JustPaste.it

Mikołaj na pstrym reniferze jeździ

Kiedyś wszystkie dzieci w bloku dostały paczki od św. Mikołaja. Tylko raz. W kolejnych latach, niektóre nie dostały.

Kiedyś wszystkie dzieci w bloku dostały paczki od św. Mikołaja. Tylko raz. W kolejnych latach, niektóre nie dostały.

 

 0a3e3c42f042f6b737d8684d31c83aaa.jpgW blokach socjalnych mieszkają różni ludzie. Jednych dotknęła bieda na skutek zdarzeń losowych (np. utrata pracy lub zdrowia), innych eksmitowano z powodu uciążliwości społecznej. Rzecz jasna razem z tymi ludźmi mieszkają dzieci.

Opolska fundacja „Bądź dobroczyńcą”, w piwnicy jednego z bloków socjalnych założyła świetlicę środowiskową „Parasol”, dla dzieci w tym bloku mieszkających. Trzy lata temu, w pierwszym roku działalności świetlicy, święty Mikołaj „za namową” pracowników fundacji, rozdał paczki wszystkim dzieciom zamieszkałym w budynku. Później już tak nie było.

Pracownicy świetlicy organizują dzieciom czas wolny, prowadząc z nimi rozmaite zajęcia. Jedne dzieci przychodzą, inne nie. Pracownicy zaczęli coraz lepiej poznawać lokatorów bloku. Poznawać ze wszystkich stron, nie tylko tych najprzyjemniejszych. Postanowiono, że Mikołaj nie będzie obdzielał paczkami wszystkich dzieci, a jedynie te, które biorą czynny udział w życiu świetlicy. Dorosłym się to nie spodobało. Tym dorosłym, których dzieci i wnuki paczek nie dostały poprzednio i nie dostały tym razem.

Uważają oni, że wszystkim dzieciom należą się paczki, bo wszystkie dzieci na nie czekają. I trudno się z nimi nie zgodzić. Jednak… kategorycznie : „Dziecka do świetlicy nie zapiszę”.

Mam bardzo mieszane uczucia w związku z ta sprawą. Z jednej strony bowiem wyobrażam sobie co czuje dziecko, kiedy ich kolega zza ściany otwiera otrzymaną paczkę, z drugiej strony jednak zadziwiający jest upór rodziców, którzy każą dziecku omijać świetlicę szerokim łukiem.

Przed napisaniem tego tekstu miałem oczywiście swój pogląd na ten temat. Jednak gdy pochwaliłem się swoim pomysłem napisania na ten temat i podzieliłem się swoim punktem widzenia, nastąpiła ostra wymiana zdań. Starcie dwóch, zupełnie odmiennych punktów widzenia. Dlatego postanowiłem nie opowiadać się kategorycznie po którejkolwiek stronie, zostawiając to czytelnikom.

Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wrzucił najmniejszego choćby kamyczka: zastanawiam się, skąd się później biorą ludzie, których egzystencja opiera się na przekonaniu: „Ja jestem. Nic nie muszę, ale i tak mi się należy”