JustPaste.it

Latoś po kolędzie nie przyjdą

Skutki ubiegłorocznej konfrontacji, niedoinformowania i młodzieńczej arogancji.

Skutki ubiegłorocznej konfrontacji, niedoinformowania i młodzieńczej arogancji.

 

W ubiegłym roku przyszedł do nas, jak to ładnie zowią "po kolędzie" taki - nowy chyba - wikary.

Nie uprzedzili go, że jesteśmy protestantami, albo ktoś mu głupi kawał zrobił, bo taki szczawik o wyglądzie cherubinka z bałwochwalczego obrazka odpustowego.

Zastukał, drzwi jak zwykle otwarte, więc wszedł. Pies, 45 kilogramowy wilczur, też młody, więc zdębiał, zastygł w bezruchu, zmysłom swoim nie dowierzając i nadziwić się takiej anomalii nie mogąc.

Pachniało mu jurnym samcem, a widzi kobietę w długiej sukni, jeszcze z kijaszkiem z farfoclami w łapie, a tego to on już naprawdę nie lubi, by mu ktoś kijaszkiem przed nosem machał, jeszcze baba obca, dziwożon jakowyś.

Nie nawykł też do mężczyzn w kieckach, dopiero na drugi rok mu idzie, w świecie mało bywały, to i pomylić się miał prawo. Dzieci jak pierwszy raz zobaczą coś obcego ich porządkowi świata, to płaczą, pies reaguje agresją.

Jak się rzucił, to księżulek dopiero za furtką połę mocno potarmoszonej sutanny mu z zębów wyrwał. Strasznie pomstował i wyklinał, jakoś nie jak duchowny, a taki wioskowy dresiarz z ławeczki pod sklepem. I tak naszczekiwali na siebie wzajem z 10 minut. Wikary pluł śliną, pies kłakami z sutanny, a ja bałem się nosa wystawić.

Poszedłem potem tam do ich biura na zapleczu tego ichniego przybytku, przeprosiłem, ale chyba uraza została. Do lata ponoć pleban z ambony wypominał, że ewangelicy kapłana psami szczują, ancychrysty heretyckie...

A psy, znają się na ludziach, oj znają. W tym roku to już chyba "z głowy mamy", choć piesek tęsknie pod płotem wyczekuje, węszy, widać mu sutanna zasmakowała. A przytył jeszcze deko, zmężniał, zębiska na kościach wzmocnił, ale płonne nadzieje, z daleka omijają.

Paweł Ilecki.