JustPaste.it

zrównoważyć życie.

Idziesz chodnikiem. Wracasz jak co dzień trochę zmęczony, zamyślony, nie specjalnie szukając towarzystwa innych osób. Można by rzec: wyłączony, nastawiony na czuwanie… Mijasz kolejne ulice, domy, sklepy. Słyszysz rozmowy przechodniów. Gdzieniegdzie szczęśliwe, podekscytowane dzieci opowiadają rodzicom lub znajomym co zdarzyło się w szkole. Masz wrażenie, że wszyscy są szczęśliwi, spełnieni… Dzieci lubią się uczyć, chodzenie do szkoły sprawia im przyjemność… Dorośli pracują, robią to co lubią. Mają świetnych, wyrozumiałych szefów, nigdy nie brakuje im pieniędzy do pierwszego. Czujesz, że nie pasujesz do tego wyidealizowanego środowiska. Czujesz się jak niedopasowany puzzel, jak zbędny element ułożonej już układanki. Zastanawiasz się nad tym przez chwilę i uświadamiasz sobie, że to przecież niemożliwe! Nigdy nie będzie tak, aby wszyscy byli szczęśliwi… tak by nie mogło być lepiej… Wtedy zaczynasz słyszeć też głosy tych wszystkich smutnych, samotnych, chorych, biednych, rozczarowanych życiowych nieudaczników. Dostrzegasz ich ból, ich smutek. Widzisz jak cierpią. Jak po raz kolejny nie znajdują rozwiązania…. Jak chcą się poddać bo mają dość! Chciałbyś im pomóc ale nie wiesz jak. To uczucie bezradności tak strasznie cię przytłacza, iż masz wrażenie jakoby brakowało ci tchu… Znów zaczynasz myśleć i znów towarzyszy ci to dziwne uczucie, do tego społeczeństwa też nie pasujesz. Nie odnajdujesz się w roli wiecznego cierpiętnika, osoby, której jedynym zajęciem stało się zliczanie życiowych porażek…

                Otrzepujesz niewidzialny pyłek z płaszcza i patrzysz na wszystko z trochę innej perspektywy. Przecież na świecie nie ma tylko zła… są ludzie spełnieni, bogaci i biedni ale szczęśliwi... są tacy, którzy kreują sobie idealne społeczeństwo dzięki wartościom jakie wyznają a nie dzięki statusowi jaki posiadają…. Wtedy docierasz do rynku. Idziesz wzdłuż witryn sklepowych z zapartym tchem podziwiając architektoniczne perełki. Wydaje ci się, że na chwilę zapomniałeś o przytłaczającym cię problemie dwóch społeczeństw. Jednak myśli nie dają ci spokoju. Siadasz w pobliskiej kawiarni, zamawiasz gorącą czekoladę i postanawiasz jeszcze raz przemyśleć to co zaobserwowałeś w drodze.

                Jeśli rozważałbyś problem idealnego życia dla siebie, swoich najbliższych, dla ważnych i potrzebnych oczywiste byłoby, że pierwsza myśl dotyczyłaby szczęścia, zdrowia, miłości, spełnienia, bogactwa, urody… wszystkiego tego czym codziennie bombardowany jest człowiek z tysięcy kolorowych bilbordów. Bo tak właśnie postrzegany jest obecnie, ten ‘lepszy’, ‘piękniejszy’ świat. Wyzbyłbyś się wszelkiego zła, smutku, nieszczęść, bólu, rozczarowań, chorób… No tak, to jest całkiem normalne…- myślisz. W końcu każdy człowiek, albo zdecydowana większość, tak właśnie wyobraża sobie idealny świat. Jednak powoli zaczynasz zdawać sobie sprawę, że nie może być zawsze cudownie. To nierealne! Bo w jaki sposób ludzie mieliby doceniać całe dobro, które ich spotyka, jeśli nie odczuwaliby nigdy żadnych krzywd? Świat bez bólu, zła i cierpienia mógłby ogromnie zmienić rzeczywistość. To właśnie możliwość walki z przeciwnościami losu kształtuje charakter, wydobywa pozytywne cechy, uczy nas życia. To rozczarowania budują w nas siłę do walki. Każdy sukces, ale i każda porażka staje się motywacją do potyczek z samym sobą, do czynnego udziału w kształtowaniu społeczeństwa dla siebie i innych. Każda łza budzi współczucie? To nieprawda… Może też wzbudzać szacunek, respekt, uznanie. Może dawać poczucie, że warto iść dalej, nie poddawać się…

                Na chwilę otrząsasz się z rozmyślań i mimowolnie patrzysz za okno. Zaczyna się ściemniać. Już od paru godzin zastanawiasz się nad sensem dobra i zła, szczęścia i cierpienia w świecie… Dochodzisz do przeróżnych wniosków, nadal jednak nie jesteś absolutnie pewien. Wtedy cofasz się pamięcią wstecz… do tych wszystkich sytuacji w twoim życiu, które sprawiły ci tyle bólu, rozczarowań. Przez które wylałeś tyle łez żalu, smutku, frustracji… Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu nie traktujesz tego tak poważnie. Potrafisz się nawet uśmiechnąć. Bywa, że bawi cię, własne przejęcie, zatracenie, bezradność. Myślisz ilu rzeczy nauczyłeś się dzięki temu, że nie udało ci się zrealizować niektórych kontrowersyjnych lub szalonych pomysłów. Teraz widzisz plusy, dostrzegasz zalety. Jesteś wdzięczny rodzicom, że być może nie wszystko miałeś czy mogłeś robić. To właśnie ich wychowanie wykształtowało twój charakter. To, że jesteś taki a nie inny, że masz swoje wartości, ideały, marzenia. Podczas tych rozmyślań, dochodzisz do wniosku, że świat bez zła, smutku i niesprawiedliwości byłby niepełny, nierealny, wręcz nierzeczywisty. I gdy zaczynasz dostrzegać rolę cierpienia na świecie uświadamiasz sobie, że dorosłeś, dojrzałeś, że właśnie to przełamało barierę błahej nieświadomości, dziecinnych marzeń, młodzieńczych buntów…. Jesteś z siebie zadowolony. Chcesz podzielić się tym co ‘odkryłeś’ ze swoimi przyjaciółmi…

                …A wtedy otwierasz oczy i ze zdziwieniem stwierdzasz, że siedzisz w fotelu w swoim pokoju, w głośnikach gra ulubione radio, a z kuchni mama jak zwykle krzyczy, że mógłbyś się ruszyć i ‘coś’ pomóc. Wracasz do swojej codzienności. Przed wyjściem z pokoju, wyglądasz jeszcze przez okno na ulicę. Patrzysz na tych wszystkich spieszących się, młodych i starych ludzi i z  uśmiechem myślisz, że nikt z nich nie ma pojęcia do jakiej ważnej prawdy dziś doszedłeś…. A potem zupełnie nieświadomie zastanawiasz się czy może ktoś z nich właśnie myśli o tym samym?