JustPaste.it

Ateizm do Nietzschego

Wyznawcy ateizmu nie potrafią zaakceptować chrześcijańskiej wiary w pełnego miłości Boga, bo wydaje się im ona sprzeczna z obecnością zła na świecie.

Wyznawcy ateizmu nie potrafią zaakceptować chrześcijańskiej wiary w pełnego miłości Boga, bo wydaje się im ona sprzeczna z obecnością zła na świecie.

 

Swego czasu w „Forum” natknąłem się na przedruk artykułu pt. W co ma wierzyć ateista?1. Już sam tytuł obudził moje zainteresowanie, ale podtytuł — Boga nie ma! I skończmy wreszcie z tą dziecinadą — wręcz zmusił mnie do odsunięcia innych zajęć i zatopienia się w lekturze. Poczułem się, jakby mi ktoś rzucił w twarz rękawicę. Nie mogłem jej nie podnieść.

Początkowo — patrząc na rangę pisma, z którego pochodził przedruk: „The Guardian” — z pewną obawą myślałem o argumentach, jakich mógłby użyć autor, że może zachwieją mą wiarą. Nic takiego się jednak nie stało.

Autor zaczął od tego, że jakoś nie może się przekonać do wiary w Boga, który miałby stworzyć wszystko z niczego. Ciekawe, że mówi to ktoś, kto — jako ateista — wierzy w teorię Wielkiego Wybuchu, w wyniku którego Natura stworzyła wszechświat z... nicości.

Drugie, co autora zniechęca do wiary, to twierdzenia chrześcijan o sprawiedliwości, miłosierdziu i mądrości Boga, a jednocześnie, że „jest on niewidzialny, niedostępny i milczący jak skała”. To sprzeczność! — woła autor. A ja pytam: A co to ma ze sobą wspólnego? W czym miałaby się wykluczać sprawiedliwość z niewidzialnością? Kto tak twierdzi, że Bóg jest milczący jak skała? Bo na pewno nie chrześcijanie. Może nie zawsze odpowiada na modlitwy wiernych wtedy, gdy tego chcą, albo tak jak chcą, ale odpowiada. To, że autor artykułu jeszcze Boga nie usłyszał, nie świadczy o tym, że Bóg jest milczący, ale że być może autor ma problemy ze słuchem. A swoją drogą, wcale bym się nie dziwił, gdyby Bóg nie chciał z nim rozmawiać, zwłaszcza po takim artykule.

Ale żeby już do końca przekonać czytelników, że „Boga nie ma”, autor wskazał na  toczące się wszędzie konflikty pomiędzy ludźmi wierzącymi: katolikami i protestantami w Irlandii, żydami, mahometanami i chrześcijanami w Palestynie itd. Można jednak zadać pytanie: Czy mamy tam do czynienia z osobami prawdziwie wierzącymi, czy tylko używającymi religii, jako parawanu i pretekstu do bezpardonowej, niemającej nic wspólnego z Bogiem, walki.

Tu dotykamy sedna problemu ateizmu: odrzucając wiarę w istnienie inteligentnego, osobowego Dobra, ateiści jednocześnie odrzucają wiarę w istnienie inteligentnego, osobowego zła. Chrześcijańska wiara w pełnego miłości Boga wydaje im się sprzeczna z obecnością zła na świecie. A skoro „nie ma” szatana, jedynym, na którego można zrzucić odpowiedzialność za zło, pozostaje Bóg. Ale taki Bóg nie jest już godny, by w Niego wierzyć — ot i cały ateizm. Tymczasem prawdziwy sprawca zła dalej manipuluje ludźmi, szczuje jednych na drugich i przeinacza fakty.

Swego czasu, na ścianie jednego z domów na Nowym Świecie w Warszawie zobaczyłem graffiti przywołujące znane stwierdzenie niemieckiego filozofa-ateisty Fryderyka Nietzschego: „Bóg umarł”. Podpisano: „Nietzsche”. Niedługo potem jakaś niewidzialna ręka dopisała: „Nietzsche umarł”. Podpisano: „Bóg”. Odpowiedź na pytanie, który z napisów wyraża prawdę, pozostawiam czytelnikom.

Andrzej Siciński

 

1 "Forum" z 16.02.2004.