JustPaste.it

Polskie drogi

Porównujac stan dróg w Polsce z innymi krajami, mozna dostac wysypki na wątrobie, ale dodając do tego umiejetnosci polskich kierowcow az dziwne, ze to jeszcze dziala.

Porównujac stan dróg w Polsce z innymi krajami, mozna dostac wysypki na wątrobie, ale dodając do tego umiejetnosci polskich kierowcow az dziwne, ze to jeszcze dziala.

 

Od samego początku istnienia tego nader istotnego problemu, z częstotliwością uporczywego rozwolnienia, wszędzie do dokoła pojawiają się, wypowiedzi wydalone z siebie przez osobników wręcz dyszących pogardą i ślepą, bezrozumną nienawiścią dla dość popularnego zawodu, jakim jest Policjant Drogówki. Nie znajdując absolutnie żadnego racjonalnego usprawiedliwienia dla bezbrzeżnego kretynizmu tychże osobników, pozwoliłem sobie na wygenerowanie kilku zdań, mających na celu, choć nieznaczne załagodzenie wywołanego nienawiścią stanu przedzawałowego.

Daruję sobie w tym momencie barwne kreślenie rzeczywistości, w której totalny eksodus dotknął całą wspomnianą branżę policyjną i pokazywanie ponurej rzeczywistości, w której wszyscy oni wyginęli. Nie będę również was zanudzał opisami koszmarów i okropieństw, jakie rozgrywałyby się na naszych oczach w takim przypadku — totalnego rozboju, nieopisanej przemocy i okrutnych gwałtów.
Nawiążę jedynie w tym aspekcie do obrazków widzianych na naszych parszywie za wąskich, prze okrutnie wyboistych i dziurawych drogach z perspektywy bezsilnego użytkownika.

Jak wspomniałem, szczerząc zęby i z wściekłością plując na ekran komputera toczoną pianą, garść wszystkowiedzących, prześciga się w obrzucaniu Policji wyszukanymi inwektywami. Najlepiej zmotywowani do tego szczególnie bywają po przymusowym uczestnictwie w pokazie najdroższego kina objazdowego, po obejrzeniu sobie całkowicie znienacka zrobionej fotki lub zatrzymani na popularny lizak.
Pomijając fakt, że tego typu rozrywki zawsze są skutkiem naruszenia, przekroczenia, a czasami totalnej głupoty i niepotrzebnej brawury, w opinii zatrzymanego kierowcy jawią się zawsze i nieodmiennie, jako niesprawiedliwe oraz krzywdzące. Dla takiego indywiduum bez znaczenia staje się nawet, za co to. Czy była to jazda o 10 czy też o 150 km/h za szybko, czy było to wyprzedzanie na skrzyżowaniu, przy podwójnej ciągłej bądź też na przejściu - najczęściej zmuszające pieszych do rozpaczliwej ucieczki, czy na koniec już zostawiając trącącą wrodzonym debilizmem jazdę po kieliszku czy kilku browcach.
Wielu tychże kierowców jawiących się dotąd we własnych oczach super-hiper-mega gościem siedzącego za kółkiem jedynego najwspanialszego pojazdu, w czasie takiej niespodziewanej kontroli nagłe zaczyna się zachowywać jak bite szczenięta. Z przymilnym i uniżenie służalczym tonem przyznając się nawet już do winy, pełzają w piasku żebrząc uniżenie o niski wymiar jakże zasłużonej kary. Wymyślających na poczekaniu niesamowicie żenujące wyjaśnienia, niedorzeczne wymówki i przygłupawe tłumaczenia. Skomlących o drobny rabat, zmniejszenie punktów, a czasami, co więcej bez wahania gotowych rurę wydechową radiowozu wylizać do połysku w zamian za pogrożenie palcem. Z przejęciem tłumaczących, że owszem jeżdżą szybko, ale absolutnie bezpiecznie, że jeszcze nigdy nie mieli wypadku, że śpieszą się, bo w zastępstwie matki, która jest zajęta praniem ciocia rodzi i w ogóle to nigdy dotąd nic mieli, nic widzieli, a co więcej nawet nie słyszeli o żadnej groźnej sytuacji na drodze.
Jednak ta pożałowania godna postawa zmienia sic radykalnie zaraz po powrocie do swojego wspaniałego pojazdu - w oka mgnieniu urastają na powrót do poziomu super bohaterskiego kierowcy i gryząc z wściekłości kierownicę doświadczają najwyższego stopnia ogłupiającej nienawiści na tych, przed którymi parę sekund temu pełzali w piasku i błocie leżąc znacznie niżej niż dupa węża. Zaraz po powrocie do domu siadają przed ekranem komputera, a nadmiar autozachwytu i miłości własnej zmusza ich do oświetlenia się blaskiem jupiterów i pokazaniem, kto tu jest prawdziwy gość. Zaczyna się wymyślanie najróżniejszych inwektyw i takie opisywanie zaistniałej sytuacji by pokazać jasno i niezbicie, że policjanci nie mieli najmniejszego powodu do zatrzymania nieszczęsnego - niewinnego kierowcy.

Właśnie tacy przedstawiciele gatunku nazwanego popularnie kierowca, są najbardziej niebezpieczni. Nie dociera do ich zapyziałych mózgów, że dzięki prewencji (trudne słowo), czyli zwiększeniu ilości fotorejestratorów i punktów lotnych kontroli radarowych, a także ilości nieoznakowanych radiowozów podniesie się poziom bezpieczeństwa na drogach.

Ot tak od niechcenia rzucę na to i nie tylko, ponieważ spektrum problemu jest niezwykle szerokie, garść przykładów:

-gdyby każde skrzyżowanie miało system monitoringu skończyły by się na nich notoryczne próby przejechania na późnym żółtym bądź na wczesnym czerwonym, zajeżdżanie drogi, nie ustępowanie drogi pieszym, wyprzedzanie, omijanie kierowców cierpliwie oczekujących zgodnie z przepisami na swoją kolej — (a co? Jak barany to niech se stoją! - myśli sobie każdy burak wpierdzielając się na chama na początek kolejki).

-gdyby każda droga była zagrożona pojawieniem się na niej fotorejestratora, wydatnie zmniejszyło by się prawdopodobieństwo, że jako jedyni jedziemy z przepisową prędkością, a wszyscy pozostali za nami wygrywają skoczne melodie na klaksonie bądź wyprzedzając nas pukają sic w czoło z uporem godnym lepszej sprawy.

-I tutaj kłania się debilizm władz i osób odpowiedzialnych za prawidłowe oznakowanie dróg. Ich ulubionym typem znaków są ograniczenia prędkości. W przynajmniej 70% stanowczo zaniżone i nie dopasowane do okoliczności istniejących na drodze.

-gdyby prac związanych z projektowaniem skrzyżowań nie powierzano niedouczonym dyletantom nie było by na nich problemów. Weźmy chociaż jako przykład przecięcie Estakady Kwiatkowskiego z Morską w Gdyni. Tak dugo jak pojazdy jadące z Estakady do Gdyni, przeciąć będą musiały nitkę prowadzącą do Rumi tak długo będą się tam tworzyły zatory i korki i będzie panował wszech-obecyny burdel. Wspomniana wcześniej sprawa ciągłego monitoringu przystopowała by wszystkich bydlakow, którym nie chce sic poczekać w kolejce przez kilka minut na swoja kolej.

-gdyby choć część pieniędzy pochodzących z akcyzy za zbójecko już drogie paliwo była przeznaczana nie jako doraźne leczenie budżetu państwa, a zgodnie z przeznaczeniem, stan nawierzchni dróg mógłby się z roku na rok realnie poprawiać. A co za tym idzie nie bylibyśmy narażeni na bliskie spotkanie z jadącym zdecydowanie za szybko bezmózgim idiotą, który właśnie przez wpadnięcie w dziurę stracił panowanie nad kierownica.

-gdyby pieniądze z mandatów faktycznie zostawały w kieszeni policji mogli by oni by zakupić więcej sprzętu do rejestracji wykroczeń tych wszystkich debili uważających uparcie, że droga należy tylko i wyłącznie do nich, a pozostała mechaniczna szarańcza to tylko wlokące się zawalidrogi.

-gdyby ograniczenia prędkości na drogach były stosowane w sposób racjonalny w stosunku do potencjalnego zagrożenia i natężenia ruchu, po przez poprawienie płynności przemieszczania się można by uniknąć korków. Niosło by to za sobą również konieczność wzmożonego monitoringu, mającego odcedzić kretynów mnożących prędkość ograniczenia razy dwa.

-gdyby ktoś wyjaśnił kierowcom co znaczą pojęcia: jazda na suwak przy zwężeniu drogi (raz samochód z prawego pasa i dopiero za nim samochód z lewego pasa i tak na zmianę) oraz uprzejmość na drodze i jeszcze spowodował ich stosowanie.

-gdyby ktoś wymusił na prowadzących samochód w brylach i kapeluszu dziadkach, którzy prawo jazdy uzyskali jeszcze przed kilkukrotną zmianą przepisów, konieczność częstego zaglądania do Kodeksu Drogowego w celu odkurzenia wiedzy... Ha... nawet założę się, że przeważająca większość obecnych kierowców nie rozpoznała by wspomnianej książeczki, nawet gdyby ta wyskoczyła nagle z krzaków i kopnęła ich w dupę.

-nawiasem mówiąc: gdyby ktoś był tak uprzejmy, wziął i wyrżnął złodziei samochodowych.

-gdyby było więcej miejsc (10 parkowania w nowo pobudowanych podziemnych i piętrowych parkingach.

-gdyby było mniej rond, a więcej estakad, albo choćby zaprzestano budowania tradycyjnych rond, a zaczęto wprowadzanie tak zwanych turbinowych.

-gwoli wyjaśnienia dodam również, że zwężanie ulicy i stawianie wysepek silą rzeczy wymusza ostrożniejszy i uważniejszy styl jazdy, skutecznie uniemożliwiający zbędną brawurę, To z kolei ułatwiło by włączanie się do ruchu samochodów z ulic podporządkowanych. Ale do wyplenienia pozostanie jeszcze nasza narodowa przywara: NIE PUSZCZĘ CH... CHOCBY NIE WIEM CO!!!!!

-gdyby było więcej kładek dla pieszych, a nie przejście dla pieszych co 50 metrów. Zwłaszcza fajne są przejścia z zmianą sygnalizacji na guziczek. Pozwalają one z daleka - patrząc z perspektywy nadjeżdżającego pojazdu - obserwować babcię starowinkę naciskającą wspomniany guziczek po czym decydującą się na przejście przez ulicę na jej czerwonym. Samochód jest przecież jeszcze daleko więc zdąży. I w momencie gdy dojeżdżamy do skrzyżowania, zmienia się sygnalizacja po to by poświecić nad pustymi pasami.

-gdyby pod torowiskami było przejazdy podziemne.

Ach dużo tych gdyby .... za dużo - kończę już bo samego siebie wnerwiłem.