JustPaste.it

Miłość

O obrazie prawdziwej miłości i tej fałszywej, kwestia seksu.

O obrazie prawdziwej miłości i tej fałszywej, kwestia seksu.

 

Na pierwszym miejscu nigdy nie może być idea rodziny, bo jest to idea posiadania (kobiety, dzieci, życia rodzinnego, władzy, dóbr materialnych, ekonomicznej niezależności). Podstawa to kochać, wtedy reszta przychodzi sama.

Elementy miłości:

bezwarunkowy szacunek > pełna akceptacja > pełne otwarcie się > czysty/pełny kontakt/porozumienie > pełne współodczuwanie, ostre wejrzenie we wnętrze > połączenie > jedność

Prawdziwa miłość (i ją można pogłębiać) to jak najpełniejsze połączenie dające niemal poczucie jedności. A to znaczy głębokie współodczuwanie (to co porozumienie ale jeszcze głębsze w którym widoczny jest element nadcielesności), czyli wejrzenie we wnętrze, które możliwe jest dzięki porozumieniu, a więc czystemu kontaktowi w którym zawsze się rozumie i czuje myśli, i uczucia drugiej połowy. Do tego potrzebne jest jednak pełne otwarcie się (zrzucenie wszelkich masek) przed drugą stroną. To z kolei jest możliwe tylko dzięki pełnej akceptacji tej drugiej osoby. A zaczynać należy od nieprzemijalnego i niewarunkowego szacunku jakim się darzy partnera.

Widzenie zewnętrznego, przemijającego piękna, zostaje przyćmione widokiem wewnętrznego piękna drugiej osoby. Strony zostają połączone jakby niewidzialną, niematerialną nicią przez która nieustannie płynie energia, płynie ciepło. Jest to „wspólna przenikająca nić przepływających energii”. Jedna strona przesyła ciepło drugiej i odwrotnie. Dzieje się to jednocześnie. Nie ma tu dawania żeby brać, jest tylko dawanie. Żadna odległość nie jest w stanie przerwać tej astralnej nici łączącej dwoje kochanków. Nic nie jest w stanie jej przerwać, choć może ona zaniknąć, tak jak to może się zdarzyć i z tą najprawdziwszą miłością (choć tu mam wątpliwości, w każdym razie nie musi mijać, znikać, jednak gdy się tak stanie nie można się temu opierać, bo nie da się tworzyć z niczego). Wydaje mi się jednak, że gdy najwyższy wymiar miłości zostanie osiągnięty to miłość już nie może przeminąć. Czyli jednak nie spada się ze szczytu. Ale to też dlatego, że nie da się w pełni tego szczytu osiągnąć, gdyż miłość pogłębia się w nieskończoność.... 

Wejrzeć we wnętrze drugiej osoby można nawet na samym początku, ale wtedy nie widzi się jeszcze jej istoty - tym kim ona jest. Widok jest więc niewyraźny i łatwo można się pomylić. Wyraźniejszy obraz zyskuje się przy dojściu do pełnego współodczuwania. Ważne, żeby zrozumieć, że jeśli nie będzie pełnej akceptacji, to nie będzie pełnego otwarcia się, itd., a dalej w konsekwencji nie dojdzie się do prawdziwej miłości. A czymże jest ta pełność? Chodzi o to, żeby w miarę swoich aktualnych możliwości (co jest zależne od świadomości samego siebie) jak najpełniej akceptować drugą stronę. Później można to pogłębiać i jeszcze bardziej akceptować, dzięki temu, że się staramy jak najbardziej otworzyć itd. Prawdziwa miłość pojawia się pomiędzy pełnym porozumieniem a współodczuwaniem, albo w samym głębszym współodczuwaniu – nie ma wyraźnych granic, gdyż pełny kontakt, porozumienie (na jaki możesz się zdobyć ze względu na aktualny poziom świadomości siebie jaki prezentujesz) jednocześnie inicjuje samo współodczuwanie (można się spierać, czy pełne porozumienie i współodczuwanie nie są jednym elementem, można również dociekać na jakim poziomie świadomości samego siebie należy się znajdować, aby być zdolnym do prawdziwej miłości, czy też rozpoczęcia jej zgłębiania – zaznaczam, że zarówno świadomość siebie jak i prawdziwą miłość można pogłębiać). Dojście do głębi współodczuwania jest rewolucją, która wyraźnie pogłębia wszelkie relacje partnerów i kieruje ich na połączenie. Mniej więcej gdzieś w tym miejscu pojawia się „wspólna przenikająca nić przepływających energii”.  

Spoiwa:

wolność i świadomość – chęć odkrywania- zdolność pogłębiania wrażliwości.

Aby dojść do pełnego obrazu prawdziwej miłości potrzebne są spoiwa.... Tym spoiwem jest wolność. Kochankowie pozostawiają sobie jak największą przestrzeń. Dzięki temu stają się jeszcze bardziej wolni, pełni, kwitnący. Wolność jednak występuje zawsze w parze ze świadomością. Należy więc, mieć wysoką świadomość siebie (którą należy przez cale życie zgłębiać) aby zrozumieć, że jest się wolnym. Świadomość siebie to znajomość swoich myśli i uczuć oderwanych w jak największym stopniu od całej reszty, całego świata, wszystkiego co cię otacza i co ma na ciebie wpływ. Następnym spoiwem jest chęć odkrywania, bo miłość polega na nieustannym odkrywaniu (każdego dnia jesteśmy choć trochę inni), zgłębianiu, poznawaniu się na nowo i dzięki temu się nie nudzi. Oczywiście aby to wszystko osiągnąć ważna jest możliwość pogłębiania swojej wrażliwości, intensywności uczuć. 

Co rozumiem przez czystość kontaktu?

To stan w którym nasze istoty stają przed sobą odkryte. Czyli wtedy, gdy porozumiewamy się bez pośrednictwa jakichkolwiek wpojonych form kontaktu. Chodzi o to, że w tym najwyższym stanie miłości nie porozumiewamy się językiem, że nie istnieją jakiekolwiek normy między nami.

Miłość to taka bliska, bezpośrednia relacja w której panuje brak jakichkolwiek regulacji (prawnych, moralnych, kulturowych, społecznych, itp.). Relacje dwójki osób, wykraczają poza wszelkie unormowania!

Miłość jest wspólnym oderwaniem się od reszty świata, jest wspólnym wzbiciem się w nieskończoność, jest dotykiem dwóch nieskończoności.

Miłość jest wtedy kiedy umiesz ją (partnera) czytać. Nie przewidujmy lecz czytajmy. Jednocześnie trzeba pogodzić się z myślą, że nie da się przeczytać drugiej osoby, ale czyż to nie napędza!?

Dlaczego warto? Bo to przekracza wszelkie przyjemności, wszelkie doznania. To wspaniała, czysta, nieziemska euforia i jedyne realne dopełnienie ciebie...

Na samiutkim początku jest to „coś”, co sprawia, że decydujemy się na tą osobę. Można być zauroczonym w wielu kobietach, bądź mężczyznach. „Coś” jest więc czymś więcej niż samo zauroczenie. To bliżej nieokreślone kryterium wyboru oparte na naszej wewnętrznej intuicji – po prostu nagle wiemy, czujemy, że wiemy.... Z tego „czegoś’ może się rozwinąć wielka piękna miłość, ale równie dobrze może być to najzwyklejsze chybienie, czy pomyłka.

Zaznaczyć należy, że ta początkowa wielka energia zakochania nie trwa non stop bez przerw. Jeśli się mocno kocha, to ten początek może po okresach przerw się odradzać. Nie jest to już jednak takie proste, bo świat w którym żyjemy zżera nam mnóstwo sił i czasu a oprócz tego programuje nas na nieustanne działanie, a miłość to przecież stan! Ona nie wynika z działania, po prostu jest, a jeśli jej się nie kontempluje to niknie. Ciało zacznie się nudzić i jeśli nie ma fascynacji wnętrzem drugiej strony to zakochanie przekształca się w przywiązanie i okazuje się, że nie było prawdziwej miłości, lecz jedynie zauroczenie.

Kwestia seksu:

W pierwszym okresie dominuje erotyzm, cielesność a dalej seks (wcześniej są innego rodzaju zbliżenia i oczywiście marzenia-a to wielki potencjał pobudzający). Sam seks bywa różny.  Początki mogą być trudne, mało udane – ale bywa z tym różnie. W każdym razie seks często gasi uczucie. Seks jest ważnym sprawdzianem miłości, bo w nim nie możesz liczyć się tylko ty ale również  druga strona… Trzeba więc zrezygnować ze swojego ego. Gdy seks nie daje satysfakcji to znaczy, że strony wciąż zbytnio są skupione na sobie i do spełnienia nie dojdzie. Seks nie będzie wtedy wspaniałą orgią a raczej króciutkim kichnięciem, czy smarknięciem (chłopak) albo niezaspokojonym pobudzeniem(dziewczyna). Nie każdy od razu spostrzega, zwłaszcza gdy nie ma w tym zakresie doświadczenia, że można osiągnąć o wiele większą przyjemność…

Bez seksu nie można wyjść po za seks. Najpierw trzeba się zgrać, zaspokoić w łóżku i to dopiero pozwala pełniej zwrócić się w stronę etapu miłości duchowej. Seks sprawia, że się lepiej poznajemy, otwieramy, akceptujemy, odczuwamy. Można już wcześniej doceniać piękno wewnętrzne ale aby doszło do rozkwitu potrzebny jest seks. Bez niego ciężko cokolwiek stwierdzić. Seks jest najlepszym z możliwych sprawdzianów miłości. Oczywiście nie należy wydawać konkretnych ocen po jednym akcie (chyba, że ma się już całkowitą pewność na nie). Musi ich być trochę... Należy to wyczuć. Tak konkretniej, aby móc przejść jak najdalej, to trzeba zrobić z aktu seksualnego nie jakąś rutynę, czy obowiązek, czy jakąś naturalną kolej postępowania, tylko sztukę. Seks powinien być arcydziełem, twórczą ekstazą, wspólną ekspresją dwóch osób. Nie seks dla seksu, tylko seks dla pełniejszego kontaktu, zbliżenia. Wtedy akt seksualny może być wyjściem poza doznania cielesne i do takiego spełnienia należy dążyć. Seks ma w sobie coś mistycznego i należy starać się to odkryć. To daje możliwość nieograniczonego rozwoju miłości.

Seks daje poczucie jedności. Jednakże to doświadczanie jedności może trwać nie tylko podczas stosunku. „Mistyczne” doznanie połączenia w akcie seksualnym daje możliwość przekroczenia seksu. Chodzi o to, że na starość nie będziemy wciąż marzyć o seksie, bo przeżyjemy w młodości najwyższe zaspokojenie i będziemy mogli spożytkować energię na inny rodzaj miłości, i dalej ją pogłębiać. Jednakże już w młodości trzeba dojść do tej prawdziwej miłości, która jest nie tylko cielesna ale również duchowa, bo inaczej nie będzie zaspokojenia popędu. Natomiast gdy się starzejemy, a zaznaliśmy prawdziwej miłośći, pociąg do cielesnych doznań słabnie, dzięki czemu można jeszcze bardziej połączyć się duchowo (popęd zawsze z czasem w końcu zmaleje ale gdy nie zaznaliśmy prawdziwej miłości to może  wręcz nienaturalnie długo się utrzymywać).

Przekłamany obraz miłości czyli powszechnie panująca miłość:

To głównie gra. Jedna strona skupia się na roli chłopaka, później męża a druga strona odpowiednio na roli dziewczyny, a dalej żony. Strony nie są więc sobą tylko ukrywają się pod ogólnie przyjętymi schematami jakie są uznawane w danym społeczeństwie. W ten sposób nie mogą się poznać, zrozumieć, tworzyć coś razem. Dominuje idea posiadania. Nawet  jak partner daje, to zawsze ma oczekiwanie i to nie tylko przyjęcia tego co daje ale również oczekiwanie, że dostanie coś w zamian (taka powiedzmy inwestycja). Chce się więcej i więcej, i nigdy nie ma całkowitego zaspokojenia. Taka miłość to przede wszystkim związek jako coś zamkniętego, mającego spełniać pewne wymogi, które dają uznanie środowiska, otoczenia. To zewnętrzne otoczenie potwierdza tą miłość, a nie sami kochankowie. Brak jest równości stron i wolności. Jedna strona zarzuca sznur na szyję drugiej, a ta druga odpowiada tym samym (są dwa sznury!). Dochodzi do nieustannej rywalizacji. Ten kto mocniej ciągnie sznur ten dominuje. Zwykle jednak nie ma dominacji tylko jednej tej samej strony. Raz jedna strona wygrywa, raz druga, żadna jednak nie jest wolna. Taka miłość żywi się zazdrością, zaborczością, chęcią panowania i posiadania, oraz bardzo częstym brakiem zrozumienia drugiej strony, które prowadzi do rywalizacji. Bardzo trudno jest o porozumienie. Strony są strasznie uparte, a każda widzi tylko swoją rację. A jeśli nawet partner dostrzega, iż racji nie ma, to o przyznaniu się do błędu myśleć nie zamierza, chce się bowiem nasycić zwycięstwem i nie ważne czy uczciwie osiągniętym. To nie on/ona ma się czuć winny tylko ta druga strona.

Co ciekawe mimo, że strony nie czują się dobrze w takim związku, to ciężko im z niego zrezygnować. Przyczyną tego jest bojaźń przed samotnością. To jest pewna forma rezygnacji z marzeń i wolności dla tego co pewne i stałe, choć nie satysfakcjonujące (przyzwolenie na to, że ktoś czyli ta druga strona będzie cię posiadać). Na samym początku jest poznawanie i przyjemny kontakt, i radość z bycia ze sobą. To się jednak kończy. Po czasie wydaje się stronom, że się już poznały i nie ma już co odkrywać. Bajka się skończyła i trzeba żyć. I mało komu wpada, że bajka może trwać nadal. A jak już się do tego dojdzie, to zwykle polega to na zdradzie. W odróżnieniu od prawdziwej miłości, w tej miłości dominuje przedmiotowe, instrumentalne traktowanie partnera. Ego nie zanika. Partner który został już „całkowicie” poznany, zostaje zdefiniowany a następnie staje się rzeczą, która owszem jest przydatna w  życiu. Bywają oczywiście wzloty -  no ale są tylko chwilowe a pułap ich wzniesienia nie jest zbyt wysoki... Taki związek trudno skończyć nie tylko przez wzajemną zależność ale również przed obawą wskazania cię jako winnego tego rozpadu. A to jest błędne, bo tak naprawdę nie chodzi o żadną winę i jakieś dowodzenie kto jest winny. Po prostu miłość jest albo jej nie ma i nie należy dopatrywać się winy, że jest tak, a nie inaczej. Jak miłości nie ma, to się rozstajemy, a nie dociekamy kto kogo bardziej kochał, a kto dłużej, a w ogóle to dlaczego tak się dzieje i różne inne głupoty. Jeśli ktoś się upiera, że kogoś kocha a ta druga strona nie kocha, to niemal na pewno, ta pierwsza osoba nie kocha prawdziwie - to raczej miłość urojona albo udawana. To nie ty jesteś zły ani druga strona, tylko związek który tworzycie...

Najważniejsza jest otwartość i szczerość we wzajemnych relacjach. Póki to jest, póty da się tworzyć i być szczęśliwym. Jak zaczyna tego brakować robi się źle. Nie powinno się pracować na rzecz związku, bo to oddala, ale właśnie czuwać nad szczerością i wrażliwością wzajemnych relacji. Trzeba pamiętać, że jesteście tylko wy i nie ma niczego trzeciego co mogłoby rozstrzygać, co kto zrobił dobrze, a kto źle... Tym trzecim- nieistniejącym prawdziwie jest właśnie związek, który odwraca uwagę partnerów od ich wzajemnych relacji. Zaczyna się praca na rzecz czegoś trzeciego i to psuje miłość. Nie jest ważny związek tylko zakochani. Nie ma żadnych praw związku jakie mają obowiązywać w miłości. Jeśli tak się staje to miłość upada.

Możesz mieć argument - masz rację, jeśli ci coś nie odpowiada, ale to jest twoja racja a nie drugiej strony. Dlatego należy uważać z wypominaniem. Lepiej skupić się na wzajemnych relacjach niż na relacjach partnera z innymi osobami. Wzajemne relacje wystarczą do wyczytania, czy cię kocha. Jeśli partner zacznie serio kręcić z kimś na boku, zauważysz to w waszych wzajemnych stosunkach. Wiedzieć będziesz, chyba że stracisz obecność we wspólnych relacjach – na to należy uważać.

Niestety nikt nie uczy nas czym jest miłość i mało kto zna jej pełny (raczej ułamkowo tylko coś tam wiemy) i prawdziwy obraz (no bo skąd?). To rodzi mnóstwo problemów zwłaszcza wtedy, gdy jedna strona lepiej rozumie czym jest miłość od drugiej. Gdy różnica nie jest znaczna, istnieje duża szansa na to, że jedna strona zniży się do poziomu rozumienia miłości drugiej strony albo odwrotnie, czyli druga strona staje się świadoma tego pełniejszego obrazu miłości jaki reprezentuje pierwsza strona. Wtedy jako tako można funkcjonować we w miarę zgodnym związku. Można też wspólnie ewoluować dalej. Często jednak różnice w rozumieniu miłości są spore a i tak bardzo dalekie od pełnego obrazu prawdziwej miłości. W dodatku owy niepełny obraz miłości może być ograniczony do znajomości kilku elementów a nie wszystkich i z kolei partner może opierać swoją wiedzą na innych jemu akurat znanych elementach miłości. Z tego rodzi się mnóstwo nieporozumień.

Do zrozumienia czym jest prawdziwa miłość wystarczy pogłębianie świadomości siebie (uważne słuchanie/obserwowanie swoich myśli i uczuć odciętych od świata zewnętrznego). Na to jednak trzeba samemu wpaść, bo też nikt nie uczy o tym. A gdy już mamy świadomość prawdziwego obrazu miłości, to łatwiej nam stwierdzić czy kochamy. Większość osób nie kocha prawdziwie i co gorsza nic z tym  nie robi. Myśli się, że to co się czuje to już wszystko i rezygnuje się z pogłębiania swoich uczuć, które z czasem więdną. Niestety tak robi większość. Ludzkość cierpi na brak rozwijania świadomości i wrażliwości... Aby dotrzeć do istoty nie wystarczy mieć o czymś pojęcie, trzeba jeszcze to czuć (całym sobą)...

Gwoli dopełnienia:

„Miłość której można doświadczyć tylko wobec jednej osoby, nie jest miłością, lecz sadystyczno-masochistycznym przywiązaniem.”

„Miłość do jednej osoby implikuje miłość do człowieka jako takiego”

 -  Erich Fromm „Ucieczka od wolności”

„Istnieje tylko jedna siła, która może od wewnątrz naderwać egoizm, i rzeczywiście go nadrywa, a mianowicie miłość, przede wszystkim miłość erotyczna. Fałsz i zło egoizmu tkwią w wyłącznym uznaniu absolutnego znaczenia siebie i negacji tego znaczenia u innych; rozsądek podpowiada nam, że jest to bez podstaw i niesłuszne, miłość natomiast likwiduje ten niesłuszny stosunek, zmusza nas nie w abstrakcyjnej świadomości, a w wewnętrznym odczuciu i w woli życia do uznania absolutnego znaczenia drugiego. Poznając w miłości prawdę innego nie abstrakcyjnie, a istotowo, przenosząc punkt ciężkości swojego życia poza granice swojej empirycznej osoby, tym samym wyjawiamy i realizujemy swoją własną prawdę, swoje absolutne znaczenie, które polega właśnie na zdolności do przekraczania granic swojego faktycznego istnienia jako fenomenu, na zdolności do życia nie tylko w sobie, ale także w innym.”

- Włodzimierz Sołowjow „Sens miłości”