Handel domen to interesująca działalność. Chyba tylko w niej istnieje możliwość tak wysokiej stopy zwrotu z inwestycji. Mało która jest jednak obarczony porównywalnym ryzykiem!
Czytając przeróżne fora i obserwując rynek nie sposób nie dostrzec dwóch przeciwstawnych podejść do domainingu, czyli obrotu domenami internetowymi. Z jednej strony ludzie traktujący domeny jak zwykły, racjonalny biznes oparty o wolnorynkowy mechanizm "tanio kupić, drogo sprzedac". Z drugiej, oponenci oskarżający o wyrachowanie, szkodliwość społeczno - gospodarczą i już niemal przysłowiowe spekulanctwo.
Domaining to specyficzny biznes. Każda witryna internetowa musi posiadać własny, niepowtarzalny adres, którego jakość stanowi istotny składnik w kreowaniu wirtualnego wizerunku. Najlepsze są te krótkie, zapadające w pamięć, niosące pozytywny przekaz. Dobrze dobrana domena wpływa na budowanie zaufania ( firma sprzedająca ręczniki, publikująca swoją witrynę na domenie typu www.najlepszerecznikionline24.waw.pl, wygląda co najmniej niepoważnie) i komunikację w relacjach z klientem/użytkownikiem ( myśląc o stronie, myślimy o jej nazwie). Często porównuje się domaining do handlu nieruchomościami. Wartościowy adres internetowy ma w Sieci podobne znaczenie jak lokalizacja biura w rzeczywistości. Tyle że, istnieje mniej kryteriów i parametrów pozwalających wycenić nazwę/markę/brand/wizytówkę/ czy domenę internetową. Stara prawda mówi, że adres jest tyle wart ile kwota, jaką jest w stanie zapłacić potencjalny kupujący.
Chociaż polski rynek nie jest jeszcze nasycony i dynamiczny jak na Zachodzie, to już sporym problem okazuję się znalezienie odpowiedniego adresu dla projektu w Sieci. Domeny premium są już wykorzystywane, bądź w rękach inwestorów domenowych. Spora część non-premium zresztą też.
Domainerzy to ludzie, którzy inwestują pieniądze w zakup domen, korzystając z ruchu jaki generują, projekty realizowane w przyszłości, czy najczęściej, z myślą o kolejnej, zyskownej odsprzedaży. Rynek się zagęszcza, a ilość wolnych domen proporcjonalnie topnieje. Tym samym ich wartość wzrasta.
Spora część inwestorów domenowych, obserwując sprzedaże na poziomie kilkuset, czy kilkudziesięciu tysięcy złotych, błędnie sądzi, że domeny w ich portfolio są równie drogocenne. Bezpodstawnie zawyżane ceny to pewien standard z którym ciężko walczyć. Globalny przemysł domenowy to kilkadziesiąt organizacji i firm, kilkaset profesjonalnych inwestorów i masa początkujących, sezonowych domainerów starających się wejść na rynek z nadzieją zarobienia szybkich i łatwych pieniędzy. Tani koszt rejestracji pozwala na szybkie zbudowanie portfolio adresów. Tym samym, wielka część domen przeznaczonych na sprzedaż, jest bezwartościowa, a kwoty jakie się za nie oczekuje budują negatywny obraz rynku. Nie można jednak zapominać, że każda domena jest wyjątkowa i niepowtarzalna, więc nie sposób jej wyceniać w odniesieniu do innych sprzedaży. Rynek jest nieprzewidywalny i zdarzają się wysokie kwoty transakcji za domeny pozornie nie przedstawiające komercyjnej wartości. Z kolei, kilkadziesiąt tysięcy, czy więcej, za klasowe domenę np. sport.pl, fly.pl, lekarze.pl to transkacje całkowicie uzasadnione.
Oczywiście domaining nie jest wolny od nieczystych zagrywek: naciągactwa, nachalności, pospolitych kłamstw, typo i cybersquattingu. To buduje czarny PR tego sektora e-biznesu, poparty nieświadomością realiów użytkowników i wielu developerów Internetu. Bez wprowadzenia jasnych i zrozumiałych standardów, również (!) w zakresie ochrony znaków towarowych, obrót domenami internetowymi nie będzie interesem transparentnym i cieszącym się zaufaniem innych gałęzi przemysłu/gospodarki.
Handel domenami, jakikolwiek mieć do nie go stosunek, to integralna część przemysłu internetowego, wykraczającego poza ekrany monitorów.
http://www.domenatorium.pl