JustPaste.it

Bankowi monopoliści łupią Polaków

Przeciętny Polak płaci za konto w banku średnio 73 euro rocznie To absurdalnie wysoka kwota, biorąc pod uwagę zarobki w Polsce.

Przeciętny Polak płaci za konto w banku średnio 73 euro rocznie To absurdalnie wysoka kwota, biorąc pod uwagę zarobki w Polsce.

 

Mniej od Polaka za roczne utrzymanie rachunku bankowego płaci między innymi Belg, Luksemburczyk, Holender, Grek, Szwed i  Portugalczyk. Średnio 45-62 euro, uwzględniając opłaty jednorazowe, roczne i miesięczne, opłaty za karty, wypłaty z bankomatów, debety, przelewy, zlecenia stałe, czeki itd. Najlepiej ma Bułgar. On swojemu bankowi w ciągu roku oddaje tylko 27 euro. Możemy się pocieszać, że są i tacy w Europie, którzy pod względem pazerności banków mają od nas jeszcze gorzej. To co banki robią we Włoszech (koszt rocznych opłat wynosi 253 euro), Hiszpanii (178 euro), Francji (154 euro) i Austrii (140 euro) woła o pomstę do nieba. Ale to kiepskie pocieszenie. Porównując wysokość opłat pobieranych przez polskie banki do przeciętnych zarobków Polaka, widzimy że jesteśmy w niechlubnej europejskiej czołówce.

O rankingu opłat za usługi bankowe pisze większość wtorkowych mediów. Ale ważniejsza od prostego przedstawienia tabeli z wynikami jest odpowiedź na pytanie, co takiego się stało, że przeciętny Polak musi tak dużo płacić za rachunek osobisty obudowany mniej i bardziej przydatnymi dodatkami. Wydaje się, że odpowiedzi należy szukać w wybranym przez Polskę modelu systemu bankowego.

Zaczęło się od prywatyzacji naszego sektora bankowego w latach 90. ubiegłego wieku. Prywatyzacja była konieczna, to nie ulega wątpliwości. Ale może zamiast sprzedawać większość banków inwestorom strategicznym trzeba było w większym stopniu sięgnąć po kapitał z giełdy? W końcu w połowie lat 90. giełda była już zdolna dostarczać kapitał liczony w setkach milionów złotych. Być może też jeszcze wcześniej, tworząc nowe banki na gruzach struktur instytucji działających w czasach PRL-u, trzeba było utworzyć ich więcej - może na wzór niemieckich działających pod nadzorem władz lokalnych kas oszczędnościowych? Może trzeba było też wzmocnić i zreformować banki spółdzielcze, zamiast w większości wrzucać je do jednego worka z BGŻ? Tego wszystkiego nie zrobiono. Wybrano model prywatyzacji poprzez branżowego inwestora strategicznego. Model, który, co trzeba podkreślić, miał również swoje zalety. Dzięki niemu między innymi system bankowy w Polsce bardzo szybko zaczął działać i do tego czerpał wiele z niezbędnego zachodniego know-how.

Ale, dzisiaj wiemy już, że sprzedaż znaczącej części sektora bankowego zagranicznym inwestorom miała też wady. Po pierwsze banki wcale nie wolniej niż na Zachodzie utraciły miano instytucji publicznego zaufania. Nowe instytucje będące filiami międzynarodowych grup bankowych od początku były nastawione skrajnie zyskocentrycznie, co nie zawsze odpowiadało interesom polskiej gospodarki i polskich konsumentów. Po drugie banków jest za mało. Praktycznie w Polsce nie liczą się małe lokalne banki, całkowicie marginalna jest również działalność instytucji parabankowych w postaci SKOK-ów. Nasz system bankowy składa się więc z kilku liczących się dużych monopolistów i anemicznych, niezdolnych do konkurowania z nimi, malutkich instytucji finansowych.

Powyższy model konserwuje nasze prawo i nadzór bankowy. Uruchomienie nowego banku jest bardzo trudne. To dlatego właśnie na nasz rynek jeżeli ktoś nowy wchodzi, to wyłącznie ze znacznym kapitałem, jak np. ostatnio Allianz lub Alior. A dlaczego wchodzi? Bo inwestorzy ze znacznym kapitałem cały czas widzą nad Wisłą miejsce dla swojego banku. Wiedzą, że konkurencja jest mizerna.

W efekcie nikogo nie powinny dziwić wysokie opłaty za prowadzenie rachunków osobistych w Polsce. Banki w Polsce robią, to co mogą. I szybko to się nie zmieni. Bez wzrostu konkurencji na tym rynku będzie co najwyżej jeszcze drożej.

Ale ten model ma też pewne zalety... dla inwestora giełdowego. Przy anemicznej konkurencji w zasadzie wszystkie banki notowane na GPW są wcześniej lub później skazane na sukces. Na takim rynku jak polski, nie sposób się wywrócić. Poprawi się nieco w gospodarce i dla naszych banków znowu zaczną się żniwa - czas strzyżenia milionów Polaków. 

 

Sprawdź, jak radzą sobie banki notowane na GPW.