JustPaste.it

Etyka polityka

Narzekanie na brak etyki wśród polityków można porównać do narzekania, że centymetry krawieckie są albo za krótkie, albo za długie, które pomija milczeniem istnienie wzoru metra.

Narzekanie na brak etyki wśród polityków można porównać do narzekania, że centymetry krawieckie są albo za krótkie, albo za długie, które pomija milczeniem istnienie wzoru metra.

 

Ciekawość pchnęła mnie w pewnego razu na spotkanie klubu dyskusyjnego, którego uczestnicy mieli rozmawiać o relacjach pomiędzy polityką a etyką. Była to dyskusja panelowa, co oznacza krótkie wstępne referaty zaproszonych specjalistów, a następnie czas na pytania i spostrzeżenia ze strony słuchaczy. Całość skończyła się ustosunkowaniem się panelistów do tychże pytań i spostrzeżeń. Tym razem gwiazdami wieczoru byli: ówczesy wicemarszałek Sejmu RP prof. Tomasz Nałęcz oraz znana publicystka „Polityki” Janina Paradowska.

Wystąpienia obojga były inteligentne i ciekawe — jak sami ich autorzy — a w przypadku marszałka Nałęcza wypowiedziane ze swoistą swadą i poczuciem humoru. To jednak, co zwróciło moją szczególną uwagę, to fakt, że mówcy, niemal na wstępie swoich referatów, zastrzegli się, że nie mają zamiaru odwoływać się w nich do etyki w zrozumieniu ewangelicznym. Do jakiej zaś mieli zamiar, też nie do końca jasno sprecyzowali. Mówili natomiast o generalnym braku elementarnej uczciwości w środowisku polityków, niespełnianiu przedwyborczych obietnic, nieprzyzwoitym zachowywaniu się niektórych wybrańców narodu, sejmowych targach głosami i stanowiskami, lobbingu i powszechnej korupcji. Właściwie poza diagnozą i stwierdzeniem tego, co i tak każdy widzi, nie powiedziano nic odkrywczego.

Podobnym pesymizmem i brakiem recept na ten chory stan rzeczy tchnęły wypowiedzi słuchaczy. Zwłaszcza jedna z nich wywołała na sali ponury śmiech. Jej autor podzielił się swoim zrozumieniem genezy większości afer.

Przychodzi biznesmen do polityka i chce załatwić z nim interes. Polityk ma mu pomóc w zdobyciu korzystnego kontraktu dla jego firmy lub w wygraniu publicznego przetargu albo uchwaleniu przepisów, dzięki którym biznes zainteresowanego będzie się lepiej kręcił. Polityk ten swoje starania zwykle oceniał na 5 proc. od zysku z tego interesu. I to jeszcze dla biznesmena było uczciwe. Tym razem jednak zażądał 10 proc. A to już było zdzierstwo, nieuczciwość, rabunek w biały dzień, kompletny brak etyki, po prostu afera. Pokrzywdzony biznesmen, nie mogąc się w swym wrażliwym sumieniu pogodzić z taką nieuczciwością, informuje o całym zajściu lokalną prasę (oczywiście nie wspominając o swojej gotowości zapłacenia owych 5 proc.), a ta nieetycznie zachowującego się polityka-aferzystę w kilka tygodni rozszarpuje na kawałki. I taka jest właśnie etyka polityków, biznesmenów i mass mediów — podsumował słuchacz.

Mnie jednak uderzyło coś innego niż powszechny pesymizm. Właściwie nikt nie powiedział, co to jest ta etyka, na czym się opiera, do jakich źródeł się odwołuje. Nikt jej nie zdefiniował. To tak jakby narzekać, że wszystkie centymetry krawieckie są albo za krótkie, albo za długie, a nie wspomnieć o platynowo-tytanowym, nie podlegającym odkształceniom, wzorze metra, umieszczonym w Sevres pod Paryżem. Dlaczego nie dostrzega się związku pomiędzy miernym stanem klasy politycznej i pesymizmem jej obserwatorów, a powszechnym zastrzeganiem się przez duże części obu tych grup przed odwoływaniem się do etyki ewangelicznej. Najpierw się odrzuca autorytet ewangelii, Słowa Bożego i Jego Autora, a później się narzeka, że ludzie się zrobili jacyś tacy pazerni i nieuczciwi. I wszyscy się dziwią, dlaczego. I narzekają, że nie ma już chyba na to lekarstwa. Nie ma? Na pewno?

A może by tak wrócić do korzeni. Do owej odrzucanej, niemodnej etyki ewangelicznej. Płynącej z ewangelii Chrystusa nauki o moralności. Do Bożych niezmiennych zasad i praw określających, co jest dobre, a co złe. Do dekalogu i Chrystusowego Kazania na Górze.

By rozwiązać równanie z ułamkami, należy dążyć do sprowadzenia ich do wspólnego mianownika, gdyż bez tego nie rozwiążemy go albo otrzymamy fałszywy wynik. Jeśli wszyscy nie przyjmiemy jednego boskiego miernika moralności, to ciągle będziemy narzekać na brak etyki u polityków, gdyż to, co dla jednego będzie etyczne, dla drugiego już nie. Mówię też o przyjęciu tego jednego miernika przez wszystkich, a nie tylko przez polityków, gdyż tak naprawdę politycy nie różnią się od swoich wyborców. Póki co, i my, i oni, w większości, jesteśmy jak tytułowi bohaterowie jednego z popularnych seriali Polsatu.

I pomyśleć, że nie byłoby w Polsce afer i całej tej nieuczciwości, gdyby uczciwie, skromnie i z pewną nieśmiałością brano w łapę tylko te 5 proc.

Andrzej Siciński