JustPaste.it

Z pożytkiem dla Kościoła

Czy w demokratycznym państwie możliwe jest, aby działała instytucja, od której nie ma odwołania?

Czy w demokratycznym państwie możliwe jest, aby działała instytucja, od której nie ma odwołania?

 

Czy w demokratycznym państwie możliwe jest, aby działała instytucja, od której nie ma odwołania? W takim katolickim kraju jak Polska wszystko okazuje się być możliwe, Komisja Majątkowa - wspólne dziecko państwa i Episkopatu - działa właśnie na takiej podstawie, budząc coraz to większe kontrowersje.

Jak to działa?

Kościół, który w PRL był ostoją dla ludzi demokratycznej opozycji poniósł wówczas ogromne straty - morderstwa księży, więzienia, nagonki itp., dziś słusznie domaga się rekompensaty, nie zapominajmy jednak, że w PRL nie tylko on był poszkodowany. Czy prywatni właściciele mogą liczyć np. na taką hojność państwa? Czy inne Kościoły i związki wyznaniowe w Polsce również? Kościół katolicki stoi pod tym względem niewątpliwie na uprzywilejowanej pozycji.

Zakon bądź parafia, która pragnie odzyskać swój stracony majątek, musi początkowo zgłosić wniosek o zwrot utraconego majątku. Choć po tylu latach jest już to nie możliwe - powód jest oczywisty - na miejscach zabranym Kościołowi znajdują się dziś szkoły, budynki mieszkalne, sklepy, itp. W takiej sytuacji parafia wyraża zainteresowanie innym miejscem "jako zadośćuczynienie". Najbardziej bulwersujące jest w tym to, iż to parafia określa wartość utraconego majątku, a komisja w ogóle nie sprawdza i jej nie reguluje, często zdarza się więc, że zwrot majątku bywa wielokrotnie zawyżony.

Kiedy już sprawa ma się ku końcowi, parafia bądź zakon - który jest już właścicielem gruntu - sprzedaje je zawyżając cenę. Strata na rzecz Skarbu Państwa jest więc ogromna.
 
Czysty zysk

Coraz częściej w mediach - już nie tylko lewicowych - pojawiają się słowa krytyczne wobec instytucji Komisji Majątkowej. Opinię publiczną zbulwersowało już kilka przypadków, w których to państwo sprzedało władzom Kościoła ziemię o kilku a nawet kilkunastokrotnie mniejszej kwocie niż sprzedaje się zazwyczaj. Uprzywilejowany Kościół chętnie więc korzysta z dobrodziejstw "państwa wolnego światopoglądowo".

I tak np. na warszawskiej Białołęce poznańskie elżbietanki otrzymały 47 hektarów za - jak wyceniły - 30 mln zł. Zadziwiające, że władze dzielnicy o wszystkim dowiedziały się gdy ziemia była już w rękach elżbietanek, urzędnicy dzielnicy wyceniły ziemię na 240 mln zł. Lokalne władze miały już co prawda inne plany co do tej ziemi m.in. budowę szkoły i boiska lecz komisja majątkowa ma to do siebie, iż jej posiedzenia sa tajne, więc "nikt nie może znać dnia ani godziny".

Nie mniej bulwersująca była sprawa Pani Krystyny Sosnowskiej, którą – dosłownie - parafia sprzedała wraz z jej domem! Taki był efekt działalności Komisji Majątkowej w Krakowie, gdzie Bazylika Mariacka zyskała działki spółki Polan wraz z mieszkaniami! Kościół te zamieszkane budynki już sprzedał. Komentując całą sprawę bp Pieronek stwierdził: "Dlaczego robicie wokół tego szum? 50 lat temu Kościołowi zrabowano mienie, teraz widzi się coś złego w tym, że odzyskuje swe mienie. Właściciel ma prawo zrobić ze swoją własnością, co chce!" Cała sprawa z emerytka skończyła się tym, że Kościół – słynący z miłosierdzia - postanowił wynająć jej mieszkanie. "Zanim przyjmę oferowane mieszkanie, muszę się upewnić, ile będę musiała płacić za ogrzewanie i inne media. Bo już raz zostałam oszukana, najpierw zapewniano, że dostanę mieszkanie zamienne, a potem sprzedano z ziemią" - mówi. "Przecież Komisja Majątkowa w ogóle nie powinna przekazywać ziemi z zamieszkanymi budynkami. Pewnie gdyby nie ustawa o ochronie lokatorów, w ogóle wyrzucono by mnie na bruk" - mówi rozżalona.

Takich spraw jest oczywiście więcej, i coraz częściej budzą one sprzeciw lokalnych władz i społeczeństwa, gdyż ziemia oddana na Kościół zostaje później sprzedana, a prywatny właściciel ani myśli zainwestować czy to w kulturę czy sport.
                                      
Lęk przez Kościołem

Lewicowy prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski zdecydował się  zaskarżyć działania Komisji Majątkowej do Trybunału Konstytucyjnego, zwłaszcza najbardziej bulwersujący przepis ustawy, mówiący, iż od decyzji Komisji nie można się odwoływać.

Reakcja Kościoła w Krakowie była – jak zwykle w takich sytuacjach - natychmiastowa. Oskarżył on prezydenta o "nagonkę na Kościół", a lokalni radni w obawie przed lękiem kleru postanowili nie popierając starań prezydenta. Zarówno radni PiS jak i PO zdając sobie sprawę, iż wystąpienie przeciw kurii po prostu im się politycznie nie kalkuluje. Głosem radnego z PO orzekli iż Kraków  jest "najbardziej kościelnym i kardynalskim z miast. "Konflikt z Kościołem to kiepski pomysł polityczny" nic więc dodać, nic ująć. Radni zdecydowali o "odesłaniu projektu uchwały projektodawcy celem uzupełnienia".

ANR ujawniła ostatnio, iż "wykonując od 1992 orzeczenia Komisji Majątkowej, przekazała już nieodpłatnie Kościołowi katolickiemu nieruchomości o łącznej powierzchni prawie 76 tys. hektarów( ok. 4 tys. ha w 2008 roku).

Obecnie klub Lewica złożył do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie nieprawidłowości w działaniach Komisji, wniosek oczekuje na rozpatrzenie już od 22 stycznia, i jak na razie nic nie zapowiada jego przyśpieszenia. Parlamentarzyści SLD sami pozwalali na rozpasanie Komisji Majątkowej podczas swoich rządów. Wówczas nie kwapili się aby rozwiązać ten problem, bądź przynajmniej zająć się ta sprawą, lęk przed Kościołem wziął górę. Jakież to proste jak jest się w opozycji..

Komisję powołały w 1991 r. rząd i Episkopat. Zasiada w niej 12 osób. Każdy z członków dostaje miesięczne wynagrodzenie w wysokości 77 proc. wynagrodzenia sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego. Obecnie są to kwoty, w zależności od funkcji od 8 do 10 tys. zł, plus 1,5 tys. zł dla protokolantów i 3,5 tys. zł dla sekretarzy. Komisja ma rozwiązywać spory wokół nieruchomości zabranych Kościołowi katolickiemu z naruszeniem prawa w czasach PRL. Sięga po działki wybrane przez pełnomocników instytucji kościelnych. Od jej decyzji nie ma odwołania co wzbudza ogromne kontrowersje. Konstytucjonaliści przekonują, że przepis mówiący, iż od decyzji Komisji nie ma jest sprzeczny z konstytucją. Jak stwierdził prof. Piotr Winczorek: "Przepis dotyczący braku możliwości odwołania od decyzji komisji jest niekonstytucyjny. Od tego typu decyzji każdy powinien mieć prawo skierować sprawę na drogę sądową". Popiera go prof. Marek Chmaj: "To wyjątek, rozwiązanie przestarzałe, kontrowersyjne, kuriozalne i powinno zostać zmienione".