Na temat NMP napisano już tomy, jednak najlepszym katolikiem jest ten co nie czyta, więc wiedza się nie rozpowszechnia. Należy pisać dalej, może kiedyś...
W Ewangeliach nie ma znaczących wzmianek o matce Jezusa, czyli o Najświętszej Marii Pannie. Na początku swojej Ewangelii Mateusz wspomina ją w kontekście rodowodu Jezusa ze strony jej męża Józefa. „A Jakub był ojcem Józefa, męża Marii, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem”. (Mat. 1, 16)*. Kilka wierszy dalej w tym samym rozdziale, Ewangelia ta wspomina ją ponownie w kontekście jej przedślubnej brzemienności. Józef, który z tego powodu chce ją potajemnie opuścić, jest we śnie pouczony przez anioła Pańskiego co ma robić, „aby wypełniło się słowo Pańskie, wypowiedziane przez proroka”. (Mat. 1, 22)*. Wydaje się, że to pouczenie było najważniejsze – miało się wypełnić słowo Pańskie. Wtedy jednak myślano tylko i wyłącznie o Mesjaszu, a miał być nim urodzony z Marii zacienionej Duchem Świętym chłopiec, nazwany imieniem Jezus. Obawa w niebie, że Pismo może się nie wypełnić, była zapewne bardzo duża i w celu zapobieżenia ewentualnym komplikacjom, przysłano stamtąd na Ziemię, do Palestyny, specjalnego posłańca. Z tego co możemy wnioskować, wysłał go sam Pan Bóg, a posłańcem był nie kto inny tylko archanioł Gabriel. Jednak w tym przypadku posłaniec nie wykonał dobrze swojego zadania, bo zamiast zwiastować mu na jawie, tak jak to uczynił Zachariaszowi, to on tylko śnił się Józefowi i we śnie powiedział mu co ma robić. Gdyby Józef nie uwierzył w to co mu się śniło i zrealizował swój zamiar, i opuścił zacienioną przez Boga przy pomocy Ducha Świętego Marię, to nie wypełniłoby się Pismo czyli Zakon, a zatem wszystkie starania Pana, ich Boga, który w tym czasie był jeszcze Bogiem Jahwe i urzędował w Świątyni Jerozolimskiej spełzłyby na niczym. Józef jednak uwierzył – Pismo miało się wypełnić. Poza tym, do czasu dopóki Maria nie porodzi syna poczętego zacienianiem Duchem Świętym, anioł prewencyjnie zakazał Józefowi współżycia seksualnego z żoną, ponieważ Boga może urodzić tylko dziewica. Nie zakazał mu współżycia z żoną po urodzeniu syna, jednak jednoznacznie tego nie powiedział, tylko milczeniem na ten temat wyraził wolę posyłającego go do Józefa Boga Ojca. Prawdopodobnie stało się tak z obawy, że stary Józef może chcieć jeszcze rozkoszować się seksem, a zatem musi otrzymać ten zakaz tylko do chwili porodu. Należało się spodziewać, że w przeciwnym wypadku zrealizuje swój zamiar i opuści Marię. W przyszłości Józef chyba często korzystał z tego przyzwolenia, ponieważ Maria urodziła mu jeszcze przynajmniej sześcioro dzieci, o których wspominają Ewangelie, a ewentualna rozmowa anioła i Józefa – choć we śnie – wydaje się, że przebiegała zgodnie z wizją autora, który zawczoraj czytał był wiersze Jana Kochanowskiego.
Gabriel – Nie uciekaj, ma rada.
Józef – Wszak wiesz: im kot starszy, tym pospolicie mówią, ogon jego twardszy;
I dąb, choć mieścy przeschnie, choć liść na nim płowy, przecie stoi
potężnie, bo ma korzeń zdrowy.
Gabriel – Próżno uciec, próżno się przed miłością schronić, bo jak lotny nie ma
pieszego dogonić.¹
Przy takich argumentach anioła Józef już wiedział, że ta niebiańska miłość i tak go dopadnie, i nie salwował się ucieczką, tylko na miejscu poddał się tej zapowiedzianej niebiańskiej miłości. Wypełniło się zatem Pismo, a Bóg, którego urodziła Maria, będąc samemu Bogiem, urósł do rangi Boga mniejszego, czyli jednego z Bogów Trójcy, tak bardzo modnej w okresie starożytności. Później natomiast spełniły się życzenia pogańskiego ludu i powoli kształtującego się Watykanu. Maria została Matką Boga, Wieczną Dziewicą, Królową Niebios, Pośredniczką Wiernych, Współodkupicielką, Panną Przeczystą (chociaż była mężatką), Królową Polski, a także innych krajów itp.
W ówczesnym czasie i tamtym rejonie świata, kobieta nie miała wiele do powiedzenia. Zobaczmy może co na ten temat w swojej Ewangelii mówi Jan. „W tej właśnie chwili przyszli jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z niewiastą” (Jan, 4, 27)*. Zatem Mateusz miał rację pisząc, że ten skrzydlaty stwór zwracał się tylko do Józefa, szkoda tylko, że we śnie i wiele dni po czasie zacienienia, kiedy Józef już widział, że Maria jest brzemienna. Gdyby stwór ten niemiał skrzydeł, to Józef by go nie rozpoznał, ponieważ z tego co mówi Ewangelia możemy domniemywać, że Józef pierwszy raz miał styczność z aniołem, a anioł mu się nie przedstawił. Zakomunikował tylko Józefowi co ten ma robić. Nie był dobrze wychowany, za co trzeba winić Pana Boga, który miał nad nim władzę i który posłał go do Józefa. Można być pewnym, że tylko skrzydła anioła spowodowały właściwe rozszyfrowanie tego stwora i snu przez śniącego Józefa. Inną, bardzo ważną sprawą jest to, że Pan Bóg, który jest Wszechmogący i istniejący od wieków, nie przewidział reakcji Józefa z powodu faktu zacienienia Marii i zacienił ją bez wcześniejszego powiadomienia o tym jej przyszłego męża. Może to świadczyć o niechęci Pana do przewidywań lub braku tych możliwości i wielce nagannym, można powiedzieć pustynnym wychowaniu. Poza tym, niewiadomo czemu Jahwe, jako Bóg w którego wierzyły te kobiety, sprzeciwił się sam sobie i nie przewidując co stanie się później, zacienił nieletnią Marię.
W dalszej części Ewangelii Mateusz wspomina Marię już w innym kontekście, a mianowicie opisując sytuację, z którą spotkał się Jezus odwiedzając swoje rodzinne strony. To samo pisze Marek i podobnie Łukasz, a wspomnimy to nieco dalej. Tymczasem o zwiastowaniu Łukasz pisze zupełnie inaczej. Otóż najpierw wspomina Zachariasza, któremu anioł Pański przepowiada narodziny Jana nazwanego później Chrzcicielem. U Łukasza anioł Pański zachowuje się poprawnie i nie lekceważy Zachariasza. Marek pisze o poczętym zacienianiem Janie, że chrzcił na pustyni, „ I wychodziła do niego cała kraina judzka i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, … „ (Mar. 1, 5)*, był zatem o wiele bardziej popularny niż Jezus, do którego wychodziło niewiele osób, w każdym razie nie wiemy, że wiele. Czytamy tam również, że „Jan miał na sobie odzienie z sierści wielbłądziej …”, (Mar. 1, 6)*. Mateusz w (3, 4-5)* pisze to samo. Ale i bez odzienia z sierści wielbłądziej, podobno trudno byłoby przyrównać go do człowieka. Zatem zacienianie przez Pana było (delikatnie mówiąc) nie nazbyt dokładne, czy może udane. (Przypomnijmy sobie dzieci Izaaka – Ezawa i Jakuba, i jego prośby, i modły do Pana. Tu Pan też nie wywiązał się z podjętego zadania).
W chwili zwiastowania Zachariasz wystraszył się anioła Pańskiego mimo, że aniołem przeznaczonym do tych celów był przypuszczalnie archanioł Gabriel. Jak bardzo musiałby się wystraszyć Zachariasz zwiastuna, gdyby był nim jakiś cherub lub serafin? Z tego co wiem, nie są to anioły zwiastowania, ponieważ ich hałas w locie i wygląd przestraszają ludzi. Kiedy Pan cherubem przylatywał na górę Synaj, to cała góra się trzęsła, a zgromadzony tam Izrael też się trząsł, aby Pan go „nie pobił”. Możemy się tylko domyślać, że w takim przypadku Jan Chrzciciel byłby pogrobowcem. U Łukasza anioł Pański zwiastował również Marii. W tym przypadku zachował się niepoprawnie, ponieważ całkowicie pominął starego Józefa. Maria nie wystraszyła się anioła jak było to z Zachariaszem, tylko „zatrwożyła się” jego słowami. Widocznie miała z nim do czynienia wcześniej i jego przybycie oraz widok nie zrobiły na niej żadnego wrażenia, i odpowiada mu tak, jakby w pełni była dojrzałą kobietą, mającą około 25-ciu lat. Zamiast się zarumienić i spuścić oczy (przecież w chwili urodzenia Jezusa miała niewiele ponad 13 lat, a więc w momencie zwiastowania około 12,5), zapytała go, cyt: „Jak się to stanie, skoro nie znam męża”? (Łuk. 1, 34)*. A potem „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łuk. 1, 38)*. Słowo „stanie” jest użyte w czasie przyszłym. Więc oznacza to, że jeszcze nic się nie stało, a Marii spieszno było do zamążpójścia, a Duch Święty jeszcze nie został do niej posłany i Maria w dalszym ciągu pozostawała nie zacieniona, ale już wiedziała, że tak się stanie. U Łukasza Pan zachowuje się zupełnie inaczej niż u Mateusza i powiadamia ją wcześniej, a Józefa zwyczajnie lekceważy, chociaż tamtejszym zwyczajem nie powinien był popełniać takiego nietaktu. Kilka dni później – po zwiastowaniu – Maria odwiedza swoją krewną Elżbietę. Kiedy wchodzi do domu Elżbiety, ta zostaje napełniona Duchem Świętym i mówi do nieletniej Marii, cyt: „Błogosławionaś ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota twego. A skądże mi to, że matka mojego Pana przyszła do mnie”? (Łuk. 1, 43)*. A 12 letnia Maria odpowiada jej tymi słowy: „Wielbi dusza moja Pana, i rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim, bo wejrzał na uniżoność służebnicy swojej. Oto bowiem odtąd błogosławioną zwać mnie będą wszystkie pokolenia” (Łuk. 1, 46-48)*, ale żaden ewangelista nie pisze, że właśnie wówczas, dokładnie w tym czasie została zacieniona. Nie wiadomo, czy tak jak i Elżbietę też wtedy napełnił ją Duch Święty, czy może podczas podróży. Droga była zapewne długa i niezbyt bezpieczna, szczególnie jak na bardzo młodą, ale już dojrzałą fizycznie dziewczynkę. Łukasz pisze, że Elżbieta mieszkała w górach, cyt: „A Maria wybrała się w onych dniach w drogę i udała się spiesznie do górskiej krainy, do miasta judzkiego, i weszła do domu Zachariasza, i pozdrowiła Elżbietę”. (Łuk. 1, 39-40)*. Nie wszystkie drogi w tamtym okresie czasu były strzeżone przez legionistów rzymskich, można więc przypuszczać, że za każdym zakrętem i za każdą górą czy pagórkiem czaiło się niebezpieczeństwo, ale Duch Święty niebezpieczeństwem nie był i prawdopodobnie wtedy Maria została zacieniona.
Zachariasz – mąż Elżbiety – był kapłanem w świątyni Boga Jahwe, zatem rozpowszechnienie jej słów i słów Marii wśród kapłanów o tym, że obie mają jakiegoś innego, jeszcze nienarodzonego boga, spowodowałby ich niechybne ukamienowanie i niemielibyśmy Pana Chrystusa, a zatem nie bylibyśmy zbawieni, ponieważ w „Credo Nicejskim” czytamy: „On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”. Skoro tak by się stało, to Pan, czy też Bóg kochając nas bardzo mocno, bo ze źródeł kościelnych wiem, że oprócz tego, że Pan Bóg jest Wszechmogący, to również jest czystą miłością, a zatem nie potrafi nienawidzić, więc abyśmy byli zbawieni zacieniłby inną niewiastę, bo bez tego ani rusz.
Maria jest również wspomniana w Ewangeliach Mateusza i Marka, kiedy ze swoimi następnymi dziećmi przychodzi widzieć się z synem Jezusem. Jezus wypiera się jej i rodzeństwa, mówiąc: „Któż jest moją matką? I kto to bracia moi? I wyciągnąwszy rękę ku uczniom swoim, rzekł: Oto matka moja i bracia moi”! (Mat. 12, 48-49)*. Tak samo pisze Marek w (3, 32-33)*. Łukasz w (8, 21)* pisze nieco inaczej, ale w tym samym duchu. W następnym rozdziale Mateusz pisze. „A przyszedł w swoje ojczyste strony, nauczał w synagodze ich, tak iż się bardzo zdumiewali i mówili: Skąd ma tę mądrość i te cudowne moce? Czyż nie jest to syn cieśli? Czyż matce jego nie jest na imię Maria, a braciom jego Jakub, Józef, Szymon i Juda? A siostry jego, czyż nie są wszystkie u nas? Skąd ma tedy to wszystko?” (Mat. 13, 54-56)*. To samo spotykamy u Marka w (6, 2-4)*. Proszę zwrócić uwagę, że Mateusz mówi: „A przyszedł w swoje rodzinne strony …”. Normalną rzeczą jest, że ludzie jego rodzinnych stron znali jego i jego rodzinę. Zatem z fragmentów tych Ewangelii jednoznacznie wynika, że Jezus miał rodzeństwo i dlatego przytaczam te fragmenty, aby było wiadomo, że Maria nie zawsze była dziewicą. Do czasów Hieronima – ojca Kościoła – byli oni dziećmi Marii i Józefa, rodzeństwem Jezusa. Łukasz – o czym również wspomnimy przy innej okazji – pisze, cyt: „ I porodziła syna swego pierworodnego, …”. (Łuk. 2, 7)*. Nawet jeżeli uznamy, że w okresie pierwszej brzemienności była dziewicą, to takie stwierdzenie Łukasza mówi nam, że po urodzeniu Jezusa Maria jeszcze rodziła, a zatem bracia i siostry, którzy przyszli go odwiedzić o czym wspomina Mateusz, Marek i Łukasz, byli jego rodzeństwem z tej samej matki, a więc św. Hieronim, który był głównym zwolennikiem teorii, że są to kuzyni Jezusa nie miał racji. Był on również twórcą teorii, że Józef podobnie jak Maria całe życie pozostał w stanie dziewiczym. Nie musimy się z tym godzić, jednak tak to jest przyjęte przez Kościół i wpajane wiernym. Aby było to bardziej wiarygodne mówi się często stary Józef. Hipokryzja w każdym Kościele jest rzeczą normalną.
Nie ukamienowanie Elżbiety i Marii, niespotykana wstrzemięźliwość Józefa, i tacy ojcowie Kościoła jak św. Hieronim, św. Ambroży i św. Augustyn przyczynili się do powstania kultu Marii jako Matki Boga, a z czasem Królowej Świata, a może i Wszechświata z zaświatami włącznie. Na pewno nie przyczynił się do tego ojciec Kościoła, św. Klemens Aleksandryjski, który w II wieku n.e. pisał: "Każda kobieta powinna być przepełniona wstydem przez samo tylko myślenie, że jest kobietą". Bardzo ciekawe jest to chrześcijańskie rozumowanie – przecież Maria również była kobietą. Najpierw, tzn. do I Soboru Efeskiego roku 431-go była tylko matką Jezusa i w początkowym okresie po ukrzyżowaniu jej syna nikt z niższych warstw wyznawców nie zaprzątał sobie głowy tym, czy była ona dziewicą również po urodzeniu go, czy już nie, a ojcowie Kościoła nagminnie twierdzili, że będąc brzemienną pozostawała dziewicą. Św. Augustyn twierdził, że skoro Chrystus mógł przejść przez zamknięte drzwi (mamy tylko jeden taki przypadek w Ewangeliach – Zmartwychwstanie w ujęciu Mateusza), to mógł również opuścić drogi rodne matki nie uszkadzając jej dziewictwa. Dyskutowano również nad tym, czy rodzeństwo Jezusa to przypadkiem nie wcześniejsze, a może późniejsze dzieci Józefa? (Św. Hieronim twierdził, że Józef całe życie był w takim stanie jak jego żona, czyli dziewiczym). Jednak koncepcje się zmieniały i widzimy tutaj wyraźnie, że nie tylko od samych Ewangelii zawartych w Nowym Testamencie zależy to w co wierzymy, ale również od dalszych jego części, a przede wszystkim zaś od Ojców Kościoła oraz soborowych i synodowych dogmatów. Na Soborze Efeskim awansowano matkę Jezusa i uznano ją za Matkę Bożą. Później, tzn. dopiero na synodzie laterańskim w roku 649 odbytym pod nadzorem Papieża Marcina I, ogłoszono ją Wieczną Dziewicą. W ten sposób Kościół wyszedł naprzeciw ojcom Kościoła i potrzebom ludu, który w dalszym ciągu pamiętał i czcił Wielkie Boginie, Królowe Niebios, Matki Dziewice, czasem rozpustne dziewice. Ta ostatnia królowała na wschód od wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego. Była dziewicą, na cześć której uprawiano prostytucję sakralną. W różnych rejonach różnie ją nazywano, ale najbardziej znana jest pod imieniem Asztarte lub Isztar. W Biblii przedstawiona jest jako ta, do której modli się monoteista Salomon. Za jej terytoriami, dalej na wschód królowała Anatuta, też Wielka Bogini, Niepokalana Dziewica, żona perskiego Boga Mitry. Wszędzie w rejonie wschodniego Śródziemnomorza istniały większe lub mniejsze boginie. W Anatolii, a zawężając teren, we Frygi, królowała Wielka Macierz Kybele, w Efezie Dziewica Artemida, a w Egipcie Dziewica i Matka Boga jednocześnie – Izyda. Izyda była chyba największą królową. To ona na lewej ręce trzymała swojego syna, Boga Horusa. To ona, jak chce Murray Hope – autorka książki „Tajemnice Starożytnego Egiptu”, była zapłodniona przez ducha Ozyrysa zmartwychwstałego po trzech dniach i dopiero po jego wstąpieniu do nieba. Ta Matka Boga i Królowa Niebios, Izyda, odegrała podstawową rolę w tworzeniu kultu maryjnego. W okresie ptolemejskiego Egiptu zaczęto ją czcić w Grecji jako Boginię Demeter. W roku 391 Teodozjusz Wielki zakazał obrzędów pogańskich a zatem również na jej cześć, ale nadal czczono ją po kryjomu. W sercu imperium, w Rzymie, dokąd w 40 roku n.e. przyniesiono kult Izydy z prowincji jaką w 30 roku p.n.e. dla Imperium Rzymskiego stał się Egipt, czczono ją nadzwyczaj uroczyście. Kult ten dotarł również do Galii. Gdzieś około roku 500-go zakazano czczenia Matki Boga, ponieważ Kościół chciał mieć jedynowładztwo duchowe. Musiał zatem zastąpić kulty Wielkich Bogiń jakimś innym kultem. Maria, matka Jezusa nadawała się do tego doskonale. Niemal w całości zaadoptowano do potrzeb nowego kultu Izydę. Odjęto jej rogi, bo Maria ich nie miała, ale miała syna, którego miała też Izyda. Zapewne wzorowano się też na innych, nie wymienionych przeze mnie boginiach, ale jedną z nich z pewnością była Artemida. Była boginią, która mocno przeszkadzała biskupom chrześcijańskim szczególnie dlatego, że tamtejszym rzemieślnikom wytwarzającym posążki jej posągowej podobizny, przynosiła duże zyski. Ta urzędująca w Efezie była czarna. To nie setki lat modłów ze świecami w dłoniach i okopcenie przez to obrazów (jak gdzieś czytałem), uczyniło Najświętszą Marię Pannę Czarną Madonną. Czarną uczyniła ją Artemida Efeska. Posąg Artemidy Efeskiej był wykonany z czarnego kamienia, hebanu, złota i srebra. Rzeźba tej Artemidy z II wieku n.e., przedstawia ją jako boginię o czarnej twarzy, z czarnymi rękami i czarnymi stopami. Gdy będziemy w jakimś celu odwiedzać katedry gdzie znajdują się obrazy Ostatniej Królowej, a jest nią Najświętsza Maria Panna, przypomnijmy sobie, że są to plagiaty dzieł wcześniejszych (mam na myśli Izydę z dzieciątkiem Horus na ręce i Artemidę Efeską). Kult Maryjny był potrzebny uczuciowemu ludowi, który miał odgórny zakazy czczenia bogów pogańskich, oraz Watykanowi coraz bardziej utrwalającego swoją władzę.
Pierwszy bardzo silny wzrost kultu maryjnego przypadł na okres Średniowiecza. Wtedy królowie oddawali swoje państwa w jej opiekę. Tak było z Portugalią, Francją i Austrią. W Polsce zrobił to 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej Jan Kazimierz, który wracał z podróży na Śląsk. Na wieść o tym, że Jasna Góra obroniła się przed Szwedami, koronę Polski zawierzył Matce Boskiej mówiąc: „Ciebie za Patronkę moją i za Królowę państw moich dzisiaj obieram”. Zapewne nie wiedział, że pod Jasną Górą działo szwedzkie wystrzeliło tylko kilka razy, bo ks. Kordecki był podobno kolaborantem. Drugi okres tak silnego kultu maryjnego, to wiek XIX i XX. W wieku XIX, w roku 1854 Pius IX uznał ją za niepokalanie poczętą, a w wieku XX, w roku 1950 Pius XII ogłosił ją wniebowziętą. Potem zaś, w roku 1954 uczynił ją Królową Świata. Dla niej wiek ten zakończył się niebywałym patronatem Jana Pawła II, który dla swoich zwolenników był Papą Wielkim, a w kołach dobrze poinformowanych Breżniewem Watykanu. Teraz już możemy oczekiwać, że kult ten powoli zacznie maleć.
Tymczasem Matka Boska objawia się na świecie potęgując w siebie wiarę. Nie wiadomo czemu tam, jednak często objawia się na zalanych deszczem murach. Ale wizerunek objawienia nie jest jej wyglądem, który był jej właściwy kiedy została wzięta do nieba. Jest to wizerunek ten, który mamy na obrazach, a na obrazach mamy młodą, ale dojrzałą kobietę, może 25-cio letnią, bo taką chcą ją widzieć wierni i Kościół. Tymczasem Maria, kiedy rodziła Jezusa była 13-to letnim dzieckiem. Poza tym Maria, Matka Boska nie objawia się w klasztorach buddyjskich, świątyniach hinduskich, kościołach protestanckich, czy w afrykańskim buszu gdzie królują czarownicy i w rejonach podobnych do wymienionych. Gdyby objawiła się w jednym z takich miejsc, np. w jakiejś hinduskiej świątyni, to wymieciono by ją stamtąd tą samą miotłą na której tam przyleciała. W kościołach katolickich mioteł używają do wymiatania innych postaci – jeżeli takowe tam zawitają.
* Towarzystwo Biblijne w Polsce.
¹ Parafraza wierszy J. Kochanowskiego