JustPaste.it

Smutek i Nadzieja

Unikaj przyjemnosci, które potem przynosza smutek. --- Solon

Unikaj przyjemnosci, które potem przynosza smutek. --- Solon

 

 

Smutek i nadzieja...

Po piaszczystej drodze szla niziutka staruszka. Mimo tego, ze byla juz bardzo stara szla tanecznym krokiem, a usmiech na jej twarzy byl tak promienny, jak usmiech mlodej, szczesliwej dziewczyny. Nagle dostrzegla przed soba jakas postac. Na drodze ktos siedzial, ale byl tak skulony, ze prawie zlewal sie z piaskiem. Staruszka zatrzymala sie, nachylila nad niemal bezcielesna istota i zapytala:
-Kim jestes?
Ciezkie powieki z trudem odslonily zmeczone oczy, a blade wargi wyszeptaly:
- Ja? ... Nazywaja mnie smutkiem
- Ach! Smutek! - zawolala staruszka z taka radoscia, jakby spotkala dobrego znajomego.
- Znasz mnie? - zapytal smutek niedowierzajaco.
- Oczywiscie, przeciez nie jeden raz towarzyszyles mi w mojej wedrówce.
- Tak sadzisz... - zdziwil sie smutek - to dlaczego nie uciekasz przede mna. Nie boisz sie?
- A dlaczego mialabym przed Toba uciekac, mój mily? Przeciez dobrze wiesz, ze potrafisz dogonic kazdego, kto przed Toba ucieka. Ale powiedz mi, prosze, dlaczego jestes taki markotny?
- Ja... jestem smutny. - odpowiedzial smutek lamiacym sie glosem.
Staruszka usiadla obok niego.
Smutny jestes... - powiedziala i ze zrozumieniem pokiwala glowa. - A co Cie tak bardzo zasmucilo?
Smutek westchnal gleboko. Czy rzeczywiscie spotkal kogos, kto bedzie chcial go wysluchac? Ilez razy juz o tym marzyl.

- Ach... wiesz... - zaczal powoli i z namyslem - najgorsze jest to, ze nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykac sie z ludzmi i towarzyszyc im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjde, oni wzdrygaja sie z obrzydzeniem. Boja sie mnie jak morowej zarazy. - I znowu westchnal. - Wiesz..., ludzie wynalezli tyle sposobów, zeby mnie odpedzic. Mówia: tralalala, zycie jest wesole, trzeba sie smiac. A ich falszywy smiech jest przyczyna wrzodów zoladka i dusznosci. Mówia: co nie zabije, to wzmocni. I dostaja zawalu. Mówia: trzeba tylko umiec sie rozerwac. I rozrywaja to, co nigdy nie powinno byc rozerwane. Mówia: tylko slabi placza. I zalewaja sie potokami lez. Albo odurzaja sie alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuc mojej obecnosci.

- Masz racje - potwierdzila staruszka - ja tez czesto widuje takich ludzi.
Smutek jeszcze bardziej sie skurczyl.

- Przeciez ja tylko chce pomóc kazdemu czlowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, moze spotkac sie sam ze soba. Ja jedynie pomagam zbudowac gniazdko, w którym moze leczyc swoje rany. Smutny czlowiek jest tak bardzo wrazliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do zle zagojonej rany, która co pewien czas sie otwiera. A jak to boli! Przeciez wiesz, ze dopiero wtedy, gdy czlowiek pogodzi sie ze smutkiem i wyplacze wszystkie wstrzymywane lzy, moze naprawde wyleczyc swoje rany. Ale ludzie nie chca, zebym im pomagal. Wola zaslaniac swoje blizny falszywym usmiechem. Albo zakladac gruby pancerz zgorzknienia. - Smutek zamilkl.

Po jego smutnej twarzy poplynely lzy: najpierw pojedyncze, potem zaczelo ich przybywac, az wreszcie zaniósl sie nieutulonym placzem. Staruszka serdecznie go objela i przytulila do siebie.
- Placz, placz smutku. - wyszeptala czule. - Musisz teraz odpoczac, zeby potem znowu nabrac sil. Ale nie powinienes juz dalej wedrowac sam. Bede Ci zawsze towarzyszyc, a w moim towarzystwie zniechecenie juz nigdy Cie nie pokona.
Smutek nagle przestal plakac. Wyprostowal sie i ze zdumieniem spojrzal na swoja nowa towarzyszke:
- Ale... ale kim Ty wlasciwie jestes?
- Ja? - zapytala figlarnie staruszka usmiechajac sie przy tym tak beztrosko jak male dziecko

- JA JESTEM NADZIEJA!

fb2a08cdc01c159c2124deb9c36af692.jpge0c0b1c4580752620b25ed3ad7887007.jpgTekst bardzo ujal mnie za serce, niestety autora nie znam.