JustPaste.it

Jak pozbyć się syndromu „białej kartki”

W ankiecie przeprowadzonej przeze mnie w grudniu 2007 roku zadałam pytanie: „Czy chcesz publikować swoje artykuły?”. Ku mojemu zaskoczeniu 24 procent pytanych...

W ankiecie przeprowadzonej przeze mnie w grudniu 2007 roku zadałam pytanie: „Czy chcesz publikować swoje artykuły?”. Ku mojemu zaskoczeniu 24 procent pytanych...

 

W ankiecie przeprowadzonej przeze mnie w grudniu 2007 roku zadałam pytanie: „Czy chcesz publikować swoje artykuły?”.  Ku mojemu zaskoczeniu 24 procent pytanych odpowiedziało, że chce, ale boi się ze nie umie pisać.

Myślę, że najtrudniej jest zacząć. Siadamy przed ekranem komputera, otwieramy worda, albo inny edytor, widzimy migający kursor na białej „kartce” i....... mamy blokadę. Piszemy pierwsze zdanie, kasujemy je, bo nie jest wystarczająco doskonałe. Piszemy drugi raz innymi słowami i kasujemy znowu. I tak parę razy, aż w końcu następuje zniechęcenie.

Jak sobie poradzić? Przede wszystkim nie rezygnować! Pamiętam moje początki pisarskie. Jeszcze na studiach odbywałam praktykę w jednej ze śląskich gazet. Pierwszy tydzień był udręką. Z tekstów, które pisałam po przeredagowaniu nic nie zostawało. Do druku szło może jedno zdanie napisane przeze mnie, resztę dopisywał kto inny na podstawie tego, co wypociłam. To było bardzo frustrujące. Coraz mniej chciało mi się pisać, ale wiedziałam że muszę wytrzymać minimum miesiąc, inaczej mogłam nie zaliczyć praktyki, co równało się z wyrzuceniem z kierunku.

Tak było aż do pierwszego tematu, który faktycznie mnie zainteresował. Temat zaproponowałam sama. Człowiek, który sprawował opiekę nad praktykantami przystał na niego i zaczęłam zbierać informacje do artykułu. Po dwóch dniach znów usiadłam do komputera, tym razem nie miałam problemów z napisaniem tekstu. Słowa same się wylewały. A na drugi dzień zobaczyłam artykuł w gazecie. Wydrukowali cały, bez poprawek! Byłam taka dumna z siebie. To mnie odblokowało. Zrozumiałam też, że muszę sama wynajdywać interesujące mnie tematy inaczej będę tracić czas ślęcząc przy ekranie komputera usiłując napisać coś mądrego.

Tak więc pierwsza zasada dla początkującego pisarza, to pisać o tym, co nas naprawdę interesuje! Tą zasadę można stosować również przy pisaniu oferty dla własnej firmy. Popatrzmy na własny biznes jak na coś co nas fascynuje, poświęćmy parę chwil na obserwację. Najlepiej wypisać sobie na kartce co uważamy za nasze atuty i dopiero wtedy przystąpić do pisania.

Zasada druga. Nie przejmować się pierwszym zadaniem. A nawet drugim. Ja początek piszę zawsze...na końcu. Zaczynam pierwszymi słowami, które przychodzą mi do głowy i nie zatrzymuję się na nich, tylko jak najszybciej przechodzę do konkretnej myśli. Jak już skończę pisać tekst, wtedy wracam do pierwszego akapitu. I o dziwo, wtedy po napisaniu całego tekstu, łatwiej o lepszy początek.

Innym sposobem na zaczęcie tekstu to nagrywanie siebie. Ja nagrywam siebie na swoim komputerze, ale można do tego użyć dyktafonu albo komórki. W ten sposób tworzę sobie kilka alternatywnych „początków” i wybieram ten, który najbardziej mi odpowiada.

Ok, mamy początek, co dalej. Często pada pytanie, jak pisać żeby inni chcieli czytać. A ja odpowiem innym pytaniem. Czy jak mówisz to inni cię słuchają? Jeśli odpowiedź na moje pytanie jest twierdząca, to właśnie poznałeś odpowiedź na pytanie pierwsze. Pisz tak, jak mówisz. Tak jakbyś mówił do swojego dobrego znajomego. Prosto z serca, bez zbędnych ulepszaczy.

Dobrym sposobem nauki pisania jest czytanie. Brzmi to trochę dziwnie, ale tak właśnie jest. Im więcej czytasz tym lepiej poznajesz styl, słownictwo i przede wszystkim jeśli czytasz na temat, na który chcesz napisać, to pogłębiasz swoją wiedzę i twój tekst będzie znacznie bardziej wartościowy.

Kiedy skończymy, idealnie jest jeśli napisany przez nas tekst może przeczytać inna osoba. Nie należy się wstydzić, nawet jeśli wytknie nam błędy. Kto ich nie popełnia? W przypadku ofert warto skorzystać z porady copywritera. Sama tak robię. Napisany tekst przesyłam do mojego doradcy, a on poprawia sam lub zleca to komuś ze swoich współpracowników. Często moje oferty wracają do mnie całe niebieskie (poprawki właśnie nanoszą na niebiesko), ale nie zrażam się tym wcale, tylko przystępuję do ulepszania tekstu według wskazówek.

Taki sposób postępowania naprawdę się opłaca. Szczególnie jeśli chodzi o oferty. Nie ma nic gorszego jak napisać ofertę swojej firmy, której nikt nie będzie chciał przeczytać!

Tak więc, powodzenia w pisaniu!

Autor: Krystyna Koziarska

Artykuł pochodzi z serwisu www.biznesnaobcasach.pl