JustPaste.it

Mądry Polak po szkodzie? Nie!

Kiedy zmądrzejemy?

Kiedy zmądrzejemy?

 

d2ea9f9b279ac7df1258730072c67b89.jpg

Media podają - tysiące gospodarstw pozbawionych energii elektrycznej, dziesiątki aut zniszczonych przez upadające drzewa albo ich konary, a bywają także ofiary śmiertelne. Opisywane nawałnice zdarzają się zwykle jesienią i wiosną. Co parę miesięcy rozważamy te same problemy! Linie energetyczne są przerywane przez porywiste wiatry, zwłaszcza na niestarannie wykonanych złączach oraz pod obciążeniem mokrego śniegu albo pod upadającymi drzewami lub ich fragmentami. Bywa, że przerwany przewód zabija przechodnia, który w ciemnościach nie widzi wijącego się po ziemi zabójcy.

Wielu z tych wypadków i awarii można byłoby uniknąć - wystarczyłoby co rok przeglądać linie energetyczne pod względem ewentualnych kolizji z drzewami. Jeśli wysokość drzewa (w myślach) przewrócimy wokół posadowienia w ziemi, to zauważymy, które z nich stanowią potencjalne zagrożenie i takie drzewa należy wyciąć albo jedynie obciąć konary od strony przewodów.

Podobnie jest z drzewami rosnącymi przy parkingach i jezdniach. Za uszkodzenia mienia i utratę życia lub zdrowia powinny odpowiadać struktury naszego państwa, które powinny w ramach 'przyjaznego państwa' mieć pieczę nad swoimi obywatelami, nawet w przypadku, jeśli upadające drzewa i przerywane przewody nie należą do państwa. Należy wprowadzić przepisy chroniące obywateli w omawianym zakresie (podobnie jak na drogach mamy ochronę Policji).

Dzisiaj pewna telestacja ukazała naszego rodaka, który przyjechał do Polski z Niemiec i pokazywał widzom swój (były) piękny samochód (stojący na osiedlowym parkingu), na który przewróciło się drzewo. Dowiedział się, czy spółdzielnia mieszkaniowa jest ubezpieczona od takich wypadków - okazuje się, że nie jest. Dzwonił do niemieckiego ubezpieczyciela z pytaniem o odszkodowanie - nie obejmuje, ale za rozbite... szyby dostanie ekwiwalent. Zdumiewający jest tutaj wątek owej spółdzielni - jak to jest? Mamy dwie spółdzielnie, z których jedna jest ubezpieczona w przeciwieństwie do drugiej. I jak? Ta zapobiegliwsza zapewnia (poprzez ubezpieczyciela) odszkodowanie dla właściciela wozu, zaś ta druga, mniej roztropna (ale tańsza w funkcjonowaniu) nie zapewnia?

Oczywiście, pozostaje żmudna droga sądowa, ale przecież przepisy ogólnopolskie powinny zmusić spółdzielnie do ubezpieczania się. A jeśli już dojdzie do uszkodzenia auta albo zranienia przechodnia, to prezes powinien być ukarany za nieubezpieczenie, zaś sama sądowa sprawa powinna trwać parę dni, nie zaś latami! W czym problem - jedno posiedzenie i natychmiastowy wyrok! I to powinien zapewnić nam Sejm oraz rząd RP!

Parę lat temu słynny był przypadek ciężkiego zranienia, którego doznała dziewczynka przebywająca na przykościelnym cmentarzu (spadł na nią konar). Proces ciągnął się latami, zaś odszkodowanie i renta miała być zapewniona poprzez... licytację kościółka i plebanii. Niestety, nie pamiętam zakończenia tej sprawy (władze kościelne proponowały 100 tys. zł, zaś matka żądała 400 tys. zł).

Czy ustawodawca po owej skandalizującej nauczce opracował nowe przepisy w tej materii, czy podobne przypadki będziemy rozważać co parę miesięcy? O, takimi sprawami powinien zajmować się w pierwszej kolejności nasz Sejm i rząd, nie zaś aferami!

Dzisiaj, ok. godz. 14, 7-letnia dziewczynka (pewnie tuż po szkole) wyszła z nieco starszym bratem pojeździć na łyżworolkach i została ciężko ranna przez spadającą gałąź. Wichury przewracają całą niemal Polskę, dorośli przemykają wyłącznie na najkrótszych trasach, ale dzieci idą w takie piekło jeździć na wrotkach... Gdzie rozum?

Kilka pociągów stanęło (chyba nie z wrażenia), kiedy przewrócone drzewa zatarasowały tory. Czyżby musiał ktoś zginąć, aby w końcu mądrzy Polacy powycinali drzewa w odpowiedniej odległości od szlaków kolejowych oraz skrócili je w zależności od ich odległości od torów?

O drzewach rosnących przy drogach (zabijających nie tylko z powodu zbyt małej odległości od jezdni, ale także wskutek wichrowych złamań) nie ma co pisać, bowiem "wylano hektolitry atramentu" w tej sprawie i niemal nikogo nie obchodzi niebezpieczna odległość od jezdni rosnących drzew.

Na koniec nie tyle drzewo, ale drewno, a dokładniej - odeskowanie sopockiego mola. Także dzisiaj pokazano sztormowe zniszczenia sporych fragmentów tej słynnej konstrukcji. Widać, że fale o wielkiej sile od dołu powybijały drewniane konstrukcje i powyrywały je, bowiem wykonawcy przybijali je gwoździami od góry. To szybka i tania metoda, ale grozi stosunkowo łatwym i niezamierzonym demontażem z powodów (nazwijmy to) przyrodniczych. Gdyby te elementy były łączone śrubami i nakrętkami, to nie doszłoby do widocznych w przekazach zniszczeń (jednak to droższe rozwiązanie).

Zatem – co ze szkodą w aspekcie Polaka?

 70c87d7aec79556bdb4b94b14ba9a811.jpg