JustPaste.it

ERROR 1

POLSKO B ratuj mnie. Strażnik snów.

POLSKO B ratuj mnie. Strażnik snów.

 

35aa94a08f4d0838deacbccdf974c508.jpg 

                              Wpatrując się w ten jakże ponury październikowy wieczór , który bez cienia wątpliwości można nazwać zimowym z racji niskiej temperatury, śniegu pojawiającego się z ukrycia niczym bandyta wysuwam tezę iż nasza marna ludzka egzystencja jest do dupy.  Egzystencja Polski i Polaków B, czyli tych, którzy sami muszą swą ciężką pracą dojść do czegoś w życiu. Ale to możliwe, możliwe, jeżeli skończysz studia z wyróżnieniem na pewno osiągniesz sukces, dobra praca będzie na wyciągnięcie ręki !  :  )

-A gówno prawda!!! -krzyknął Misha a na jego twarzy niczym słońce wygrywające z nocą pojawiła się czerwona plama oznaczająca dezaprobatę  i chyba ból życia.

Misha ma rację, ja tak osobiście uważam. Mam tylu kumpli których ojcowie mają ogromne firmy, wystarczy, że dostaną tytuł magistra i już mają pewną posadę.  A na dodatek za kilkanaście lat przejmą tą całą rodzinną korporacje i będą szefami.

- A my będziemy robić za 1200zł i czekać kilka lat na awans i kilka marnych złotych podwyżki!Tfu, nie za taką Polskę walczyłem!-  wykrzyczał Misha z taką patetycznością, że ja sam prawie uwierzyłem, że ten dość niepozornej aparycji i budowy dwudziestoletni student naprawdę wałczył za niepodległość kraju.

Dlaczego Polska nie jest taką potęgą jak kiedyś? Jak za Uni Polsko Litewskiej? Jak uważasz? Wina ludzi? Dlaczego , nie wiem?  Zapytaj pana google. On dużo wie.

-Już tego nie chce. Nie chce tu życ. Dobrze wiem, że po tych studiach będę drobnym reprezentantem Polski B pracującym ciężko za marne grosze. Nie chce tak! Kończę z sobą! Skaczę przez okno!- monolog  Mishy był niesamowity. Ten prosty chłopak w dobie rozmowy o przyszłość , przy butelce vódki niesamowicie szybko niczym kameleon lub aktor zakładający maskę zmieniał mentalność i dojrzewał. Jego mądre słowa wyrażały ból prawdy. Z reguły głupio się uśmiechający, przyjemny chłopaszek przybrał złowrogą twarz i gdyby mógł to przeniósłby się pod Grunwald i zabiłby swym mieczem kilku Szwabskich napastników.

-Dobrze, że poruszasz ich temat, to wszystko wina Niemców!- Radović wypruł te słowa niczym  karabin serie pocisków. Dotkneły mnie i na swój sposób zraniły, przecięły skórę mentalną ponieważ kwestia Niemców nie była wymówiona tylko snułem je sobie w myślach. Czyżby Radović  potrafił czytać w myślach? Hmm…ale jestem błyskotliwy.  Pewnie jest szpiegiem. 

Postanowiłem nie ujawnić, że Radović  czyta w myślach. Niech to będzie mój cichy sekret , który potem wykorzystam po to by go zdemaskować i odkryć jego plan. Bo z takim darem trzeba mieć jakiś plan i na pewno nie pokojowy.  Z resztą Radović wyglądał na takiego co kryje tajemnice.  Spojrzenie pytona, który pożarł  konia i właśnie  trawi kopyta. Był to człowiek wielkiego kalibru, nawet 88mm a to już przecież potężne działo. Aha, był bardzo opalony i kokieteria  z flirtem to chyba jego ulubione zajęcia.

-Gdyby nie Niemcy i II wojna światowa  to teraz u nas byłoby kompletnie inaczej! Co oni zrobili z Europą! Niemieckie świnie! Przez nich to wszystko. –przytaknąłem i by skłonić niezwykle zaskakującego Radovicia do dalszej wypowiedzi uśmiechnąłem się lekko. Lecz milczał, zacisnął pięści, jego oczy przybrały kolor czerwieni. Był prawdziwym patriotą, produktem tożsamości narodowej rodziców. Nienawidził mass mediów i globalizacji.  Na widok zanikających świąt i tradycji jak noc świętojańska dostawał białej gorączki. A rok temu gdy zauważył , że młode dzieciaki zaczynają praktykować globalne  święto , który przyleciało tu ze złowrogiego i zepsutego hipermocarstwa zwanego USA chciał wydobyć swój wiszący nad łóżkiem samurajski miecz i wyjść na spacer… Cały Radović.

-Ej, ej, fokus, chyba czapę złapałeś- mówił do mnie Misha wymachując swoją chudą rączką przed moimi oczyma . Lubiłem tak odlatywać marzeniami .  Z resztą siedzenie z trzema osobami w ciasnym, ciemnym pokoju przepełnionym tak bardzo życiową dezaprobatą , że można ją było łapać w ręcę.

-Misha, mamy dwa wyjścia. A właściwie trzy- powiedziałem pomału, spokojnie z kamiennym wyrazem na twarzy by uspokoić trochę sytuację bo Radović i Misha  zdawali się wyglądać na średniowiecznych buntowników, którzy za chwilę mają atakować Galicję.

-Albo będziemy kraść albo kończymy ze sobą-  widać było , że chłopaki byli  w szoku. Ich twarze wyglądały jak twarz Leonarda gdy ujrzał górę  lodową.

Zapadła cisza. Cichy pokój z trzema cichymi osobami niesamowicie przypominał świątynie. Lecz kto był kapłanem? A kto ofiarą?

-Guten Tag! Was machst du Leute? Do pokoju weszła najmniej spodziewana I lubiana w okolicy osoba. Silny mentalnie i fizycznie, gburowaty , przypominający Hektora z Iliady Megatron.

 

 

??? Skąd Megatron znalazł się w  pokoju? Przecież to postać z filmu? O co chodzi???

Moje przemyślenia przerwał ogromny huk. Pokój zaczął się trząść, meble przewracać a krzyki ludzi z okolicy pieściły moją duszę , która od długiego czasu pragnęła światowej destrukcji.

 

 

To przecież rok 2012.  To chyba teraz…3…2…1…tak to koniec. Czas zastygnął… odłamki nie wiem czego, chyba asteroidy lub mojego kolegi tańczyły przy piosence żalu, tęsknoty za rodziną której się już nigdy nie zobaczy , cierpieniem i brakiem zrozumienia. Tak to już koniec.

 

Przecież tego chciałeś- Powiedział Pan Bóg.

 

 

Wybuch, trzaski, krew.  Nie zobaczę już nigdy przyjaciół, nie pogram w piłkę, nie pocałuję dziewczyny, nie posłucham Depeche Mode i Placebo...

Przecież tego chciałeś- Powiedział Pan Szatan trzymając krótko na swej smyczy Cerbera oddającego mocz na zanikający artefakt właśnie dokonującej żywota cywilizacji. Obraz niesamowity , strach nie był w okół tylko we mnie, był pasożytem w ciele , który czuł się jak na własnym podwórku.

Chciałeś tego, chciałeś tego, chciałeś tego, chciałeś tego- wymawiały z wyrafinowanym ironizmem głosy.

Nie pojmowałem tego co się dzieje, kogo to wina, co z rozmową o Polsce?

 

I wybuch. Wybuch tak potężny , że czułem aż osuwa mi się grunt pod nogami. Lecieliśmy. Wszyscy lecieli. Widziałem jak bloki skalne przygniatały ciała moich znajomych, ich spojrzenia przepełnione łzami i wyciągnięte dłonie pełne smutku szukające nadzieji, która się wyprowadziła i nie wróci.

Chmura dymu tylko została i nastała cisza. Ale żyję skoro tu jestem. Czy ktoś tam jest??? Hej! Czy ktoś mnie słyszy! Nie ma słońca , jedynym źródłem światła są płonące auta tu i ówdzie. Pełno trupów. Na prawo i na lewo.  Nikt nie został. Już nie przytulę mamy, nie powiem jej przepraszam i nie sprawię już jej radości i nie dam największego prezentu czyli dumy z dziecka.  Obraz nędzy nie wydawał się kończyć. Nawet widnokręg śmiał się i śpiewał , że im dalej tym gorzej.

W ogole co się stało? Skąd ta katastrofa?

 

-Złamałeś obietnice- powiedział ktoś. Głos miał tak ciepły i zarazem doniosły i pełny mocy , że mój dreszcz posuwał się tak dobitnie jak podskórny pasożyt.

-Mam Cie dość- po tych słowach zapadła cisza na półtorej minuty a atmosfera zniszczenia przecinała powietrze pod wieloma kątami.

-Kim jesteś?- powiedziałem to i kropla łzy spadając z policzka ugrzęzła na ziemi. Brudnej ziemi. Ale nagle w tym miejscu wyrósł kwiat.  Nierozumiałem kompletnie co się dzieje, Ty byś rozumiał?

-Stworzyłem świat, dałem Wam wszystko. Rośliny, warzywa, zwierzęta i moc wytworzenia zupełnie wszystkiego przez moc waszego intelektu. Mam dość Waszych narzekań, w szczególności Twoich.

-Ale…- odparłem z lekką pauzą żeby wyglądało , że szukam riposty ale wiedziałem ,że nic nie wymyślę. Stało przy mnie dość duże drzewko.

-Widzisz?- powiedział. Jakie to uczucie posiadać taką moc?- głos był tak męski i przesiąknięty czystą mocą , że przechodząc przez uszy do mózgu pieścił go a zarazem ranił uświadamiając ograniczenia własnej osoby,

-Nie jesteś już ograniczony, możesz wszystko, chyba wszystko- po ostatnich słowach chyba na twarzy osoby , która prowadziła ze mną dialog pojawił się uśmiech. Z resztą mówiłem przed siebie do tego drzewa. Głos wydobywał się zewsząd. Wiedziałem kto to , ale nie chciałem poczuć powagi sytuacji.

 

-Dałem Wam wszystko.  Wszystko co mogłem dać sam i wszystko co jest możliwe. Nie umiecie tego przyjąć, lubicie tylko narzekać i zabierać.  Ale nie jestem tu po to by Cie umoralniać panie narzekaczu.  – po tych słowach nastała ogromna światłość , tak oślepiająca, że aż bolała.

Nagle  stałem na jałowej ziemi. Sam przed istotą szalenie ciężką do opisania.

-Pomyśl o jeziorze  i wskaż na jakieś miejsce palcem.-uczyniłem tak. Nagle pojawiło się tam jezioro.

-pomyśl o roślinie i wskaż miejsce- uczyniłem tak i stało się tak jak w poprzednim czynie.

 

Zrozumiałeś. To wszystko Twoje. Spróbuj stworzyć od nowa to co ja stworzyłem , daj wszystko, czyń perfekcje idealną a potem słuchaj przez wieczność narzekań i skarg i patrz na zło rodzące się z dobra.

 

 

 

już dość

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

-uffffffffffffffffffffffffff... ale miałem sen, stary !!! - powiedział,  z coraz zwiększającym się tonem i mokrym czołem Misha leżąc nadal skulony jak embrion w swoim łóżeczku pełnym resztek chipsów i innych przysmaków.

- Najpierw rozmawialiśmy a potem koniec świata a potem jakieś takie- majaczył Misha próbując opowiedzieć sen. Fascynacja na jego twarzy malowała się jak rosa przy poranku.

- Spokojnie, nie musisz się fatygować, wiem co Ci się śniło. Przecież wiesz , że potrafię tworzyć sny innych i je widzieć- odparłem z niewidzialnym uśmieszkiem wyższości. Jestem przecież władcą snów.

 

- tak , tak, wiem- odparł stanowczo Misha. Po co dałeś mi ten sen dzisiejszej nocy?- zapytał badawczo przypatrując się mi jak nieświeżo wyglądającemu hamburgerowi na dworcu.

 

- bo ciągle narzekasz na nasz kraj i mam tego dość, masz teraz powód do myślenia- powiedziałem mu z dozą szacunku a potem klepnąłem go po ramieniu, uśmiechnął się.

- Ty to jesteś krejzol, ale dziękuje Ci. Naprawdę to było pouczające...ale pomyślę o tym więcej jutro -  puścił oczko i dalej się położył. Po chwili chrapał .

A ja znów próbowałem zmienić mentalność ludzi przez sny. Taka praca władcy snów. Lubię moją pracę i dziwię się dlaczego ja dostałem ten dar. Wnikanie w sny to kwestia indywidualna, ludzmi dość łatwo można manipulować choć w niektórych przypadkach ciężko wejść w podswiadomosc. Patrząc tak na Mishe wiedziałem , że jego stylu bycia i myślenia mój sen nie zmieni. Puszczając z winampa Bethovena  ułożyłem się na łóżku sam sobie wymyślając sen- nie lubię tego, element zaskoczenia i nowości snu to dla mnie niesamowita kwestia ale mnie to nie spotka. Ale śnie własnym snem albo w ogóle.

 

 

 

 

  Rozdział II 


 

 

 

Akademik bardzo późną porą lub patrząc z innej perspektywy bardzo wczesną. Wielki, szary budynek otoczony polską mgłą wyglądał jak Wielki Ben otoczony mgłą angielską. Ironia losu. Okien ogółem z tysiąc a światło paliło się tylko w jednym umiejscowionym dokładnie w środku budynku . Mała lampeczka dawała dość duże światło i bodziec do debaty. Konwersacja  Władcy snów, Mishy i Radovicia zawsze była pełna burzliwości i ekstrawagancji, zarazem szalenie złożona i prosta.

- O niebiosa, o Bogowie, obdarzcie mnie nieśmiertelnością i podzielcie się ze mną władzą nad światem, ja już tak dłużej nie mogę!- byliśmy przyzwyczajeni do takich słów Michała wystrzelonych nagle, spontanicznie i bez powodów niczym  świeżo ulepiona śnieżka lecąca w znajomego zimową porą. Misha dla mnie był apostołem dekadencji, lubiany, zabawny ale czasem nie wiadomo dlaczego szalenie infantylny. Osobiście dla mnie był jak masturbacja, jest z nim fajnie ale wstyd się do niego przyznać.  Nie mówiłem mu nigdy tego, myślę , że by się obraził.

-uspokój się!- niby to krzyknął niby spokojnie powiedział spod głowy Radović. Jego opalenizna, czarne niczym kruk włosy i oczy oraz postawa  z rękoma opierającymi głowę i pokazujące bardzo okazałe mięśnie, szczególnie wyrzeźbione bicepsy wskazywały, że ten mężczyzna wiele przeżył a jego charakter był szlifowany przez wiele lat bólem życia. Zapewnie podobał się niewiastom.

-Musimy znaleźć odpowiedź jak polepszyć nasz byt! Nie ma tu lekko jak widzisz, czy chcesz być Polakiem Polski B ? – dalej drążył temat opalony samiec. Jego ton zmuszał do riposty.

-Nie chcę, ale nie mam żadnego planu! Masz może jakiś? Tak głupio się uśmiechasz-  mówił Misha marszcząc swoje krzaczaste brwi.  W tym momencie zegar dał wszystkim znać , że jest druga w nocy a wiatr za oknem zagrał swoją jak zwykle nierozpoznawalną i niezrozumiałą melodię przy akompaniamencie gałęzi wystukującej takt o szybę. Film życia przesunął się o jeden kadr.

Rzeczywiście Radović uśmiechał się. I  nie był to zwykły uśmiech.  Ta mimika wiele ukrywała a przy pomocy błysku w oku tylko mnie upewniała , że jest on  w posiadaniu wielkiej tajemnicy, tak wielkiej , że nie śniła się ona nawet największym poszukiwaczom przygód. A na dodatek byłem przekonany, że potrafi czytać w myślach dlatego od pewnego czasu próbowałem by moje myśli były puste lub wyobrażać sobie jedynie aspekty infantylne by go zmylić.  I wtedy niesamowicie energicznie Radović wstał z poczuciem wyższości, dumnie napinając swoje ciało, czerwony t-shirt prawię pękł . Wyglądało to przez chwilę samczo ale na dalszą metę było to dość zabawne i komiczne. Zauważył to Misha i zakrył dłonią twarz by ukryć swój uśmiech jednak spojrzenie się nie zmieniło,  niebieskie oczy przypominające Bałtyk nadal wpatrywały się badawczo,  wzrok przesiąknięty był męskością. Misha także zastanawiał się skąd był Radović.  Raz się tu zjawił podczas dość dużej imprezy i już został. Trwało to już 4 dni, nikt nie pytał kiedy wróci do siebie. W sumie nie wiadomo dlaczego. Czyżby potrafił kontrolować intelekt innych? Tak, Radović to człowiek zagadka, muszę koniecznie na niego uważać.

- Przyznam się Wam do jednej rzeczy, jestem w posiadaniu wehikułu czasu- te słowa uderzyły nas jak młot ale ze zmienym efektem. Ja wstałem i zacząłem wyczytywać z jego twarzy czy te słowa są prawdziwe. Wpatrywałem się na zmiane na oczy, mimikę ust, wypatrywałem potu na skroni. Nic. Moje poszukiwania przerwał śmiech tak głośny i szczery , że momentalnie odwróciłem głowę. Misha z twarzą otwartą najszerzej jak się da, trzymając się za brzuch tańczył w rytm swojego śmiechu. Był nieźle rozbawiony. Zaczął tak przewracać nogami leżąc na łóżku , że zaczepił ostatnią już naszą firankę i wyrwał ją z żabek. Nie mogę , brzuch mnie boli, ha ha ha! – mniej więcej takie słową zrozumiałem z jego ataku śmiechu.

-Ty podła kanalio!- szalenie złowrogo to zabrzmiało z ust Radovicia, nastroszył się przy tym  niesamowicie. Napiął swoje mięśnie, i patrząc z pogardą na Mishę rzekł- patrz niedowiarku! 

 

cdn