JustPaste.it

Ośla ballada, czyli oślizm.

Mój dziadek powiadał, że gazetowe historie pisane są teraz "od dupy strony". To znaczy, zamiast od głowy, jak zaczynali wszyscy jeszcze przed Herodotem, one się zaczynają od ogona.

Mój dziadek powiadał, że gazetowe historie pisane są teraz "od dupy strony". To znaczy, zamiast od głowy, jak zaczynali wszyscy jeszcze przed Herodotem, one się zaczynają od ogona.

 

Ośla  ballada,  czyli  oślizm

Pozwolę sobie na jedną krótką powtórkę, potem będzie czysty oryginał.

 

- Co to jest: jeden osioł przy żłobie?

- No to jest właśnie jeden osioł przy żłobie. Ale gdyby się uprzeć, można by powiedzieć, na przykład, że chodzi o wójta.

- A dwa osły przy żłobie?

- To już jest stajenka. Albo gdy wójt ma zastępcę.

- A trzy osły przy żłobie?

- Powiedzmy: taka większa stajenka. Może nawet stajnia. Ale zupełnie możliwe, że chodzi o burmistrza i dwóch jego zastępców.

- A jeśli osłów przy żłobie będzie dwadzieścia? Albo trzydzieści?

-  No, tyle osłów to tylko w Hiszpanii mają. Albo w Meksyku. Zresztą, to się zdarza też w poniektórych urzędach.

- A jeśli osłów będzie przy tym żłobie ze sto, dwieście, pięćset? Czy tak już nie bywa?

- Bywa nawet często. Ale wyłącznie wtedy, gdy chodzi o parlament.

 

Mój dziadek mądrej pamięci powiedział, że gazetowe historie pisane są teraz „od dupy strony”. To znaczy, zamiast od głowy, jak zaczynali wszyscy, jeszcze przed Herodotem, one się zaczynają od ogona. Od wrzaskliwego tytułu, który od razu i każdemu wszystko objaśnia, zupełnie bez czytania. U Herodota, a nawet u pana Kischa (Egona Erwina, jakby kto nie kojarzył), objaśnienie było rozciągnięte na całą treść, tytuł stanowił tylko zachętę do jej przeczytania. Obecnie zaś jest tak, że treści  wcale czytać nie trzeba, nawet wtedy, gdy ktoś potrafi. Może nie zaraz tak, jak Polak, ale tak w ogóle. Bo teraz się porobiło, że każda sprawa musi być ustawiona odwrotnie, każda. Przy normalnie ustawionych sprawach dziennikarze ze szczętem by wymarli, całkiem jak osły, gdyby je dupami ustawić do żłobu.

Sądząc jednak po konsumpcji siana, dziennikarze doskonale wiedzą, którędy się to siano wcina, którędy zaś wiatry puszcza. Jasno wynika z tego, że pysk i siano stanowią ich prywatną sprawę. Dla nas te wiatry są, choć nie tylko.

Trudno jest pisać tak, jak w przysłowiu, delikatnie. Nawet ośla młodzież kiepsko reaguje na zdrobnienia. Napisać o kimś „osiołek” – to jakby przyznać mu zaledwie żłobek, podczas gdy on już aspiruje do żłobu. Trudność jeszcze tkwi w tym, że żłób ma być pełen siana. Bo na słomę, to obecne osły nawet splunąć nie chcą.

Zmieniają się czasy, zmieniają. No, osły trochę też.

Zaczęło się od tego, że furmanowi zużył się bat. Nie, żeby się zaraz miał złamać, furman co prawda nie był przesadnym przyjacielem zwierząt, ale sadystą też nie był. Prał osła wtedy, kiedy była potrzeba. Więc ten bat zużył się jednak od częstego użycia, to jasne. Ponieważ użycie bata to także jest praca, czasem bardzo wyczerpująca, furman zaś był leniwy, jak zresztą każdy człek, podjął nowatorską decyzję, by przestać używać bata. Postanowił dawać osłowi wyłącznie siano, zaplatać mu warkoczyki na grzywce, kokardkami ozdabiać, natomiast do wysiłku skłaniać go perswazją.

Rzecz jasna, furman sam tego nie wymyślił. Winien był synek furmana, okropny nicpoń, który szkoły jakieś pokończył, za inteligenta się został i wciąż kombinował, co by tu wymyślić takiego, czego jeszcze nikt nie wymyślił. Ten synek nie miał pojęcia, na czym polega wymyślanie, więc myślał, że na pomysł wpada się całkiem tak, jak na psa w sieni. Pies ma być znajomy i nie gryźć.

W szkołach nabili mu łepetynę dziwnymi teoriami, demokracjami, równościami, tolerancjami, od których synek zgłupiał, znaczy zinteligenciał, a furman zgłupiał zwyczajnie. Bez bata, za to z dziwnościami, ośli zaprzęg furmana owszem, nabrał szczególnej urody, ale to osioł zaczął nim kierować.

Chcecie może wiedzieć, jak się to skończyło? Proszę: to wcale się nie skończyło. Ten pierwszy kurs bez bata, z przystrojonym osiołkiem całkiem udatnie trwa. Furman próbuje wciąż nowych systemów perswazji, które owszem skutkują, osioł robi kilka kroków i czeka na kolejną porcję.

Na porcję perswazji, ma się rozumieć. Bo wie, że czas bata minął.

A synek w tych swoich dziwnościach był wprost zakochany. Do tego stopnia, że nikt nie mógł o nich niczego powiedzieć bezkarnie w jego obecności. Nie, żeby synek naprężał muskuły. Synek zaczynał gadać.

Wiecie, jak potrafią gadać nicponie?!

Nicponiem nazwał go rodzony tata, kiedy synek w ramach intelektualnego szantażu pokazał mu artykuł w gazecie, okropnie wrzaskliwie zatytułowany: „Ubywa ludzi młodych – kto będzie pracował na emerytów?!” Rzecz jasna, treści artykułu nie było warto czytać, wszystko było w tytule.

- Więc powiadasz, synku, że to dzięki tobie mam emeryturę?

- Tak jest, tato. Zgodnie z ekonomią.

- Nie myl, synku, ekonomii z durnymi ekonomistami. Tym bardziej nie myl jej z dziennikarzami. Ja tak sobie kombinuję, że skoro przez pół wieku płaciłem składki, to one zdołały zarobić na moją emeryturę same i jeszcze spory dochód przyniosły.

- Tato, ZUS nie jest własnością jakiegoś kapitalisty!

- Właśnie na tym polega bieda, synku.

- Ale dzięki mnie ZUS ma z czego płacić takim jak ty emerytom!

- A co ty takiego zrobiłeś, co by można zamienić na pieniądze? W całym swoim życiu nie tylko żadnego komputera nie zmajstrowałeś, ale nawet gwizdka żeś nie wystrugał i marchewki jednej nie zasiał. Nicpoń jesteś, ot co!

Dodam, że w tym przypadku furman i tak miał szczęście, że stać go było tylko na jednego osła, dzięki czemu przynajmniej w zaprzęgu kłótni nie było.

Ja tu nie piszę historii tego osła i furmana, ale mogę zdradzić, czym się ona skończy, w jakiejś mglistej przyszłości. Jeszcze trochę wysiłków tego uczonego nicponia, jeszcze trochę lenistwa furmana – i na koźle zobaczymy osła, jak wywija batem na furmana w zaprzęgu.

Chyba, że furman się wkur… tego.

Teraz będzie o innym aspekcie oślizmu. Tych aspektów jest, oczywiście, nieprzebrane mnóstwo, niby kiepskich towarów na półkach w markecie.

Rzeczą znaną powszechnie jest fakt, że osioł nie umie wybierać. Z tego nieumienia dwa niesłychanie ważne wnioski wypływają, ważne nie tylko dla osła, który pracuje na swego furmana, lecz także dla furmana, który dba o tego osła. Chodzi o to, że skoro osioł nie potrafi wybierać, należy wybierać osła. Piszę wyraźnie: wybierać osła, nie za osła. Spróbujcie wybrać coś za osła, przekonacie się, jak to boli.

Zresztą, za osła też należy wybierać, ale bardzo ostrożnie. Fakt, może zaboleć. Na każdej oślej stajence wisi napis jak w zoo: „dokarmianie surowo wzbronione”. Osioł ma swój żłób i regularną pensję…to znaczy, porcję, oczywiście. To powinno starczyć, dokarmianie karalne.

Pozwólcie, że podsumuję: osła należy wybierać i dokarmiać ostrożnie, żeby wpadki nie było. Wtedy wszystko gra.

Ktoś może spyta głupio, po co właściwie tego osła wybierać i jak się to robi? A jeśli ma się tylko jednego osła, to też należy go wybierać?

Oj, ludzie, ludzie…

O to, jak wybierać jednego osła, kiedy więcej osłów nie ma, spytajcie starszych i doświadczonych w tej sprawie. Bo kiedyś, na przykład, była tylko jedna partia i tylko jedna lista, ale gawiedź też waliła do urn wybierać. Po co? Po to samo, po co się właśnie osła wybiera: żeby można go było dokarmiać. Każdy wie, że bez dokarmiania żadna sprawa nie ruszy.

Ważne też bardzo, żeby nie wprawiać osła w ośli szał albo nawet, nie daj Boże, w depresję, przez zmuszanie jego samego do jakichś tam wyborów. Wiadomo, depresję i szał u osła powoduje słoma, dlatego trzeba koniecznie, by osioł wybierać nie musiał. Jedyne, co się nadaje na dokarmianie, to siano, siano, siano…

Jeszcze napiszę o tym, jak osioł ryczy.

Zależy to od wielkości osła. Od tego, jak się nadyma. W im większej stajni stoi, tym bardziej się nadyma i tym głośniej ryczy. Czy ktoś osła słucha? No, raczej nie, bo to i wstyd trochę, i uszy z tego bolą. Tu też jest podobnie, jeśli ktoś chce osła uciszyć, dodaje mu siana. Na tego, kto często dodaje siana, osioł nie tylko nie ryczy, nawet mu szeptem nie gada. Zresztą, do takiego nadętego osła z wielkiej stajni byle kto z pęczkiem siana nie dopcha się nawet, tam siano dociera całymi wozami.

No, to byłoby na tyle. Jeszcze tylko ostrzegam: w temacie osłów możecie zadawać dowolne pytania i snuć dowolne bajki, nawet ballady. Natomiast nie pytajcie nigdy o właściciela oślej stajni. Całkiem serio ostrzegam.