JustPaste.it

Nawet niektóre zwierzęta mają lepszy los niż kobiety żyjące z katem.

Bardzo często zaczyna się niewinnie. Wielka miłość, wyznania, czujemy się jak księżniczki do, których przyjechał książę na białym koniu. Potem pierwsze uderzenie...

Bardzo często zaczyna się niewinnie. Wielka miłość, wyznania, czujemy się jak księżniczki do, których przyjechał książę na białym koniu. Potem pierwsze uderzenie...

 

    Przemocowcy się nie zmieniają, jesteśmy ludźmi i nie zasługujemy na złe traktowanie. Przemoc jest przestępstwem i jeśli ktoś nas krzywdzi to trzeba o tym głośno mówić, wzywać policję. Powinnyśmy rozmawiać z bliskimi, jeśli ten który rzekomo kocha odziera nas z resztek godności. Odziera i uzależnia od siebie, traktuje jak własność a nie jak partnera. Nawet niektóre zwierzęta mają lepszy los niż my, które trwamy lub wychodzimy ze związków z katem. Przecież konflikty a są w każdej rodzinie można rozwiązywać w sposób humanitarny, bez upokarzania się nawzajem, bez podniesionego głosu…  A gdyby tak siąść i policzyć ile dni przepłakanych, straconych. Nie wolno się poddawać bo „po burzy zawsze wychodzi słońce”. Minie sporo czasu zanim dojdziemy do siebie, zanim zrozumiemy cały mechanizm „niszczenia nas” przez męża, chłopaka, narzeczonego. I nie dajcie się zwieść słodkim obietnicom. Oni się nie zmienią. A my? Dopiero budzi się świt, nigdy nie jest za późno na nowe życie bez względu na wiek.

     Sama jej doświadczyłam i wiem jak wygląda życie z katem. Poznałam go przez Internet, romantyka z wielkim sercem. Po miesiącu klikania postanowiliśmy się spotkać. Było cudownie, wspólne spacery, wyjazdy aż nadszedł ów felerny dzień od którego wszystko się zaczęło.

Wyjechaliśmy na Sylwestra do Zakopanego . Na miejscu szykowaliśmy się na imprezę. Nie odpowiadało mi towarzystwo jego znajomych, zaprosili nas do siebie gospodarze. Mój chłopak musiał gdzieś wyjść, a ja siedziałam obok dwóch mężczyzn. Przyszedł… złapał mnie za ramiona i wyprowadził, po czym żaczą trzaskać wszystkimi drzwiami jakie tam były. Na nic zdały się rozmowy, że tak nie można. Wybaczyłam, w sumie ta sytuacja miała pierwszy raz miejsce. Szybko zapomniałam o tym. Minęło kilka miesięcy, zaręczyliśmy się. Po jakimś czasie narzeczony zaprosił mnie na grilla, było jego rodzeństwo. Sympatyczna atmosfera, letni wieczór, łąka a dookoła las. Romantycznie… Gdy otwierałam puszkę z piwem, on wpadł w furię, nie wiem o co chodziło, nagle wrzasną:

-oddaj mi pierścionek zaręczynowy

Rzuciłam mu pod nogi. Czułam się upokorzona jak nigdy. Wróciłam do domu, musiałam przemyśleć wszystko od nowa czy warto dać mu kolejną szansę. Dałam, obiecał że NIGDY więcej tak się nie zachowa. Zaczęliśmy nocować u siebie i równolegle z tym pojawiły się dzikie awantury, krzyki do 3 rano, wyzwiska, nocne ucieczki, spanie po krzakach, siniaki, duszenie- mogłabym wymieniać w nieskończoność. Za każdym razem odpuszczałam, choć on bez przerwy obwiniał mnie o swoje zachowanie. Wyszłam za niego za mąż licząc, że się zmieni a było coraz gorzej. Na dzień dzisiejszy jestem na etapie rozwodu.  Matka całe życie mi powtarzała:

-kto raz uderzy zrobi to ponownie.

Kto kocha – NIGDY nie uderzy