JustPaste.it

Rekordowa kara dla pijanego kierowcy i co dalej?

Wieczorem 8 sierpnia 2008 dwie sympatyczne nastolatki (Justyna i Kamila) wracały skuterem do domu z wakacyjnej pracy w Sobieszewie.

Wieczorem 8 sierpnia 2008 dwie sympatyczne nastolatki (Justyna i Kamila) wracały skuterem do domu z wakacyjnej pracy w Sobieszewie.

 

58ad8df93e992871bd99fd09af0b01ea.jpg

Fot. - Zespół Szkół w Cedrach MałychZADUSZKI POETYCKIE ANIOŁY SĄ WŚRÓD NAS

Na zdjęciu - Kamila, nauczycielka muzyki (zabita przez tira podczas przechodzenia przez jezdnię w 2006) oraz Justyna



         Niestety doszło do tragedii - najechał na nie 40-letni pijany Zbigniew Gregorczyk (wojskowy emeryt; w wydychanym powietrzu ok. 2,5 promila alkoholu; sąd zezwolił na ujawnienie nazwiska i wizerunku skazanego).
         Uderzenie przerzuciło pasażerkę skutera na przeciwny pas ruchu, gdzie zginęła po najechaniu autem przez innego, niewinnego, kierowcę. Samochód prowadzony przez pijaka przejechał jeszcze kilkadziesiąt metrów niszcząc skuter i śmiertelnie masakrując drugą dziewczynę. Winny przyznał w sądzie, że nie zauważył skutera oraz przeprosił rodziny zabitych uczennic, których życie zostało w tak okrutny i bezmyślny sposób przerwane.
         Sąd Rejonowy w Gdańsku był dla pijaka bezwzględny (na miarę obowiązujących przepisów) i wymierzył mu trzy najwyższe przewidziane prawem kary - 12 lat więzienia, dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów oraz nawiązkę 100 tys. zł.

         Tyle suche fakty i pora na komentarz.
         W miejscu tragedii zostało przebudowane skrzyżowanie, powstała autobusowa zatoczka i będzie ustawiona sygnalizacja świetlna. Można by stwierdzić złośliwie - "mądry Polak po szkodzie", ale przecież trudno wszystkie niebezpieczne węzły przebudowywać, za niemałe przecież kwoty, zatem często czyni się to po szczególnie drastycznych wypadkach.
         Wyrok ogłosiła młoda sędzia, która wierzy w ideały i (szacun!) zasądziła najwyższe możliwe w Polsce kary, ale potrójny wyrok jest jeszcze nieprawomocny i - jak znam życie, choć liczę na utrzymanie! - zostanie obniżony w co najmniej jednej kategorii, zwłaszcza że już adwokat twierdzi, że jego klient nie miał uczciwego procesu.
         Jeśli wyrok zostanie ostatecznie utrzymany w mocy, to gdańska sędzia przejdzie do historii jako najsurowsza w ferowaniu wyroków dotyczących ofiar śmiertelnych spowodowanych przez pijanych kierowców i - miejmy nadzieję! - pozostali sędziowie pójdą podobną drogą, skazując na długie lata pobytu w więziennych celach współczesnych morderców pędzących w nowoczesnych narzędziach zbrodni (choć w dalszym ciągu uznaje się te makabryczne zdarzenia za wypadki, nie za zbrodnie).
         Wątpliwości budzi nawiązka w maksymalnej wysokości, którą zasądzono na rzecz... komendy Państwowej Straży Pożarnej w Gdyni. Zwykle nawiązki bywały symboliczne a tu maksymalna (obecnie) z możliwych. Owszem, niech będąjeszcze wyższe, ale dlaczego na rzecz państwowej instytucji, skoro wiemy, że z każdej złotówki wpłaconej na taką instytucję jedynie znikoma cześć jest autentycznie wykorzystana - reszta przepada podczas proceduralnych a urzędniczych zawirowań.
         Jeśli już jakikolwiek winny ma stracić owe 100 tysięcy złotych (lub wielokrotnie więcej), co zwykle jest poważną dolegliwością i trudną do wypełnienia, to powinien przekazać na rzecz poszkodowanych rodzin i ta uwaga dotyczy wszystkich okaleczonych rodzin w nieszczęśliwych wypadkach (nie tylko drogowych).
         Sąd, który prowadzi sprawę, jednocześnie (czyli podczas procesu karnego) powinien rozpatrywać kwestię odszkodowania dla rodzin, bowiem one zwykle nie mają ani odwagi, ani chęci, ani siły, aby wytaczać osobny proces z powództwa cywilnego i powtarzać cały sądowy koszmar. Ponadto zwiększony jest czasowy nakład pracy dwóch sądów oraz wyższe są koszty ponoszone przez winnego na rzecz Temidy a przecież każda złotówka wydobyta z jego zasobów powinna być przeznaczona na rzecz poszkodowanych, nie zaś na urzędników.
         Jeśli ktoś utraci dziecko, to niemoralne jest zasądzanie nawiązki na rzecz Państwa, bowiem to nie nasze Państwo straciło osobę bliską! Nie Państwo powinno bogacić się na cudzej krzywdzie! Zresztą większość pijanych kierowców nie leży na pieniądzach i jeśli w pierwszej kolejności mają zapłacić Państwu (co może się wiązać i tak z długotrwałym oczekiwaniem na tę spłatę), to w drugiej kolejności już nie znajdą środków dla poszkodowanych rodzin. I cóż z tego, że rodziny będą miały wyrok na papierze, skoro będzie on niewykonalny?
         Ten niewłaściwy precedens może spowodować w kolejnych procesach lawinę nawiązek na rzecz pogotowia ratunkowego, policji, bazy helikopterów, klubów anonimowych alkoholików itp. A przecież od utrzymywania takich instytucji jest Państwo i niech ono się właściwie wywiązuje ze swoich obowiązków, choćby poprzez odpowiednią politykę podatkową.
         Jeśli jakaś rodzina straci żołnierza walczącego poza Polską albo podczas ćwiczeń w kraju, to rozsądek, uczciwość i logika każe wypłacić rodzinie uzyskane pieniądze, które zdołano by uzyskać od zamachowców lub winowajców. Przekazywanie kwot na rzecz wojska byłoby poważnym wizerunkowym uchybieniem, niezależnie od szczerych chęci (np. środki przeznaczone dla psychologów wojskowych, którzy pomagają inwalidom wojskowym, co jest jakże szczytnym zadaniem).
         Gdybym był winny i miałbym zapłacić 100 tys. zł, to również wolałbym przeznaczyć je dla poszkodowanej przeze mnie rodziny, skoro bym musiał te pieniądze latami wypracowywać w więzieniu albo swoim dzieciom pomniejszyć jakość życia, bowiem miałbym świadomość, że Państwo tę kasę w parę dni zużyje na swoje szczytne cele i że ta kwota to jedynie kropla w morzu potrzeb wybranej państwowej instytucji. Jeśli miałbym ciężko pracować, to na rzecz jednak tej rodziny. Musiałbym mieć świadomość, że każda moja zarobiona złotówka ma być przekazana tej rodzinie, aby moje sumienie zaczęło wracać do normy.
         Owszem, na rzecz firm można zasądzać symboliczne nawiązki, np. 1-5 tys. zł, ale nie setki tysięcy! Zresztą to słowo kojarzy się raczej z czymś niewielkim, pomijalnym (oczywiście dla firmy nawiązką mogą być miliony...). Wyższe zadośćuczynienia bezwzględnie powinny być przekazywane osieroconym rodzinom! Jeśli jakakolwiek rodzina nie zechce wykorzystać uzyskanych w ten sposób pieniędzy (co także może się zdarzyć, choćby ze względów moralnych), to może je przekazać na dowolny cel, choćby charytatywny, i w dowolnym czasie, ale jako dysponent tych pieniędzy!
         Ponadto sąd powinien skazywać także osoby, które przyczyniają się do tego typu wypadków. Okazuje się, że ów kierowca często bywał zamroczony alkoholem i niejednokrotnie widywano go, kiedy w takim stanie prowadził auto. Krytycznego dnia odwoził równie zapitego kumpla na przystanek i ten facet bezwzględnie powinien był zostać właściwie osądzony za współudział w tragedii, choć wypadek wydarzył się już bez niego. Rodzina kierowcy również ponosi winę, zatem i wobec niej powinna być orzeczona kara.
         Czytając o wypadku nasuwa się porada dla młodzieży - nie jeździjcie ruchliwymi szosami swoimi rowerami, motorowerami i skuterami, bowiem nasze polskie drogi są okupowane przez nieodpowiedzialnych ludzi igrających waszym życiem, bowiem Polska to nie Holandia! Jeżdżą po pijaku, ścigają się autami i ścigaczami, nieumiejętnie prowadzą ciężarówki i tiry (zwłaszcza młodzi) lub bywają przemęczeni (w tym starsi z problemami zdrowotnymi) i są poganiani przez pracodawców. A jak już ich dopadnie nasza kulawa Temida, to wyroki zwykle są skandaliczne. Nasze szosy nie nadają się na trakty do przejażdżek skuterkami!
         Zastanówcie się, nim wydarzy się kolejna tragedia! Oczywiście, macie prawo do jazdy takimi jeździdełkami, ale w razie tragedii nic z waszego prawa wam nie przyjdzie, jak zabitej Justynie i Kamili. One z pewnością wolałyby nie mieć racji, ale żyć, nie zaś odwrotnie!
         Zresztą opisywany kierowca przyznał, że nie zauważył skuterka i można mu wierzyć - w zamroczeniu snadniej dostrzegłby z trudem (ale jednak!) samochód i nie najechałby na niego, ale nie dwuślad. Nawet gdyby jednak hamując najechał na tył auta, to dziewczyny miałyby większe szanse na przeżycie.
         W niektórych regionach Polski zamieszczane są pełne dane pijanych kierowców, ale dlaczego nie wszędzie? Co to jest? Jakieś regionalne folwarki, jak stany w USA, gdzie mamy różne prawa? Należy to zmienić - wszyscy zmotoryzowani pijacy powinni być zamieszczani w internecie natychmiast po stwierdzeniu alkoholu w organizmie, w szczególności należy podawać nazwiska morderców z opisem tragedii i adnotacją o ich miejscu przebywania oraz datą wyjścia z więzienia. Inaczej nie zwalczymy plagi pijanych kierowców!
         Rokrocznie wykrywanych jest ponad 100 tysięcy takich przestępców. Parę lat temu zaostrzono kary, ale niewielu się tym przejmuje i surowsze prawo ponosi porażkę (udaje groźnego, ale nie ma chęci na poważne karanie, co oczywiście znakomicie obniża autorytet Temidy w Polsce). Po prostu - nasza Temida zablefowała licząc na właściwy skutek, a tu klapa - polscy pijacy rozszyfrowali kiepskiego pokerzystę i bełkotliwie powiedzieli "sprawdzamy!".
         Należy rozważyć zmiany w przepisach dotyczących odszkodowań. Każdy kierowca powinien płacić podwójną stawkę ubezpieczenia obowiązkowego, która po roku jazdy bez podwójnego gazu byłaby zwracana. Odsetki od zamrożonego przez rok kapitału byłyby przekazywane do funduszu pomocy wszystkim (nie tylko z powodu alkoholu) ofiarom wypadków.
         Jeśli kontrola wykazałaby jazdę "pod wpływem", to nadpłacona kwota natychmiast zostawałaby przelewana na ten fundusz a ponadto kierowca płaciłby mandat w wysokości od tysiąca do paru tysięcy złotych w zależności od zawartości alkoholu we krwi i od wartości auta lub od swego stanu majątkowego. Kryterium "wartość auta" byłoby podzielone na kilka kategorii, podobnie "stan majątkowy", przy czym o karze decydowałaby wyższa kategoria z obu kryteriów, zaś 90% z mandatowej opłaty byłoby przekazywane na wspomniany fundusz.
         W razie kolejnej kontroli wskazującej na jazdę pod wpływem alkoholu, kierowca otrzymywałby mandat w wysokości podwójnej, potrójnej itd. (niezależnie od ewentualnej kary więzienia).
         Samochód byłby zajmowany natychmiast po kontroli w celu zabezpieczenia należności, która powinna być wniesiona niezwłocznie po wytrzeźwieniu. Jeśli pojazd miałby znikomą wartość i byłby niesprawny technicznie, zostałby niezwłocznie złomowany na koszt kierowcy. Jeśli kierowca nie byłby właścicielem, to sprawy finansowe byłyby załatwiane pomiedzy nimi. Jeśli w szczególności kierowca byłby złodziejem, który zawłaszczył pojazd kwalifikujący się do złomowania, to kierowca płaciłby właścicielowi podwójną wartość pojazdu.
         Pijany kierowca opłacałby również koszty transportu auta na parking oraz koszty ewentualnej licytacji. Gdyby spowodował tragedię, to należałoby przewidzieć poważne dolegliwości finansowe dla sprawcy, który powinien pokryć wszelkie straty spowodowane wypadkiem - akcja ratownicza, porządkowanie drogi oraz koszty leczenia i pochówku, a także zasądzane wieloletnie renty dla poszkodowanych rodzin, przy czym te dolegliwości powinny być rozstrzygane podczas jednego (głównego) procesu.
         Kierowcy będący cudzoziemcami byliby osadzani w aresztach do momentu uregulowania płatności, chyba że gwarancji udzieliłaby właściwa ambasada.
         Towarzystwa ubezpieczeniowe powinny podjąć decyzję, że odszkodowania za zniszczony pojazd prowadzony przez pijaka powinny być przeznaczone na rzecz rodziny i funduszu.
         Treści wyroków, które mają być opublikowane w prasie, powinny być możliwie zwięzłe i traktowane jako informacje, zatem skazany nie powinien za nie płacić, bowiem wszelkie ponoszone przez niego koszty (a większość z przestępców nie leży na pieniądzach) powinny być przeznaczane dla poszkodowanych rodzin, ponieważ to im w pierwszej kolejności należą się wszelkie rekompensaty. Prasa nie powinna zarabiać na tego typu ogłoszeniach - wystarczy, że zamieszczone zostaną artykuły informujące czytelników o wypadku, wyroku i podające pełne dane przestępcy (jak w omawianym gdańskim przypadku). Wszelkie nakazy płatnego zamieszczania takich ogłoszeń w prasie należy uznać za bezsens, bowiem płatne ogłoszenia w kilku gazetach zmniejszają pulę przeznaczoną dla ofiar przestępcy.
         Należy przejrzeć sądowniczą praktykę państw typu Holandia i Norwegia oraz przenieść ich rozwiązania na nasz polski grunt, ponieważ pewnie już znane są dobre pomysły i szkoda czasu na wyważanie otwartych drzwi...

         Oczywiście, możemy sobie dyskutować o europejskich standardach obowiązujących w walce z pijanymi kierowcami, ale mamy kolejny polski przypadek nonszalancji, bezczelności i usłużności - oto TVN24 (10 grudnia 2009) przybliża nam historię burmistrza Łaskarzewa pod Garwolinem...
         Miał we krwi ponad 2 promile alkoholu. Wsiadł za kierownicę i staranował dwa samochody, ale nie trafił do aresztu, bowiem (jak ocenił lekarz) -  "jego stan zdrowia na to nie pozwala". O alkoholowym problemie nie chce mówić żaden miejscowy urzędnik i rzecznik policji. Burmistrz został dowieziony do szpitala, ale tam lekarze nie wyrazili zgody na jego zatrzymanie, więc postanowił przeczekać - wybrał się na urlop i nie wiadomo gdzie jest. Burmistrz jest tu głównym pracodawcą i... wszyscy milczą. A zwierzchnik? Rzecznik wojewody mazowieckiego wyjaśnia, że ewentualne kroki można podjąć dopiero na podstawie prawomocnego wyroku sądu - wówczas wojewoda może wygasić mandat burmistrzowi, jeżeli miejscy radni nie będą chcieć się sami z tym problemem uporać.
         Ten ostatni przykład dowodzi miejsca, w którym się znajdujemy (niby nadal jesteśmy w Europie...). I co my tu pomstujemy na jakiegoś emerytowanego pijanego wojskowego? W portalowych komentarzach pełno sugestii, co z takim zrobić, a mamy tu burmistrza, któremu możemy skoczyć na pukiel. Oto Polska właśnie! Nie o taką walczyliśmy! Co na to RPO?