JustPaste.it

W przyrodzie nic nie ginie.

Humanizm - to zgoda nawet na ewolucję i mutację, ale bez selekcji. Tę ostatnią wolelibyśmy stosować sami.

Humanizm - to zgoda nawet na ewolucję i mutację, ale bez selekcji. Tę ostatnią wolelibyśmy stosować sami.

 

W  przyrodzie  nic  nie  ginie

Całkiem, kompletnie nic. Ile razy nam się wydaje, że coś już „zginęliśmy”, że to coś nigdy i nigdzie więcej się nie pojawi, nasza matula przyroda pokazuje nam gest nie tyle Kozakiewicza (bo nie on go wynalazł), ile swój własny gest, o wiele bardziej dobitny. Pokazuje nam ten gest bez złości, żebyśmy pojęli wreszcie tę prostą rzecz do końca: w przyrodzie nic nie ginie.

Tylko inaczej się objawia…

Usłyszałem niedawno, że dwuletnia córeczka znajomych, prześliczna dziewczynka, ni stąd ni zowąd wylądowała w szpitalu, gdzie stwierdzono u niej rzecz straszną: białaczkę. Zaawansowaną. U takiego dziecka!

Jakby mnie w łeb Gołota trafił. Co najmniej.

I jeszcze usłyszałem, że takich dzieci leży w szpitalach całe mnóstwo. Nawet, że gdzieniegdzie brak dla tych dzieci miejsc. I że tam w ciasnocie, przy częstym braku tak zwanego personelu medycznego, by nie wspomnieć o innych przyczynach, wiele z tych dzieci umiera.

A przecież tacy jesteśmy dumni z tego, jak bardzo „zginęliśmy” niepotrzebną śmierć dzieci, dumni, bo statystyka pociesza nas, że prawie wszystkie nasze dzieci rodzą się zdrowe. Że na 1000 urodzeń zaledwie ileś tam kończy się źle – co pozwala nam na przekonanie, że pokonaliśmy matulę przyrodę. Choć może nie tak całkiem, nie do końca, ale w poważnym stopniu, pozwalającym nam na dumę. I tych dzieci, umierających jako dzieci trochę później, do statystyki jakoś nie wliczamy.

A matula natura po prostu nie spieszy się. Nigdy.

Dbamy, by dzieci rodziły się zdrowe. By w ogóle się rodziły. W sprawie zygot całym światem wstrząsamy, by stały się noworodkami. Tylko potem, gdy się już staną, nikt nie wstrząsa światem, by nie przestały być dziećmi. To stanowi już dramat rodziców, zajmuje się tym inna statystyka, nie bardzo publikowana, żeby nie przerazić tych, którzy uwierzyli w nasze zwycięstwo nad matulą przyrodą. Tak fajnie jest zwyciężać.

Humanizm polega na tym, by przeszkadzać przyrodzie. W miarę możliwości jak najbardziej. Do ewolucji rozsądnie się nie wtrącamy, niektórzy w nią całkiem nie wierzą, z mutacjami siłą rzeczy musimy się godzić, ale co do selekcji – na selekcję nijak nie ma zgody. W kwestii selekcji właśnie najuparciej przyrodzie bruździmy.

A przyroda po prostu się nie spieszy.

Ten niby Kozakiewicza gest przyrody przekłada się na białaczkę u dwulatki, na świńską grypę u nieco starszej, raka u dwudziestolatka, u starszych zaś na HIV albo gorączkę Ebola. Czasami zaś zwyczajnie chodzi o kałasznikowa. Epidemie głodu też są bardzo pomocne.

No bo w przyrodzie nie ginie nic. Naprawdę. Nawet selekcja.