JustPaste.it

Wolność, nasza wolność...

Myślałem nad tym godzinę, a śmiałem się trzy dni. I jeszcze nie przestałem.

Jeśli kobieta wybiera kawę nie tylko z cukrem, lecz także śmietanką – czyni to zazwyczaj z powodu niehamowanego łakomstwa oraz naiwnej wiary, że wszystko na tym świecie, łącznie z jej osobistą wagą, zależne jest od życzeń, zaplątanych w blond włosy. Te życzenia są zawsze zaplątane, niezależnie od koloru włosów i smaku nie wymieszanej kawy. Ale takie już są kobiety: żyją w świecie wymyślonym, choć polegają wyłącznie na konkretach.

O blond świecie jednak nie będziemy teraz mówić.

Gdy natomiast mężczyzna zechce kawy z cukrem i śmietanką, sprawa jest znacznie bardziej poważna. Po pierwsze, on sobie tego cukru i śmietanki nie życzy z wdziękiem i fałszywie przepraszającą minką kobiety, nie: mężczyzna cukru i śmietanki żąda. W domyśle zaś grozi: bo wcale nie będę pił. Byle żartem nie da się tego zbyć.

Po drugie i ważniejsze, taki gość daje zaraz na wstępie znać, że jemu należy się wszystko, że on zawsze wybiera najlepsze oraz w pełnym zakresie. Żarty na ten temat byłyby niebezpieczne, nie tylko towarzysko. Bo ludzie umiarkowani i skromni, niezależnie od płci, pijają kawę czarną, najwyżej przesadzają z cukrem. Ze śmietanką nigdy. Spróbujcie podpaść takiemu, co w knajpie zbiera wszystkie śmietanki po tych, którzy kawę wolą na czarno.

Całe zamieszanie, rzecz jasna, spowodowane jest przez wolność. Niby, że każdemu wolno wybierać, co chce. Po prostu wszystko, co mu strzeli do łba. Gdyby komuś strzeliło zaprawić kawę musztardą, albo owczym bobkiem – też by mu było wolno. Zauważcie, że nie byłaby to wcale zbyt wysoka cena za uniknięcie obowiązku picia przez wszystkich takiej samej kawy.

Nasi złotouści gadacze z trocinami we łbach, które to trociny pozwalają im na pełne z siebie zadowolenie, pouczają nas na każdym kroku, jaką to wspaniałą wolność teraz mamy. Ponieważ jest to faktycznie zbliżone do prawdy, że to oni ją na nas sprowadzili, słusznym jest, iż nas o niej pouczają. Pouczają nas i pouczają, ale to nic, wolności nigdy za wiele.

Tyle tylko, że tak bez wahania wierzą w tę wolność jedynie nastolatki – i jedynie oni próbują na serio z niej korzystać. Dopóki sąd nie orzeknie, że można ich za tę wolność karać tak, jak dorosłych. Jeśli sąd nie orzeknie, nastolatki nie mają powodu, by przestać wierzyć.

A tak naprawdę, to jakaś dziwnie wątła, nieśmiała ta nasza wolność. Co najlepiej widać po petentach w byle jakim urzędzie. Starczy się dobrze rozejrzeć. Albo przypomnieć sobie. W urzędzie żadnej wolności nie ma, nikt jej nawet nie próbuje udawać. W urzędzie króluje Decyzja.

Wobec majestatu Decyzji nasza wolność pochłeptuje pokornie kawę czarną i gorzką, nawet jej mieszać nie śmie, choćby dusza, niby rottweiler, do śmietanki i cukru się rwała. Więc ja bym radził cieszyć się tą wolnością, ile się tylko da, natomiast bym nie radził nad nią się zastanawiać. Właściwie, to nawet tego, co ja tu wypisuję, nie powinniście czytać do końca.

Bo ja podjąłem ryzyko i trochę się zastanowiłem. Czy było warto? Nie wiem. Myślałem nad tym godzinę, a śmiałem się trzy dni. I jeszcze nie przestałem.

Zawsze, gdy o tym pomyślę, będę się śmiał jak głupi.

Wiecie, na czym tak naprawdę polega nasza wolność, z takim zapałem wychwalana przez tych złotoustych gadaczy? Ona polega na tym, że bez żadnego problemu możemy robić na złość.

Napiszę drukowanymi i jeszcze podkreślę: jedyne, co nam naprawdę wolno, to robić na złość.

Sobie samym. Sąsiadom. Byle komu. Znajomym i nieznajomym. Wolno nam pisać „dópa” i „bochater”, wolno nam siedzieć w tramwaju, kiedy słaniająca się ze zmęczenia staruszka stoi. Wolno nam obrzucić mięsem głodnego. Wolno wepchać się w kolejkę bez kolejki. Wolno z nikłym ryzykiem dać byle komu po pysku nawet sztachetą, raczej tym, no, kijem od basebola. Wolno nam całe mnóstwo rzeczy, od których nam wszystkim coraz mniej chce się żyć. Ponieważ w żaden inny sposób nie możemy stosować tej naszej wielkiej wolności, stosujemy ją właśnie tak, na złość.

A pisząc prawdę i dokładniej - na chama.

Trzeba bezstronnie przyznać, że w pomysłach na stosowanie tej wolności stajemy się coraz lepsi, coraz bliżsi formy doskonałej. A ci, którym się ta wolność nie podoba, którzy mają czelność narzekać na nią – oni na szczęście wymierają, bo coraz mniej chce im się żyć.

Czy można się z tego nie śmiać?