JustPaste.it

Prowokacja dziennikarska-za czy przeciw?

 

 

 

Prowokacja dziennikarska-za czy przeciw?

 

 

 

W każdych nowoczesnych demokracjach państw zachodnich ściśle określone są kompetencje władzy wykonawczej ustawodawczej i sądowniczej. W konstytucjach, ustawach lub uchwałach określono również kompetencje wszelkiego rodzaju organów ścigania. Ten podział, jeszcze w latach osiemdziesiątych, wydawał się jasny i oczywisty. Jednakże w XX wieku, szczególnie w jego drugiej połowie, byliśmy świadkami rozwoju technicznego na skalę, o jakiej wcześniejszy świat nie słyszał. Z starego ładu wyłonił się nowy porządek, w którym to media stały się autentycznym graczem na scenach politycznych wielu krajów. Nie bezpodstawnym jest stwierdzenie, iż stanowią czwartą władzę, nową instytucję porządku publicznego, parafrazując słynne określenie stały się policją 2.0, a ich główną bronią stała się możliwość wpływania na opinie publiczną.

              Prowokacja dziennikarska dla gazet i stacji telewizyjnych jest tym samym, czym dla policji jest pistolet. Jest jedną z podstawowych broni dziennikarzy, którą mają do dyspozycji ze swojego bogatego arsenału. W tym miejscu należy się zastanowić, czym właściwie winna być prowokacja, jakie są granice prowokacji i w jakich sytuacjach należałoby z niej korzystać. Powszechnie panuje opinia, że dziennikarze stają na straży porządku publicznego, sprawiedliwości społecznej, że ich głównym zadaniem jest patrzenie władzy i nie tylko, na ręce. Dzięki takiemu podejściu do swojej misji udało się zwrócić uwagę na mnóstwo spraw, w wielu z nich posypały się wyroki. Na pierwszy rzut oka same korzyści, my sobie spokojnie żyjemy a dziennikarze stoją straży naszego bezpieczeństwa. Wybrałem sobie kilka przykładów najgłośniejszych prowokacji dziennikarskich w naszym kraju po dwutysięcznym roku i muszę z przykrością stwierdzić, że wyłania się z tego niepokojący wzorzec. Otóż jeżeli rozpatrujemy sprawy życia codziennego tj. na linii pracownik-pracodawca, człowiek-lekarz, oraz wszystkich innych spraw, w które nie jest zamieszana polityka należy uczciwie przyznać, że prowokacja jest niezwykle skuteczna i w większości przypadków wręcz niezbędna. Pierwszą z brzegu sprawą, która ujrzała światło dzienne po reportażu dziennikarzy TVN jest sprawa tzw. odnawiania mięsa. O sprawie tej było głośno kilka lat temu, otóż w jednym z marketów pracownicy na wyraźne polecenie swoich przełożonych odnawiali mięso, poprzez szczotkowanie i kąpiele w solance. Następnie stare i nieświeże mięso było sprzedawane klientom. Prowokacja, która została użyta w tym przypadku pozwoliła ujawnić kulisy procederu, który zapewne trwałby w najlepsze gdyby nie dziennikarska akcja. Pracownik w obawie przed utratą pracy woli milczeć, aniżeli interweniować w sprawach, które mogą budzić jego sprzeciw. Innym przykładem może być przypadek pijanego lekarza, który w takim stanie przyjmował pacjentów. Na nic zdawało się wzywanie policji, powiadamianie Naczelnej Izby Lekarskiej. Lekarz pracował w najlepsze, do czasu prowokacji dziennikarskiej. Od tego momentu zainteresowały się tym panem organy ścigania, a także przełożeni wyżej wymienionego lekarza. Prowokacja pozwala rozbijać, dziwnie rozumianą solidarność zawodową. Wszędzie gdzie istnieje niebezpieczeństwo korporacyjnej solidarności najlepiej sprawdzają się właśnie takie metody. Policja, lekarze, prawnicy, aktorzy, i tu mógłby stworzyć listę większości zawodów,  mają tendencję do zamiatania spraw pod dywan. Jeżeli coś się wydarzy to chcą sprawę załatwić po cichu i gdyby tu chodziło faktycznie o karanie winnych nadużyć to wszystko byłoby w porządku. Jednakże działania „po cichu” kończą się najczęściej tuszowaniem. W takich przypadkach prowokacja i zwykła dziennikarska praca jest wręcz niezbędna, bo pomaga eliminować patologie. Chcąc nie chcąc po takich sprawach politycy starają się wprowadzać pewne regulacje i standardy, które po trochu przybliżają nas do przejrzystości.

              Zupełnie inaczej ma się prowokacja w kontekście naszego życia politycznego. W tych przypadkach budzi ona wiele kontrowersji, granicząc niekiedy z reżyserią pewnych faktów i wydarzeń. W odróżnieniu do wcześniej przedstawionych przypadków, tu mamy coraz częściej do czynienia z kreowaniem, a nie z odzwierciedleniem. Budzi to więc pewne obawy takie jak; działanie na polityczne zamówienie, okazywanie sympatii politycznych, chęć budowania sceny politycznej. Naiwnym byłoby stwierdzenie, że media nie przejawiają sympatii politycznych bądź, że takich sympatii przejawiać nie mogą. Jednakże muszą istnieć pewne granice, których przekraczać nie wolno. Podstawą pracy dziennikarza jest zbieranie faktów odzwierciedlających rzeczywistość a nie tworzenie jej na swój własny użytek. Idealnym przykładem była prowokacja TVN z panią Renatą Beger w roli głównej. Kulisów sprawy przytaczać nie muszę, gdyż na chwilę obecną jest to sztandarowy przykład odejścia od dobrych praktyk dziennikarskich. Całe pomieszczenie, w którym znajdował się pan poseł Lipiński z posłanką Beger wyglądało jak plan jakieś kiepskiej telenoweli. Cały dzień przed emisją programu TVN puszczał zwiastuny, które wyglądały jak te dotyczące kina akcji na piątkowy wieczór. Faktycznie Redaktorzy Sekielski i Morozowski pokazali patologiczną sytuacje, która w państwie demokratycznym nie ma racji bytu. Tylko czy ta sytuacja nie była w jakiś sposób wytworzona? Dalej idąc tym tropem, należy skojarzyć pewne fakty. TVN w powszechnym odbiorze stacja przychylna opozycyjnej wówczas platformie tworzy prowokacje przeciw partii rządzącej. Czy to nie ma przełożenia na to jak wygląda scena polityczna? Gdzie tu jest miejsce na etykę dziennikarza? Rozumiem, że zawód ten wymaga pogoni za sensacją, za słupkami oglądalności, ale czy przez to nie mamy do czynienia z coraz powszechniejszą tabloidyzacją? Podążając tą drogą kierujemy się do krainy absurdu, gdzie prowokacje przeprowadza się po to by zobaczyć czy jakiś poseł pośle limuzynę po bardzo znanego w kraju ojca redemptorystę. Czy do tego ma służyć prowokacja? W kodeksie dobrych praktyk wydawców prasy przeczytamy:

\

3.2.12. Prowokacja dziennikarska może być przeprowadzona tylko wtedy, gdy przemawia za tym ważny interes publiczny, a nieskuteczne okażą się lub mogą się okazać inne środki dziennikarskie i tylko za wiedzą redaktora naczelnego. Jeżeli dziennikarska prowokacja może zagrozić czyjemuś życiu lub zdrowiu, wskazane jest jej prowadzenie za wiedzą policji lub prokuratury

 

I choć próbuje sobie wyobrazić ten ważny interes publiczny, jakoś nie potrafię tego dokonać.

              Podsumowując należy podkreślić kilka wniosków. Po pierwsze; zapotrzebowanie na stosowanie dziennikarskiej prowokacji jest jak najbardziej zrozumiałe. Ten instrument ma prawo być stosowany jako narzędzie pracy dziennikarskiej. Po drugie; los wielu ludzi nie ulegnie poprawie, gdy takich działań dziennikarskich zabraknie. Gdyż są one poniekąd realną siłą sprawczą. Trzeba powiedzieć sobie jasno, to jest misja dziennikarska. Natomiast nie jest tą misją zabawa w szeryfa, który zaprowadza w swoim miasteczku prawo i porządek w zależności od swojego widzi mi się. Dziennikarz nie ma prawa działać na polityczne zamówienie, a takie wrażenie stwarzają nieudolne prowokacje. Dziennikarz nie ma prawa nakłaniać polityka do czynów, których normalnie by nie popełnił, tylko po to by ujawnić kolejny skandal. Jesteśmy od pilnowania porządku, litery prawa i ducha demokracji wszędzie tam gdzie może go zabraknąć. Jednakże pamiętajmy pilnujmy nie twórzmy. Bo im więcej tworzymy, tym coraz bardziej pokazujemy kogo interes jest najważniejszy.