównie pod kątem przemysłowym i wartość 1000 ton jest sporo zaniżona.

Uwzględniając dostępne dane, liczbę Amerykanów którzy w kranach mają wodę skażoną lekami można oszacować na co najmniej 51 mln - podaje "AP".

 

Dziesiąta część Bałtyku jest martwa.

Kąpiel w rejonie Zalewu Wiślanego i Zatoki Gdańskiej jest niebezpieczna, bo pełno tam gnijących glonów i sinic produkujących toksyczne dla ludzi substancje. Wpływające do morza ścieki zawierają pałeczki salmonelli i czerwonki, laseczki zgorzeli gazowej oraz zarazki wywołujące infekcje dróg oddechowych, układu moczowego i nerek. Plaże w Orzechowie, Karwieńskich Błoniach i Dębinie zamknięto, bo odkryto tam bakterie coli.

Jak wynika z szacunków prof. Stefana Kozłowskiego, przewodniczącego Komitetu „Człowiek i Środowisko” PAN, tylko z Polski trafia rocznie do Bałtyku około miliarda litrów nie oczyszczonych ścieków.

Na Bałtyku powstaje coraz więcej tzw. Pustyń wodnych, gdzie wszelkie życie zabił siarkowodór. Te pustynie zajmują już ponad 10 proc. powierzchni morza – wynika z danych Instytutu Badań Morza przy uniwersytecie w Rostoku. Dno Bałtyku w okolicach Głębi Gotlandzkiej, Bornholmskiej i Gdańskiej pokryte jest białym nalotem i milionami martwych bezkręgowców. – przy obecnych zanieczyszczeniach odbudowa ekosystemu Bałtyku jest praktycznie niemożliwa. (...) Do tego morza wpływa rocznie niemal 700 tys. ton związków azotu i około 620 tys. ton fosforu. Poziom stężenia związków toksycznych w łowionych na Bałtyku rybach jest dwukrotnie wyższy niż w rybach z Morza Północnego, uznawanego za kloakę Europy.

W 1984 r. odławiano z Bałtyku 400 tys. ton dorszy, podczas gdy obecnie jest to jedynie 40 tys. ton. (...)

Jak zauważa dr Grażyna Kowalewska, kierownik Pracowni Chemicznych Zanieczyszczeń Morza PAN, mało kto zdaje sobie sprawę, że palenie opon czy plastikowych opakowań to ostatecznie zanieczyszczanie morza, bo toksyczne pyły są potem zmywane do rzek i wpadają do Bałtyku.

 

Zagłada oceanów.

Według najnowszych badań przeprowadzonych przez amerykańską Akademię Nauk, ilość resztek paliw trafiających do wód przez osiem miesięcy jest równa wyciekowi ropy z tankowca Exxon Valdez w 1989 roku.

Ilość azotu wpuszczonego do wód Wybrzeża Atlantyckiego i Zatoki Meksykańskiej w wyniku działalności przemysłowej człowieka wzrosła pięciokrotnie od czasów preindustrialnych, a do roku 2030 może powiększyć się o kolejnych 30%. Dwie trzecie zatok i ujść rzecznych ulega procesowi eutrofizacji. W 2001 roku tylko w USA ponad 13 tys. plaż zamknięto z powodu zanieczyszczenia – 20% więcej w porównaniu z rokiem ubiegłym. Według szacunków EPA (ministerstwa środowiska USA) w ciągu tygodnia 3 tys. pasażerów jednego rejsu produkuje 796 tys. litrów odchodów, 3,5 miliona litrów ścieków oleistych oraz ponad 8 ton śmieci.

Agresorzy, czyli nowe gatunki genetycznie zmodyfikowane przez człowieka i przystosowane do życia w niesprzyjających warunkach, przewyższają liczbę gatunków naturalnych i tym samym stanowią zagrożenie dla gospodarki morskiej. Rywalizując ze „starymi” odmianami, przyczyniają się do ich wyginięcia. W Zatoce San Francisco co 14 tygodni odkrywany jest nowy gatunek. „Obcy” są trudni do zidentyfikowania i wykorzenienia z ekosystemu, bowiem bardzo szybko się rozwijają i wykorzystują do przemieszczania się wody balastowe, pompowane w czasie załadunku statków. Zazwyczaj woda jest nabierana w zanieczyszczonych portach, a następnie spuszczana na pełnym morzu. Każdego dnia ok. 7 tys. „obcych” gatunków podróżuje w ten sposób.

Groźnym czynnikiem są hodowle ryb, które umożliwiają gatunkom podbój siedlisk ich dzikich „kuzynów”. W grudniu 2000 roku na skutek burzy z hodowli w Maine uciekło 100 tys. łososi, co tysiąckrotnie przewyższa liczbę dorosłych osobników tego gatunku obecnych w wodach stanowych. Ostatnio około tysiąca łososi przedostało się do okolicznych rzek, powodując ogromne straty w lokalnej faunie: osobniki hodowlane atakowały gatunki naturalne oraz roznosiły choroby.

Intensywne połowy prowadzą do wyeliminowania ważnych drapieżników, co z kolei może powodować poważne zmiany w strukturze ekosystemu morskiego. W 1989 roku populacja dorsza i flądry uległa znacznej redukcji. Atlantycka populacja halibuta wyginęła w raz z odmianą rekina ostronosa – ofiarą nadmiernych połowów.

Bycatch, czyli polowanie, zabijanie i sortowanie gatunków w czasie połowów, stanowi jeden z poważniejszych problemów ekologicznych. Eksperci twierdzą, że w latach 1980-90 rybacy wyrzucali rocznie 26% (30 milionów kilogramów) złowionych ryb.

 

W morzach niebawem nie będzie życia. Morze umiera. A winni jesteśmy my.

Chociaż ludzie nie muszą już mieszkać tak blisko zbiorników wodnych, jak dawniej, wciąż ponad połowa ludności świata mieszka w promieniu 100 kilometrów od brzegów mórz i oceanów. Co więcej, aż jedna dziesiąta ma do wody morskiej nie więcej niż 10 kilometrów. Niestety...

Niestety, bo efekty tego są coraz bardziej widoczne. Właśnie przez ludzką obecność brzegi mórz podlegają stałej i stopniowej degradacji. Tyczy się to nie tylko morskiego krajobrazu, który zmienia się przez rozwój turystycznej infrastruktury, lecz także tego, co się dzieje w samym morzu.

Jak pisze "The Economist", według niektórych naukowców wyginęło już ponad 90 procent wielkich drapieżnych ryb, takich jak tuńczyk czy rekin. Ale zagrożone są też inne gatunki.

W przybrzeżnych rewirach morza wyginęło już 85 procent waleni. Także morskie gatunki ptaków, np. mewy czy albatrosy, przy obecnych warunkach mają małe szanse na przetrwanie - ostrzegają naukowcy.

Jak pisze "The Economist", stały wzrost poziomu wody w morzach i oceanach wywołany efektem cieplarnianym prowadzi do paradoksalnej sytuacji: wody przybywa, ale życia w niej jest coraz mniej.

 

Potop plastiku

Mikroskopijne kawałki tworzyw sztucznych zalewają oceany. Leżą na plażach, pływają w wodzie, najwięcej jest ich na dnie morskim

(...) Najpierw uczeni ruszyli na morskie wybrzeże najbliżej ich macierzystego uniwersytetu w Plymouth. Zebrali tam 30 próbek osadu – część wprost z plaży, część z delt rzecznych, a pozostałe z oceanicznego dna położonego poniżej strefy pływów. Czegóż tam nie znaleźli? Poczynając od włókien nylonu, przez kawałki polietylenu, poliestru, aż po mikroskopijne kawałki poliwinylu. – To resztki ubrań, opakowań i sznurków –  twierdzą naukowcy.

Zaintrygowani badacze wybrali się w inne rejony wybrzeża. W sumie zebrali próbki z 17 plaż. „Mikroplastiki” były wszędzie. Ale może opadają one na dno i nie krążą w wodzie? By to sprawdzić uczeni wykorzystali już zebrane próbki wody morskiej. Od lat 60. bowiem regularnie co roku na dwóch trasach, od Szkocji do Wysp Szetlandzkich (315), wyławiano wodę wraz z drobną ilością planktonu. Całość skrzętnie przechowywano. Trudno o lepszą gratkę dla poszukiwaczy zaginionych „mikroplastików”.

Kiedy badacze wzięli pod mikroskop historyczne próbki, ujrzeli w nich mnóstwo kolorowych drobinek. To były sztuczne tworzywa. Niektóre miały kształt kulisty, większość jednak stanowiły włókna o średnicy porównywalnej z ludzkim włosem. Prawdopodobnie stanowiły one tylko część wszystkich plastikowych zanieczyszczeń. Co gorsza, im młodsza była próbka, tym więcej takich małych fragmentów w niej pływało. Z analizy wynikało, że na przełomie lat 70. i 80. liczba „mikroplastików” w wodzie oceanicznej wzrosła kilka razy.

Brytyjczycy przeprowadzili prosty eksperyment. Do akwarium, w którym żyły drobne morskie skorupiaki i pierścienice, w lali wodę z niewielką liczbą „mikroplastików”. Kiedy po kilku dniach zajrzeli tam ponownie, wszystkie rodzaje tworzyw sztucznych można było odnaleźć wewnątrz zwierząt.

 

Śmierć w sieci.

Prawie tysiąc ssaków morskich ginie codziennie w rybackich sieciach. Takimi przypadkowymi ofiarami są głównie wieloryby, delfiny i morświny – alarmują eksperci Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF) w opublikowanym właśnie raporcie. Niektóre z powszechnie używanych przez rybaków sieci są trudno zauważalne dla zwierząt – zarówno wizualnie jak za pomocą echolokacji.

 

97 proc. ptaków i zwierząt żerujących nad Morzem Północnym ma w żołądkach fragmenty opakowań foliowych – alarmuje organizacja Save the North Sea. To kolejny argument ekologów w walce z tworzywami sztucznymi, które w ziemi rozkładają się nawet 500 lat.

 

 

Męska płeć jest zagrożona – alarmuje raport organizacji ekologicznej CHEM Trust. Wszystkiemu są winne chemiczne substancje zakłócające działanie hormonów płciowych. Samce ryb, płazów, gadów, ptaków, a także ssaków i ludzi tracą męskość.

Naukowcy donoszą o deformacjach i niedorozwoju męskich narządów płciowych niemal na całym świecie. Niektóre niedźwiedzie polarne rodzą się jako obojnaki – mają penisy i pochwy, a te, które pozostają stuprocentowymi samcami, mają mniejsze penisy i produkują mniej nasienia niż zwykle. Deformację jąder zaobserwowano u antylop eland w Afryce i większości jeleni wirginijskich w Ameryce Północnej. Dwie trzecie samców mulaka, krewnego jelenia z Alaski, ma nietypowe rogi i wnętrostwo, czyli jądra umieszczone poza moszną.

 

Szczególnie narażone na oddziaływanie zanieczyszczeń są ryby. W brzuchach samców ryb w brytyjskich rzekach jest znajdowana ikra. Dzieje się tak z powodu żeńskich hormonów zawartych w pigułkach i plastrach antykoncepcyjnych, których pozostałości nie są eliminowane przez oczyszczalnie ścieków. Białuchy i orki w wodach skażonych polichlorowanymi bifenolami (PCB) słabo się rozmnażają, te same kłopoty mają delfiny, foki i morskie wydry.

Na rolniczych terenach Florydy 40 proc. samców ropuchy agi zmienia się w hermafrodyty. Aligatory narażone na działanie środków ochrony roślin mają mniej testosteronu, zdeformowane jądra, niewielkie penisy i nie są w stanie się rozmnażać.

Bieliki amerykańskie w ogóle się nie rozmnażają w mocno zanieczyszczonych rejonach. Na południu Anglii szpaki, które żywią się robakami w pobliżu oczyszczalni ścieków, mają zmienione mózgi i śpiewają w nietypowy sposób.

– Niektóre zanieczyszczenia najbardziej wpływają na męską część populacji, gdyż przypominają estrogeny (żeńskie hormony), inne blokują działanie androgenów (męskich hormonów). Pod wpływem tych substancji zachodzi feminizacja albo demaskulinizacja. Właściwy poziom testosteronu jest warunkiem prawidłowego rozwoju jąder. Jeśli ten warunek nie jest spełniony, spada szansa na potomstwo – mówi „Wprost" Gwynne Lyons, autorka raportu.

Niektóre związki, zwykle niegroźne, gdy wejdą w reakcję z innymi substancjami, tworzą koktajl będący skuteczną męską antykoncepcją. Prawdopodobnie także samice cierpią z powodu chemikaliów zaburzających równowagę hormonalną, ale do tej pory zauważono ten problem jedynie u fok. − Skala feminizacji samców zależy od rejonu, poziomu skażenia, a także genów. U osobników pochodzących z chowu wsobnego łatwiej dochodzi do zaburzeń − mówi „Wprost" prof. Charles Tyler z University of Exeter. Zaburzenia hormonalne powodowane przez skażenie środowiska dotykają także ludzi. Na co dzień mamy kontakt z tysiącami syntetycznych substancji, pozostałościami pestycydów, ftalanami wchodzącymi w skład opakowań żywności, kosmetyków i polichlorowanymi bifenolami, których stosowanie jest co prawda zakazane, ale pozostałości PCB wciąż się znajdują w środowisku.

 

Ciężarne kobiety, w których organizmach stwierdzono wysoki poziom zanieczyszczeń, częściej rodzą córki niż synów – wynika z badań Arctic Monitoring and Assessment Programme. Zwykle na 100 dziewczynek rodzi się 106 chłopców. W niektórych rejonach Rosji, Kanady i Grenlandii rodzi się dziś jednak dwukrotnie więcej dziewczynek niż chłopców. W jednej z grenlandzkich wiosek od pewnego czasu dzieci płci męskiej w ogóle nie przychodzą na świat.

 

Szybko wzrasta liczba bezpłodnych mężczyzn. Zawartość plemników w męskim nasieniu zmniejszyła się prawie dwukrotnie w ciągu ostatnich 50 lat (ze 150 mln/ml do 60 mln/ml).

 

Problemy ze wzrokiem (57 proc.), nadciśnienie tętnicze (56 proc.) oraz nadwaga lub otyłość (47 proc.) to główne dolegliwości, na które cierpią Polacy - wynika z europejskiego sondażu na temat zdrowia Europe Health 2008.

Jak poinformował prof. Jerzy Bodalski z Kliniki Chorób Dzieci Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, co dziesiąte dziecko w Polsce dotknięte jest ułomnościami, które ograniczają jego aktywność: musi korzystać ze specjalnej pomocy jak aparat słuchowy, okulary, kula itp. Liczba dzieci zakwalifikowanych do grupy osób niepełnosprawnych, w ciągu 14 lat wzrosła piętnastokrotnie.

Badania przeprowadzone na Śląsku wykazały wady układu kostno- stawowego u 30% gimnazjalistów, a u 70% jedenastolatków próchnicę. W woj. łódzkim co czwarte dziecko w wieku poniżej 14 lat dotknięte jest chorobą przewlekłą (alergia, astma, choroby oczu). Rośnie problem zaburzeń zdrowia psychicznego. Co roku ponad 300 dzieci i młodzieży w wieku 8-19 lat odbiera sobie życie.

 

Badaczy dopingują niewesołe prognozy epidemiologiczne: w ciągu najbliższych dziesięciu, dwudziestu lat co trzeci z nas zachoruje na nowotwór.

Za dwa lata rak będzie zabijał więcej ludzi niż choroby serca - szacuje Światowa Organizacja Zdrowia. Do roku 2030 gwałtownie wzrośnie liczba chorych i umierających na nowotwory.

 

 

Najnowsza symulacja przypomina prawdziwy koszmar. W 2065 roku znika 77 procent warstwy ozonu chroniącego Ziemię. Promienie ultrafioletowe nad Waszyngtonem są tak silne, że w 5 minut wywołują poważne poparzenia. Umierają rośliny i zwierzęta. Powszechną plagą ludzkości jest rak skóry.

To nie scenariusz filmu katastroficznego. Tak, zdaniem ekspertów, będzie wyglądał świat, jeżeli wszystkie kraje nie podpiszą się pod zakazem emisji substancji niszczących warstwę ozonową.

Zespół naukowców z trzech dużych instytutów badawczych - NASA's Goddard Space Flight Center, Johns Hopkins University w Baltimore i Holenderskiej Agencji Prognoz Środowiskowych w Bilthoven - stworzył dokładną symulację zmian, jakie zajdą na Ziemi w wyniku nieprzestrzegania Protokołu Montrealskiego (umowę zakładająca ograniczenie produkcji freonów).

 

 

Farmy rybne to wylęgarnie chorób i pasożytów.

Jeśli rybne farmy gruntownie się nie zmienią, czyste i obfitujące w ryby morza przejdą do historii. Hodowla owoców morza i ryb (zwana akwakulturą) miała się przyczynić do wzmocnienia ochrony naturalnych zasobów oceanów. Dzieje się odwrotnie – akwakultura stanowi dla nich dodatkowe zagrożenie. Rybołówstwu grozi więc potężny kryzys, gdyż oceany przestały być bezdenną spiżarnią.

 

Jedzenia brakuje dużym i małym. Głodują wieloryby, tuńczyk, foki i maskonury. Najnowsze wyniki badań pokazują, że rabunkowe połowy ryb zagrażają myśliwym mórz i oceanów - donosi serwis "The Independent".

Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) twierdzi, że małe ryby, którymi żywią się ptaki i morskie ssaki stały się głównym celem połowów.

Ludzie zjedli już większe ryby, rybacy wypływają więc po mniejsze. Łowią ich cztery razy więcej niż pół wieku temu - twierdzi FAO.

Blisko 80 procent małych złowionych ryb jest przerabiana na olej albo jest przerabiane na karmę dla mięsożernych ryb, które hoduje się na farmach (np. łosoś).

 

Naukowcy alarmują. Pszczoły wymierają na całym świecie. Dla ludzkości oznacza to jedno - głód. A to dlatego, że jedną trzecią naszego pożywienia jemy właśnie dzięki pszczołom, które zapylają rośliny.

 

Na podstawie zgromadzonych informacji specjaliści obliczyli, że możemy bezpowrotnie utracić 52% ryb słodkowodnych, 42% ssaków oraz 45% gadów i motyli.

Niestety, główną winą za niszczenie natury obarczany jest człowiek i jego działalność, a w szczególności: odwadnianie gleby, nadmierne używanie środków owadobójczych i nawozów sztucznych w rolnictwie, kłusownictwo, a także urbanizacja, czyli rozwój i rozbudowa miast na terenach jeszcze niedawno należących do przedstawicieli dzikiej przyrody i stanowiących ich naturalne środowisko.

 

Podczas Konferencji Stron Konwencji o Bioróżnorodności, która odbyła się na początku roku w Kuala Lumpur, naukowcy doszli do wniosku, że w wyniku zmian klimatu i niszczenia środowiska naturalnego z powierzchni ziemi zniknie aż 34 tys. gatunków roślin i 5 tys. gatunków zwierząt. Jeszcze bardziej pesymistyczny był magazyn „Nature”, który napisał o milionie gatunków skazanych na wymarcie!

 

W ciągu ostatnich 50 lat wymarła połowa gatunków zwierząt i roślin występujących na Ziemi. Zdaniem naukowców to dopiero początek.

Ciągnący się wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża atlantycki las deszczowy zajmuje obecnie 13% terytorium Brazylii (zachowało się tylko 7% stanu pierwotnego).

Żyjące na Madagaskaże naczelne są uważane za najbardziej zagrożone wymarciem. Według naukowców, na wyspie wyginęło już 90% pierwotnej roślinności. Ponad 50 gatunków lemurów dożywa kresu swych dni.

Z naturalnych lasów w południowo-zachodniej Australii zachowało się do dnia dzisiejszego zaledwie 10% stanu pierwotnego.

 

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara są zdania, że w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat z powierzchni Ziemi zniknie około 50 proc. gatunków roślin i zwierząt. Naukowcy twierdzą, że na skutek zmian ekologicznych nasza planeta stanęła w obliczu wielkiego wymierania, przypominającego to, które 65 mln lat temu, po uderzeniu w Ziemię meteorytu, unicestwiło dinozaury.

"Obecne wymieranie to skutek działalności człowieka - zabetonowania planety, produkowania zanieczyszczeń i robienia wielu innych rzeczy" - mówi współautor badań Bradley J. Cardinale z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. - "Ziemia może stracić nawet połowę gatunków w ciągu naszego życia. Chcemy wiedzieć, które z nich zasługują na najwyższy priorytet ochrony".

Najnowsze badania dowodzą, że system ekologiczny, w którym jest mniej gatunków roślin, produkuje mniejszą ilość biomasy. Mniej biomasy oznacza, że mniej dwutlenku węgla zostanie przechwycone z atmosfery i mniej tlenu zostanie wytworzone. Wpłynie to też na załamanie łańcuchów pokarmowych, ponieważ mniej pokarmu będą miały zwierzęta roślinożerne.

 

Człowiek jest odpowiedzialny za największą zagładę gatunków od czasów wyginięcia dinozaurów. W ciągu ostatnich 35 lat biodywersyfikacja zmniejszyła się o 35 proc., jak wykazują najnowsze badania - czytamy w dzienniku "Polska".

Autorzy ostrzegają, że bezwzględna eksploatacja środowiska naturalnego przez ludzkość tworzy niemożliwy do utrzymania "dług ekologiczny".

- To destrukcja na wielką skalę. Jeżeli nie podejmiemy jakichś naprawdę drastycznych kroków i decyzji politycznych, to tempo strat będzie tylko rosło - mówi profesor Kerry Turner, dyrektor departamentu nauk ekologicznych na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.

Dla przykładu niszczenie lasów tropikalnych w celu pozyskania tarcicy może przynieść krótkoterminowe zyski producentom drewna, ale zagładzie ulega źródło, z którego, gdyby je zostawić w spokoju, cała planeta mogłaby czerpać w nieskończoność.

W maju konferencja ONZ na temat biodywersyfikacji ostrzegła, że niszczenie żywych zasobów naturalnych - w tempie czterech gatunków w ciągu godziny - będzie do 2010 roku kosztować około 440 mln funtów, a w 2050 roku sięgnie 11 mld funtów.

Osobne szacunki pokazują, że ludzkość konsumuje 25 proc. zasobów naturalnych więcej, niż planeta jest w stanie odtworzyć.

Zużywamy zasoby naturalne w takim tempie, że gdyby to odtworzyć w skali globalnej, to światową populację musiałyby wspierać trzy planety. - Wchodzimy w fazę masowej zagłady gatunków, która nie ma precedensu od milionów lat. Nasze konsumpcyjne społeczeństwo po prostu odmawia przyjęcia tego do wiadomości - mówi Tony Juniper, działacz ekologiczny i były dyrektor organizacji Friend of the Earth.

 

 

Jezioro Czad, będące rezerwuarem wody dla ponad 20 milionów ludzi, w wyniku nieracjonalnej gospodarki wodą, pustynnienia i burz piaskowych w połączeniu w ocieplaniem się klimatu, skurczyło się z 22 tysięcy kilometrów kwadratowych w 1960 roku do zaledwie 1,5 tysiąca km2 w 2000 roku. Jeśli nic nie uda się zrobić to przestanie ono istnieć już w ciągu kilkunastu lat, a wówczas z braku wody mogą zginąć miliony ludzi.

 

Przy obecnym tempie wyrębu lasy na Sumatrze znikną z powierzchni ziemi do 2005 r., a w Kalimantanie (prowincji Borneo) do 2010 r.

Zdaniem ekspertów, jeśli wylesieniu ulegnie 40% zielonych płuc Ziemi, nic już nie powstrzyma procesu stepowienia. Wtedy dżungli amazońskiej nie uda się uratować. Konsekwencje dla klimatu planety okażą się katastrofalne.

W Ekwadorze i Peru działki roponośne zajmują już ponad dwie trzecie puszczy amazońskiej. W Boliwii i zachodniej Brazylii ich powierzchnia jest nieco mniejsza, ale państwa te czynią zabiegi, by szybko wzrosła. O tym, jak prędko postępuje ten proces, świadczy przypadek Peru, gdzie jeszcze w 2004 r. obszary przeznaczone pod wydobycie ropy stanowiły zaledwie 15 proc. lasów tropikalnych, dziś – aż 72 proc.

Wschodnia część Amazonii, zwłaszcza należąca do Brazylii, zdołała boleśnie odczuć ciężar wydobycia ropy. Tam puszcza już dawno przestała być dziewicza głównie z powodu wyrębu dużych połaci lasu pod platformy wiertnicze i sieć dróg.

W wielu ubogich krajach Afryki, Azji i Ameryki Południowej lasy tropikalne są wycinane w zastraszającym tempie. Co 3 lata na świecie znikają lasy tropikalne o powierzchni Polski. Przewiduje się, że w Nigerii niekontrolowany wyrąb lasów tropikalnych doprowadzi do tego, że w 2010 roku, czyli już za 3 lata, w całym kraju nie będzie już ani jednego lasu.

 

Oceany pochłaniają 2 miliardy ton CO2 więcej niż emitują, rośliny i gleba 1,3 miliarda ton więcej niż emitują (wcześniej - przed wycięciem większości drzew i urbanizacją - dużo więcej). Nasza emisja stanowi stałą nadwyżkę, gromadzącą się w atmosferze, co widać w danych pomiarowych wykazujących stały wzrost stężenia CO2.

 

 

Globalny niedobór żywności to już nie tylko czarne scenariusze futurologów, ale realne wyzwanie dla naukowców i polityków.

(...) W zeszłym roku pszenica zdrożała o 130 proc., ceny ryżu od stycznia tego roku poszybowały o 141 proc. Jak wynika z raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, ceny rosną, bo na globalnym rynku jest mniej jedzenia niż zwykle. Gdyby rolnicy przestali dziś produkować żywność, starczyłoby jej na niespełna dwa miesiące - jeszcze w 2000 r. świat dysponował czteromiesięcznymi rezerwami.

 

Słabe zbiory w Europie w 2005 r. i długotrwała susza w Australii spowodowały radykalne zmniejszenie światowych zapasów żywności. Rosnące ceny ropy sprawiają, że za transport i produkcję żywności trzeba zapłacić więcej niż kilka miesięcy temu. Ponadto rolnicy zamiast zboża wolą uprawiać rośliny przeznaczone do produkcji biopaliw, bo dostają spore dopłaty rządowe. Zatem znaczna część zbiorów trafia do cystern rafinerii.

 

Z roku na rok zmniejsza się również areał ziemi uprawnej. W Chinach i Indiach pola ryżowe zamieniają się w place budowy. W latach 70. XX w. średnia wielkość gospodarstwa rolnego w Chinach wynosiła 1,5 ha, dzisiaj zaledwie 0,5 ha. Ludzie masowo uciekają do miast, gdzie łatwiej o pracę. Trudno się dziwić, bo rolnicy z biednych krajów nie mają szans konkurować z farmerami z UE czy USA. Ze statystyk OECD wynika, że państwa zamożne dopłacają rolnikom co roku ok. 280 mld dol. To sprawia, że w najuboższych regionach nie opłaca się produkować żywności, bo importowana z zagranicy jest tańsza.

 

Z badań prowadzonych w ramach programu "Desert Watch" Europejskiej Agencji Kosmicznej, którego celem jest obserwacja procesu pustynnienia, wynika, że ulega mu europejska część wybrzeża Morza Śródziemnego o powierzchni 300 tysięcy kilometrów kwadratowych (obszar większy niż terytorium Wielkiej Brytanii) zamieszkana przez 16,5 mln ludzi.

 

Do końca wieku połowa Hiszpanii będzie leżeć na Saharze.

Wg rządu hiszpańskiego 1/3 kraju może zamienić się w pustynię. ONZ szacuje, że ryzyko zamienienia się w pustynię dotyczy 30-60% terytorium Hiszpanii i 12% terenu Europy” „Straty spowodowane zmianami klimatycznymi we Włoszech szacuje się na 50 mld euro rocznie - oświadczył minister ds. ochrony środowiska Alfonso Pecoraro Skanio.

 

Opublikowany przez "Independent" raport Centrum Prognoz i Badań Klimatycznych Hadley, działającego przy Biurze Meteorologicznym Wielkiej Brytanii, przewiduje, że pustynie, stanowiące obecnie 3 proc. Powierzchni naszej planety, do 2100 zajmą aż 1/3 jej powierzchni.

 

ONZ W 2025 roku może zacząć brakować wody kilku miliardom ludzi – ostrzegła wczoraj Organizacja Narodów Zjednoczonych. Za dwadzieścia lat od 2,4 do 3,4 miliarda mieszkańców Ziemi może nie mieć dostatecznego dostępu do wody. Dzisiaj takich ludzi jest pół miliarda. Zagrożenie, jakim jest niedobór wody, potęguje gwałtowny przyrost demograficzny.

 

Natura zabiła w 2008 roku 220 tysięcy osób.

Katastrofy przyniosły straty rzędu 144 miliardów euro.

Katastrofy naturalne w 2008 roku należały do najbardziej niszczycielskich w skutkach. Mimo że było ich mniej niż w ubiegłym roku (750 - w 2008 i  970 - w 2007), zginęło w nich o wiele więcej osób. Większe były też szkody materialne spowodowane przez huragany, trzęsienia ziemi i powodzie.

Wzrosły także, i to znacząco, sumy wypłaconych odszkodowań z tytułu strat spowodowanych przez katastrofy naturalne. Oszacowano je na 45 miliardów dolarów.

 

Niekorzystne zmiany klimatu dotykają każdego roku niemal 300 mln ludzi na świecie, a zabijają 300 tys. z nich.  To wnioski z pierwszego raportu na temat wpływu zmian klimatu na życie człowieka.

Globalne ocieplenie powoduje wzrost temperatury, powodzie, pożary lasów i wiele innych kataklizmów - stwierdził były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan, który przedstawił raport.

Jak twierdzi sytuacja z roku na rok będzie się pogarszać. Według prognoz zmiany klimatu w 2030 roku zabiją 500 tys. osób, a dziesiątki milionów ludzi zostanie bez dachu nad głową. Państwa będą tracić wtedy blisko 600 mld dolarów rocznie.

To duże wyzwanie dla ludzkości. Trzeba działać, by zapobiec katastrofie. Obecnie 500 mln ludzi jest zagrożonych tragicznymi skutkami ocieplania się klimatu - twierdzi Kofi Annan.

 

Wpływ globalnego ocieplenia na gospodarkę.

Globalna gospodarka już teraz musi wydawać 1 proc. PKB (184 mld funtów) rocznie na przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu. W przeciwnym razie musimy się liczyć z tym, że za 10 lat koszty będą 20-krotnie wyższe.

 

 

Zadłużenie Skarbu Państwa grubo przekroczyło 600 mld zł! Zadłużenie Polaków w kredytach hipotecznych wyniosło pod koniec 2008 r.150 mld zł, w kredytach gotówkowych 100 mld zł, na kartach kredytowych ok. 10 - 20 mld zł! Zagraniczne długi przedsiębiorstw działających w Polsce to już kwota 82 mld euro! Od wstąpienia do UE od 2004 r. zadłużenie to podwoiło się! Banki zagraniczne działające w Polsce są też zadłużone na łączną kwotę 35 mld euro, a wartość kredytów w złotych zaciągniętych przez polskie przedsiębiorstwa to 165 mld zł! Również potrzeby finansowania i pozyskiwania kapitału zagranicznego dla rolowania starych długów tylko w 2009 r. znacząco rosną. Wyniosą astronomiczną kwotę 120 mld dolarów. Jesteśmy w tej materii całkowicie uzależnieni od dopływu środków z zagranicy!

 

Wart 700 miliardów USD pakiet ratowania banków sprawił, że zadłużenie rządu federalnego przekroczyło 10 bilionów dolarów, osiągając 10,2 biliona. Dług USA wzrośnie w 2009 r. o kolejne 2 biliony dolarów.

 

Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że kryzys finansowy przyniesie 4 biliony dolarów straty i spowoduje, że światowy system finansowy będzie zniszczony przez najbliższe lata – podaje "BBC".

 

 

ITP., ITD...

 

PS1

Realizując utopie, nie osiąga się bogactwa, tylko wszystko traci!

Dalej nic nie róbcie (pozwalajcie na to; gapcie się, nie rozumcie, czekajcie), słuchajcie, wybierajcie psychopatów, debili; kanalie, cwaniaków, kombinatorów do rządzenia (ignorujcie pozostałych); realizujcie, współrealizujcie, wspierajcie (w tym trwactwem) utopie, a będziemy jeszcze bogatsi...

 

PS2

Do mediów

Wy gnoje, szmaciarze i popierdolone pojeby!!! To są osiągnięcia waszych - wskazanych, wspieranych, promowanych przez was - wybrańców...; skutki zmilczania...

 

 

www.o2.pl | Środa [06.05.2009, 06:41] 1 źródło

MENEDŻEROWIE ZARABIAJĄ ŚREDNIO MILION ROCZNIE

Ich pensje wzrosły o 20 procent.

Na kryzys nie narzekają menedżerowie w giełdowych spółkach. Ich pensje stale rosną, a przeciętny Kowalski może i m tylko pozazdrościć. Na wynagrodzenie dla prezesa musiałby pracować 30 lat, pisze "Rzeczpospolita".

Pensje szefów spółek notowanych na GPW w 2008 r. wyniosły średnio 1 mln zł rocznie. Były wyższe o jedną piątą niż w 2007 r. - informuje "Rzeczpospolita".

Najlepiej opłacanym prezesem giełdowej firmy był w ubiegłym roku Piotr Janeczek, prezes Stalproduktu. Zainkasował w ciągu roku  6,2 mln zł, z czego prawie 5,5 mln zł stanowiła premia za wyniki finansowe. Jego zarobki w ciągu roku wzrosły o blisko 40 procent. 5,7 mln zł zarobił prezes BPH Józef Wancer, a niespełna 5 mln zl Janusz Filipiak, szef ComArchu.

Zarobki szefów takich gigantów jak PKO BP, Lotos czy PGNiG wyniosły około 200 tysięcy zł.

Prezesi tych firm dostają  jednak inne apanaże, które rekompensują im niższe wynagrodzenia - twierdzą analitycy.

W 2008 roku średnia płaca zatrudnianych przez nich pracowników wzrosła tylko o 7 procent. | TM

 

www.o2.pl | Wtorek [05.05.2009, 09:12] 2 źródła

SPRAWDŹ, ILE ZARABIA POLSKI BANKOWIEC

Większość najlepiej zarabiających menedżerów to finansiści.

Aż 11 przedstawicieli sektora finansowego jest w pierwszej 20 najlepiej zarabiających menedżerów ze spółek z WIG20 - twierdzi "Puls Biznesu".

Stawki przyprawiają o zawrót głowy. W sumie aż 19 milionów złotych zgarnęło w zeszłym roku trzech menedżerów: Sławomir Lachowski (BRE Bank), Luigi Lovaglio (Pekao) i Wojciech Heydel (PKN Orlen).

Najwięcej - niemal 7 milionów złotych - otrzymał były prezes BRE Banku.

Ale nie on jeden. Zdaniem "Pulsu Biznesu" BRE Bank ma mocną reprezentację w płacowym Top 20. Oprócz Lachowskiego w zestawieniu znalazło się miejsce dla sześciu byłych i obecnych członków władz banku.

Gdyby doliczyć jeszcze czterech menedżerów z Pekao, to okazałoby się, iż "dwudziestka" najlepiej zarabiających w WIG20 została zdominowana przez finansistów - pisze dziennik. | K

 

www.o2.pl | Poniedziałek [01.06.2009, 09:39] 2 źródła

PREZESI BANKÓW ZARABIAJĄ MILIONY

Zarabiają coraz więcej, a ich podwładni coraz mniej.

W branży bankowej trwa kryzys: rośnie liczba niespłacanych kredytów, konieczne są zwolnienia pracowników i obniżki pensji. Tymczasem w 2008 r. prezesi największych polskich banków przyznali sobie sute podwyżki - donosi "Gazeta Wyborcza".

Tylko w pięciu bankach z giełdowego indeksu WIG20 prezesom i członkom zarządów wypłacono w 2008 roku łącznie ponad 72 miliony zł pensji - to o 17 milionów więcej niż rok wcześniej.

Średnio prezes banku zarobił w zeszłym roku 2,2 mln zł. Czyli prawie 200 tys. zł miesięcznie - wyliczyli eksperci z kancelarii Sedlak & Sedlak.

 

W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii finansiści, którzy u progu kryzysu wypłacali sobie olbrzymie premie korzystając w jednocześnie z pomocy państwa, zostali odsądzeni od czi i wiary.

 

W Polsce za niski, w porównaniu z innymi krajami, koszt kryzysu zapłaciła głównie rzesza pracowników, która już została lub wkrótce będzie zwolniona. Reszta musiała zgodzić się na niższe pensje. Po to by starczyło na "nagrodę" dla szefa. | AJ

 

 

 

 

Świat jest taki, jacy ludzie – wprost proporcjonalne...

NO ALE O CO MNIE SIĘ ROZCHODZI?!

Przecież każdy wie co należy zrobić by było lepiej – to oczywiste: trza się modlić, i ksiundzy muszom mieć więcej władzy i pieniendzy/, Lepper/Lis/Kwaśniewska musi zostać prezydentem/, musi powrócić komunizm/socjalizm/, trzeba podwyższyć emerytury i renty/, ropa musi stanieć, trzeba wybudować więcej dróg, mieszkań, pobudzić konsumpcję; gospodarkę/, trzeba wzmocnić demokrację. ITP., ITD...

PS1

Jeszcze nigdy i nigdzie nie stwierdzono pozytywnego wpływu modlenia się na cokolwiek, a wręcz przeciwnie... Już były okresy władzy i jeszcze większego bogactwa kleru... Kraje religijne są najbiedniejsze (najbardziej zadłużone), mają też najwyższy wskaźnik przestępczości, w tym korupcji... Często panuje w nich też, w różnej formie, terror...

Lepper już rządził... Lis, Kwaśniewska to również osoby wyłącznie medialne, wyeksponowane, wypromowane przez media, z dopracowanym wizerunkiem i nic więcej nie ma z drugiej strony...

Komunizm/socjalizm już był, i jeszcze jest...

Nie ma pieniędzy m.in. dla zdrowych, głodujących, chorujących dzieci, co przyczynia się m.in. do degeneracji naszego gatunku, intelektualnej, zdrowotnej, zwiększania liczby rencistów; pogrążania... Są za to ogromne długi...

Ropa jest bezcennym, nieodnawialnym surowcem, który się wkrótce skończy... Jej spalanie przyczynia się zatruwania przyrody, skażania środowiska, trucia ludzi, chorób, degeneracji, degradacji, ogromnych wydatków, strat...  Ropa była i dalej jest b. tania, B. DUŻO ZA TANIA...

Budowa, a następnie eksploatacja dróg, budynków przyczynia się do ogromnych wydatków najpierw na ich budowę, a następnie utrzymanie... Przyczynia się też do zużywania surowców, energii, zatruwania przyrody, środowiska, trucia ludzi, chorób, degeneracji, degradacji, ogromnych wydatków, strat... Mieszkań już jest za dużo, nie starcza też pieniędzy na utrzymanie już istniejących dróg...

Konsumpcja, prokonsumpcyjna utopia już była i nadal jest... Jej plonem jest totalne zatruwanie, zaśmiecanie, wyczerpywanie surowców, choroby, zagłada życia, długi, wydatki...

Demokracja już była i nadal jest (jej praktyczne możliwości, plon, właśnie w skrócie opisałem)... ITP., ITD...

PS2

Kto, co obecnie triumfuje, a kto, co przegrywa... Jak jest, jak będzie – do czego zmierzamy...

PS3

Ile zrozumieliście; jakie wnioski wyciągnęliście; jak dalej będziecie postępować...

 

 

A TERAZ PROSZĘ SOBIE WYOBRAZIĆ JAK WYGLĄDAŁABY NASZA PLANETA, NASZE ŻYCIE, GDYBYŚMY POSTĘPOWALI NASTĘPUJĄCO:

Powszechnie zmilczana alternatywa

Racjonalne - konstruktywne - Zarządzenia dla Świata

http://www.wolnyswiat.pl/forum/viewtopic.php?t=74&sid=cdb9fbd2edd5f9499d890fd4e6a2cfa9