„Dalej, musisz iść wciąż dalej, a jeśli wyda Ci się, że dotarłeś do celu, nie zatrzymuj się, idź wciaż dalej, musisz odnaleźć nowe drogi” -- K.P. Kawafis
Mała tęsknota
No to co, że po świecie
zbyt dlugo wędrujesz
i czasem droge mylisz
i gubisz sie na rozstajach
Ale przeciez do domu
wkoncu się wraca
szczesliwe chwile czczac
wszystkim przebacza
swiece pala sie mocnym plomieniem
lsni wino w kielichach
jak rubin
a śmiech jak srebrnopióre ptaki
pod niebo wzlatuje
1988 r.
Świateczna samotność
Ty na skraju Swiata
Ja na skraju Swiata
Tesknota jednaka
Kiedy Pierwsza Gwiazdka zablys
Przy Drzewku
Wysle do Ciebie
Mysli moje
Jak srebrne blyskawice
Bog sie rodzi
I Nadzieja
W moich dloniach
Bialy Chleb Tajemnica
Dzieciatku dziekuje pokornie
Ze serce masz z Milosci utkane
I slodkie
Jak z torunskiego piernika
Grudzien 1988
o O o
Kiedy przegladam stare kalendarze
widze jak wiele rzeczy
nie potrafilam
Nie potrafilam kochac cie
bez robienia bledow
Nie potrafilam upiec
placka z jablkami jesienia
Nie potrafilam Cie bronic
Nie potrafilam otrzec Twojej lzy
To byl Zly czas
Ale pomogles go pokonac
Teraz moge tylko byc przy Tobie
ofiarujac serce strudzone
Przepraszam
Pruszkow 1999
X X X
Liść na drzewie
Kwiat na łące
Źdźbło trawy na trawniku
Czerwona jagoda na krzewie
Samotni wśród swoich
Naleczow 2007
o O o
Rozbiegly sie slowa po swiecie
za siodma gore i siodma rzeke
i pomieszaly
I jak tu teraz
wiersze pisac
kiedy slonce na wierzbie siedzi
a gruszka w pomaranczowej kapieli
gwiazdy uciekly na Olimp
a Dostojni Bogowie
starozytnych mitow
w kolejce po lody lazurowe
stoja cierpliwie
I co teraz mam zrobic?
Nic,zupelnie nic
podpowiada Elf z Kranca Swiata
cierpliwie poczekaj
przyjdzie ranek
Leeds, Anglia 2005
Trzy siostry
Moja samotnosc
jest wiotka dama
w perlowej sukni
i szarosrebrnym kapeluszu
o fantazyjnym rondzie
twarz kryje za gesta
woalka z jesiennych mgiel
i depresyjek
Przychodzi o zmierzchu
spokojna i przyjazna
rozsiada sie wygodnie
i prosi o filizanke mocnej herbaty
I tak sobie gawedzimy
o swiecie, czasach i ludziach
czyli o zyciu
czasem powaznie
a czasem nie
A kiedy do drzwi
pukaja jej siostry
Samotnosc we Dwoje
i Samotnosc w tlumie
chichoczac cichutko
udajemy, ze nie ma nas w domu
Pruszkow, listopad 1992
o O o
Tak jak ocean w kropli wody się rozpływa
tak w małej łezce
co po policzku splywa
wszystkie tesknoty i niepokoje
slowa niedopowiedziane
nie osuszaj jej niech na porywistym wietrze
wyschnie
nie mow nic
nie pocieszaj
przytul
zrozumiem
Pruszkow 2009
Poszukiwania konieczne
Kiedy miłość przycupnie
w kąciku serca
zapomniana i milczaca
wiersze sie nie pisza
nie skladaja slowa
mysli sa ciezkie
jak ptaki o zmierzchu
Szukaj jej szybko
w umorusanej czekolada
buzi dziecka
w dzielnym truchtaniu staruszka
w huczacym wodospadzie
rwacej rzece na wiosne
i kolorowej teczy
po deszczowym dniu
w samym zyciu
zobaczysz jak wszystko sie odmieni
Pruszkow 2009
C.V.
Bieglam przez zycie
w zachwycie
los uderzyl podstepnie
kaleczac przyszlosc
Bieglam przez zycie
niecierpliwie
po kretych drogach
przeznaczenia
Bieglam przez zycie
w przerazeniu
gonily mnie zdrada
i zaklamanie
Bieglam przez zycie
w panice
przez pustynie duszy
szukajac wyzwolenia
Dzis juz nie biegne
wolnosc ma smak
wiatru od morza
i twoich lagodnych pocalunkow
Graz, Austria 2002
Odwiedziny
Przyszła milość cichutko
niespodziewanie
Przyszła wczesną wiosną
uśmiechnięta
ma gorące wargi
i silne ramiona
Nie chce słuchać
słów rozsądnych
w ognisku pali kalendarze
Biegniemy więc przed wiatrem
w diamenty gwiazd
aksamitnego nieba
eksploduje radość
jak tysiące supernowych
Prowadzisz nas na krańce swiata
i poza nie
nigdy tam nie byłam
a tu tak pięknie...
tak pięknie...
pięknie
2009 r.
maleńki uśmiech
Dusza i Ja
Jednosc
Cialo i Ja
odrebne byty
W mlodosci zarozumiale jest cialo
w starosci niesprawne i zrzedliwe
Dusza jest
niesmiertelna
w nieskonczonosci zamknieta
Wiec i Ja
w nieskonczonosci niesmiertelna
maleńki uśmiech Pana Boga
2009 r.
Rzeka
Wejde w czas
jak do wielkiej i leniwej rzeki
i dam sie niesc
falom dni i lat
W mgle wspomnien
wtulone
brzegi urodzenia i smierci
odplyna
w migotliwym odbiciu
ciszy zapomnianych gwiazd
Bedziemy wedrowac
ja i czas
do Wielkiej Mglawicy
Andromedy
Zima 1986 r.
X x X
Odeszly w zapomnienie
poranki,poludnia,wieczory
Poranki
jak soczyste wisnie
Poludnia
jak miodowe cieplo w rozlozystych lipach
Wieczory
spokojem nieruchomej toni jeziora
zastygle w swietle ksiezyca
I juz tylko trwaja
w moim czasie zaprzeszlym
jak w bursztynie
sierpien 1987 r.
o O o
Nosze w sobie
nieokreslony smutek
jak delikatna poswiate
gasnacych gwiazd
nad ranem
pragnienia niespelnione
bo niemozliwe
do spelnienia
marzenia na zawsze zamkniete
w sercu
lek codziennosci
pajeczyne mysli
postrzepionych
rodzacych sie nad ranem
w ciszy nieciszy
Toronto, Kanada 1994 r.
S N Y
Moje sny
w noce wspomnien
stado bialych golebi
podniebna swiatloscia rozedrganych
w noce porazek
stado gderliwych krukow
na resztce brudnego sniegu
w noce nowiu ksiezyca,
jak grzywy smuklonogich mustangow
goniacych z wiatrem
i przeciw burzy
w noce tesknota tetniace
jak dwa lesne jeziorka
ukryte w gaszczu
i spokojne
choc daleko od siebie
Jesień 1986 r
Autorka:
Ania - Nibiru
Anna Modrzejewska