JustPaste.it

Tak blisko nas

Kto z nas nie zastanawiał sie nad swoim życiu nie myslal o tym co zrobił jak postąpił.Nie  chciał naprawic wyrządzonych krzywd..Nie pragnął cofnać sie w czasie choc ten jeden jedyny raz..
Kto z nas nie rozkładał swojego życia na czynniki pierwsze dogłebnie je analizując...
Muszę przyznać ze nie znam takiego człowieka..Nawet najbardziej zabiegana osoba lub taka zyjaca chwila czerpiaca z ostatniego tchu zasatnawiala sie nad sensem.Sensem tego wszystkiego i sensem swojego życia.

Ale czy ktoś z nas zastanawial sie kiedykolwiek nad sensem zycia drugiej innej osoby, niekoniecznie nam bliskiej..
Mysłal o tym ze w chwili gdy  wygodnie siedzi w fotelu popijajac kawe ktos kilka milinokilometrow dalej  albo nawet calkiem blisko ginie,konczy swoje życie.
Ten artykuł chciałabym poświecic właśnie wszystkim tym ktorzy nie zdaja sobie z tego sprawy,niedostrzegając drugiego człowieka.

Spytacie pewnie skad ten pomysł,szczególnie u dziewczyny w moim wieku(niebawem skoncze 18 lat)Jakze banalna i oczywista jest na nie odpowiedż.
Otoż byłam jedna z tych osób tak własnie przyznaje sie bez bicia.Może ktoś powie ze ten artykuł jest moim wlasnym rozgrzeszeniem pokutą.
Nie moge zaprzeczyc ze tak nie jest.Pisze to poniewaz uznałam ze przyszedł czas na zmiany nie tylko w moim  własnym życiu ale i waszym nie sadzicie?

Odpowiedz pozostawiam kazdemu z osobna.

Wszystko zaczeło sie nie tak dawno temu bo około jakiegos roku..z pamiecia zaawsze było u mnie na bakier coż moge rzec.
Otoż moja ciocia z którą nigdy nie łaczyla mnie żadna szczególna więź,którą tylko sporadycznie widywałam zachorowała.
Diagnoza lekarska była dla calej rodziny szokujaca i jednoznacza:nowotwór złośliwi płuc.

Jak zapewne przypuszczacie nastąpiło zalamanie lecz nie odrazu.Z początku nie chcac martwic cioci jej stanem rodzina wraz z lekarzem postanowili nie mowic jej calej prawdy.
Usłyszala jedynie ze ma guza w płucach i trzeba zrobić badania.
Ciocia nie byla jednak  glupia i przypuszcala ze jest to rak nie raz krzyczała mam raka umre a wy mnie oklamujecie powiedzcie mi do cholery że umieram!!!

W końcu poznała prawdę sama nie wiem jak to wyglądało w kazdym razie wiedziała..
Tak nastapił oczekiwany kryzys.Ciocia  nie chciala poddac sie leczeniu i chemioterapii,była zalamana.Nie mogła zrozumiec dlaczego to spotkało własnie ją.Za jakie grzechy.
Chodż dobrze wiedziala ze nie byla zbyt siweta i mila osoba dla innych nigdy nie pomyslalaby ze czeka ja za to az tak sroga kara.Tak tłumaczyła swoją chorobę.

Po kilku dniach za namowa nasz wszystkich(rodziny) i znajomych zgodziła sie na leczenie i walke.Walke o wlasne życie.Obecnie nadal walczy i choć ból jest coraz silnijeszy a lekarze ciagle zwiekaszaj dawki morfiny ona walczy.
Wiecie zastanawialam sie juz nieraz skad ten jej optymizm chec do zycia i chyba nareszcie to do mnie dotarło..
Gdy na naszych bliskich spada ciezka śmiertelna choroba stramy sie jej pomoc pocieszyc.Musze przyznac ze odkad ciocia zachorowla nasza rodzina nigdy nie byla równie silna zjednoczona,bo cierpienie bliskich rzeczywiscie umacnia.Ta choroba zmienila ja na lepsze, dzieki niej udowodnila jak wspanialy potrafi być czlowiek.Nie chodzi tutaj o strach przed śmiercią bo on napewno jest ale o to ze w jej obliczu zaczynamy doceniac to co mamy, zaczynam doceniac to ze inni ludzie sie o nas troszcza  i ze tak naprawde znajdzie sie drugi ktos kto wyciągnie w naszym kireunku przysłowiową pomocną dłoń.

Historia mojej cioci nauczyła mnie wielu rzeczy.Z tą jedna najwazniejsza chcialabym sie z kims podzielic dlatego  teraz wam ja przedstawie"Nie bądzcie egoistamy zapatrzonymi w czubek wlasnego nosa"
"Miejcie otwarte serce i patrzcie w serce innych".Wiem ze to potwornie trudnie szczegolnie w dzisiejszych czas ale "Miłujcie bliźniego swego jak was samych".Prosze spojrzcie czasem na drugiego czlowieka i otworzcie swoje serca na współczucie i miłośc,bo gdy calkiem ich zabraknie pozostanie jedynie zło i nienawiść.......


  Dziękuje wszystkim za przeczytanie mojego artykułu mam nadzieje ze dotrze chodz do malego grona!!!

   ~~Miłośći i współczucia-Josephin:)