JustPaste.it

Asertywność po polsku

Przestaliśmy być zahukanym, postkomunistycznym narodem z zamkniętymi granicami. Jesteśmy już Europejczykami pełna gębą i to dosłownie...

Przestaliśmy być zahukanym, postkomunistycznym narodem z zamkniętymi granicami. Jesteśmy już Europejczykami pełna gębą i to dosłownie...

 

32aa25107ba606b24b69c44f1b31f90a.jpgŚliczna pani stoi przede mną w kolejce do kasy, w jednym z supermarketów  gigantów.  Jednym z tych,  w których zakupy robi się szybko, łatwo, przyjemnie i  TANIO (tak przynajmniej to wygląda w reklamie telewizyjnej). Śliczna pani jest zniecierpliwiona,  bardzo widocznie chce się wypowiedzieć w jakiejś sprawie, coś skomentować, komuś się wyżalić, ale jest kulturalna, więc cierpliwie czeka na swoją kolej. Kasjerka  właśnie skończyła się rozliczać z poprzedzającym ją w kolejce klientem, zatem wedle reguły panującej w większości supermarketów, mówi  dzień dobry ślicznej pani i zabiera się  za kasowanie produktów. Śliczna pani na to właśnie czekała,  w końcu dostała prawo wypowiedzenia się, bo w tej chwili była najważniejszym klientem ekspedientki, gdyż była klientem aktualnie kasowanym!!! (cóż za przywilej).  „Przepraszam” -  mówi  - „Proszę panią, w dziale z  chemią butelka z płynem do mycia naczyń była otwarta i gdy próbowałam ją włożyć do koszyka poplamiłam sobie płaszcz.” Kasjerka odpowiada: „ Proszę iść do działu obsługi klienta i tam to zgłosić”. „Zawsze gdy tutaj przychodzę coś na mnie spada, albo ma inną cenę niż jest to podane na opakowaniu, to skandal " - odpowiada śliczna pani, ładując resztę zakupów do metalowego wózka i łypiąc złym okiem na kasjerkę, która nie okazała wyrozumiałości jej problemom i dalej tępo kasowała produkty.  Śliczna pani zapłaciła, obróciła się na pięcie i z wózkiem pełnym produktów, z supermarketu w którym zawsze coś jest nie tak, pognała do drzwi, nawet nie spojrzawszy na punkt obsługi klienta.

Siedzę znudzona na ławce w parku. Nieopodal na polance bawi się młodzieniaszek ze swoim psem. Zabawa przenosi się w pobliże mojej ławki, na której siedzi również starsza, miła pani czytająca czasopismo. Pies zaciekawiony szelestem kartek podchodzi bliżej i obwąchuje buty starszej pani. Starsza pani wzdrygnęła się i mówi do młodzieniaszka: „ Młodzieńcze proszę wziąć tego psa na smycz, tutaj biegają dzieci, jeszcze któremuś krzywdę zrobi” na co młodzieniaszek odpowiada „ Przepraszam panią, ale plac zabaw jest po drugiej stronie parku, dlatego tutaj przychodzę ze swoim psem. Dzieci w pobliżu również nie widzę, a pies jest spokojny.”  „Dobra, dobra... mówi starsza pani, już ja w telewizorze widziałam co te łagodne psy mogą zrobić człowiekowi”.  Młodzieniaszek machnął ręką, przeprosił starszą panią, wziął psa na smycz i odszedł.  Po kilku minutach starsza pani schowała czasopismo do swej opasłej torebki, nałożyła beret i ruszyła ścieżką w kierunku placu zabaw. Posiedziałam jeszcze chwilę i udałam się w tym samym kierunku, gdyż robiło się chłodno i czas nadszedł by wrócić do domu.  Na placu zabaw dzieci już nie było, gdyż słońce chyliło się ku zachodowi. Siedziało natomiast   dwóch 40 letnich mężczyzn w jego pobliżu, popijających  piwo i palących papierosy.  Jeden z nich właśnie skończył palić i wrzucił peta do piaskownicy, drugi w tym samym kierunku rzucił butelkę, która rozbiła się o pobliską huśtawkę.  Starsza pani, którą akurat w tym momencie dogoniłam (chodzę znacznie szybciej od staruszek),  wzdrygnęła się na dźwięk tłuczonego szkła, rzuciła wzrokiem w kierunku obu panów, po czym najspokojniej w świecie ruszyła dalej .

Któregoś letniego popołudnia, wybrałam się nad pobliskie jezioro w celach rekreacyjnych.  Gdy znalazłam miejsce na niewielkiej lecz zatłoczonej plaży zabrałam się za lekturę. W wodzie bawiło się kilkoro dzieci, kilka metrów ode mnie leżakowała rodzinka składająca się z mamy, taty i pociechy.  Pomiędzy nami,  na spróchniałym pniu, siedziało dwóch nastolatków płci męskiej, w wieku już reprodukcyjnym, jak można było wywnioskować z głośno prowadzonej rozmowy, w której za znaki przystankowe służyły różne niecenzuralne słowa. Mama co jakiś czas zerkała w stronę młodzieży i  biła się z widocznie męczącymi ją  myślami. Po około piętnastu minutach tego zerkania i zaciskania swych drobnych piąstek, mama nie wytrzymała i krzyknęła w stronę dyskutującej młodzieży: „Chłopcy , nie życzę sobie, żebyście rzucali mięsem w obecności mojego dziecka. To jest plaża publiczna i pewne zasady tutaj obowiązują!”.  Tato, który poczuł się w obowiązku  poprzeć swoją małżonkę, wrzasnął na całe gardło : „ I żebym was więcej kur… nie słyszał”.  Dziecko natomiast siedziało na kocyku tuż przy rodzicach.

Tak wygląda asertywność po polsku.  Wykłócamy się o swoje tam gdzie najłatwiej, zwracamy uwagę tym, którzy nam w żaden sposób nie zagrażają. Kasjerka w supermarkecie musi nas wysłuchać, bo jej za to płacą.  Chłopiec na spacerze z psem, ze względu na szacunek dla starszych, ścierpi uwagę staruszki. Matka z dzieckiem , za deprawowanie swojej pociechy, będzie winiła młodzież,  a nie swojego męża.  Nie jestem przeciwnikiem reagowania, gdy jest to konieczne, ale bądźmy uczciwi względem siebie i otaczających nas ludzi. Jeśli boimy się zwrócić uwagę mężowi na to, że zachowuje się nietaktownie, to nie zwracajmy uwagi obcym. Jeśli nie zwracamy uwagi panience w mercedesie, że zajęła nam miejsce parkingowe, to odpuśćmy również studentowi w maluchu. Albo walczysz o swoje w każdej sytuacji albo, jeśli nie masz odwagi ,nie walcz nigdzie. Nie kopmy tych, którzy ze względu na sytuację życiową lub mniej agresywny temperament pozwalają się kopać częściej.  Zwracajmy uwagę, ale tym, którzy naprawdę na to zasługują, a nie tym, dzięki którym możemy poczuć się asertywni i pewni siebie. Walcz z przeciwnikiem równym lub lepszym od siebie!!!! Bądź inny! Bądź sprawiedliwy, bądź odważny, bądź kulturalny, bądź asertywny, bądź uczciwy…