JustPaste.it

Gdzie w mediach przebiega granica ujawniania czynów bliźnich naszych?

Na początku sierpnia, Trybunał w Strasburgu zapytał Polskę, czy zostało naruszone prawo do wolności wypowiedzi w sprawie dziennikarzy lokalnego tygodnika

Na początku sierpnia, Trybunał w Strasburgu zapytał Polskę, czy zostało naruszone prawo do wolności wypowiedzi w sprawie dziennikarzy lokalnego tygodnika

 

      2a2fa84adc7ccd288be228f9d94f362e.jpg

 

         Skazano ich za artykuły krytykujące wiceprzewodniczącego rady miejskiej Tarnowa.
         W roku 2004 opublikowano serię artykułów o radnym - "Marek C. w epizodach". Napisano m.in., że pan C. prowadził swą działalność na granicy prawa, a nawet z jego naruszeniem oraz nazywano go przestępcą.
         Radny złożył prywatny akt oskarżenia do sądu, który uznał, że dziennikarze dopuścili się zniesławienia i nakazał im zapłatę 500 zł na cele dobroczynne.
         Sąd wyższej instancji utrzymał wyrok, uznając, że jednak doszło do przekroczenia granicy krytyki osób publicznych, choć są one i tak szersze, niż dla osób prywatnych.
         Dziennikarze złożyli skargę do Strasburga, uznając, że został naruszony art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, gwarantujący prawo do swobody wypowiedzi. Polski rząd ma na odpowiedź 6 tygodni. Po zapoznaniu się z odpowiedzią, Trybunał wyda wyrok w tej sprawie. Trudno przewidywać, co postanowi Trybunał w Strasburgu, ale wg naszego polskiego pojmowania odpowiedzialności za słowo i za prawdę, jednak publiczne nazywanie (bez dowodów) przestępcą (choćby tylko lokalnie) znanej osoby, nie należy uznać za uzasadnione i za godne naśladowania. Całkowite uniewinnienie dziennikarzy będzie wskazówką dla innych obywateli, że bezkarnie można mówić i pisać o każdej osobie bez opierania swych tez na prawdzie.

         Być może przez ostatnie lata politycy oraz dziennikarze (i wszystkie media, zwłaszcza - a może przede wszystkim - internetowe portale), zbyt luźno zaczęli traktować pojęcia 'prawda - kłamstwo', powołując się na wolność słowa? Kiedyś jednak bardziej ważono swe słowa, zaś od kilkunastu lat obserwujemy wysyp wypowiedzi niepotwierdzonych, wręcz kłamliwych, przy czym autorzy szukają oparcia w sądach, a nawet w Strasburgu.

         Oto bowiem szykuje się kolejny a podobny proces. Pewien pisarz i wykładowca (w jednej osobie), poczuł się znieważony, kiedy to internetowy dziennikarz skrytykował go za pomówienie, fałszerstwo danych i za zbyt frywolne uczestniczenie w pikantnym forum. Sprawą zajął się młody i obiecujący adwokat, który zaproponował (i to bez jakichkolwiek wstępnych a polubownych dyskusji!) dziennikarzowi gotowy tekst przeprosin, aby zamieścił go na rozmaitych forach, a ponadto szkodę pisarza wycenił nie na 500 zł, ale na poziomie 40 razy wyższym! I nie na cele społeczne, ale wprost - dla niego.
         Nazwisko pisarza było zawoalowane inicjałami (nie jak w Tarnowie), ale uznano, że łatwo można rozszyfrować pełne dane, zatem jego straty moralne są właściwie wycenione. Dziennikarz nie wiedział, że to wzięty pisarz - myślał, że jest to jeden ze zwykłych użytkowników "portalu z klasą" i nieświadomie wdepnął na taką intelektualną minę.
         Okazuje się, że osoba, której nadepnięto na przerośnięte ego (jak akcentował jego mecenas) -

"Jest absolwentem UG, z wykształcenia ekonomistą i informatykiem, posiada wieloletnią praktykę z zakresu serwisu, wdrażania i szkoleń z zakresu systemów SIERP, zajmuje się konsultacjami przy wdrożeniach norweskich, niemieckich i polskich systemów SIERP w obszarze finansowo-księgowym a jest to zajęcie bardzo stresujące, polegające na ciągłym rozwiązywaniu problemów, umiejętności pracy z ludźmi przy zachowaniu stoickiego spokoju. Ponadto jest autorem książki o jednym z najpopularniejszych w Polsce programów do ewidencji oraz jest twórcą strony wielce pomocnej przy nauce języka norweskiego".
         Trudno ocenić fachowość adwokata, który przecież doskonale wie, że innego pisarza i to bardziej znanego (naszego noblistę, Czesława Miłosza) krytykowano na znacznie większą skalę (choćby tylko podczas dyskutowania o miejscu pochówku, ale także za jego życia), niż jego klienta, a jednak (mimo że krytyków noblisty nie ciągano po sądach) zdecydował się na zaangażowanie sądu w opisanej sprawie.
         W załączonych do pozwu materiałach są kopie emajli skierowanych przez powoda do admina znanego portalu oraz do redaktora naczelnego znakomitego portalu www.aferyprawa.com, w których pisarz szkaluje (i to w sprawie o szkalowanie!) pozwanego dziennikarza, informując, że
         "wszystkie teksty, jakie pozwany publikuje na mój temat są kłamstwami" i zarzucając, że "w dalszym ciągu publikuje kłamliwe teksty" a ponadto oryginalnie stawia różne kwestie:
     - nie potraktował moich dowcipnie, tylko przypisał mi wypowiedzi, których nigdy nie powiedziałem;
     - pisze o moich pikantnych dowcipach, których NIGDY nie było;
     - jakoś prawnik nie miał wątpliwości, że jest to pomówienie i znieważenie, jakoś policja przyjęła moje zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa;
     - proszę go poprosić, aby przedstawił jako dowód na to co pisze na mój temat chociaż jeden mój wulgarny dowcip lub tekst, chociaż jedną moją wypowiedź pochwalającą wulgarne wypowiedzi innych osób;
     - według mojego prawnika, który zna wszystkie materiały w sprawie jest to klasyczne pomówienie i znieważenie, a co za tym idzie przestępstwo zniesławienia;
     - proszę poprosić, aby przedstawił jakikolwiek dowód na swoje stwierdzenia, jestem pewny, że nie będzie w stanie;
     - jestem w pewnym sensie osobą publiczną: jestem autorem książki wydanej przez PWN, zna mnie wiele osób...

         Ponadto pisarz uznał za stosowne poinformować, że zgłosił sprawę policji i że sprawa jest tamże ciągle rozpatrywana, co ma w oczach czytelników i sądu podnieść wiarygodność słów powoda i ważność jego sprawy.
         Dziennikarz zaskoczony postawą pary pisarz - mecenas, która kroczy po niepewnym gruncie, prosi sąd o oddalenie pozwu, prosząc jednocześnie a nieśmiało o:
     - zasugerowanie powodowi przeprosin za pomówienia na forum oraz za sfałszowanie tam jego danych osobowych;
     - wyjaśnienie przyczyny tych postępków, które nie licują z pozycją pisarza a wykładowcy w społeczeństwie, w którym - jako intelektualista - powinien być wzorem dla kształconej przez siebie młodzieży.
         Ponadto pozwany poprosił sąd o wezwanie (jako świadków) wszystkich użytkowników portalu, którzy zarzucali mu kłamstwa, którzy mu grozili, obrażali, obrzucali wulgariami, aby wyjaśnili motywy swojego postępowania i aby sąd ich pouczył, że w taki sposób nie postępuje się na internetowych forach - w szczególności na "portalu z klasą", który nie jest przeznaczony dla chuliganów, nawet jeśli są studentami i absolwentami polskich uczelni.
         Dziennikarz oświadczył, że wzorując się na pracach Kolberga (stworzył monumentalne dzieło "Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce") i Zyzaka (na zamówienie części społeczeństwa napisał książkę opartą także na przekazach ustnych, w której rzekomo obiektywnie poniżył Lecha Wałęsę) rozważy opracowanie monografii, w której zamieszczone będą wszystkie wątki ukazujące naszych studentów i absolwentów wyższych uczelni w jakże żartobliwym i luzackim świetle, co może być prawdziwą ucztą dla rektorów, dziekanów i studenckich działaczy uczelni, jednocześnie gwarantując udział w apanażach osobom, które zgodzą się ujawnić swoje dane i wizerunek.

         9 sierpnia 2009 media donoszą o kolejnej ciekawej sprawie. Otóż 2 lata temu sympatyczna Bułgarka, Liła Georgijewa, zamieściła w internecie swoje erotyczne zdjęcia, co jednak nie przeszkodziło jej w dyplomatycznej karierze - właśnie 30-latka została nominowana konsulem Bułgarii w Chicago. Emigracyjna prasa w Chicago jest oburzona, tymczasem bułgarski rząd twierdzi, że jest ona dobrze wykształcona, zna cztery języki i jest fachowcem, zaś sama "goła Liła" (jak ją określono) swoje zachowanie zrzuca na karb młodości i braku doświadczenia życiowego i że jest to jej prywatna sprawa.
         Media (w tym polskie oraz niżej podpisany) powinny mieć sprawę w sądzie, gdyby powołać się na argumenty adwokata reprezentującego omawianego pisarza, bowiem ujawniono pełne dane osobowe (nie inicjały!) oraz prywatną inicjatywę w internecie osoby niewątpliwie wrażliwej oraz ongiś erotycznie zagubionej i to bez jej zgody! Bułgarka ma prawo czuć się obrażona, zniesławiona i poniżona; może stracić wiarygodność oraz intratną pracę. Ponieważ bułgarskie prawo w omawianych sprawach jest z pewnością podobne do polskiego, przeto należałoby pani konsul polecić naszego znakomitego adwokata - gdyby wygrała sprawę ze wszystkimi pomawiającymi ją mediami, to byłaby bogatą osobą!
         Gdzie w mediach leży granica wypowiedzi - krytyki i oceny współobywateli? Czy można pisać prawdę, choćby niemiłą? A jak ocenić fakty, które są interpretowane przez obie strony konfliktu jako całkiem przeciwstawne (prawda - fałsz)?