JustPaste.it

Jak wpaść na pomysł

Dostrzeganie, słyszenie, odczuwanie i współodczuwanie nie gwarantują oczywiście że urodzą się w nas oceany genialnych myśli. Ale te czynności po prostu nas do tego przygotowują.

Dostrzeganie, słyszenie, odczuwanie i współodczuwanie nie gwarantują oczywiście że urodzą się w nas oceany genialnych myśli. Ale te czynności po prostu nas do tego przygotowują.

 

                         

       Świat bez cienia wzruszenia narzuca niesubtelnie taki rodzaj spojrzenia na rzeczywistość, który stanowczo i dumnie odtrąca wszelki rodzaj wnikliwości. Obecne spojrzenie zamiast oceniać i analizować hasa sobie beztrosko po różnych tematach życia dostrzegając rzeczywistość oczami dzieciaka siedzącego bez pasji na rozpędzonej karuzeli. Obserwujemy więc sobie mechanizmy funkcjonowania różnych zjawisk i relacji i nawet nie próbujemy dotknąć myśli, która pyta o coś więcej niż skóra, futro czy ubranie danej rzeczy. A co dopiero z myślą o czymś co tkwi we wszystkim jako praprzyczyna i początek. Co z pytaniem o pomysł. To przecież w jego świeżości chodzimy na co dzień korzystając ze zdobyczy techniki i  to przecież pomysł determinuje kierunek naszych kroków i odnawia próchno dawnych przyzwyczajeń. Jeżeli oczywiście ponuro rządzące w naszych sercach skapcawacenie zakochane w miękkości fotela nie skieruje bezczelnie każdego natchnienia, które ze swojej istoty wymaga.

Pomysł Boga

 Pierwszy w historii na jakikolwiek pomysł wpadł Pan Bóg. Szum fal oraz delikatny wicherek w konarach drzew i włosach pięknych dziewcząt zostawiamy poetą. To poeci najpełniej wyrażą urzeczywistnienie pomysłu pod tytułem świat. My spróbujmy zauważyć geniusz myśli poprzedzającej jego powstanie. Ile ciszy i uwagi zawiera się w projekcie organizmu, który oddycha, spożywa, trawi i wydala. Potrzebne są płuca, żołądek, zęby i parę innych szczegółów, które trzeba teraz w miarę sensownie połączyć. Proszę zerknąć uważnym okiem na rozwój życia w okresie prenatalnym. Szczęśliwy mąż, który dowiedział się właśnie o stanie błogosławionym swojej żony. Może oddać swoje myśli na wertowanie różnych dzieł fachowców ginekologów i innych specjalistów od nienarodzonych. Może nawet iść na USG. Największą niespodzianką okaże się fakt że uważne tropienie tego w jaki sposób Pan Bóg tka sobie w materii swój pomysł na człowieka, sprawi że będzie to najbardziej pasjonujące dziewięć miesięcy w życiu nowego tatusia. A przecież Pan Bóg wymyślił jeszcze fotosyntezę, ruchy planet, skorupę dla żółwia i kopyto dla gazeli. Stwarzając świat  dzień po dniu najpierw zrealizował pomysł na przestrzeń dla swojej miłującej aktywności a mówiąc człowiekowi o rozmnażaniu się i zdobywaniu Ziemi świeci pomysłem na ludzką aktywność. Także a może przede wszystkim aktywność w projektowaniu i kreowaniu swoich pomysłów. Ile rzeczy sprzymierzyło się w kosmosie abyśmy mogli podejmować niebagatelną sztukę  naśladowania Pana Boga w jego pomysłowości.         

Pomysł człowieka

Skoro więc powstaliśmy na podobieństwo pierwszego pomysłodawcy sami zatem musimy mieć wpisane głęboko w siebie, najpierw zdolność do odnajdywania w strumieniu swoich myśli dobrych i realnych pomysłów, a potem pragnienie ich urzeczywistniania. Jednak nawet najbardziej tęga głowa  nie błyśnie żadną sensowną myślą jeśli pozbawiona będzie pewnej fundamentalnej bazy. Ta baza to dane. Zwykłe dane o naszym niezwykłym świecie. Alpinista ocenia wysokość szczytu i prędkość zamarzania herbatki w termosie. Tramwajarz śliskość szyny i odległość od pijanego Łazuki. My chcąc dotykać pomysłów głębszych i wznioślejszych musimy nauczyć się potwornie trudnej sztuki zdobywania ogólniejszych danych.

Po pierwsze widzieć

        Oko człowieka to niebywale skomplikowany mechanizm. Żaden geniusz światowej okulistyki nie oznajmił nam jeszcze w jaki sposób nasze prywatne aparaty fotograficzne są w stanie przekazać do mózgu siedemset tysięcy zdjęć na dobę. Bardziej pasjonujący jest jednak zakres pola widzenia. Każdy wie mniej więcej ile terenu potrafi ująć jego spojrzenie. Ciekawe jest jednak to, jak mizernie wykorzystujemy niebywałe możliwości naszych oczu dla zdobywania danych. Rozpieszcza nas pewna niedojrzała impotencja odchylonych powiek. Daje niedocenianą rozkosz widzenia ,blokując jednocześnie dla świadomości to co jest samą kwintesencją ogarniania świata okiem. Pomyśl czasem wieczorem co takiego dziś widziałeś. Ile drzew mijasz krocząc codziennie do swoich zajęć i czy wiesz jaki kolor przeważał dzisiaj na niebie / Najbardziej oczywistą wiadomością rozbrajającą każdą część duszy i ciała jest Twoje zakłopotanie kiedy usiłujesz przywołać do pamięci pewne zjawiska. Oczywiście można wytoczyć armatę obronną, brak swojej spostrzegawczości tłumacząc rozszalałą nieprzydatnością wiedzy z zakresu jakiś drzew czy barwy dzisiejszych chmurek. Można sądzić że nie dostrzegając tych rzeczy można jednocześnie wytargać ze świata dane bardziej konieczne do życia. Jednak kto nie błyśnie uważnością w sprawach małych, zniesie zapewne gorzki smak rozgoryczenia kiedy umkną mu mozaiki oryginalnych projekcji tworzonych dla wielkich spraw jego życia. Bez fundamentalnego zakotwiczenia wzroku w codzienności mijanej każdego ranka w drodze na przystanek, nie uda się nikomu pożyteczna i bezpieczna dla psychiki podróż w abstrakcje tworzenia. Nic tylko wypada teraz spacerować i posiedzieć czasem w oknie. Pięć może dziesięć minut. Już słyszę nieujarzmiony tumult wydobyty z rozdartych gardzieli dzisiejszego świata. Nie nakarmiony pies, dziecko rozwydrzone, kurz na półce a ty chcesz iść pięć minut dłużej na przystanek. Wariat jesteś i zgniją wokół ciebie niewykonane oczywistości. Naturalnie możesz słuchać świata i wierzyć w swoje ciągłe opóźnienie. Ale słuchanie też jawi się jako etap na ścieżce do pomysłu. I podobnie jak patrzenie i zauważanie jest pewną umiejętnością.

Po drugie słyszeć

           Nasze mieszkania i domy wyposażone są w pewną ordynarną specyfikę. Nie znajdziemy  nich kącika w , którym ściele się całkowita cisza. Nawet jak wszyscy domownicy wysłani zostaną do kina a my ostatnim heroizmem woli postanowimy wyłączyć telewizory, komputery, wieże i radia. Kiedy już żadne dźwięki nie będą nas nachalnie obskakiwać i przez chwilkę poprzebywamy w ciszy, szybko okaże się że dociera do nas pewien cichuteńki pisk. Rzecz charakterystyczna dla miejsc, gdzie mury czy ściany kryją instalacje elektryczną i wszędzie pełno rur z przepływającymi wstydliwymi lub nie zawartościami. Warto może poruszać umysłem w kierunku świadomości istnienia owego pisku. Bo jeżeli nic o nim nie wiemy lub słyszymy go niezwykle rzadko to może być to niechlubna przesłanka dająca informacje o tym jak niedoskonale wykorzystujemy swoje uszy. I znów nie chodzi o koncentracje na niepotrzebnych bzdurach, tylko o zwykłą chęć zbadania jak wykorzystujemy błogosławiony zestaw naturalnych darów. Bo kto nie zwykł słuchać, omija go zapewne nie tylko nieprzyjemna nuta delikatnych pisków ale także nieogarniony inwentarz dźwięków rozpościerających się wokół ucha z orzeźwiającym szumem liści na czele. Szum taki może muskać dusze jak kochankę ale w temacie pomysłu ważniejszy wydaje się fakt zdobycia przeświadczenia chwilowości trwania każdego dźwięku. Ktoś kto przez pięć minut, wsłuchuje się codziennie w coś subtelniejszego niż pianie telewizyjnych reklam, łatwo wychwyci tajemniczą różnice pomiędzy poszczególnymi nutami rzeczywistości. Odróżni od siebie każdy dźwięk i pojmie dobitnie i wyraziście jak mocno dźwięki trwają w czasie. Uwaga potrzebna do ich wychwycenia sprawi że dotrze do człowieka początek i koniec, narodzenie się czegoś i śmierć w przestrzeni ogarniętej przez ucho. Plus fakt że jeżeli słuchanie rzeczywiście wycisza odbiorcę to przy uśmiechającej się spokojem aprobacie czasowości rodzi się w człowieku miejsce. Miejsce wrzeszczące w niebogłosy o wypełnienie czymś sensownym. Błogosławiony stan duszy o wyostrzonej granicy dla niepłodnych podrygiwań miotających się dźwięków tego świata. Taka dusza pragnie rodzić bardziej niż ziemia na wiosnę i singielka po trzydziestce. Rodzić pomysły będące odpowiedzią na subtelną i cichutką mowę otoczenia. Jednak samo usłyszenie nawet najwybitniejszej palącej potrzeby nie gwarantuje wymyślenia najwybitniejszego trafnego antidotum. Koniecznością wydaje się oderwanie stopy od podłoża pachnącego nie działaniem w celu uczynienia kolejnego kroku  

Czuć i współczuć

         Dostrzeganie i słyszenie nie wydaje się stosunkowo trudne. Wystarczy kawalątek koncentracji oraz odrobina samozaparcia i konsekwencji. Jednak pewnego rodzaju prostotę owych czynności dostrzeże tylko śmiałek doświadczający prawdziwego trudu wypłynięcia na ocean odczuwania. Bo gdyby cała rzecz kończyła się tylko na moim własnym układzie nerwowym, zmyśle powonienia i kubkach smakowych... Tymczasem na świecie istnieje jeszcze trochę istot wyposażonych w to samo. Dopiero wniknięcie w ich odczucia przyniesie na tacy dane potrzebne do powstawania pomysłów bardziej szlachetnych niż witaminowe wyposażenie mojej prywatnej, osobistej kolacji. Zacznijmy jednak od siebie. Po pierwsze sen. Jeżeli świat przekonał Cię że efektywność i skuteczność wymagają planu dnia z minimalnie krótką nocą to gratuluję. Jesteś na wspaniałej ścieżce do niebywałego przeistoczenia. W robota. Podstawową cechą charakterystyczną robotów jest to że nie jedzą, nie oddychają i nie czują. A o współodczuwaniu wiedzą tyle co krokodyl o istnieniu szminki. Człowiek niewyspany spożywa pokarmy ale smak odczuwa słabiej. Oddycha ale powietrze wcale go nie orzeźwia. W końcu oddaje się intymnym pieszczotą ale narzeka na wieczny brak satysfakcji w tym temacie. Po prostu słabiej odczuwa. Wielka jest cena niewyspanych płacona za zadowolenie szefa czy arcyambitnej żony oraz za zgryzotę sąsiada, do którego właśnie dotarło że finansowo, intelektualnie, moralnie to on za bardzo mi nie podskoczy. Proponuje raz na jakiś czas zrezygnować z zapalczywego realizowania fenomenów jakie skrupulatnie zapisujemy na kartkach naszych kalendarzyków. Żeby życie nie przypominało walki o nadrzędny cel odfajkowania kolejnego wyznaczonego zadania. Czasami nawet w niedzielę odpoczywamy nie robiąc tego czego domaga się organizm, psychika i duch lecz realizujemy wcześniejsze założenia biegania za dobrym wykorzystaniem czasu odpoczynku. Życie takie ze palce lizać. Pozornie wszystko gra. Ale pojawia się drugi człowiek i w sumie to moglibyśmy zdobyć się na obdarowanie go plejadą swoich możliwości tylko…Po pierwsze to wygórowane pragnienia moich prywatnych zwycięstw na polu zawodowo finansowej chwały, a po drugie służebność zmęczonego ciała tylko w krwistym temacie mojego górowania nad bliźnim. Kiedy nadmiernie poprawnym wyrzeczeniem serca pokonamy te problemy kształtuje się bez pośpiechu najogólniejsza świadomość pewnego braku. Ileż to razy biegając za gwiazdkowymi prezentami odkrywamy bezlitośnie że brakuje nam wiedzy o tym co ta nasza ukochana osoba pragnie otrzymać. Nie wiemy bo nie umiemy współodczuwać. Kończy się więc na pięciu parach skarpet i dezodorancie czyli dokładnie tym co rok temu. A można przecież ćwiczyć się w odgadywaniu myśli, które rodzą się w innym człowieku na sposób pokrewny mojemu sercu.

                                                           Dostrzeganie, słyszenie, odczuwanie i współodczuwanie nie gwarantują oczywiście że urodzą się w nas oceany genialnych myśli dobierających się w kształty wielkich okruchów pomysłu na świat. Ale te czynności po prostu nas do tego przygotowują. Powodzenia.