JustPaste.it

Intelektualna zupa

Przepis na zupę z intelektualistów - szybko i tanio. Polecam...

Przepis na zupę z intelektualistów - szybko i tanio. Polecam...

 

4ccc70ef9459dc2595e1435ec6a4dfe7.jpgMoja babcia uczyła się gotować cale życie, w końcu miała  osiem ludzkich gęb do wykarmienia. Babcia gotując zupę jesienną, już wczesną wiosną rozpoczynała przygotowania  do tego, by w listopadzie postawić  dumnie przed dziadkiem  pachnący garnek. Dajmy na ten przykład jarzynową.  Ile to zachodu! Trzeba było ogródek skopać tuż po pierwszych mrozach, podzielić grządki, zasiać odpowiednie ilości marchwi, pietruszki, selera, pora, kapusty.  Potem babcia chodziła do ogródka podlewać , plewić, przeganiać krety, po to by jesienią zrobić jadło. Ile cierpliwości, zabiegów, czasu i serca w tę zupę trzeba było włożyć. Zupa nie miała wyjścia, musiała smakować.

Dzisiaj jest łatwiej.  Bierzesz portfel, ekologiczną torbę wielorazowego użytku i idziesz do warzywniaka. Wybierasz  marchew, pietruszkę seler por i kapustę, wracasz do domu kroisz wszystko w kostkę, wrzucasz do garnka i za pół godziny masz jarzynową.  Stawiasz garnek przed swoim chłopem z równie dumnym gestem jak babcia. ..

To była jarzynowa,  a jak się robi zupę intelektualną?

Ano,  za czasów babci intelektualista tworzył się powoli acz dokładnie. Intelektualista musiał odpowiednio długo dojrzewać, by w intelektualnej śmietance (a raczej zupie) się znaleźć. Nie było rady, do kształcenia miał tylko książki, a do ich czytania często tylko światło kaganka. Książki odpowiednie trzeba było umieć zdobyć. Cenzura w takiej lub  innej formie nigdy nas nie opuszczała, a bo to wojna, to zabory i zawsze od wiedzy właściwej próbowano nas odciąć, a indoktrynacji czy to ruskiej czy to pruskiej, intelektualista prawdziwy poddać się nie mógł. Odpowiednie środowisko pomagało intelektualiście tak,  jak marchewce pomagało słońce wzrastać, ale bez podlewania i pielęgnacji  intelektualista  zamiast wzrastać karłowaciał, a tego mu kumple z jednego garnka nigdy by nie wybaczyli.  

Dziś intelektualistę robi się hurtowo, masowo i szybko. Marchewki zresztą również. W babci  zupie każda marchewka była inna, w naszej każda jest identyczna. Intelektualiści biorą się dzisiaj z fabryk, które bardzo mylnie zwane są uniwersytetami.  O wiele uczciwiej byłoby  nazwać  uniwersytety fabrykami intelektualistów, przynajmniej byłoby wiadomo, że chodzi o ilość, a nie jakość.  Intelektualista dzisiaj,  ma do zapamiętania od kilku do kilkunastu trudnych słów, koniecznie ze Słownika Wyrazów Obcych  (Słownik Poprawnej Polszczyzny nie jest już tak niezbędny).  By rozwijać swój intelektualny talent  wystarczy, że do śniadania weźmie opiniotwórczy dziennik, a do obiadu TVP info obejrzy w telewizji. Tam dyżurny Intelektualista na etacie już wytłumaczy, co i z czym się je w intelektualnym światku. Po pięciu latach spędzonych w fabryce intelektualistów i  spoglądaniu co jakiś czas w telewizor, mamy pojedynczego intelektualistę.  Teraz, by zrobić zupę wystarczy ich wszystkich wrzucić do jednego garnka.

Dziadek wylałby taką zupę świniom, a babkę obgadałyby wszystkie baby na wsi, że gotować nie potrafi.  My, ponieważ sami sobie takiej intelektualnej zupy nawarzyliśmy, to i musimy ją teraz jeść.