JustPaste.it

(Nie) zabijaj

Jak względne jest piąte przykazanie; do czego prowadzi wiara w dogmat.

Jak względne jest piąte przykazanie; do czego prowadzi wiara w dogmat.

 

 

Wydawać by się mogło, ze w tak złożonym i uporządkowanym systemie, jakim bez wątpienia jest religia, nie może zabraknąć solidnych i trwałych podstaw, filarów, najważniejszych haseł czy pojęć, dla których święte księgi, uczone pisma i głosy autorytetów będą rozszerzeniem i wyjaśnieniem sensu. Jest jeden Bóg – to przykład takiego właśnie dogmatu, na którym opiera się całe chrześcijaństwo. Dekalog, czyli instrukcje dotyczące bezpośrednio sposobu życia, pochodzący od Najwyższej Istoty, które znać musi każde dziecko nim przystąpi do komunii świętej – niestety, wcale takim jasnym zbiorem nie są. Albo raczej – są zbiorem nadspodziewanie otwartym na interpretacje.

Przeżyłem najgłębsze zdumienie dowiedziawszy się, że to, co do tej pory wydawało mi się jasne i nie wymagające najmniejszego komentarza, co brałem za pewnik, w rzeczywistości odczytywałem błędnie. Przykazanie piąte: nie zabijaj, wbrew temu, za co kiedyś dałbym sobie rękę uciąć, wcale nie zawiera zakazu zabijania. Wręcz przeciwnie, dopuszcza jego użycie! Dosłownym tłumaczeniem z hebrajskiego tych słów byłoby polskie „nie morduj” – a więc – nie zabijaj okrutnie czy bez potrzeby. Ale zabijać, kiedy uważasz to za słuszne, możesz.

Czy to brzmi absurdalnie? Tak. Problem jednak w tym, że ta dowolność w interpretacji nie pada na jałowy grunt. Ulubiony argument krytykujący historię Kościoła w Europie nabiera dzięki temu nowego sensu: krucjaty, bo o nich mowa, w myśl nowo zredagowanych przykazań nie były niczym złym. Zabijano, bo racja była po stronie krzyżowców; obyło się bez mordu. Tym samym Kościół, nie odcinając się od słuszności rzezi, ręce swe uważać może za czyste.

Można odnieść mylne wrażenie, że skoro najwyższy autorytet Kościoła, papież – Jan Paweł II – przepraszał za wyprawy krzyżowe, tym samym ustalił stanowisko swojego środowiska do tej sprawy i można uznać ją za zażegnaną. Innymi słowy nie potępiłby czegoś, czego nie uważałby za zło. Papież nie podburzał do wojen religijnych, popierał świętość życia w każdej formie, przeciwstawiał się eutanazji, aborcji. A jednak zwolennicy „nowego” piątego przykazania nie zwracają na to uwagi. Przyznają sobie wiedzę o oczekiwaniach Boga większą, niż miał najwyższy Jego zwierzchnik tu, na Ziemi. Osobiście nazwałbym ich hipokrytami, skoro wierzą, wybiórczo w to, co im się podoba.

Takie podejście przypomina mi Orwell’owskie podmienianie historii. W jego „Roku 1984” przeszłe wydarzenia, dostosowywano, by pasowałby bieżącej sytuacji politycznej. „Nie zabijaj” jest zaskakująco zmienne w treści, w zależności od tego, kiedy i kto się na nie powołuje. Idąc tym tropem, być może za kilka lat dowiemy się, że Jan Paweł II wyrażał się z dumą o krucjatach, a nawet więcej, często sugerował potrzebę organizacji nowych. W imię „odświeżonego” piątego przykazania, oczywiście.

Interesująca wydaje się wizja Dekalogu według „reformistów”. Poznając nauki Kościoła młody człowiek zapoznaje się z przykazaniami. Wszystko wskazuje na to, że wersja przedstawiana ośmiolatkom jest niepełna, pozbawiona komentarza, który poznać może dopiero za kilka lat. Uzyskuje się w ten sposób religię dostosowaną do wieku odbiorcy, zmienną i dzięki temu aktualną: treści przykazań pozornie pozostają bez zmian, ale oznaczają co innego, a przecież już raz zgodziło się na ich przestrzeganie. Tu z kolei dostrzec można wspólny mianownik z „Folwarkiem zwierzęcym”, gdzie podstawowe postulaty zwierzęcej demokracji przemalowywano w zależności od potrzeb a zainteresowanym tłumaczono, że właściwie przecież nic się nie zmieniło.

Bogu pozostaje dziękować, że nie mieszkam w kraju, gdzie fanatycy religijni detonują ładunki wybuchowe w środkach komunikacji. Czy to dlatego, że religia katolicka, w przeciwieństwie do islamu, zabrania takich praktyk? Z żalem stwierdzam, że dostosowane do współczesnych norm piąte przykazanie nie ma nic przeciwko rozsadzaniu ludzi w autobusie, jeżeli jest się zdania, że naprawdę na to zasłużyli. Możemy cieszyć się, że „nasza religia” wolna jest od przemocy… przynajmniej na razie, dopóki nie zostanie zaakceptowana i upowszechniona Reforma Dekalogu. A czy – bądź kiedy – to nastąpi, zależy nie od rodziny Kowalskich wybierających się co niedziele na mszę, podobnie jak Dżihadu nie wymyśliło młode małżeństwo odwiedzające Mekkę.

Założeniem religii jest stanowienie norm, a nie poddawanie ich publicznej debacie. Zresztą mijałoby się to z celem, ponieważ moralności i zasad dobrego ziemskiego życia nie ustanowił człowiek, a otrzymał od Boga w pismach. Sprawa komplikuje się, gdy Słowo wymaga interpretacji, a jeszcze gorzej, gdy tłumaczenia. Wniebowzięcie Matki Boskiej zostało uznane i ogłoszone przez Kościół dopiero w 1950 roku. A co, jeżeli kiedyś, ex cathedra, stwierdzone zostanie, że "nie zabijaj" sugeruje zabijanie?