JustPaste.it

Dwaj szwajcarscy Polacy

Ostatnio w mediach głośno o dwóch naszych rodakach, których życiowe losy zagnały do (zwykle) cichej alpejskiej republiki.

Ostatnio w mediach głośno o dwóch naszych rodakach, których życiowe losy zagnały do (zwykle) cichej alpejskiej republiki.

 

b9c636659a38537d3b8dd1c71f70780c.png

        
         Jeden wyjechał z PRL, bo dusił go gorset zniewolenia władzy ludowej, choć wielu innych reżyserów stworzyło jednak szereg polskich arcydzieł na naszej przaśnej ziemi. W dojrzałym wieku, jako sławny twórca i mieszkaniec Stanów Zjednoczonych, dopuścił się przestępstwa kryminalnego na tle seksualnym, za co w każdym cywilizowanym państwie grozi wysoki wyrok.
         Drugi, z dość zamożnej rodziny, w 1970 roku napadł na staruszkę rabując sporą sumę pieniędzy, zabił ją i podpalił, kiedy jeszcze żyła. Gdyby miał ukończone 18 lat, to otrzymałby zapewne karę śmierci. Skazano go na 25 lat więzienia, jednak dzięki komuszym układom wyjechał z Polski w 1983 roku, podczas stanu wojennego, kiedy otrzymanie paszportu graniczyło z cudem. Po upadku komuny często bywał w Polsce i to na salonach, a nawet w sejmowych kuluarach. Ujęty po wielu latach na podstawie listu gończego, przywieziony do starej ojczyzny, w ekspresowym i zagadkowym tempie uzyskał ułaskawienie prezydenta A. Kwaśniewskiego.
         Pierwszy przyjął nowe (typowo polskie) nazwisko (zmienione jeszcze przez ojca) nawiązujące do nazwy naszej krainy, drugi zaś zrezygnował z polskiego nazwiska po ojcu i przyjął (typowo niemieckie) po matce.
         Pierwszy osiągnął sukces dzięki sobie, drugi zaś głównie dzięki koneksjom i poparciu, na jakie nie może liczyć znakomita większość z nas, choć nasza konstytucja formalnie wyklucza aż tak skrajne nierówności.
         Pierwszy popełnił dużo mniejsze przestępstwo (w niektórych kręgach nieoficjalnie uznawane raczej za zboczenie lub za niemoralny czyn), niż drugi (w każdych kręgach uznawane za ciężką zbrodnię), ale świat domaga się od pierwszego znacznie większej kary, niż od drugiego, co przecież nie jest sprawiedliwe.
         Ofiara pierwszego już dawno wybaczyła i apelowała do swego systemu prawnego o zapomnienie, natomiast ofiara drugiego nie miała takiej możliwości z oczywistych powodów, zaś jej rodzina była potraktowana przedmiotowo - wszak nikt nie pytał o zgodę na wydanie paszportu i o ułaskawienie.
         Obaj nasi (chyba już byli) rodacy mają kłopoty w Szwajcarii, która miłuje wolność i sprawiedliwość; ciekawe, w jaki sposób do obu przypadków odnoszą się władze tego państwa oraz jego społeczeństwo, zwłaszcza znajomi i przyjaciele...
         Obaj dzięki swej inteligencji zrobili karierę i osiągnęli wysoki poziom zamożności, czego raczej nie zdobyliby w ojczyźnie, ale pierwszy uczynił wiele dobrego dzięki swej twórczości i w encyklopediach będzie mieć poczesne miejsce, zaś drugi dla świata nie uczynił niczego dobrego, nie jest wzorcem do naśladowania i prawdopodobnie nasz kraj (my, podatnicy) przez niego utracił znaczne środki finansowe.
         Sienkiewicz w "Trylogii" omówił nietuzinkową postać w dwóch odsłonach. Kmicic to (z dzisiejszego punktu widzenia) chuligan a nawet bandyta oraz pedofil, zaś Babinicz to bohater, patriota i prawy człowiek. Gdyby Kmicica usiekano za młodu albo wtrącono do lochu, to nie byłoby Babinicza. Popełnienie życiowego błędu (albo pasma błędów) oraz zrehabilitowanie się, można byłoby określić jako zespół Kmicica-Babinicza i taki syndrom w pozytywnym sensie jest widoczny jedynie u jednej z omawianych "szwajcarskich" postaci.
        Im więcej byłoby na świecie Polańskich oraz im mniej Voglów, tym świat byłby jednak lepszy. Każde z nas może sobie we własnym sumieniu odpowiedzieć - czy chciał(a)byś mieć pierwszego czy drugiego w rodzinie albo jako przyjaciela lub choć tylko jako znajomego? Z którego z nich możemy być bardziej dumni jako Polacy?