JustPaste.it

Nowa tradycja - obamanobel

Świat zdumiony, ale liczący na wielkiego amerykańskiego gołąbka pokoju.

Świat zdumiony, ale liczący na wielkiego amerykańskiego gołąbka pokoju.

 

76cdcdadfc4ff407ed8c7c37615b40d4.jpg

 

10 października 2009 roku świat obiegła tyleż niespodziewana co zdumiewająca wieść z norweskiego Ośla, że sympatyczny (i lubiany przez niemal cały świat) prezydent USA, Barack Obama, otrzymał zasłużoną (a jakąż inną mógłby dostać?) pokojową nagrodę Nobla.

Świat do tej pory znał nagrody (roz)dawane za osiągnięcia, nie zaś za plany. Być może utrwali się ta najnowsza (rodem z Norwegii) tradycja (naukowo zwana procedurą) nadawania nagród, zatem należy wymyślić dla niej stosowną nazwę. Na początek proponuję atrakcyjną formę (raczkującą dopiero w polszczyźnie) 'ObamaNobel' albo znaną bardziej, jednak mniej atrakcyjną - 'Obama-Nobel'.

Wikipedia podaje obszerną listę eponimów (nazwy rzeczowników przejętych od znanych osób, rzadziej od zwierząt lub przedmiotów). Jeśli nazwa dotyczy nazwy własnej, to eponim taki piszemy od wielkiej litery (Ameryka, Boliwia, Disneyland). Jeśli nazywamy rzeczownik pospolity, to piszemy od małej litery (brajl, kałasznikow, rentgen). Z upływem czasu takich nagród pewnie będzie coraz więcej, zatem można skłonić się ku małoliterowej pisowni 'obamanobel'. Można poszperać w historii i znaleźć dawniej przyznane nagrody spełniające dzisiejsze "norweskie standardy" (na zachętę, na kredyt zaufania, na zmianę swoich zapatrywań w szlachetniejszym kierunku).

Zastanówmy się, kiedy Oślo mogłoby dawniej nadać takie obamanoble (a nie dało, choć może zmieniłoby to losy świata?)? Otóż kanclerz III Rzeszy, którego jakże twórczy i kulturalny naród wybrał na swego wodza w demokratycznych wyborach, mógłby otrzymać obamanobla za podpisanie układu w Monachium w 1938 r. Pokojowa nagroda obamanobla byłaby kolektywnie przyznana całej grupie mężów stanu, którzy na rok przed wybuchem II w.św. podpisali ten jakże pokojowy układ.

Niewykluczone, że p. Adolf zostałby zawstydzony i nawróciłby się na pokojową drogę oszczędzając ok. 50 mln istnień ludzkich i od dawna byłby uznawany za szlachetnego Niemca? Kolejnym laureatem mógłby zostać drugi wielki światowy a ludobójczy wódz (z przeciwnej strony Polski), który po 22 czerwca 1941 r. zrozumiał, że zdradziecki Adolf jakże rychło zapomniał o wielowiekowej przyjaźni niemiecko-radzieckiej i na czas poparł właściwe światowe siły, które nie tylko zaczęły mu pomagać, ale również wybaczyły inwazję na Polskę 17 września 1939 oraz puściły w niepamięć wymordowanie i wywózki przyszłych swoich sojuszników.

Gdyby p. Józef otrzymał obamanobla, to może godnie wycofałby się z Niemiec Wschodnich (podobnie jak z Austrii w 1955 r.), wszak nie wypadałoby mu - jako udekorowanemu gołąbkowi pokoju - gnębić połowy Europy, że działań na jego terenach już mu nie wypominajmy.

Nagrody nowego typu mile będą widziane w szkołach, gdzie uczniowie nie powinni otrzymywać wyróżnień za swe prawdziwe dokonania, ale za same starania i plany. Jak sięgniemy pamięcią w nasze szkolne czasy, to z pewnością nieraz nauczyciel chwalił ucznia - wprawdzie słabo ci to wyszło, ale starałeś się, więc należy ci się pochwała lub lepsza ocena na zachętę; zresztą sami uczniowie przyłapani na swej niewiedzy masowo wyjaśniali - ależ uczyłem się całymi godzinami, tyle że... wyleciało mi to z głowy. Zatem obamanoble, to nagrody często rozdawane (nie tylko w szkołach, ale na uczeniach oraz w zakładach pracy), tyle że do tej pory chyba nie miały konkretnej nazwy... Ale na tak wysokim szczeblu, to jednak wielka siurpryza.