JustPaste.it

Sieciowa polityka

Kilka uwag nt. możliwego nowego rozumienia polityki - polityki sieciowej.

Kilka uwag nt. możliwego nowego rozumienia polityki - polityki sieciowej.

 

0578d41806fad5171c961df6add9b709.png

Zadziwia mnie, że jedną z najbardziej znienawidzonych spraw w naszym kraju jest polityka.

Dlaczego?

Czy dlatego, że kojarzy się powszechnie z aferami, z cynizmem, z brakiem kompetencji? Czy dlatego, że wszyscy przejrzeli już kod tej gry, nazywanej polityką, kod polegający na składaniu obietnic bez pokrycia, których nigdy się nie dotrzymuje, czy działania nie tyle w interesie obywateli, co swojej partii?

Zapewne! Wszyscy już chyba widzą marność tej gry...

Jednakże wynika to także z mylnego rozumienia samego terminu, które ukształtowało się w nowożytności.

Czym jest polityka? Co oznacza to słowo?

Maks Weber wywarł przemożny wpływ na rozumienie tego terminu. Stwierdził on, że polityka to dążenie do udziału we władzy lub do wywierania wpływu na podział władzy, czy to między państwami, czy też w obrębie państwa, między grupami ludzi, jakie to państwo tworzą.   Leksykon politologii pod  redakcją Andrzeja Antoszewskiego i Ryszarda Herbuta podaje, że polityka to działalność instytucji państwowych (aparatu państwowego), to układ stosunków społecznych, w których występuje wyraźna obecność kontroli, wpływu, władzy lub autorytetu.

Widzimy zatem, że działalność ta wiązana jest z państwem, z centralnym aparatem władzy, z biurokracją państwową – a zatem z czymś, co do czego nie możemy mieć nadziei, że sprawnie, załatwi nasze konkretne problemy. Niejako z natury rzeczy, sprawy sprawowania władzy nad wszystkimi obywatelami z centralnego poziomu nie mogą być sprawne, konkretne, przyjazne.

A wszak słowo polityka pochodzi od gr. „politikà”, co znaczy sprawy państwowe, a raczej: sprawy miasta, sprawy okolicy, (małej) ojczyzny bo „pólis” – to miasto, ojczyzna. Polityka pochodzi także od słowa „obywatel”, bo „politēs" to właśnie obywatel. Widzimy, że pierwotnym, greckim, praźródłowym znaczeniem słowa „polityka” było: sprawy dotyczące obywateli lokalnej wspólnoty, małej ojczyzny. W naszym przypadku dotyczyłyby zatem w jakimś stopniu tego, co ujmujemy terminem „sprawy samorządowe”.

I teraz, wyobraźmy sobie, że owe sprawy samorządowe, sprawy mojego otoczenia (przedszkola, szpitale, szkoły, spalarnie śmieci, szkoły, sprawy lokalnych przekonań, tradycji, świąt itp.) nie są załatwiane w obecnym trybie całkowitego podporządkowania sprawom centralnego utrzymywania władzy (najczęściej dla niej samej), ale są naprawdę wolne, są naprawdę samo-rządne, tzn. pozostawione do pełnej decyzji lokalnej społeczności – czyż nie stają się czymś naprawdę ważnym, atrakcyjnym. Czyż nie budzą powszechnego zainteresowania, zamiast pogardy?

A gdy do tego dodamy jeszcze możliwości, jakie niesie Internet, tzn. gdy możemy komunikować się ze wszystkimi mieszkańcami naszej dzielnicy, naszego regionu, miasta, gminy; gdy wszyscy zajmujący się tak rozumianą ‘polityką’ są powszechnie znani: ze swoich wypowiedzi, a jeszcze bardziej ze swoich działań; gdy każdego z nich można przepytać na czacie, zobaczyć rekord osiągnięć, rekord obietnic wyborczych i realnych osiągnięć po końcu kadencji – czyż ta nowa lokalna, a lepiej mówić: sieciowa polityka nie staje się czymś naprawdę ważnym, budzącym respekt i zainteresowanie?

Czyż nie pora, aby wrócić do tego praźródłowego rozumienia tego terminu; czyż nie pora na nowy (stary!) typ polityki?

Zob. więcej nt. polityki sieciowej na stronie Netystów -  www.netysci.pl

Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne - bez utworów zależnych