JustPaste.it

Godnie umierać

„Godnie umierać”

 

Moi Drodzy temat trudny umierać godnie…slogan prościej brzmi niż go zrozumieć. Słowa zawsze obok nas lecą jak wiatr, który nam jest obojętny przeważnie, wiesci o czyjeś śmierci w „wiadomościach” są nam podawane na tacy jak ciepłe bułeczki. W zamachu tym zginęło tyle osób, w zderzeniu samochodów zginęło tyle osób. Śmierć staje się towarem, który przyciąga rzesze osób przed ekran, taka kolej rzeczy ma być oglądalność ma być dramat, to norma i nikt nie jest święty w tym przypadku, sam włączając telewizor nieświadomie skupiam się na treściach dramatycznych, taka nasza natura.

Śmierć miała dla mnie mdłe pojęcie, była sobie i gdzieś egzystowała zabierając następną osobę w kolejce. Przełom nastąpił gdy zacząłem pracować z osobami, które niestety nie mogą jej uniknąć. Ich wyrok brzmi jednoznacznie…choroba nieuleczalna.   Zacząłem  pracę w hospicjum dla dzieci i powiem Wam moi drodzy, moje słońce nad wygasłą planeta wyszło i planeta ożyła.  Jakby ktoś mnie zapytał gdzie jest najwięcej życia!!! Powiem Wam tam gdzie go najmniej zostało, każdy oddech jest na wagę złota, każda chwila jak dzień darowany przez Boga, każdy dzień jest jak jeden nowy rok darowany zdrowej osobie. Pierwszy raz jak przyszedłem do swojego podopiecznego w hospicjum pomyślałem – Jezu on ma przerąbane, nie może jeść, ma tyle lat co ja prawie i nic nie przeżył…Żył w swoim zamkniętym świecie, tyle przegapił szczęścia, tyle chwil wspaniałych…ale zaraz on , nie miał wyboru! Jezu facet w moim wieku, nic nie doświadczył i kur… musi umrzeć, wyrok medyczny choroby jest jasny, diagnoza….nieuleczalnie chory.

Doznałem małego olśnienia, z opowieści rodziny wiem że chłopak zwiedził wszystkie szpitale wojewódzkie. Nic to zmieniło stan jego był taki sam i się tylko pogarszał. Mimo wszystko rodzina walczyła do upadłego…Chłopak w desperacji cierpienia przez zęby bólu powiedział „już nie chce”….    

To był szok dla rodziny, poddać się?

 

Zmarł tydzień po wyjściu z ostatniego szpitala i wiecie co…miał racje!

 

Kiedy zamykał powieki ostatni raz nie widział styranej siostry oddziałowej, miał mamę w objęciach z uśmiechem, z łzą na jego polikach ucałowała Go i godnie pożegnała przytulając. Będąc do końca z chorym chłopakiem, zmieniłem się bezpowrotnie…Wiem, że śmierć nie ma bolesnej kosy ale i czasami przynosi ulgę w postaci biletu tak mocno oczekiwanego na druga stronę.