JustPaste.it

Ostatnia Królowa – czyli Izyda bez rogów.

Na temat NMP napisano już tomy, jednak najlepszym katolikiem jest ten co nie czyta, więc wiedza się nie rozpowszechnia. Należy pisać dalej, może kiedyś...

Na temat NMP napisano już tomy, jednak najlepszym katolikiem jest ten co nie czyta, więc wiedza się nie rozpowszechnia. Należy pisać dalej, może kiedyś...

 

     W  Ewangeliach  nie  ma  znaczących  wzmianek  o  matce  Jezusa,  czyli  o  Najświętszej  Marii  Pannie.  Na  początku  swojej  Ewangelii  Mateusz  wspomina  ją  w  kontekście  rodowodu  Jezusa  ze  strony  jej  męża  Józefa.  „A  Jakub  był  ojcem  Józefa,  męża  Marii,  z  której  narodził  się  Jezus,  zwany  Chrystusem”.  (Mat.  1,  16)*.  Kilka  wierszy  dalej  w  tym  samym  rozdziale,  Ewangelia  ta  wspomina  ją  ponownie  w  kontekście  jej  przedślubnej  brzemienności.  Józef,  który  z  tego  powodu  chce  ją  potajemnie  opuścić,  jest  we  śnie  pouczony  przez  anioła  Pańskiego  co  ma  robić,  „aby  wypełniło  się  słowo  Pańskie,  wypowiedziane  przez  proroka”.   (Mat.  1,  22)*.  Wydaje  się,  że  to  pouczenie  było  najważniejsze – miało  się  wypełnić  słowo  Pańskie.  Wtedy  jednak  myślano  tylko  i  wyłącznie  o  Mesjaszu,  a  miał  być  nim  urodzony  z  Marii  zacienionej  Duchem  Świętym  chłopiec,  nazwany  imieniem  Jezus.  Obawa  w  niebie,  że  Pismo  może  się  nie  wypełnić,  była  zapewne  bardzo  duża  i  w  celu  zapobieżenia  ewentualnym  komplikacjom,  przysłano  stamtąd  na  Ziemię,  do  Palestyny,  specjalnego  posłańca.  Z  tego  co  możemy  wnioskować,  wysłał  go  sam  Pan  Bóg,  a  posłańcem  był  nie  kto  inny  tylko  archanioł  Gabriel.  Jednak  w  tym  przypadku  posłaniec  nie  wykonał  dobrze  swojego  zadania,  bo  zamiast  zwiastować  mu  na  jawie,  tak  jak  to  uczynił  Zachariaszowi,  to  on  tylko  śnił  się  Józefowi  i  we  śnie  powiedział  mu  co  ma  robić.  Gdyby  Józef  nie  uwierzył  w  to  co  mu  się  śniło  i  zrealizował  swój  zamiar,  i  opuścił  zacienioną  przez  Boga  przy  pomocy  Ducha  Świętego  Marię,  to  nie  wypełniłoby  się  Pismo  czyli  Zakon,  a  zatem  wszystkie  starania  Pana,  ich  Boga,  który  w  tym  czasie  był  jeszcze  Bogiem  Jahwe  i  urzędował  w  Świątyni  Jerozolimskiej  spełzłyby  na  niczym.  Józef  jednak  uwierzył – Pismo  miało  się  wypełnić.  Poza  tym,  do  czasu  dopóki  Maria  nie  porodzi  syna  poczętego  zacienianiem  Duchem  Świętym,  anioł  prewencyjnie  zakazał  Józefowi  współżycia  seksualnego  z  żoną,  ponieważ  Boga  może  urodzić  tylko  dziewica.  Nie  zakazał  mu  współżycia  z  żoną  po  urodzeniu  syna,  jednak  jednoznacznie  tego  nie  powiedział,  tylko  milczeniem  na  ten  temat  wyraził  wolę  posyłającego  go  do  Józefa  Boga  Ojca.  Prawdopodobnie  stało  się  tak  z  obawy,  że  stary  Józef  może  chcieć  jeszcze  rozkoszować  się  seksem,  a  zatem  musi  otrzymać  ten  zakaz  tylko  do  chwili  porodu.  Należało  się  spodziewać,  że  w  przeciwnym  wypadku  zrealizuje  swój  zamiar  i  opuści  Marię.  W  przyszłości  Józef  chyba  często  korzystał  z  tego  przyzwolenia,  ponieważ  Maria  urodziła  mu  jeszcze  przynajmniej  sześcioro  dzieci,  o  których  wspominają  Ewangelie,  a  ewentualna  rozmowa  anioła  i  Józefa – choć  we  śnie – wydaje  się,  że  przebiegała  zgodnie  z  wizją  autora,  który  zawczoraj  czytał  był  wiersze  Jana  Kochanowskiego.

Gabriel – Nie  uciekaj,  ma  rada.

Józef    – Wszak  wiesz:  im  kot  starszy,  tym  pospolicie  mówią,  ogon  jego  twardszy;

                I  dąb,  choć  mieścy  przeschnie,  choć  liść  na  nim  płowy,  przecie  stoi

                potężnie,  bo  ma  korzeń  zdrowy.  

Gabriel – Próżno  uciec,  próżno  się  przed  miłością  schronić,  bo  jak  lotny  nie  ma

                pieszego  dogonić.¹

Przy  takich  argumentach  anioła  Józef  już  wiedział,  że  ta  niebiańska  miłość  i  tak  go  dopadnie,  i  nie  salwował  się  ucieczką,  tylko  na  miejscu  poddał  się  tej  zapowiedzianej  niebiańskiej  miłości.  Wypełniło  się  zatem  Pismo,  a  Bóg,  którego  urodziła  Maria,  będąc  samemu  Bogiem,  urósł  do  rangi  Boga  mniejszego,  czyli  jednego  z  Bogów  Trójcy,  tak  bardzo  modnej  w  okresie  starożytności.  Później  natomiast  spełniły  się  życzenia  pogańskiego  ludu  i  powoli  kształtującego  się  Watykanu.  Maria  została  Matką  Boga,  Wieczną  Dziewicą,  Królową  Niebios,  Pośredniczką  Wiernych,  Współodkupicielką,  Panną  Przeczystą  (chociaż  była  mężatką),  Królową  Polski,  a  także  innych  krajów  itp.    

     W  ówczesnym  czasie  i  tamtym  rejonie  świata,  kobieta  nie  miała  wiele  do  powiedzenia.  Zobaczmy  może  co  na  ten  temat  w  swojej  Ewangelii  mówi  Jan.  „W  tej  właśnie  chwili  przyszli  jego  uczniowie  i  dziwili  się,  że  rozmawiał  z  niewiastą”  (Jan,  4,  27)*.  Zatem  Mateusz  miał  rację  pisząc,  że  ten  skrzydlaty  stwór  zwracał  się  tylko  do  Józefa,  szkoda  tylko,  że  we  śnie  i  wiele  dni  po  czasie  zacienienia,  kiedy  Józef  już  widział,  że  Maria  jest  brzemienna.  Gdyby  stwór  ten  niemiał  skrzydeł,  to  Józef  by  go  nie  rozpoznał,  ponieważ  z  tego  co  mówi  Ewangelia  możemy  domniemywać,  że  Józef  pierwszy  raz  miał  styczność  z  aniołem,  a  anioł  mu  się  nie  przedstawił.  Zakomunikował  tylko  Józefowi  co  ten  ma  robić.  Nie  był  dobrze  wychowany,  za  co  trzeba  winić  Pana  Boga,  który  miał  nad  nim  władzę  i  który  posłał  go  do  Józefa.  Można  być  pewnym,  że  tylko  skrzydła  anioła  spowodowały  właściwe  rozszyfrowanie  tego  stwora  i  snu  przez  śniącego  Józefa.  Inną,  bardzo  ważną  sprawą  jest  to,  że  Pan  Bóg,  który  jest  Wszechmogący  i  istniejący  od  wieków,  nie  przewidział  reakcji  Józefa  z  powodu  faktu  zacienienia  Marii  i  zacienił  ją  bez  wcześniejszego  powiadomienia  o  tym  jej  przyszłego  męża.  Może  to  świadczyć  o  niechęci  Pana  do  przewidywań  lub  braku  tych  możliwości  i  wielce  nagannym,  można  powiedzieć  pustynnym  wychowaniu.  Poza  tym,  niewiadomo  czemu  Jahwe,  jako  Bóg  w  którego  wierzyły  te  kobiety,  sprzeciwił  się  sam  sobie  i  nie  przewidując  co  stanie  się  później,  zacienił  nieletnią  Marię.  

     W  dalszej  części  Ewangelii  Mateusz  wspomina  Marię  już  w  innym  kontekście,  a  mianowicie  opisując  sytuację,  z  którą  spotkał  się  Jezus  odwiedzając  swoje  rodzinne  strony.  To  samo  pisze  Marek  i  podobnie  Łukasz,  a  wspomnimy  to  nieco  dalej.  Tymczasem  o  zwiastowaniu  Łukasz  pisze  zupełnie  inaczej.  Otóż  najpierw  wspomina  Zachariasza,  któremu  anioł  Pański  przepowiada  narodziny  Jana  nazwanego  później  Chrzcicielem.  U  Łukasza  anioł  Pański  zachowuje  się  poprawnie  i  nie  lekceważy  Zachariasza.  Marek  pisze  o  poczętym  zacienianiem  Janie,  że  chrzcił  na  pustyni,  „ I  wychodziła  do  niego  cała  kraina  judzka  i  wszyscy  mieszkańcy  Jerozolimy,  … „  (Mar.  1,  5)*,  był  zatem  o  wiele  bardziej  popularny  niż  Jezus,  do  którego  wychodziło  niewiele  osób,  w  każdym  razie  nie  wiemy,  że  wiele.  Czytamy  tam  również,  że  „Jan  miał  na  sobie  odzienie  z  sierści  wielbłądziej  …”,  (Mar.  1,  6)*.  Mateusz  w  (3,  4-5)*  pisze  to  samo.  Ale  i  bez  odzienia  z  sierści  wielbłądziej,  podobno  trudno  byłoby  przyrównać  go  do  człowieka.  Zatem  zacienianie  przez  Pana  było  (delikatnie  mówiąc)  nie  nazbyt  dokładne,  czy  może  udane.  (Przypomnijmy  sobie  dzieci  Izaaka – Ezawa  i  Jakuba,  i  jego  prośby,  i  modły  do  Pana.  Tu  Pan  też  nie  wywiązał  się  z  podjętego  zadania). 

     W  chwili  zwiastowania  Zachariasz  wystraszył  się  anioła  Pańskiego  mimo,  że  aniołem  przeznaczonym  do  tych  celów  był  przypuszczalnie  archanioł  Gabriel.  Jak  bardzo  musiałby  się  wystraszyć  Zachariasz  zwiastuna,  gdyby  był  nim  jakiś  cherub  lub  serafin?  Z  tego  co  wiem,  nie  są  to  anioły  zwiastowania,  ponieważ  ich  hałas  w  locie  i  wygląd  przestraszają  ludzi.  Kiedy  Pan  cherubem  przylatywał  na  górę  Synaj,  to  cała  góra  się  trzęsła,  a  zgromadzony  tam  Izrael  też  się  trząsł,  aby  Pan  go  „nie  pobił”.  Możemy  się  tylko  domyślać,  że  w  takim  przypadku  Jan  Chrzciciel  byłby  pogrobowcem.  U  Łukasza  anioł  Pański  zwiastował  również  Marii.  W  tym  przypadku  zachował  się  niepoprawnie,  ponieważ  całkowicie  pominął  starego  Józefa.  Maria  nie  wystraszyła  się  anioła  jak  było  to  z  Zachariaszem,  tylko  „zatrwożyła  się”  jego  słowami.  Widocznie  miała  z  nim  do  czynienia  wcześniej  i  jego  przybycie  oraz  widok  nie  zrobiły  na  niej  żadnego  wrażenia,  i  odpowiada  mu  tak,  jakby  w  pełni  była  dojrzałą  kobietą,  mającą  około  25-ciu  lat.  Zamiast  się  zarumienić  i  spuścić  oczy  (przecież  w  chwili  urodzenia  Jezusa  miała  niewiele  ponad  13  lat,  a  więc  w  momencie  zwiastowania  około  12,5),  zapytała  go,  cyt:  „Jak  się  to  stanie,  skoro  nie  znam  męża”?  (Łuk.  1,  34)*.  A  potem  „Oto  ja  służebnica  Pańska,  niech  mi  się  stanie  według  słowa  twego”  (Łuk.  1,  38)*.  Słowo  „stanie”  jest  użyte  w  czasie  przyszłym.  Więc  oznacza  to,  że  jeszcze  nic  się  nie  stało,  a  Marii  spieszno  było  do  zamążpójścia,  a  Duch  Święty  jeszcze  nie  został  do  niej  posłany  i  Maria  w  dalszym  ciągu  pozostawała  nie  zacieniona,  ale  już  wiedziała,  że  tak  się  stanie.  U  Łukasza  Pan  zachowuje  się  zupełnie  inaczej  niż  u  Mateusza  i  powiadamia  ją  wcześniej,  a  Józefa  zwyczajnie  lekceważy,  chociaż  tamtejszym  zwyczajem  nie  powinien  był  popełniać  takiego  nietaktu.  Kilka  dni  później – po  zwiastowaniu – Maria  odwiedza  swoją  krewną  Elżbietę.  Kiedy  wchodzi  do  domu  Elżbiety,  ta  zostaje  napełniona  Duchem  Świętym  i  mówi  do  nieletniej  Marii,  cyt:  „Błogosławionaś  ty  między  niewiastami  i  błogosławiony  owoc  żywota  twego.  A  skądże  mi  to,  że  matka  mojego  Pana  przyszła  do  mnie”?  (Łuk.  1,  43)*.  A  12  letnia  Maria  odpowiada  jej  tymi  słowy:  „Wielbi  dusza  moja  Pana,  i  rozradował  się  duch  mój  w  Bogu,  Zbawicielu  moim,  bo  wejrzał  na  uniżoność  służebnicy  swojej.  Oto  bowiem  odtąd  błogosławioną  zwać  mnie  będą  wszystkie  pokolenia”  (Łuk.  1,  46-48)*,  ale  żaden  ewangelista  nie  pisze,  że  właśnie  wówczas,  dokładnie  w  tym  czasie  została  zacieniona.  Nie  wiadomo,  czy  tak  jak  i  Elżbietę  też  wtedy  napełnił  ją  Duch  Święty,  czy  może  podczas  podróży.  Droga  była  zapewne  długa  i  niezbyt  bezpieczna,  szczególnie  jak  na  bardzo  młodą,  ale  już  dojrzałą  fizycznie  dziewczynkę.  Łukasz  pisze,  że  Elżbieta  mieszkała  w  górach,  cyt:  „A  Maria  wybrała  się  w  onych  dniach  w  drogę  i  udała  się  spiesznie  do  górskiej  krainy,  do  miasta  judzkiego,  i  weszła  do  domu  Zachariasza,  i  pozdrowiła  Elżbietę”.  (Łuk.  1,  39-40)*.  Nie  wszystkie  drogi  w  tamtym  okresie  czasu  były  strzeżone  przez  legionistów  rzymskich,  można  więc  przypuszczać,  że  za  każdym  zakrętem  i  za  każdą  górą  czy  pagórkiem  czaiło  się  niebezpieczeństwo,  ale  Duch  Święty  niebezpieczeństwem  nie  był  i  prawdopodobnie  wtedy  Maria  została  zacieniona.

     Zachariasz – mąż  Elżbiety – był  kapłanem  w  świątyni  Boga  Jahwe,  zatem  rozpowszechnienie  jej  słów  i  słów  Marii  wśród  kapłanów  o  tym,  że  obie  mają  jakiegoś  innego,  jeszcze  nienarodzonego  boga,  spowodowałby  ich  niechybne  ukamienowanie  i  niemielibyśmy  Pana  Chrystusa,  a  zatem  nie  bylibyśmy  zbawieni,  ponieważ  w  „Credo  Nicejskim”  czytamy:  „On  to  dla  nas  ludzi  i  dla  naszego  zbawienia  zstąpił  z  nieba”.  Skoro  tak  by  się  stało,  to  Pan,  czy  też  Bóg  kochając  nas  bardzo  mocno,  bo  ze  źródeł  kościelnych  wiem,  że  oprócz  tego,  że  Pan  Bóg  jest  Wszechmogący,  to  również  jest  czystą  miłością,  a  zatem  nie  potrafi  nienawidzić,  więc  abyśmy  byli  zbawieni  zacieniłby  inną  niewiastę,  bo  bez  tego  ani  rusz

     Maria  jest  również  wspomniana  w  Ewangeliach  Mateusza  i  Marka,  kiedy  ze  swoimi  następnymi  dziećmi  przychodzi  widzieć  się  z  synem  Jezusem.  Jezus  wypiera  się  jej  i  rodzeństwa,  mówiąc:  „Któż  jest  moją  matką?  I  kto  to  bracia  moi?  I  wyciągnąwszy  rękę  ku  uczniom  swoim,  rzekł:  Oto  matka  moja  i  bracia  moi”!  (Mat.  12,  48-49)*.  Tak  samo  pisze  Marek  w  (3,  32-33)*.  Łukasz  w  (8,  21)*  pisze  nieco  inaczej,  ale  w  tym  samym  duchu.  W  następnym  rozdziale  Mateusz  pisze.  „A  przyszedł  w  swoje  ojczyste  strony,  nauczał  w  synagodze  ich,  tak  iż  się  bardzo  zdumiewali  i  mówili:  Skąd  ma  tę  mądrość  i  te  cudowne  moce?  Czyż  nie  jest  to  syn  cieśli?  Czyż  matce  jego  nie  jest  na  imię  Maria,  a  braciom  jego  Jakub,  Józef,  Szymon  i  Juda?  A  siostry  jego,  czyż  nie  są  wszystkie  u  nas?  Skąd  ma  tedy  to  wszystko?”  (Mat.  13,  54-56)*.  To  samo  spotykamy  u  Marka  w  (6,  2-4)*.  Proszę  zwrócić  uwagę,  że  Mateusz  mówi:  „A  przyszedł  w  swoje  rodzinne  strony …”.  Normalną  rzeczą  jest,  że  ludzie  jego  rodzinnych  stron  znali  jego  i  jego  rodzinę.  Zatem  z  fragmentów  tych  Ewangelii  jednoznacznie  wynika,  że  Jezus  miał  rodzeństwo  i  dlatego  przytaczam  te  fragmenty,  aby  było  wiadomo,  że  Maria  nie  zawsze  była  dziewicą.  Do  czasów  Hieronima – ojca  Kościoła – byli  oni  dziećmi  Marii  i  Józefa,  rodzeństwem  Jezusa.  Łukasz – o  czym  również  wspomnimy  przy  innej  okazji – pisze,  cyt:  „  I  porodziła  syna  swego  pierworodnego, …”.  (Łuk.  2,  7)*.  Nawet  jeżeli  uznamy,  że  w  okresie  pierwszej  brzemienności  była  dziewicą,  to  takie  stwierdzenie  Łukasza  mówi  nam,  że  po  urodzeniu  Jezusa  Maria  jeszcze  rodziła,  a  zatem  bracia  i  siostry,  którzy  przyszli  go  odwiedzić  o  czym  wspomina  Mateusz,  Marek  i  Łukasz,  byli  jego  rodzeństwem  z  tej  samej  matki,  a  więc  św.  Hieronim,  który  był  głównym  zwolennikiem  teorii,  że  są  to  kuzyni  Jezusa  nie  miał  racji.  Był  on  również  twórcą  teorii,  że  Józef  podobnie  jak  Maria  całe  życie  pozostał  w  stanie  dziewiczym.  Nie  musimy  się  z  tym  godzić,  jednak  tak  to  jest  przyjęte  przez  Kościół  i  wpajane  wiernym.  Aby  było  to  bardziej  wiarygodne  mówi  się  często  stary  Józef.  Hipokryzja  w  każdym  Kościele  jest  rzeczą  normalną. 

     Nie  ukamienowanie  Elżbiety  i  Marii,  niespotykana  wstrzemięźliwość  Józefa,  i  tacy  ojcowie  Kościoła  jak  św.  Hieronim,  św.  Ambroży  i  św.  Augustyn  przyczynili  się  do  powstania  kultu  Marii  jako  Matki  Boga,  a  z  czasem  Królowej  Świata,  a  może  i  Wszechświata  z  zaświatami  włącznie.  Na  pewno  nie  przyczynił  się  do  tego  ojciec  Kościoła,  św.  Klemens  Aleksandryjski,  który  w  II  wieku  n.e.  pisał:  "Każda  kobieta  powinna  być  przepełniona  wstydem  przez  samo  tylko  myślenie,  że  jest  kobietą".  Bardzo  ciekawe  jest  to  chrześcijańskie  rozumowanie – przecież  Maria  również  była  kobietą.  Najpierw,  tzn.  do  I  Soboru  Efeskiego  roku  431-go  była  tylko  matką  Jezusa  i  w  początkowym  okresie  po  ukrzyżowaniu  jej  syna  nikt  z  niższych  warstw  wyznawców  nie  zaprzątał  sobie  głowy  tym,  czy  była  ona  dziewicą  również  po  urodzeniu  go,  czy  już  nie,  a  ojcowie  Kościoła  nagminnie  twierdzili,  że  będąc  brzemienną  pozostawała  dziewicą.  Św.  Augustyn  twierdził,  że  skoro  Chrystus  mógł  przejść  przez  zamknięte  drzwi  (mamy  tylko  jeden  taki  przypadek  w  Ewangeliach – Zmartwychwstanie  w  ujęciu  Mateusza),  to mógł  również  opuścić  drogi  rodne  matki  nie  uszkadzając  jej  dziewictwa.  Dyskutowano  również  nad  tym,  czy  rodzeństwo  Jezusa  to  przypadkiem  nie  wcześniejsze,  a  może  późniejsze  dzieci  Józefa?  (Św.  Hieronim  twierdził,  że  Józef  całe  życie  był  w  takim  stanie  jak  jego  żona,  czyli  dziewiczym).  Jednak  koncepcje  się  zmieniały  i  widzimy  tutaj  wyraźnie,  że  nie  tylko  od  samych  Ewangelii  zawartych  w  Nowym  Testamencie  zależy  to  w  co  wierzymy,  ale  również  od  dalszych  jego  części,  a  przede  wszystkim  zaś  od  Ojców  Kościoła  oraz  soborowych  i  synodowych  dogmatów.  Na  Soborze  Efeskim  awansowano  matkę  Jezusa  i  uznano  ją  za  Matkę  Bożą.  Później,  tzn.  dopiero  na  synodzie  laterańskim  w  roku  649  odbytym  pod  nadzorem  Papieża  Marcina  I,  ogłoszono  ją  Wieczną  Dziewicą.  W  ten  sposób  Kościół  wyszedł  naprzeciw  ojcom  Kościoła  i  potrzebom  ludu,  który  w  dalszym  ciągu  pamiętał  i  czcił  Wielkie  Boginie,  Królowe  Niebios,  Matki  Dziewice,  czasem  rozpustne  dziewice.  Ta  ostatnia  królowała  na  wschód  od  wschodnich  wybrzeży  Morza  Śródziemnego.  Była  dziewicą,  na  cześć  której  uprawiano  prostytucję  sakralną.  W  różnych  rejonach  różnie  ją  nazywano,  ale  najbardziej  znana  jest  pod  imieniem  Asztarte  lub  Isztar.  W  Biblii  przedstawiona  jest  jako  ta,  do  której  modli  się  monoteista  Salomon.  Za  jej  terytoriami,  dalej  na  wschód  królowała  Anatuta,  też  Wielka  Bogini,  Niepokalana  Dziewica,  żona  perskiego  Boga  Mitry.  Wszędzie  w  rejonie  wschodniego  Śródziemnomorza  istniały  większe  lub  mniejsze  boginie.  W  Anatolii,  a  zawężając  teren,  we  Frygi,  królowała  Wielka  Macierz  Kybele,  w  Efezie  Dziewica  Artemida,  a  w  Egipcie  Dziewica  i  Matka  Boga  jednocześnie – Izyda.  Izyda  była  chyba  największą  królową.  To  ona  na  lewej  ręce  trzymała  swojego  syna,  Boga  Horusa.  To  ona,  jak  chce  Murray  Hope – autorka  książki  „Tajemnice  Starożytnego  Egiptu”,  była  zapłodniona  przez  ducha  Ozyrysa  zmartwychwstałego  po  trzech  dniach  i  dopiero  po  jego  wstąpieniu  do  nieba.  Ta  Matka  Boga  i  Królowa  Niebios,  Izyda,  odegrała  podstawową  rolę  w  tworzeniu  kultu  maryjnego.  W  okresie  ptolemejskiego  Egiptu  zaczęto  ją  czcić  w  Grecji  jako  Boginię  Demeter.  W  roku  391  Teodozjusz  Wielki  zakazał  obrzędów  pogańskich  a  zatem  również  na  jej  cześć,  ale  nadal  czczono  ją  po  kryjomu.  W  sercu  imperium,  w  Rzymie,  dokąd  w  40  roku  n.e.  przyniesiono  kult  Izydy  z  prowincji  jaką  w  30  roku  p.n.e.  dla  Imperium  Rzymskiego  stał  się  Egipt,  czczono  ją  nadzwyczaj  uroczyście.  Kult  ten  dotarł  również  do  Galii.  Gdzieś  około  roku  500-go  zakazano  czczenia  Matki  Boga,  ponieważ  Kościół  chciał  mieć  jedynowładztwo  duchowe.  Musiał  zatem  zastąpić  kulty  Wielkich  Bogiń  jakimś  innym  kultem.  Maria,  matka  Jezusa  nadawała  się  do  tego  doskonale.  Niemal  w  całości  zaadoptowano  do  potrzeb  nowego  kultu  Izydę.  Odjęto  jej  rogi,  bo  Maria  ich  nie  miała,  ale  miała  syna,  którego  miała  też  Izyda.  Zapewne  wzorowano  się  też  na  innych,  nie  wymienionych  przeze  mnie  boginiach,  ale  jedną  z  nich  z  pewnością  była  Artemida.  Była  boginią,  która  mocno  przeszkadzała  biskupom  chrześcijańskim  szczególnie  dlatego,  że  tamtejszym  rzemieślnikom  wytwarzającym  posążki  jej  posągowej  podobizny,  przynosiła  duże  zyski.  Ta  urzędująca  w  Efezie  była  czarna.  To  nie  setki  lat  modłów  ze  świecami  w  dłoniach  i  okopcenie  przez  to  obrazów  (jak  gdzieś  czytałem),  uczyniło  Najświętszą  Marię  Pannę  Czarną  Madonną.  Czarną  uczyniła  ją  Artemida  Efeska.  Posąg  Artemidy  Efeskiej  był  wykonany  z  czarnego  kamienia,  hebanu,  złota  i  srebra.  Rzeźba  tej  Artemidy  z  II  wieku  n.e.,  przedstawia  ją  jako  boginię  o  czarnej  twarzy,  z  czarnymi  rękami  i  czarnymi  stopami.  Gdy  będziemy  w  jakimś  celu  odwiedzać  katedry  gdzie  znajdują  się  obrazy  Ostatniej  Królowej,  a  jest  nią  Najświętsza  Maria  Panna,  przypomnijmy  sobie,  że  są  to  plagiaty  dzieł  wcześniejszych  (mam  na  myśli  Izydę  z  dzieciątkiem  Horus  na  ręce  i  Artemidę  Efeską).  Kult  Maryjny  był  potrzebny  uczuciowemu  ludowi,  który  miał  odgórny  zakazy  czczenia  bogów  pogańskich,  oraz  Watykanowi  coraz  bardziej  utrwalającego  swoją  władzę. 

     Pierwszy  bardzo  silny  wzrost  kultu  maryjnego  przypadł  na  okres  Średniowiecza.  Wtedy  królowie  oddawali  swoje  państwa  w  jej  opiekę.  Tak  było  z  Portugalią,  Francją  i  Austrią.  W  Polsce  zrobił  to  1  kwietnia  1656  roku  w  katedrze  lwowskiej  Jan  Kazimierz,  który wracał  z  podróży  na  Śląsk.  Na  wieść  o  tym,  że  Jasna  Góra  obroniła  się  przed  Szwedami,  koronę  Polski  zawierzył  Matce  Boskiej  mówiąc:  „Ciebie  za  Patronkę  moją  i  za  Królowę  państw  moich  dzisiaj  obieram”.  Zapewne  nie  wiedział,  że  pod  Jasną  Górą  działo  szwedzkie  wystrzeliło  tylko  kilka  razy,  bo  ks.  Kordecki  był  podobno  kolaborantem.  Drugi  okres  tak  silnego  kultu  maryjnego,  to  wiek  XIX  i  XX.  W  wieku  XIX,  w  roku  1854  Pius  IX  uznał  ją  za  niepokalanie  poczętą,  a  w  wieku  XX,  w  roku  1950  Pius  XII  ogłosił  ją  wniebowziętą.  Potem  zaś,  w  roku  1954  uczynił  ją  Królową  Świata.  Dla  niej  wiek  ten  zakończył  się  niebywałym  patronatem  Jana  Pawła  II,  który  dla  swoich  zwolenników  był  Papą  Wielkim,  a  w  kołach  dobrze  poinformowanych  Breżniewem  Watykanu.  Teraz  już  możemy  oczekiwać,  że  kult  ten  powoli  zacznie  maleć. 

     Tymczasem  Matka  Boska  objawia  się  na  świecie  potęgując  w  siebie  wiarę.  Nie  wiadomo  czemu  tam,  jednak  często  objawia  się  na  zalanych  deszczem  murach.  Ale  wizerunek  objawienia  nie  jest  jej  wyglądem,  który  był  jej  właściwy  kiedy  została  wzięta  do  nieba.  Jest  to  wizerunek  ten,  który  mamy  na  obrazach,  a  na  obrazach  mamy  młodą,  ale  dojrzałą  kobietę,  może  25-cio  letnią,  bo  taką  chcą  ją  widzieć  wierni  i  Kościół.  Tymczasem  Maria,  kiedy  rodziła  Jezusa  była  13-to  letnim  dzieckiem.  Poza  tym  Maria,  Matka  Boska  nie  objawia  się  w  klasztorach  buddyjskich,  świątyniach  hinduskich,  kościołach  protestanckich,  czy  w  afrykańskim  buszu  gdzie  królują  czarownicy  i  w  rejonach  podobnych  do  wymienionych.  Gdyby  objawiła  się  w  jednym  z  takich  miejsc,  np.  w  jakiejś  hinduskiej  świątyni,  to  wymieciono  by  ją  stamtąd  tą  samą  miotłą  na  której  tam  przyleciała.  W  kościołach  katolickich  mioteł  używają  do  wymiatania  innych  postaci – jeżeli  takowe  tam  zawitają.

*  Towarzystwo  Biblijne  w  Polsce.

¹  Parafraza  wierszy  J.  Kochanowskiego